Michael Jackson - Moonwalk
Moderatorzy: DaX, Sephiroth820, MJowitek, majkelzawszespoko, LittleDevil
Michael Jackson - Moonwalk
MOONWALK
Premiera: 1.1.1988
Spis rozdziałów:
I. Coś więcej niż dziecięce marzenia
II. Ziemia obiecana
III. Dancing Machine
IV. Ja i Q
V. Moonwalk
VI. All you need is love
Moonwalk to autobiografia Michaela Jacksona, wydana na początku 1988 roku. Tytuł zaczerpnięty od kroku, który stał się znakiem rozpoznawalnym Michaela. Książka, poprzedzona wstępem Jacqueline Kennedy Onassis, została zadedykowana Fredowi Astaire i znalazła się na 1 miejscu bestsellerów na New York Times Best Seller list. W ciągu kilku miesięcy książka sprzedała się w ponad 500 tys. egz. Premierę miała w 14 krajach.
Wpierw Moonwalk nie miał być autobiografią. Pierwszy manuskrypt, napisany przez Robert'a Hillburn'a, wydawnictwo Dobleday odrzuciło, gdyż nie zawierała "pikantnych szczegółów". Drugie, autorstwa Stephen'a Davis'a, Michael drastycznie skrócił. W końcu sam postanowił napisać książkę o sobie, z pomocą Shaye Areheart (choć chodzą pogłoski, że Areheart zrezygnowała, jak Michael rzucił na nią węża...). Książka była pisana w dużym sekrecie, pod kryptonimem "Moonwalker", a później "Neil Armstrong".
Michael w autobiografii, opatrzonej podtytułem "opowieść mojej duszy", skupił się na muzyce i swoich emocjach, które towarzyszyły mu w czasie dorastania na scenie. Potwierdził przemocowy charakter swojego ojca. Odnosi się też do plotek na temat siebie. Książka kończy się na płycie Bad.
Opatrzona licznymi fotosami. Wydanie w twardej oprawie zawiera w wewnętrznej wklejce dodatkowe zdjęcia.
W Polsce Moonwalk miał 2 wydania.
Pierwsze wydanie- Litery, Warszawa 1991. Inna okładka, w środku nie zamieszczono wszystkich zdjęć czarno- białych, ale za to są kolorowe, które pominięto w drugim wydaniu. Pierwsze wydanie (tł. Grażyna Woyda), miało tłumaczenie bardziej zbliżone do stylu wypowiedzi Michaela.
Drugie wydanie (wyd. In Rock), tłumaczone przez Krystynę Mierzwiak, ukazało się w 1996 roku, na krótko przed koncertem Michaela w Polsce.
Książka obecnie ma wyczerpany nakład, zarówno w Polsce, jak i zagranicą. Po śmierci artysty na światowych aukcjach osiągała zawrotnie sumy.
Ostatnio zmieniony wt, 04 sie 2009, 22:46 przez kaem, łącznie zmieniany 2 razy.
Moonwalk (Książka autrostwa MJ) - tłumaczenie
Zająłem się tłumaczeniem Moonwalka - nie wiem czy to dobry pomysł z uwagi na to, że istnieją polskie wydania - ale być może kogos to zainteresuje. Stopniowo będę dodawał w małych częściach to co uda mi się przetłumaczyć - nie mam ostatnio zbyt dużo czasu - ale dzięki temu będziecie mogli się delektować i czekać na kolejne teksty.
W tym temacie będą dodawane tylko tłumaczenia, komentarze natomiast proszę kierować tutaj -> http://www.forum.mjpolishteam.pl/viewto ... 087#134087
Rozdział I
Od zawsze pragnąłem opowiadać historie, które będą pochodzić z wnętrza mojej duszy. Chciałbym usiąść przy kominku i opowiadać je ludziom – pokazywać zdjęcia, spowodować, że będą płakać lub śmiać się, przenieść ich do świata, którego nie da się wyrazić w prostych słowach. Przytaczać opowieści, które poruszą ludzkie dusze i przemienią je w jakiś sposób. Zawsze tego pragnąłem. Wyobraźcie sobie jak wspaniale muszą czuć się pisarze, wiedząc jaką mają moc. Czasami czuję, że mógłbym to robić. Jest to coś, co mógłbym w sobie rozwijać. Przy pisaniu piosenek, używa się przecież tych samych zdolności, kreując emocje. Jednak opowiadanie to szkic. Żywe srebro. Jest bardzo mało książek opisujących sztukę opowiadania, jak zaciekawić słuchaczy, jak zebrać pewną grupę ludzi i rozbawić ich. Żadnych kostiumów, żadnego makijażu, nic prócz ciebie i twojego głosu i twoich silnych zdolności do przenoszenia ludzi wszędzie gdzie zechcesz, do zmieniania ich życia, chociaż przez kilka minut.
Rozpoczynając moją historię, chciałbym powtórzyć to co zazwyczaj mówię kiedy ludzie pytają się o moje wczesne początki z The Jacksons 5: byłem tak mały gdy zaczynaliśmy naszą pracę z muzyką, że naprawdę nie pamiętam dużo z tego okresu. Większość ludzi ma przyjemność pamiętać takie rzeczy, gdyż zaczynali swoją karierę gdy byli już wystarczająco dojrzali by wiedzieć, co właściwie robili i dlaczego – niestety nie ja. Oni pamiętają wszystko co im się przydarzyło, a ja miałem tylko 5 lar. Kiedy jesteś dzieckiem show biznesu, naprawdę nie możesz zrozumieć wielkich spraw, które cię dotyczą. Ludzie podejmują wiele decyzji związanych z tobą i nie masz na to wpływu. A co pamiętam? Pamiętam jak .śpiewałem całym swoim głosem, tańczyłem z wielką przyjemnością i pracowałem zbyt ciężko jak na dziecko. Oczywiście jest zbyt wiele szczegółów który nie mogę sobie przypomnieć. Wiem, że Jacksons 5 zaczęło się naprawdę rozkręcać dopiero gdy miałem 8 czy 9 lat.
Urodziłem się w Gary, Indiana, późnego lata w nocy w roku 1958 jako 7 z 9 dzieci moich rodziców. Mój ojciec Joe Jackson, urodził się w Arkansas i w 1949 ożenił się z moją mamą, Katharine Scruse, która pochodziła z Alabamy. Moja siostra Maureen urodziła się rok później i przyszło jej być najstarszą z naszego rodzeństwa co było ciężkim wyzwaniem. Jackie, Tito, Jarmaine, LaToya i Marloon byli następni w podanej koleności. Randy i Janet urodzili się po mnie.
Częścią moich najwcześniejszy wspomnień jest praca mojego taty w hucie żelaza. Była to ciężka, wymagająca intelektualnego zaangażowania praca, więc zajmował się on muzyką, aby od tego uciec. W tym samym czasie moja mama pracowała domu towarowym. Ze względu na to, że moi rodzice kochali muzykę, wszyscy od dziecka słyszeliśmy ją w naszym domu. Mój tata i jego brat mieli swój zespół o nazwie the Falcons, który był lokalną grupą R&B. Mój ojciec grał na gitarze tak jak jego brat. Grali nieźle wczesnego rock and roll’a i blusa (Chuck Berry, Little Richard, Otis Reading). Cały ten styl był wspaniały i miał wpływ na Joe i na nas, chociaż byliśmy zbyt młodzi by znać go w tym czasie.
W tym temacie będą dodawane tylko tłumaczenia, komentarze natomiast proszę kierować tutaj -> http://www.forum.mjpolishteam.pl/viewto ... 087#134087
Rozdział I
Od zawsze pragnąłem opowiadać historie, które będą pochodzić z wnętrza mojej duszy. Chciałbym usiąść przy kominku i opowiadać je ludziom – pokazywać zdjęcia, spowodować, że będą płakać lub śmiać się, przenieść ich do świata, którego nie da się wyrazić w prostych słowach. Przytaczać opowieści, które poruszą ludzkie dusze i przemienią je w jakiś sposób. Zawsze tego pragnąłem. Wyobraźcie sobie jak wspaniale muszą czuć się pisarze, wiedząc jaką mają moc. Czasami czuję, że mógłbym to robić. Jest to coś, co mógłbym w sobie rozwijać. Przy pisaniu piosenek, używa się przecież tych samych zdolności, kreując emocje. Jednak opowiadanie to szkic. Żywe srebro. Jest bardzo mało książek opisujących sztukę opowiadania, jak zaciekawić słuchaczy, jak zebrać pewną grupę ludzi i rozbawić ich. Żadnych kostiumów, żadnego makijażu, nic prócz ciebie i twojego głosu i twoich silnych zdolności do przenoszenia ludzi wszędzie gdzie zechcesz, do zmieniania ich życia, chociaż przez kilka minut.
Rozpoczynając moją historię, chciałbym powtórzyć to co zazwyczaj mówię kiedy ludzie pytają się o moje wczesne początki z The Jacksons 5: byłem tak mały gdy zaczynaliśmy naszą pracę z muzyką, że naprawdę nie pamiętam dużo z tego okresu. Większość ludzi ma przyjemność pamiętać takie rzeczy, gdyż zaczynali swoją karierę gdy byli już wystarczająco dojrzali by wiedzieć, co właściwie robili i dlaczego – niestety nie ja. Oni pamiętają wszystko co im się przydarzyło, a ja miałem tylko 5 lar. Kiedy jesteś dzieckiem show biznesu, naprawdę nie możesz zrozumieć wielkich spraw, które cię dotyczą. Ludzie podejmują wiele decyzji związanych z tobą i nie masz na to wpływu. A co pamiętam? Pamiętam jak .śpiewałem całym swoim głosem, tańczyłem z wielką przyjemnością i pracowałem zbyt ciężko jak na dziecko. Oczywiście jest zbyt wiele szczegółów który nie mogę sobie przypomnieć. Wiem, że Jacksons 5 zaczęło się naprawdę rozkręcać dopiero gdy miałem 8 czy 9 lat.
Urodziłem się w Gary, Indiana, późnego lata w nocy w roku 1958 jako 7 z 9 dzieci moich rodziców. Mój ojciec Joe Jackson, urodził się w Arkansas i w 1949 ożenił się z moją mamą, Katharine Scruse, która pochodziła z Alabamy. Moja siostra Maureen urodziła się rok później i przyszło jej być najstarszą z naszego rodzeństwa co było ciężkim wyzwaniem. Jackie, Tito, Jarmaine, LaToya i Marloon byli następni w podanej koleności. Randy i Janet urodzili się po mnie.
Częścią moich najwcześniejszy wspomnień jest praca mojego taty w hucie żelaza. Była to ciężka, wymagająca intelektualnego zaangażowania praca, więc zajmował się on muzyką, aby od tego uciec. W tym samym czasie moja mama pracowała domu towarowym. Ze względu na to, że moi rodzice kochali muzykę, wszyscy od dziecka słyszeliśmy ją w naszym domu. Mój tata i jego brat mieli swój zespół o nazwie the Falcons, który był lokalną grupą R&B. Mój ojciec grał na gitarze tak jak jego brat. Grali nieźle wczesnego rock and roll’a i blusa (Chuck Berry, Little Richard, Otis Reading). Cały ten styl był wspaniały i miał wpływ na Joe i na nas, chociaż byliśmy zbyt młodzi by znać go w tym czasie.
Ostatnio zmieniony śr, 08 lip 2009, 23:05 przez Xander, łącznie zmieniany 1 raz.
cz. 2
The Falcons ćwiczyli w salonie w domu w Gary więc wychowałem się na R&B. Odkąd było nas dziewięcioro i brat mojego taty miał własną ósemkę dzieci - razem tworzyliśmy wielką rodzinę. Muzyka to coś co robiliśmy dla rozrywki i te czasy pomagały nam trzymać się razem, co więcej nawet zachęcało to mojego ojca to bycia bardziej rodzinnym. The Jacksons 5 zrodziło się właśnie z tej tradycji – później staliśmy się The Jacksons – ten trening i muzyczne obyczaje sprawiły, że postanowiłem stworzyć coś własnego i przyjąć własne brzmienie.
Pamiętam, że moje dzieciństwo to głównie praca – mimo to kochałem śpiewać. Nie byłem wprowadzony do tego biznesu tą drogą jaką wykorzystali rodzice Judy’ego Garlanda. Robiłem to ponieważ mi się to podobało i była to dla mnie tak naturalna sprawa jak oddychanie. Robiłem to ponieważ byłem zobowiązany, nie moja rodzina, ale moje życie w świecie muzyki.
Były czasy, kiedy wracałem do domu po szkole i miałem czas tylko na to by się rozpakować. Musiałem być gotowy do wyjścia do studio. Pewnego dnia śpiewałem tam do późnej nocy, dopóki nie nadszedł czas pójścia do łóżka, naprawdę. Pamiętam, że naprzeciwko Motown studio był park – patrzyłem na dzieci bawiące się na placu zabaw. Stałem i zastanawiałem się, nie mogłem sobie wyobrazić tej wolności, beztroskiego życia. – tego że mógłbym być jednym z nich., odejść i bawić się. I to był właśnie jeden z smutnych aspektów mojego dzieciństwa. To dotykało każdą gwiazdę – dziecko. Elizabeth Taylor powiedziała mi że czuła się tak samo. Kiedy jesteś młody i pracujesz, świat może wydawać się okropnie niesprawiedliwy. Nie byłem zmuszony do bycia mały Michaelem, głównym głosem w zespole – robiłem to i kochałem – ale to była ciężka praca. Na przykład kiedy tworzyliśmy jakiś album, przychodziliśmy do studio po szkole i czasem dostawaliśmy jakąś przekąskę. Był okres, kiedy przychodziłem do domu, zmęczony – była już prawie dwunasta – kładłem się do łóżka.
The Falcons ćwiczyli w salonie w domu w Gary więc wychowałem się na R&B. Odkąd było nas dziewięcioro i brat mojego taty miał własną ósemkę dzieci - razem tworzyliśmy wielką rodzinę. Muzyka to coś co robiliśmy dla rozrywki i te czasy pomagały nam trzymać się razem, co więcej nawet zachęcało to mojego ojca to bycia bardziej rodzinnym. The Jacksons 5 zrodziło się właśnie z tej tradycji – później staliśmy się The Jacksons – ten trening i muzyczne obyczaje sprawiły, że postanowiłem stworzyć coś własnego i przyjąć własne brzmienie.
Pamiętam, że moje dzieciństwo to głównie praca – mimo to kochałem śpiewać. Nie byłem wprowadzony do tego biznesu tą drogą jaką wykorzystali rodzice Judy’ego Garlanda. Robiłem to ponieważ mi się to podobało i była to dla mnie tak naturalna sprawa jak oddychanie. Robiłem to ponieważ byłem zobowiązany, nie moja rodzina, ale moje życie w świecie muzyki.
Były czasy, kiedy wracałem do domu po szkole i miałem czas tylko na to by się rozpakować. Musiałem być gotowy do wyjścia do studio. Pewnego dnia śpiewałem tam do późnej nocy, dopóki nie nadszedł czas pójścia do łóżka, naprawdę. Pamiętam, że naprzeciwko Motown studio był park – patrzyłem na dzieci bawiące się na placu zabaw. Stałem i zastanawiałem się, nie mogłem sobie wyobrazić tej wolności, beztroskiego życia. – tego że mógłbym być jednym z nich., odejść i bawić się. I to był właśnie jeden z smutnych aspektów mojego dzieciństwa. To dotykało każdą gwiazdę – dziecko. Elizabeth Taylor powiedziała mi że czuła się tak samo. Kiedy jesteś młody i pracujesz, świat może wydawać się okropnie niesprawiedliwy. Nie byłem zmuszony do bycia mały Michaelem, głównym głosem w zespole – robiłem to i kochałem – ale to była ciężka praca. Na przykład kiedy tworzyliśmy jakiś album, przychodziliśmy do studio po szkole i czasem dostawaliśmy jakąś przekąskę. Był okres, kiedy przychodziłem do domu, zmęczony – była już prawie dwunasta – kładłem się do łóżka.
dołączę się do szczytnego celu i też trochę potłumaczę... staram się jak mogę, wiem jednak, że zawodową tłumaczką nigdy nie zostanę
mam nadzieję, że Xander nie masz nic przeciwko temu... w razie czego czekam na sugestie poprawek i cebulę w tyłek wcieram, przygotowując się na baty ;)
cz3.
Tak więc bardzo silnie identyfikuje się z każdy, kto musiał pracować będąc jeszcze dzieckiem. Wiem, z jakimi trudnościami musieli się zmagać, wiem, co poświęcili. Wiem także czego się nauczyli. Nauczyłem się tego, że wraz z upływem lat człowiekowi przybywa problemów. Z pewnych powdów czuję się stary. Naprawdę – czuję się jakbym był już starym człowiekiem, kimś, kto zobaczył i doświadczył już wiele. Przez to, że już tyle lat przepracowałem, doprawdy trudno mi uwierzyć, że mam dopiero 29 lat. Jestem w showbiznesie już od 24 lat. Czasami czuję się tak, jakbym był już bliski kresu mego życia, kończył 80 lat, a ludzie poklepują mnie po plecach. Tak to się dzieje, kiedy zaczyna się tak młodo.
Kiedy rozpoczynaliśmy występy z braćmi, byliśmy znani jako The Jacksons. Później staliśmy się The Jackson 5. Gdy zaś opuściliśmy Motown, powróciliśmy do nazwy The Jacksons.
Każdy z moich albumów czy też albumów naszego zespołu był dedykowany naszej matce, Katherine Jackson, gdy tylko sami przejeliśmy kontrolę nad naszymi karierami i zaczęliśmy tworzyć własną muzykę. Moim pierwszym wspomieniem z dzieciństwa jest matka, przytulająca mnie i śpiewająca piosenki takie jak „You are my Sunshine” czy „Cotton Fields”. Śpiewała mi i mojemu rodzeństwu bardzo często. Pomimo tego, że mieszkała w stanie Indiana od jakiegoś czasu, moja matka dorastała w stanie Alabama, gdzie murzyńskie dzieci wychowywały się nie tylko piesniach spirituals usłyszanych w kościele, ale także na country i zachodniej muzyce nadawanej w radio. Po dziś dzień uwielbia Willie Nelson. Moja matka zawsze miała piękny głos i jej zapewne zawdzięczam moje umiejętności wokalne i Bogu oczywiście.
Moja mama grała na klarnecie i pianinie, na którym to uczyła gry także moją starszą siostrę Maureen (wołamy na nią Rebbie) oraz Latoya’ę. Moja mama wiedziała, od młodzieńczych lat, że nigdy nie wystapi przed publicznością - nie dlatego że nie miała talentu czy umiejętności, lecz z powodu kalectwa z jakim musiała się zmagać po przebytej w dzieciństwie chorobie Heinego-Medina. Udało się co prawda przezwyciężyć chorobę, ale już do końca życia utykała na nogę. Z powodu swojej choroby musiała opuścić wiele dni w szkole jako dziecko, ale zawsze mówiła nam, że jest szczęściarą, gdyż wyleczyła, się podczas gdy wielu innych umierało właśnie na polio. Pamiętam, jak ważne były dla niej nasze szczepienia. Pewnego sobotniego popołudnia nie pozwoliła nam nawet udać się na występ do klubu młodzieżowego – tak ważne były szczepienia w naszej rodzinie.
mam nadzieję, że Xander nie masz nic przeciwko temu... w razie czego czekam na sugestie poprawek i cebulę w tyłek wcieram, przygotowując się na baty ;)
cz3.
Tak więc bardzo silnie identyfikuje się z każdy, kto musiał pracować będąc jeszcze dzieckiem. Wiem, z jakimi trudnościami musieli się zmagać, wiem, co poświęcili. Wiem także czego się nauczyli. Nauczyłem się tego, że wraz z upływem lat człowiekowi przybywa problemów. Z pewnych powdów czuję się stary. Naprawdę – czuję się jakbym był już starym człowiekiem, kimś, kto zobaczył i doświadczył już wiele. Przez to, że już tyle lat przepracowałem, doprawdy trudno mi uwierzyć, że mam dopiero 29 lat. Jestem w showbiznesie już od 24 lat. Czasami czuję się tak, jakbym był już bliski kresu mego życia, kończył 80 lat, a ludzie poklepują mnie po plecach. Tak to się dzieje, kiedy zaczyna się tak młodo.
Kiedy rozpoczynaliśmy występy z braćmi, byliśmy znani jako The Jacksons. Później staliśmy się The Jackson 5. Gdy zaś opuściliśmy Motown, powróciliśmy do nazwy The Jacksons.
Każdy z moich albumów czy też albumów naszego zespołu był dedykowany naszej matce, Katherine Jackson, gdy tylko sami przejeliśmy kontrolę nad naszymi karierami i zaczęliśmy tworzyć własną muzykę. Moim pierwszym wspomieniem z dzieciństwa jest matka, przytulająca mnie i śpiewająca piosenki takie jak „You are my Sunshine” czy „Cotton Fields”. Śpiewała mi i mojemu rodzeństwu bardzo często. Pomimo tego, że mieszkała w stanie Indiana od jakiegoś czasu, moja matka dorastała w stanie Alabama, gdzie murzyńskie dzieci wychowywały się nie tylko piesniach spirituals usłyszanych w kościele, ale także na country i zachodniej muzyce nadawanej w radio. Po dziś dzień uwielbia Willie Nelson. Moja matka zawsze miała piękny głos i jej zapewne zawdzięczam moje umiejętności wokalne i Bogu oczywiście.
Moja mama grała na klarnecie i pianinie, na którym to uczyła gry także moją starszą siostrę Maureen (wołamy na nią Rebbie) oraz Latoya’ę. Moja mama wiedziała, od młodzieńczych lat, że nigdy nie wystapi przed publicznością - nie dlatego że nie miała talentu czy umiejętności, lecz z powodu kalectwa z jakim musiała się zmagać po przebytej w dzieciństwie chorobie Heinego-Medina. Udało się co prawda przezwyciężyć chorobę, ale już do końca życia utykała na nogę. Z powodu swojej choroby musiała opuścić wiele dni w szkole jako dziecko, ale zawsze mówiła nam, że jest szczęściarą, gdyż wyleczyła, się podczas gdy wielu innych umierało właśnie na polio. Pamiętam, jak ważne były dla niej nasze szczepienia. Pewnego sobotniego popołudnia nie pozwoliła nam nawet udać się na występ do klubu młodzieżowego – tak ważne były szczepienia w naszej rodzinie.
ღ السرّ ღ
Rest in PEACE! MICHAEL JACKSON 1958 - 2009
[*]
Rest in PEACE! MICHAEL JACKSON 1958 - 2009
[*]
cz. 4
Moja mama uważała swój paraliż nie za przekleństwo, lecz za test samego Boga, by później móc go przezwyciężyć i wpoić nam miłość do niego, którą darze go do dzisiaj. Mama uważała, że mój talent do śpiewania i tańczenia jest Boskim darem, jak zachód słońca, czy burza, która zostawia śnieg dla cieszących się z niego dzieci. Pomimo faktu, że cały swój czas poświęcaliśmy na próby i podróżowanie, mama, zawsze znalazła czas na odwiedzenie ze mną i moimi starszymi siostrami, Domu Świadków Jehowych. (Kingdom Hall of the Jehovah's Witnesses).
Lata później, po tym jak opuściliśmy rodzinne Gary, wystąpiliśmy na żywo w „The Ed Sullivan Show", to była niedziela. To właśnie tam, Ameryka po raz pierwszy ujrzała Beatlesów, Elviisa czy Sly’a i Family Stone. Po występie, pan Sullivan pogratulował i podziękował każdemu z nas, ale ja myślałem tylko o tym, co powiedział mi przed show. Spacerowałem wtedy za kulisami, jak dziecko z reklamy Pepsi, kiedy wpadłem na pana Sulvana. Był ucieszony, że mnie zobaczył i uścisnął mi dłoń, ale za nim ją puścił, powiedział mi cos specjalnego. Był to rok 1970, kiedy to najlepsze gwiazdy rocka tracili swoje życie przez narkotyki i alkohol. Starsze pokolenie show biznesu nie było przygotowane na stratę ludzi w tak młodym wieku. Niektórzy ludzie, mówili, że przypominam im Frankie’go Lymona, wspaniałego młodego wokaliste z lat 50, który zmarł własnie przez to. Ed Sullivan pewnie właśnie o tym myślał kiedy powiedział mi: „Nigdy nie zapomnij skąd pochodzi Twój talent, że Twój talent jest prezentem od samego Boga”.
Byłem wdzięczny za jego uprzejmość, ale mogłem mu powiedzieć, że moja mama nigdy mi nie pozwoli o tym zapomnieć. Nigdy nie miałem paraliżu jak ona, to przerażająca rzecz dla tancerza, ale wiem że Bóg testuje mnie i moje rodzeństwo w inny sposób –duża rodzina ciasny dom, mało pieniędzy i wiązanie końca z końcem, nawet przez zazdrość o dzieci z sąsiedztwa, które rzucają kamieniami nasze okna kiedy ćwiczymy, krzycząc że nigdy tego nie skończymy. Kiedy myślę sobie o mojej mamie i tych latach, mogę Ci powiedzieć, że istnieją rzeczy, cenniejsze od pieniędzy, uznania publiki czy nagród.
Moja mama była wspaniałym opiekunem. Gdy odkryła, że jeden z nas interesuje się czymś, była w stanie zachęcać nas do tego każdym możliwym sposobem. Jeśli ja interesowałbym się gwiazdami filmowymi, ona przyszłaby do domu z książkami o sławnych aktorach. Nawet 9 dzieci, traktowała jak jedno. Nie ma wśród nas nikogo, kto zapomniałbym o jej ciężkiej pracy i wspanialej opiece. To stara historia. Każde dziecko myśli o swojej matce, jako o najlepszej na świcie, ale my Jacksonowie nigdy nie straciliśmy tego uczucia. Ze względu na jej delikatność, ciepło i uwagą, nigdy nie mógłbym sobie wyobrazić życia bez matczynej miłości.
Moja mama uważała swój paraliż nie za przekleństwo, lecz za test samego Boga, by później móc go przezwyciężyć i wpoić nam miłość do niego, którą darze go do dzisiaj. Mama uważała, że mój talent do śpiewania i tańczenia jest Boskim darem, jak zachód słońca, czy burza, która zostawia śnieg dla cieszących się z niego dzieci. Pomimo faktu, że cały swój czas poświęcaliśmy na próby i podróżowanie, mama, zawsze znalazła czas na odwiedzenie ze mną i moimi starszymi siostrami, Domu Świadków Jehowych. (Kingdom Hall of the Jehovah's Witnesses).
Lata później, po tym jak opuściliśmy rodzinne Gary, wystąpiliśmy na żywo w „The Ed Sullivan Show", to była niedziela. To właśnie tam, Ameryka po raz pierwszy ujrzała Beatlesów, Elviisa czy Sly’a i Family Stone. Po występie, pan Sullivan pogratulował i podziękował każdemu z nas, ale ja myślałem tylko o tym, co powiedział mi przed show. Spacerowałem wtedy za kulisami, jak dziecko z reklamy Pepsi, kiedy wpadłem na pana Sulvana. Był ucieszony, że mnie zobaczył i uścisnął mi dłoń, ale za nim ją puścił, powiedział mi cos specjalnego. Był to rok 1970, kiedy to najlepsze gwiazdy rocka tracili swoje życie przez narkotyki i alkohol. Starsze pokolenie show biznesu nie było przygotowane na stratę ludzi w tak młodym wieku. Niektórzy ludzie, mówili, że przypominam im Frankie’go Lymona, wspaniałego młodego wokaliste z lat 50, który zmarł własnie przez to. Ed Sullivan pewnie właśnie o tym myślał kiedy powiedział mi: „Nigdy nie zapomnij skąd pochodzi Twój talent, że Twój talent jest prezentem od samego Boga”.
Byłem wdzięczny za jego uprzejmość, ale mogłem mu powiedzieć, że moja mama nigdy mi nie pozwoli o tym zapomnieć. Nigdy nie miałem paraliżu jak ona, to przerażająca rzecz dla tancerza, ale wiem że Bóg testuje mnie i moje rodzeństwo w inny sposób –duża rodzina ciasny dom, mało pieniędzy i wiązanie końca z końcem, nawet przez zazdrość o dzieci z sąsiedztwa, które rzucają kamieniami nasze okna kiedy ćwiczymy, krzycząc że nigdy tego nie skończymy. Kiedy myślę sobie o mojej mamie i tych latach, mogę Ci powiedzieć, że istnieją rzeczy, cenniejsze od pieniędzy, uznania publiki czy nagród.
Moja mama była wspaniałym opiekunem. Gdy odkryła, że jeden z nas interesuje się czymś, była w stanie zachęcać nas do tego każdym możliwym sposobem. Jeśli ja interesowałbym się gwiazdami filmowymi, ona przyszłaby do domu z książkami o sławnych aktorach. Nawet 9 dzieci, traktowała jak jedno. Nie ma wśród nas nikogo, kto zapomniałbym o jej ciężkiej pracy i wspanialej opiece. To stara historia. Każde dziecko myśli o swojej matce, jako o najlepszej na świcie, ale my Jacksonowie nigdy nie straciliśmy tego uczucia. Ze względu na jej delikatność, ciepło i uwagą, nigdy nie mógłbym sobie wyobrazić życia bez matczynej miłości.
cz5.
Jedną z rzeczy, którą wiem na temat dzieci, jest to, że jesli nie dostaną miłości, której potrzebują od własnych rodziców, to dostaną ją od kogoś innego i przylgną to tej osoby, dziadka, kogokolwiek. Nigdy nie musieliśmy poszukiwać nikogo więcej, gdy nasza matka była w pobliżu. To, czego nas nauczyła jest wręcz bezcenne. Życzliwość, miłość, szacunek wobec drugiego człowieka – to znajdowało się na szczycie jej listy piorytetów. Nie krzywdź innych. Nigdy nie błagaj o jałmużnę. Nie bądź nigdy darmozjadem. To wszystko było uznawane za grzech na naszym domu. Zawsze chciała, abyśmy dawali, sprzeciwiała się zaś proszeniu i żebraniu. Taka własnie jest.
Pamiętam jedno zdarzenie, które świetnie ilustruje jaka była moja mama. Pewnego dnia, było to jeszcze w Gary, kiedy byłem jeszcze bardzo mały, pewien mężczyzna pukał bardzo wcześnie rano do wszystkich drzwi. Krwawił tak mocno, że z łatwością można było się domyśleć w jakiej dzielnicy musiał się kręcić. Nikt go nie wpuścił do domu. W końcu dotarł do naszych drzwi i zaczął w nie walić. Matka od razu go wpuściła. W dzisiejszych czasach wielu ludzi bałoby się zrobić coś takiego, ale nie moja matka. Pamiętam ten moment kiedy obudziwszy się zobaczyłem krew na podłodze. Chciałbym abyśmy wszyscy byli bardziej podobni do mojej Matki.
Najwcześniejszym wspomnieniem jakie mam z moim ojcem jest to kiedy przychodził ze stalowni z dużą torbą pączków w glazurze dla wszystkich. Moi braci i ja mogliśmy naprawdę jeść bez końca i zawartość torby znikała w oka mgnieniu. Ojciec często zabierał nas na karuzelę do parku, ale ja byłem za mały, aby to dobrze teraz pamiętać.
Mój tata od zawsze był dla mnie czymś w rodzaju zagadki i on dobrze o tym wie. Najbardziej żałuję tego, że nigdy nie udało mi się naprawdę zbliżyć do niego. Przez te wszystkie lata zdążył się otoczyć swego rodzaju pancerzem i gdy tylko przestawał mówić o rodzinnych interesach, trudno mu było znależć jakikolwiek inny temat do rozmowy. Siedzieliśmy wszyscy razem, a on po prostu wychodził z pokoju. Do tej pory bardzo trudno jest mu rozmawiać ze mną jak ojciec z synem, ponieważ czuje się zakłopotany . Kiedy to zauważam, także zaczynam czuć się nieswojo.
Mój ojciec zawsze starał się nas bronić, nie ma co do tego najmniejszych wątpliwości. Robił także bardzo wiele, aby upewnić się, że inni nas nie oszukują. Dbał o nasze interesy najlepiej jak tylko potrafił. Mógł co prawda popełnić przy tym kilka błędów, ale zawsze robił to, co według niego było dobre dla jego rodziny. I, oczywiście, większość z tego, co mój ojciec pomógł nam osiągnąć było wspaniałe i wyjątkowe, w szczególności jeśli chodzi o nasze relacje z firmami i ludźmi z branży. Moge powiedzieć, że byliśmy jednymi z niewielu szczęśliwców, którym udało się uzyskać jakieś zyski po dzieciństwie spędzonym na pracy w branży – pieniądze, nieruchomości, inne inwestycje. Mój ojciec organizował to wszystko dla nas. Troszczył się o nasze i jego własne interesy. Po dziś dzień jestem mu wdzięczny za to, że nie chciał zabrać wszystkich pieniędzy dla siebie, tak jak to robi wielu rodziców sławnych dzieci. Wyobraź sobie: okradać własne dzieci. Mój ojciec nigdy czegoś takiego nie zrobił. Nadal jednak właściwie go nie znam; to takie smutne dla syna który jest spragniony odnalezienia nici porozumienia z własnym ojcem. On nadal jest dla mnie zagadką i pewnie pozostanie nią na zawsze.
To, co dostałem od ojca nie musiało być koniecznie darem Bożym, choć Biblia mówi: zbierzesz tyle, ile zasiejesz. Tata formułował to trochę inaczej, ale sedno wciąż pozostawało to samo: Możesz mieć wszystkie talenty świata, ale jeśli się nie przygotujesz i nie będziesz działał według planu, nie przyniosą ci one żadnej korzyści.
Jedną z rzeczy, którą wiem na temat dzieci, jest to, że jesli nie dostaną miłości, której potrzebują od własnych rodziców, to dostaną ją od kogoś innego i przylgną to tej osoby, dziadka, kogokolwiek. Nigdy nie musieliśmy poszukiwać nikogo więcej, gdy nasza matka była w pobliżu. To, czego nas nauczyła jest wręcz bezcenne. Życzliwość, miłość, szacunek wobec drugiego człowieka – to znajdowało się na szczycie jej listy piorytetów. Nie krzywdź innych. Nigdy nie błagaj o jałmużnę. Nie bądź nigdy darmozjadem. To wszystko było uznawane za grzech na naszym domu. Zawsze chciała, abyśmy dawali, sprzeciwiała się zaś proszeniu i żebraniu. Taka własnie jest.
Pamiętam jedno zdarzenie, które świetnie ilustruje jaka była moja mama. Pewnego dnia, było to jeszcze w Gary, kiedy byłem jeszcze bardzo mały, pewien mężczyzna pukał bardzo wcześnie rano do wszystkich drzwi. Krwawił tak mocno, że z łatwością można było się domyśleć w jakiej dzielnicy musiał się kręcić. Nikt go nie wpuścił do domu. W końcu dotarł do naszych drzwi i zaczął w nie walić. Matka od razu go wpuściła. W dzisiejszych czasach wielu ludzi bałoby się zrobić coś takiego, ale nie moja matka. Pamiętam ten moment kiedy obudziwszy się zobaczyłem krew na podłodze. Chciałbym abyśmy wszyscy byli bardziej podobni do mojej Matki.
Najwcześniejszym wspomnieniem jakie mam z moim ojcem jest to kiedy przychodził ze stalowni z dużą torbą pączków w glazurze dla wszystkich. Moi braci i ja mogliśmy naprawdę jeść bez końca i zawartość torby znikała w oka mgnieniu. Ojciec często zabierał nas na karuzelę do parku, ale ja byłem za mały, aby to dobrze teraz pamiętać.
Mój tata od zawsze był dla mnie czymś w rodzaju zagadki i on dobrze o tym wie. Najbardziej żałuję tego, że nigdy nie udało mi się naprawdę zbliżyć do niego. Przez te wszystkie lata zdążył się otoczyć swego rodzaju pancerzem i gdy tylko przestawał mówić o rodzinnych interesach, trudno mu było znależć jakikolwiek inny temat do rozmowy. Siedzieliśmy wszyscy razem, a on po prostu wychodził z pokoju. Do tej pory bardzo trudno jest mu rozmawiać ze mną jak ojciec z synem, ponieważ czuje się zakłopotany . Kiedy to zauważam, także zaczynam czuć się nieswojo.
Mój ojciec zawsze starał się nas bronić, nie ma co do tego najmniejszych wątpliwości. Robił także bardzo wiele, aby upewnić się, że inni nas nie oszukują. Dbał o nasze interesy najlepiej jak tylko potrafił. Mógł co prawda popełnić przy tym kilka błędów, ale zawsze robił to, co według niego było dobre dla jego rodziny. I, oczywiście, większość z tego, co mój ojciec pomógł nam osiągnąć było wspaniałe i wyjątkowe, w szczególności jeśli chodzi o nasze relacje z firmami i ludźmi z branży. Moge powiedzieć, że byliśmy jednymi z niewielu szczęśliwców, którym udało się uzyskać jakieś zyski po dzieciństwie spędzonym na pracy w branży – pieniądze, nieruchomości, inne inwestycje. Mój ojciec organizował to wszystko dla nas. Troszczył się o nasze i jego własne interesy. Po dziś dzień jestem mu wdzięczny za to, że nie chciał zabrać wszystkich pieniędzy dla siebie, tak jak to robi wielu rodziców sławnych dzieci. Wyobraź sobie: okradać własne dzieci. Mój ojciec nigdy czegoś takiego nie zrobił. Nadal jednak właściwie go nie znam; to takie smutne dla syna który jest spragniony odnalezienia nici porozumienia z własnym ojcem. On nadal jest dla mnie zagadką i pewnie pozostanie nią na zawsze.
To, co dostałem od ojca nie musiało być koniecznie darem Bożym, choć Biblia mówi: zbierzesz tyle, ile zasiejesz. Tata formułował to trochę inaczej, ale sedno wciąż pozostawało to samo: Możesz mieć wszystkie talenty świata, ale jeśli się nie przygotujesz i nie będziesz działał według planu, nie przyniosą ci one żadnej korzyści.
ღ السرّ ღ
Rest in PEACE! MICHAEL JACKSON 1958 - 2009
[*]
Rest in PEACE! MICHAEL JACKSON 1958 - 2009
[*]
Również się przyłączam i również mam nadzieję, że nikt nie będzie miał nic przeciwko :)
Cz. 6.
Joe Jackson zawsze kochał śpiew i muzykę tak bardzo, jak moja mama, ale również wiedział, że istnieje także świat poza Jacksonami. Nie byłem wystarczająco duży, żeby pamiętać jego zespół, The Falcons, ale w weekendy przychodzili do naszego domu na próby. Muzyka powodowała, że zapominali o pracy i stalowni, gdzie ojciec kierował dźwigiem. The Falcons grali w całym mieście, w klubach wokół północnej Indiany i Chicago. Na próbach w naszym domu ojciec przynosił gitarę ze składziku i podłączał ją do 'piecyka', który trzymał w piwnicy. Zawsze kochał R&B, a gitara była dla niego powodem do dumy i radości. Składzik, w którym była trzymana gitara, uznawany był za prawie najświętsze miejsce. Wystarczy powiedzieć - było to miejsce zakazane dla nas, dzieci. Ojciec nie chodził z nami do Domu Świadków Jehowych, ale razem z mamą wiedzieli, że muzyka była sposobem na jednoczenie rodziny w dzielnicy, gdzie gangi przyjmowały w swoje szeregi dzieciaki w wieku moich braci. Trzech najstarszych chłopców z nas zawsze miało specjalne pozwolenie na słuchanie prób The Falcons. Ojciec pozwalał im myśleć, że są specjalnie traktowani poprzez pozwolenie na słuchanie, ale tak właściwie to chciał, by oni tam byli.
Tito obserwował z wielkim zainteresowaniem wszystko, co się działo. W szkole wybrał saksofon, ale jego dłonie były wystarczająco duże, by szarpać struny gitary i grać jak mój ojciec. To mogło mieć sens, ponieważ Tito był bardzo podobny do mojego ojca i wszyscy oczekiwaliśmy, że będzie miał takie same talenty. Stopień podobieństwa był przerażający, gdy dorósł. Może mój ojciec zauważył zapał Tito, ponieważ nałożył zasadę wszystkim moim braciom: nikt nie dotyka gitary, kiedy mnie nie ma. Do czasu.
Dlatego też Jackie, Tito i Jermaine ostrożnie upewniali się, że mama przebywa w kuchni, gdy 'pożyczali' gitarę. Byli również bardzo uważni, by nie zrobić żadnego hałasu, przy wyciąganiu jej. Potem wracali do naszego pokoju i włączali radio lub mały przenośny odtwarzacz i mogli dalej grać. Tito podpierał gitarę na brzuchu wchodząc na łóżko. Wymieniał się z Jackiem i Jermainem i wszyscy próbowali zagrać część 'Green Onions', którą usłyszeli w radiu.
Od tego czasu byłem wystarczająco duży, aby wślizgnąć się i obserwować, obiecując wcześniej, że nic nie wygadam. Pewnego dnia mama w końcu złapała ich i wszyscy byliśmy przejęci. Zbeształa ich, ale powiedziała, że nic nie powie ojcu jeżeli dalej będziemy robić to ostrożnie. Wiedziała, że gitara utrzymywała ich z dala od złego towarzystwa i dołączenia do gangów, więc nie mogła odbierać niczego, co trzymało nas razem.
Oczywiście, coś musiało się wydarzyć prędzej, czy później i pewnego dnia w gitarze pękła struna. Moi bracia spanikowali. Nie było czasu, żeby naprawić to przed powrotem ojca do domu, a nawet nikt z nas nie wiedział, jak to w ogóle naprawić. Moi bracia nie wymyślili niczego, więc odłożyli gitarę z powrotem do schowka i mieli gorliwą nadzieję, że ojciec uzna, że struna sama pękła. Oczywiście, ojciec się na to nie nabrał i był wściekły. Moje siostry powiedziały mi, żebym trzymał się od tego z daleka i nie rzucał się w oczy. Słyszałem, że Tito płakał po tym, jak ojciec się zorientował. Oczywiście cały czas wszystko śledziłem. Tito leżał na łóżku ojca płacząc, kiedy ojciec wrócił i kazał mu się podnieść. Tito był przerażony, ale ojciec po prostu stał tam, trzymając swoją ulubioną gitarę. Przeszył Tito ciężkim spojrzeniem i powiedział: "Zobaczmy, co potrafisz".
Mój brat pozbierał się do kupy i zaczął grać kilka akordów, które sam poznał. Gdy ojciec zobaczył jak dobrze gra, zdał sobie sprawę, że Tito i reszta z nas nie traktowaliśmy jego ulubionej gitary, jak zabawki. Dotarło do niego, że to co się wydarzyło, było tylko wypadkiem. W tym momencie wkroczyła moja mama i oznajmiła swój entuzjazm dla naszych muzycznych zdolności. Powiedziała ojcu, że my - chłopcy - mamy talent i powinien nas posłuchać. Naciskała na niego, więc pewnego dnia zaczął nas słuchać i spodobało mu się to, co słyszał. Tito, Jackie i Jermaine zaczęli próby na poważnie. Parę lat później, kiedy miałem koło pięciu lat, mama powiedziała mojemu ojcu, że dobrze śpiewam i mogę też grać na bębenkach (bongos). Wtedy zostałem członkiem grupy.
Cz. 6.
Joe Jackson zawsze kochał śpiew i muzykę tak bardzo, jak moja mama, ale również wiedział, że istnieje także świat poza Jacksonami. Nie byłem wystarczająco duży, żeby pamiętać jego zespół, The Falcons, ale w weekendy przychodzili do naszego domu na próby. Muzyka powodowała, że zapominali o pracy i stalowni, gdzie ojciec kierował dźwigiem. The Falcons grali w całym mieście, w klubach wokół północnej Indiany i Chicago. Na próbach w naszym domu ojciec przynosił gitarę ze składziku i podłączał ją do 'piecyka', który trzymał w piwnicy. Zawsze kochał R&B, a gitara była dla niego powodem do dumy i radości. Składzik, w którym była trzymana gitara, uznawany był za prawie najświętsze miejsce. Wystarczy powiedzieć - było to miejsce zakazane dla nas, dzieci. Ojciec nie chodził z nami do Domu Świadków Jehowych, ale razem z mamą wiedzieli, że muzyka była sposobem na jednoczenie rodziny w dzielnicy, gdzie gangi przyjmowały w swoje szeregi dzieciaki w wieku moich braci. Trzech najstarszych chłopców z nas zawsze miało specjalne pozwolenie na słuchanie prób The Falcons. Ojciec pozwalał im myśleć, że są specjalnie traktowani poprzez pozwolenie na słuchanie, ale tak właściwie to chciał, by oni tam byli.
Tito obserwował z wielkim zainteresowaniem wszystko, co się działo. W szkole wybrał saksofon, ale jego dłonie były wystarczająco duże, by szarpać struny gitary i grać jak mój ojciec. To mogło mieć sens, ponieważ Tito był bardzo podobny do mojego ojca i wszyscy oczekiwaliśmy, że będzie miał takie same talenty. Stopień podobieństwa był przerażający, gdy dorósł. Może mój ojciec zauważył zapał Tito, ponieważ nałożył zasadę wszystkim moim braciom: nikt nie dotyka gitary, kiedy mnie nie ma. Do czasu.
Dlatego też Jackie, Tito i Jermaine ostrożnie upewniali się, że mama przebywa w kuchni, gdy 'pożyczali' gitarę. Byli również bardzo uważni, by nie zrobić żadnego hałasu, przy wyciąganiu jej. Potem wracali do naszego pokoju i włączali radio lub mały przenośny odtwarzacz i mogli dalej grać. Tito podpierał gitarę na brzuchu wchodząc na łóżko. Wymieniał się z Jackiem i Jermainem i wszyscy próbowali zagrać część 'Green Onions', którą usłyszeli w radiu.
Od tego czasu byłem wystarczająco duży, aby wślizgnąć się i obserwować, obiecując wcześniej, że nic nie wygadam. Pewnego dnia mama w końcu złapała ich i wszyscy byliśmy przejęci. Zbeształa ich, ale powiedziała, że nic nie powie ojcu jeżeli dalej będziemy robić to ostrożnie. Wiedziała, że gitara utrzymywała ich z dala od złego towarzystwa i dołączenia do gangów, więc nie mogła odbierać niczego, co trzymało nas razem.
Oczywiście, coś musiało się wydarzyć prędzej, czy później i pewnego dnia w gitarze pękła struna. Moi bracia spanikowali. Nie było czasu, żeby naprawić to przed powrotem ojca do domu, a nawet nikt z nas nie wiedział, jak to w ogóle naprawić. Moi bracia nie wymyślili niczego, więc odłożyli gitarę z powrotem do schowka i mieli gorliwą nadzieję, że ojciec uzna, że struna sama pękła. Oczywiście, ojciec się na to nie nabrał i był wściekły. Moje siostry powiedziały mi, żebym trzymał się od tego z daleka i nie rzucał się w oczy. Słyszałem, że Tito płakał po tym, jak ojciec się zorientował. Oczywiście cały czas wszystko śledziłem. Tito leżał na łóżku ojca płacząc, kiedy ojciec wrócił i kazał mu się podnieść. Tito był przerażony, ale ojciec po prostu stał tam, trzymając swoją ulubioną gitarę. Przeszył Tito ciężkim spojrzeniem i powiedział: "Zobaczmy, co potrafisz".
Mój brat pozbierał się do kupy i zaczął grać kilka akordów, które sam poznał. Gdy ojciec zobaczył jak dobrze gra, zdał sobie sprawę, że Tito i reszta z nas nie traktowaliśmy jego ulubionej gitary, jak zabawki. Dotarło do niego, że to co się wydarzyło, było tylko wypadkiem. W tym momencie wkroczyła moja mama i oznajmiła swój entuzjazm dla naszych muzycznych zdolności. Powiedziała ojcu, że my - chłopcy - mamy talent i powinien nas posłuchać. Naciskała na niego, więc pewnego dnia zaczął nas słuchać i spodobało mu się to, co słyszał. Tito, Jackie i Jermaine zaczęli próby na poważnie. Parę lat później, kiedy miałem koło pięciu lat, mama powiedziała mojemu ojcu, że dobrze śpiewam i mogę też grać na bębenkach (bongos). Wtedy zostałem członkiem grupy.
Ostatnio zmieniony ndz, 12 lip 2009, 12:39 przez rav, łącznie zmieniany 2 razy.
-
- Posty: 15
- Rejestracja: śr, 15 lip 2009, 15:59
- Skąd: Warszawa
Cz 7.
Wkrótce mój ojciec zdecydował, że to co dzieje się w naszej rodzinie nie będzie już tylko zabawą. Stopniowo zaczął coraz mniej czasu spędzac z the Faloons a więcej z nami. Graliśmy razem. On dawał nam napiwki i uczył technik gry na gitarze. Ja i Marlon byliśmy za młodzi żeby grać, ale przyglądaliśmy się bacznie jak ojciec szkolił starszych braci i w ten sposób się uczyliśmy. Zakaz gdy na gitarze pod nieobecność ojca nadal obowiązywał jednak moi bracia uwielbiali używać jej kiedy tylko mogli. Dom przy ulicy Jacksonów był przepełniony muzyką. Rodzice płacili za lekcje muzyki Rebbie i Jackie kiedy byli młodsi, więc mieli solidne podstawy. Cała reszta miała zajęcia muzyczne i zespoły w szkole aczkolwiek pokłady naszej energii trudno było zużyć.
The Falcons nadal zarabiali pieniądze, co prawda sporadycznie, ale dodatkowe pieniądze przydawały się na nasze wydatki. Wystarczało na to, żeby było jedzenie na stole jednak za mało na inne niezbędne rzeczy. Mama pracowała na pól etatu w Sears, ojciec ciągle pracował w stalowni i nikt nie chodził glodny. Mimo to, kiedy przyglądam się temu z perspektywy czasu, przypominało to ślepy zaułek.
Pewnego dnia ojciec spóźniał się z pracy i mama zaczęła się zamartwiać. Do czasu kiedy wrócił była gotowa powiedziec mu dosadnie co o tym myśli. Nie mieliśmy nic przeciwko, żeby zobaczyć od czasu do czasu czy potrafi przyjąć krytykę tak samo dobrze jak jej udzielać. Jednak kiedy jego twarz ukazała się w drzwiach miał taki psotny wyraz na twarzy i do tego chował coś za plecami. Byliśmy w szoku kiedy pokazał nam błyszczącą czerwoną gitarę, trochę mniejszą niż ta w szafie. Mieliśmy szczerą nadzieję, że będziemy mogli zatrzymac tą starą, ale tata powiedział, że nowa gitara jest dla Tito. Zebraliśmy się dookoła żeby ją podziwiać i wtedy tata powiedział Tito, aby pożyczał jej każdemu kto będzie chciał ćwiczyć.
Mama cieszyła się naszym szczęściem jednak zdawała sobie sprawę z tego jaki jest jej mąż. Wiedziała dużo lepiej od nas jakie ambitne plany ma w stosunku do swoich dzieci. Rozmawiali ze sobą w nocy kiedy my już spalismy. Miał marzenia i te marzenia nie miały zatrzymac się na jednej gitarze. Wkrótce byliśmy wyposażeni w cały sprzęt i to nie były tylko prezenty. Jermaine miał gitarę basową oraz wzmacniacz i były jeszcze shakery dla Jackie. Nasza sypialnia i salon wyglądały jak sklep muzyczny. Czasem słyszałem jak rodzice się kłócili kiedy pojawiał się temat pieniędzy ponieważ musieliśmy odmawiać sobie dużo, mimo że nigdy nie mieliśmy za wiele, aby kupić wszystkie te instrumenty. Mimo to tata był bardzo przekonujący i nie chciał stracić szansy.
Wkrótce mój ojciec zdecydował, że to co dzieje się w naszej rodzinie nie będzie już tylko zabawą. Stopniowo zaczął coraz mniej czasu spędzac z the Faloons a więcej z nami. Graliśmy razem. On dawał nam napiwki i uczył technik gry na gitarze. Ja i Marlon byliśmy za młodzi żeby grać, ale przyglądaliśmy się bacznie jak ojciec szkolił starszych braci i w ten sposób się uczyliśmy. Zakaz gdy na gitarze pod nieobecność ojca nadal obowiązywał jednak moi bracia uwielbiali używać jej kiedy tylko mogli. Dom przy ulicy Jacksonów był przepełniony muzyką. Rodzice płacili za lekcje muzyki Rebbie i Jackie kiedy byli młodsi, więc mieli solidne podstawy. Cała reszta miała zajęcia muzyczne i zespoły w szkole aczkolwiek pokłady naszej energii trudno było zużyć.
The Falcons nadal zarabiali pieniądze, co prawda sporadycznie, ale dodatkowe pieniądze przydawały się na nasze wydatki. Wystarczało na to, żeby było jedzenie na stole jednak za mało na inne niezbędne rzeczy. Mama pracowała na pól etatu w Sears, ojciec ciągle pracował w stalowni i nikt nie chodził glodny. Mimo to, kiedy przyglądam się temu z perspektywy czasu, przypominało to ślepy zaułek.
Pewnego dnia ojciec spóźniał się z pracy i mama zaczęła się zamartwiać. Do czasu kiedy wrócił była gotowa powiedziec mu dosadnie co o tym myśli. Nie mieliśmy nic przeciwko, żeby zobaczyć od czasu do czasu czy potrafi przyjąć krytykę tak samo dobrze jak jej udzielać. Jednak kiedy jego twarz ukazała się w drzwiach miał taki psotny wyraz na twarzy i do tego chował coś za plecami. Byliśmy w szoku kiedy pokazał nam błyszczącą czerwoną gitarę, trochę mniejszą niż ta w szafie. Mieliśmy szczerą nadzieję, że będziemy mogli zatrzymac tą starą, ale tata powiedział, że nowa gitara jest dla Tito. Zebraliśmy się dookoła żeby ją podziwiać i wtedy tata powiedział Tito, aby pożyczał jej każdemu kto będzie chciał ćwiczyć.
Mama cieszyła się naszym szczęściem jednak zdawała sobie sprawę z tego jaki jest jej mąż. Wiedziała dużo lepiej od nas jakie ambitne plany ma w stosunku do swoich dzieci. Rozmawiali ze sobą w nocy kiedy my już spalismy. Miał marzenia i te marzenia nie miały zatrzymac się na jednej gitarze. Wkrótce byliśmy wyposażeni w cały sprzęt i to nie były tylko prezenty. Jermaine miał gitarę basową oraz wzmacniacz i były jeszcze shakery dla Jackie. Nasza sypialnia i salon wyglądały jak sklep muzyczny. Czasem słyszałem jak rodzice się kłócili kiedy pojawiał się temat pieniędzy ponieważ musieliśmy odmawiać sobie dużo, mimo że nigdy nie mieliśmy za wiele, aby kupić wszystkie te instrumenty. Mimo to tata był bardzo przekonujący i nie chciał stracić szansy.
Na październik przewidziana jest w USA, Niemczech, Francji i Wlk. Brytanii reedycja książki. Ma ona być wydana tak, jak pierwsze 100 tys. egz., z nowym wstępem napisanym przez jednego z przyjaciół Michaela- nie wiadomo, kto nim będzie.
Książka powstała za namową Jacqueline Kennedy Onassis i jej przyjaciółki, Shaye Areheart, która była redaktorem dzieła. On był żywym, kontaktowym facetem- powiedziała S. Areheart, w wywiadzie dla Associate Press, opowiadając o procesie powstawania książki. Moonwalk często dyskutowali w Encino, siedząc przy dużym kominku. Areheart zadawała pytania, a Michaela wypowiedzi nagrywała na taśmę. Był błyskotliwy, zabawny i szczodry- wspomina. Praca nad Moonwalk trwała dłużej, niż przewidywali, ze względu na trasy koncertowe (Victory i przygotowania do trasy Bad) i sesje nagraniowe. Czas do niego nie należał- zauważa.
Jacqueline Deval, promotor autobiografii MJ, tylko raz rozmawiała z M. Nie udało jej się go przekonać do udzielania wywiadów, ale był bardzo chętny, by przedyskutować możliwy spot reklamowy. Miał ten wspaniały pomysł na reklamówkę telewizyjną książki. Muzyka gra, a kamera pokazuje jedynie jego stopy tańczące do beatu. A potem jakaś duża gwiazda- znajoma Michaela, np. Elizabeth Taylor miała coś o nim mówić. Później kamera miała przesunąć się na wysokość jego kolan i kolejna osoba publiczna miała się o nim wypowiadać. I tak dalej, aż zobaczylibyśmy jego twarz. To byłoby cudowne, ale przekraczało wtedy budżet jakiegokolwiek wydawcy.
Promocja kosztowała 150 000$, co w 1988 roku było dużą kwotą na reklamę książki.
>>TUTAJ<< spot reklamowy, jak widać dużo skromniejszy od tego, którego autor miał na myśli.
źródło
[koment.]
Tak sobie myślę, że skoro istnieją taśmy z wypowiedziami Michaela, to możnaby zrobić audiobook, nawet jak tylko część była nagrywana, a reszta pisana.
O reedycję walczy wiele wydawnictw. Kluczowym jest decyzja Shaye Areheart, ze względu na jej wspomnienia.
Tymczasem tu pierwszy post został zmieniony i została dodana ankieta.
Książka powstała za namową Jacqueline Kennedy Onassis i jej przyjaciółki, Shaye Areheart, która była redaktorem dzieła. On był żywym, kontaktowym facetem- powiedziała S. Areheart, w wywiadzie dla Associate Press, opowiadając o procesie powstawania książki. Moonwalk często dyskutowali w Encino, siedząc przy dużym kominku. Areheart zadawała pytania, a Michaela wypowiedzi nagrywała na taśmę. Był błyskotliwy, zabawny i szczodry- wspomina. Praca nad Moonwalk trwała dłużej, niż przewidywali, ze względu na trasy koncertowe (Victory i przygotowania do trasy Bad) i sesje nagraniowe. Czas do niego nie należał- zauważa.
Jacqueline Deval, promotor autobiografii MJ, tylko raz rozmawiała z M. Nie udało jej się go przekonać do udzielania wywiadów, ale był bardzo chętny, by przedyskutować możliwy spot reklamowy. Miał ten wspaniały pomysł na reklamówkę telewizyjną książki. Muzyka gra, a kamera pokazuje jedynie jego stopy tańczące do beatu. A potem jakaś duża gwiazda- znajoma Michaela, np. Elizabeth Taylor miała coś o nim mówić. Później kamera miała przesunąć się na wysokość jego kolan i kolejna osoba publiczna miała się o nim wypowiadać. I tak dalej, aż zobaczylibyśmy jego twarz. To byłoby cudowne, ale przekraczało wtedy budżet jakiegokolwiek wydawcy.
Promocja kosztowała 150 000$, co w 1988 roku było dużą kwotą na reklamę książki.
>>TUTAJ<< spot reklamowy, jak widać dużo skromniejszy od tego, którego autor miał na myśli.
źródło
[koment.]
Tak sobie myślę, że skoro istnieją taśmy z wypowiedziami Michaela, to możnaby zrobić audiobook, nawet jak tylko część była nagrywana, a reszta pisana.
O reedycję walczy wiele wydawnictw. Kluczowym jest decyzja Shaye Areheart, ze względu na jej wspomnienia.
Tymczasem tu pierwszy post został zmieniony i została dodana ankieta.
Bitter you'll be if you don't change your ways
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
Pozwoliłam sobie przetłumaczyć fragment, mam nadzieję ze nikt nie będzie miał mi tego za złe;) Proszę też o wyrozumiałość bo z angielskiego mój poziom jest raczej średni więc to tłumaczenie może być trochę chaotyczne ale sens starałam się przekazać:) W razie czego proszę o poprawkę.
Cz.8
Mieliśmy mikrofony nawet w domu.Wydawały się one prawdziwym luksusem w tym czasie, zwłaszcza dla kobiety, która próbowała rozciągnąć bardzo mały budżet, ale ja zdawałem sobie sprawę, że nie posiadanie mikrofonów w naszym domu byłoby próbą utrzymania się z Jonesens czy kimkolwiek innym w amatorskich konkursach nocnych. One pomagały nam przygotowywać się. Widziałam wielu ludzi, którzy pokazywali swój talent, oni prawdopodobnie brzmieli wspaniale w domu, w momencie gdy mieli mikrofon naprzeciw siebie zamknęli się w sobie ( w sensie nie potrafili wydobyć z siebie głosu).Inni startujący krzyczeli piosenki, jakby chcieli udowodnić że oni nie potrzebują mikrofonów.Nie mieli oni korzyści jaką my mieliśmy- zaleta która daje doświadczenie. Myślę że niektórzy ludzie byli zazdrośni, ponieważ oni nie mogli mówić o naszym doświadczeniu z mikrofonami, które posuwało nas do przodu.
To była prawda, duzo poświęcaliśmy- wolny czas, zadania domowe, przyjaciół- ale nikt którzy zazdrościli nie znali prawdy. Stawaliśmy się bardzo dobrzy, ale pracowaliśmy jak ludzie dwa razy starsi.
Podczas gdy obserwowałem moich starszych braci,łącznie z Marlonem na bębenkach tata przyprowadził dwójkę młodych chłopaków do gry na perkusji i organkach. Nazywali się: Johnny Jackson i Randy Rancifer .
Motown dała sobie później prawo do nazywania ich naszymi kuzynami, ale było to upiększenie dla ludzi z P.R , którzy chcieli zrobić z nas jedną wielką rodzinę. Staliśmy się prawdziwym zespołem!! Byłem jak gąbka. Obserwowałem wszystkich i próbowałem uczyć się wszystkiego co potrafiłem.Byłem całkowicie zaabsorbowany kiedy moi bracia ćwiczyli czy grali na dobroczynnych wydarzeniach albo centrach handlowych. Byłem najbardziej zafascynowany kiedy oglądałem Jermaina ponieważ był śpiewającym cały czas i był starszym, większym bratem dla mnie- Marlon był zbyt bliski wiekiem dla mnie. To Jermaine odprowadzał mnie do przedszkola i to po nim nosiłem ubranie. Kiedy on coś zrobił ja próbowałem to naśladować. Kiedy odniosłem w tym sukces, moi bracia i tata śmiali się ale kiedy zaczynałem śpiewać słuchali mnie. Śpiewałem głosem dziecka. Ja byłem taki młody, nie rozumiałem znaczenia słow, ale im więcej śpiewałem tym stawałem się lepszy.
Cz.8
Mieliśmy mikrofony nawet w domu.Wydawały się one prawdziwym luksusem w tym czasie, zwłaszcza dla kobiety, która próbowała rozciągnąć bardzo mały budżet, ale ja zdawałem sobie sprawę, że nie posiadanie mikrofonów w naszym domu byłoby próbą utrzymania się z Jonesens czy kimkolwiek innym w amatorskich konkursach nocnych. One pomagały nam przygotowywać się. Widziałam wielu ludzi, którzy pokazywali swój talent, oni prawdopodobnie brzmieli wspaniale w domu, w momencie gdy mieli mikrofon naprzeciw siebie zamknęli się w sobie ( w sensie nie potrafili wydobyć z siebie głosu).Inni startujący krzyczeli piosenki, jakby chcieli udowodnić że oni nie potrzebują mikrofonów.Nie mieli oni korzyści jaką my mieliśmy- zaleta która daje doświadczenie. Myślę że niektórzy ludzie byli zazdrośni, ponieważ oni nie mogli mówić o naszym doświadczeniu z mikrofonami, które posuwało nas do przodu.
To była prawda, duzo poświęcaliśmy- wolny czas, zadania domowe, przyjaciół- ale nikt którzy zazdrościli nie znali prawdy. Stawaliśmy się bardzo dobrzy, ale pracowaliśmy jak ludzie dwa razy starsi.
Podczas gdy obserwowałem moich starszych braci,łącznie z Marlonem na bębenkach tata przyprowadził dwójkę młodych chłopaków do gry na perkusji i organkach. Nazywali się: Johnny Jackson i Randy Rancifer .
Motown dała sobie później prawo do nazywania ich naszymi kuzynami, ale było to upiększenie dla ludzi z P.R , którzy chcieli zrobić z nas jedną wielką rodzinę. Staliśmy się prawdziwym zespołem!! Byłem jak gąbka. Obserwowałem wszystkich i próbowałem uczyć się wszystkiego co potrafiłem.Byłem całkowicie zaabsorbowany kiedy moi bracia ćwiczyli czy grali na dobroczynnych wydarzeniach albo centrach handlowych. Byłem najbardziej zafascynowany kiedy oglądałem Jermaina ponieważ był śpiewającym cały czas i był starszym, większym bratem dla mnie- Marlon był zbyt bliski wiekiem dla mnie. To Jermaine odprowadzał mnie do przedszkola i to po nim nosiłem ubranie. Kiedy on coś zrobił ja próbowałem to naśladować. Kiedy odniosłem w tym sukces, moi bracia i tata śmiali się ale kiedy zaczynałem śpiewać słuchali mnie. Śpiewałem głosem dziecka. Ja byłem taki młody, nie rozumiałem znaczenia słow, ale im więcej śpiewałem tym stawałem się lepszy.
Od zawsze wiedziałem jak tańczyć. Chciałem naśladować ruchy Marlona, ponieważ Jermaine dźwigał olbrzymią gitarę basową, ale też dlatego że potrafiłem nadążyć za Marlonem,który był tylko o rok starszy.
Wkrótce, śpiewałem najwięcej w domu i przygotowałem się do publicznego dołączenia do moich braci. Dzięki próbom uświadamialiśmy sobie wszystko a w szczególności wytrzymałość poszczególnych członków naszego zespołu.
Mój rodzinny dom w Gary był ciasny, zawierał tylko 3 pomieszczenia ale dla mnie w tych czasach był za duży.Kiedy jesteś młody świat wydaje Ci się ogromny tak jak mój pokój wydawał mi się w tamtych czasach.
Kiedy powróciliśmy do Gary po latach, wszyscy byliśmy zaskoczeni jak ciasny był nasz dom. Pamiętałem go jaki ogromny ale zrobisz tylko 5 kroków od głównych drzwi i musisz zawrócić. Tak naprawdę dom był nie większy od garażu, ale kiedy tam mieszkaliśmy dla nas dzieci był w porządku. Kiedy jesteś młody patrzysz na wszystko z innej perspektywy.
Szkolne dni w Gary są niewyraźne dla mnie. Pamiętam ogólnikowo odprowadzanie mnie pod szkołę, pierwszy dzień w przedszkolu i oczywiście pamiętam że nienawidziłem tego. Nie chciałem żeby mama opuściła mnie, nie chciałem tam być.
Po czasie, dostosowałem sie jak wszystkie dzieci, dorosłem do miłości do nauczycieli w szczególności do kobiet. Były one zawsze bardzo słodkie dla nas i kochały mnie. Byli wspaniali.Kiedy byłem promowany z pierwszej klasy do kolejnej wszyscy płakali i obejmowali mnie, mówili jak bardzo nie chcą abym opuszczał ich klasę. Tak szalałem na punkcie moich nauczycielek że ukradłem biżuterię mojej mamy i podarowałem im w prezencie. Były bardzo dotknięcie, ale mama w końcu dowiedziała się o tym i skończyła moją wielkoduszność. Moja silna chęć podarowania im czegoś była rewanżem za wszystko co od nich otrzymałem. Była to miara tego jak bardzo kochałem ich i moją szkołę.
Pewnego dnia, gdy byłem w pierwszej klasie wziąłem udział w przedstawieniu które było pokazywane przed całą szkoła. Każdy z naszej klasy coś robił więc gdy wróciłem do domu dyskutowałem o tym co mam zrobić z rodzicami. Postanowiliśmy że powinienem ubrać czarne spodnie i biała koszulę oraz zaśpiewam "Climb Ev'ry Mountain" z albumu ,,The Sound of Music'' . Kiedy skończyłem śpiewać reakcja publiczności przytłoczyła mnie. Aplauz był ogłuszający, ludzie byli uśmiechnięci, niektórzy wstali z miejsc. Moi nauczyciele płakali, a ja nie mogłem w to uwierzyć, To było wspaniałe uczucie. Czułem się tez lekko zmieszany ponieważ nie zrobiłem nic specjalnego. Zaśpiewałem tak samo jak śpiewałem w domu każdej nocy. Kiedy występujesz nie zdajesz sobie sprawy z tego jaki masz głos. Otwierasz usta i śpiewasz.
Wkrótce, tata przygotowywał nas do udziału w konkursach talentów. Był wspaniałym trenerem, wydawał dużo pieniędzy i czas na pracę z nami. Talent jest czymś co daje Bóg, ale tata uczył nas jak mamy go pielęgnować. Mieliśmy instynkt do show biznesu. Kochaliśmy występować. Tata siedział z nami każdego dnia po szkole i ćwiczyliśmy. Występowaliśmy przed nim a on przekazywał nam swoje uwagi, krytykował nas. Jeżeli coś zepsuliśmy bił nas, czasami paskiem. Był surowy dla nas- naprawdę surowy. Marlon był tym który cały czas miał kłopoty. Z drugiej strony ja obrywałem przeważnie za rzeczy które nie dotyczył prób. Tata był tak szalony że ja próbowałem mu oddać i byłem przez to bity jeszcze bardziej. Ściągałem buty i rzucałem nimi w niego lub broniłem się zaciśniętymi pięściami. Swoją drogą dostawałem więcej niż moi bracia razem wzięci. Broniłem sie a ojciec chciał mnie zabić, rozerwać.
Mama mówiła mi że ja broniłem się już kiedy byłem bardzo mały ale nie pamiętam tego. Pamiętam tylko że uciekałem pod stół aby skryć sie przed ojcem , uniknąć jego złości. Mieliśmy burzliwe relacje.
Jednak większość czasu ćwiczyliśmy. Zawsze ćwiczyliśmy.Czasami, późno w nocy mieliśmy czas na zabawę- granie w gry,zabawę w chowanego czy skakanie na skakance.Głownie jednak nasz czas spędzaliśmy pracując. Jasno pamiętam jak biegliśmy do domu z braćmi, gdy wracał do domu mój tata ponieważ bylibyśmy w dużych kłopotach jeżeli nie zaczęlibyśmy próby na czas.
Przez ten cały czas mama była bardzo wpierająca. Była pierwszą, która odkryła w nas talent i pomagała nam zdać sobie sprawę z naszego potencjału. Ciężko sobie wyobrazić co byli robili, gdzie byśmy byli bez jej miłości i dobrego humoru. Martwiła się o stres jaki mieliśmy podczas długich godzin prób, ale chciała abyśmy byli najlepsi. My naprawdę kochaliśmy muzykę .
Muzyka była ważna w Gary. Mieliśmy własną stację radiową oraz nocne kluby. Tam (w Gary) nie brakowało ludzi którzy chcieli by być w nim. Po naszych sobotnich popołudniowych próbach tata chodził patrzeć na lokalne wsytepy. Czasami jechał długą drogę do Chicago aby oglądać kogoś występ. Zawsze obserwował rzeczy, które mogły nam pomóc. Przybywał do domu i opowiadał nam co zobaczył i co kto zrobił. Był na bieżąco. Wiedział czy moglibyśmy wziąć udział w lokalnych zawodach w teatrze czy też Cavalcade of Stars pokazuje wspaniałe występy do których moglibyśmy przystosować nasze ruchy i ubranie. Czasami nie widziałem ojca dopóki nie wróciłem z Kingdom Hall( miejsce spotkań Świadków Jehowy) w niedzielę, ale kiedy wbiegłem do domu, on opowiadał mi co zobaczył zeszłej nocy. Zapewniał mnie że mógłbym tańczyć tak jak James Brown jeżeli tylko spróbują zrobić krok do przodu.
Wkrótce, śpiewałem najwięcej w domu i przygotowałem się do publicznego dołączenia do moich braci. Dzięki próbom uświadamialiśmy sobie wszystko a w szczególności wytrzymałość poszczególnych członków naszego zespołu.
Mój rodzinny dom w Gary był ciasny, zawierał tylko 3 pomieszczenia ale dla mnie w tych czasach był za duży.Kiedy jesteś młody świat wydaje Ci się ogromny tak jak mój pokój wydawał mi się w tamtych czasach.
Kiedy powróciliśmy do Gary po latach, wszyscy byliśmy zaskoczeni jak ciasny był nasz dom. Pamiętałem go jaki ogromny ale zrobisz tylko 5 kroków od głównych drzwi i musisz zawrócić. Tak naprawdę dom był nie większy od garażu, ale kiedy tam mieszkaliśmy dla nas dzieci był w porządku. Kiedy jesteś młody patrzysz na wszystko z innej perspektywy.
Szkolne dni w Gary są niewyraźne dla mnie. Pamiętam ogólnikowo odprowadzanie mnie pod szkołę, pierwszy dzień w przedszkolu i oczywiście pamiętam że nienawidziłem tego. Nie chciałem żeby mama opuściła mnie, nie chciałem tam być.
Po czasie, dostosowałem sie jak wszystkie dzieci, dorosłem do miłości do nauczycieli w szczególności do kobiet. Były one zawsze bardzo słodkie dla nas i kochały mnie. Byli wspaniali.Kiedy byłem promowany z pierwszej klasy do kolejnej wszyscy płakali i obejmowali mnie, mówili jak bardzo nie chcą abym opuszczał ich klasę. Tak szalałem na punkcie moich nauczycielek że ukradłem biżuterię mojej mamy i podarowałem im w prezencie. Były bardzo dotknięcie, ale mama w końcu dowiedziała się o tym i skończyła moją wielkoduszność. Moja silna chęć podarowania im czegoś była rewanżem za wszystko co od nich otrzymałem. Była to miara tego jak bardzo kochałem ich i moją szkołę.
Pewnego dnia, gdy byłem w pierwszej klasie wziąłem udział w przedstawieniu które było pokazywane przed całą szkoła. Każdy z naszej klasy coś robił więc gdy wróciłem do domu dyskutowałem o tym co mam zrobić z rodzicami. Postanowiliśmy że powinienem ubrać czarne spodnie i biała koszulę oraz zaśpiewam "Climb Ev'ry Mountain" z albumu ,,The Sound of Music'' . Kiedy skończyłem śpiewać reakcja publiczności przytłoczyła mnie. Aplauz był ogłuszający, ludzie byli uśmiechnięci, niektórzy wstali z miejsc. Moi nauczyciele płakali, a ja nie mogłem w to uwierzyć, To było wspaniałe uczucie. Czułem się tez lekko zmieszany ponieważ nie zrobiłem nic specjalnego. Zaśpiewałem tak samo jak śpiewałem w domu każdej nocy. Kiedy występujesz nie zdajesz sobie sprawy z tego jaki masz głos. Otwierasz usta i śpiewasz.
Wkrótce, tata przygotowywał nas do udziału w konkursach talentów. Był wspaniałym trenerem, wydawał dużo pieniędzy i czas na pracę z nami. Talent jest czymś co daje Bóg, ale tata uczył nas jak mamy go pielęgnować. Mieliśmy instynkt do show biznesu. Kochaliśmy występować. Tata siedział z nami każdego dnia po szkole i ćwiczyliśmy. Występowaliśmy przed nim a on przekazywał nam swoje uwagi, krytykował nas. Jeżeli coś zepsuliśmy bił nas, czasami paskiem. Był surowy dla nas- naprawdę surowy. Marlon był tym który cały czas miał kłopoty. Z drugiej strony ja obrywałem przeważnie za rzeczy które nie dotyczył prób. Tata był tak szalony że ja próbowałem mu oddać i byłem przez to bity jeszcze bardziej. Ściągałem buty i rzucałem nimi w niego lub broniłem się zaciśniętymi pięściami. Swoją drogą dostawałem więcej niż moi bracia razem wzięci. Broniłem sie a ojciec chciał mnie zabić, rozerwać.
Mama mówiła mi że ja broniłem się już kiedy byłem bardzo mały ale nie pamiętam tego. Pamiętam tylko że uciekałem pod stół aby skryć sie przed ojcem , uniknąć jego złości. Mieliśmy burzliwe relacje.
Jednak większość czasu ćwiczyliśmy. Zawsze ćwiczyliśmy.Czasami, późno w nocy mieliśmy czas na zabawę- granie w gry,zabawę w chowanego czy skakanie na skakance.Głownie jednak nasz czas spędzaliśmy pracując. Jasno pamiętam jak biegliśmy do domu z braćmi, gdy wracał do domu mój tata ponieważ bylibyśmy w dużych kłopotach jeżeli nie zaczęlibyśmy próby na czas.
Przez ten cały czas mama była bardzo wpierająca. Była pierwszą, która odkryła w nas talent i pomagała nam zdać sobie sprawę z naszego potencjału. Ciężko sobie wyobrazić co byli robili, gdzie byśmy byli bez jej miłości i dobrego humoru. Martwiła się o stres jaki mieliśmy podczas długich godzin prób, ale chciała abyśmy byli najlepsi. My naprawdę kochaliśmy muzykę .
Muzyka była ważna w Gary. Mieliśmy własną stację radiową oraz nocne kluby. Tam (w Gary) nie brakowało ludzi którzy chcieli by być w nim. Po naszych sobotnich popołudniowych próbach tata chodził patrzeć na lokalne wsytepy. Czasami jechał długą drogę do Chicago aby oglądać kogoś występ. Zawsze obserwował rzeczy, które mogły nam pomóc. Przybywał do domu i opowiadał nam co zobaczył i co kto zrobił. Był na bieżąco. Wiedział czy moglibyśmy wziąć udział w lokalnych zawodach w teatrze czy też Cavalcade of Stars pokazuje wspaniałe występy do których moglibyśmy przystosować nasze ruchy i ubranie. Czasami nie widziałem ojca dopóki nie wróciłem z Kingdom Hall( miejsce spotkań Świadków Jehowy) w niedzielę, ale kiedy wbiegłem do domu, on opowiadał mi co zobaczył zeszłej nocy. Zapewniał mnie że mógłbym tańczyć tak jak James Brown jeżeli tylko spróbują zrobić krok do przodu.
Zapowiedziane zostało wznowienie ,,Moonwalk'a" ! Na Merlin.pl od 14 września: http://merlin.pl/Moonwalk-by-Michael-Ja ... 87024.html
Posprzątałem ten temat.
Przypominam, że służy on do dzielenia się swoimi refleksjami
dotyczącymi tej książki.
Posty rodem z GG zostały przeniesione do stosownego tematu w koszu.
Proszę więcej nie spamować a jeśli chcecie już o coś na forum zapytać
to mamy do tego odpowiedni temat. Wyszukiwarka pokaże jaki.
Przypominam, że służy on do dzielenia się swoimi refleksjami
dotyczącymi tej książki.
Posty rodem z GG zostały przeniesione do stosownego tematu w koszu.
Proszę więcej nie spamować a jeśli chcecie już o coś na forum zapytać
to mamy do tego odpowiedni temat. Wyszukiwarka pokaże jaki.
Na Empik.com podają szczegóły: http://www.empik.com/michael-jackson-je ... 17930177,p
U nich premiera od 7 września.
Język wydania: POLSKI
Oprawa: Miękka
Ciekawa okładka
U nich premiera od 7 września.
Język wydania: POLSKI
Oprawa: Miękka
Ciekawa okładka
- Moonwalk_Girl
- Posty: 150
- Rejestracja: ndz, 09 sie 2009, 11:44
- Skąd: Katowice
Wow ! nowa okładka "Moonwalka" bardzo mi się podoba :) w sumie to nie sądziłam, że tak szybko wznowią książkę, ja za swoją zapłaciłam duużo, ale i tak nie żałuję, bo jakoś poprzednie wydanie ma dla mnie większą wartość, sentymentalną i nie tylko :)
Fajnie jednak, że wiele osób, które nie miało okazji przeczytać książki, wreszcie bedzie mogło to zrobić.
Jeśli chodzi o moje odczucia po przeczytaniu książki to bardzo pozytywne, od zawsze chciałam ją przeczytać , bo interesował mnie punkt widzenia Michaela, i jego zdanie na temat wielu spraw. Bo np. nie mogę słyszeć o tych pożal się Boże biografiach MJ, które powstały w 48 godzin po jego smierci, naprawdę bez komentarza...
Osobiście "Moonwalka" polecam z całego serca, każdy fan powinien przeczytać tą książkę ze względu na to, że jest prawdziwa oraz dlatego, że została napisana przez samego Michaela :)
Fajnie jednak, że wiele osób, które nie miało okazji przeczytać książki, wreszcie bedzie mogło to zrobić.
Jeśli chodzi o moje odczucia po przeczytaniu książki to bardzo pozytywne, od zawsze chciałam ją przeczytać , bo interesował mnie punkt widzenia Michaela, i jego zdanie na temat wielu spraw. Bo np. nie mogę słyszeć o tych pożal się Boże biografiach MJ, które powstały w 48 godzin po jego smierci, naprawdę bez komentarza...
Osobiście "Moonwalka" polecam z całego serca, każdy fan powinien przeczytać tą książkę ze względu na to, że jest prawdziwa oraz dlatego, że została napisana przez samego Michaela :)