
20 września 1996... Moje Odczucia ;o)
Pamiętam, jak przed bramkami przeciągnięto drut kolczasty i jak patrzyłem na to przerażony, czując za plecami przeszło stutysięczny, napierający tłum. Ktoś w końcu zauważył zagrożenie i usunął tą niebezpieczną przeszkodę, ale kazano nam się trzymać białej linii, co było już komiczne, czując wciąż napierających ludzi.
Pamiętam też, że jak w końcu nas wpuszczono, trzeba było jeszcze przebiec 2,5 km pas by w końcu znaleźć się pod sceną. A właściwie obok, bo w Polsce były sektory, przedzielone przestrzenią dla karetek. Jezu, jaka to była głupota. W sprzedaży z ogólnodostępnych najlepszych sektorów był sektor 3, który znajdował się właściwie obok sceny.
Nie, ja źle wspominam ten koncert. Na szczęście miałem za sobą 2 koncerty Michaela- w Pradze i Budapeszcie. Byliśmy tam dość zgraną grupką Polaków. W Pradze była nawet większa frekwencja, niż w polskiej stolicy, bo to był 1 koncert na trasie.
Miałem 18 lat, te 3 koncerty miały być moim prezentem na urodziny. To był też mój chrzest stadionowy. Pamiętam ten przeogromny ścisk, jak nie można było obrócić się, a jak wyciągało się plecak przed siebie, to buchała para wodna- taki to był ścisk.
A wszystko dla frajdy stania pod samą sceną. Ile premedytacji to kosztuje, ten tylko wie, kto tam kiedyś stał- ale bicie serca, kiedy dobiegasz i nagle się tam znajdujesz jest warte każdego trudu. Ten moment później przeżywałem wielokrotnie, już z innymi muzycznymi fascynacjami i choć za każdym razem to była kolejna ekstaza, nie przebiła ona nigdy tej z 1996 roku, w Pradze właśnie.
Pierwsze momenty koncertu, kiedy pojawił się w końcu film na telebimach przypomina te dreszcze, które towarzyszą filmowi trzymającemu w wielkim napięciu. A sam wyskok Michaela w rakiecie i świadomość, że ma się idola, którego podziwiało się tak bardzo i przez tyle lat, mając "jedynie" muzykę i telewizor, rzeczywiście jest nie do opisania. Ten sam dreszcz przechodził, gdy spotykaliśmy Michaela pod hotelem. Był 2-3 metry obok.
To mój początek obcowania z moimi muzycznymi idolami. Michael to moja pierwsza muzyczna wielka miłość, do dziś trwająca. Również pierwsza koncertowa.
Daj Boże, że może w przyszłym roku będziemy przeżywać podobne emocje.
Tymczasem, w tym roku będzie nam dana Madonna. W tym samym miejscu, być może z podobną frekwencją. Na szczęście w międzyczasie wynaleziono coś takiego jak Golden Circle. Za moment pojawią się bilety. Właściwie za kilkadziesiąt minut...
Pamiętam też, że jak w końcu nas wpuszczono, trzeba było jeszcze przebiec 2,5 km pas by w końcu znaleźć się pod sceną. A właściwie obok, bo w Polsce były sektory, przedzielone przestrzenią dla karetek. Jezu, jaka to była głupota. W sprzedaży z ogólnodostępnych najlepszych sektorów był sektor 3, który znajdował się właściwie obok sceny.
Nie, ja źle wspominam ten koncert. Na szczęście miałem za sobą 2 koncerty Michaela- w Pradze i Budapeszcie. Byliśmy tam dość zgraną grupką Polaków. W Pradze była nawet większa frekwencja, niż w polskiej stolicy, bo to był 1 koncert na trasie.
Miałem 18 lat, te 3 koncerty miały być moim prezentem na urodziny. To był też mój chrzest stadionowy. Pamiętam ten przeogromny ścisk, jak nie można było obrócić się, a jak wyciągało się plecak przed siebie, to buchała para wodna- taki to był ścisk.
A wszystko dla frajdy stania pod samą sceną. Ile premedytacji to kosztuje, ten tylko wie, kto tam kiedyś stał- ale bicie serca, kiedy dobiegasz i nagle się tam znajdujesz jest warte każdego trudu. Ten moment później przeżywałem wielokrotnie, już z innymi muzycznymi fascynacjami i choć za każdym razem to była kolejna ekstaza, nie przebiła ona nigdy tej z 1996 roku, w Pradze właśnie.
Pierwsze momenty koncertu, kiedy pojawił się w końcu film na telebimach przypomina te dreszcze, które towarzyszą filmowi trzymającemu w wielkim napięciu. A sam wyskok Michaela w rakiecie i świadomość, że ma się idola, którego podziwiało się tak bardzo i przez tyle lat, mając "jedynie" muzykę i telewizor, rzeczywiście jest nie do opisania. Ten sam dreszcz przechodził, gdy spotykaliśmy Michaela pod hotelem. Był 2-3 metry obok.
To mój początek obcowania z moimi muzycznymi idolami. Michael to moja pierwsza muzyczna wielka miłość, do dziś trwająca. Również pierwsza koncertowa.
Daj Boże, że może w przyszłym roku będziemy przeżywać podobne emocje.
Tymczasem, w tym roku będzie nam dana Madonna. W tym samym miejscu, być może z podobną frekwencją. Na szczęście w międzyczasie wynaleziono coś takiego jak Golden Circle. Za moment pojawią się bilety. Właściwie za kilkadziesiąt minut...
Bitter you'll be if you don't change your ways
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
-
- Posty: 61
- Rejestracja: śr, 01 lip 2009, 18:15
- Lokalizacja: Kraków
Tak strasznie żałuje że nie urodziłam się 20 lat temu...
upodobaniami muzycznymi znalazłabym wsparcie i nie przegapiła tak wielu wspaniałych koncertów... których już więcej w życiu nie obejrze na żywo ;(
Dziekuje, za relację (eh, nawet sobie wtedy sprawy nie zdawałam że MJ przyleciał do Polski ;((( 1 roczek ;()
upodobaniami muzycznymi znalazłabym wsparcie i nie przegapiła tak wielu wspaniałych koncertów... których już więcej w życiu nie obejrze na żywo ;(
Dziekuje, za relację (eh, nawet sobie wtedy sprawy nie zdawałam że MJ przyleciał do Polski ;((( 1 roczek ;()
- loczkowate
- Posty: 17
- Rejestracja: wt, 14 lip 2009, 20:15
- Lokalizacja: Wejherowo
Jej, świetna relacja!!!Aż mnie sentymenty wzięły...
Dzisiaj w dobie internetu i możności posiadania wszystkiego mało co doprowadziłoby mnie do takiej ekstazy, jeśli nie bycie na koncercie Jacksona.
Takie wspomnienia to skarb...
Ja niestety miałam wtedy 3 lata, nie mieszkałam w Polsce i nie miałam jeszcze pojęcia kim jest mr. Michael Jackson...
Zazdroszczę wspomnień!
Dzisiaj w dobie internetu i możności posiadania wszystkiego mało co doprowadziłoby mnie do takiej ekstazy, jeśli nie bycie na koncercie Jacksona.
Takie wspomnienia to skarb...
Ja niestety miałam wtedy 3 lata, nie mieszkałam w Polsce i nie miałam jeszcze pojęcia kim jest mr. Michael Jackson...
Zazdroszczę wspomnień!
- Anna_Michael
- Posty: 40
- Rejestracja: ndz, 23 sie 2009, 12:59
- Lokalizacja: Wrocław
O matko. To jest świetne. Ja gdy Michael był w Polsce byłam jeszcze małym dzieckiem, więc to było niemożliwe bym tam była. Bardzo żałuję. To, by było cudowne wspomnienie.
Mandey jesteś mistrzem pisania z uczuciem, czy jakby to nazwać
Przyznam, że po przeczytaniu tego łezka poleciała.
Mandey jesteś mistrzem pisania z uczuciem, czy jakby to nazwać

Like A Sunset
Dying With The Rising Of The Moon
Gone Too Soon...
You rock my world, MJ.
I will never forget you [*]

Dying With The Rising Of The Moon
Gone Too Soon...
You rock my world, MJ.
I will never forget you [*]
