Jackson 5 słuchać TRZEBA, ponieważ...
Moderatorzy: DaX, Sephiroth820, MJowitek, majkelzawszespoko, LittleDevil
- wiśnia1994
- Posty: 314
- Rejestracja: sob, 18 lip 2009, 12:58
- Anulka-MyAngelMJ
- Posty: 30
- Rejestracja: śr, 01 lip 2009, 16:59
Uwielbiam J5, oczywiscie najbardziej podziwiam malego Mika niewyobrazalnie ogromny talent ,hipnotyzuje mnie od swych najmlodszych lat ;-)oprocz szlagierow "Ben","ABC","Dancing machine","I want you back"i fiu fiu wielu innych ktore uwielbiam....urzeka mnie np"I wanna be where you are"i wlasciwie wiele innych solowa kariera kompletnie rzuca mnie na kolana wiec dopisuje sie jako kolejna:)
- niespodzianka
- Posty: 383
- Rejestracja: sob, 18 lip 2009, 7:49
- Skąd: Łódź / Warszawa
Pst, znajomość dyskografii to nie znajomość największych przebojów i jeszcze kilku przypadkowo odkrytych. Zresztą, trudno ich nie znać, nawet jak się zna tylko Thrillera, Bad i Dangerous i jest się już jakąś chwilę na forum. Tylko jak przyszłoby do dyskusji na temat czwartego dysku Soulsation! to pewnie liczba piszących zmalałaby drastycznie.
Dyskutowałbym też czy fanem Michaela Jacksona będąc, automatycznie trzeba zostać fanem Jackson 5. Pasja w śpiewaniu to nie wszystko; istnieje jeszcze szereg innych czynników sprawiających to, że dana muzyka podoba się lub nie. Nie znam pewnie połowy nagrań Jacksonów dla Motown, przyznawałem się chyba nie raz, jako że to rejony, które kręcą w stopniu minimalnym (są wyjątki! są!) i nie zapuszczam się w nie zbyt głęboko przez znużenie mnie w trakcie dopadające. Można słuchać z poczucia obowiązku (?), ale jest tyle rajcującej muzyki jeszcze do odkrycia...
Dyskutowałbym też czy fanem Michaela Jacksona będąc, automatycznie trzeba zostać fanem Jackson 5. Pasja w śpiewaniu to nie wszystko; istnieje jeszcze szereg innych czynników sprawiających to, że dana muzyka podoba się lub nie. Nie znam pewnie połowy nagrań Jacksonów dla Motown, przyznawałem się chyba nie raz, jako że to rejony, które kręcą w stopniu minimalnym (są wyjątki! są!) i nie zapuszczam się w nie zbyt głęboko przez znużenie mnie w trakcie dopadające. Można słuchać z poczucia obowiązku (?), ale jest tyle rajcującej muzyki jeszcze do odkrycia...
Jak czytasz, Krzysztofie, piszesz - masz. Z niecierpliwością czekam na kolejne wyznania 'też chcę się dopisać, ja też!'. Spamujemy aż miło!kaem pisze:Aż by się chciało zrealizować onetowe hasło- ten kto lubi, niech się dopisuje.
Susie. pisze:; D
Ostatnio zmieniony sob, 05 wrz 2009, 18:53 przez Pank, łącznie zmieniany 2 razy.
Niektórzy przyzwyczaili się do przekonania, że skoro w ostatnich 30 latach Michael wydawał płyty co 3-5 lat, to jest tego niewiele, a jednak nie- materiału jest dużo. Z drugiej strony nie tyle, by przytłoczyć; to nie dżungla- wszystkie albumy Jackson 5 zmieściły się na 8 krążkach (w tym 2 koncertowe, świąteczna i nagrania wydane później- wcześniej niepublikowane). Nie jest to trud przebrnięcia przez 100 płyt, jak u Elvisa.
Ok, to nie są piosenki napisane przez niego. Man In The Mirror też nie jest. To, co mówił Sam Brown w Remarkable Life pokazuje, że i tak w studio Michael potrafił rządzić- to jak śpiewał, zależało później od Niego. To, ile pasji wkładał, wyrażało Jego.
Nie ma nic bardziej fascynującego od obserwowania, jak ktoś tak masywnie obdarzony talentem, rośnie na naszych oczach, jak się uczy i doskonali. Nie w pasji, a w umiejętnościach technicznych. Dobrze wiemy, ze często najwięcej pasji jest na początku. Jestem wielkim fanem albumu HIStory, bo to mądra płyta, ale najwięcej radości tworzenia słyszę na Off The Wall, na Thrillerze zaczyna się skupienie i odpowiedzialność. Tam też jest praca zespołowa. I TĄ radość słyszę na płytach J5, Michaela z Motown i na płytach The Jacksons.
Każdy etap coś oznacza. Pokazanie się światu, szukanie swojego stylu, braterstwo. Każdy etap ma swoją magię. Lubimy niedoskonałości, bo są szczere. Stąd taką popularnością na MJPT cieszą się wątki typu wpadki na koncertach albo urywki z koncertu, gdzie Michael mówi o robaku na scenie. To się nazywa spontaniczność. A to mamy na płytach z Motown i na płytach The Jacksons, później o nią coraz trudniej. Później co innego staje się fajne. Jak w życiu.
Nie zazdroszczę dzisiejszym słuchaczom, którzy mają dostęp do wszystkiego. Gdy masz tyle na wstępie, szybko się nudzisz. Zdolność do uważności się gubi. Jak kupiłem Moonwalk w 1991 roku, nie wiedziałem o czym Michael pisze, rozpisując się nad starszymi nagraniami. Byłem głodny tych nagrań. Dopiero miesiąc później zdobyłem Off The Wall, nie wspominając o poprzednich płytach. Płyty przychodziły stopniowo i dawało to sposobność na rozumienie ich, ogarnianie. Stąd dziś uważam się za wielkiego fana starych i nowych nagrań. Dzisiejszym poszukiwaczom pozostaje dyscyplina w stopniowaniu sobie przyjemności. Są też plusy dzisiejszych czasów- o muzyce można więcej czytać- mamy fora, mamy Wikipedię, mamy zagraniczne witryny internetowe, rozprawiające się z tymi nagraniami. To może skłaniać do sięgania po płyty, wiec może moja wcześniejsza myśl o lepszości dawnych czasów nie jest aż tak bardzo zasadna.
A co do myśli czy bycie wielbicielem twórczości Michaela oznacza pakiet wiązany z Jackson 5... Drogi Panku. Sztuka wyboru. Wybierając zawsze coś tracisz, chodzi o to, by tracić jak najmniej.
_________
Ok, to nie są piosenki napisane przez niego. Man In The Mirror też nie jest. To, co mówił Sam Brown w Remarkable Life pokazuje, że i tak w studio Michael potrafił rządzić- to jak śpiewał, zależało później od Niego. To, ile pasji wkładał, wyrażało Jego.
Nie ma nic bardziej fascynującego od obserwowania, jak ktoś tak masywnie obdarzony talentem, rośnie na naszych oczach, jak się uczy i doskonali. Nie w pasji, a w umiejętnościach technicznych. Dobrze wiemy, ze często najwięcej pasji jest na początku. Jestem wielkim fanem albumu HIStory, bo to mądra płyta, ale najwięcej radości tworzenia słyszę na Off The Wall, na Thrillerze zaczyna się skupienie i odpowiedzialność. Tam też jest praca zespołowa. I TĄ radość słyszę na płytach J5, Michaela z Motown i na płytach The Jacksons.
Każdy etap coś oznacza. Pokazanie się światu, szukanie swojego stylu, braterstwo. Każdy etap ma swoją magię. Lubimy niedoskonałości, bo są szczere. Stąd taką popularnością na MJPT cieszą się wątki typu wpadki na koncertach albo urywki z koncertu, gdzie Michael mówi o robaku na scenie. To się nazywa spontaniczność. A to mamy na płytach z Motown i na płytach The Jacksons, później o nią coraz trudniej. Później co innego staje się fajne. Jak w życiu.
Nie zazdroszczę dzisiejszym słuchaczom, którzy mają dostęp do wszystkiego. Gdy masz tyle na wstępie, szybko się nudzisz. Zdolność do uważności się gubi. Jak kupiłem Moonwalk w 1991 roku, nie wiedziałem o czym Michael pisze, rozpisując się nad starszymi nagraniami. Byłem głodny tych nagrań. Dopiero miesiąc później zdobyłem Off The Wall, nie wspominając o poprzednich płytach. Płyty przychodziły stopniowo i dawało to sposobność na rozumienie ich, ogarnianie. Stąd dziś uważam się za wielkiego fana starych i nowych nagrań. Dzisiejszym poszukiwaczom pozostaje dyscyplina w stopniowaniu sobie przyjemności. Są też plusy dzisiejszych czasów- o muzyce można więcej czytać- mamy fora, mamy Wikipedię, mamy zagraniczne witryny internetowe, rozprawiające się z tymi nagraniami. To może skłaniać do sięgania po płyty, wiec może moja wcześniejsza myśl o lepszości dawnych czasów nie jest aż tak bardzo zasadna.
A co do myśli czy bycie wielbicielem twórczości Michaela oznacza pakiet wiązany z Jackson 5... Drogi Panku. Sztuka wyboru. Wybierając zawsze coś tracisz, chodzi o to, by tracić jak najmniej.
_________
Ostatnio zmieniony sob, 05 wrz 2009, 17:34 przez kaem, łącznie zmieniany 1 raz.
- Sweetheart
- Posty: 70
- Rejestracja: ndz, 16 lis 2008, 11:48
- Skąd: Gdańsk
Jeśli chodzi o albumy z wczesnego okresu kariery Michaela, to zdecydowanie częściej sięgam po The Jacksons (my favourite to "Victory" i "Destiny") i solowe, np. "Music & me" niż Jackson 5. Niektóre z nich są oczywiście fantastyczne i mogę ich słuchać bez końca, ale w niektórych czuć, że to nie do końca to, co chciano osiągnąć... Ale może mam takie wrażenie po lekturze "Moonwalka"
Utwory, które ostatnio odkryłam "na nowo" i które ubóstwiam, to "Ready or not here I come", "My Girl" i "Life of the Party"!
Wcale nie jest tak łatwo dostać albumy, szczególnie J5, jeśli ktoś tak jak ja nie ma możliwosci zamówienia z internetu, ale za to radość ze zdobycia takiego rarytasu jest ogromna
Utwory, które ostatnio odkryłam "na nowo" i które ubóstwiam, to "Ready or not here I come", "My Girl" i "Life of the Party"!
Wcale nie jest tak łatwo dostać albumy, szczególnie J5, jeśli ktoś tak jak ja nie ma możliwosci zamówienia z internetu, ale za to radość ze zdobycia takiego rarytasu jest ogromna
"... You don't wanna be a boy,
You wanna be a man..."
You wanted to live forever and you will in our hearts! I LOVE YOU
You wanna be a man..."
You wanted to live forever and you will in our hearts! I LOVE YOU
Jackson 5 i The Jacksons poznałam już na początku mojej drogi z MJ. Wtedy nie było jeszcze Dangerous, History. Najnowszym albumem był Bad. Sięgałam wstecz. Thriller, Off the Wall (zgadzam się - kaem - z tym, że OTW jest taką pełną młodości i oprymizmu płytą. Pełną pasji i świeżej energii. Thriller i dalej to juz pełen profesjonalizm).
ale wracając do J5 i The Jacksons - nabywałam wtedy te płyty drogą legalną_inaczej i znam (chyba) wszystkie. Cenię bardzo, widzę w nich talent MJ, tego małego, niezwykłego chłopca. Ale - jak juz gdzieś pisałam -MJ w J5 porusza we mnie zupełnie inne struny niż jego późniejsze utwory.
W ogóle mam tak z muzyką wykonywaną przez dzieci. Weźmy słynną Connie i jej wykonanie "Over the Rainbow". Słyszę to i ryczę. Wzrusza mnie do głębi. Ale nie jest to piosenka, w którą mam ochotę wsłuchiwać się ciągle od nowa.
Tak samo jest z MJ-chłopcem. Znam, czasem słucham, daje to obraz całości jego rozwoju. Jednak dużo bardziej przemawiają do mnie Jego utwory od Off the Wall w górę. I w sumie The Jacksons. J5 mniej.
ale wracając do J5 i The Jacksons - nabywałam wtedy te płyty drogą legalną_inaczej i znam (chyba) wszystkie. Cenię bardzo, widzę w nich talent MJ, tego małego, niezwykłego chłopca. Ale - jak juz gdzieś pisałam -MJ w J5 porusza we mnie zupełnie inne struny niż jego późniejsze utwory.
W ogóle mam tak z muzyką wykonywaną przez dzieci. Weźmy słynną Connie i jej wykonanie "Over the Rainbow". Słyszę to i ryczę. Wzrusza mnie do głębi. Ale nie jest to piosenka, w którą mam ochotę wsłuchiwać się ciągle od nowa.
Tak samo jest z MJ-chłopcem. Znam, czasem słucham, daje to obraz całości jego rozwoju. Jednak dużo bardziej przemawiają do mnie Jego utwory od Off the Wall w górę. I w sumie The Jacksons. J5 mniej.
Ostatnio zmieniony ndz, 06 wrz 2009, 8:25 przez asiek, łącznie zmieniany 1 raz.
A żyć możesz tylko dzięki temu, za co mógłbyś umrzeć.
- Oluksandra
- Posty: 129
- Rejestracja: ndz, 12 lip 2009, 21:14
- Skąd: Wrocław
Ja od siebie mogę napisac, że gdy jako brzdąc poznawałam twórczośc dorosłego Michaela, nawet nie wiedziałam, że istniało J5, a następnie The Jacksons. Owszem, obiło mi się o uszy, że zaczynał swoją karierę od śpiewania z bracmi, ale gdzie, kiedy, jak i dlaczego, to nie wiedziałam.
Dopiero gdy trochę podrosłam zaczęłam interesowac jego muzyczną przeszłością.
Na początku istniały dla mnie tylko piosenki dorosłego Michaela i jakoś te starocie, które miała na koncie rodzinka Jacksonów nie przypadły mi do gustu.
Owszem, można było posłuchac, ale z późniejszymi dokonaniami Michaela wypadły blado. Na dodatek muzyka J5 i The Jacksons jest zupełnie inna niż ta, którą później śpiewał solo (w każdym razie inna gdzieś dopiero od "Thrillera" ;))
Z czasem jednak zaczęłam doceniac tą młodą twórczośc. Gdyby nie rodzinny zespół pewnie jego kariera potoczyłaby się inaczej.
Dopiero gdy trochę podrosłam zaczęłam interesowac jego muzyczną przeszłością.
Na początku istniały dla mnie tylko piosenki dorosłego Michaela i jakoś te starocie, które miała na koncie rodzinka Jacksonów nie przypadły mi do gustu.
Owszem, można było posłuchac, ale z późniejszymi dokonaniami Michaela wypadły blado. Na dodatek muzyka J5 i The Jacksons jest zupełnie inna niż ta, którą później śpiewał solo (w każdym razie inna gdzieś dopiero od "Thrillera" ;))
Z czasem jednak zaczęłam doceniac tą młodą twórczośc. Gdyby nie rodzinny zespół pewnie jego kariera potoczyłaby się inaczej.
Uwielbiam "Motown" i uważam, że Michaela "teraźniejszego" nie można poznać w pełni, nie znając chociażby kilku jego dziecięcych płyt. Uważam też, że Jego twórczość się po prostu rozwijała i tak to postrzegam- nie dzielę Jego muzyki na okresy- nawet w najnowszych nagraniach dostrzegam "motownowskie rytmy" :).
"May we continue to remember not to judge man by the color of his skin, but the content of his character." Michael Jackson
-
- Posty: 6
- Rejestracja: ndz, 23 sie 2009, 19:55
Oluksandra- miałam dokładnie tak samo. Wcześniej nawet nie było mowy o słuchania czegoś starszego niż kawałki sprzed roku haha
Jednak by coś zrozumieć trzeba 'dorosnąć'. Teraz nalewają się z takich kawałków ale zobaczymy potem;)
Ahhh chciałabym potańczyć na takim DISCO.Szkoda,że wcześniej nie miałam styczności z muzyką michaela,niestety jestem z tych młodszych i jego nagrania nie były już takie popularne...na prawdę żałuję...
Michael miał cudny głos,który doskonale dysponował w dzieciństwie,świetnie poruszał się na scenie i widać było,że muzyka w nim mieszkała od dawna,była dla niego stworzona.Miał cudny charakter i wspaniale wykorzystał dar jaki otrzymał...cieszę się,że chociaż teraz doceniam jego miłość do muzyki...
Nie zapominajmy też o reszcie Jacksonów,bo w końcu to J5. Wspaniały zespół.
http://www.youtube.com/watch?v=iSCsxfK6piM -- i want you back^^,
ale jednak moją ulubioną piosenką z j5 jest shoo be doo
Jednak by coś zrozumieć trzeba 'dorosnąć'. Teraz nalewają się z takich kawałków ale zobaczymy potem;)
Ahhh chciałabym potańczyć na takim DISCO.Szkoda,że wcześniej nie miałam styczności z muzyką michaela,niestety jestem z tych młodszych i jego nagrania nie były już takie popularne...na prawdę żałuję...
Michael miał cudny głos,który doskonale dysponował w dzieciństwie,świetnie poruszał się na scenie i widać było,że muzyka w nim mieszkała od dawna,była dla niego stworzona.Miał cudny charakter i wspaniale wykorzystał dar jaki otrzymał...cieszę się,że chociaż teraz doceniam jego miłość do muzyki...
Nie zapominajmy też o reszcie Jacksonów,bo w końcu to J5. Wspaniały zespół.
http://www.youtube.com/watch?v=iSCsxfK6piM -- i want you back^^,
ale jednak moją ulubioną piosenką z j5 jest shoo be doo
youtube.pl/iwusssia
modern-talking.ugu.pl
michael-jackson.ugu.pl
modern-talking.ugu.pl
michael-jackson.ugu.pl
Tak czytam i czytam. Myślę - dopisze się.
Ja sięgnęłam po Jackson 5 po tym jak usłyszałam na YT jak Michael wykonywał tego składankę.I'll be there smutne i wzruszające (do tego to się przykleiłam jak zobaczyłam reklamę Pepsi)
Jak dla mnie nie trzeba być fanem Jackson 5 jeśli się jest fanem Michaela, czy na odwrót.
Fakt, muzyka w tamtych lat bardzo do mnie przemawia, szczególnie, jak wykonywana jest z taką pasją. The love You save, Dancing Machine jak i wiele innych piosenek - kiedy je słucham mam wrażenie, że jestem w innym świecie, i nie wyobrażam sobie ich nie znać.
Ja sięgnęłam po Jackson 5 po tym jak usłyszałam na YT jak Michael wykonywał tego składankę.I'll be there smutne i wzruszające (do tego to się przykleiłam jak zobaczyłam reklamę Pepsi)
Jak dla mnie nie trzeba być fanem Jackson 5 jeśli się jest fanem Michaela, czy na odwrót.
Fakt, muzyka w tamtych lat bardzo do mnie przemawia, szczególnie, jak wykonywana jest z taką pasją. The love You save, Dancing Machine jak i wiele innych piosenek - kiedy je słucham mam wrażenie, że jestem w innym świecie, i nie wyobrażam sobie ich nie znać.
Czy trzeba słuchać? Nie, ale warto. Jeśli komuś wystarczą solowe dokonania MJ (od Off the wall) to jego wybór. Mnie nie wystarczą, a bolesna świadomość, że Michael nie wyda już nowej płyty (pomijam nieopublikowane dotąd nagrania) pogłębiają jedynie mój niedosyt. Czy to jedyny powód, dla którego sięgam do płyt braci? Nie jedyny, ale też i nie najważniejszy. Chcę po prostu mieć pełen obraz dorobku artysty. O niezmiennej pasji MJ pisał wcześniej kaem. Ja dodam do tego niezmienną radość tworzenia, żywiołowość wykonania i czyste spojrzenie na rozwój artystyczny (o wokalu nie wspominam, był zawsze niesamowity), w tym dojrzewanie do pisania własnych tekstów i budowanie wizerunku scenicznego. Nie mam żadnej płyty Jackson 5, nawet składanki, nie licząc the Motown 50 mixes. Zdobyłam 5-cio płytowe wydanie the Jacksons (brakuje mi tylko albumu koncertowego) i solowego Michaela na płycie Hello Motown. Cieszą ucho i cieszą oko w domowej dyskografii. I choć serce rwie się do kolejnych płyt, to ja mówię do siebie: Stop! Zaczekaj! Naciesz się tym co masz! Daj sobie czas na delektowanie się tymi dzwiękami! Narzucam więc sobie niemal żelazną dyscyplinę, ale chcę być świadomym odbiorcą, doceniającym wartość tym nagrań. Odkrywanie płyt z lat 1969-1975 jeszcze przede mną. A jak pomyślę, że w ciągu tych sześciu lat Michael z braćmi nagrali 469 piosenek a tylko 37% z nich, czyli 174, zostało oficjalnie wydanych przez wytwórnię (dane z książki Taraborrelliego) to czuję jeszcze większy dreszcz emocji.
"Zbierz księżyc wiadrem z powierzchni wody. Zbieraj, aż nie będzie widać księżyca na powierzchni." Yoko Ono
www.forumgim6.cba.pl
www.forumgim6.cba.pl
Uwielbiam Jackson 5 !!!
...dlatego, że kocham stary dobry soul, r'n'b i jazz... ta muzyka ma przekaz, wiele emocji.. co tu dużo pisać, ma to cos, trzeba to czuć;) Michael jako mały dzieciaczek śpiewający w tych klimatach po prostu szokował... jego głos sam w sobie wystarczał, ale to jak nim operował to dla mnie coś niezwykle pieknego... słucham i się zachwycam, co daje mi wielką przyjemność, tego właśnie trzeba mi w muzyce...
Moje ulubione utwory to: Maria - świetna interpretacja, pomysł i w ogóle..., Ben- mmm..:), Up again, With a child's heart, Who's loving you - to chyba każdego rozwala juz po pierwszym wersie, You've got a friend, Wings of my love, Music and me.
Także twierdze, że okres Michaela śpiewajacego z braćmi to zupelnie coś innego niż jego solowa kariera, jednakże to wszystko dla mnie gdzieś tam stanowi jedność i mysląc o Nim mam w głowie po koleii wszystko, to co zrobił dla muzyki... począwszy właśnie od nagrań w wytwórni Motown.. Nawet czasem żałuje, że gdy już działał w pojedynke jakoś nie raczył tworzyć w tym stylu, szkoda więc, że nie powstawały typowo soulowe kawałki.. bo brakuje mi tego w jego późniejszej karierze. Tak też kojarzy mi się to głównie z jego dzieciństwem, a gdy już dorósł, a jego głos się zmienił, zmieniło się także podejscie do muzyki, tak jakby zamknął ten rozdział... Ale nie ma co narzekać, mimo, że każdy ma inny gust i oczekiwania to w każdej płycie Michaela znajdzie się coś czym warto się zachwycić..:)
...dlatego, że kocham stary dobry soul, r'n'b i jazz... ta muzyka ma przekaz, wiele emocji.. co tu dużo pisać, ma to cos, trzeba to czuć;) Michael jako mały dzieciaczek śpiewający w tych klimatach po prostu szokował... jego głos sam w sobie wystarczał, ale to jak nim operował to dla mnie coś niezwykle pieknego... słucham i się zachwycam, co daje mi wielką przyjemność, tego właśnie trzeba mi w muzyce...
Moje ulubione utwory to: Maria - świetna interpretacja, pomysł i w ogóle..., Ben- mmm..:), Up again, With a child's heart, Who's loving you - to chyba każdego rozwala juz po pierwszym wersie, You've got a friend, Wings of my love, Music and me.
Także twierdze, że okres Michaela śpiewajacego z braćmi to zupelnie coś innego niż jego solowa kariera, jednakże to wszystko dla mnie gdzieś tam stanowi jedność i mysląc o Nim mam w głowie po koleii wszystko, to co zrobił dla muzyki... począwszy właśnie od nagrań w wytwórni Motown.. Nawet czasem żałuje, że gdy już działał w pojedynke jakoś nie raczył tworzyć w tym stylu, szkoda więc, że nie powstawały typowo soulowe kawałki.. bo brakuje mi tego w jego późniejszej karierze. Tak też kojarzy mi się to głównie z jego dzieciństwem, a gdy już dorósł, a jego głos się zmienił, zmieniło się także podejscie do muzyki, tak jakby zamknął ten rozdział... Ale nie ma co narzekać, mimo, że każdy ma inny gust i oczekiwania to w każdej płycie Michaela znajdzie się coś czym warto się zachwycić..:)
...nieustannie do przodu...