Niektórzy przyzwyczaili się do przekonania, że skoro w ostatnich 30 latach Michael wydawał płyty co 3-5 lat, to jest tego niewiele, a jednak nie- materiału jest dużo. Z drugiej strony nie tyle, by przytłoczyć; to nie dżungla- wszystkie albumy Jackson 5 zmieściły się na 8 krążkach (w tym 2 koncertowe, świąteczna i nagrania wydane później- wcześniej niepublikowane). Nie jest to trud przebrnięcia przez 100 płyt, jak u Elvisa.
Ok, to nie są piosenki napisane przez niego.
Man In The Mirror też nie jest. To, co mówił Sam Brown w
Remarkable Life pokazuje, że i tak w studio Michael potrafił rządzić- to jak śpiewał, zależało później od Niego. To, ile pasji wkładał, wyrażało Jego.
Nie ma nic bardziej fascynującego od obserwowania, jak ktoś tak masywnie obdarzony talentem, rośnie na naszych oczach, jak się uczy i doskonali. Nie w pasji, a w umiejętnościach technicznych. Dobrze wiemy, ze często najwięcej pasji jest na początku. Jestem wielkim fanem albumu
HIStory, bo to mądra płyta, ale najwięcej radości tworzenia słyszę na
Off The Wall, na
Thrillerze zaczyna się skupienie i odpowiedzialność. Tam też jest praca zespołowa. I TĄ radość słyszę na płytach J5, Michaela z Motown i na płytach The Jacksons.
Każdy etap coś oznacza. Pokazanie się światu, szukanie swojego stylu, braterstwo. Każdy etap ma swoją magię. Lubimy niedoskonałości, bo są szczere. Stąd taką popularnością na MJPT cieszą się wątki typu wpadki na koncertach albo urywki z koncertu, gdzie Michael mówi o robaku na scenie. To się nazywa spontaniczność. A to mamy na płytach z Motown i na płytach The Jacksons, później o nią coraz trudniej. Później co innego staje się fajne. Jak w życiu.
Nie zazdroszczę dzisiejszym słuchaczom, którzy mają dostęp do wszystkiego. Gdy masz tyle na wstępie, szybko się nudzisz. Zdolność do uważności się gubi. Jak kupiłem
Moonwalk w 1991 roku, nie wiedziałem o czym Michael pisze, rozpisując się nad starszymi nagraniami. Byłem głodny tych nagrań. Dopiero miesiąc później zdobyłem
Off The Wall, nie wspominając o poprzednich płytach. Płyty przychodziły stopniowo i dawało to sposobność na rozumienie ich, ogarnianie. Stąd dziś uważam się za wielkiego fana starych
i nowych nagrań. Dzisiejszym poszukiwaczom pozostaje dyscyplina w stopniowaniu sobie przyjemności. Są też plusy dzisiejszych czasów- o muzyce można więcej czytać- mamy fora, mamy Wikipedię, mamy zagraniczne witryny internetowe, rozprawiające się z tymi nagraniami. To może skłaniać do sięgania po płyty, wiec może moja wcześniejsza myśl o lepszości dawnych czasów nie jest aż tak bardzo zasadna.
A co do myśli czy bycie wielbicielem twórczości Michaela oznacza pakiet wiązany z Jackson 5... Drogi Panku. Sztuka wyboru. Wybierając zawsze coś tracisz, chodzi o to, by tracić jak najmniej.
_________
![Obrazek](http://img48.imageshack.us/img48/2901/clipboard01f.th.gif)