Michael Jackson - Invincible (2001)
Moderatorzy: DaX, Sephiroth820, MJowitek, majkelzawszespoko, LittleDevil
A ja jestem zachwycona tą płytą. MJ eksperymentował z muzyką i świadczy to o jego geniuszu. Płyta jest inna od poprzednich ale tak naprawdę każda płyta Mj była inna od poprzednich i to było pięne, że tak naprawdę nigdy nie wiedzieliśmy co będzie na nowej płycie. Michael to był geniusz muzyczny, dobrze wiedział co robi i może jak w przypadku innych geniuszy jego dzieło będzie docenione dużo poóźniej.
"czuję" zarówno speechless jak i the lost children - choć z tego co zauważyłam to wiele osób nie przepada za tym drugim kawałkiem. Ale trudno - ważne, iż był to jeden z trzech ulubionych kawałków Michaela znajdujących się na Invincible ;P Tak mi się przynajmniej obiło o uszy ;)MonikaJ pisze:(...) Tu odnajduję ciekawe brzmienia Butterflies, Speechless, The lost children toż to prawdziwe perełki, a Whatever Happens z udziałem Santany no nie mówcie, że tego nie czujecie?
Whatever Happens natomiast to moje najnowsze MJ-owe uzależnienie ;) I naprawde nie mam pojęcia dlaczego doceniłam tę piosenkę dopiero po tylu latach! Jest piękna! Być może duży wpływ na to "opóźnienie" miała moja ogólna niechęc do albumu Invincible. Teraz ta niechęc jest nieco mniejsza, nadal jednak uważam, iz jest to najsłabsza płyta MJa. Wracając zaś do Whatever Happens, to musze przyznać, iż od niedawna jest to jedna z moich ulubionych piosenek Michaela - dziś słuchałam jej co najmniej 10 razy ;)
Za to (jak już zdążyłam jakiś czas temu wspomnieć) Butterflies po prostu nie cierpię :P To jedna z tych naprawdę nielicznych piosenek MJa, których nie jestem w stanie wysłuchać do końca ;P [/b]
-
- Posty: 74
- Rejestracja: śr, 19 sie 2009, 16:04
NIEZWYCIEŻONY! - wystarczy.
Dla mnie 6.
Inne klimaty niż w "Bad" lub "Dangerous", ale nie chciałabym już kolejnych takich płyt, oczekuję już czegoś innego i tym czymś jest kolejny element składanki - "Invincible".
Michael obrał inny kierunek, jest kochającym ojcem i dojrzałam, wiedzącym czego chce mężczyzną - ta płyta to wyraża!
Dzięki Ci Boże za ten album.
Amen.
Dla mnie 6.
Inne klimaty niż w "Bad" lub "Dangerous", ale nie chciałabym już kolejnych takich płyt, oczekuję już czegoś innego i tym czymś jest kolejny element składanki - "Invincible".
Michael obrał inny kierunek, jest kochającym ojcem i dojrzałam, wiedzącym czego chce mężczyzną - ta płyta to wyraża!
Dzięki Ci Boże za ten album.
Amen.
Ostatnio zmieniony sob, 03 paź 2009, 12:19 przez liberian wrz 87, łącznie zmieniany 3 razy.
Zrobiłem sobie taki test. Porównałem Invincible do Dangerous i History.Porównałem w ten sposób że nr 1 z vincka czyli
Unbreakable - kontra Jam------ lub------- Scream
nr2 z nr 2
nr 13 z nr 13
itd.
oczywiście w starciu z Dangerous brało udział 14 utworów a z History 15.
Co z tego wyszlo? Wyniki :
Invincible 3 --Dangerous 11
Swoje odpowiedniki na albumie niebezpiecznym pokonały Heaven Can Wait,Speechless,2000 Watts
Invincible 2 -- History 13
2000 Watts, Whatever Happens
To chyba w pełni oddaje mój stosunek do vincka.
Unbreakable - kontra Jam------ lub------- Scream
nr2 z nr 2
nr 13 z nr 13
itd.
oczywiście w starciu z Dangerous brało udział 14 utworów a z History 15.
Co z tego wyszlo? Wyniki :
Invincible 3 --Dangerous 11
Swoje odpowiedniki na albumie niebezpiecznym pokonały Heaven Can Wait,Speechless,2000 Watts
Invincible 2 -- History 13
2000 Watts, Whatever Happens
To chyba w pełni oddaje mój stosunek do vincka.
Moi faworyci z tej płyty:
You rock my world
Speechless
Cry
The lost children
Privacy
Don't walk away
You are my life
Whatever Happens
Wydaje mi się, że ta płyta jest bardziej dojrzała
od pozostałych, bo trochę już przeżył.
Na pewno różni się gatunkiem muzyki.
Poza tym jest chyba spokojniejsza, nie aż taka taneczna/
You rock my world
Speechless
Cry
The lost children
Privacy
Don't walk away
You are my life
Whatever Happens
Wydaje mi się, że ta płyta jest bardziej dojrzała
od pozostałych, bo trochę już przeżył.
Na pewno różni się gatunkiem muzyki.
Poza tym jest chyba spokojniejsza, nie aż taka taneczna/
Invincible to przede wszystkim coś nowego, coś innego i bardzo dobrze. Brakowało mi takiej płyty wśród albumów Michaela. Piosenki są bardzo dopracowane, chodź momentami zbyt monotonne jakby na siłę przedłużane. Ode mnie płyta otrzymuje mocną 4 w sondzie.
Jeśli chodzi o poszczególne piosenki to wg mojej oceny na uwagę zasługuje SPEECHLESS - piękny wokal Michaela, ta piosenka uspokaja jak żadna inna do tej pory. :) Dalej YOU ROCK MY WORLD, wg mnie kawałek najbardziej z całej płyty nawiązuje do poprzednich i dobrze, że jest tu coś na rozruszanie Następnie HEARTBRAKER - od razu wpadła mi w ucho i lubię jej słuchać. Kolejny rodzynek to bez wątpienia 2000WAT. Fajnie jest usłyszeć coś zupełnie nowego, odmiennego w wykonaniu MJ. Szkoda, że tylko jedna taka piosenka na całej płycie. No i na koniec nie będę oryginalny - WHATEVER HAPPENS - ta piosenka ma duszę, klimat...I to by było na tyle jeśli chodzi o utwory do których na bieżąco powracam i oceniam baaardzo wysoko.
Nie mogę strawić HEAVEN CAN WAIT oraz DON'T WALK AWAY - moim zdaniem dwa zdecydowanie najgorsze/niepotrzebne utwory na płycie.
Pozostałe stoją na niezłym poziomie ale nie powalają na kolana.
Moja ocena od 0-6 4
Płyta z pewnością jest trochę niedoceniana, bo mimo że inna od pozostałych to momentami jest w niej magia Michaela
Jeśli chodzi o poszczególne piosenki to wg mojej oceny na uwagę zasługuje SPEECHLESS - piękny wokal Michaela, ta piosenka uspokaja jak żadna inna do tej pory. :) Dalej YOU ROCK MY WORLD, wg mnie kawałek najbardziej z całej płyty nawiązuje do poprzednich i dobrze, że jest tu coś na rozruszanie Następnie HEARTBRAKER - od razu wpadła mi w ucho i lubię jej słuchać. Kolejny rodzynek to bez wątpienia 2000WAT. Fajnie jest usłyszeć coś zupełnie nowego, odmiennego w wykonaniu MJ. Szkoda, że tylko jedna taka piosenka na całej płycie. No i na koniec nie będę oryginalny - WHATEVER HAPPENS - ta piosenka ma duszę, klimat...I to by było na tyle jeśli chodzi o utwory do których na bieżąco powracam i oceniam baaardzo wysoko.
Nie mogę strawić HEAVEN CAN WAIT oraz DON'T WALK AWAY - moim zdaniem dwa zdecydowanie najgorsze/niepotrzebne utwory na płycie.
Pozostałe stoją na niezłym poziomie ale nie powalają na kolana.
Moja ocena od 0-6 4
Płyta z pewnością jest trochę niedoceniana, bo mimo że inna od pozostałych to momentami jest w niej magia Michaela
"I love you. I really do so much. From the bottom of my heart. This is it!"
-
- Posty: 161
- Rejestracja: pt, 16 sty 2009, 10:13
- Skąd: z Wrocławia
Jak pierwszy raz przesłuchiwałam tą płyte nie podobała mi siei za bardzo xD moze dlatego ze byla zupełnie inna... ale jakis czas później nie mogłam sobie poradzić bez tego albumu. gdy chcialam mojej kolezance pokazac najśliczniejsza rumbe na świecie(Whatever Happens ) to mowilam tak: czekaj posłuchaj jeszcze Cry o i jeszcze speechless, no i don't walk away o i you are my life i jeszce to i jeszcze tmto. az musialam jej puścić całą płyte xD ale jej sie podobało xD
Each morning I get up I die a little
Can barely stand on my feet
Take a look in the mirror and cry
Lord what you're doing to me
They say I'm goin' crazy...
Can barely stand on my feet
Take a look in the mirror and cry
Lord what you're doing to me
They say I'm goin' crazy...
Jeśli mogę sobie pozwolić na wyróżnienie nie których piosenek z albumu to na pewno będzie to :
-Whatever happens - głęboki głos Michaela w połączeniu z niesamowitą gitarą Santany w tle, romantyzm wisi w powietrzu. Dla mnie ta piosenka jest genialna.
-Heaven can wait- nie wiem czy przez ostatnie wydarzenia ale tak, doceniłam ją dopiero po śmierci Michaela. Szczególnie patrząc na tekst piosenki. Nie powiem, że wzrusza mnie sama melodia ale tekst bardzo.
-You are my life- Typowa "ballada" wyznaniowo-romantyczna ale cóż, podoba mi się. Niesamowity refren i drżący głos Michaela. Nie zapomnę o dzwoneczkach na początku refrenu!
-Cry- Refren, przede wszystkim refren. Jest moim zdaniem idealny.
Niby współśpiewany z chórkiem ale myślę, że bez niego nie byłby taki ciekawy.
-Speechless- Po prostu. Już po pierwszych słowach Michaela przechodzą ciarki. Chyba najpiękniejsza piosenka z całej płyty. Stwierdzam otwarcie.
Jest niesamowita. Po prostu Speechless.
-You rock my world- Po pierwszych dźwiękach nogi rwą się do tańca, a ciało do bujania. A z całej piosenki najbardziej podoba mi się dialog Tucker- Jackson. No i oczywiście samo przejście po słowach Chrisa w ten bit.
-Privacy/ Threatened- sama nie wiem czemu. Po prostu podobają mi się. Nie są to wzruszające ballady ale są rytmiczne i to właśnie w nich najlepsze.
Reszta piosenek? Myślę, że jest w porządku ale powyższe oceniam najlepiej z całej płyty.
-Whatever happens - głęboki głos Michaela w połączeniu z niesamowitą gitarą Santany w tle, romantyzm wisi w powietrzu. Dla mnie ta piosenka jest genialna.
-Heaven can wait- nie wiem czy przez ostatnie wydarzenia ale tak, doceniłam ją dopiero po śmierci Michaela. Szczególnie patrząc na tekst piosenki. Nie powiem, że wzrusza mnie sama melodia ale tekst bardzo.
-You are my life- Typowa "ballada" wyznaniowo-romantyczna ale cóż, podoba mi się. Niesamowity refren i drżący głos Michaela. Nie zapomnę o dzwoneczkach na początku refrenu!
-Cry- Refren, przede wszystkim refren. Jest moim zdaniem idealny.
Niby współśpiewany z chórkiem ale myślę, że bez niego nie byłby taki ciekawy.
-Speechless- Po prostu. Już po pierwszych słowach Michaela przechodzą ciarki. Chyba najpiękniejsza piosenka z całej płyty. Stwierdzam otwarcie.
Jest niesamowita. Po prostu Speechless.
-You rock my world- Po pierwszych dźwiękach nogi rwą się do tańca, a ciało do bujania. A z całej piosenki najbardziej podoba mi się dialog Tucker- Jackson. No i oczywiście samo przejście po słowach Chrisa w ten bit.
-Privacy/ Threatened- sama nie wiem czemu. Po prostu podobają mi się. Nie są to wzruszające ballady ale są rytmiczne i to właśnie w nich najlepsze.
Reszta piosenek? Myślę, że jest w porządku ale powyższe oceniam najlepiej z całej płyty.
xx
http://mjgraph.blogspot.com/ moje grafiki
http://mjgraph.blogspot.com/ moje grafiki
Zmieniam nieco zdanie o Invincible i chyba to już jest moja ostateczna opinia Oczywiście podtrzymuję wszystko to, co napisałem o tej płycie dwie strony wczesniej, ale daję jej jednak jeden plusik więcej, czyli 4. To dobra płyta. Tylko dobra, ale jednak dobra. Jako całość mnie nie powaliła i do dziś nie przekonuje, ale jednego nie mogę jej odmówić.
Otóż na Invincible są wg mnie same co najmniej dobre piosenki, kilka bardzo dobrych no i właśnie, czy jakieś genialne? Jeśli miałbym już polecić takowe fanom czy to rocka, czy jazzu czy hip hopu to byłyby to Unbreakable i Whatever Happens – 2 najlepsze muzycznie i tekstowo piosenki. (fanom popu i radia zapewne najbardziej podobają się YRMW i Speechles bo są rzeczywiście najbardziej melodyjne i michaelowe To jednak mało w porównaniu do zawartości jego poprzednich albumów. Poza tym na Vincku jest za dużo moim zdaniem zbyt słodkich ballad a za mało kawałków, do których można by potańczyć lub takich z ambitniejszym przekazem. Szkoda że na tracklistę nie weszła np. Xscape lub We’ve had enough. Od razu byłoby inaczej. Niemniej jednak ja doceniam wszystkie piosenki. Nawet polubiłem Butterflies czy YAML, mimo, że to normalnie nie są moje klimaty, ale to jest Michael Jackson a ja lubię i czuję niemal wszystko, co stworzył. Zapewne dlatego jestem fanem.
W dodatku muszę mu przyznać, że zawsze robił kawałki wyróżniające się, tak bardzo charakterystyczne dla jego stylu, które nigdy nie zleją się z inną muzyką (Np. Heartbreaker Unbreakable). Mimo, że uważam Invincible za najsłabszą jego płytę (po prostu pozostałe były genialne) to stwierdzam, że Michael nigdy nie zszedł poniżej pewnego poziomu i zawsze nagrywał udane utwory, w których widać jego niepowtarzalny talent.
Otóż na Invincible są wg mnie same co najmniej dobre piosenki, kilka bardzo dobrych no i właśnie, czy jakieś genialne? Jeśli miałbym już polecić takowe fanom czy to rocka, czy jazzu czy hip hopu to byłyby to Unbreakable i Whatever Happens – 2 najlepsze muzycznie i tekstowo piosenki. (fanom popu i radia zapewne najbardziej podobają się YRMW i Speechles bo są rzeczywiście najbardziej melodyjne i michaelowe To jednak mało w porównaniu do zawartości jego poprzednich albumów. Poza tym na Vincku jest za dużo moim zdaniem zbyt słodkich ballad a za mało kawałków, do których można by potańczyć lub takich z ambitniejszym przekazem. Szkoda że na tracklistę nie weszła np. Xscape lub We’ve had enough. Od razu byłoby inaczej. Niemniej jednak ja doceniam wszystkie piosenki. Nawet polubiłem Butterflies czy YAML, mimo, że to normalnie nie są moje klimaty, ale to jest Michael Jackson a ja lubię i czuję niemal wszystko, co stworzył. Zapewne dlatego jestem fanem.
W dodatku muszę mu przyznać, że zawsze robił kawałki wyróżniające się, tak bardzo charakterystyczne dla jego stylu, które nigdy nie zleją się z inną muzyką (Np. Heartbreaker Unbreakable). Mimo, że uważam Invincible za najsłabszą jego płytę (po prostu pozostałe były genialne) to stwierdzam, że Michael nigdy nie zszedł poniżej pewnego poziomu i zawsze nagrywał udane utwory, w których widać jego niepowtarzalny talent.
- Dirty Nancy
- Posty: 109
- Rejestracja: sob, 04 lip 2009, 13:50
- Skąd: Heaven
Niedawno przesłuchałam całą płytę Invincible i dochodzę do wniosku, że jest to płyta...jakby ją określić...niesamowita ?
Kiedy dwa lata temu poznawałam Michaela ograniczałam się do utworów w stylu "Beat It" czy "Thriller", więc kiedy przesłuchałam Invincible byłam na początku trochę zdziwiona. Michael i tylko taka muzyka ? Lecz po parokrotnym przesłuchaniu płyty znalazła się ona na mojej krótkiej liście prawdziwych dzieł. Mike na tej płycie jest tak dojrzały jak nigdy.
Moimi faworytami są "Cry" , piosenka naprawdę przepiękna, słucham jej wielokrotnie i zawsze odkryję w niej coś nowego, co mnie zachwyca, "Butterflies" i "Break of Down" , które mają w sobie magię, magię, która przyciąga. Oczywiście nie można zapomnieć o "Speechless" czy "Heaven can wait" . Płyta na świetnym poziomie, chętnie do niej powrócę i to nie raz.
Kiedy dwa lata temu poznawałam Michaela ograniczałam się do utworów w stylu "Beat It" czy "Thriller", więc kiedy przesłuchałam Invincible byłam na początku trochę zdziwiona. Michael i tylko taka muzyka ? Lecz po parokrotnym przesłuchaniu płyty znalazła się ona na mojej krótkiej liście prawdziwych dzieł. Mike na tej płycie jest tak dojrzały jak nigdy.
Moimi faworytami są "Cry" , piosenka naprawdę przepiękna, słucham jej wielokrotnie i zawsze odkryję w niej coś nowego, co mnie zachwyca, "Butterflies" i "Break of Down" , które mają w sobie magię, magię, która przyciąga. Oczywiście nie można zapomnieć o "Speechless" czy "Heaven can wait" . Płyta na świetnym poziomie, chętnie do niej powrócę i to nie raz.
- give in to me
- Posty: 32
- Rejestracja: śr, 22 paź 2008, 23:19
Producent Rodney "Darkchild" Jerkins opowiada VIBE o pracy nad Invincible.
Michael poprosił go również by dokumentował sesje w studio i Rodney cały czas ogląda te materiały. Jest pewien, że pewnego dnia ujrzą światło dzienne. Musi mieć pewność, że będzie to zrobione tak jak chciałaby tego Michael.
Źródło
W wielkim skrócie: Rodney mówi, że chciał by płyta była krótsza i oldschoolowa a to by brzmiała bardziej futurystycznie było pomysłem Michaela.V EXCLUSIVE: Rodney Jerkins Talks MJ's Last Studio Album, Invincible
"I was trying to really go vintage, old school Mike... But he wanted to go more futuristic. So I would find myself at like junkyards, and we'd be out hitting stuff, to create our sound."
Linda Hobbs talks to producer Rodney Jerkins about playing pilot on MJ's final studio album.
About twenty-five years ago, Rodney Jerkins had his mind set on one goal: to work with the King of Pop.
The super-producer, who has worked with Whitney Houston and Beyonce among others, wish came true around 1993 when Teddy Riley linked Jerkins with his shy hero. Jerkins convincingly campaigned to produce new millennium Michael. The two soon began work on what became Michael's earnest attempt at recapturing praise for his music. At 19-years-old, Jerkins was given the task of producing the bulk of Michael's last full studio album, Invincible, amongst a teeny-bop generation who were embracing his copycats.
Even though it sold 13 million copies worldwide, the album was picked apart by critics. A day after Jackson's funeral, Jerkins calls VIBE from California to reminisce on the album that got away.
VIBE: You were around 19 when you started working on Invincible. You guys became friends in the process. What was the friendship like?
RODNEY JERKINS: Sometimes he would come to my house for dinner, or I'd go out with him and his kids. It's really trust. You build trust around each other. He use to tell me all the time, "You're a true loyal friend." And he knew that when certain situations arose, I had his back.
I'll never forget, Michael just let me take all my friends and literally gave me Neverland Ranch. He'd be like, "I have to go to Germany for a month," and just leave. I'd call everybody I knew, like, "Yo, party at Neverland!"
Plus we would have bets, like whoever wins gets like a 100 DVDs. He beat me the first time and I took him to Virgin Mega Store in Times Square and got him like a 100 DVDs. We went late at night. The first time he went to the store, he was in disguise. But a fan noticed him and blew the whole cover.
Why did the album take so long to finish? You guys were going at it for three years.
It was a lot of starting and stopping. Like, we would stop for three months and then Michael would be like, "I got to go to Germany for a couple months," then he'd go to LA, it was that kind of situation. And I remember one time, he was like, "Let's start from scratch...I think we can beat everything we did." That was his perfectionist side. I was like "Man, we been working for a year, we gone scrap everything?!" But it showed how hard he goes.
You were cool with that?
Yeah, I was. You got to understand, when I worked with Michael I had already worked with everybody. I was making a lot of money to be able to work on just one thing. And there was a time where he took a break, and Brandy's Full Moon project came up, and I told Michael, "I got to do this album." I was working on both at exactly the same time, at the Hit Factory in Miami. And I was literally running back and forth.
I heard you videotaped the Invincible studio sessions. Have you released that yet?
Shh![laughs]. I'll just say Michael asked me to document everything. And I did. And I'm sure one day it'll see the light of day. I got to make sure it's made in the way Michael would want to see it.
Do you ever go back and watch the footage?
All the time.
What was Jackson like in the studio? Timid?
No! He was super vocal. He was so hands on. I'm talking about from the high hat to everything. The sound quality was so important to him. He looked at everything under a microscope, like, "The middle frequency is too much"--he was very technical. He use to always say, "Melody is king" so he really focused in on melody.
Let's be honest: are you proud of the outcome of Invincible
There's stuff we didn't put on the album that I wish was on the album. My first batch [of beats] is what I really wanted him to do. I was trying to really go vintage, old school Mike. And that's what a lot of my first stuff was, that I was presenting to him. He kept "Rock My World." But he wanted to go more futuristic. So I would find myself at like junkyards, and we'd be out hitting stuff, to create our sound.
I think Invincible needs to be re-released. Because something happened at the record company [Sony] that caused them not to promote it no more after we done put our heart and soul in it. He had about five singles on the album. But it came down to who can stop who. And he was caught up in that mess.
A lot of critics criticized the album for being so long. Was it Jackson's idea to make the album really long?
[Laughs] It was Michael's idea. It was long. He didn't make that transition of doing shorter albums, and this is the guy...it was literally nine songs on Thriller. We actually had that conversation where I was like, "You should make it 10 songs and that's it." You never know... maybe he felt like that would be his last album.
Do you still listen to it?
Sometimes. A couple of weeks ago, I listened to it.
Does it make you sad?
Not at all. I'm sad inside that I lost a friend. He always wanted his music to touch the masses. And that's exactly what it's doing right now. But it was an amazing period of time in my life to be able to work with him. It feels incredible to know... I handled his last number one record.
Michael poprosił go również by dokumentował sesje w studio i Rodney cały czas ogląda te materiały. Jest pewien, że pewnego dnia ujrzą światło dzienne. Musi mieć pewność, że będzie to zrobione tak jak chciałaby tego Michael.
Źródło
- Krzychu Redhedzio
- Posty: 114
- Rejestracja: śr, 19 paź 2005, 20:36
- Skąd: Poznań
- Damianos60
- Posty: 466
- Rejestracja: pt, 12 gru 2008, 10:57
- Skąd: Legnica