

Teraz co do zmęczenia bo jesteście niesamowici.




Moderators: DaX, Sephiroth820, MJowitek, majkelzawszespoko, LittleDevil
He, he, albo podczas Thriller'a zaklada maske i to cale udawanie spiewania juz w ogole staje sie smieszne : )Erto1984 wrote:Zawsze rozbrajały mnie momenty w których na scene wbiegała Jennifer Batten (?) i wyginała sie do niesamowitych rifów gitarowych chociaz te 'leciały' tak naprawde z taśmy. Albo tancerze LaVelle Smith itp 'śpiewający' do mikrofonów podczas Black Or White czy Medley-ów chociaż nawet w playbacku nie było ich słychać.
Nie irytowało Was takie coś?
masz racje.już ciebie lubie:)guruFARMI wrote:tylko jest małe "ALE"
nikt z was nie wziął pod uwagę kim był jeszcze nie tak dawno jazkson na tle innych artystów.
taki np. Jagger nie potrzebuje playbacku,bo playback jest po to aby idealnie wykonane, wręcz perfekcyjne nagranie z wysokomi partiami wokalnymi na koncercie również takim było. W przypadku Jacksona 90% to piosenki perfekcyjne jesli chodzi o wokal, a najmniejsze odejście od owej perfekcji niszczy utwór.
Jagger drze sie na albumach studyjnych i to samo robi na scenie- różnicy właściwie brak. Elton john np. może sobie śpiewać na zywo grając na fortepianku i wyjdzie mu tak jak mniejwięcej na plycie sobie to nagral...
dla mnie on np ma 10 razy wiekszy talent od glosu...
Chodzi o to ze w latach 80 i 90 Jackson byl najwiekszy w showbiznesie. Byl przereklamowany i doslownie kazdy go obserwowal. Najmniejsza wpadka wokalna na koncercie bylaby katastrofą.
Jackson nie mógł śpiewać na żywo, bo coś przecierz jest kosztem czegoś.
albo pleyback i jest wszystko ślicznie i pięknie dla telewizji, bylo wielkie show.. w końcu największe koncerty gral majkel
jest różnica jak Jackson spiewa na zywo i pan Antoś śpiewa na żywo. Złym wykonaniem pana Antosia nikt sie nie przejmie. Jezeli chodzi o megagwiazde XX wieku - Jacksona każdy krytyk wytknie mu tandetę.
Jakcson nigdy nie zaśpiewał by pięknie wokalnie BillieJean podczas tańca. Będąć skrajnie wyczerpanym nie mozna w przypadku glosu i piosenek majkela spiewać czysto.
No ale głównym powodem spiewania z playbacku na DWT i HWT jak równiez w TV była po prostu KOMERCJA. Jackson byl absolutnie numerem 1. kazdy koncert mial byc idealny, sprzedany 10 razy, nagrany dla TV, bez wpadek, .. wręcz najlepszy. I przede wszystkim dla pieniędzy a potem dopiero dla fanów... i wcale to od jackona nie zalezalo zapewne.....
David Gilmour, Robert Plant, Dawid Bovie, Bono, Mick Jagger, James Hatfield, Frank Sinatra (gdy żył), John Lennon, Paul McCartney, Jim Morrison, Bruce Springsteen, Ozzy Osbourne, Bob Dylan, Axl Rose, Steven Tyler, Michael Stripe, Joe Cocker, Eric Clapton, Billie Joe i mogłabym tak wymieniać do rana..........
owszem oni nie potrzebują playbacku bo ich wokale, piosenki wcale nie wymagają owej perfekcji. Wszyscy ci byli mniejszego formatu artystami... ..
nie są jak PEPSI, McDonalds i Jackson
nie ujmując geniuszu jacksonowi, prawdą jest ze został przereklamowany... czy chcial czy nie.... I WG MNIE DOBRZE....
tyle ze TO sie juz nigdy nie powtórzy. Nigdy nie bedzie kogos z muzyki tak wypromowanego.. lata 80 byly wybuchem TV...reklam... itp itd..
choćby był za 100 lat 10 razy większy geniusz niż Jackson i byl;by on natychmiast wprowadzony do mediów (jak jackson) .. nie sprzedal by tylu plyt i nie pobil by tych rekordów... to wszystko jest sztuczne i nienaturalne....
BTW koncert przez 100 lub 200 tys. widownią nie może być łamem....
zapewne na "żywo" taki bucarest '92 (bez playbacku) był NIESAMOWITY ale jak oglądam na kompie to darcie sie jacksona do mikrofonu + zmęczenie psuje kazdą piosenkę niszcząc jej ideał....
Sinatra Bowie czy Bono to nie "mniejszego formatu artyści" tylko PRAWDZIWI ARTYŚCI a nie produkty komercyjne.
właśnie. ..a nie produkty komercyjne
To jest chyba pytanie retoryczneErto1984 wrote:Zawsze rozbrajały mnie momenty w których na scenę wbiegała Jennifer Batten (?) i wyginała sie do niesamowitych rifów gitarowych chociaż te 'leciały' tak naprawde z taśmy. Albo tancerze LaVelle Smith itp 'śpiewający' do mikrofonów podczas Black Or White czy Medley-ów chociaż nawet w playbacku nie było ich słychać.
Nie irytowało Was takie coś?
Ten zwrot mnie zawsze bawi najbardziejwhoisit1 wrote: co z was za fani!
No jeśli do szczęścia są mu potrzebne tylko uwielbienie i pochlebstwa to może i by się powiesił. Ale gdyby jednak przeżył tę krytykę, to może by zrozumiał, że artystom takiego formatu - zresztą artystom każdego jednego formatu - nie wypada, a wręcz, że to wstyd, wychodzić na scenę nie po to żeby śpiewać, ale po to, żeby jedynie udawać że się śpiewa.whoisit1 wrote:hm.michael by się chyba powiesił gdyby wiedziasł jakich ma fanów
guruFARMI wrote:Jagger drze sie na albumach studyjnych i to samo robi na scenie- różnicy właściwie brak.
Moim zdaniem lekka przesada. Czy od MJ na trasie Dangerous czy History ktoś wymagał, żeby wszystko było totalnie idealnie? Ile koncertów było nagranych na potrzeby wyemitowania w TV, można policzyć na palcach jednej ręki. Od czasów Jackson 5 do trasy Bad włącznie śpiewał na żywo i pewnie nie raz coś tam pomylił, zaimprowizował i nikt mu tego nie wypominał - wszyscy byli zachwyceni. Więc nie ma co przesadzać, że Jackson to największy z największych, i jakby nagle na trasie History przy śpiewaniu Billie Jean coś zafałszował czy zapomniał tekstu to byłaby tragedia na skalę światową. Ja mam inną teorię - taką, że na trasie Dangerous i History już mu się na żywo śpiewać nie chciało, po prostu...Jackson byl absolutnie numerem 1. kazdy koncert mial byc idealny, sprzedany 10 razy, nagrany dla TV, bez wpadek, .. wręcz najlepszy.
Jak ktoś nie chce niszczyć ideału to niech się ograniczy do wydawania piosenek na płycie, a nie zabiera się za koncertowanie.zmęczenie psuje kazdą piosenkę niszcząc jej ideał....
Z tym się zgodzę.nie ujmując geniuszu jacksonowi, prawdą jest ze został przereklamowany
tego dokladnie nie powiedzialemI nieprawdą jest, że ich koncerty nie są dokładnie obserwowane przez media i że mogą się wydzierać na scenie jak im się tylko podoba, bo nikt nie wymaga od nich wielkiego perfekcjonizmu
zgadza się.. i dlatego warto słuchać też innych artystów bo wprzypadku jacksona nie bardzo mozna sie tego spodziewacusłyszeć piosenki w trochę innym wykonaniu niż znam z płyty. Po to, żeby usłyszeć w głosie wokalisty to jego zmęczenie właśnie, żeby wiedzieć że ten gość stoi na scenie, bo naprawdę mnie i wszystkim obecnym ludziom chce dać z siebie wszystko. Po to żeby usłyszeć jak wykonawca dodał do utworu coś innego, zmienił słowa piosenki, coś powiedział w połowie, coś zaimprowizował czy w ogóle zapomniał tekst
THRILLER wrote:Na History Tour bywało to rożnie w Kuala Lampur dał z siebie dużo (to mój ulubiony koncert, B.Jean jest rewelacyjne), np. Smooth Criminal było chyba na żywo (nie tylko ostatnie 15 s.), You Are Not Alone, TWYMMF, Beat It również, przynajmniej w dużej części.
To jest chyba pytanie retoryczneErto1984 wrote:Zawsze rozbrajały mnie momenty w których na scenę wbiegała Jennifer Batten (?) i wyginała sie do niesamowitych rifów gitarowych chociaż te 'leciały' tak naprawde z taśmy. Albo tancerze LaVelle Smith itp 'śpiewający' do mikrofonów podczas Black Or White czy Medley-ów chociaż nawet w playbacku nie było ich słychać.
Nie irytowało Was takie coś?Ja wtedy zasłaniam oczy jak małe dziecko i później powoli rozchylam palce.
Ten zwrot mnie zawsze bawi najbardziejwhoisit1 wrote: co z was za fani!
Byłeś w Warszawie?, zdzierałeś gardło dla dobrego imienia MJa? Jeżeli nie to nie zadawaj takich pytań.
kochana nie mósiałem być w WARSZAWIE na manifestracji.Robiłem inne rzeczy dla mikea gdy nas potrzebował.np.w paru miastach rozwieszalismy plakaty własnoręacznie zrobione.
Wysyłalismy sm,sy do przypadkowych ludzi w których były napisane dowody niewinnosci mikea.Modlilismy sie za nieho 3 razy dziennie w kosciele,przed,i po szkole,PISALISMY LISTY DO FAKTU I INNYCH PISAMAKÓW W OBRONIE MICHAELA...wiec nie siedziałerm z założonymi rękami
P.S.
WhoIsIt obejrzyj sobie 100 razy koncertowe BJ i zrozumiesz o co chodzi. Najlepsze fragmenty to końcówki jak MJ zaczyna śpiewać na żywo, to jak fałszuje, to jak jego głos walczy ze zmęczeniem, to jak dodaje tekst, okrzyki od siebie, to jest koncert.
Erto1984 wrote:Ludzie to jest jakaś sekta chyba![]()
prosze mi nie mówić jakim jestem fanem Michaela bo za bardzo mnie nie znacie i nie macie jak oceniać. Michael jest świetnym showmanem a jago koncerty to duże wydarzenia. W tamtych czasach jego koncerty były nie do pobicia.
Teraz co do zmęczenia bo jesteście niesamowici.Chcecie mi wmówić że Mike bardziej sie męczył podczas koncertów niż Robbie Wiliams czy Jagger bo On tańczy a Oni tylko biegają. Idź któryś na dyskoteke potancz ostro godzinke a nastepnego dnia cyk na boisko i pograj twardo w noge albo zrób rozgrzewke na bjj :) i porównaj zmęczenie bo tu i tu jesteś styrany jak górnik po zmianie. ja nie czuje żadnej różnicy
i nie sądze zeby stopien zmęczenia majka sie za bardzo różnił od stopnia zmęczenia Micka
Pozdrawiam
Konkretniej do drugiej części trasy promującej album "Bad", ale "Dangerous"?thewiz wrote:Michael przeciez spiewal do pewnego momentu w 100% na zywo podczas praktycznie wszystkich wystepow
Ciekawe. Okrzyk w "They don't care about us", fragment "In the closet", "Wanna be startin' somethin'", ostatnie słowa w "Smooth Criminal", końcówka "You are not alone" z półplaybacku, całe "Jackson 5 Medley", końcówka "Billie Jean", końcówka "Beat it" i okrzyk w "HIStory" - to niby 70%? ;]thewiz wrote:Na trasie History MJ zagral 70 % na zywo podczas pierwszej odnogi tej trasy.
Hm, a dokładniej?thewiz wrote:To na drugiej czesci trasy bylo wiecej playbacku.
Wyrzucając z tracklisty "Smooth Criminal", "Thriller", "The way you make me feel", "Dangerous", "Black or white", zdecydowaną większość "You are not alone", "Man in the mirror" oraz "Earth Song", rzeczywiście koncert byłby praktycznie w całości na żywothewiz wrote:koncert dla sultana Brunei. On tez praktycznie w calosci poszedl na zywo.
Xscape, miejscami mam to samo wrażenie...Xscape wrote:Z wieloma myślami które napisała SUNrise :) zgadzam się w 100% JEDNAK z niektórymi nie mogę się zgodzić gdyż wiekszośc artystów wymieniona przez Yole to była niestety grupka chłopaków którzy poprzez swoje orgie narkotyczne na scenie wyprawiała takie rzeczy o których zwykłemu śmiertelnikowi się nie śni.
Ostatnio na forum ten zwrot należy używać raczej ostrożnie... :]Sade wrote:brzmiałoby jak stękanie Mandaryny