Mam na imię Olivia. Mieszkam w małym mieście w woj. lubuskim i mam 15 lat. Wybrałam taki nick, ponieważ jest to związane z moim nazwiskiem, które zaczyna się od litery (co jest oczywiste) `J` (tak jak nazwisko Naszego Króla... w ogóle gdyby nie pierwsze imię to miałabym takie same inicjały jak On, no ale mniejsza teraz o to).
Co prawda Michael towarzyszy w moim życiu dopiero od 2 lat tak intensywnie, jednak te 2 lata to dla mnie najwspanialszy i najszczęśliwszy czas... Właściwie to już nie pamiętam jak było bez Niego... Wcześniej, na początku zastanawiałam się jak ja mogłam żyć bez Niego... później zdałam sobie sprawę, że z chwilą gdy Go pokochałam przestałam egzystować a zaczęłam ŻYĆ. To dzięki Niemu poczułam chęć do życia, chęć do zmiany, by stać się tak dobrym człowiekiem jakim (tak ciężko to jedno słowo napisać) był Michael Jackson. Tak jak w piosence `Man in the Mirror "I'm gonna make a change, for once in my life...". Ten Człowiek dał mi więcej radości i szczęścia przez te 2 lata, niż moja rodzina, moje otoczenie przez całe moje życie... Traktuję Michaela bardzo szczególnie, dla mnie (tak jak pewnie dla większości z Was) nie jest On tylko gwiazdą, tylko (albo raczej aż) idolem, dla mnie jest kimś więcej. On był, jest i już na zawsze pozostanie najważniejszą i najbliższą mi osobą. Nawet kiedyś, gdy będę być może miała dzieci, męża, itp., to Michael zawsze będzie bliski memu sercu. Choć nigdy nie miałam zaszczytu Go poznać osobiście, chociaż zobaczyć na żywo, to w głębi serca czuję, jakbyśmy znali się od lat... Tak żałuję, że nigdy nie byłam na Jego koncercie i że już nie będę miała takiej okazji... Mimo, że na koncerty w Londynie też bym nie pojechała, (z wielu powodów, których nie będę wymieniać, bo nie czas i miejsce na to) to zawsze wierzyłam, miałam tą nadzieję, że jeszcze kiedyś mi się uda Go zobaczyć, uścisnąć Mu dłoń, ale (tak jak napisała już wcześniej także nowa użytkowniczka forum) z chwilą, w której On umarł ta nadzieja także umarła.;( Poranek 26 czerwca (bo wtedy się dowiedziałam), okazał się być najgorszym w całym moim życiu. Nie potrafię sobie poradzić z tym wszystkim... To zbyt trudne... Czuję, że wraz z Nim umarła część mnie. Pociesza mnie jedynie myśl, że teraz będzie Mu lepiej, że teraz wreszcie jest SZCZĘŚLIWY, ale mimo tego tak trudno się z Nim pożegnać. Czuję ogromną pustkę i ból, właśnie jak po stracie kogoś najbliższego... Jednak nie mówię: ŻEGNAJ, lecz: DO WIDZENIA. Wierzę, że od tej chwili będzie moim Aniołem Stróżem...
Dołączyłam tu do Was, ponieważ pragnę poznawać ludzi, którzy podobnie jak ja Go kochają... ludzi, których życie się zmieniło dzięki temu wspaniałemu Człowiekowi... ludzi, którym także jest teraz ciężko. Tak więc witam Was i pozdrawiam serdecznie
Olivia - Lady_J




