Nie, nie istnieje. Jest nowe forum. PozdrawiamCanario pisze:Witam pania moderator Czy sie myle?
Istnieje jeszcze tamto forum Elvisa?
Chetnie bym sobie poczytal ale cos sie nie chce otworzyc stronka.
Fani Elvisa o Michaelu / Fani Michaela o Elvisie
Moderatorzy: DaX, Sephiroth820, MJowitek, majkelzawszespoko, Mafia
Dzień dobry. Cieszę się bardzo, że takie "żywe dowody" istnieją. Już nawet nie chodzi o Elvisa, czy Michaela... ale o szeroko rozumiane pojęcie tolerancji.Dixie pisze:Jestem fanką Elvisa, a mój syn Michaela. Dlaczego o tym piszę? Bo jesteśmy żywym dowodem na to, że fan Elvisa może żyć w zgodzie z fanem Michaela i to pod jednym dachem.
O wzajemny szacunek. Pasji można mieć wiele. Świat wydaje się wtedy bardziej przyjazny... po co z uporem maniaka to niszczyć?
Pozdrawiam mamę i syna
"Słodki ptaku, moja duszo, twoje milczenie jest tak cenne.
Ile czasu minie zanim świat usłyszy twą pieśń w mojej?
Oh, to jest dzień, na który czekam!"
- Michael Jackson
Ile czasu minie zanim świat usłyszy twą pieśń w mojej?
Oh, to jest dzień, na który czekam!"
- Michael Jackson
Czytałam wiele książek o Michaelu (nie tylko polskich) i tak jak w książkach o Idolu mojego syna tak i w książkach o moim Idolu przeczytałam, że Elvis zaprosił w 1975 grupę Jackson Fiveza kulisy, aby powiedzieć im, że są fenomenalni, a szczególną uwagę zwrócił na małe (wtedy jeszcze) książątko Michaela i powiedział: „Masz talent i będziesz Wielki” i te jego słowa były prorocze. Czyż nie mam racji?
Przyznam, ze slysze o tym po raz pierwszy i, ze jestem pod wrazeniem.Dixie pisze:w książkach o moim Idolu przeczytałam, że Elvis zaprosił w 1975 grupę Jackson Five za kulisy, aby powiedzieć im, że są fenomenalni, a szczególną uwagę zwrócił na małe (wtedy jeszcze) książątko Michaela i powiedział: „Masz talent i będziesz Wielki” i te jego słowa były prorocze.
Dziekuje, ze Pani o tym napisala!
Mam ogromny szacunek do Elvisa i milo slyszec, ze fanow obydwoch ikon muzyki popularnej (ponadczasowych ale jednak swoich dekad) nie musi dzielic jawna wrogosc.
Rzeczywiscie, ale nie przypominam sobie, zeby Toya przytoczyla slowa Elvisa do MJa w stylu: 'Masz talent i bedziesz Wielki'.kaem pisze:O spotkaniu J5 z Elvisem pisała La Toya, w swojej książce. Na stronie 74, jak ktoś ma polskie wydanie.
Michael jeszcze cos pisal, jak bardzo nie chcialby sie tak wyeksplatowac (dla publicznosci), jak zrobil to Elvis.
Still, the way Elvis destroyed himself interests me, because I don't ever want to walk those grounds myself.
Ostatnio zmieniony pn, 18 maja 2009, 20:32 przez cicha, łącznie zmieniany 3 razy.
B. Olewicz (...) co tak cenne jest, że ta nienazwana myśl rysą jest na szkle? (...)
E. Bodo To nie ty...
E. Bodo To nie ty...
O spotkaniu J5 z Elvisem pisała La Toya, w swojej książce. Na stronie 74, jak ktoś ma polskie wydanie.
A wiecie, że Presley 14 stycznia 1973 roku dał porywający koncert charytatywny na Hawajach, był to pierwszy w historii koncert transmitowany na cały świat przez satelitę. Zgromadził wtedy przed telewizorami ponad 1,5 miliarda widzów (co 3 człowiek na Ziemi oglądał jego koncert).- za wikiedią. I sprzedał ponoć miliard płyt. Możemy kręcić nosem, ale to on jest królem.
Ciekawe jest to, że miał potężną popularność, a dalej za nią gonił, kosztem swojego zdrowia. Tabletki pobudzające na dzień, uspokajające na noc.
...Że można być popularnym tak bardzo, a w środku dalej mieć poczucie niedowartościowania, każące zdobywać kolejne szczyty uwielbienia u ludzi. Ciekawe, że najpopularniejszy człowiek na ziemi może sam siebie nie cenić, prawda?
Dobrze, że Michael wyszedł na prostą.
A wiecie, że Presley 14 stycznia 1973 roku dał porywający koncert charytatywny na Hawajach, był to pierwszy w historii koncert transmitowany na cały świat przez satelitę. Zgromadził wtedy przed telewizorami ponad 1,5 miliarda widzów (co 3 człowiek na Ziemi oglądał jego koncert).- za wikiedią. I sprzedał ponoć miliard płyt. Możemy kręcić nosem, ale to on jest królem.
Ciekawe jest to, że miał potężną popularność, a dalej za nią gonił, kosztem swojego zdrowia. Tabletki pobudzające na dzień, uspokajające na noc.
...Że można być popularnym tak bardzo, a w środku dalej mieć poczucie niedowartościowania, każące zdobywać kolejne szczyty uwielbienia u ludzi. Ciekawe, że najpopularniejszy człowiek na ziemi może sam siebie nie cenić, prawda?
Dobrze, że Michael wyszedł na prostą.
Bitter you'll be if you don't change your ways
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
Nie ponoć, tylko na pewno sprzedał ponad miliard płyt. Nigdy nie lubił jak go nazywano królem - twierdził, że jest jeden Król i jest nim Chrystus.kaem pisze:Zgromadził wtedy przed telewizorami ponad 1,5 miliarda widzów (co 3 człowiek na Ziemi oglądał jego koncert)- za wikiedią. I sprzedał ponoć miliard płyt. Możemy kręcić nosem, ale to on jest królem.
To ja się jeszcze wtrącę ;)
Meritum sprawy wygląda tak, że są na świecie miejsca, w których stawia się pomniki Marleyowi, a uwielbienie dla niego przyćmiewa nawet samego Elvisa, więc... who's the King ?
Ocenią/podliczą już następne pokolenia... :)
Celowo nie napisałam skromności, bo żaden artysta skromny nie jest. Tak już są "skonstruowani psychicznie".
Kochają blichrt i uwielbienie
Trochę tych "ukoronowanych" artystów już mieliśmy. Sądzę, że dokładnie tyle, ile gatunków muzyki... ot choćby Bob Marley. Nikt chyba nie zaprzeczy, że "królewski" tytuł mu się należy-nie tylko w kwestii spopularyzowania muzyki reggae, ale również ze względu na szeroko zakrojoną działalność społeczną, zaangażowanie w problemy swojego narodu i kraju. Chociaż nie wiem, czy legalizacja "maryhy" to do końca dobry pomysł... z drugiej strony "owoc zakazany" kusi bardziej Ale ja nie o tym chciałam...kaem pisze: Możemy kręcić nosem, ale to on jest królem.
Meritum sprawy wygląda tak, że są na świecie miejsca, w których stawia się pomniki Marleyowi, a uwielbienie dla niego przyćmiewa nawet samego Elvisa, więc... who's the King ?
Pani Dixie nam tu sprostowała, że na pewno. Wierzę, ponieważ wydaje się być rozsądną fanką Elvisa. Tyle, że istnieje jedna prawidłowość. Być może za krótko jeszcze żyję na tym świecie... ale z tego co wiem to ta "złota reguła" sprawdza się w 100%. Sprzedaż płyt artysty rekordowo wzrasta po jego śmierci. Elvis nie jest w tym względzie wyjątkiem, więc Michael też pewnie nim nie będzie... Rzecz jasna nie spieszno mi się o tym przekonać, ale tak właśnie to działa!kaem pisze:
I sprzedał ponoć miliard płyt.
Ocenią/podliczą już następne pokolenia... :)
O to ładnie. To chyba świadczy o pokorze :)Dixie pisze: Nigdy nie lubił jak go nazywano królem(...)
Celowo nie napisałam skromności, bo żaden artysta skromny nie jest. Tak już są "skonstruowani psychicznie".
Kochają blichrt i uwielbienie
"Słodki ptaku, moja duszo, twoje milczenie jest tak cenne.
Ile czasu minie zanim świat usłyszy twą pieśń w mojej?
Oh, to jest dzień, na który czekam!"
- Michael Jackson
Ile czasu minie zanim świat usłyszy twą pieśń w mojej?
Oh, to jest dzień, na który czekam!"
- Michael Jackson
Tłumaczyłam "Statystyka wielkiej Kariery". ale nie chcę tu wklejać, bo to nie forum Elvisa. napisze tylko że w 1977 roku miał już sprzedane 450 milionów.Rok 1997 1 miliard i dalsza kontynuacja.
Między rokiem 1995 a 1997 doliczono się dodatkowych 100 milionów Amerykanów, którzy przyczynili się do zwiększenia obrotów. Związane to było prawdopodobnie z odsunięciem Colonela od spraw Elvisa. Resztę puzzli ułożono już na miejscu uroczystości związanych z 20-tą rocznicą...
Prezes RCA/BMG Rudi Gassner przedstawił certyfikaty 125 nagród przysłanych z 30-tu państw za 400 milionów sprzedanych płyt.
Po podliczeniu na koncie Elvisa widniała suma 1,1 miliarda. 60% obrotów w USA stanowiły albumy to jest 600 milionów. A The Beatles w 1995 roku doszli do 350 milionów. Obecnie 450 milionów (75% albumy). Ale w systemie preferowanym przez EMI ich obroty sięgają 2 miliardów.
I dobrze! W takim razie według ich systemu Elvis sprzedał 4 miliardy!
Elvis na samych Hawajach ma ponad 120 pomników, nie wspomnę o reszcie świata.
Czy lubił blich?Takie były kryteria Las Vegas i tamtych lat On był bardzo skromny i wrażliwy i nieśmiały, jak Król muzyki pop. wiem dużo o Michaelu (jak wiecie ze względu na syna) i szanuje ich wrażliwość i skromność nieśmiałość i szacunek do fanów bo jak mówił Elvis "bez fanów nie byłbym tu gdzie jestem"
Między rokiem 1995 a 1997 doliczono się dodatkowych 100 milionów Amerykanów, którzy przyczynili się do zwiększenia obrotów. Związane to było prawdopodobnie z odsunięciem Colonela od spraw Elvisa. Resztę puzzli ułożono już na miejscu uroczystości związanych z 20-tą rocznicą...
Prezes RCA/BMG Rudi Gassner przedstawił certyfikaty 125 nagród przysłanych z 30-tu państw za 400 milionów sprzedanych płyt.
Po podliczeniu na koncie Elvisa widniała suma 1,1 miliarda. 60% obrotów w USA stanowiły albumy to jest 600 milionów. A The Beatles w 1995 roku doszli do 350 milionów. Obecnie 450 milionów (75% albumy). Ale w systemie preferowanym przez EMI ich obroty sięgają 2 miliardów.
I dobrze! W takim razie według ich systemu Elvis sprzedał 4 miliardy!
Elvis na samych Hawajach ma ponad 120 pomników, nie wspomnę o reszcie świata.
Czy lubił blich?Takie były kryteria Las Vegas i tamtych lat On był bardzo skromny i wrażliwy i nieśmiały, jak Król muzyki pop. wiem dużo o Michaelu (jak wiecie ze względu na syna) i szanuje ich wrażliwość i skromność nieśmiałość i szacunek do fanów bo jak mówił Elvis "bez fanów nie byłbym tu gdzie jestem"
To sie wyczuwa przy ogladaniu archiwalnych nagran z Elvisem. Na scenie byl dzikoscia i nieokielznaniem pozbawionym leku. W zyciu prywatnym realizowal swoje marzenia i robil to, na co pozwalal mu zarobiony majatek.Dixie pisze:On był bardzo skromny i wrażliwy i nieśmiały, jak Król muzyki pop. wiem dużo o Michaelu (jak wiecie ze względu na syna) i szanuje ich wrażliwość i skromność nieśmiałość i szacunek do fanów bo jak mówił Elvis "bez fanów nie byłbym tu gdzie jestem"
Choc nie byl kompozytorem muzyki i teksciarzem, to jednak mial jakas autonomie wyboru tekstow i piosenek, ktore chcial nagrywac i na swoj niepowtarzalny sposob odspiewac. Glos mial fenomenalny. To slychac, jak spiewal na koncertach na zywo (bez podkladu z playbacku). Czy Elvis mowil o sobie, ze na scenie jest piep***ym ekshibicjonista? W pewnym sensie dalabym sie pokroic, ze niektore teksty, ktore spiewal, oddawaly to, co sam przezywal w zyciu.
I znowu to niepojecie...tyle kobiet lgnelo do niego, a on wciaz czul te samotnosc...
Czyz ten topic nie powinien teraz zamienic sie w:
Fani Elvisa o Michaelu i vice versa fani MJa o Elvisie?
Dzieki, Mandey!
To tez, ale ja ostatnio namietnie slucham:Mandey pisze:Jeden z nich zawsze będę uważał za Jego dzieło wybitne, mianowicie Suspicious Minds.
We Can Make The Morning
Rewelacja! Jak pare wiele innych kawalkow...
Ostatnio zmieniony wt, 19 maja 2009, 16:00 przez cicha, łącznie zmieniany 2 razy.
B. Olewicz (...) co tak cenne jest, że ta nienazwana myśl rysą jest na szkle? (...)
E. Bodo To nie ty...
E. Bodo To nie ty...
Zrobione.cicha pisze:Czyz ten topic nie powinien teraz zamienic sie w:
Fani Elvisa o Michaelu i vice versa fani MJa o Elvisie?
Od siebie dodam tyle... jako artystę Elvisa szanowałem zawsze i żałuję, że zakończył żywot w taki sposób ponieważ zawsze interesowało mnie jakby poradził sobie w latach 80tych czy 90tych gdyby oczywiście chciał swój zawód jeszcze uprawiać. Jako człowieka go po prostu nie znałem więc nie będę oceniał jaki był. Mam raptem jedną płytę. Oczywiście jest to składanka 30 Number One Hits. Nagrał tak wiele świetnych utworów, że nie starczy posta by je wymienić... Jeden z nich zawsze będę uważał za Jego dzieło wybitne, mianowicie Suspicious Minds.
Tak w formie ciekawostki podrzucam link do top 10 Elvisa jakie wybieraliśmy na forum zespołu Queen.
http://forum.queen.pl/viewtopic.php?p=278822#278822
Jak widać, młodzi ludzi znają i do dziś szanują choć mylą niekiedy tytuły.
-
- Posty: 396
- Rejestracja: czw, 13 mar 2008, 9:26
- Skąd: Rzym
- BlackOrWhite
- Posty: 100
- Rejestracja: wt, 10 cze 2008, 16:21
- Skąd: Szczecin