Interpretuj tekst!
Moderatorzy: DaX, Sephiroth820, MJowitek, majkelzawszespoko, LittleDevil
Uważam podobnie jak cicha i a_gador. Utwór wyraża wściekłość Michaela na wszystkich, ktorzy przyczynili sie do tych przykrych oskarżen - na Sneddona, ojca Chandlera, ale tez prasy, która wykorzystała sytuacje dla własnych celów. Wzbudzała sensacje obrzucając go najgorszymi oskarżeniami. Zapomnieli, że wszystko toczy się wokół człowieka, który ma uczucia tak samo jak inni. Ale od tego ważniejsze są ich zyski. Pragniesz tylko mojej krwi
Podoba mi się jak piosenka łączy się z Stranger In Moscow. Obydwa utwory wyrażają uczucia Michaela wobec tamtych oskarżeń i wsyzstkich afer, które wtedy zaczęto wzbudzać na jego temat. Tylko, że Michael znajduje sie w dwóch stanach emocjonalnych. W Stranger In Moscow jest zagubiony i samotny, traci pewnośc siebie i siłe walki. Cała sytuacja go przytłacza. A 2 Bad to dalsza część tego jak Michael w późniejszym czasie radził sobie w tej sytuacji. Kiedy odzyskał siły i waire w siebie. Obudził się w nim gniew i chęć odnalezienia sprawiedliwości. Nie boi się stanąć twarzą w twarz z tymi, którzy go mieszają z błotem.Wiedział, że prawda stoi po jego stronie i to jest najważniejsze. Chce pokazać wrogom, że nie będzie im łatwo go złamać. Przy okazji może też chce pokazać innym, że trzeba walczyć z tymi, którzy nas obrażaja i nie szanują, nie można przyjąc biernej postawy, tylko bronić swojej godności. Wielu ludzi postawionych w sytacjach krzysowych reaguje chyba podobnie. Najpierw rozpacz i pytanie co teraz?, a potem złość i chęć przywrócenia się na prostą.
Michael fajnie obrazuje to na teledysku 2 Bad, w ostatnim ujeciu na jego twarzy rysuje się złość i pewnośc swoich racji, o które będzie walczył. W tym momencie burmistrz zrozumiał z kim ma doczynienia.
Podoba mi się jak piosenka łączy się z Stranger In Moscow. Obydwa utwory wyrażają uczucia Michaela wobec tamtych oskarżeń i wsyzstkich afer, które wtedy zaczęto wzbudzać na jego temat. Tylko, że Michael znajduje sie w dwóch stanach emocjonalnych. W Stranger In Moscow jest zagubiony i samotny, traci pewnośc siebie i siłe walki. Cała sytuacja go przytłacza. A 2 Bad to dalsza część tego jak Michael w późniejszym czasie radził sobie w tej sytuacji. Kiedy odzyskał siły i waire w siebie. Obudził się w nim gniew i chęć odnalezienia sprawiedliwości. Nie boi się stanąć twarzą w twarz z tymi, którzy go mieszają z błotem.Wiedział, że prawda stoi po jego stronie i to jest najważniejsze. Chce pokazać wrogom, że nie będzie im łatwo go złamać. Przy okazji może też chce pokazać innym, że trzeba walczyć z tymi, którzy nas obrażaja i nie szanują, nie można przyjąc biernej postawy, tylko bronić swojej godności. Wielu ludzi postawionych w sytacjach krzysowych reaguje chyba podobnie. Najpierw rozpacz i pytanie co teraz?, a potem złość i chęć przywrócenia się na prostą.
Michael fajnie obrazuje to na teledysku 2 Bad, w ostatnim ujeciu na jego twarzy rysuje się złość i pewnośc swoich racji, o które będzie walczył. W tym momencie burmistrz zrozumiał z kim ma doczynienia.
Ta piosenka nie należy do moich faworytów (chociaż clip miodzio). Może właśnie dlatego, że ma w sobie ładunek negatywnych emocji a ja z zasady „niespotykanie spokojny człowiek jestem”. Chociaż ostatnio może trochę mniej łagodny. Więc…muszę się poprawić.
Co do tekstu, nasuwa mi się jedna myśl na słowa Nic z tego – to jak wyzwanie - nie poddam się, będę walczyć. Michael zawsze mówił, że ma „skórę nosorożca” i że nie można go skrzywdzić, że jest silny i nikt nie jest w stanie go zranić. Ale za tymi zapewnieniami krył się niesamowicie wrażliwy człowiek, który przeżywał ogarniającą niesprawiedliwość i każdy atak na swoją osobę. Jednak z drugiej strony kto by tego nie przeżywał.
Poza tym ciągła obrona przed nacierającymi atakami zaczyna rodzić zwątpienie, pojawia się bezsilność, więc pozostaje krzyk, jako reakcja na wszechogarniającą arogancję i agresję. Pojawia się pragnienie żeby wykrzycieć nie tylko swój ból, ale też pokazać przeciwnikowi własną siłę, niezniszczalność.
Michael pyta – Czego ode mnie chcesz? – tak naprawdę czego. Jaki jest prawdziwy cel, czy tylko upokorzenie czy aż zniszczenie. A może jest w tym działaniu drugie dno. Nasuwa się pytanie jak można oceniać człowieka po pozorach, osądzać go na podstawie spreparowanych historii zdobywanych lub tworzonych dla pogrążenia jego wizerunku. Krzywdzić dla osiągnięcia własnych celów. Jak widać można i niekiedy przychodzi to bardzo łatwo.
Tekst można też zinterpretować jako reakcję na agresywne ataki ze strony tabloidów, szczególnie nasilone w tamtym czasie. Informacje w nich zawarte przesycone były tanią sensacją, odwoływały się do emocji czytelników, prowokując i przekraczając wszelkie normy.
Co do tekstu, nasuwa mi się jedna myśl na słowa Nic z tego – to jak wyzwanie - nie poddam się, będę walczyć. Michael zawsze mówił, że ma „skórę nosorożca” i że nie można go skrzywdzić, że jest silny i nikt nie jest w stanie go zranić. Ale za tymi zapewnieniami krył się niesamowicie wrażliwy człowiek, który przeżywał ogarniającą niesprawiedliwość i każdy atak na swoją osobę. Jednak z drugiej strony kto by tego nie przeżywał.
Poza tym ciągła obrona przed nacierającymi atakami zaczyna rodzić zwątpienie, pojawia się bezsilność, więc pozostaje krzyk, jako reakcja na wszechogarniającą arogancję i agresję. Pojawia się pragnienie żeby wykrzycieć nie tylko swój ból, ale też pokazać przeciwnikowi własną siłę, niezniszczalność.
Michael pyta – Czego ode mnie chcesz? – tak naprawdę czego. Jaki jest prawdziwy cel, czy tylko upokorzenie czy aż zniszczenie. A może jest w tym działaniu drugie dno. Nasuwa się pytanie jak można oceniać człowieka po pozorach, osądzać go na podstawie spreparowanych historii zdobywanych lub tworzonych dla pogrążenia jego wizerunku. Krzywdzić dla osiągnięcia własnych celów. Jak widać można i niekiedy przychodzi to bardzo łatwo.
Tekst można też zinterpretować jako reakcję na agresywne ataki ze strony tabloidów, szczególnie nasilone w tamtym czasie. Informacje w nich zawarte przesycone były tanią sensacją, odwoływały się do emocji czytelników, prowokując i przekraczając wszelkie normy.
O. Ostatnio ograniczałam się do czytania samych tytułów w dziale Fakty, ale wczoraj w nocy zrobiłam sobie rundkę po forum i znalazłam TO.
Kaem, należy Ci się medal MJówka sezonu lato/jesień 2009, między innymi za tworzenie nowych tematów, w których przed napisaniem czegokolwiek trzeba pomyśleć. Nawet jak się nie chce...
A co do 2Bad... to jeden z tych utworów, w których Michael pokazuje jedna ze swoich skrajnych twarzy - mało brakowało, a bym napisała, że agresywną, ale nie. Tu tkwi siła, pierwotna moc, coś jak głuchy ryk niedźwiedzia rozciągający się po całym lesie. Coś co każe się zatrzymać i zastanowić, czy faktycznie warto zadzierać. Ale nie ma tu agresji, nie ma wyzwisk, nie ma tego całego prostactwa, którego też bywa, ze się boję.
Podziwiam takich ludzi, mam szacunek do tych, którzy potrafią pokazać siłę zachowując wysoki poziom kultury.
Jestem ciekawa, na ile w 2Bad Michael wyrażał tylko swoje emocje, a na ile świadomie grał na emocjach innych.
Według mnie 2Bad jest nie tylko jego autobiografia, co biografia wielu ludzi.
Too bad too bad about it
Why don't you just scream and shout it.
Ciągle mam z tym problemy.
Dlaczego nie krzyknąć, kiedy coś jest źle?
I czy faktycznie tego chcę? Nauczyć się krzyczeć?
Jeśli mi się to już uda, jakoś źle się z tym czuję.
To nie moja natura.
Jednak żyć wbrew sobie tym bardziej nie potrafię.
Czasem nie da się tak po prostu odciąć od tego, co się nie podoba.
I'm right back where I wanna be
I'm standin' though you're kickin' me
Nie przepadam za wymyślaniem "co autor miał na myśli" bo kto go tam wie, ale zawsze mogę napisać, co myślę ja.
W tym jednak miejscu trafiam na rozdroże, nie wiem którą drogą iść.
Czy nauczyć się krzyczeć, czy raczej uparcie stać na swojej pozycji bez wyrażania negatywnych emocji?
Niedźwiedź czy jogin?
Michael jest dla mnie i jednym i drugim.
O ile nie ma chwili słabości...
Kaem, należy Ci się medal MJówka sezonu lato/jesień 2009, między innymi za tworzenie nowych tematów, w których przed napisaniem czegokolwiek trzeba pomyśleć. Nawet jak się nie chce...
A co do 2Bad... to jeden z tych utworów, w których Michael pokazuje jedna ze swoich skrajnych twarzy - mało brakowało, a bym napisała, że agresywną, ale nie. Tu tkwi siła, pierwotna moc, coś jak głuchy ryk niedźwiedzia rozciągający się po całym lesie. Coś co każe się zatrzymać i zastanowić, czy faktycznie warto zadzierać. Ale nie ma tu agresji, nie ma wyzwisk, nie ma tego całego prostactwa, którego też bywa, ze się boję.
Podziwiam takich ludzi, mam szacunek do tych, którzy potrafią pokazać siłę zachowując wysoki poziom kultury.
Jestem ciekawa, na ile w 2Bad Michael wyrażał tylko swoje emocje, a na ile świadomie grał na emocjach innych.
Według mnie 2Bad jest nie tylko jego autobiografia, co biografia wielu ludzi.
Too bad too bad about it
Why don't you just scream and shout it.
Ciągle mam z tym problemy.
Dlaczego nie krzyknąć, kiedy coś jest źle?
I czy faktycznie tego chcę? Nauczyć się krzyczeć?
Jeśli mi się to już uda, jakoś źle się z tym czuję.
To nie moja natura.
Jednak żyć wbrew sobie tym bardziej nie potrafię.
Czasem nie da się tak po prostu odciąć od tego, co się nie podoba.
I'm right back where I wanna be
I'm standin' though you're kickin' me
Nie przepadam za wymyślaniem "co autor miał na myśli" bo kto go tam wie, ale zawsze mogę napisać, co myślę ja.
W tym jednak miejscu trafiam na rozdroże, nie wiem którą drogą iść.
Czy nauczyć się krzyczeć, czy raczej uparcie stać na swojej pozycji bez wyrażania negatywnych emocji?
Niedźwiedź czy jogin?
Michael jest dla mnie i jednym i drugim.
O ile nie ma chwili słabości...
Dzięki Mjowitku za podjęcie drugiego wątku. Podbijam pytanie, poszerzając nieco charakter tematu- jak to u Was jest z wrogami i wyrażaniem złości?
Podoba mi się siła i melodii i tekstu. Film jest fenomenalny, myślę najlepszy, obok Smooth Criminal.
Burmistrz z filmu jednoznacznie kojarzy się ze Sneddonem- nie tylko ze względu na wygląd, i też mam wrażenie, że do niego ten tekst się odnosi. Choćby te fragmenty:
Told me that you're doin' wrong
Word out shockin' all alone
(...) What do you want from me?
Tired of you haunting me, yeah yeah
Poniekąd też można pod Sneddona podpiąć drugie rozumienie tytułu, jako kolejny zły. W Bad Michael, trochę jak w Beat It, walczył z wyrażeniem mężczyzny jako osoby używającej siły, przemocy. Tu Michael konfrontuje się z osobą, która chce go zniszczyć, lecząc własne ciemne strony:
Cryin' wolf ain't like a man
Throwin' rocks to hide your hands
To mi się w tym tekście podoba, gdyż rzeczywiście tak jest. Gdy ktoś, zawistnie i uparcie chce zrobić ci krzywdę, zwykle nie ma refleksji nad swoim życiem i tym, co we własnym obrazie siebie uwiera. "Skoro widzę w tym czy tamtym zło i próbuję je wykorzenić, to o mnie dobrze świadczy". Oczywiście wszystko ma uzasadnienie wtedy, jak samemu ma się refleksję nad sobą i swoim działaniem.
Podobną metaforę fajnie uchwycono w filmie Czekolada, z J. Binoche i J. Deppem. Polecam.
A własne doświadczenia? Raz spotkałem taką osobę, która próbowała zrobić wszystko, by utrudnić mi życie. Pisała do wszystkich osób, które znam różne niestworzone historie. Dziś, jak z rzadka się mijamy na ulicy, unika mnie, nawet nie jest w stanie spojrzeć w oczy.
Gniew nie był potrzebny. Ale pamiętam wiele sytuacji, gdzie taki gniew, jak w tej piosence, był oczyszczający. Wtedy już nie myślisz, czy chcesz mieć z tą osobą kontakt czy nie, zależy ci na tym, by nie było już tak, jak jest dotychczas. I zwykle pomagało. Wtedy walczysz o swoją dumę, o szacunek do siebie samego- by te oszczerstwa i przykre słowa nie oblepiły ciebie i osłabiły. To nawet trochę taki dialog z samym sobą. Im więcej siły w słowach, tym bardziej wierzysz w siebie.
Michael, jak słusznie zauważyłyście, nie jest agresywny w tej piosence. Jest dosadny, jego słowa są mocne, nie ma jednak epitetów. Nawet jak śpiewa:
Look who just walked in the place
Dead and stuffy in the face
To nie oznacza to cechy przypisanej na stałe człowiekowi. Śpiewa o swoich uczuciach i zachowaniu krzywdziciela, nie o samym krzywdzicielu. Nie staje się do niego podobny. Broni siebie.
Podoba mi się siła i melodii i tekstu. Film jest fenomenalny, myślę najlepszy, obok Smooth Criminal.
Burmistrz z filmu jednoznacznie kojarzy się ze Sneddonem- nie tylko ze względu na wygląd, i też mam wrażenie, że do niego ten tekst się odnosi. Choćby te fragmenty:
Told me that you're doin' wrong
Word out shockin' all alone
(...) What do you want from me?
Tired of you haunting me, yeah yeah
Poniekąd też można pod Sneddona podpiąć drugie rozumienie tytułu, jako kolejny zły. W Bad Michael, trochę jak w Beat It, walczył z wyrażeniem mężczyzny jako osoby używającej siły, przemocy. Tu Michael konfrontuje się z osobą, która chce go zniszczyć, lecząc własne ciemne strony:
Cryin' wolf ain't like a man
Throwin' rocks to hide your hands
To mi się w tym tekście podoba, gdyż rzeczywiście tak jest. Gdy ktoś, zawistnie i uparcie chce zrobić ci krzywdę, zwykle nie ma refleksji nad swoim życiem i tym, co we własnym obrazie siebie uwiera. "Skoro widzę w tym czy tamtym zło i próbuję je wykorzenić, to o mnie dobrze świadczy". Oczywiście wszystko ma uzasadnienie wtedy, jak samemu ma się refleksję nad sobą i swoim działaniem.
Podobną metaforę fajnie uchwycono w filmie Czekolada, z J. Binoche i J. Deppem. Polecam.
A własne doświadczenia? Raz spotkałem taką osobę, która próbowała zrobić wszystko, by utrudnić mi życie. Pisała do wszystkich osób, które znam różne niestworzone historie. Dziś, jak z rzadka się mijamy na ulicy, unika mnie, nawet nie jest w stanie spojrzeć w oczy.
Gniew nie był potrzebny. Ale pamiętam wiele sytuacji, gdzie taki gniew, jak w tej piosence, był oczyszczający. Wtedy już nie myślisz, czy chcesz mieć z tą osobą kontakt czy nie, zależy ci na tym, by nie było już tak, jak jest dotychczas. I zwykle pomagało. Wtedy walczysz o swoją dumę, o szacunek do siebie samego- by te oszczerstwa i przykre słowa nie oblepiły ciebie i osłabiły. To nawet trochę taki dialog z samym sobą. Im więcej siły w słowach, tym bardziej wierzysz w siebie.
Michael, jak słusznie zauważyłyście, nie jest agresywny w tej piosence. Jest dosadny, jego słowa są mocne, nie ma jednak epitetów. Nawet jak śpiewa:
Look who just walked in the place
Dead and stuffy in the face
To nie oznacza to cechy przypisanej na stałe człowiekowi. Śpiewa o swoich uczuciach i zachowaniu krzywdziciela, nie o samym krzywdzicielu. Nie staje się do niego podobny. Broni siebie.
Bitter you'll be if you don't change your ways
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
Pytanie: jak naprawdę człowiek może poczuć się w momencie ekstremalnego zagrożenia i bezpośredniego starcia ze swoim antagonistą? Każdy reaguje inaczej. Czy zachowuje opanowanie, zimną krew i walczy na argumenty czy puszczają przysłowiowe nerwy i wyzwalają się najgorsze instynkty?MJowitek pisze:Czy nauczyć się krzyczeć, czy raczej uparcie stać na swojej pozycji bez wyrażania negatywnych emocji?
Przypomina mi się też cytat z Ewangelii Łk:kaem pisze:Gdy ktoś, zawistnie i uparcie chce zrobić ci krzywdę, zwykle nie ma refleksji nad swoim życiem i tym, co we własnym obrazie siebie uwiera. "Skoro widzę w tym czy tamtym zło i próbuję je wykorzenić, to o mnie dobrze świadczy". Oczywiście wszystko ma uzasadnienie wtedy, jak samemu ma się refleksję nad sobą i swoim działaniem.
A dlaczego widzisz źdźbło w oku brata swego, a belki w oku własnym nie dostrzegasz?
Chroń Boże od takich doświadczeń. Żyć tak, by jak najmniej narobić sobie wrogów.kaem pisze:A własne doświadczenia?
Znane są też przypadki, gdzie nawet więzy krwi czy więzy małżeńskie, po latach wspólnego pożycia, potrafią przerodzić się we wrogie ogniska zapalne. Co przeradza się wręcz w patologiczne relacje międzyludzkie. I jak to się mówi, że swoich prawdziwych przyjaciół (bliskich Ci osób) autentycznie poznaje się w biedzie.
Perfidny podstęp. Jaki człowiek jest do tego zdolny i jak takich ludzi rozpoznać? Chyba tylko własną intuicją.ula pisze:A może jest w tym działaniu drugie dno (...) Krzywdzić dla osiągnięcia własnych celów. Jak widać można i niekiedy przychodzi to bardzo łatwo.
A...czy nie na tej zasadzie działają np. tajni agenci?
edit
Kret przyjaciol nie ma wcale. Kret samotny jest, jak palec.Mariurzka pisze:od przyjaciół Boże strzeż, z wrogami sobie poradzę.
i
Umiesz liczyc - licz na siebie. Nie licz na innych.
Np obgadywac.ula pisze:I to jeszcze takich, którzy potrafią się uśmiechać a za plecami robić swoje.
To, to jeszcze dla mnie blahostka. Znajomi. Odbieram to jako wystudiowana uprzejmosc. Nie doszukuje sie w takich przypadkach tzw wrogow. Wiem, ze ludzie obgaduja za plecami, bo taka jest ludzka natura. Widocznie maja taka potrzebe, by obgadac delikwentke czyli mnie. Mnie to nie rusza. Na ile jeszcze te ich uwagi sa krytyczne i konstruktywne, trafione czy tez zupelnie wyjete z sufitu. A niech tam...jak spiewala Kayah - Na jezykach...chca gadac, niech gadaja, nie przeszkadza mi to, jakie wyrabiaja sobie o mnie zdanie moi znajomi. Ktos moze uznac mnie za kretynke, ktos inny za jakiegos przemadrzalego gbura, albo wrecz za falszywa zmije i pozerke . Punkt widzenia, zalezy od punktu siedzenia. Ilu ludzi tyle sprzecznych opinii na moj temat. Ok...mam do tego dystans...
Jednak zawsze pozostaje ta intuicja, ktora podpowiada z kim znajdziesz wspolny jezyk, porozumienie, czy wrecz bratnia dusze...no i nie pozwalam sobie na to, aby ktos mnie zranil.
To, ze ktos mnie nie lubi jeszcze nie czyni z niego wroga.a_gador pisze:Na pewno są ludzie, którzy mnie nie lubią, choć nigdy mi jak do tej pory tego nie okazali,
Odebralabym to jako uprzejmosc kolezanki wobec mnie, ale nie oczekiwalabym niczego wiecej od niej. Bo mam ta swiadomosc, ze na bezinteresownosc, trzeba sobie zasluzyc, a to trwa latami. Z obu stron. Nie ma nic za darmo. No chyba, ze jest sie z natury Matka Teresa...ciepła, pomocna, wydawałoby się wrażliwa i otwarta na ludzkie problemy. Niestety okazało się, że przede wszystkim fałszywa i interesowna, a znajomość ze mną była jej potrzebna do wyłącznie własnych celów.
Kurcze w sumie, to wszystko sprowadza sie do wlasnej osoby. Moze nalezaloby wrocic do punktu wyjscia. Zacznij od siebie, jak czlowiek w lustrze...i zadaj sobie pytanie...czy jestem zdolna/zdolny do zadawania ran i bolu moim bliskim? Moim znajomym?
A tu, to sie zgodze. Sprawy zawodowe, to juz bardzo powazna rzecz. Zawsze pozostaje ostroznosc i pelna swiadomosc, ze nie ma tu miejsca na sentymenty w kontaktach zawodowych. Zycie jest brutalne. I znow pytanie, na ile potrafie sie przystosowac, by postepowac tak, jak narzucaja mi warunki pracy? Szef? Jak dalece jest to zgodne z moim systemem wartosci? I czy godze sie na taki uklad / umowe? I czy jestem zdolna dochodzic do celu po trupach?ula pisze:Parę ładnych lat temu mój były szef, typ despoty, chciał mieć nad wszystkimi podwładnymi kontrolę. Stosując sobie tylko znane sposoby spowodował, że podzieliliśmy się niezależnie od stanowiska i pełnionych funkcji na dwie wrogie sobie grupy. Ta niechęć mimo, że gość wyleciał z pracy jest między nami do dzisiaj. Bo trudno zapomnieć co niektórzy potrafili zrobić, żeby mu się przypodobać i w ten sposób ugrać coś dla siebie.
A tak na marginesie, odkryliśmy wtedy że nic tak nie jednoczy, jak wspólny wróg.
Ostatnio zmieniony wt, 27 paź 2009, 21:14 przez cicha, łącznie zmieniany 13 razy.
B. Olewicz (...) co tak cenne jest, że ta nienazwana myśl rysą jest na szkle? (...)
E. Bodo To nie ty...
E. Bodo To nie ty...
Podobno lepiej mieć prawdziwego wroga, niż jednego fałszywego przyjaciela.
Ale wolę się o tym nie przekonywać. I wolę też myśleć, że nie mam wrogów, co oczywiście nie jest prawdą, bo ich mam. Tak się pocieszam, że chyba są małego kalibru, bo nie odczuwam ich obecności. Jak wyrażam swoją złość? Wrzeszczę, bluzgając. Taki krótkotrwały wybuch przynosi mi ulgę. Cóż, w przeciwieństwie do idola nie potrafię wykazać się klasą i okiełznać języka.
Edit:
Mariurzka zebrałaś i pięknie wyraziłaś to o czym chyba większość z nas myśli. Jeśli kaem pozwoli czekam na twoją interpretację Human Nature, jestem bardzo ciekawa jaka będzie.
Przyczyn z powodu których możemy mieć wrogów jest wiele. Czasami żeby wywołać konflikt wystarczy błahostka, a czasami coś naprawdę poważnego. Parę ładnych lat temu mój były szef, typ despoty, chciał mieć nad wszystkimi podwładnymi kontrolę. Stosując sobie tylko znane sposoby spowodował, że podzieliliśmy się niezależnie od stanowiska i pełnionych funkcji na dwie wrogie sobie grupy. Ta niechęć mimo, że gość wyleciał z pracy jest między nami do dzisiaj. Bo trudno zapomnieć co niektórzy potrafili zrobić, żeby mu się przypodobać i w ten sposób ugrać coś dla siebie.
A tak na marginesie, odkryliśmy wtedy że nic tak nie jednoczy, jak wspólny wróg.
Ale wolę się o tym nie przekonywać. I wolę też myśleć, że nie mam wrogów, co oczywiście nie jest prawdą, bo ich mam. Tak się pocieszam, że chyba są małego kalibru, bo nie odczuwam ich obecności. Jak wyrażam swoją złość? Wrzeszczę, bluzgając. Taki krótkotrwały wybuch przynosi mi ulgę. Cóż, w przeciwieństwie do idola nie potrafię wykazać się klasą i okiełznać języka.
Wiem z własnego doświadczenia, że czasami nie trzeba robić nic aby sobie ich narobić. I to jeszcze takich, którzy potrafią się uśmiechać a za plecami robić swoje. Niekiedy wystarczy, że stoi się im na drodze i jest się przeszkodą w ich dążeniu do jakiegoś celu. C’est la vie.cicha pisze: Chroń Boże od takich doświadczeń. Żyć tak, by jak najmniej narobić sobie wrogów.
Jaki człowiek jest do tego zdolny? Niekoniecznie musi to być agent Tomek . Może zaskoczeniem będzie to co napiszę, ale sądzę że wielu ludzi, wbrew pozorom takich których by się o to nigdy nie podejrzewało. Kiedyś w pracy usłyszałam od koleżanki, że nie można mieć skrupułów, było to dla mnie zaskoczeniem tym bardziej, że uważałam ją za ostatnią osobę która nie liczyłaby się z drugim człowiekiem. Ale łatwowierność i naiwność to są chyba moje największe wady. Ufam, że ludzie nie mogą być wredni i fałszywi ot tak sobie. I żyję w tej nieświadomości wierząc w uczciwość innych, aż do chwili, gdy od obrabianych tyłów zaczyna być czuć swąd palonego ciała. I chyba już nigdy się nie nauczę..cicha pisze:Jaki człowiek jest do tego zdolny i jak takich ludzi rozpoznać? Chyba tylko własną intuicją.
A...czy nie na tej zasadzie działają np. tajni agenci?
Edit:
Mariurzka zebrałaś i pięknie wyraziłaś to o czym chyba większość z nas myśli. Jeśli kaem pozwoli czekam na twoją interpretację Human Nature, jestem bardzo ciekawa jaka będzie.
Ja też staram się polegać na intuicji z resztą nie tylko w kontaktach z ludźmi.cicha pisze:Jednak zawsze pozostaje ta intuicja, ktora podpowiada z kim znajdziesz wspolny jezyk, porozumienie, czy wrecz bratnia dusze...no i nie pozwalam sobie na to, aby ktos mnie zranil.
Przyczyn z powodu których możemy mieć wrogów jest wiele. Czasami żeby wywołać konflikt wystarczy błahostka, a czasami coś naprawdę poważnego. Parę ładnych lat temu mój były szef, typ despoty, chciał mieć nad wszystkimi podwładnymi kontrolę. Stosując sobie tylko znane sposoby spowodował, że podzieliliśmy się niezależnie od stanowiska i pełnionych funkcji na dwie wrogie sobie grupy. Ta niechęć mimo, że gość wyleciał z pracy jest między nami do dzisiaj. Bo trudno zapomnieć co niektórzy potrafili zrobić, żeby mu się przypodobać i w ten sposób ugrać coś dla siebie.
A tak na marginesie, odkryliśmy wtedy że nic tak nie jednoczy, jak wspólny wróg.
Ostatnio zmieniony wt, 27 paź 2009, 1:08 przez ula, łącznie zmieniany 2 razy.
Czy mam wrogów? Hmm, nie wiem i obym nigdy się o tym nie przekonała. Na pewno są ludzie, którzy mnie nie lubią, choć nigdy mi jak do tej pory tego nie okazali, przynajmniej stojąc ze mną twarzą w twarz. Natomiast generalnie inni odbierają mnie zupełnie inaczej niż ja oceniam samą siebie, (a jest to baardzo krytyczne autospojrzenie) co zresztą, jak sądzę dotyczy wszystkich ludzi.
Oczywiście wpadam w złość, a wtedy wybucham i to przynosi mi ulgę, ponieważ uwalniam się od negatywnych emocji, a nie kumuluję ich w sobie. Taki wybuch jest chwilowy i jest mi naprawdę lepiej. Gdybym miała taki talent jak MJ, to pewno pisałabym piosenki czy wiersze (parę nawet w życiu popełniłam, ale to raczej pretensjonalne gryzmoły jak jakiejś pensjonarki, a nie wartościowe teksty). Na złość najlepsze jest słuchanie muzyki. Obcowanie z kulturą uspokaja. Wiem z doświadczenia.
Zgadzam się, ludzie nie mogą być tak z gruntu zli, a ja staram się w nich dostrzegać dobro, choć życie wielokrotnie weryfikowało mój osąd.ula pisze: Ufam, że ludzie nie mogą być wredni i fałszywi ot tak sobie. I żyję w tej nieświadomości wierząc w uczciwość innych
Oczywiście wpadam w złość, a wtedy wybucham i to przynosi mi ulgę, ponieważ uwalniam się od negatywnych emocji, a nie kumuluję ich w sobie. Taki wybuch jest chwilowy i jest mi naprawdę lepiej. Gdybym miała taki talent jak MJ, to pewno pisałabym piosenki czy wiersze (parę nawet w życiu popełniłam, ale to raczej pretensjonalne gryzmoły jak jakiejś pensjonarki, a nie wartościowe teksty). Na złość najlepsze jest słuchanie muzyki. Obcowanie z kulturą uspokaja. Wiem z doświadczenia.
Na dwa poprzednie rozdania w wątku się nie załapałam (wszystko przez ten ciągły niedoczas), szczególnie żałuję spóźnienia się z wpisem dotyczącym Human Nature. Tym razem musiało mi się udać.
Pamiętam moje pierwsze spotkanie z tym utworem. Płytę przywiózł z wakacji młodszy brat. Pierwsze zdziwienie - Scream, drugie - właśnie 2 Bad. To było takie inne niż jego wcześniejsze utwory, szczególnie dla dziewczyny, która jest zwolenniczką nastrojowych ballad, więc długo się do tego nagrania przekonywałam. Dziś, z perspektywy tych wszystkich lat, słucham go zupełnie inaczej niż wtedy, bo pierwsze, co uderza wraz z początkowymi taktami utworu to ogromna prawda emocji i szczerość. I choć później na studiach nauczyłam się, że najgorszym błędem jest interpretować tekst przez pryzmat doświadczeń autora (sam Michael zresztą też o tym pisał), to w przypadku wielu tekstów z HIStory (tym bardziej tego tekstu) tak po prostu się nie da.
Dla mnie punktem wyjścia w tym utworze, ilekroć go słucham, jest jedna refleksja - jak wiele i jak niewiele trzeba, by zranić człowieka; żeby w kimś, kto jest wrażliwy, delikatny i pełen miłości do świata obudzić nieufność i konieczność obrony oraz walki o swoje. Jak łatwo i nieodwracalnie można zburzyć w kimś przeświadczenie o tym, że ludzie są dobrzy i szlachetni i nie pragną naszego nieszczęścia wyłącznie dla własnych korzyści i prymitywnej satysfakcji (chcesz coś ze mnie mieć dla siebie). Pewnie polecę trochę patetycznie, ale ilekroć słucham 2 Bad, przypomina mi się tekst Herberta: Idź wyprostowany wśród tych, co na kolanach - bo jakby nie patrzeć, podmiot liryczny utworu nie daje się powalić na kolana, broni swojej niezależności i godności za wszelką cenę (stoję, chociaż kopiesz mnie).
Czy jest tu wściekłość? Na pewno. Ale oprócz niej jest tutaj także poczucie obrzydzenia zakłamaniem tego świata, zakłamaniem ludzi, którym się wydaje że mają władzę i prawo ferować wyroki. Jest poczucie siły, konieczności obrony swojego stanowiska. Coś w tym jest, że gdy ktoś naprawdę nas skrzywdzi, zaczynamy zachowywać się poniekąd jak zwierzę - instynktownie bronimy tego, co najcenniejsze - a dla podmiotu lirycznego tego utworu najcenniejszymi rzeczami są: świadomość swojego ja, swojej wartości i konieczność zachowania tej wyprostowanej postawy wśród powalonych na kolana.
Ilekroć słucham tej piosenki, zawsze analizuję ją nie tylko przez pryzmat tekstu, ale także i muzyki, która dla mnie tutaj szczególnie jest nierozerwalną całością. Myślę, że nie bez powodu Michael oparł utwór na takim dość militarnym motywie, kojarzącym się bardzo mocno z piosenkami śpiewanymi przez żołnierzy w trakcie marszu. Rodzi to automatycznie pewne konotacje: z jednej strony prymitywna, fizyczna siła, ale z drugiej - dzięki tej sile właśnie - przeświadczenie o tym, że można wygrać, że ta walka ma sens i nie jest na darmo.
I faktycznie - tak jak piszecie - zadziwia w tej piosence to, że pomimo tak ogromnego ładunku emocji nie ma w niej nic wulgarnego, zbyt brutalnego. To jest krzyk zranionego i rozwścieczonego człowieka, ale człowieka który nawet w takiej sytuacji widzi w przeciwniku osobę, nie wyłącznie cel do zniszczenia.
To jest tekst o przeżyciach Michaela ze Sneddonem, to jest tekst o prasie (Wyciągasz z zakurzonych dziur historyjki, które opowiedział byle gbur; czy: Męczy mnie to ciągłe polowanie), ale nie jest to tekst o nienawiści. Bo sztuką jest wyrazić swoje oburzenie, bronić swojej postawy, a przy tym nie dać się upodobnić do swojego przeciwnika.
Kiedyś tam, w którymś wątku napisałeś Kaem (chyba dobrze pamiętam, że to byłeś Ty), że mieliśmy bardzo mądrego idola i że powinniśmy to umieć docenić. To prawda, to właśnie tutaj widać. Agresja rodzi agresję, nienawiść niszczy tego, który jest nią przepełniony. Michael to wiedział - że o wiele mądrzej (ale i trudniej) jest stać, gdy nas kopią, niż odpłacić tym samym.
Dziś nie mam z tą dziewczyną praktycznie żadnego kontaktu, mimo iż ciągle pracujemy razem. Przerzucamy się zdawkowym cześć, a poza nim jest tylko uprzejma obojętność.
Swój gniew wyrażam w czterech ścianach (a przynajmniej się staram), bardziej za to dążę do konfrontacji z tym, który mnie krzywdzi, a to się niestety najczęściej nie udaje, bo wróg jest bardzo często tchórzem i kryje się wyłącznie za maską swojej prymitywnej siły i wrzasku (Wyjący wilk nie jest mężczyzną). Staram się nie postrzegać wrogów przez pryzmat nienawiści, czasem nawet próbuję na swój sposób wybaczać, ale to już temat na zupełnie inny wątek.
Pamiętam moje pierwsze spotkanie z tym utworem. Płytę przywiózł z wakacji młodszy brat. Pierwsze zdziwienie - Scream, drugie - właśnie 2 Bad. To było takie inne niż jego wcześniejsze utwory, szczególnie dla dziewczyny, która jest zwolenniczką nastrojowych ballad, więc długo się do tego nagrania przekonywałam. Dziś, z perspektywy tych wszystkich lat, słucham go zupełnie inaczej niż wtedy, bo pierwsze, co uderza wraz z początkowymi taktami utworu to ogromna prawda emocji i szczerość. I choć później na studiach nauczyłam się, że najgorszym błędem jest interpretować tekst przez pryzmat doświadczeń autora (sam Michael zresztą też o tym pisał), to w przypadku wielu tekstów z HIStory (tym bardziej tego tekstu) tak po prostu się nie da.
Dla mnie punktem wyjścia w tym utworze, ilekroć go słucham, jest jedna refleksja - jak wiele i jak niewiele trzeba, by zranić człowieka; żeby w kimś, kto jest wrażliwy, delikatny i pełen miłości do świata obudzić nieufność i konieczność obrony oraz walki o swoje. Jak łatwo i nieodwracalnie można zburzyć w kimś przeświadczenie o tym, że ludzie są dobrzy i szlachetni i nie pragną naszego nieszczęścia wyłącznie dla własnych korzyści i prymitywnej satysfakcji (chcesz coś ze mnie mieć dla siebie). Pewnie polecę trochę patetycznie, ale ilekroć słucham 2 Bad, przypomina mi się tekst Herberta: Idź wyprostowany wśród tych, co na kolanach - bo jakby nie patrzeć, podmiot liryczny utworu nie daje się powalić na kolana, broni swojej niezależności i godności za wszelką cenę (stoję, chociaż kopiesz mnie).
Czy jest tu wściekłość? Na pewno. Ale oprócz niej jest tutaj także poczucie obrzydzenia zakłamaniem tego świata, zakłamaniem ludzi, którym się wydaje że mają władzę i prawo ferować wyroki. Jest poczucie siły, konieczności obrony swojego stanowiska. Coś w tym jest, że gdy ktoś naprawdę nas skrzywdzi, zaczynamy zachowywać się poniekąd jak zwierzę - instynktownie bronimy tego, co najcenniejsze - a dla podmiotu lirycznego tego utworu najcenniejszymi rzeczami są: świadomość swojego ja, swojej wartości i konieczność zachowania tej wyprostowanej postawy wśród powalonych na kolana.
Ilekroć słucham tej piosenki, zawsze analizuję ją nie tylko przez pryzmat tekstu, ale także i muzyki, która dla mnie tutaj szczególnie jest nierozerwalną całością. Myślę, że nie bez powodu Michael oparł utwór na takim dość militarnym motywie, kojarzącym się bardzo mocno z piosenkami śpiewanymi przez żołnierzy w trakcie marszu. Rodzi to automatycznie pewne konotacje: z jednej strony prymitywna, fizyczna siła, ale z drugiej - dzięki tej sile właśnie - przeświadczenie o tym, że można wygrać, że ta walka ma sens i nie jest na darmo.
I faktycznie - tak jak piszecie - zadziwia w tej piosence to, że pomimo tak ogromnego ładunku emocji nie ma w niej nic wulgarnego, zbyt brutalnego. To jest krzyk zranionego i rozwścieczonego człowieka, ale człowieka który nawet w takiej sytuacji widzi w przeciwniku osobę, nie wyłącznie cel do zniszczenia.
To jest tekst o przeżyciach Michaela ze Sneddonem, to jest tekst o prasie (Wyciągasz z zakurzonych dziur historyjki, które opowiedział byle gbur; czy: Męczy mnie to ciągłe polowanie), ale nie jest to tekst o nienawiści. Bo sztuką jest wyrazić swoje oburzenie, bronić swojej postawy, a przy tym nie dać się upodobnić do swojego przeciwnika.
Kiedyś tam, w którymś wątku napisałeś Kaem (chyba dobrze pamiętam, że to byłeś Ty), że mieliśmy bardzo mądrego idola i że powinniśmy to umieć docenić. To prawda, to właśnie tutaj widać. Agresja rodzi agresję, nienawiść niszczy tego, który jest nią przepełniony. Michael to wiedział - że o wiele mądrzej (ale i trudniej) jest stać, gdy nas kopią, niż odpłacić tym samym.
Tak to jest, że większość utworów przekładamy na nasze życiowe doświadczenia, przynajmniej ja tak mam. Jedna z moich znajomych napisała mi ostatnio: od przyjaciół Boże strzeż, z wrogami sobie poradzę. Coś w tym jest, że zdrada ze strony tych, którym ufaliśmy boli nas bardziej. I bunt, gniew, poczucie niesprawiedliwości są wtedy pierwszym normalnym odruchem. Boli cię to, że ktoś oczernia cię za twoimi plecami, że może opowiada innym to, co powierzyłeś mu w zaufaniu. Miałam taką koleżankę, bo przyjaciółką nie odważyłabym się jej nazwać. Fajna dziewczyna, ciepła, pomocna, wydawałoby się wrażliwa i otwarta na ludzkie problemy. Niestety okazało się, że przede wszystkim fałszywa i interesowna, a znajomość ze mną była jej potrzebna do wyłącznie własnych celów. Pierwsze odczucie: niedowierzanie, bo oto wszyscy wspólni znajomi zaczynają się odwracać i zarzucają ci niestworzone historie. Drugie odczucie: załamanie połączone z furią. Chęć konfrontacji, bo chcesz, żeby ci ten ktoś wytłumaczył, dlaczego to robi (bo jeszcze podświadomie w niego wierzysz, może próbujesz uratować tę znajomość). Trzecia faza: ogromne pragnienie sprawiedliwości, bo przecież coś ci zniszczono, ktoś zawinił. Najtrudniej jest przejść do czwartego kroku: odciąć się, zapomnieć, nie zniżać do pewnego poziomu i nadal robić swoje wierząc w to, że prawda się sama obroni. Tak jak w tym utworze: nie dać się powalić na kolana.kaem pisze:Jak u Was jest z wyrażaniem gniewu? Macie wrogów? Co o nich myślicie?
Dziś nie mam z tą dziewczyną praktycznie żadnego kontaktu, mimo iż ciągle pracujemy razem. Przerzucamy się zdawkowym cześć, a poza nim jest tylko uprzejma obojętność.
Swój gniew wyrażam w czterech ścianach (a przynajmniej się staram), bardziej za to dążę do konfrontacji z tym, który mnie krzywdzi, a to się niestety najczęściej nie udaje, bo wróg jest bardzo często tchórzem i kryje się wyłącznie za maską swojej prymitywnej siły i wrzasku (Wyjący wilk nie jest mężczyzną). Staram się nie postrzegać wrogów przez pryzmat nienawiści, czasem nawet próbuję na swój sposób wybaczać, ale to już temat na zupełnie inny wątek.
Czy słyszysz, jak tam daleko muzyka gra?
Ja bym gorąco poprosiła, aby gospodarz tematu zezwolil na wyjatkowy margines dopisania przemyslen przez Mariurzke o HN, badz innych tekstach, na ktore nie zdazyla sie zalapac.Mariurzka pisze:Na dwa poprzednie rozdania w wątku się nie załapałam (wszystko przez ten ciągły niedoczas), szczególnie żałuję spóźnienia się z wpisem dotyczącym Human Nature. Tym razem musiało mi się udać.
kaem-> Ależ można, jak najbardziej, w wątkach o danych płytach. Tu szkoda, by się zgubił wątek tak ciekawie kontynuowany.
B. Olewicz (...) co tak cenne jest, że ta nienazwana myśl rysą jest na szkle? (...)
E. Bodo To nie ty...
E. Bodo To nie ty...
Postanowiłam i ja zinterpretować utwór 2Bad. Zarówno tekst jaki i sam teledysk doskonale się ze sobą komponują. Można zauważyć narastająca irytację względem nieprzychylnej nam sprawy czy osoby. To wszystko kipi wręcz niezwykłą siłą oraz wolą walki . Podmiot liryczny dobitnie swoim krzykiem postanawia przedstawić swą własna rację czyli prawdę, zdaje sobie sprawę że chodzi o poszanowanie Jego godności. Zadając pytanie czego chcesz ode mnie , czemu mierzysz prosto we mnie , chce jakby wejść w konfrontacje z oprawcą , ale on pozostaje bierny , ponieważ nie potrafi racjonalnie wytłumaczyć swych pomówień czy oszczerstw. A to ofiarę jeszcze bardziej dopinguje w walce , ale taką naprawdę siłę napędowa dodaje mu to , że pała już wręcz obrzydzeniem do zakłamania , obłudy , niesprawiedliwości otaczającego Go świata, nie możność pogodzenia się z realiami doczesnego świata. Mam wrażenie oglądając koniec teledysku, że ta niezniszczalna siła doprowadza do zwycięstwa . Zgodzę się z Mariurzką ,że ten krzyk jest wyznacznikiem osoby zranionego i rozwścieczonego , ale mimo zaistniałej sytuacji widzi w przeciwniku człowieka , a nie cel do zniszczenia, ponieważ nie chodzi mu przede wszystkim o ukazanie prawdy, a nie pogrążenie swego przeciwnika.
Natomiast jeśli chodzi o następujące pytania ; Jak jest u was z wyrażaniem gniewu?, Macie wrogów ?, Co o nich myślicie?
Tak więc u mnie to tak wygląda.
Najlepiej to już swój gniew chciałbym wyrażać tylko w swych czterech ścianach , ale czasem emocje biorę górę. Wydaje mi się ,że najlepszym sposobem w danej chwili jest pomyśleć o czymś innym , wybrać się na spacer , myślę ,że nie warto być także biernym w zaistniałej sytuacji , ale raczej przed konfrontacją lepiej jednak wyciszyć swe emocje , tak staram się działać , choć nie zawsze to mi się udaje. Zgodzę się ze stwierdzeniem ; od przyjaciół Boże strzeż , z wrogami sobie poradzę , ponieważ zranienie przez przyjaciela o wiele bardziej boli i o wiele trudniej jest się pogodzić z zaistniałą sytuacją. A czy mam wrogów , ja nikogo osobiście nie uważam za swego wroga , choć nie przeczę ,że w swym życiu pojawiły się osoby nie przychylne mi , mimo wszystko nie potrafiłam czuć do nich nienawiści mimo wyrządzonej krzywdy.
Natomiast jeśli chodzi o następujące pytania ; Jak jest u was z wyrażaniem gniewu?, Macie wrogów ?, Co o nich myślicie?
Tak więc u mnie to tak wygląda.
Najlepiej to już swój gniew chciałbym wyrażać tylko w swych czterech ścianach , ale czasem emocje biorę górę. Wydaje mi się ,że najlepszym sposobem w danej chwili jest pomyśleć o czymś innym , wybrać się na spacer , myślę ,że nie warto być także biernym w zaistniałej sytuacji , ale raczej przed konfrontacją lepiej jednak wyciszyć swe emocje , tak staram się działać , choć nie zawsze to mi się udaje. Zgodzę się ze stwierdzeniem ; od przyjaciół Boże strzeż , z wrogami sobie poradzę , ponieważ zranienie przez przyjaciela o wiele bardziej boli i o wiele trudniej jest się pogodzić z zaistniałą sytuacją. A czy mam wrogów , ja nikogo osobiście nie uważam za swego wroga , choć nie przeczę ,że w swym życiu pojawiły się osoby nie przychylne mi , mimo wszystko nie potrafiłam czuć do nich nienawiści mimo wyrządzonej krzywdy.
Moją grą jest nieśmiertelność
Ze Szczęśliwości przyszedłem
W Szczęśliwości jestem zdeterminowany
Do szczęśliwości wracam
Jeśli teraz tego nie wiesz
Wstyd
Czy słuchasz ? Michael Jackson .
Ze Szczęśliwości przyszedłem
W Szczęśliwości jestem zdeterminowany
Do szczęśliwości wracam
Jeśli teraz tego nie wiesz
Wstyd
Czy słuchasz ? Michael Jackson .
Moja interpretacja 2Bad:
Jeżeli nawet Michael opisuje tu konkretne swoje doświadczenia związane z atakami mediów, pojedyńczych osób, to dla mnie celem utworu jest przekazanie jednej uniwersalnej myśli: przykro mi, że tacy jesteście.
Utwór ma formę dosyć agresywną, choć nie odbieram go też tak jak moi poprzednicy jako wyraz nienawiści MJ do konkretnej osoby. Niby prowadzony jest dialog z kimś drugim, to jednak nie widzę oczekiwań na odpowiedź.
Może jest to generalny wyraz buntu, złości Michaela na to, co doświadczał w życiu. Niezgoda dająca wreszcie upust emocji człowieka, który nie moze, nie chce pogodzić się z sytuacją, gdy człowiek staje naprzeciwko człowiekowi i bezmyślnie niszczy jego życie.
Told me that you're doin' wrong
Kto ma prawo decydować, co jest dobre a co złe?
Wydawać osądy i zmuszać do dostosowania?
Nie popieram takiej postawy. Można człowiekowi pokazać konsekwencje jego czynów, pomóc zauważyć coś niepokojącego, ale ostateczna decyzja należy do tej osoby. Nie wolno dopasowywać do siebie innych.
You ain't done enough for me
To nie oznaka egoizmu. Dla mnie to normalna cecha natury człowieka.
Współżycie z innymi. Wspólne bycie dla siebie nawzajem.
Bez tego życie jest karykaturą i nie ma sensu.
To obrzydzenie jest instynktowne. Ja nie wytrzymuję długo w rozmowie z ludźmi zapatrzonymi w siebie. Nie ma o czym rozmawiać. Po 5 minutach nie wiem, co powiedzieć. Jest sztucznie.
Why don't you scream and shout it
Naturalna reakcja na takie życie. Można się udusić lub zwymiotować.
Jedyne rozwiązanie, by przerwać tę chorą sytuację. Tylko dlaczego ludzie się nie duszą? Niemożliwe...
Look who just walked in the place
Dead and stuffy in the face
No na pewno nie humane nature. Dead to odpowiednie słowo.
Too bad, too bad about it
Bardzo mi przykro, nie mogę tego znieść...Nie pogodzę się z tym. Nie przyzwyczaję.
What do you want from me
Dla mnie pytanie retoryczne. Bo człowiek nie zastanawia się nad tym, że niszczy kogoś,nie robi tego umyślnie, to nie jest cel sam w sobie, raczej konsekwencja moich osobistych motywów. Drugi człowiek jest tylko środkiem, a nie celem samym w sobie! Robi to bezmyślnie. Bo wygodniej, łatwiej, może ze strachu. Ot co. Żadnej głębszej filozofii. To najbardziej boli. Zastanów się po co?
I wtedy zmienisz postępowanie. Mam nadzieję.
Ps. Przepraszam, że tak późno piszę...Ważne, że napisałam, nie?
Jeżeli nawet Michael opisuje tu konkretne swoje doświadczenia związane z atakami mediów, pojedyńczych osób, to dla mnie celem utworu jest przekazanie jednej uniwersalnej myśli: przykro mi, że tacy jesteście.
Utwór ma formę dosyć agresywną, choć nie odbieram go też tak jak moi poprzednicy jako wyraz nienawiści MJ do konkretnej osoby. Niby prowadzony jest dialog z kimś drugim, to jednak nie widzę oczekiwań na odpowiedź.
Może jest to generalny wyraz buntu, złości Michaela na to, co doświadczał w życiu. Niezgoda dająca wreszcie upust emocji człowieka, który nie moze, nie chce pogodzić się z sytuacją, gdy człowiek staje naprzeciwko człowiekowi i bezmyślnie niszczy jego życie.
Told me that you're doin' wrong
Kto ma prawo decydować, co jest dobre a co złe?
Wydawać osądy i zmuszać do dostosowania?
Nie popieram takiej postawy. Można człowiekowi pokazać konsekwencje jego czynów, pomóc zauważyć coś niepokojącego, ale ostateczna decyzja należy do tej osoby. Nie wolno dopasowywać do siebie innych.
You ain't done enough for me
To nie oznaka egoizmu. Dla mnie to normalna cecha natury człowieka.
Współżycie z innymi. Wspólne bycie dla siebie nawzajem.
Bez tego życie jest karykaturą i nie ma sensu.
To obrzydzenie jest instynktowne. Ja nie wytrzymuję długo w rozmowie z ludźmi zapatrzonymi w siebie. Nie ma o czym rozmawiać. Po 5 minutach nie wiem, co powiedzieć. Jest sztucznie.
Why don't you scream and shout it
Naturalna reakcja na takie życie. Można się udusić lub zwymiotować.
Jedyne rozwiązanie, by przerwać tę chorą sytuację. Tylko dlaczego ludzie się nie duszą? Niemożliwe...
Look who just walked in the place
Dead and stuffy in the face
No na pewno nie humane nature. Dead to odpowiednie słowo.
Too bad, too bad about it
Bardzo mi przykro, nie mogę tego znieść...Nie pogodzę się z tym. Nie przyzwyczaję.
What do you want from me
Dla mnie pytanie retoryczne. Bo człowiek nie zastanawia się nad tym, że niszczy kogoś,nie robi tego umyślnie, to nie jest cel sam w sobie, raczej konsekwencja moich osobistych motywów. Drugi człowiek jest tylko środkiem, a nie celem samym w sobie! Robi to bezmyślnie. Bo wygodniej, łatwiej, może ze strachu. Ot co. Żadnej głębszej filozofii. To najbardziej boli. Zastanów się po co?
I wtedy zmienisz postępowanie. Mam nadzieję.
Ps. Przepraszam, że tak późno piszę...Ważne, że napisałam, nie?
Smile, though your heart is beating...
Talitha, nie żartuj sobie i się nie cenzuruj niepotrzebnie. Twój poprzedni tekst o Human Nature był bardzo do rzeczy. Mandey napisał mi nawet, że myśli dokładnie tak samo jak Ty.
Tekst tygodnia:
Papa Was A Rolling Stone
Album: In Japan!, 1973
Autor tekstu: Norman Whitfield i Barrett Strong
do obejrzenia<<
wersja J5- do posłuchania<<
Bill Wolfer/Michael Jackson do posłuchania<<
Historia utworu:
To utwór grupy The Temptations. The Jackson 5 wykonywali piosenkę często na koncertach, od początku swojej kariery. Nagrali nawet swoją wersję studyjną, która do dziś się nie ukazała.
Wykonanie live znajduje się na płycie In Japan!, będącej zapisem koncertu zespołu w Koseinekin Hall- Osaka, Japonia, z 30 kwietnia 1973 roku. Płyta ukazała się w Wielkiej Brytanii we wrześniu 1988 roku, pod tytułem Jackson 5's Live!. Reedycja z 2004 roku pod obecnym tytułem jest nakładem limitowanym 5000 egzemplarzy. Płyta jeszcze jest w sprzedaży, radzę się spieszyć. Pochwalę się, mój nr egz. 3908.
W 1980 roku Michael nagrał kolejną wersję Papa Was... z Billem Wolferem, na jego album Wolf.
It was the third of September.
That day I'll always remember, yes I will.
'Cause that was the day that my daddy died.
I never got a chance to see him.
Never heard nothing but bad things about him.
Mama, I'm depending on you, tell me the truth.
And Mama just hung her head and said,
"Son, Papa was a rolling stone.
Wherever he laid his hat was his home.
(And when he died) All he left us was a loan."
"Papa was a rolling stone, my son.
Wherever he laid his hat was his home.
(And when he died) All he left us was a loan."
Well, well.
Hey Mama, is it true what they say,
that Papa never worked a day in his life?
And Mama, bad talk going around town
saying that Papa had three outside children and another wife.
And that ain't right.
Heard some talk about Papa doing some store front preaching.
TalkIin about saving souls and all the time leeching.
Dealing in debt and stealing in the name of the Lord.
Mama just hung her head and said,
"Papa was a rolling stone, my son.
Wherever he laid his hat was his home.
(And when he died) All he left us was a loan."
"Hey, Papa was a rolling stone.
Wherever he laid his hat was his home.
(And when he died) All he left us was a loan."
Uh!
Hey Mama, I heard Papa call himself a jack of all trade.
Tell me is that what sent Papa to an early grave?
Folk say Papa would beg, borrow, steal to pay his bill.
Hey Mama, folk say that Papa was never much on thinking.
Spent most of his time chasing women and drinking.
Mama, I'm depending on you to tell me the truth. Mama looked up with a tear in her eye and said,
"Son, Papa was a rolling stone. (Well, well, well, well)
Wherever he laid his hat was his home.
(And when he died) All he left us was a loan."
"Papa was a rolling stone.
Wherever he laid his hat was his home.
(And when he died) All he left us was a loan."
"I said, Papa was a rolling stone. Wherever he laid his hat was his home.
(And when he died) All he left us was a loan."
Tato był jak toczący się kamień
tłum. kaem, Maverick
To było trzeciego września
Dzień który będę zawsze pamiętać
Gdyż to był dzień, kiedy mój tato zmarł
Nie miałem nigdy szansy go zobaczyć
Słyszałem jedynie o nim rzeczy złe
Mamo, polegam na Tobie więc powiedz mi prawdę
Mama spuściła głowę i powiedziała, synu
Tato był jak toczący się kamień
Gdzie położył swój kapelusz tam był jego dom
A kiedy zmarł
Zostawił nam tylko długi
Tato był jak toczący się kamień
Gdzie położył swój kapelusz tam był jego dom
A kiedy zmarł
Zostawił nam tylko długi
Hej mamo, to prawda co mówią
Że tato nie przepracował jednego dnia w życiu
I mamo, krążą po mieście zle opowieści
O tym że tato miał jeszcze trójkę dzieci i kolejną żonę
A to nieprawda
Słyszałem, że Papa prawił kazania na ulicy,
Nauczał o ratowaniu duszy i o wykorzystywaniu słabszych,
O handlu długami i okradaniu w imię Pana
Mamo, polegam na Tobie więc powiedz mi prawdę
Mama spuściła głowę i powiedziała, synu
Tato był jak toczący się kamień
Gdzie położył swój kapelusz tam był jego dom
A kiedy zmarł
Zostawił nam tylko długi
Tato był jak toczący się kamień
Gdzie położył swój kapelusz tam był jego dom
A kiedy zmarł
Zostawił nam tylko długi
Hej mamo słyszałem jak tato mówił że każda praca się jego ima
Powiedz mi, czy właśnie to doprowadziło go do grobu?
Ludzie mówią że tato mógł żebrać, pożyczać, kraść by spłacać rachunki
Ludzie mówią- on niewiele myślał
Tracił większość czasu zaliczając kobiety i pijąc
Mamo, polegam na Tobie więc powiedz mi prawdę
Mama spojrzała ze łzą w oku i powiedziała, synu
Tato był jak toczący się kamień
Gdzie położył swój kapelusz tam był jego dom
A kiedy zmarł
Zostawił nam tylko długi
Tato był jak toczący się kamień
Gdzie położył swój kapelusz tam był jego dom
A kiedy zmarł
Zostawił nam tylko długi
Interpretuj tekst! Tak, Ty!
Tekst tygodnia:
Papa Was A Rolling Stone
Album: In Japan!, 1973
Autor tekstu: Norman Whitfield i Barrett Strong
do obejrzenia<<
wersja J5- do posłuchania<<
Bill Wolfer/Michael Jackson do posłuchania<<
Historia utworu:
To utwór grupy The Temptations. The Jackson 5 wykonywali piosenkę często na koncertach, od początku swojej kariery. Nagrali nawet swoją wersję studyjną, która do dziś się nie ukazała.
Wykonanie live znajduje się na płycie In Japan!, będącej zapisem koncertu zespołu w Koseinekin Hall- Osaka, Japonia, z 30 kwietnia 1973 roku. Płyta ukazała się w Wielkiej Brytanii we wrześniu 1988 roku, pod tytułem Jackson 5's Live!. Reedycja z 2004 roku pod obecnym tytułem jest nakładem limitowanym 5000 egzemplarzy. Płyta jeszcze jest w sprzedaży, radzę się spieszyć. Pochwalę się, mój nr egz. 3908.
W 1980 roku Michael nagrał kolejną wersję Papa Was... z Billem Wolferem, na jego album Wolf.
It was the third of September.
That day I'll always remember, yes I will.
'Cause that was the day that my daddy died.
I never got a chance to see him.
Never heard nothing but bad things about him.
Mama, I'm depending on you, tell me the truth.
And Mama just hung her head and said,
"Son, Papa was a rolling stone.
Wherever he laid his hat was his home.
(And when he died) All he left us was a loan."
"Papa was a rolling stone, my son.
Wherever he laid his hat was his home.
(And when he died) All he left us was a loan."
Well, well.
Hey Mama, is it true what they say,
that Papa never worked a day in his life?
And Mama, bad talk going around town
saying that Papa had three outside children and another wife.
And that ain't right.
Heard some talk about Papa doing some store front preaching.
TalkIin about saving souls and all the time leeching.
Dealing in debt and stealing in the name of the Lord.
Mama just hung her head and said,
"Papa was a rolling stone, my son.
Wherever he laid his hat was his home.
(And when he died) All he left us was a loan."
"Hey, Papa was a rolling stone.
Wherever he laid his hat was his home.
(And when he died) All he left us was a loan."
Uh!
Hey Mama, I heard Papa call himself a jack of all trade.
Tell me is that what sent Papa to an early grave?
Folk say Papa would beg, borrow, steal to pay his bill.
Hey Mama, folk say that Papa was never much on thinking.
Spent most of his time chasing women and drinking.
Mama, I'm depending on you to tell me the truth. Mama looked up with a tear in her eye and said,
"Son, Papa was a rolling stone. (Well, well, well, well)
Wherever he laid his hat was his home.
(And when he died) All he left us was a loan."
"Papa was a rolling stone.
Wherever he laid his hat was his home.
(And when he died) All he left us was a loan."
"I said, Papa was a rolling stone. Wherever he laid his hat was his home.
(And when he died) All he left us was a loan."
Tato był jak toczący się kamień
tłum. kaem, Maverick
To było trzeciego września
Dzień który będę zawsze pamiętać
Gdyż to był dzień, kiedy mój tato zmarł
Nie miałem nigdy szansy go zobaczyć
Słyszałem jedynie o nim rzeczy złe
Mamo, polegam na Tobie więc powiedz mi prawdę
Mama spuściła głowę i powiedziała, synu
Tato był jak toczący się kamień
Gdzie położył swój kapelusz tam był jego dom
A kiedy zmarł
Zostawił nam tylko długi
Tato był jak toczący się kamień
Gdzie położył swój kapelusz tam był jego dom
A kiedy zmarł
Zostawił nam tylko długi
Hej mamo, to prawda co mówią
Że tato nie przepracował jednego dnia w życiu
I mamo, krążą po mieście zle opowieści
O tym że tato miał jeszcze trójkę dzieci i kolejną żonę
A to nieprawda
Słyszałem, że Papa prawił kazania na ulicy,
Nauczał o ratowaniu duszy i o wykorzystywaniu słabszych,
O handlu długami i okradaniu w imię Pana
Mamo, polegam na Tobie więc powiedz mi prawdę
Mama spuściła głowę i powiedziała, synu
Tato był jak toczący się kamień
Gdzie położył swój kapelusz tam był jego dom
A kiedy zmarł
Zostawił nam tylko długi
Tato był jak toczący się kamień
Gdzie położył swój kapelusz tam był jego dom
A kiedy zmarł
Zostawił nam tylko długi
Hej mamo słyszałem jak tato mówił że każda praca się jego ima
Powiedz mi, czy właśnie to doprowadziło go do grobu?
Ludzie mówią że tato mógł żebrać, pożyczać, kraść by spłacać rachunki
Ludzie mówią- on niewiele myślał
Tracił większość czasu zaliczając kobiety i pijąc
Mamo, polegam na Tobie więc powiedz mi prawdę
Mama spojrzała ze łzą w oku i powiedziała, synu
Tato był jak toczący się kamień
Gdzie położył swój kapelusz tam był jego dom
A kiedy zmarł
Zostawił nam tylko długi
Tato był jak toczący się kamień
Gdzie położył swój kapelusz tam był jego dom
A kiedy zmarł
Zostawił nam tylko długi
Interpretuj tekst! Tak, Ty!
Ostatnio zmieniony ndz, 01 lis 2009, 15:17 przez kaem, łącznie zmieniany 1 raz.
Bitter you'll be if you don't change your ways
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
Zawsze mam skojarzenia w jakiś sposób odnoszące się do tekstów, w tym przypadku na myśl przychodzi mi „Kolor purpury” S. Spielberga. Nie wiem dlaczego. Może dlatego, że to też historia rodziny z zachwianym systemem wartości rodzinnych. Rodziny w której śmierć ojca, człowieka jak się okazuje tak naprawdę obcego, nastręcza pytań jaki był. Przede wszystkim czy to, co o nim mówią ludzie było prawdą i dlaczego nie był jak prawdziwy ojciec głową rodziny, autorytetem i wzorem? Czy to popełnione błędy spowodowały, że jego życie okazało się nie być nic warte a w ocenie innych ludzi okazał się bezwartościowy? W poszukiwaniu prawdy i odpowiedzi na pytania pomocna może być Ta która go znała, ale czy zadany ból i odrzucenie pozwoli jej na wyrażenie prawdy, czy ograniczy ją tylko do słów:
Tato był jak toczący się kamień
Gdzie położył swój kapelusz tam był jego dom
A kiedy zmarł
Zostawił nam tylko długi.
Ta odpowiedź na pytania to jedyna możliwość na poznanie człowieka, którego nie dane było poznać kiedy żył.
Tak bardzo pragniemy aby nasi rodzice byli najlepsi, idealni, że negatywne opinie odbieramy jak poddanie w wątpliwość tego jakimi my jesteśmy ludźmi, bo przecież nas wychowali, czegoś nauczyli oraz odziedziczyliśmy po nich pewne cechy charakteru. Nie bez powodu mówi się że „niedaleko pada jabłko od jabłoni”. Dlatego zawsze poszukujemy usprawiedliwienia dla tych, którzy są dla nas bardzo ważni nawet wtedy gdy myślimy, że tak nie jest.
Niby tekst nie mający związku z Michaelem, ale łączy go wiele z sytuacją po jego śmierci. Bo czy nie zadawano wielu pytań, czy nie wysuwano tez o nim i jego życiu czasami wykluczających się i nie mających pokrycia w prawdzie? Czy rodzina nie musiała negować tych dziwnych interpretacji na temat jego życia i bronić go? Poza tym nasuwa się zasadnicze pytanie jak poczują się jego dzieci słysząc opowieści o swoim ojcu. Czy też zadadzą kiedyś pytanie – czy to co o nim mówią było prawdą?
Edit:
Dlaczego? Bo śmierć powoduje, że pojawia się uczucie pustki, straty, ale nie tylko w poczuciu utraty osoby, ale także możliwości naprawienia tego co było nie tak. Można żałować tego czego się nie zrobiło lub tego co już się powiedziało. Traci się możliwość odbudowania zniszczonych wcześniej relacji. W tekście, takie odnoszę wrażenie, to poszukiwanie prawdy przez syna ma zrekompensować mu straconą możliwość poznania własnego ojca.
Choć z drugiej strony All he left us was a loan ma jak najbardziej sens, bo stąd, jak zauważyła cicha, mogą być łzy i cierpienie matki zamartwiającej się o przyszłość i przetrwanie jej rodziny.
Tato był jak toczący się kamień
Gdzie położył swój kapelusz tam był jego dom
A kiedy zmarł
Zostawił nam tylko długi.
Ta odpowiedź na pytania to jedyna możliwość na poznanie człowieka, którego nie dane było poznać kiedy żył.
Tak bardzo pragniemy aby nasi rodzice byli najlepsi, idealni, że negatywne opinie odbieramy jak poddanie w wątpliwość tego jakimi my jesteśmy ludźmi, bo przecież nas wychowali, czegoś nauczyli oraz odziedziczyliśmy po nich pewne cechy charakteru. Nie bez powodu mówi się że „niedaleko pada jabłko od jabłoni”. Dlatego zawsze poszukujemy usprawiedliwienia dla tych, którzy są dla nas bardzo ważni nawet wtedy gdy myślimy, że tak nie jest.
Niby tekst nie mający związku z Michaelem, ale łączy go wiele z sytuacją po jego śmierci. Bo czy nie zadawano wielu pytań, czy nie wysuwano tez o nim i jego życiu czasami wykluczających się i nie mających pokrycia w prawdzie? Czy rodzina nie musiała negować tych dziwnych interpretacji na temat jego życia i bronić go? Poza tym nasuwa się zasadnicze pytanie jak poczują się jego dzieci słysząc opowieści o swoim ojcu. Czy też zadadzą kiedyś pytanie – czy to co o nim mówią było prawdą?
Edit:
Jednak skłaniałabym się do wersji All he left us was alone.cicha pisze:All he left us was alone
Można zrozumieć dwuznacznie, że swoim odejściem / śmiercią zostawił nie tylko 'duchową pustkę' ale także
All he left us was a loan
pożyczkę? A skoro pożyczkę, tzn, że są też zadłużeni i będą musieli (chcieli) spłacić dług ((nie)wdzięczności - niekoniecznie materialny)...i stąd ten ból, cierpienie i łzy w oczach matki?
A której wersji dowierzają słuchacze?
Dlaczego? Bo śmierć powoduje, że pojawia się uczucie pustki, straty, ale nie tylko w poczuciu utraty osoby, ale także możliwości naprawienia tego co było nie tak. Można żałować tego czego się nie zrobiło lub tego co już się powiedziało. Traci się możliwość odbudowania zniszczonych wcześniej relacji. W tekście, takie odnoszę wrażenie, to poszukiwanie prawdy przez syna ma zrekompensować mu straconą możliwość poznania własnego ojca.
Choć z drugiej strony All he left us was a loan ma jak najbardziej sens, bo stąd, jak zauważyła cicha, mogą być łzy i cierpienie matki zamartwiającej się o przyszłość i przetrwanie jej rodziny.
Ostatnio zmieniony pn, 02 lis 2009, 15:49 przez ula, łącznie zmieniany 1 raz.
Ula, jak zwykle trafne spostrzeżenia.
---
Nie sposób nie odebrać tego tekstu dosłownie. Znów kontrast i znów dwubiegunowość.
Tekst, w którym ścierają / konfrontują się dwa sprzeczne obrazy / poglądy na temat jednego mężczyzny. Z jednej strony jest ta charyzmatyczna, silna osobowość, która roztaczała aurę swojej niezachwianej pewności siebie, a ludzie poddawali się jej woli:
był jak toczący się kamień
Gdzie położył swój kapelusz tam był jego dom
Mówiła wprost to, co myślała:
prawił kazania na ulicy,
Nauczał o ratowaniu duszy i o wykorzystywaniu słabszych,
O handlu długami i okradaniu w imię Pana
i nie bała się żadnej pracy, by coś w życiu osiągnąć. Wyrwać się z nędzy, biedy, rozpaczy:
mówił że każda praca się jego ima
Z drugiej strony jest ten negatywny portret. Ludzie gadają, że mężczyzna niewiele myślał, był kobieciarzem i zdradzał. Miał swoje słabości i wady (pił, żebrał, pożyczał, kradł).
Komu tu wierzyć? Znów własnej intuicji. Dziecko próbuje samodzielnie dociekać prawdy. Konfrontując zeznanie matki, swoich własnych wspomnień i opinię reszty świata / obcych ludzi / a może znajomych?
Co ciekawe...
All he left us was alone
Można zrozumieć dwuznacznie, że swoim odejściem / śmiercią zostawił nie tylko 'duchową pustkę' ale także
All he left us was a loan
pożyczkę? A skoro pożyczkę, tzn, że są też zadłużeni i będą musieli (chcieli) spłacić dług ((nie)wdzięczności - niekoniecznie materialny)...i stąd ten ból, cierpienie i łzy w oczach matki?
A której wersji dowierzają słuchacze?
---
Nie sposób nie odebrać tego tekstu dosłownie. Znów kontrast i znów dwubiegunowość.
Tekst, w którym ścierają / konfrontują się dwa sprzeczne obrazy / poglądy na temat jednego mężczyzny. Z jednej strony jest ta charyzmatyczna, silna osobowość, która roztaczała aurę swojej niezachwianej pewności siebie, a ludzie poddawali się jej woli:
był jak toczący się kamień
Gdzie położył swój kapelusz tam był jego dom
Mówiła wprost to, co myślała:
prawił kazania na ulicy,
Nauczał o ratowaniu duszy i o wykorzystywaniu słabszych,
O handlu długami i okradaniu w imię Pana
i nie bała się żadnej pracy, by coś w życiu osiągnąć. Wyrwać się z nędzy, biedy, rozpaczy:
mówił że każda praca się jego ima
Z drugiej strony jest ten negatywny portret. Ludzie gadają, że mężczyzna niewiele myślał, był kobieciarzem i zdradzał. Miał swoje słabości i wady (pił, żebrał, pożyczał, kradł).
Komu tu wierzyć? Znów własnej intuicji. Dziecko próbuje samodzielnie dociekać prawdy. Konfrontując zeznanie matki, swoich własnych wspomnień i opinię reszty świata / obcych ludzi / a może znajomych?
Co ciekawe...
All he left us was alone
Można zrozumieć dwuznacznie, że swoim odejściem / śmiercią zostawił nie tylko 'duchową pustkę' ale także
All he left us was a loan
pożyczkę? A skoro pożyczkę, tzn, że są też zadłużeni i będą musieli (chcieli) spłacić dług ((nie)wdzięczności - niekoniecznie materialny)...i stąd ten ból, cierpienie i łzy w oczach matki?
A której wersji dowierzają słuchacze?
B. Olewicz (...) co tak cenne jest, że ta nienazwana myśl rysą jest na szkle? (...)
E. Bodo To nie ty...
E. Bodo To nie ty...