Pożegnanie 7 lipca w Staples Centre
Moderatorzy: DaX, Sephiroth820, MJowitek, majkelzawszespoko, Mafia
ja oglądałam.
po zakończeniu transmisji nastąpiło przejście do studia, po czym padły komentarze nt. MJa, takie że mnie zatkało. mogli przystopować :| chociaż wczoraj..
po zakończeniu transmisji nastąpiło przejście do studia, po czym padły komentarze nt. MJa, takie że mnie zatkało. mogli przystopować :| chociaż wczoraj..
Come on baby, take a chance with us.
Come on baby take a chance with us.
And meet me on the back of the Blue Bus,
Doin' a blue rock.
Come on baby take a chance with us.
And meet me on the back of the Blue Bus,
Doin' a blue rock.
Nie chce nikogo usprawiedliwiać bo jest mi to obojętne czy dzieci i inne osoby żuły gumę do żucia czy też był to jakiś lek. Wiem jedno, że w takiej postaci jak do żucia występuje parę leków dla przykładu dajmy Aspergum czyli aspirynę do żucia. W Stanach jest wiele leków nie koniecznie w postaci gumy co gęstego żelu jak cukierki z witaminami dla dzieci takiej niemieckiej firmy, które mają konsystencje jak nasze krówki ciągutki. Nie jestem farmaceutą ale sądzę, że wszystko polega na powolnym uwalnianiu się składników podczas żucia i jednocześnie działa pozytywnie w sytuacjach stresowych, gdyż sama czynność żucia skupia uwagę żującego i nie ma on / ona nie ma takiego "ciśnienia". Samo żucie obojętnie czego dla wielu osób działa odstresowująco (w tym dla mnie osobiście) poza tym weźmy też inną rzecz pod uwagę, a mianowicie podejście kulturowe tj. to co u nas może być brakiem szacunku może być tam niczym nadzwyczajnym. Nie sądzę aby któreś z dzieci miało ochotę okazywać brak szacunku ojcu były troszkę oszołomione moim zdaniem dostały jakieś leki bo cóż były to ciężkie chwile też dla nic czego dowodem były te dwa zdania wypowiedziane przez Paris.
Mi osobiście podobały się momenty kiedy Magic mówił o kurczakach i przemówienia tak emocjonalne i charyzmatyczne jak pastora czy czarnoskórej kongresmenki, która powiedziała coś ważnego czyli, że wg. ichniejszej konstytucji "nikt nie jest winny dopóty, dopóki mu się tej winy nie udowodni". Piosenki wyszły bardzo ładnie zwłaszcza "I'll Be There", która ogólnie jest jedną z moich ulubionych. Zrobiono wielki show chodź bez nadzwyczajnego rozmachu na pożegnanie, ale mimo tylu słów krytyki wypowiedzianych w mediach sądzę, że to się ludziom i MJ należało i było niestandardowe jak on sam.
Mi osobiście podobały się momenty kiedy Magic mówił o kurczakach i przemówienia tak emocjonalne i charyzmatyczne jak pastora czy czarnoskórej kongresmenki, która powiedziała coś ważnego czyli, że wg. ichniejszej konstytucji "nikt nie jest winny dopóty, dopóki mu się tej winy nie udowodni". Piosenki wyszły bardzo ładnie zwłaszcza "I'll Be There", która ogólnie jest jedną z moich ulubionych. Zrobiono wielki show chodź bez nadzwyczajnego rozmachu na pożegnanie, ale mimo tylu słów krytyki wypowiedzianych w mediach sądzę, że to się ludziom i MJ należało i było niestandardowe jak on sam.
Ostatnio zmieniony śr, 08 lip 2009, 14:26 przez Saint, łącznie zmieniany 1 raz.
Muszę się przyznać, że do wczoraj ani jedna łza mi nie poleciała, ale jak zobaczyłam Paris to koniec
Jak mi jej było szkoda...
Mówicie tu o gumie w ustach niektórych...
Fakt, nikomu to jeszcze nie zaszkodziło, ale według mnie na takim "przyjęciu" powinni jednak się bez niej obejść.
Jeszcze Joe tak niedyskretnie ją żuł.
Może dla niektórych to nic takiego, ale ja jednak nie pochwaliłam tego.
Wiem, że najważniejsze jest to, co czuje się w środku, ale ze strony zewnętrznej też trzeba jakiś szacunek okazać.
Ceremonia, jak już ktoś wspomniał, typowo amerykańska, ale mnie się podobała.
Ponadto te kilkanaście gwiazd, kilkanaście tysięcy ludzi na widowni-to było coś!
Tak moim zdaniem powinno się żegnać ludzi wielkiego formatu.
I Michał Wiśniewski na koniec...
Kiedyś był to mój idol, jeszcze kiedyś, kiedyś.
Później, gdy trochę dorosłam, przeszła mi fascynacja nim i jego muzyką po części też.
Ale wczoraj...pokazał klasę, wypowiedział się pozytywnie o Michaelu, przedstawił wszystko obiektywnie.
Szacunek dla niego za te słowa.
A media...dalej nagonka wokół Michaela będzie, co jest przykre.
Jednak patrząc z drugiej strony, to jest ich praca.
Czym większa sensacja, niekoniecznie zgodna z prawdą, tym więcej nakładu i oczywiście większe zyski.
Ja wiem, że pieniądze to nie wszystko, osobie zmarłej należy się szacunek bez względu na to, co było kiedyś, ale my mediom rady nie damy.
Pozostaje tylko uodpornić się na to, przestać czytać albo przynajmniej unikać tego na wszelkie sposoby.
Kto będzie chciał poznać prawdę, to pozna.
Jak mi jej było szkoda...
Mówicie tu o gumie w ustach niektórych...
Fakt, nikomu to jeszcze nie zaszkodziło, ale według mnie na takim "przyjęciu" powinni jednak się bez niej obejść.
Jeszcze Joe tak niedyskretnie ją żuł.
Może dla niektórych to nic takiego, ale ja jednak nie pochwaliłam tego.
Wiem, że najważniejsze jest to, co czuje się w środku, ale ze strony zewnętrznej też trzeba jakiś szacunek okazać.
Ceremonia, jak już ktoś wspomniał, typowo amerykańska, ale mnie się podobała.
Ponadto te kilkanaście gwiazd, kilkanaście tysięcy ludzi na widowni-to było coś!
Tak moim zdaniem powinno się żegnać ludzi wielkiego formatu.
I Michał Wiśniewski na koniec...
Kiedyś był to mój idol, jeszcze kiedyś, kiedyś.
Później, gdy trochę dorosłam, przeszła mi fascynacja nim i jego muzyką po części też.
Ale wczoraj...pokazał klasę, wypowiedział się pozytywnie o Michaelu, przedstawił wszystko obiektywnie.
Szacunek dla niego za te słowa.
A media...dalej nagonka wokół Michaela będzie, co jest przykre.
Jednak patrząc z drugiej strony, to jest ich praca.
Czym większa sensacja, niekoniecznie zgodna z prawdą, tym więcej nakładu i oczywiście większe zyski.
Ja wiem, że pieniądze to nie wszystko, osobie zmarłej należy się szacunek bez względu na to, co było kiedyś, ale my mediom rady nie damy.
Pozostaje tylko uodpornić się na to, przestać czytać albo przynajmniej unikać tego na wszelkie sposoby.
Kto będzie chciał poznać prawdę, to pozna.
"Mieszanka pasji, wizji, ekscentryzmu doprowadza do szału i obłędu..."
Nie wiem czy ktoś zauważył - na początku uroczystości wśród widowni kręciło się kilku facetów w fioletowych koszulach. Mieli czarne włosy, a fryzury dokładnie takie jak Michael tuż przed wprowadzeniem loczków.
Ja cię, przez chwilę pomyślałam: "O matko i córko! Toż to Misiek! Idzie na scenę powiedzieć SURPRISE!"
Ja cię, przez chwilę pomyślałam: "O matko i córko! Toż to Misiek! Idzie na scenę powiedzieć SURPRISE!"
[*]
mnie także... nagle gdy ujrzałam to zdjęcie od razu w głowie pojawił mi się ten obrazek końcowy z teledysku - wszyscy zgromadzeni patrzą na Mike'a i uśmiechają się do Niego, a on się tak słodko śmieje i mówi te słowa, a później puszcza oczko...girlfriend pisze:MJJ napisał:
na ekranie dali zdjęcie Michaela z teledysku Liberian Girl, od razu w głowie odezwały się słowa "Who's directing this?", odpowiedź - oczywiście Michael.
A mnie to skojarzyło się ze słowami z teledysku:
"Ok everybody, that's a wrap"
Od paru dni nie potrafię napisać nic z sensem, po prostu nie potrafię znaleźć słów, co w moim przypadku jest dziwne, gdyż zawsze świetnie radziłam sobie z pisaniem prac na polski, itp. Ta cała sytuacja spowodowała taki obrót sprawy. W mojej głowie kłębi się tyle myśli, tyle słów, ale nie potrafię tego skleić w sensowną całość... Ogólnie od tych dwóch tygodni czuję się jak otumaniona, nie mogę się odnaleźć, przykład - w niedzielę po śmierci Michaela, gdy poszłam do kościoła pomodlić się za Jego duszę, klęcząc przed przyjęciem Eucharystii nagle uderzyło mnie takie dziwne uczucie. Nie potrafiłam sobie odpowiedzieć na pytanie gdzie aktualnie jestem, co mam robić. W myślach tylko pytam się samą siebie: "Co ja tu robię?! Gdzie ja jestem?! Co mam teraz robić?!", to było strasznie dziwne, no bo jak inaczej nazwać coś takiego, gdy będąc w kościele, przed przyjęciem Komunii nie wiedząc co ma się w tej chwili zrobić?! Muszę przyznać, że od kiedy dowiedziałam się o śmierci MJa zamknęłam się w sobie. Nie mam nic nikomu do powiedzenia, właściwie nie chcę z nikim rozmawiać, oprócz Mike'a (nazwijcie mnie wariatką, ale ja naprawdę z Nim rozmawiam i głęboko wierzę w to, że On mnie słyszy...).
`Ucichłam`...
A co do uczuć związanych z wczorajszą ceremonią:
Pomimo tego, że w mediach mówi się, że to było przesadzone, itp., myślę, że to była naprawdę piękna ceremonia pożegnalna tego wielkiego Człowieka... I nie było w tym żadnej przesady, jedyne co mnie dotknęło to zachowanie Joe, ale pozostawię to bez publicznego komentarza...
Na początku ścisnęło mnie w gardle i już myślałam, że nie będę płakać (bo gdy coś tak ściska, to po prostu się nie da...). Ale gdy wwieźli trumnę pojawiła się pierwsza łza. Jednak wykonanie przez M.Carey `I'll be there` wywołało rzekę łez. Później płakałam już przy wszystkich tych wzruszających wypowiedziach o Nim. Niezwykłe słowa Brooke... Jej szczere łzy, wydobywające się prosto z serca rozwaliły mnie totalnie. A gdy opowiadała o spotkaniach z Michaelem, o tym ile radości było w nich, myślałam, że nie wytrzymam... Oczywiście piękne słowa kobiety z kongresu, pastora, Quuen Latifah i innych... A gdy Stevie Wonder powiedział: "Niezależnie od tego, jak bardzo my potrzebujemy Michaela, Bóg musiał potrzebować go o wiele bardziej" to po prostu serce mi pękało, a na myśl od razu przyszedł mi pewien cytat: `Kiedy w niebie brakuje Aniołów... Pan Bóg puka do ludzkich drzwi...` Tak więc widocznie zabrakło Aniołów, a Pan wiedział do kogo zapukać tym razem... Bo kogo innego tak wrażliwego na krzywdę innych ludzi, mógłby znaleźć na Ziemi? On był JEDYNY taki... zbyt wrażliwy i zbyt genialny jak na ten brutalny świat...
No, ale wracając do ceremonii.
`Will be there` zrobiło swoje i te puszczone słowa Michaela na końcu...
Słowa Marlona mocno wzruszyły, ale Paris po prostu mnie rozwaliła na całego. Po jej wypowiedzi zaczęłam tak głośno szlochać, nie mogłam się uspokoić, wtedy ostatecznie do mnie dotarło, że Jego już nie ma... Przez blisko godzinę trwałam w tej `histerii. Nie potrafiłam się uspokoić, po prostu nie mogłam... Dziś cały czas mam w głowie jej słowa i powtarzam to wielokrotnie, a gdy o tym myślę to po prostu nie sposób się nie wzruszyć. Nie wiem, jak niektórzy mogą powiedzieć, że to było sztuczne?! Dla mnie to była najbardziej szczera, naturalna wypowiedź jaką kiedykolwiek słyszałam. Słowa płynące prosto z serca. Ukazała całą prawdę światu... Jak bardzo tatuś ich kochał i jak oni bardzo kochali tatusia... Michael dał im najpiękniejszy prezent, dar - MIŁOŚĆ. Bo jak mówią słowa jednej z Jego ulubionych piosenek `All you need is love`. Dlatego pragnę z całego serca, tak samo jak pragnął tego Mike, byśmy mogli żyć w świecie, gdzie liczy się tylko miłość!
(Jakiż paradoks, napisałam, że brak mi słów, a napisałam, już tyle, że hoho...)
Chcę dodać jeszcze tylko parę słów na zakończenie...
Najbardziej jest mi żal Jego dzieci... Mam nadzieję, że zostaną pod opieką babci (bo można było zauważyć jak bardzo ją kochają, zresztą to było pragnieniem Michaela) i że wyrosną na wspaniałych ludzi, takich jak ich tatuś. I by mimo wszystko, mimo całej tej tragicznej sytuacji odnalazły spokój i mogły dalej cieszyć się dzieciństwem, którego nie zaznał ich tatuś i które chciał im dać... Moje modlitwy są z nimi!...
Odpoczywaj w błogim spokoju KRÓLU LUDZKICH SERC!
I will always love You, Michael...
YOU'LL ALWAYS BE MY HERO...<3
Magic is everywhere;)
YOU'LL ALWAYS BE MY HERO...<3
Magic is everywhere;)
[quote="Larsi]
ps. czy ktoś kojarzy z ceremonii główną czarną wokalistkę śpiewającą "Heal the world"? Jak ta pani się nazywa?[/quote]
Czytałam na yahoo że ta kobieta miała śpiewac w chórkach u Michael'a podczas trasy...niestety zapomniałam imienia i nazwiska.
ps. czy ktoś kojarzy z ceremonii główną czarną wokalistkę śpiewającą "Heal the world"? Jak ta pani się nazywa?[/quote]
Czytałam na yahoo że ta kobieta miała śpiewac w chórkach u Michael'a podczas trasy...niestety zapomniałam imienia i nazwiska.
Expect the Unexpected....
Do not look for the Obvious....
Look between the lines....
I'm believer ...:)
Katowałam się wczoraj pół dnia tym przemówieniem, bo przypomnialo mi się jak mama powiedziała mi, że ona chyba została do tego zmuszona...tamtego wieczoru, nad tym nie myslałam, właściwie już przez łzy i tak ledwo co widziałam, słyszałam tylko jej głos....ale wczoraj chciałam się temu bliżej przyjrzeć i doszałm do podobnego wniosku...Larsi pisze:A wystąpienie Paris, mimo, że szczere, wg mnie zainicjowała Janet - czy ktoś zauważył, że to ona ustawia mikrofon, stoi tuż za Paris ...
Dla 11-letniego dziecka już sama śmierć ojca i pogrzeb jest traumatycznym wydarzeniem; wg mnie dodatkowe emocje związane z publicznym wystąpienie nie były już jej potrzebne ...
Kiedy Marlon powiedział, że Janet chce coś powiedzieć....zrobiło się małe zamieszanie...i popatrzcie na twarz Paris...wydaje się być przestraszona....oczywiście mogła być przestraszona samym faktem przemówienia...ale to nie wyglądało do konca tak jakby sama chciała coś powiedzieć...do tamtej chwili wszystko było jakby "OK" ale jak zaczęła mówić z każdym słowem było jej trudniej...az w końcu zrobiło się zbyt trudno...potem jeszcze przemknęła mi twarz Blanket'a, on w ogóle był zagubiony, jakby nie wiedział co się dzieje...szkoda mi tych dzeci
"I close my eyes...just to try and see You smile one more time...but it's been so long now all I do is cry...can't we find some love to take this away...'cause the pain gets stronger every day...";(
Blanket nie wiedzial co sie dzieje, sciskal lalke Michaela Jacksona i napewno nawet nie wiedzial co wokol niego sie rozgrywa.
Na wypowiedzi widac jak Janet pyta sie Paris a ona kiwa glowka. Wiec moze pytala sie czy chce cos powiedziec, a Paris powiedziala, ze tak.. potem Janet poprawia jej mikrofon zeby wszyscy ja slyszeli.
Prawdziwa szopa byloby zostawienie placzacej Paris na scenie, tymczasem wszyscy wyszli razem z nia.
Na wypowiedzi widac jak Janet pyta sie Paris a ona kiwa glowka. Wiec moze pytala sie czy chce cos powiedziec, a Paris powiedziala, ze tak.. potem Janet poprawia jej mikrofon zeby wszyscy ja slyszeli.
Prawdziwa szopa byloby zostawienie placzacej Paris na scenie, tymczasem wszyscy wyszli razem z nia.
xx
http://mjgraph.blogspot.com/ moje grafiki
http://mjgraph.blogspot.com/ moje grafiki
do mojej wypowiedzi dołączę jeszcze coś co mnie zastanowiło - to Janet mówi do Paris: "speak up (honey), speak up" czyli "mów głośniej" ... kurde, po cholere ma mówić głośniej, mikrofon i tak ma blisko... i ten wyraz twarzy Janet gdy Paris mówi ... taki wyrachowany, zawzięty ... (zaciśnięte szczęki) - to nie ta sama Janet, którą widziałam podczas BET ... tam były emocje, tu już ich nie widziałam ...alexis pisze:Katowałam się wczoraj pół dnia tym przemówieniem, bo przypomnialo mi się jak mama powiedziała mi, że ona chyba została do tego zmuszona...tamtego wieczoru, nad tym nie myslałam, właściwie już przez łzy i tak ledwo co widziałam, słyszałam tylko jej głos....ale wczoraj chciałam się temu bliżej przyjrzeć i doszłam do podobnego wniosku...Larsi pisze:A wystąpienie Paris, mimo, że szczere, wg mnie zainicjowała Janet - czy ktoś zauważył, że to ona ustawia mikrofon, stoi tuż za Paris ...
Dla 11-letniego dziecka już sama śmierć ojca i pogrzeb jest traumatycznym wydarzeniem; wg mnie dodatkowe emocje związane z publicznym wystąpienie nie były już jej potrzebne ...
Kiedy Marlon powiedział, że Janet chce coś powiedzieć....zrobiło się małe zamieszanie...i popatrzcie na twarz Paris...wydaje się być przestraszona....oczywiście mogła być przestraszona samym faktem przemówienia...ale to nie wyglądało do konca tak jakby sama chciała coś powiedzieć...do tamtej chwili wszystko było jakby "OK" ale jak zaczęła mówić z każdym słowem było jej trudniej...az w końcu zrobiło się zbyt trudno...potem jeszcze przemknęła mi twarz Blanket'a, on w ogóle był zagubiony, jakby nie wiedział co się dzieje...szkoda mi tych dzeci
Ta śmierć Michael'a jest tak niewiarygodna, że aż jestem wstanie uwierzyć, że On żyje, tylko się gdzieś schował przed światem ...
moje szybkie tłumaczenie z http://www.msnbc.msn.com/id/31805324/ns ... hollywood/ (moderatorze - wrzuć to gdzie trzeba)
Latoya: Chcę, żebyście wszyscy wiedzieli, że byliście dla nas ogromną podporą. Michael kochał swoich fanów bardziej niż ktokolwiek na świecie. Zawsze stawiał na pierwszym miejscu swoją rodzinę, potem fanów i wiem, że byłby szczęśliwy wiedząc, że go tu wspieracie (pamiętacie o nim) i patrzy teraz na każdego z was. Chcę wszystkim podziękować za przybycie tu właśnie dla niego. Bardzo was kocha. (aż mnie ciary przeszły jak tłumaczyłam to ostatnie zdanie - Latoya użyła czasu terazniejszego .... )
Janet: Dziękuję Wam za całą Waszą miłość i wsparcie. Michael będzie żył wiecznie w naszych sercach.
Ostatnio zmieniony czw, 09 lip 2009, 11:58 przez Larsi, łącznie zmieniany 1 raz.
O czym wy mówicie? Dajcie już spokój... Czemu niby ktoś miałby zmuszać Paris do wypowiedzi? Sądzicie, że jej wzruszenie było wymuszone? Że Janet ją zmusiła? Nie widziałam u Janet "zawziętej" miny... poprosiła ją tylko by mówiła trochę głośniej. Było wyraźnie widać jak wcześniej Janet spytała Paris czy chce coś powiedzieć i Paris pokiwała głową. Tu nie ma żadnego spisku...dajmy spokój.
- girlfriend
- Posty: 224
- Rejestracja: czw, 19 maja 2005, 12:19
- Skąd: Toruń
A ja właśnie odebrałam to inaczej. Dziś rano kiedy oglądałam po raz kolejny ceremonię pożegnalną uświadomiłam,że Janet była strasznie smutna. Ta mina to nie wyrachowanie czy zawziętość to ogromny ból po stracie bliskiej osoby. Pewnie starała sie nie płakać. Dokładnie to widać w Nokia Theatre kiedy Latoya i Rebbie mówią normalnie, głośno i z uśmiechem, a Janet ledwie słychać, bo ma tak ściśnięte gardłoLarsi pisze:ten wyraz twarzy Janet gdy Paris mówi ... taki wyrachowany, zawzięty ... (zaciśnięte szczęki)
Czytałam na yahoo że ta kobieta miała śpiewac w chórkach u Michael'a podczas trasy...niestety zapomniałam imienia i nazwiska.[/quote]Fanka MJ pisze:[quote="Larsi]
ps. czy ktoś kojarzy z ceremonii główną czarną wokalistkę śpiewającą "Heal the world"? Jak ta pani się nazywa?
dotarłam - Judith Hill
http://ready2beat.com/current-news/gene ... n-memorial
mi nasunęła się taka refleksja po pożegnaniu Michaela... cieszę się, że afroamerykanie przypomnieli sobie że MJ był czarny, i choć "no matter if you're black or white", to należy pamietać że ten człowiek otworzył drogę do kariery praktycznie wszystkich późniejszych czarnoskórych gwiazd muzycznych, dzięki niemu czarni amerykanie przestali nagrywać w podrzędnych studiach a wypłynęli na sam szczyt i zawładnęli MTV. Mam nadzieję, że świat przypomni sobie o nim, jego twórczości i da natchnienie dla muzyków z całego świata i może choć w odrobinie odejdą od dzisiejszego chłamu i zbliżą się muzycznie do twórczości Michaela Jacksona...
- invincible_girl ;)
- Posty: 550
- Rejestracja: ndz, 15 cze 2008, 18:23
- Skąd: Capricious anomaly in the sea of space
Ceremonia pożegnalna bardzo mi się podobała.. najbardziej zapadło mi w pamięci "Thank You Michael, thank You Michael, thank You Michael" i... Paris.. w ogóle, dzieciaki bardzo przykuły moją uwagę już od początku; jak Paris tuliła się do Kate, wstawał, klaskała i śpiewała, Blanket, jak się dział z lalką-tatusiem..i Prince- jak żuł gumę
wszystko ładnie i pięknie, tylko.... Michaela brak.
wszystko ładnie i pięknie, tylko.... Michaela brak.
Never say goodbye, because saying goodbye means going away. And going away means forgetting. Peter Pan