Zeby bylo jasne - nie popieram dzialan USA w Iraku. Uwazam, ze z szerszej perspektywy nie maja one wiekszego sensu. Nie da sie wykorzenic terroryzmu i fanatyzmu probujac na sile zdemokratyzowac Irak. Irak jak Irak - grozny i choc obecnie powiedzmy ze spacyfikownany to tak naprawde nie jest problemem. Po Iraku okazalo sie, ze taki sam problem isnieje w kolejnych panstwach.... fanatyzmu tymczasem nie wyplewi sie wojna z calym "swiatem" fundamentalistow islamskich. Jedyne co mozna zrobic dla tych ludzi, to pchnac ich ku rozwojowi. Wszystkie te biedne pansta, biedni ludzie wierzacy w falszywe proroctwa biora sie z ciemnoty i braku innych perspektyw na zycie. Kiedys w sredniowieczu to europejscy barbarzyncy - potem nawet zamienieni w chrzescijan- byli taka ciemna masa niszczaca cala wiedze antyczna, ktora wpadla im w rece i atakujaca " niewierzacych" podczas wojen krzyzowych.... gdy Muzulmanie na wyzszym owczesnie poziomie rozmowoju ratowali kulture antyczna i byli bardziej od Europoejczykow tolerancyjni. Potem zachod poszedl do przodu, a wschod nie nadazyl, pozostal na etapie wielkosci znanej z sredniowiecza. Role sie odwrocily. Tylko pchniecie ich ku postepowi moze wyplewic problem terroryzmu i strachu przed fanatykami z historii. A to obecnie wydaje mi sie osobiscie lekko niemozliwe... choc Bush wierzy, ze kluczem jest Irak i Izrael.
Och, zem sie rozpisala. Co do sprawy ksiezyca- zem sobie poczytala i owszem - to wciagajaca historyjka, w ktora jednak nie moge uwierzyc. Nawet jesli wladza potrafi manipulowac masami, to manipulacja na taka skale jest dla mnie zbyt nieprawdopodobna i tyle
