Morphine - dyskusja o uzależnieniu
Moderatorzy: DaX, Sephiroth820, MJowitek, majkelzawszespoko, Mafia
Morphine - dyskusja o uzależnieniu
Michael Jackson – Morfina
Jest dętką, złotko
Kopnięty w plecy, złotko
Zawał serca, złotko
Potrzebuję twego ciała
Gorący pocałunek, kochanie
On jest suką, złotko
Chce mi się rzygać, złotko
Nie można polegać na tobie
Jestem taką świnią, złotko
Wcześniej czy później, tatku
Nienawidzę takich typów, złotko
Takich zawodnych
Niezły odlot, złotko
On jest jednym z nas, złotko
Kolejny narkotyk, złotko
Tak cię pożądam
Zaufaj mi
Zaufaj mi
Kompletnie mi zaufaj
Bierzesz morfinę!
Hu!
Mają kwaterę, złotko
Kopnięci w twarz, złotko
Nienawidzisz swojej rasy, złotko
Jesteś po prostu kłamcą
Każde twe liźnięcie, złotko
Twój pies to dziwka, złotko
Chce mi się rzygać, złotko
Zbawca twej duszy
Ona nigdy się ode mnie nie odczepi
Nigdy nie odetnie
Muszę pracować, złotko
Jesteś wrogiem
Zawsze zaspokoi, tatku
Wstań i wyjdź, tatku
Przynosisz wstyd, tatku
Tak niepożądana
Zaufaj mi
Zaufaj mi
Kompletnie mi zaufaj
Bierzesz morfinę!
Dalej, złotko
Odpręż się
To ci nie zrobi krzywdy
Zanim to podam
Zamknij oczy i policz do dziesięciu
Nie płacz
Nie zmienię cię
Nie ma powodu do strachu
Zamknij oczy i odpłyń
Demerol
Demerol
O Boże, on zażywa demerol
Demerol
Demerol
O Boże, on zażywa demerol
Próbował
Ciężko ją przekonać
Być ponad to, co ma
Dzisiaj potrzebuje jej dwa razy bardziej
Nie płacz
Nie obrażę się na ciebie
Wczoraj zdobyłaś jego zaufanie
Dzisiaj bierze dwa razy tyle
Demerol
Demerol
O Boże, on zażywa demerol
Hii-hii-hii
Demerol
Demerol
O mój Boże, to demerol
Hii
Ooo
Dostał gówno, złotko
Twój pies to dziwka, złotko
Chce mi się rzygać, złotko
Jesteś kłamcą
Czy prawda to gra, tatku
Żeby zyskać sławę, złotko
Znów to samo, złotko
Jesteś taka niezawodna
Zaufaj mi
Zaufaj mi
Kompletnie mi zaufaj
Ona bierze morfinę!
Hu!
Po prostu siedzisz i gadasz o niczym
Bierzesz morfinę
Hu!
Dalej, złotko
Po prostu siedzisz i nie gadasz o tym
Bierzesz morfinę
Po prostu siedzisz i gadasz o tym
Bierzesz morfinę
Po prostu siedzisz i gadasz o niczym
I bierzesz morfinę
Hu-hu
Tonę, złotko
Gadasz Morfina
Dalej, złotko
Hu!
Hu!
Morfina!
Zrób to!
Hu!
On bierze morfinę
Morfinę!
tłum.- ioreta
Teraźniejsze odczucia wobec piosenki?
Nie wydają wam się podejrzane?
Czy tak naprawde Michael potrzebował pomocy?
Jest dętką, złotko
Kopnięty w plecy, złotko
Zawał serca, złotko
Potrzebuję twego ciała
Gorący pocałunek, kochanie
On jest suką, złotko
Chce mi się rzygać, złotko
Nie można polegać na tobie
Jestem taką świnią, złotko
Wcześniej czy później, tatku
Nienawidzę takich typów, złotko
Takich zawodnych
Niezły odlot, złotko
On jest jednym z nas, złotko
Kolejny narkotyk, złotko
Tak cię pożądam
Zaufaj mi
Zaufaj mi
Kompletnie mi zaufaj
Bierzesz morfinę!
Hu!
Mają kwaterę, złotko
Kopnięci w twarz, złotko
Nienawidzisz swojej rasy, złotko
Jesteś po prostu kłamcą
Każde twe liźnięcie, złotko
Twój pies to dziwka, złotko
Chce mi się rzygać, złotko
Zbawca twej duszy
Ona nigdy się ode mnie nie odczepi
Nigdy nie odetnie
Muszę pracować, złotko
Jesteś wrogiem
Zawsze zaspokoi, tatku
Wstań i wyjdź, tatku
Przynosisz wstyd, tatku
Tak niepożądana
Zaufaj mi
Zaufaj mi
Kompletnie mi zaufaj
Bierzesz morfinę!
Dalej, złotko
Odpręż się
To ci nie zrobi krzywdy
Zanim to podam
Zamknij oczy i policz do dziesięciu
Nie płacz
Nie zmienię cię
Nie ma powodu do strachu
Zamknij oczy i odpłyń
Demerol
Demerol
O Boże, on zażywa demerol
Demerol
Demerol
O Boże, on zażywa demerol
Próbował
Ciężko ją przekonać
Być ponad to, co ma
Dzisiaj potrzebuje jej dwa razy bardziej
Nie płacz
Nie obrażę się na ciebie
Wczoraj zdobyłaś jego zaufanie
Dzisiaj bierze dwa razy tyle
Demerol
Demerol
O Boże, on zażywa demerol
Hii-hii-hii
Demerol
Demerol
O mój Boże, to demerol
Hii
Ooo
Dostał gówno, złotko
Twój pies to dziwka, złotko
Chce mi się rzygać, złotko
Jesteś kłamcą
Czy prawda to gra, tatku
Żeby zyskać sławę, złotko
Znów to samo, złotko
Jesteś taka niezawodna
Zaufaj mi
Zaufaj mi
Kompletnie mi zaufaj
Ona bierze morfinę!
Hu!
Po prostu siedzisz i gadasz o niczym
Bierzesz morfinę
Hu!
Dalej, złotko
Po prostu siedzisz i nie gadasz o tym
Bierzesz morfinę
Po prostu siedzisz i gadasz o tym
Bierzesz morfinę
Po prostu siedzisz i gadasz o niczym
I bierzesz morfinę
Hu-hu
Tonę, złotko
Gadasz Morfina
Dalej, złotko
Hu!
Hu!
Morfina!
Zrób to!
Hu!
On bierze morfinę
Morfinę!
tłum.- ioreta
Teraźniejsze odczucia wobec piosenki?
Nie wydają wam się podejrzane?
Czy tak naprawde Michael potrzebował pomocy?
xx
http://mjgraph.blogspot.com/ moje grafiki
http://mjgraph.blogspot.com/ moje grafiki
Problem od lat?
Oglądałam teraz na CNN program "Man in the Mirror".
Tam były słowa Michaela z 1993 roku. Mówił, że jego lekarz polecił mu zapisanie się na odwyk. Mówili, że przez uzależnienie musiał przerwać trasę "Dangerous".
Mówili, że prawdopodobnie po raz pierwszy podali mu środki przeciwbólowe (painkillers) po poparzeniach przy kręceniu reklamówki do Pepsi.
Nigdy więcej Pepsi...
Michael, będziemy pamiętać Cię zawsze!
Pamiętajmy, że piosenka znajduje się na płycie o jakże wymownym tytule "Blood on the Dance Floor" - "Krew na scenie".
Powstała w 1997 roku (lub wcześniej).
Tam były słowa Michaela z 1993 roku. Mówił, że jego lekarz polecił mu zapisanie się na odwyk. Mówili, że przez uzależnienie musiał przerwać trasę "Dangerous".
Mówili, że prawdopodobnie po raz pierwszy podali mu środki przeciwbólowe (painkillers) po poparzeniach przy kręceniu reklamówki do Pepsi.
Nigdy więcej Pepsi...
Michael, będziemy pamiętać Cię zawsze!
Pamiętajmy, że piosenka znajduje się na płycie o jakże wymownym tytule "Blood on the Dance Floor" - "Krew na scenie".
Powstała w 1997 roku (lub wcześniej).
Ostatnio zmieniony ndz, 28 cze 2009, 22:08 przez ioreta, łącznie zmieniany 1 raz.
Trudno mi sobie wyobrazić "ćpającego" MJ.
Nie wyobrażam sobie, że dopiero po zażyciu leku zaczynał normalnie funkcjonować i być pełny energii.
W ogole to jest jakaś bzdura..
Może był uzależniony i w głębi prosił o pomoc ale było już za późno...
W ogóle jak się słucha tej piosenki to Michael ma tam taki mocny głos...
Może specjalnie tą piosenkę kierował do kogoś? Może wiedział, że ma z tym problem.
Bo nie śpiewał przecież "Ja biore demerol" tylko "ON".
Nie.. to niemożliwe żeby NASZ MJ nie mógł normalnie żyć bez takich leków.
Przecież on i tak miał w sobie dużo energii, szczęściem dla niego była scena i fani.
Wszystko tak bardzo bolało, że musiał się znieczulać?
Nie wyobrażam sobie, że dopiero po zażyciu leku zaczynał normalnie funkcjonować i być pełny energii.
W ogole to jest jakaś bzdura..
Może był uzależniony i w głębi prosił o pomoc ale było już za późno...
W ogóle jak się słucha tej piosenki to Michael ma tam taki mocny głos...
Może specjalnie tą piosenkę kierował do kogoś? Może wiedział, że ma z tym problem.
Bo nie śpiewał przecież "Ja biore demerol" tylko "ON".
Nie.. to niemożliwe żeby NASZ MJ nie mógł normalnie żyć bez takich leków.
Przecież on i tak miał w sobie dużo energii, szczęściem dla niego była scena i fani.
Wszystko tak bardzo bolało, że musiał się znieczulać?
xx
http://mjgraph.blogspot.com/ moje grafiki
http://mjgraph.blogspot.com/ moje grafiki
Artyści... pisarze, humaniści, którzy "za mocno czują świat", "czują za bardzo", "żyją za bardzo", cierpią na ból egzystencjalny, ból duszy, muszą się znieczulać. Popatrzcie ile słynnych pisarzy, piosenkarzy itd. umierało z przedawkowania, przez alkohol, narkotyki. Z nich wszystkich chyba tylko Michael miał dla mnie ludzką postać. Nie jakiś tam Oscar Wilde, Ernest Hemingway, Freddy Mercury, Kurt Kobain, czy Elvis. Wszyscy oni to byli wielcy ludzie.
Jakoś ich rozumiem.
Nie mam mu tego za złe. Współczuję mu tylko. Mam mu za złe, że tak dobrze to ukrywał. Że poznajemy GO dopiero po Jego śmierci.
Niech spoczywa w pokoju.
Jakoś ich rozumiem.
Nie mam mu tego za złe. Współczuję mu tylko. Mam mu za złe, że tak dobrze to ukrywał. Że poznajemy GO dopiero po Jego śmierci.
Niech spoczywa w pokoju.
ja uważam, że jeśli faktycznie była morfina, demerol czy inne, jak już tu pisałam - sam sobie ich nie wypisywał i sam sobie ich nie wstrzykiwał! (zresztą gdzieś czytałam, że nie lubił zastrzyków w ogóle ;>)
MJ na pewno nie był żadnym ćpunem! Dużo bardziej przemawia do mnie wersja, że ludzie wokół woleli mieć swoją "maszynkę do robienia pieniędzy" nie zważając na Jego zdrowie... Wyobrażam sobie, że cierpiał ból - ale na litość bożą, w końcu od czegoś byli ci wszyscy lekarze, przecież wiedzieli do czego takie takie leki prowadzić mogą...
Wciąż się pytam - co to za lekarz, który nie potrafi reanimować, tak wiele leżało wtedy w jego rękach... :(
MJ na pewno nie był żadnym ćpunem! Dużo bardziej przemawia do mnie wersja, że ludzie wokół woleli mieć swoją "maszynkę do robienia pieniędzy" nie zważając na Jego zdrowie... Wyobrażam sobie, że cierpiał ból - ale na litość bożą, w końcu od czegoś byli ci wszyscy lekarze, przecież wiedzieli do czego takie takie leki prowadzić mogą...
Wciąż się pytam - co to za lekarz, który nie potrafi reanimować, tak wiele leżało wtedy w jego rękach... :(
ja myślę że on tą piosenką wołał o pomoc... tylko zamiast mu pomóc lekarze udostępniali mu te cholerstwo... wiem ze Michael nie był małym dzieckiem i wiedział co bierze ale skoro zaczynał sie z tego robić problem w formie uzależnienia to po jaką cholere jego lekarz jeszcze mu w tym pomagał?? pieniadze pieniędzmi ale przez chciwość ludzi go otaczających straciliśmy naszego idola... nie ma to jak wyceniać wyżej pieniądze niż życie ludzkie... no i z tego wszystkiego zabili ich maszynkę do robienia kasy... tylko pogratulować...
Też nielubie tego określenia ''ćpanie'' Ale branię tak silnych substancji to nie jest leczenie się tylko ćpanie ( zażywanie substancji które łagodzą ból, dzięki nim MJ mógł czuć się o wiele lepiej, traktował to jako lekarstwo które mógł codziennie brać i normalnie z nim funkcjonować)
I jeżeli info. się potwierdzą że Michael naprawdę umarł po zastrzyku demerolu to sprawa stanię się coraz bardziej oczywista, te leki dla Michaela były czymś naturalnym, nie traktował tego czego.ś jako coś złego. Poprostu nasz Michael chciał aby starczyło mu siły na wszystko czego wszyscy oczekiwali
Edytuję ponownie posta bo znów nasuwają mi sie nowe myśli. Wiem ze jesteście rozpaczeni i nie macie chęci do silnego analizowania piosenki Króla.
Przeanalizowałem z grubsza prawie wszystkie minizwrotki, niewiem czy wasza analiza będzie się pokrywac z moim tłumaczeniem...
Np. początek piosenki :
''Jest dętką, złotko (Michael określa siebie jako dętkę(pełni swoją funkcję dopuki ma powietrze, kiedy powietrze uchodzi ,dętkę trzeba napompowac aby dalej pracowała))
Kopnięty w plecy, złotko (poganianie Michaela aby cięzko pracował, fani i pieniądze czekają)
Zawał serca, złotko (mógł wiedzieć czym to grozi?)
Potrzebuję twego ciała ' ' (menagerowie potrzebują tej maszynki która jest Michael)
To tylko rozmyslania nad pierwszymi wersami, mam nadzieję że nie uznacie mnie za świra i uszanujecie moję poglądy, może szukam dziury w całym, ale wiadome jest że Michael musiał umrzeć z jakiejś przyczyny
Następna zwrotka:
Niezły odlot, złotko (po zażyciu leku przeciwbólowego)
On jest jednym z nas, złotko (menagerowie ciesza się że Michael ma siłe do pracowania i zarabiania pieiędzy)
Kolejny narkotyk, złotko (następny lek przeciwbólowy)
Tak cię pożądam ( Michael aby pracować chcę brać leki)
Kolejna :
Ona nigdy się ode mnie nie odczepi (uzależnienie od leków przeciwbólowych?)
Nigdy nie odetnie
Muszę pracować, złotko (MUSZĘ??? dlaczego , ktoś cię do tego zmusza>?)
Jesteś wrogiem
I ta zwrotka która doprowadza mnie do łez, jesli moje przekonania okazałby się prawdziwe.
Próbował (próbował przestać brać leki)
Ciężko ją przekonać (mimo wszystko ciężko jest je odstawić)
Być ponad to, co ma (morphina ukaja ból, ciężko ją odstawić)
Dzisiaj potrzebuje jej dwa razy bardziej
Nie płacz
Nie obrażę się na ciebie
Wczoraj zdobyłaś jego zaufanie
Dzisiaj bierze dwa razy tyle
Mam nadzieję że się mylę , że tak nie wyglądała praca i zycię Króla Popu ;(
I jeżeli info. się potwierdzą że Michael naprawdę umarł po zastrzyku demerolu to sprawa stanię się coraz bardziej oczywista, te leki dla Michaela były czymś naturalnym, nie traktował tego czego.ś jako coś złego. Poprostu nasz Michael chciał aby starczyło mu siły na wszystko czego wszyscy oczekiwali
Edytuję ponownie posta bo znów nasuwają mi sie nowe myśli. Wiem ze jesteście rozpaczeni i nie macie chęci do silnego analizowania piosenki Króla.
Przeanalizowałem z grubsza prawie wszystkie minizwrotki, niewiem czy wasza analiza będzie się pokrywac z moim tłumaczeniem...
Np. początek piosenki :
''Jest dętką, złotko (Michael określa siebie jako dętkę(pełni swoją funkcję dopuki ma powietrze, kiedy powietrze uchodzi ,dętkę trzeba napompowac aby dalej pracowała))
Kopnięty w plecy, złotko (poganianie Michaela aby cięzko pracował, fani i pieniądze czekają)
Zawał serca, złotko (mógł wiedzieć czym to grozi?)
Potrzebuję twego ciała ' ' (menagerowie potrzebują tej maszynki która jest Michael)
To tylko rozmyslania nad pierwszymi wersami, mam nadzieję że nie uznacie mnie za świra i uszanujecie moję poglądy, może szukam dziury w całym, ale wiadome jest że Michael musiał umrzeć z jakiejś przyczyny
Następna zwrotka:
Niezły odlot, złotko (po zażyciu leku przeciwbólowego)
On jest jednym z nas, złotko (menagerowie ciesza się że Michael ma siłe do pracowania i zarabiania pieiędzy)
Kolejny narkotyk, złotko (następny lek przeciwbólowy)
Tak cię pożądam ( Michael aby pracować chcę brać leki)
Kolejna :
Ona nigdy się ode mnie nie odczepi (uzależnienie od leków przeciwbólowych?)
Nigdy nie odetnie
Muszę pracować, złotko (MUSZĘ??? dlaczego , ktoś cię do tego zmusza>?)
Jesteś wrogiem
I ta zwrotka która doprowadza mnie do łez, jesli moje przekonania okazałby się prawdziwe.
Próbował (próbował przestać brać leki)
Ciężko ją przekonać (mimo wszystko ciężko jest je odstawić)
Być ponad to, co ma (morphina ukaja ból, ciężko ją odstawić)
Dzisiaj potrzebuje jej dwa razy bardziej
Nie płacz
Nie obrażę się na ciebie
Wczoraj zdobyłaś jego zaufanie
Dzisiaj bierze dwa razy tyle
Mam nadzieję że się mylę , że tak nie wyglądała praca i zycię Króla Popu ;(
Ostatnio zmieniony ndz, 28 cze 2009, 23:35 przez Wiśnia, łącznie zmieniany 1 raz.
http://www.youtube.com/watch?v=-GMyqvkCmgk mój występ z okazji dnia nauczyciela :)
Król popu nie odszedł, zmienił tylko scenę
- mimi-yoshi
- Posty: 273
- Rejestracja: czw, 25 cze 2009, 17:53
- Skąd: Katowice
Ta piosenka mnie prześladuje od kilku dni, od razu ją polubiłam... Ale... Teraz nie mogę powiedzieć słowa "lubię" w tym kontekście. To mieszanka tysiąca różnych emocji, taki koktajl uczuciowy i wydaje mi się, że to wołanie o pomoc.
Ćpanie? Lekomanię nazywać ćpaniem? Pierwsze słyszę. Uzależnienie od leków, to nie to samo, co ćpanie. Praktycznie każdy lek posiada znikomą, bądź większą dawkę narkotyku, która może uzależnić. Zabawa z lekami to jak gra w rosyjską ruletkę, tu się zgodzę, ale patrząc rozsądnie.
Mówicie o mitach o MJu, ale tu sprawiliście mi zawód- osądzacie Presleya, ale nawet nie wiecie, co było przyczyną jego uzależnienia.
Presley i MJ mieli więcej wspólnego, niż Wam się wydaje, nie tylko związek uczuciowy (oczywiście odmienne relacje) z Lisą Marią Presley, ale i, jeśli Michael naprawdę się uzależnił, lekomanię.
Presley także był pod ciągłą presją, miał problemy z bezsennością, a jego doskonały menadżer polecił mu silne pigułki nasenne, które spowodowały jego uzależnienie. Także nikt go w tym uzależnieniu nie wsparł. Co to za menadżer? Podobne zapytanie w sprawie MJa- co to za lekarze?
Presley- przyczyna zgonu= zawał serca.
Uzależnienie to choroba, przecież o tym wiemy. Nie łatwo radzić sobie z presją, kto z nas nie sięgnąłby w takim wypadku po antydepresanty czy leki uśmierzające ból? Chyba ludzie o naprawdę stalowych nerwach. Natomiast kiedy się zacznie, prawdopodobnie ciężko jest skończyć, kiedy widzi się choć chwilowe efekty i KAŻDY MOŻE TEMU ULEC.
Zabolało mnie, ze zbagatelizowaliście postać Presleya, choć go nie słucham, to go szanuję (moja koleżanka go uwielbia).
EDIT:
Mam więc pytanie- skąd wiadomo, ze Michael z tym skończył? Nikt z nas nie ma pewności. O tym, że utwory miały się pojawić już na "HIStory" wiemy, ale teraz możemy spekulować. Racja, to wszystko to zwykłe domyśly. Faktycznie chyba lepiej nie przeinaczać czy naciągać faktów, poczekamy, zobaczymy.
Wydaje mi się, że masz rację Maverick, że utwór nie ima się do roku 2009, ale w każdym bądź razie może mieć jakieś elementy wspólne, bo skąd mamy mieć aktualnie pewność, czy Michael nie był czy był wciąż lekomanem? Może to być jakaś droga zrozumienia jego problemu- jeśli takowy wciąż istniał. Zeznania są sprzeczne, każdy za kasę może jeszcze kilka "faktów" dorobić, ale ja aktualnie ja osobiście niczego nie wykluczam.
Ćpanie? Lekomanię nazywać ćpaniem? Pierwsze słyszę. Uzależnienie od leków, to nie to samo, co ćpanie. Praktycznie każdy lek posiada znikomą, bądź większą dawkę narkotyku, która może uzależnić. Zabawa z lekami to jak gra w rosyjską ruletkę, tu się zgodzę, ale patrząc rozsądnie.
Mówicie o mitach o MJu, ale tu sprawiliście mi zawód- osądzacie Presleya, ale nawet nie wiecie, co było przyczyną jego uzależnienia.
Presley i MJ mieli więcej wspólnego, niż Wam się wydaje, nie tylko związek uczuciowy (oczywiście odmienne relacje) z Lisą Marią Presley, ale i, jeśli Michael naprawdę się uzależnił, lekomanię.
Presley także był pod ciągłą presją, miał problemy z bezsennością, a jego doskonały menadżer polecił mu silne pigułki nasenne, które spowodowały jego uzależnienie. Także nikt go w tym uzależnieniu nie wsparł. Co to za menadżer? Podobne zapytanie w sprawie MJa- co to za lekarze?
Presley- przyczyna zgonu= zawał serca.
Uzależnienie to choroba, przecież o tym wiemy. Nie łatwo radzić sobie z presją, kto z nas nie sięgnąłby w takim wypadku po antydepresanty czy leki uśmierzające ból? Chyba ludzie o naprawdę stalowych nerwach. Natomiast kiedy się zacznie, prawdopodobnie ciężko jest skończyć, kiedy widzi się choć chwilowe efekty i KAŻDY MOŻE TEMU ULEC.
Zabolało mnie, ze zbagatelizowaliście postać Presleya, choć go nie słucham, to go szanuję (moja koleżanka go uwielbia).
EDIT:
Mam więc pytanie- skąd wiadomo, ze Michael z tym skończył? Nikt z nas nie ma pewności. O tym, że utwory miały się pojawić już na "HIStory" wiemy, ale teraz możemy spekulować. Racja, to wszystko to zwykłe domyśly. Faktycznie chyba lepiej nie przeinaczać czy naciągać faktów, poczekamy, zobaczymy.
Wydaje mi się, że masz rację Maverick, że utwór nie ima się do roku 2009, ale w każdym bądź razie może mieć jakieś elementy wspólne, bo skąd mamy mieć aktualnie pewność, czy Michael nie był czy był wciąż lekomanem? Może to być jakaś droga zrozumienia jego problemu- jeśli takowy wciąż istniał. Zeznania są sprzeczne, każdy za kasę może jeszcze kilka "faktów" dorobić, ale ja aktualnie ja osobiście niczego nie wykluczam.
Ostatnio zmieniony pn, 29 cze 2009, 0:52 przez mimi-yoshi, łącznie zmieniany 1 raz.
Wyrzec słowo, by stwierdzić, że głos
Jest krzykiem i nikogo to nie obchodzi
R.W.
Jest krzykiem i nikogo to nie obchodzi
R.W.
Ta piosenka ma sto lat, powstała na album "History" i jest zapisem już wtedy minionych przeżyć końca 1993 roku, a nie wołaniem o pomoc, ani dokumentacją status quo. Alternatywny tytuł tego utworu, na potrzeby rynku azjatyckiego, to "Just Say No".
Do "Blood On The Dance Floor" też nie dorabiajcie proszę filozofii - ten utwór powstał na album Dangerous, ok. roku 90.
Do "Blood On The Dance Floor" też nie dorabiajcie proszę filozofii - ten utwór powstał na album Dangerous, ok. roku 90.
Piosenka odzwieciedla według mnie uczucia i stany Michaela które miały miejsce w 1993. Ciekawi mnie tylko jedna rzeczy: wszytskie swoje smutki,lęki, czy pragnienia z tamtego okresu MJ opisuje w piosenkach na płycie History. Tylko ta jedna jedyna Morphie znalzła się na Blood on the dance floor
Mimo wszystko myślę że nie ma co tu doszukiwac się proroctw, czy tworzyć nieuzasadnionych teori. Śmierć Michaela nie zmieni mojego stosunku do jego utworów.
Mimo wszystko myślę że nie ma co tu doszukiwac się proroctw, czy tworzyć nieuzasadnionych teori. Śmierć Michaela nie zmieni mojego stosunku do jego utworów.
- Anielka1000
- Posty: 23
- Rejestracja: czw, 16 lip 2009, 22:04
- Skąd: małopolskie
Rozumiem Michaela , coś wiem o uzależnieniu niestety, ale na szczęście udaje mi się uciec, nie chcę więcej więc więcej się mam nadzieję nie dowiem....swoją drogą kocham kocham tę piosenkę, uwielbiam ją, jest krzykiem którego potrzebuje każdy uzależniony, przyznanie się przed sobą do uzależnienia jest pierwszym krokiem do pokonania nałogu. Jeżeli odważył się napisać i wydać taką piosenkę to gratuluję mu i podziwiam i słucham tej piosenki, słucham jest czego
Bądź dobry, a będziesz samotny
Mark Twain
Miłości nie udowadnia się słowami.
Nikołaj Gogol
Mark Twain
Miłości nie udowadnia się słowami.
Nikołaj Gogol
Jeśli ktoś da radę to przeczytać----->przedstawiam swój własny subiektywny sposób widzenia.Bardzo długo trawiłam ten temat.
Jestem z jednej strony wstrząśnięta tym co się stało a z drugiej strony sprowadzając bóstwo jakim jest Michael do postaci człowieka i to człowieka który brał już końskie dawki leków przypisane przez lekarzy!! to trochę rozumiem tą sytuację.
Czytając biografie różnych artystów jest to zjawisko dość powszechne. Jak widać Michael uległ mu nieświadomie mimo sprzeciwu po płaszczykiem „ no przecież jest ok bo lekarz mi to przepisuje”
Już kiedyś pisałam że w pewnym momencie przestałam go uznawać za nieśmiałego dziecinnego chłopczyka jakim próbował nam się wcisnąć w mediach.
To facet który doskonale znał swoją wartość, korzystał ze wszystkich uciech życiowych.
Powadził też twarde negocjacje biznesowe. Jak na jego możliwości i moc hien która się wokół niego kręciła i tak nieźle zachowywał dystans. Spójrzcie jakim był udziałowcem w Sony, miał prawa do katalogu Beatlesów, kręcił interesy na pełną skalę. Owszem otaczało go wielu ludzi którzy dopracowywali to pod względem prawnym ( nie do końca zawsze uczciwie ) ale Jego interesowała idea, samo sendo i On miał ostatnie słowo.
Miał nieograniczoną wyobraźnię bo jemu NIKT nie odmawiał i zawsze był nowatorski i pierwszy. Niczego się nie bał!
Jego lekka megalomania (należna w pełni) dawała efekty. Uwierz w siebie to Jego główne motto.
Myślę, że to właśnie kłuło w oczy wielu ludzi, do tego dochodził rasizm. No jak to jakiś murzyn będzie tu sobie szalał bez ograniczeń i zarabiał TAKĄ kasę???
Wokół kasy kręci się życie w USA.
Jak najłatwiej upupić człowieka jak pisał Gombrowicz??? przez zależność.
W uzależnieniu czy król czy biedak zachowują się tak samo.
Przytoczę kilka faktów które mogą pasować do Michaela ale jak wiadomo każdy jest indywidualnym przypadkiem który podlega ogólnym zasadom:)
Pierwsze to książkowe objawy uzależnienia czyli:
- Silna, natrętna potrzeba wzięcia leków,
- Jego upośledzona zdolność kontrolowania ich zażywania (trudności w unikaniu wzięcia pierwszej dawki, trudności w zakończeniu brania albo problemy z kontrolowaniem brania do wcześniej założonego poziomu
( zwlekanie przez ochroniarza z łóżka na drugiej części trasy History kiedy nie było wiadomo czy kolejny koncert dojdzie do skutku bo Michael nie miał siły się dobudzić po lekach uspokajających)Nikt,nie zdawał sobie sprawy,że Michael w październiku 1997,był o krok od śmierci.
- Zażywanie leków w celu złagodzenia albo zapobieżenia zespołowi odstawienia oraz subiektywne poczucie skuteczności takiego postępowania. To opisane branie na pobudzenie i branie na uspokojenie. Jak maszyna na paliwo bez którego nie działa
- Objawy abstynencyjne (drżenia mięśniowe, nadciśnienie tętnicze, tachykardia, nudności, wymioty, biegunki, bezsenność, rozszerzenie źrenic, wysuszenie śluzówek, wzmożona potliwość, zaburzenia snu, nastrój drażliwy lub obniżony, lęk).To działa tak samo jak przy alkoholu. Substancja jest nieistotna. Z uzależnienia od leków dużo trudniej się wychodzi.
Branie leków jest społecznie przyzwolone. To jak z Ozzym Osubornem, wszakże on brał tylko leki na ból pleców?!żona Ozzy`ego opisywała w biografii jak mąż był uzależniony, jak łatwo o leki, jak lekarze przepisują tabletki bo wystarczy że gwiazda powie "bolą mnie plecy" (tak robił Ozzy) dostawał wszystko bo płacił, lekarz chce zarobić zrobi wszystko żeby wyciągnąć jak najwięcej forsy, napisała że jest w stanie sam uzależnić pacjenta żeby przy nim pozostał, podawała przykład swój i mężą.
Ozzy wychodził z nałogu uzależnienia od tabletek przeciwbólowych i lekarz miał to gdzieś, przepisywał mu opiaty a to był ich lekarz osobisty, rodzinny, Sharon zorientowała się że w ciągu roku wyciągnął od nich za same wizyty 750 000 dolców. Michaela zapewne dużo więcej bolało bo jako tancerz dążący do perfekcji miał wiele kontuzji.
- Zmieniona (najczęściej zwiększona) tolerancja (ta sama dawka z czasem nie przynosi oczekiwanego efektu, potrzeba spożywania większych dawek leku dla wywołania oczekiwanego efektu).Dochodzi potem do tego że nieuzależniony człowiek gdyby wziął to co Mike padłby trupem na miejscu
- Zawężenie repertuaru zachowań związanych z braniem leków do 1 - 2 wzorców. Koncerty (niekończąca się trasa History), poszukiwanie kolejnych dostawców pod pseudonimami.
- Postępujące zaniedbywanie alternatywnych do naćpania się , zachowań i zainteresowań.
To jak siedział w hotelu i już nigdzie się nie ruszał. Spędzał całe dnie w piżamie ukrywając się przed światem.
- Zażywanie leków mimo oczywistej wiedzy o ich szczególnej szkodliwości dla zdrowia .
System ten zwany jest także inaczej systemem nastawień i oczekiwań narkotykowych. Dotyka on najdelikatniejszej sfery funkcjonowania człowieka - emocji. Jak często czujemy, że nie mamy pary aby cokolwiek robić, że siadają nam nasze akumulatory, że nic nas nie cieszy lub wszystko złości.
Kiedy w życiu zbyt dużo jest sytuacji stresujących, pojawia się wyrwa w naszym bilansie emocjonalnym. Takie nadgryzione koło nie będzie się toczyło. Podobnie jak samochód, który złapie gumę. W takiej sytuacji ludzie spontanicznie robią coś aby wyrównać tę wyrwę w swoim bilansie emocjonalnym - kopią działkę, malują, piszą wiersze, chodzą po lesie. Te zachowania można podzielić zasadniczo na dwie kategorie:
-zachowania wytwórcze (malowanie, muzyka),
-zachowania kontemplacyjne (podziwianie przyrody, sztuki).
Pozwalają one doładować swoje akumulatory, uzyskać równowagę. Wymaga to jednak pewnego wysiłku od nas, umiejętności, nawyku tego rodzaju zachowań. Co więc robi osoba, która nie potrafi, lub traci przez natłok spraw umiejętność takiego sposobu powracania do równowagi? Osoba która jest obciążona na co dzień przez wieczne oczekiwania innych wobec niej? Jak wielkie ciśnienie miał Michael. No niby od małego był obyty ze sławą i ze środowiskiem ale....człowiek się zmienia przez całe życie. Trudno non stop żyć na szczycie, jeszcze trudniej jest sobie odpuścić. Do tego dochodzi cholerny nacisk zew., traktowanie jak super biznesu, zobowiązania i silny perfekcjonizm itd. Perfekcjonizm jest często sztandarową cechą ludzi którzy są podatni na uzależnienia.
W tym momencie pojawiają się najczęściej propozycje i to do osób zaufanych szybkich regulatorów, które niestety są chemiczne. Dragi stają się łatwo dostępnym środkiem regulującym stan emocjonalny. Patologiczne zażywanie środków p/bólowych, uspokajających i pobudzających prowadzi do głębokich zaburzeń emocjonalnych. Sfera emocjonalna zostaje zdominowana przez cierpienie i próby jego łagodzenia za pomocą kolejnego odlotu. Leki przestają służyć utrzymywaniu kontaktu między rzeczywistością, a reakcjami emocjonalnymi. Zaczynają kierować nim nałogowe stereotypy.
Wyobraźcie sobie sytuację, kiedy młody Michael po raz pierwszy dostaje leki. Nieważne czy czuje się dobrze czy tylko oszołomiony, istotne jest odkrycie, że lekarstwo w pewnej dawce przynosi ulgę. Okoliczności pozwoliły mu odkryć magiczną moc leków (w celu uzyskania ulgi, euforii, odprężenia, ) i wykorzystywał to w miarę możliwości z czasem jak najczęściej.
To nie jest proces z dnia na dzień. To się działo przez lata, niepostrzeżenie jak złodziej narkotyk wkradał się w Jego życie. Myślę że początkiem była albo pierwsza operacja nosa albo wypadek z włosami.
W ten sposób kształtuje się pierwsze ogniwo Systemu Nałogowego Regulowania Uczuć tzn. leki stają się podstawowym źródłem powstawania pozytywnych emocji.
Uzależniony powoli rezygnuje z uzupełniania deficytu w bilansie emocjonalnym poprzez kontemplację czy tworzenie. Deficyt wyrównuje substancja chemiczna. Dając złudne odprężenie.
Można to porównać do sytuacji, kiedy ktoś wspina się na wysoką górę aby zobaczyć przepiękny widok po drugiej stronie, pewnego dnia odkrywa tunel - jaskinię, która wychodzi na drugą stronę, może trochę niżej, ale widzi prawie to samo, no może ciut mniej. Nie chce mu się więc już trudzić na szczyt góry aby zobaczyć prawie to samo. Zaczyna systematycznie chodzić na skróty.
Zaczyna się koncentracja życia wokół zdobywania kolejnych dawek Powstaje Drugie Ogniwo Systemu Nałogowego Regulowania Uczuć tzn. zmniejsza się atrakcyjność i dostępność innych niż wzięcie kolejnej dawki lekarstwa( narkotyku) źródeł pozytywnych stanów emocjonalnych.
W miarę brania coraz rzadziej zaczyna się udawać doznawać euforii, radości, odprężenia. Większość prób wzięcia tylko na ból często zupełnie zmyślony , niefizyczny kończy się urwaniem filmu. Coraz częściej w związku z tym pojawiają się: poczucie winy, kac moralny.
Chemia coraz częściej zaczyna być potrzebna do tego aby do głosu nie dochodziły wyrzuty sumienia, by nie myśleć o sobie źle.
Trzecie Ogniwo SNRU to uśmierzanie negatywnych emocji aby pojawiły się pozytywne doznania. Michael doznawał ulgi kiedy brał leki i kiedy przestawał wtedy cierpieć. Coraz częściej pojawiały się lęki, niepokój. Na tym etapie pojawia się myślenie - z prochami źle, bez prochów
jeszcze gorzej. W kolejnym Ogniwie SNRU pojawia się lęk i staje się podstawowym rodzajem przeżywanych uczuć.
Pojawiają się lęki, pojawia się nadwrażliwość na bodźce dźwiękowe. Są to głównie przeżycia z okresu kiedy obniża się poziom narkotyków we krwi. Perspektywa dnia bez prochów wydaje się być katastrofą. W miarę ćpania zmienia się osobowość uzależnionego. Staje się bardziej drażliwy, wybuchowy, błahe wydarzenia wytrącają go z równowagi - lęk staje się nieodłącznym towarzyszem.
Pamiętam Michaela z tamtego okresu.Nie rozumiałam Go. Totalnie niedostępny, nieracjonalny, odizolowany, chowający się za firanką. Zwalniał wszystkich którzy próbowali mu pomóc. Odbierał to jako atak na jego osobę. To typowy system wyparcia. Nie ma ludzi którzy Ci mówią że coś nie gra ...nie ma problemu! Żył w wymyślonym świecie rozgrzebując dzieciństwo i w nim szukając swoich źródeł cierpienia. Odmawiał ułomności swemu ojcu wymagając od niego rzeczy których Joseph nie potrafił dać. Chował się i izolował coraz więcej.
Pamiętam teledysk 2300 Jackson Street Michael jest tylko migawką od czasu do czasu bo tak wypada ale nie bierze zupełnie w tym udziału.
Myślę że na potrzeby PR podkreślał swoje związki z rodziną. Tak naprawdę uciekał od nich, czuł się lepszy, zdolniejszy, pracowitszy.
Wiem, wiem że mógł się czuć wykorzystywany na ten moment ale...kurcze to byli jego bracia.
Michael wiedział że tylko leki na ten moment pozwolą mu uwolnić się od cierpienia mentalnego.
Jak to kiedyś napisała gdzieś Elizabeth- Michaela bolała dusza. Często kiedy nam się źle dzieje psychicznie zaczynamy czuć się chorzy, mamy objawy grypy lub bólu serca, duszności.
Ja myślę, że On na ten moment głęboko wierzył że jest chory, miał niewiarygodnie obniżony próg odporności na cierpienie i ból.( Któryś z jego braci o tym też kiedyś wspominał).
Michael nie widział wtedy innego sposobu poradzenia sobie z cierpieniem. Inne sposoby były zbyt trudne i powoli zaczął zmieniać swój styl życia.
Przypomina to sytuację, gdy kierowca jadąc samochodem łapie gumę. Wysiada i dopompowuje koło, ponieważ dziura była mała jedzie dalej. Po kilku kilometrach powietrze znowu wychodzi więc pompuje ponownie. Tym razem dziura się już powiększyła i może ujechać tylko kawałek. Ponownie powietrze wychodzi. Dziura jednak jest już tak duża, że stoi i pompuje, a powietrze schodzi, a on pompuje itd. Nie stać go aby oderwać się od pompowania i po prostu założyć koło zapasowe.
Główną myślą tego etapu jest "leki do życia są konieczne", przerwa w braniu musi się skończyć. To ogniwo SNRU to przede wszystkim niewiara w to, że można przestać brać i wytrwać w abstynencji. Stąd czasami to tęskne oczekiwanie kiedy zakończy się przerwa w braniu, kolejna płyta lub koncert budzi strach. Wracają stare emocje, stare schematy.
Ostatnie ogniwo tego systemu to ustawiczne wahanie się emocji od stanu cierpienia do ulgi, od napięcia do uspokojenia, od przygnębienia do pobudzenia. Ta oscylacja pomiędzy tymi skrajnymi uczuciami trwa jeszcze długo mimo utrzymywania abstynencji.
W ten oto sposób zamyka się koło uzależnienia od leków. Uczucia są tu głównym motorem i sterem.
Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze system dumy i kontroli. Podczas zażywania narkotyków zmienia się osobowość uzależnionego.
Pojawiają się sytuacje, które przynoszą Michaelowi bardzo sprzeczne doświadczenia. Raz zdarzają się sytuacje kiedy po użyciu leków staje się agresywny, wulgarny, podejmuje dziwaczne decyzje, zwalnia ludzi, rzuca telefonem o ścianie, płacze, podpisuje dokumenty o których nie ma pojęcia, daje sobą sterować.
Kiedy mija działanie chemii, woli nie pamiętać tego co się zdarzyło (i często tak jest faktycznie działając na "urwanym filmie").
Jest taki wzruszający mnie bardzo wywiad sygnowany przez the Sun wrzucony tu też na forum kiedy Michael z zażenowaniem odpowiada nie pamiętam, mogło tak być itd Wywiad gdzie mówi o lekach
Tak więc słyszy opinie o sobie, sam tego doświadcza, że raz jest dobry a raz zły.
Jak to pogodzić? Jak pogodzić, że jedna i ta sama osoba jest dobrym ojcem, kochającym, czułym, szczodrym wrażliwym człowiekiem. Innym razem, staje się tyranem niedopuszczającym do siebie nikogo, lekceważących wszystkich dookoła, zwalniającym oddanych mu ludzi. Więc jaki jest? Kim jest? Dobrym czy złym?
Takie przeobrażanie się przypomina czasami stary horror "Dr Jekyl i Mr Hyde". Ten także pod działaniem tajemniczej mikstury przeobrażał się w potwora. Myślę, że narkotyki dziś spełnia rolę tej tajemniczej mikstury.
Tak więc branie doprowadza do stanu, kiedy zostaje zaburzona spójność i integracja JA osoby uzależnionej.
JA, jaźń - to jest nasze wewnętrzne poczucie, które daje nam znak, że to my. Kiedy patrzymy na zdjęcie z dzieciństwa rozpoznajemy siebie, mimo że teraz nie mamy włosów, mamy zmarszczki, lub inny nos. A jednak to cały czas ta sama osoba. Tylko, że z małego Mike stał się duży Michael.
Michael dodatkowo nie akceptujący upływu czasu ,zmian w sobie, swojego wyglądu. Nie przeszedł normalnego okresu dojrzewania, procesu socjalizacji, akceptacji zmian, kolejnych kryzysów tożsamości w życiu które powodują dojrzałość. On miał to wszystko od końca. Urodził się jako 8 letni starzec. To jest jeszcze trudniejsze. Do tego doszło poczucie „inności”, wyjątkowości, niezrozumienia.
Takie dwa obrazy siebie sprawiają, że coraz trudniej być takim jak w "tamtym" stanie. Pewne doświadczenia są nie do powtórzenia. Jeśli ktoś nauczył się występowania przed publicznością jak perfekcyjny robocik na pełnej parze to z dużą trudnością przyjdzie mu robić to bez dopalaczy kiedy brakuje już sił.
Właśnie takie transformacje, przeobrażanie się w kogoś innego są niezmiernie męczące. Bardzo przyjemnie jest choć przez chwilę poczuć się supermanem, lecz po przestaniu działania leków pojawia się znowu pytanie, kim jestem? W miarę brania coraz więcej było sygnałów, że to co robił, że to co mówił było złe. Fakty są przygniatające.
Kac moralny jest bardziej dokuczliwy niż fizyczny i kiedy już się leży na dnie ze zrujnowanym poczuciem własnej wartości - wtedy pojawia się "zbawienna" myśl: No tak - to ja właśnie jestem mistrzem świata w upadaniu na dno! Nikt tak nisko nie upadł jak ja! Tyle co ja potrafię znieść to nikt nie potrafi! Mam skórę nosorożca. Nikt nie narobił takich numerów co ja! itp. I nagle uzależniony staje na postumencie, który wybudował sobie z...niczego, ze swego upadku.
Tak, źle myśleć o sobie, to jest przykre, trzeba więc ratować za wszelką cenę swe poczucie wartości. Oprócz zaatakowania poczucia tożsamości (jego spójności), poczucia własnej wartości, zaburzone zostaje także poczucie mocy. Najboleśniej lekoman doświadcza tego kiedy traci kontrolę nad braniem leków.
Każdy chce mieć jakikolwiek wpływ na to co się dzieje z nim lub wokół niego.
Są jednak takie sprawy jak choćby pogoda, śmierć, budowa ciała, wobec których jesteśmy bezsilni. Nie mamy wpływu na to co się dzieje.
Michael doświadczał takiej bezsilności, niemożności wpływania jeżeli chodzi o lekarstwa. Stracił kontrolę nad zażywaniem leków, ale niestety nie chciał tego uznać, mało tego rozpaczliwie próbował sprawdzać i doświadczać różnych sytuacji, w których "a nóż" odzyska utraconą moc. Bardzo chciałby być nadal "siłaczem" mającym moc aby kontrolować, wpływać na swe stany emocjonalne, dozować je, wpływać na stany psychiczne.
Niestety! Został przygnieciony, prawie wessany przez tą cholerną chemię którą próbował dźwigać. Odgrodził się od świata, uparcie walczył, sprawdzał. Czasami pojawiały się okresy depresji, poddania się (ale tylko pozornego).Powrotu do normalności.Okresy kiedy oddychaliśmy z ulgą że jednak jest ok.
Michael nagle doświadczał, że oto jeszcze coś może! Odkrywał, że jeszcze może wpływać "na coś". Rzucał się na to rozpaczliwie, chwytał to jak tonący brzytwę. Może wpłynąć na ludzi wokół niego: przyjaciółkę, rodzinę, nianię, czasami terapeutę (niedoświadczonego) itd.
Oni zaś mogą prawie na klęczkach błagać go aby nie brał leków i zaczął się leczyć, a tymczasem on może powiedzieć: Jak będę chciał to będę brać!
Takie stwierdzenie daje bardzo duże poczucie mocy. Także osoby żyjące z lekomanem do tego o tak silnej i niezwykłej osobowości uzależniają się od niego, a on zyskuje namiastkę poczucia mocy, wpływu. To że "nie dał się złamać" dawało pewne poczucie, że jestem przez to coś wart. To są tylko złudzenia.
To co mógł zrobić to otworzyć drzwi do swej "celi". Klamka była wewnątrz. Otwarcie się na innych, przyjęcie ich pomocy, pozwala zyskać prawdziwą energię, daje poczucie tożsamości.
Najbardziej samotny człowiek na świecie.....tak naprawdę był samotny bo tak chciał.Za towarzyszy wybierał manekiny. One milczały.
To stwierdzenie "Jestem uzależniony od leków" stabilizuje wewnętrzne napięcia, rozterkę, oto wie kim jest!!! Uznanie swej bezsiły, niemocy w paradoksalny sposób przyniosłoby mu poczucie mocy, siły. Zyskałby w ten sposób także poczucie wartości.
Nie wierze że otoczenie było ślepe. Owszem była grupka ludzi która traktowała Go jak skarbonkę lecz gro patrzyło w niego jak w obraz. Jego system iluzji i zaprzeczeń działał jednak tak perfekcyjnie że nikt nie miał szansy na pomoc.
Nie uważam , że było tak cały czas. Były okresy kiedy jako szalenie inteligentny człowiek zdawał sobie sprawę ze swojego uzależnienia i próbował się leczyć. Korzystał z doświadczeń innych osób które to przeszły: Liz, Eltona. Zaliczył terapię co świadczy o pierwszym kroku do przyznania się do bezsilności ale....ta cholerna choroba jest nieuleczalna, śmiertelna i podstępna. Trzeba się pilnować na każdym kroku i przestrzegać zasad.
Pamiętam że gdzieś czytałam o tym jak był dumny mówiąc że mimo okropnego bólu kiedy go pogryzły pająki po nogach nie brał nic. Niestety są okresy nawrotu które wzmacniane są przez sytuacje stresujące, sytuacje w których wcześniej nałóg był pielęgnowany. Pamiętam jakieś zdjęcie Mike z dnia ogłoszenia wyroku procesu....Nie cieszył się jak inni, uciekł do domu. Czy to było normalne? przerażały mnie Jego puste oczy na którymś ze zdjęć.
Sama myśl o tym że wyrok mógłby być skazujący jest przerażająca. Jak myślicie....skąd te nagle ataki bólu pleców przez które nie był wstanie dojechać na rozprawę?? Myślę że koncerty w Londynie były sztandarowym przyczynkiem do ponownego wejścia w stare schematy. Do tego dochodzą czynniki zew. To bardzo trudna sytuacja, a kiedy człowiek nie ma wsparcia tylko oczekiwania jest jeszcze trudniej. O współuzależnieniu mogłabym napisać drugie tyle...ale nie chcę zamulać.
To oczywiście wyłącznie moje subiektywne zdanie i widzenie sytuacji.
Jeśli ktoś dotrwał do końca....dziękuje.
http://www.youtube.com/watch?v=_ssyxkxvHhE
Zedytowałam ten temat bo czas uczy mnie pokory.Nie mam prawa wydawać na niczyj temat wyroków czy osądów.To tylko ogólnie znane fakty i objawy tej bardzo trudnej choroby.Materiał jest wyłacznie poglądowy aby rzucić "światło" że to nie jest takie wszystko proste jak nam się wydaje.Nie wystarczy powiedzieć nie bierz , nie pij, nie rań...itp ludzka dusza jest zbyt mocno skomplikowana..
Jestem z jednej strony wstrząśnięta tym co się stało a z drugiej strony sprowadzając bóstwo jakim jest Michael do postaci człowieka i to człowieka który brał już końskie dawki leków przypisane przez lekarzy!! to trochę rozumiem tą sytuację.
Czytając biografie różnych artystów jest to zjawisko dość powszechne. Jak widać Michael uległ mu nieświadomie mimo sprzeciwu po płaszczykiem „ no przecież jest ok bo lekarz mi to przepisuje”
Już kiedyś pisałam że w pewnym momencie przestałam go uznawać za nieśmiałego dziecinnego chłopczyka jakim próbował nam się wcisnąć w mediach.
To facet który doskonale znał swoją wartość, korzystał ze wszystkich uciech życiowych.
Powadził też twarde negocjacje biznesowe. Jak na jego możliwości i moc hien która się wokół niego kręciła i tak nieźle zachowywał dystans. Spójrzcie jakim był udziałowcem w Sony, miał prawa do katalogu Beatlesów, kręcił interesy na pełną skalę. Owszem otaczało go wielu ludzi którzy dopracowywali to pod względem prawnym ( nie do końca zawsze uczciwie ) ale Jego interesowała idea, samo sendo i On miał ostatnie słowo.
Miał nieograniczoną wyobraźnię bo jemu NIKT nie odmawiał i zawsze był nowatorski i pierwszy. Niczego się nie bał!
Jego lekka megalomania (należna w pełni) dawała efekty. Uwierz w siebie to Jego główne motto.
Myślę, że to właśnie kłuło w oczy wielu ludzi, do tego dochodził rasizm. No jak to jakiś murzyn będzie tu sobie szalał bez ograniczeń i zarabiał TAKĄ kasę???
Wokół kasy kręci się życie w USA.
Jak najłatwiej upupić człowieka jak pisał Gombrowicz??? przez zależność.
W uzależnieniu czy król czy biedak zachowują się tak samo.
Przytoczę kilka faktów które mogą pasować do Michaela ale jak wiadomo każdy jest indywidualnym przypadkiem który podlega ogólnym zasadom:)
Pierwsze to książkowe objawy uzależnienia czyli:
- Silna, natrętna potrzeba wzięcia leków,
- Jego upośledzona zdolność kontrolowania ich zażywania (trudności w unikaniu wzięcia pierwszej dawki, trudności w zakończeniu brania albo problemy z kontrolowaniem brania do wcześniej założonego poziomu
( zwlekanie przez ochroniarza z łóżka na drugiej części trasy History kiedy nie było wiadomo czy kolejny koncert dojdzie do skutku bo Michael nie miał siły się dobudzić po lekach uspokajających)Nikt,nie zdawał sobie sprawy,że Michael w październiku 1997,był o krok od śmierci.
- Zażywanie leków w celu złagodzenia albo zapobieżenia zespołowi odstawienia oraz subiektywne poczucie skuteczności takiego postępowania. To opisane branie na pobudzenie i branie na uspokojenie. Jak maszyna na paliwo bez którego nie działa
- Objawy abstynencyjne (drżenia mięśniowe, nadciśnienie tętnicze, tachykardia, nudności, wymioty, biegunki, bezsenność, rozszerzenie źrenic, wysuszenie śluzówek, wzmożona potliwość, zaburzenia snu, nastrój drażliwy lub obniżony, lęk).To działa tak samo jak przy alkoholu. Substancja jest nieistotna. Z uzależnienia od leków dużo trudniej się wychodzi.
Branie leków jest społecznie przyzwolone. To jak z Ozzym Osubornem, wszakże on brał tylko leki na ból pleców?!żona Ozzy`ego opisywała w biografii jak mąż był uzależniony, jak łatwo o leki, jak lekarze przepisują tabletki bo wystarczy że gwiazda powie "bolą mnie plecy" (tak robił Ozzy) dostawał wszystko bo płacił, lekarz chce zarobić zrobi wszystko żeby wyciągnąć jak najwięcej forsy, napisała że jest w stanie sam uzależnić pacjenta żeby przy nim pozostał, podawała przykład swój i mężą.
Ozzy wychodził z nałogu uzależnienia od tabletek przeciwbólowych i lekarz miał to gdzieś, przepisywał mu opiaty a to był ich lekarz osobisty, rodzinny, Sharon zorientowała się że w ciągu roku wyciągnął od nich za same wizyty 750 000 dolców. Michaela zapewne dużo więcej bolało bo jako tancerz dążący do perfekcji miał wiele kontuzji.
- Zmieniona (najczęściej zwiększona) tolerancja (ta sama dawka z czasem nie przynosi oczekiwanego efektu, potrzeba spożywania większych dawek leku dla wywołania oczekiwanego efektu).Dochodzi potem do tego że nieuzależniony człowiek gdyby wziął to co Mike padłby trupem na miejscu
- Zawężenie repertuaru zachowań związanych z braniem leków do 1 - 2 wzorców. Koncerty (niekończąca się trasa History), poszukiwanie kolejnych dostawców pod pseudonimami.
- Postępujące zaniedbywanie alternatywnych do naćpania się , zachowań i zainteresowań.
To jak siedział w hotelu i już nigdzie się nie ruszał. Spędzał całe dnie w piżamie ukrywając się przed światem.
- Zażywanie leków mimo oczywistej wiedzy o ich szczególnej szkodliwości dla zdrowia .
System ten zwany jest także inaczej systemem nastawień i oczekiwań narkotykowych. Dotyka on najdelikatniejszej sfery funkcjonowania człowieka - emocji. Jak często czujemy, że nie mamy pary aby cokolwiek robić, że siadają nam nasze akumulatory, że nic nas nie cieszy lub wszystko złości.
Kiedy w życiu zbyt dużo jest sytuacji stresujących, pojawia się wyrwa w naszym bilansie emocjonalnym. Takie nadgryzione koło nie będzie się toczyło. Podobnie jak samochód, który złapie gumę. W takiej sytuacji ludzie spontanicznie robią coś aby wyrównać tę wyrwę w swoim bilansie emocjonalnym - kopią działkę, malują, piszą wiersze, chodzą po lesie. Te zachowania można podzielić zasadniczo na dwie kategorie:
-zachowania wytwórcze (malowanie, muzyka),
-zachowania kontemplacyjne (podziwianie przyrody, sztuki).
Pozwalają one doładować swoje akumulatory, uzyskać równowagę. Wymaga to jednak pewnego wysiłku od nas, umiejętności, nawyku tego rodzaju zachowań. Co więc robi osoba, która nie potrafi, lub traci przez natłok spraw umiejętność takiego sposobu powracania do równowagi? Osoba która jest obciążona na co dzień przez wieczne oczekiwania innych wobec niej? Jak wielkie ciśnienie miał Michael. No niby od małego był obyty ze sławą i ze środowiskiem ale....człowiek się zmienia przez całe życie. Trudno non stop żyć na szczycie, jeszcze trudniej jest sobie odpuścić. Do tego dochodzi cholerny nacisk zew., traktowanie jak super biznesu, zobowiązania i silny perfekcjonizm itd. Perfekcjonizm jest często sztandarową cechą ludzi którzy są podatni na uzależnienia.
W tym momencie pojawiają się najczęściej propozycje i to do osób zaufanych szybkich regulatorów, które niestety są chemiczne. Dragi stają się łatwo dostępnym środkiem regulującym stan emocjonalny. Patologiczne zażywanie środków p/bólowych, uspokajających i pobudzających prowadzi do głębokich zaburzeń emocjonalnych. Sfera emocjonalna zostaje zdominowana przez cierpienie i próby jego łagodzenia za pomocą kolejnego odlotu. Leki przestają służyć utrzymywaniu kontaktu między rzeczywistością, a reakcjami emocjonalnymi. Zaczynają kierować nim nałogowe stereotypy.
Wyobraźcie sobie sytuację, kiedy młody Michael po raz pierwszy dostaje leki. Nieważne czy czuje się dobrze czy tylko oszołomiony, istotne jest odkrycie, że lekarstwo w pewnej dawce przynosi ulgę. Okoliczności pozwoliły mu odkryć magiczną moc leków (w celu uzyskania ulgi, euforii, odprężenia, ) i wykorzystywał to w miarę możliwości z czasem jak najczęściej.
To nie jest proces z dnia na dzień. To się działo przez lata, niepostrzeżenie jak złodziej narkotyk wkradał się w Jego życie. Myślę że początkiem była albo pierwsza operacja nosa albo wypadek z włosami.
W ten sposób kształtuje się pierwsze ogniwo Systemu Nałogowego Regulowania Uczuć tzn. leki stają się podstawowym źródłem powstawania pozytywnych emocji.
Uzależniony powoli rezygnuje z uzupełniania deficytu w bilansie emocjonalnym poprzez kontemplację czy tworzenie. Deficyt wyrównuje substancja chemiczna. Dając złudne odprężenie.
Można to porównać do sytuacji, kiedy ktoś wspina się na wysoką górę aby zobaczyć przepiękny widok po drugiej stronie, pewnego dnia odkrywa tunel - jaskinię, która wychodzi na drugą stronę, może trochę niżej, ale widzi prawie to samo, no może ciut mniej. Nie chce mu się więc już trudzić na szczyt góry aby zobaczyć prawie to samo. Zaczyna systematycznie chodzić na skróty.
Zaczyna się koncentracja życia wokół zdobywania kolejnych dawek Powstaje Drugie Ogniwo Systemu Nałogowego Regulowania Uczuć tzn. zmniejsza się atrakcyjność i dostępność innych niż wzięcie kolejnej dawki lekarstwa( narkotyku) źródeł pozytywnych stanów emocjonalnych.
W miarę brania coraz rzadziej zaczyna się udawać doznawać euforii, radości, odprężenia. Większość prób wzięcia tylko na ból często zupełnie zmyślony , niefizyczny kończy się urwaniem filmu. Coraz częściej w związku z tym pojawiają się: poczucie winy, kac moralny.
Chemia coraz częściej zaczyna być potrzebna do tego aby do głosu nie dochodziły wyrzuty sumienia, by nie myśleć o sobie źle.
Trzecie Ogniwo SNRU to uśmierzanie negatywnych emocji aby pojawiły się pozytywne doznania. Michael doznawał ulgi kiedy brał leki i kiedy przestawał wtedy cierpieć. Coraz częściej pojawiały się lęki, niepokój. Na tym etapie pojawia się myślenie - z prochami źle, bez prochów
jeszcze gorzej. W kolejnym Ogniwie SNRU pojawia się lęk i staje się podstawowym rodzajem przeżywanych uczuć.
Pojawiają się lęki, pojawia się nadwrażliwość na bodźce dźwiękowe. Są to głównie przeżycia z okresu kiedy obniża się poziom narkotyków we krwi. Perspektywa dnia bez prochów wydaje się być katastrofą. W miarę ćpania zmienia się osobowość uzależnionego. Staje się bardziej drażliwy, wybuchowy, błahe wydarzenia wytrącają go z równowagi - lęk staje się nieodłącznym towarzyszem.
Pamiętam Michaela z tamtego okresu.Nie rozumiałam Go. Totalnie niedostępny, nieracjonalny, odizolowany, chowający się za firanką. Zwalniał wszystkich którzy próbowali mu pomóc. Odbierał to jako atak na jego osobę. To typowy system wyparcia. Nie ma ludzi którzy Ci mówią że coś nie gra ...nie ma problemu! Żył w wymyślonym świecie rozgrzebując dzieciństwo i w nim szukając swoich źródeł cierpienia. Odmawiał ułomności swemu ojcu wymagając od niego rzeczy których Joseph nie potrafił dać. Chował się i izolował coraz więcej.
Pamiętam teledysk 2300 Jackson Street Michael jest tylko migawką od czasu do czasu bo tak wypada ale nie bierze zupełnie w tym udziału.
Myślę że na potrzeby PR podkreślał swoje związki z rodziną. Tak naprawdę uciekał od nich, czuł się lepszy, zdolniejszy, pracowitszy.
Wiem, wiem że mógł się czuć wykorzystywany na ten moment ale...kurcze to byli jego bracia.
Michael wiedział że tylko leki na ten moment pozwolą mu uwolnić się od cierpienia mentalnego.
Jak to kiedyś napisała gdzieś Elizabeth- Michaela bolała dusza. Często kiedy nam się źle dzieje psychicznie zaczynamy czuć się chorzy, mamy objawy grypy lub bólu serca, duszności.
Ja myślę, że On na ten moment głęboko wierzył że jest chory, miał niewiarygodnie obniżony próg odporności na cierpienie i ból.( Któryś z jego braci o tym też kiedyś wspominał).
Michael nie widział wtedy innego sposobu poradzenia sobie z cierpieniem. Inne sposoby były zbyt trudne i powoli zaczął zmieniać swój styl życia.
Przypomina to sytuację, gdy kierowca jadąc samochodem łapie gumę. Wysiada i dopompowuje koło, ponieważ dziura była mała jedzie dalej. Po kilku kilometrach powietrze znowu wychodzi więc pompuje ponownie. Tym razem dziura się już powiększyła i może ujechać tylko kawałek. Ponownie powietrze wychodzi. Dziura jednak jest już tak duża, że stoi i pompuje, a powietrze schodzi, a on pompuje itd. Nie stać go aby oderwać się od pompowania i po prostu założyć koło zapasowe.
Główną myślą tego etapu jest "leki do życia są konieczne", przerwa w braniu musi się skończyć. To ogniwo SNRU to przede wszystkim niewiara w to, że można przestać brać i wytrwać w abstynencji. Stąd czasami to tęskne oczekiwanie kiedy zakończy się przerwa w braniu, kolejna płyta lub koncert budzi strach. Wracają stare emocje, stare schematy.
Ostatnie ogniwo tego systemu to ustawiczne wahanie się emocji od stanu cierpienia do ulgi, od napięcia do uspokojenia, od przygnębienia do pobudzenia. Ta oscylacja pomiędzy tymi skrajnymi uczuciami trwa jeszcze długo mimo utrzymywania abstynencji.
W ten oto sposób zamyka się koło uzależnienia od leków. Uczucia są tu głównym motorem i sterem.
Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze system dumy i kontroli. Podczas zażywania narkotyków zmienia się osobowość uzależnionego.
Pojawiają się sytuacje, które przynoszą Michaelowi bardzo sprzeczne doświadczenia. Raz zdarzają się sytuacje kiedy po użyciu leków staje się agresywny, wulgarny, podejmuje dziwaczne decyzje, zwalnia ludzi, rzuca telefonem o ścianie, płacze, podpisuje dokumenty o których nie ma pojęcia, daje sobą sterować.
Kiedy mija działanie chemii, woli nie pamiętać tego co się zdarzyło (i często tak jest faktycznie działając na "urwanym filmie").
Jest taki wzruszający mnie bardzo wywiad sygnowany przez the Sun wrzucony tu też na forum kiedy Michael z zażenowaniem odpowiada nie pamiętam, mogło tak być itd Wywiad gdzie mówi o lekach
Tak więc słyszy opinie o sobie, sam tego doświadcza, że raz jest dobry a raz zły.
Jak to pogodzić? Jak pogodzić, że jedna i ta sama osoba jest dobrym ojcem, kochającym, czułym, szczodrym wrażliwym człowiekiem. Innym razem, staje się tyranem niedopuszczającym do siebie nikogo, lekceważących wszystkich dookoła, zwalniającym oddanych mu ludzi. Więc jaki jest? Kim jest? Dobrym czy złym?
Takie przeobrażanie się przypomina czasami stary horror "Dr Jekyl i Mr Hyde". Ten także pod działaniem tajemniczej mikstury przeobrażał się w potwora. Myślę, że narkotyki dziś spełnia rolę tej tajemniczej mikstury.
Tak więc branie doprowadza do stanu, kiedy zostaje zaburzona spójność i integracja JA osoby uzależnionej.
JA, jaźń - to jest nasze wewnętrzne poczucie, które daje nam znak, że to my. Kiedy patrzymy na zdjęcie z dzieciństwa rozpoznajemy siebie, mimo że teraz nie mamy włosów, mamy zmarszczki, lub inny nos. A jednak to cały czas ta sama osoba. Tylko, że z małego Mike stał się duży Michael.
Michael dodatkowo nie akceptujący upływu czasu ,zmian w sobie, swojego wyglądu. Nie przeszedł normalnego okresu dojrzewania, procesu socjalizacji, akceptacji zmian, kolejnych kryzysów tożsamości w życiu które powodują dojrzałość. On miał to wszystko od końca. Urodził się jako 8 letni starzec. To jest jeszcze trudniejsze. Do tego doszło poczucie „inności”, wyjątkowości, niezrozumienia.
Takie dwa obrazy siebie sprawiają, że coraz trudniej być takim jak w "tamtym" stanie. Pewne doświadczenia są nie do powtórzenia. Jeśli ktoś nauczył się występowania przed publicznością jak perfekcyjny robocik na pełnej parze to z dużą trudnością przyjdzie mu robić to bez dopalaczy kiedy brakuje już sił.
Właśnie takie transformacje, przeobrażanie się w kogoś innego są niezmiernie męczące. Bardzo przyjemnie jest choć przez chwilę poczuć się supermanem, lecz po przestaniu działania leków pojawia się znowu pytanie, kim jestem? W miarę brania coraz więcej było sygnałów, że to co robił, że to co mówił było złe. Fakty są przygniatające.
Kac moralny jest bardziej dokuczliwy niż fizyczny i kiedy już się leży na dnie ze zrujnowanym poczuciem własnej wartości - wtedy pojawia się "zbawienna" myśl: No tak - to ja właśnie jestem mistrzem świata w upadaniu na dno! Nikt tak nisko nie upadł jak ja! Tyle co ja potrafię znieść to nikt nie potrafi! Mam skórę nosorożca. Nikt nie narobił takich numerów co ja! itp. I nagle uzależniony staje na postumencie, który wybudował sobie z...niczego, ze swego upadku.
Tak, źle myśleć o sobie, to jest przykre, trzeba więc ratować za wszelką cenę swe poczucie wartości. Oprócz zaatakowania poczucia tożsamości (jego spójności), poczucia własnej wartości, zaburzone zostaje także poczucie mocy. Najboleśniej lekoman doświadcza tego kiedy traci kontrolę nad braniem leków.
Każdy chce mieć jakikolwiek wpływ na to co się dzieje z nim lub wokół niego.
Są jednak takie sprawy jak choćby pogoda, śmierć, budowa ciała, wobec których jesteśmy bezsilni. Nie mamy wpływu na to co się dzieje.
Michael doświadczał takiej bezsilności, niemożności wpływania jeżeli chodzi o lekarstwa. Stracił kontrolę nad zażywaniem leków, ale niestety nie chciał tego uznać, mało tego rozpaczliwie próbował sprawdzać i doświadczać różnych sytuacji, w których "a nóż" odzyska utraconą moc. Bardzo chciałby być nadal "siłaczem" mającym moc aby kontrolować, wpływać na swe stany emocjonalne, dozować je, wpływać na stany psychiczne.
Niestety! Został przygnieciony, prawie wessany przez tą cholerną chemię którą próbował dźwigać. Odgrodził się od świata, uparcie walczył, sprawdzał. Czasami pojawiały się okresy depresji, poddania się (ale tylko pozornego).Powrotu do normalności.Okresy kiedy oddychaliśmy z ulgą że jednak jest ok.
Michael nagle doświadczał, że oto jeszcze coś może! Odkrywał, że jeszcze może wpływać "na coś". Rzucał się na to rozpaczliwie, chwytał to jak tonący brzytwę. Może wpłynąć na ludzi wokół niego: przyjaciółkę, rodzinę, nianię, czasami terapeutę (niedoświadczonego) itd.
Oni zaś mogą prawie na klęczkach błagać go aby nie brał leków i zaczął się leczyć, a tymczasem on może powiedzieć: Jak będę chciał to będę brać!
Takie stwierdzenie daje bardzo duże poczucie mocy. Także osoby żyjące z lekomanem do tego o tak silnej i niezwykłej osobowości uzależniają się od niego, a on zyskuje namiastkę poczucia mocy, wpływu. To że "nie dał się złamać" dawało pewne poczucie, że jestem przez to coś wart. To są tylko złudzenia.
To co mógł zrobić to otworzyć drzwi do swej "celi". Klamka była wewnątrz. Otwarcie się na innych, przyjęcie ich pomocy, pozwala zyskać prawdziwą energię, daje poczucie tożsamości.
Najbardziej samotny człowiek na świecie.....tak naprawdę był samotny bo tak chciał.Za towarzyszy wybierał manekiny. One milczały.
To stwierdzenie "Jestem uzależniony od leków" stabilizuje wewnętrzne napięcia, rozterkę, oto wie kim jest!!! Uznanie swej bezsiły, niemocy w paradoksalny sposób przyniosłoby mu poczucie mocy, siły. Zyskałby w ten sposób także poczucie wartości.
Nie wierze że otoczenie było ślepe. Owszem była grupka ludzi która traktowała Go jak skarbonkę lecz gro patrzyło w niego jak w obraz. Jego system iluzji i zaprzeczeń działał jednak tak perfekcyjnie że nikt nie miał szansy na pomoc.
Nie uważam , że było tak cały czas. Były okresy kiedy jako szalenie inteligentny człowiek zdawał sobie sprawę ze swojego uzależnienia i próbował się leczyć. Korzystał z doświadczeń innych osób które to przeszły: Liz, Eltona. Zaliczył terapię co świadczy o pierwszym kroku do przyznania się do bezsilności ale....ta cholerna choroba jest nieuleczalna, śmiertelna i podstępna. Trzeba się pilnować na każdym kroku i przestrzegać zasad.
Pamiętam że gdzieś czytałam o tym jak był dumny mówiąc że mimo okropnego bólu kiedy go pogryzły pająki po nogach nie brał nic. Niestety są okresy nawrotu które wzmacniane są przez sytuacje stresujące, sytuacje w których wcześniej nałóg był pielęgnowany. Pamiętam jakieś zdjęcie Mike z dnia ogłoszenia wyroku procesu....Nie cieszył się jak inni, uciekł do domu. Czy to było normalne? przerażały mnie Jego puste oczy na którymś ze zdjęć.
Sama myśl o tym że wyrok mógłby być skazujący jest przerażająca. Jak myślicie....skąd te nagle ataki bólu pleców przez które nie był wstanie dojechać na rozprawę?? Myślę że koncerty w Londynie były sztandarowym przyczynkiem do ponownego wejścia w stare schematy. Do tego dochodzą czynniki zew. To bardzo trudna sytuacja, a kiedy człowiek nie ma wsparcia tylko oczekiwania jest jeszcze trudniej. O współuzależnieniu mogłabym napisać drugie tyle...ale nie chcę zamulać.
To oczywiście wyłącznie moje subiektywne zdanie i widzenie sytuacji.
Jeśli ktoś dotrwał do końca....dziękuje.
http://www.youtube.com/watch?v=_ssyxkxvHhE
Zedytowałam ten temat bo czas uczy mnie pokory.Nie mam prawa wydawać na niczyj temat wyroków czy osądów.To tylko ogólnie znane fakty i objawy tej bardzo trudnej choroby.Materiał jest wyłacznie poglądowy aby rzucić "światło" że to nie jest takie wszystko proste jak nam się wydaje.Nie wystarczy powiedzieć nie bierz , nie pij, nie rań...itp ludzka dusza jest zbyt mocno skomplikowana..
Ostatnio zmieniony pn, 15 sie 2011, 16:38 przez @neta, łącznie zmieniany 4 razy.
Człowieku, naucz się tańczyć, bo inaczej aniołowie w niebie nie będą wiedzieć, co z tobą zrobić - Św. Augustyn
- kamiledi15
- Posty: 753
- Rejestracja: śr, 24 lut 2010, 22:07
- Skąd: Koło Warszawy
Na Wikipedii, w dziale o trasie Dangerous:
http://en.wikipedia.org/wiki/Dangerous_World_Tour
Jest taki wpis:
http://en.wikipedia.org/wiki/Dangerous_World_Tour
Jest taki wpis:
Do których wykonań odnosi się ten wpis?Some of the later performances, especially the last show Jackson was obviously under the influence of a sedative, perhaps demerol or valium (diazepam) ; he was subsequently treated for addiction in Europe.
- La_Pantera_Rosa
- Posty: 401
- Rejestracja: wt, 01 gru 2009, 20:32
- kamiledi15
- Posty: 753
- Rejestracja: śr, 24 lut 2010, 22:07
- Skąd: Koło Warszawy
Też tak myślę, ale trochę dziwne by to było - najpierw piszą o trasie Dangerous, potem o tych wykonaniach ,,pod wpływem", potem znowu o trasie Dangerous. Poza tym ktoś wcześniej pisał, że przez uzależnienie musiał przerwać tą trasę, więc może chodzi jednak o któreś z ostatnich wykonań na tej trasie?
Co do 2001, szczerze mówiąc nie wiem, czy rzeczywiście wtedy coś brał - dziwnie zachowuje się tylko w You Rock My World, z tym że takie same ruchy wykonuje w teledysku.
Co do 2001, szczerze mówiąc nie wiem, czy rzeczywiście wtedy coś brał - dziwnie zachowuje się tylko w You Rock My World, z tym że takie same ruchy wykonuje w teledysku.