Joseph Jackson

O Michaelu rozmowy luźne.

Moderatorzy: DaX, Sephiroth820, MJowitek, majkelzawszespoko, Mafia

_Errata_
Posty: 13
Rejestracja: sob, 27 cze 2009, 23:47

Post autor: _Errata_ »

Trochę nie rozumiem tego podejścia do Josepha. Nikt nie jest idelany, na świecie jest cała masa osób, ktore hmmm... nie powinny były zostać rodzicami. Nie widzę powodu, dla którego mielibyśmy być bardziej papiescy od papieża - skoro Michael wybaczył swojemu ojcu (a co więcej przyznał, że bez niego nie byłby tym kim jest - w pozytywnym znaczeniu) to dlaczego mamy na nim psy wieszać? Nikt nie jest idealny. No i powinniśmy wiedzieć, że nie szafowanie wyrokami w odniesieniu do osób, których osobiście nie znamy nie odnosi się tylko do Michaela. Odnosi się do wszystkich. Może rodzice Josepha nie potrafili nauczyć go działać, myślęć i kochać w lepszy sposób? Może wydawało mu sie, że taka 'dyscyplina' wyjdzie Michaelowi i jego rodzeństwu tylko na dobre?

Myślę, że powinien mieć kontakt z wnukami. Jak to ktoś wcześniej napisał - często jest tak, że surowi rodzice zmieniają się w potulnych, troskliwych opiekunow jeśli chodzi o wnuki. Poza tym to rodzina, jestem przekonana, że dzieci Michaela kochają dziadka. Dlaczego mają cierpić dodatkowo tracąc konatkt z częścią rodziny, kiedy właśnie straciły najbliższą osobę?
Obrazek
Awatar użytkownika
Louie
Posty: 188
Rejestracja: śr, 01 lip 2009, 19:26
Skąd: Warszawa

Post autor: Louie »

Chyba poniosło was na dwa skrajne bieguny. Nie można wykrzykiwać tu obelg pod adresem Joe, bo nie wiemy jaki jest teraz, ile zrozumiał, na ile się zmienił.
Jednak żeby DZIĘKOWAĆ mu za to, że katował Michaela??? Zastanowiliście się co napisaliście??? Michael miał talent, kochał śpiewać, kochał tańczyć. Naprawdę uważacie, że potrzebował tresury? Ojciec mógł stworzyć zespół, zespół w którym rodzina świetnie by się bawiła. Mógł być kochającym ojcem nie marnując przy tym talentu dzieci. To w jaki sposób traktował swoje dzieci było bezdyskusyjnie złe i dziwię się jak ktokolwiek może w to wątpić i go usprawiedliwiać!!!

Co do dzieci Michaela, to wierzę że mama Michaela najlepiej wie na ile Joe się zmienił i jaka forma kontaktów z dziadkiem będzie dla dzieci najbezpieczniejsza.
You're just another part of me

In this way are we learning
Or do we sit here yearning
For this world to stop turning round
It’s now or never
Awatar użytkownika
Shara
Posty: 69
Rejestracja: sob, 10 sty 2009, 0:33
Skąd: Lublin

Post autor: Shara »

Dziękować mu można jedynie za to, że powstało Jackson 5. Więcej podziękowań nie przewidywałabym zbyt pochopnie.
Nie oceniajmy go jednak też zbyt prędko bo, jak już pisałam, Michael wybaczył swojemu ojcu. Myślę, że jedną z rzeczy, które jesteśmy winni Michaelowi to uszanować ten fakt. Nie znamy Josepha...nie można tak skrajnie go oceniać.
Obrazek
Canario
Posty: 688
Rejestracja: śr, 03 paź 2007, 17:55
Skąd: Aszyrdym

Post autor: Canario »

Louie pisze:Ojciec mógł stworzyć zespół, zespół w którym rodzina świetnie by się bawiła. Mógł być kochającym ojcem nie marnując przy tym talentu dzieci.
Oczywiście że mógł.
Mógł też zamiast mikrofonów, gitar,perkusji zaopatrzyc swoje dzieci w łopaty i zagonić do roboty.
Mógl też jak większosc kochających ojcow po pracy zasiaść z gazeta przed telewizorem a dzieci pozostawić samym sobie.
Mógł też Michael urodzić sie w rodzinie aniołow.

Moim zdaniem dzieciństwo MJa zahartowało go,dodało siły,chęci buntu i ostatecznie stworzyło największego artyste ostatniego stulecia.
Zycie osobiste nie tylko Michaela ale i na przykładzie innych wybitnych artystów ktorych paru było w historii z reguly do najszczęśliwszych nie należało.Widocznie tak już musi być. Coś kosztem czegoś. I dlatego nie zwalałbym calej winy na Josepha za to że Michael życie prywatne mial jakie miał.

Jeśli już szukamy czarnego charakteru z otoczenia Michaela to Debbie Rowe jest trafniejszym przykladem. Teraz znowu sie uaktywniła, ale zaraz pewnie ucichnie jak zainkasuje pare milonów zielonych za swoje dzieci. Obrzydlistwo.
Awatar użytkownika
Louie
Posty: 188
Rejestracja: śr, 01 lip 2009, 19:26
Skąd: Warszawa

Post autor: Louie »

Oczywiście, że ojciec nie jest winny wszystkiemu złu, które wydarzyło się w życiu Michaela. Oczywiście, że każde wydarzenie w życiu Michaela kształtowało go takim jakim się stał i jakim go pokochaliśmy. Co nie zmienia faktu, że Joseph był tyranem, że katował swoje dzieci i że to nie powinno nigdy mieć miejsca. W żadnym wypadku nie można powiedzieć, że dobrze się stało. Bo nie stało się dobrze.
You're just another part of me

In this way are we learning
Or do we sit here yearning
For this world to stop turning round
It’s now or never
Awatar użytkownika
hope
Posty: 277
Rejestracja: śr, 30 lip 2008, 13:12
Skąd: Nowa Sól, lubuskie

Post autor: hope »

Zdecydowanie popieram Canario.
Chociaż uważam, że Joseph nie musiał aż tak katować swoich dzieci.
Michael miał talent i to wielki, to prawda.
Ale gdyby nie wysiłek Josepha, który włożył by wypromować dzieci, Michael byłby tylko wielce utalentowanym dzieckiem, a potem lekarzem,prawnikiem,farmerem jak kto chce. Nawet gdyby w przyszłości się wypromował jego sława nie byłaby tak wielka jak teraz.
Obrazek
skrzypczystka
Posty: 1
Rejestracja: śr, 15 lip 2009, 13:25

Post autor: skrzypczystka »

Jestem muzykiem i gram w zespole rodzinnym. Patrząc na 4 lata mojego grania w zespole z tatą i moim bratem, stwiedzam z siostrą (która kiedyś grała w nim) że granie w zespołach rodzinnych jest bardzo trudne. Koncertując mamy siebie non stop, w domu, na scenie, w samochodzie gdy jedziemy w trasie.. Między dziećmi a rodzicami musi poluźnić się granica rodzic-dziecko. Na scenie wszyscy muszą stać sie zespołem, bez per mamo, bez per tato. Wtedy zaczynają się zgrzyty- scena wymaga dorosłości, perfekcji- nie ważne ile masz lat, masz dobrze bawić publike która decyduje o pozycji zespołu i o dochodach (zespół to nie tylko tworzenie muzyki, to także praca, cieżka).
W rodzinie traktując się jak samych swoich + presja sceniczna powoduje to że szacunek pomiędzy członkami rodziny dość często maleje i słabnie. Między ludźmi którzy widują się tylko na scenie, próbach i w trasie jest zupełnie inaczej!
Nie raz dostało mi sie za zły akord, złą minę.. Rodzic często próbuje być bezpośrednim- na zasadzie- lepiej żeby Ci to ktoś z rodziny powiedział niż ktoś obcy- a tak naprawde taki rodzicielski autorytet chyba najbardziej boli gdy dosadnie krytykuje.

Michael miał trzymaną dyscypline niczym Paganini, którego ojciec zamykał bez jedzenia i kazał mu ćwiczyć + bił go za pomyłki. Co doprowadziło do uszczerbku na zdrowiu i psychice.
Wiele ludzi, których rodzice trzymali dyscyplinę, nauczyli ich ciężkiej pracy, uporu i dążenia za wszelką cene do swoich celów- doszło do czegoś w życiu. Moja pani profesor zawsze starała sie wzbudzić we mnie niedosyt, zawsze jest coś do poprawienia, coś musze jeszcze zrobić- to jest pozytywne. Potrafiła krzyczeć, tupać, walić pięścią w fortepian i być niemiła. Ale poskutkowało, dostałam sie wyżej.
Natomiast dla mnie, podnoszenie na kogoś ręki jako sposób wychowawczy jest obrzydliwy. Kiedyś tak wychowywano dzieci, niestety moi rodzice którzy urodzili się 2/4 lata po Michaelu też doświadczali w młodości "mocnej ręki wychowawczej", pas nie jest im obcy a potradią kochać swoich rodziców teraz, szanują ich że dali im życie i wychowali.. chociaż niechętnie widują się z nimi..
Miłość do rodziców mamy wrodzoną, wszczepioną.. Nie dziwne że Michael, który starał się żeby zachować coś tak pięknego jak rodzina przebaczył ojcu, nawet kiedy go i jego rodzeństwo katował- ze wszystkimi się zgadzam, tego inaczej nie można nazwać!
Cieszmy się że muzyka okazała się dla Michaela tak silną pasją i życiem że nie zrezygnował z niej kiedy uwolnił się od ojca, że nie zraził się do niej, że nie kojarzyła mu tylko z pasem, kablem od żelazka i obelgami ojca.

Teraz realia i wzorce mamy inne, wychowanie bezstresowe i dzieci mają prawo "asertywnie" rzucać obelgami w strone rodziców (czasem nawet też to dzieci podnoczą ręke na rodziców), rodzina traci moc swoich więzi.. Za czasów moich rodziców- rodzic jaki by nie był to świętość-dłał Ci życie-masz obowiązek go szanować.


Jestem tu nowa więc jak coś mi pójdziedzie nie tak z dodawaniem wiadomości do forum to najmocniej przepraszam. Troche się rozgadałam.. ale mam nadzieje że w miare dobrze zaczełam?
Pozdrawiam
Awatar użytkownika
KarolinaMandolina
Posty: 115
Rejestracja: czw, 09 kwie 2009, 17:45

Post autor: KarolinaMandolina »

Michael był utalentowany nieprzecietnie, i bez "tresury" stal by sie gwiazda, jedyna co Joe zrobil dobrego , to to ze zabral ich na przesłuchanie do Motown.Potem dzialo sie samo.Tresura przydala sie bardziej braciom, bo byli mniej zdolni, Michael byl skazany na scene odkad sie urodzil, sam chcial tanczyc i spiewac wiec to zadna zasluga Josepha. Wiem ,ze Michael mu wybaczyl, w oxford speech jest duzy kawalek o tym ,jak bardzo chial byc przez ojca kochanym , i jak nigdy tego nie doznal (tylko podsadzenie na kucyka i paczki).Mowi to drzacym , glosem (posluchajcie jego piosenki "To make my father proud").

No i do sedna:
Joe Jacskson w wywiadzie ostatnim , nie umial nic o swoim SYNU powiedziec poza tym ,ze byl the greates entertainer in the world.
Az mi sie chialo plakac z wscieklosci!! Tyle to o nim mowi kazdy napotkany przechodzien! Dziennikarz z troska zapytal sie:Jak bedziesz wspominal syna? a on tym swoim zblazowanym glosem, ze jako najwiekszego wykonawce wszechczasow.No blagam, biedny Michael nawet po smierci nie moze liczyc na odrobine ojcowskiej czulosci i chociaz jednego dobrego slowa o nim samym a nie o nim jako o muzyku!!
Shulamitka
Posty: 396
Rejestracja: czw, 13 mar 2008, 9:26
Skąd: Rzym

Post autor: Shulamitka »

Wielu ludzi naprawdę wierzy, że nie zrobiło czegoś, co zrobiło... Joseph wydaje mi się facetem, dla którego "miłosierdzie" to coś dla mięczaków, człowiekiem, który ocenia po pracowitości, idealnie wypełnionych nakazach i zakazach, i bardzo osądza wszystkie błędy swoje i innych... Dlatego na pewno ciężko mu przyznać się do błędu, bo tym samym musiałby uznać, że sam był mięczakiem, i coś mu nie wyszło... A uprawia przecież kult siły.
Sorry, jeśli go osądzam, ale tak go widzę, a poza tym mój dziadek był niemal identyczny.
...Jeśli chcesz,znajdziesz sposób.Jeśli nie, znajdziesz powód...
Awatar użytkownika
Trust in me
Posty: 90
Rejestracja: pn, 13 lip 2009, 20:44
Skąd: Szkocja/ Wielkopolska

Post autor: Trust in me »

mi sie wydaje ze ten caly Joseph nie jest w glebi duszy taki zly, chociaz despota z niego niezly, czlowiek wybuchowy, ma problemy z okazywaniem swoich uczuc, fakt zle traktowal swoje dzieciaki, mogl rownie dobrze wychowywac w inny sposob niz bicie kablem, czy czymkolwiek, obyloby sie bez tego........... ta porywczosc jest jego wielka wada, a raczej byla no bo teraz juz raczej na nikogo reki nie podnosi, ale chcial on zeby jego dzieci byly kims, zeby nie musialy zasuwac przy stali tak jak on, zeby mialy godne zycie itp, faktem jest ze zrobil z nich maszynke do pieniedzy....... sama juz nie wiem, to czlowiek zagadka, tak jak mowil Michael, najgorsze w przypadku Michaela to chyba jednak bylo wysmiewanie sie z niego, no jak mozna z wlasnego dziecka robic sobie zarty, wytykac wady na ktore nie ma wplywu!!!!!!!! z drugiej strony zawsze stal za swoim synem, byl z nim na rozprawach sadowych, wiec chyba jednak kochal i bronil swoje dziecko........... zimna z niego ryba, ale chyba jednak ma serce
Obrazek
Pola
Posty: 20
Rejestracja: pn, 10 sie 2009, 21:19
Skąd: i dokąd

Post autor: Pola »

natasha92 pisze:Ja tak samo jak Ci którzy pisali przede mną... czytając fragment Moonwalka o Jego ojcu, myślę, że nie był taki zły jak go piszą.. Miał oczywiście swoje wady, źle robił bijąc swoje dzieci.. ale mimo wszystko Mike i jego rodzenstwo wiele mu zawdzięczają. I wlasnie Mike wybaczył ojcu tamte złe czyny.. A na plus dla Joe jest też to, że własnie bierze czynny udział w całej sprawie i jak mi się wydaje - broni swojego syna jak może..
Nom Kate na pewno da wiele miłości dzieciom Mike'a.. ale może i Jego ojciec się zmienił, pomyślał, co takiego zrobił swoim dzieciom i też będzie dobrym dziadkiem.. kto wie..
Sorry Natasha, że pod Twoim cytatem, jakoś mnie ten fragment zainspirował. Tekst poniżej to nie ma być personalny najazd na Ciebie /Twoja opinię.
Obejrzałam wywiad z Tito. Stwierdziłam, że dobrze wypadł. Zaczełam się zastanawiać czy kiedyś wypadł źle. Potem zaczełam się zastanawiać czy widziałam jakiś wywiad, w którym Joe wypadł dobrze. Nadal nad tym myślę ;p

Jakoś nie przywiązywałabym się do tego, co Mike mówił w oficjalnych oświadczeniach / pisał w Moonwalku.
Nie róbmy z gościa nieświadomdej i niekumatej jednostki poruszającej się w tym biznesie jak dziecko we mgle.. [tak, wiem, że przykład jest mocno przerysowany. to tak dla zainteresowania czytelnika, żeby nie usnął nad zbyt długim postem. ;)]
Podejrzewam, że ktoś, kto od 10-11 roku życia jest osobą publiczną ma świadomość istnienia takich atrakcji jak np. wizerunek. (BTW - nigdy się tym nie interesowałam , ale Mike miał zapewne jakiegoś magika (-ów) od PRu. ) Myślę, że gdyby zapytany o ojca Mike odpowiedział 'chętnie bym tego pana kopnął w d***", to raczej by tym tekstem sobie nie pomógł. Wersja 'jestem dobry, szlachetny, miałem spaprane dzieciństwo, ale wybaczam wszystkie krzywdy' wygląda jednak 'ciut' lepiej.
Mike przez lata trzymał się zasady, żeby za bardzo na rodzine nie najeżadzać publicznie, np. nie komentował rewelacji z książki La Toy'i, twierdził, że jej nie czytał. A potem okazało się, że jednak czytał.
Co naprawdę myślał o Joe - tego się raczej nie dowiemy. Chociaż ciekawe mogą być wszelkiej maści nieautoryzowane nagrania, typu rozmowy z Glendą. Pomiając opisy JAK Joe bił dzieci (to jednak wykracza poza 'twardą rękę' i 'surowe wychowanie lat 50.-60.) - jedna z rozmów zaczyna się od tematu 'mój ojciec chce pół miliona w ramach prezentu na dzień ojca". No prziecież Mike mówi to głosem w stylu 'pogieło go chyba?!'. Nie pamietam dokładnie ( i bede wdzieczna z aprzypomnienie) - czy to nie a propos prośby Joe ( o kasę) Michael mówił 'he can suck my sock'??
Sa też fragmenty typu 'Joe zadzwonił ze swoją łzawą historyjką' etc. No i wiemy też, że Mike nie informował go o zmianie numeru telefonu i raczej nie czuł potrzeby kontaktowania się z nim.
Co do nawrócenia Joe - 'zmienił się, będzie dobrym dziadkiem etc'.
Pomijam moją prywatną teorię pt. 'ludzie się nie zmianiają'.
Joe: brał kase za wywaidy nt. syna ( w dokumencie 'Louis, Martin i Michael' jest taki motyw. i w 'the Jacksons r coming' chyba też, nie pamiętam dokładnie ;/;/;/). W wywiadach opowiada jakieś niestworzone historie ( Omer jest synem Michaela, wiedziałem, że ma jeszcze jedno dziecko etc). Pomijając, czy news jest prawdziwy czy nie - jak sami zainteresowani (Mike i Omer) o tym nie informowali i nikogo nie upoważniali do rozpowszechniania takich newsów to język za zębami. No kurcze koleś rozpuszcza lepsze historie niż niejedne tabloid.
Wywiadu, którego udzielił 2 dni po śmierci syna to juz nawet nie chce mi się komentować .
I jakoś nie mogę pozbyc sie wrazenia, że jego zainteresowanie wnukami ma wiele wspolnego z plotkami nt. talentów tanecznych/wokalnych Blanketa.
Shulamitka
Posty: 396
Rejestracja: czw, 13 mar 2008, 9:26
Skąd: Rzym

Post autor: Shulamitka »

natasha92 pisze:Nom Kate na pewno da wiele miłości dzieciom Mike'a.. ale może i Jego ojciec się zmienił, pomyślał, co takiego zrobił swoim dzieciom i też będzie dobrym dziadkiem.. kto wie..
Słuchając nie tak dawny (oczywiście sprzed smierci Michaela) fragment wywiadu z Katerine i Josephem, w którym Joseph na pytanie, czy popełnił jakies błedy wychowawcze, stanowczo stwierdza, że "Nie, żadnych" (następnie Katerine oponuje: Joe, you'll never know-czyli Joe, nigdy nie wiesz,, a Joe nadal upiera się przy swoim...), oraz słuchając jego aktualnych wypowiedzi po śmierci Michaela, stawiam diagnozę, że niestety nie masz racji.
Pola pisze:Co naprawdę myślał o Joe - tego się raczej nie dowiemy.
Polecam przeczytać przemówienie z Oxfordu.

EDIT (trzy tygodnie później): Podoba mi się nowy wywiad z Josephem. Albo gość naprawdę przemyślał parę rzeczy, albo ma dobrych speców od PR'u.
...Jeśli chcesz,znajdziesz sposób.Jeśli nie, znajdziesz powód...
Awatar użytkownika
karolinaonair
Posty: 80
Rejestracja: ndz, 09 sie 2009, 12:35
Skąd: hollyłódź

Post autor: karolinaonair »

Ja uważam, że nie można jednoznacznie ocenić Joe jako złego człowieka.
Po przeczytaniu Moonwalka i posłuchaniu wielu wypowiedzi Michaela sądzę, że to człowiek, który większość emocji trzyma w sobie i nawet jeśli bardzo cierpi, nawet jeśli bardzo kocha to nie potrafi tego z siebie wydobyć.
akaagnes pisze:Joe był zawsze przy Michaelu podczas procesów chyba...
i wydaje mi się,że Michael wiedział,że może na niego liczyć
mimo wszystko
Widziałam takie zdjęcie z czasu procesu, kiedy idą z ojcem za rękę. To zdjęcie niesamowicie mnie wzruszyło.

Może wiele osób się ze mną nie zgodzić, ale sądzę, że wiele cech charakteru takie jak upór w dążeniu do celu, nieustępliwość w spełnianiu swoich planów, poświęcenie pracy, to cechy które Michael odziedziczył po ojcu, lub właśnie przez ojca zostały mu wpojone.

Ten wywiad w jakiś sposób sprawił, że mam wiele współczucia dla Joe. Michael był jego synem.Chyba tym, z którego był najbardziej dumny, nawet jeśli nie potrafił tego okazać.
Obrazek

"Kłamstwa biegną sprinty, prawda biegnie maratony" - Michael Jackson
Eve_861
Posty: 227
Rejestracja: śr, 05 sie 2009, 23:15
Skąd: Warszawa

Post autor: Eve_861 »

ja tez mam mieszane uczucia..z jednej strony był despota...miał twarda reke...a mowienie ze dzieki temu Mike odniosł sukces mnie nie przekonuje...z drugiej strony to byly inne czasy...równie dobrze mógl posłac małe dzieci to cięzkiej fizycznej roboty...Mike mu wybaczył wiec nie mnie to oceniac...Denerwuja mnie natomiast takie zewnetrzne rzeczy..jak złoto i kapelusz na pogrzebie, jak ta "laska porno" z która przyszedł na Tribute MJ..jak niektore jego wypowiedzi i wywiady..nie chce oceniac relacji ojciec-syn bo mysle ,ze z niewiadomo jak twardej skały by był to napewno swoje przeżywa mimo ,ze nie specjalnie to okazuje..oceniam tylko to co widze..i co mnie po ludzku złosci:) nie wierze tez w to ,ze nie mogł sie dostaC do Michaela...o kasie za koncert mógł z Nim pogadac a zeby pomoc to Go nie dopuszczali..śmierdzi mi to tanią sensacja..
Forever Yours
Posty: 32
Rejestracja: sob, 04 lip 2009, 21:14

Post autor: Forever Yours »

Ach ciężko to wszystko wspominać. Michael zawsze tak ubolewał nad swoim dzieciństwem. Cieszę sie, że w przemówieniu w Oxforcie nie tylko powiedział, ze mu wybacza ale również zrozumiał go i usprawiedliwił. Rodzice bardzo często popełniają błędy wychowawcze, pomimo że kochają swoje dzieci najbardziej na świecie. Pozatym myślę, że Michael był bardzo wrażliwym dzieckiem i odczuł to wszystko 2x boleśniej niż jego rodzeństwo.
ODPOWIEDZ