Jak poinformował nas polski dystrybutor filmu, firma UIP, w środę 28 października nad ranem w łódzkim kinie Bałtyk odbędzie się pierwszy pokaz "This Is It", który poprzedzi transmisja na żywo z Los Angeles.
NAD RANEM?!

Okeeeeeeej, zaczynam się bać;)
Dobra, co do niedzieli konkretnie, bo muszę wiedzieć, że mam cel, żeby przeżyć ten tydzień:
Ja bym spotkała się w godzinach wczesno popołudniowych, tak żeby wszystkim było łatwo dojechać i wrócić... No i może na jakaś kawkę jeszcze wyskoczyć z biletami w ręku?:D Właśnie... biletami. Jeśli chcecie kupować bilet grupowy, to ostrzegam Was, że zabieram sobie go potem na pamiątkę, bo jestem starą śmieciarą i mam sentyment do takich rzeczy... pewnie nie ja sama;)
Koszulki też dobry pomysł! Myślę, że idealny wręcz, ach Marta Ty to masz łeb kobito!:)
Okej, jeszcze mały pees, żeby nie pozostać obojętną na to, co się tu pojawiło ostatnio... W samotniej drodze z Koluszek do Łodzi, ( która trwała całe 15 minut!) tak właśnie sobie o tym rozmyślałam... Wracałam tak hiperszczęśliwa, że serce mi tańczyło cha-chę dosłownie... Tylko jedna myśl nie dawała mi spokoju: DLACZEGO On musiał odejść, żebym ja mogła się czuć tak jak się czuję?! Dlaczego musiało się stać coś tak strasznego, żebym mogła spotkać i poznać Was, ludzi tak wspaniałych, że nawet nie będę się silić, żeby to wyrazić, bo i tak mi się to nie uda. Inny gatunek dosłownie. Dlaczego musiało dojść do czegoś takiego, żebym wreszcie walnęła się w łeb i stwierdziła, że życie jest piękne i trzeba z niego czerpać ile się da, zamiast siedzieć i płakać (co było moim ulubionym zajęciem przed 25 czerwca). Za wysoka cena, stanowczo za wysoka.
Ale co mogę poradzić? Mam odrzucić "ofiarę" Michaela?! No, to byłby naprawdę piękne podziękowanie, byłby ze mnie dumny...
Żyję tym, co mi dał los, znajduję w Michaelu siłę, co jest nieprawdopodobne, bo dotąd po prostu w ogóle nie miałam siły... żeby żyć i żeby się śmiać... Naprawdę - jeśli czegokolwiek w życiu żałuję - to tego, że dopiero terapia wstrząsowa postawiła mnie na nogi. I zamierzam z tego korzystać, choćby nie wiem co! Przykro mi trochę z powodu tego, co napisała Dominika, ale rozumiem.
Sory za te smęty, ale jak już zaczęłam, to chciałam skończyć. I dodam jeszcze raz: Strasznie się cieszę, że jesteście. WSZYSCY, bez wyjątku:)
I love you more!