Dorzucę coś od siebie. Chcecie poznać prawdę na temat śmierci Michaela, chcecie, żeby winni ponieśli odpowiedzialność za swoje czyny. Fajne, ale metody macie kiepskie.
Eve_861 pisze:czyli teraz wierzymy mediom:)?
A czy nie tego chcecie? Macie zamiar nagłośnić sprawę, chcecie, żeby zainteresowały się nią media, ale te media przez lata gnoiły Michaela. On unikał rozgłosu, ingerencji w prywatność, jak tylko mógł, a tutaj fani gotują medialną ucztę. Macie sensację i chcecie, by media zrobiły to, co robią. Złapać to, co bardziej się sprzeda i wyeksponować. Oświadczenia, o ile w ogóle ktoś coś z nimi zrobi, przejdą przez redaktorów, którzy wybiorą to, co im pasuje i pokażą tak, jak oni tylko chcą. Media będą miały okazję pokazać fanów Michaela jako fanatyków, albo jako ludzi prowadzących osobistą krucjatę przeciwko gigantom, na których mają "dowody" w postaci czyichś słów. Tutaj ktoś napisał, że skoro macie dowody, oddajcie je prokuratorowi. Zgadzam się z tym. Niech za wymierzanie sprawiedliwości i osądzanie zabiorą się organy do tego celu stworzone.
Chcecie, żeby ludzie zbojkotwali film. Świat ma zapotrzebowanie na MJa, nie zmienicie tego. Na film idę, bo Michael był perfekcjonistą i planował niesamowite rzeczy na te koncerty. W "Moonwalku" napisał, że gdy bierze się za jakiś projekt, wkłada w to całą duszę i byłby gotów za to umrzeć. Gdyby odwołał koncerty miałby proces o niedotrzmanie kontraktu, miałby na karku opinię publiczną, która zmieszałaby go z błotem, miałby poczucie tego, że zawiódł fanów, a, przede wszystkim, że zawiódł SAM SIEBIE, a Michael był dla siebie bardzo surowy i wymagający. I co on miał, biedny, zrobić?
Chcecie rozdawać ulotki o TINI. Zgadnijcie, co się dzieje z ulotkami wręczanymi ludziom. Lądują w najbliższym koszu, nieprzeczytane. Ulotki to pieniądze. Nie chcecie iść na film, to wydajcie pieniądze, zamiast na film i ulotki, na jakąś akcję charytatywną. Tam one komuś pomogą, a nie zaśmiecą najbliższej okolicy w sąsiedztwie kina.
Dociekanie prawdy i przekazywanie wartościowych dowodów organom ścigania - TAK, kampania TINI - NIE.
Teraz czekam na nagonkę na mnie, proszę bardzo, droga wolna...