Znani i mniej znani o MJu
Moderatorzy: DaX, Sephiroth820, MJowitek, majkelzawszespoko, Mafia
- speechless26
- Posty: 450
- Rejestracja: śr, 09 sty 2008, 22:48
La Toya zapewnia, że śmierc Michaela to morderstwo.
http://www.tmz.com/videos?autoplay=true ... 51ef581525
M.in przytacza słowa Michaela
"la toya.. if i die... they gonna murder me... they gonna kill me.."
i tłumaczy,że Michael zawsze bał się o swoje życie.
EDIT: Cały wywiad Barbary Walters z La Toyą http://abcnews.go.com/2020/MichaelJacks ... 838&page=1
http://www.tmz.com/videos?autoplay=true ... 51ef581525
M.in przytacza słowa Michaela
"la toya.. if i die... they gonna murder me... they gonna kill me.."
i tłumaczy,że Michael zawsze bał się o swoje życie.
EDIT: Cały wywiad Barbary Walters z La Toyą http://abcnews.go.com/2020/MichaelJacks ... 838&page=1
I'm so proud to say- I love You.
- addicted2MJ
- Posty: 101
- Rejestracja: pt, 28 sie 2009, 23:05
- Skąd: dolnośląskie
Whitney Houston:
http://www.mtv.com/news/articles/162159 ... tney.jhtml
Whitney mówi, że ma wiele miłych wspomnień odnośnie czasu spędzonego z MJ. Znała Jego rodzinę od tylu lat, że na wieść o Jego śmierci pomyślała „To nie może być prawda”
Houston powiedziała, że zdawała sobie sprawę z jego problemów i słyszała nawet o jego uzależnieniu od środków przeciwbólowych. „Wiedziałam że jest na lekach przeciwbólowych… nie wiedziałam tylko, jak daleko sprawy zaszły...”
Powiedziała, że wspólny występ z MJ w 2001r otworzył jej oczy. Zobaczyła Michaela jak lustro, w którym widzi swoje własne odbicie, ponieważ odzwierciedlał on jej własne problemy z uzależnieniami. „Pamiętam ten występ i jak patrzyłam na Michaela i widziałam siebie… i czułam strach, patrząc na niego. Patrzyłam na samą siebie. Nie chcę, żeby tak było. Mike i ja byliśmy podobni”
Podczas tego koncertu Whitney widziała Michaela po raz ostatni, ale zaznacza że pozostawali w telefonicznym kontakcie przez lata. „Dużo rozmawialiśmy podczas jego procesu. Rozmawiał ze mną przez telefon, ale nie chciał żebym go zobaczyła. To mnie smuci”.
http://www.mtv.com/news/articles/162159 ... tney.jhtml
Whitney udzieliła wywiadu Oprah. Oprócz rozmów nt. jej małżeństwa z Bobbym, opowiedziała też jak zareagowała na wiadomość o śmierci Michaela.The second portion of Whitney Houston's sit-down interview with Oprah Winfrey aired on Tuesday (September 15) and, in addition to opening up more about her marriage to Bobby Brown and her issues with substance abuse, she also spoke candidly about how she reacted to the news of Michael Jackson's death.
"Devastating," Houston told Winfrey. "I have so many good memories of spending time with him. I've known his family for so many years that I thought, 'It can't be true.' "
Houston said that she was aware of his troubles over the years and even heard about his painkiller addiction at one point. "I knew he was on painkillers at one time ... I didn't know how far and how deep it was," she recalled.
She said that performing with him at his 30th-anniversary special in 2001 opened her eyes — she saw him as a "mirror" because he reflected her own problems with addictions. "I just remember doing the anniversary special and I remember looking at Michael and I remember looking at myself and I was getting scared looking at him," she said. "I was looking at myself. I don't want it to be like this. Mike and I were very close."
That concert was the last time that Houston remembers seeing him, but she does note that the pair stayed in touch over the years via the phone. "I think it was that time [that I saw him last], but I spoke to him during the trial a lot. He would speak to me on the phone, but he didn't want me to see him," she said. "[It] saddens me."
Whitney mówi, że ma wiele miłych wspomnień odnośnie czasu spędzonego z MJ. Znała Jego rodzinę od tylu lat, że na wieść o Jego śmierci pomyślała „To nie może być prawda”
Houston powiedziała, że zdawała sobie sprawę z jego problemów i słyszała nawet o jego uzależnieniu od środków przeciwbólowych. „Wiedziałam że jest na lekach przeciwbólowych… nie wiedziałam tylko, jak daleko sprawy zaszły...”
Powiedziała, że wspólny występ z MJ w 2001r otworzył jej oczy. Zobaczyła Michaela jak lustro, w którym widzi swoje własne odbicie, ponieważ odzwierciedlał on jej własne problemy z uzależnieniami. „Pamiętam ten występ i jak patrzyłam na Michaela i widziałam siebie… i czułam strach, patrząc na niego. Patrzyłam na samą siebie. Nie chcę, żeby tak było. Mike i ja byliśmy podobni”
Podczas tego koncertu Whitney widziała Michaela po raz ostatni, ale zaznacza że pozostawali w telefonicznym kontakcie przez lata. „Dużo rozmawialiśmy podczas jego procesu. Rozmawiał ze mną przez telefon, ale nie chciał żebym go zobaczyła. To mnie smuci”.
Ostatnio zmieniony sob, 26 gru 2009, 0:14 przez addicted2MJ, łącznie zmieniany 1 raz.


Prince udzielił 14 października wywiadu gazecie Le Monde i wypowiedział się na temat Michaela.
O swoich koncertach w O2:
Powiedziałem, że chcę zagrać 21 koncertów w O2. Przez dwa tygodnie mi się sprzeciwiano - nikt do tej pory nie grał tak długo. Niemniej jednak wszystkie koncerty wyprzedały się. Michael Jackson pokazał, że powinienem był pójść jeszcze dalej. (...)
O "Shake Your Body (Down To The Ground)", którą wykonywał podczas koncertu w Grand Palais:
Dobra piosenka to dobra piosenka.
O śmierci Michaela:
To zawsze jest smutne, jeśli się traci kogoś, kogo się kocha.
Tłumaczenie na angielski dzięki Arty z MJJC.
http://www.lemonde.fr/culture/article/2 ... L-32280184
O swoich koncertach w O2:
Powiedziałem, że chcę zagrać 21 koncertów w O2. Przez dwa tygodnie mi się sprzeciwiano - nikt do tej pory nie grał tak długo. Niemniej jednak wszystkie koncerty wyprzedały się. Michael Jackson pokazał, że powinienem był pójść jeszcze dalej. (...)
O "Shake Your Body (Down To The Ground)", którą wykonywał podczas koncertu w Grand Palais:
Dobra piosenka to dobra piosenka.
O śmierci Michaela:
To zawsze jest smutne, jeśli się traci kogoś, kogo się kocha.
Tłumaczenie na angielski dzięki Arty z MJJC.
http://www.lemonde.fr/culture/article/2 ... L-32280184
John Landis wspomina wycieczkę do Disnaylandu po nakręceniu Thrillera.
http://www.cbsnews.com/video/watch/?id=5147693n&tag=api
http://www.cbsnews.com/video/watch/?id=5147693n&tag=api
Charles “Chucky” Klapow, jeden z tancerzy wybranych do koncertów This Is It, udzielił wywiadu portalowi Inquirer.net:
http://showbizandstyle.inquirer.net/ent ... ls-with-MJ
Mówi, że wokal Michaela nigdy nie był lepszy, niż na próbach do This Is It. Michael był w świetnej formie fizycznej i nie był tak wychudły, jak się o tym ostatnio pisze. Powiedział, że widział dokładnie plamy vitiligo na ciele Michela, kiedy ten się przebierał między piosenkami. Wspomina, że najbardziej zapamiętał zapach Michaela, bo Michael lubił wylewać na siebie mnóstwo perfum, które pachniały "magicznie".
http://showbizandstyle.inquirer.net/ent ... ls-with-MJ
Mówi, że wokal Michaela nigdy nie był lepszy, niż na próbach do This Is It. Michael był w świetnej formie fizycznej i nie był tak wychudły, jak się o tym ostatnio pisze. Powiedział, że widział dokładnie plamy vitiligo na ciele Michela, kiedy ten się przebierał między piosenkami. Wspomina, że najbardziej zapamiętał zapach Michaela, bo Michael lubił wylewać na siebie mnóstwo perfum, które pachniały "magicznie".
Gitarzystka Michaela Orianthi mówi o castingu do koncertów This Is It, o próbach z Michaelem. Michael był zdrowy, wszystko było z nim w porządku, a nagle dowiedzieli się o jego śmierci. Mówi, że casting do koncertów londyńskich to było bardzo stresujące przeżycie, że Michael osobiście w nim uczestniczył. Mówi również, że podczas prób Michael był perfekcjonistą i bardzo starał się, żeby zadowolić wszystkich swoich fanów.
http://www.cnn.com/video/#/video/showbi ... tarist.cnn
http://www.cnn.com/video/#/video/showbi ... tarist.cnn
Ryszard Wolbach
Harlem
THIS IS IT
piątek, 30 października 2009 9:57
Dystrybutor filmu K.Ortegi „This is it" trafił precyzyjnie w okres zaduszkowy i stało się to absolutnie nieprzypadkowo.
Obraz ten prowokuje do przemyśleń nad kruchością życia i przemijaniem.
Wdzięczny jestem ekipie realizatorskiej za to, że dokonała zapisu i dokumentacji prób, jakie Michael Jackson odbywał w Staples Center w Los Angeles oraz w Hali Forum w Inglewood. Próby odbywały się w tym roku i poprzedzały cykl 50 !!!, tak ,50 koncertów w Londynie.
Jak wiemy, Jackson nie doczekał...
Nigdy nie ekscytowałem się twórczością tego artysty, jednak szanowałem i ceniłem jego talent. Wszechstronnie uzdolniony dzieciak, tresowany jak małpka przez swojego ojca, rozpoczął karierę bardzo wcześnie. Ojciec dopilnował, aby chłopiec nie miał dzieciństwa.
Jako dorosły ( chyba jednak na szczęście nigdy nie zdążył wydorośleć) człowiek próbował sobie to zrekompensować, jednak życie potraktowało go okrutnie.
Wracając do filmu, dawno nie doznałem tylu wzruszeń. Michael Jackson jawi mi się jako geniusz i ikona pop. Ktoś napisał, że był lepszy od najlepszego ze swoich tancerzy i śpiewał lepiej niż najlepszy ze swoich chórzystów ( a zespół tworzyli najlepsi z najlepszych).
Jego układy taneczne były genialne a wykonanie perfekcyjne. Był współautorem i współproducentem całego show. Inscenizacja, choreografia, efekty wizualne, oświetlenie, scenografia no i oczywiście muzyka, nic bez wiedzy i zgody Michaela.
Czuł się odpowiedzialny za wszystko i na tym wszystkim po prostu się znakomicie znał. Rzadko to się zdarza. I ta niepowtarzalna, magiczna atmosfera podczas prób. Wszyscy ludzie współpracujący z artystą wyrażali się o nim z miłością i szacunkiem. Atmosfera serdeczności, zaufania z obu stron. Było to niezbędne zarówno artyście, jak i ludziom z nim pracującym. Zero zazdrości i zawiści. Dla czego w Polsce jest inaczej?.
Jackson był szalenie pracowity i potwornie zdolny. I ta jego dziecięca wiara w zbawienie świata. Może miał rację twierdząc, że świat skończy się niebawem, skutecznie zamordowany przez samych ludzi . Człowiek konsekwentnie i niestety skutecznie nad tym pracuje.
Michael był dobrym, wrażliwym człowiekiem. Zgubiła go naiwność dziecka i podłość ludzka. Przy okazji, nawet geniuszowi trzeba pomóc. Nie spotkałem się w naszym kraju z taką perfekcją i skalą przedsięwzięcia artystycznego. Z otwartymi ustami obserwowałem zarejestrowane na taśmie filmowej próby przed największym, zapewne, show w historii światowego przemysłu muzycznego. A przecież zobaczyliśmy fazę wstępną przygotowań.
Tu nie ma żadnych ograniczeń. Głównie finansowych. Producenci wchodzili w temat w ciemno wiedząc, że każde pieniądze włożone w ten spektakl zwrócą się wielokrotnie. Komfort godny pozazdroszczenia. Począwszy od wynajmu ogromnej hali, po liczbę i klasę muzyków, tancerzy, techniki dźwiękowej i oświetleniowej. Fantastyczna wizualizacja i efekty specjalne. Przygotowana perfekcyjnie kampania promocyjna. Wszystko jak w bajce i wszystko pod kontrolą Jacksona.
Ten wspaniały artysta realizował swoje najskrytsze i najbardziej kosztowne marzenia. Szkoda, że ten piękny sen skończył się tak nagle. Pokochałem Jacksona dopiero po jego śmierci. Chylę głowę przed jego geniuszem i zadumam się nad pytaniem : czy Michael Jackson był szczęśliwym człowiekiem ?
P.S.
Koncert w Gostyninie O.K. Wiemy już z Misiakiem więcej na temat naszego akustycznego grania. Dzięki ludziom z Gostynina za serdeczność i gorącą atmosferę. Wiem jedno.
Do perfekcji Michaela nam z Misiakiem jeszcze trochę brakuje.
Saluto.
Link do wpisu:
http://ryszardwolbach.bloog.pl/
Tak w sumie nie wiedzialam gdzie to wstawic, ale jesli ktos uzna, ze powinno byc gdzie indziej to prosze przeniesc.
Harlem
THIS IS IT
piątek, 30 października 2009 9:57
Dystrybutor filmu K.Ortegi „This is it" trafił precyzyjnie w okres zaduszkowy i stało się to absolutnie nieprzypadkowo.
Obraz ten prowokuje do przemyśleń nad kruchością życia i przemijaniem.
Wdzięczny jestem ekipie realizatorskiej za to, że dokonała zapisu i dokumentacji prób, jakie Michael Jackson odbywał w Staples Center w Los Angeles oraz w Hali Forum w Inglewood. Próby odbywały się w tym roku i poprzedzały cykl 50 !!!, tak ,50 koncertów w Londynie.
Jak wiemy, Jackson nie doczekał...
Nigdy nie ekscytowałem się twórczością tego artysty, jednak szanowałem i ceniłem jego talent. Wszechstronnie uzdolniony dzieciak, tresowany jak małpka przez swojego ojca, rozpoczął karierę bardzo wcześnie. Ojciec dopilnował, aby chłopiec nie miał dzieciństwa.
Jako dorosły ( chyba jednak na szczęście nigdy nie zdążył wydorośleć) człowiek próbował sobie to zrekompensować, jednak życie potraktowało go okrutnie.
Wracając do filmu, dawno nie doznałem tylu wzruszeń. Michael Jackson jawi mi się jako geniusz i ikona pop. Ktoś napisał, że był lepszy od najlepszego ze swoich tancerzy i śpiewał lepiej niż najlepszy ze swoich chórzystów ( a zespół tworzyli najlepsi z najlepszych).
Jego układy taneczne były genialne a wykonanie perfekcyjne. Był współautorem i współproducentem całego show. Inscenizacja, choreografia, efekty wizualne, oświetlenie, scenografia no i oczywiście muzyka, nic bez wiedzy i zgody Michaela.
Czuł się odpowiedzialny za wszystko i na tym wszystkim po prostu się znakomicie znał. Rzadko to się zdarza. I ta niepowtarzalna, magiczna atmosfera podczas prób. Wszyscy ludzie współpracujący z artystą wyrażali się o nim z miłością i szacunkiem. Atmosfera serdeczności, zaufania z obu stron. Było to niezbędne zarówno artyście, jak i ludziom z nim pracującym. Zero zazdrości i zawiści. Dla czego w Polsce jest inaczej?.
Jackson był szalenie pracowity i potwornie zdolny. I ta jego dziecięca wiara w zbawienie świata. Może miał rację twierdząc, że świat skończy się niebawem, skutecznie zamordowany przez samych ludzi . Człowiek konsekwentnie i niestety skutecznie nad tym pracuje.
Michael był dobrym, wrażliwym człowiekiem. Zgubiła go naiwność dziecka i podłość ludzka. Przy okazji, nawet geniuszowi trzeba pomóc. Nie spotkałem się w naszym kraju z taką perfekcją i skalą przedsięwzięcia artystycznego. Z otwartymi ustami obserwowałem zarejestrowane na taśmie filmowej próby przed największym, zapewne, show w historii światowego przemysłu muzycznego. A przecież zobaczyliśmy fazę wstępną przygotowań.
Tu nie ma żadnych ograniczeń. Głównie finansowych. Producenci wchodzili w temat w ciemno wiedząc, że każde pieniądze włożone w ten spektakl zwrócą się wielokrotnie. Komfort godny pozazdroszczenia. Począwszy od wynajmu ogromnej hali, po liczbę i klasę muzyków, tancerzy, techniki dźwiękowej i oświetleniowej. Fantastyczna wizualizacja i efekty specjalne. Przygotowana perfekcyjnie kampania promocyjna. Wszystko jak w bajce i wszystko pod kontrolą Jacksona.
Ten wspaniały artysta realizował swoje najskrytsze i najbardziej kosztowne marzenia. Szkoda, że ten piękny sen skończył się tak nagle. Pokochałem Jacksona dopiero po jego śmierci. Chylę głowę przed jego geniuszem i zadumam się nad pytaniem : czy Michael Jackson był szczęśliwym człowiekiem ?
P.S.
Koncert w Gostyninie O.K. Wiemy już z Misiakiem więcej na temat naszego akustycznego grania. Dzięki ludziom z Gostynina za serdeczność i gorącą atmosferę. Wiem jedno.
Do perfekcji Michaela nam z Misiakiem jeszcze trochę brakuje.
Saluto.
Link do wpisu:
http://ryszardwolbach.bloog.pl/
Tak w sumie nie wiedzialam gdzie to wstawic, ale jesli ktos uzna, ze powinno byc gdzie indziej to prosze przeniesc.
"Would you hold my hand,
If I saw You in heaven..."
If I saw You in heaven..."
Karen Faye udzieliła wywiadu dla Aristan Magazine zdradza w nim m.in. jaki był ulubiony Make-up MJ-a - Lancôme Dual Finish Powder
całość wywiadu do pobrania http://www.zilkinc.com/blog/artisanmag
całość wywiadu do pobrania http://www.zilkinc.com/blog/artisanmag
I close my eyes
Just to try and see you smile one more time...
All my dreams are broken
Just to try and see you smile one more time...
All my dreams are broken
- editt
- Posty: 646
- Rejestracja: wt, 26 gru 2006, 16:19
- Skąd: Starachowice, http://twitter.com/editt86
Wywiad Mariah dla Laryyego Kinga, mówi w nim między innymi o uroczystości pożegnalnej w Stample Center.
http://www.shallownation.com/2009/11/05 ... interview/
http://www.shallownation.com/2009/11/05 ... interview/



R. Kelly wypowiedział się dla MTV, jak wielką inspiracją i natchnieniem był dla niego Michael. Mówi o tym, jakoby Michael miał poprosić go o napisanie dla niego piosenki podobnej do "Ingnition", R. Kelly odmówił "bo takie piosenki, tak jak Thriller, zdarzają się tylko raz" Niemniej jednak R. Kelly powiedział, że pomimo tego, iż dostał wszystkie nagrody, jakie tylko mu przychodzą na myśl, to dopiero dotarło do niego, ile osiągnął, kiedy zobaczył, jak Michael podrygiwał w samochodzie do jego "Ingnition" właśnie (-> Private Home Movies - zu)
Tekst i wideo:
http://www.mtv.com/news/articles/162739 ... ly_r.jhtml
Tekst i wideo:
http://www.mtv.com/news/articles/162739 ... ly_r.jhtml
Magic Johnson był gościem "Jimmy Kimmel Live" 1.12.2009 i wypowiedział się tak ciekawie i ciepło o Michaelu, że zrobiłam dokładne tłumaczenie:
Jimmy Kimmel: Widziałem, że przemawiałeś podczas ceremonii pożegnania Michaela Jacksona. Byłem zaskoczony, bo nie wiedziałem, że byliście przyjaciółmi. A myślałem, że wiedziałbym o tym, wiedziałbym, że gdzieś razem się widujecie... Tymczasem niczego takiego nie pamiętam.
Magic Johnson: Bawiłem z Michaelem i całą rodziną Jacksonów, z braćmi, najlepiej na świecie. Kręciłem się u nich w domu, byłem razem z nimi w trasie z The Jacksons parę razy...
J.K. Kiedy ty byłeś z nimi w trasie?! I co tam robiłeś?
M.J.: Hehe, pojechałem... To było naprawdę świetne, Jimmy, bo wysyłali limuzyny - tam były całe tysiące dziewczyn przed hotelem - wysyłali więc limuzyny i wszyscy myśleli, że to The Jacksons, a tak naprawdę nikogo tam nie było. A potem, jakąś godzinę później, wsiadaliśmy do białych vanów, podczas gdy wszyscy gonili ulicami te limuzyny. A jak wracaliśmy z koncertu, urządzaliśmy bitwy na poduszki, na balony wypełnione wodą, bo całe piętro było dla The Jacksons. Bawiliśmy się wprost niewyobrażalnie.
J.K: Czekaj, czekaj... Czy Ty miałeś - ile - jedenaście lat wtedy? Który to był w ogóle rok?
M.J.: Hehe, to była trasa Victory. Ja i Michael mamy po pięćdziesiąt lat. A Pamiętasz clip "Remember The Time"?
J.K.: Tak, tak...
M.J.: I powiem Ci... Ludzie tego nie wiedzą, ale Michael Jackson uwielbia fajerwerki. Odpalaliśmy petardy wybuchowe...
J.K.: Naprawdę? W HOTELU?
M.J.: Nie, nie, nie. Nie! [śmiech] I petardy "cherry bomb". Z jego domu.
J.K.: Rzucaliście petardy z domu Michaela?
M.J.: Cały dzień. Po 4, 5 godzin. Rzucaliśmy petardy wybuchowe i cherry bombs. Tak jak powiedziałem - tak świetnie się wtedy bawiłem. Wszyscy myśleli, że był dziwnym człowiekiem. A on był mądry i bawiło się z nim rewelacyjnie. Rewelacyjnie. I, Jimmy, powiem jeszcze - był geniuszem muzycznym. Chodziłem z nim na próby, na próby dźwięku. On wiedział gdzie każdy powinien być, kiedy kto powinien wejść...
J.K.: O, a to mi przypomina o kimś innym - o kimś takim, jak ty!
M.J.: Cóż, taaaa, starałem się.
J.K.: Czy on był fanem Lakersów?
M.J.: Przyszedł na mecz. Obiecał mi, że przyjdzie zobaczyć, jak gram. Powiedziałem Jackiemu: Michael nie przyjdzie. Odpowiedział: Przyjdzie! I jak najbardziej przyszedł... To było coś wspaniałego. I ostatnią wspaniałą rzeczą, jaką do mnie powiedział, było: "Chcę zrobić coś z dwoma M.J.: Magic Johnson i Michael Jordan." I zrobił wideo z każdym z nas. Więc to było coś cudownego dla mnie, być w tym clipie Michaela.
źródło: http://www.youtube.com/watch?v=G4HHfyLnLrI zaczyna się 1:40
Jimmy Kimmel: Widziałem, że przemawiałeś podczas ceremonii pożegnania Michaela Jacksona. Byłem zaskoczony, bo nie wiedziałem, że byliście przyjaciółmi. A myślałem, że wiedziałbym o tym, wiedziałbym, że gdzieś razem się widujecie... Tymczasem niczego takiego nie pamiętam.
Magic Johnson: Bawiłem z Michaelem i całą rodziną Jacksonów, z braćmi, najlepiej na świecie. Kręciłem się u nich w domu, byłem razem z nimi w trasie z The Jacksons parę razy...
J.K. Kiedy ty byłeś z nimi w trasie?! I co tam robiłeś?
M.J.: Hehe, pojechałem... To było naprawdę świetne, Jimmy, bo wysyłali limuzyny - tam były całe tysiące dziewczyn przed hotelem - wysyłali więc limuzyny i wszyscy myśleli, że to The Jacksons, a tak naprawdę nikogo tam nie było. A potem, jakąś godzinę później, wsiadaliśmy do białych vanów, podczas gdy wszyscy gonili ulicami te limuzyny. A jak wracaliśmy z koncertu, urządzaliśmy bitwy na poduszki, na balony wypełnione wodą, bo całe piętro było dla The Jacksons. Bawiliśmy się wprost niewyobrażalnie.
J.K: Czekaj, czekaj... Czy Ty miałeś - ile - jedenaście lat wtedy? Który to był w ogóle rok?
M.J.: Hehe, to była trasa Victory. Ja i Michael mamy po pięćdziesiąt lat. A Pamiętasz clip "Remember The Time"?
J.K.: Tak, tak...
M.J.: I powiem Ci... Ludzie tego nie wiedzą, ale Michael Jackson uwielbia fajerwerki. Odpalaliśmy petardy wybuchowe...
J.K.: Naprawdę? W HOTELU?
M.J.: Nie, nie, nie. Nie! [śmiech] I petardy "cherry bomb". Z jego domu.
J.K.: Rzucaliście petardy z domu Michaela?
M.J.: Cały dzień. Po 4, 5 godzin. Rzucaliśmy petardy wybuchowe i cherry bombs. Tak jak powiedziałem - tak świetnie się wtedy bawiłem. Wszyscy myśleli, że był dziwnym człowiekiem. A on był mądry i bawiło się z nim rewelacyjnie. Rewelacyjnie. I, Jimmy, powiem jeszcze - był geniuszem muzycznym. Chodziłem z nim na próby, na próby dźwięku. On wiedział gdzie każdy powinien być, kiedy kto powinien wejść...
J.K.: O, a to mi przypomina o kimś innym - o kimś takim, jak ty!
M.J.: Cóż, taaaa, starałem się.
J.K.: Czy on był fanem Lakersów?
M.J.: Przyszedł na mecz. Obiecał mi, że przyjdzie zobaczyć, jak gram. Powiedziałem Jackiemu: Michael nie przyjdzie. Odpowiedział: Przyjdzie! I jak najbardziej przyszedł... To było coś wspaniałego. I ostatnią wspaniałą rzeczą, jaką do mnie powiedział, było: "Chcę zrobić coś z dwoma M.J.: Magic Johnson i Michael Jordan." I zrobił wideo z każdym z nas. Więc to było coś cudownego dla mnie, być w tym clipie Michaela.
źródło: http://www.youtube.com/watch?v=G4HHfyLnLrI zaczyna się 1:40
Brad Buxer opowiada o wspólpracy nad piosenką Who is it i Will you be there - http://www.youtube.com/watch?v=6wyxEM1_f4s
Mówi o tym, że kiedy dołączył do tworzenia tego utworu, dodane były już linia basowa oraz perkusja. Razem z Michaelem dodali jeszcze pare akordów na klawiszach - podobnie było podczas nagrywania Will you be there. Wspomina również o tym, że Michael dokładnie wiedział co chce usłyszeć i gdy ten grał, Michael w odpowiednim momencie krzyczał "This is it!"
Mówi o tym, że kiedy dołączył do tworzenia tego utworu, dodane były już linia basowa oraz perkusja. Razem z Michaelem dodali jeszcze pare akordów na klawiszach - podobnie było podczas nagrywania Will you be there. Wspomina również o tym, że Michael dokładnie wiedział co chce usłyszeć i gdy ten grał, Michael w odpowiednim momencie krzyczał "This is it!"

W dzisiejszym wydaniu tygodnika Polityka można przeczytać ciekawą rozmowę ze Zbigniewem Hołdysem. Oto fragment:
Polecam cały wywiad. Będzie niedługo w archiwum na stronie
http://www.polityka.pl/
Szkoda, że te proste racjonalne argumenty przytoczone przez Hołdysa utonęły gdzieś, przepadły, a pozostały również przez niego zacytowane epitety i niechlubne etykietki.Mirosław Pęczak - Często zabiera pan głos w publicznych dyskusjach i sprawia tam wrażenie kogoś, kto zawsze wie, gdzie jest dobro, gdzie jest zło, gdzie prawda, a gdzie fałsz. Skąd ten brak wątpliwości?
Zbigniew Hołdys - Ależ ja jestem głównie z wątpliwości złożony, ale powiem inaczej: to, co pan bierze za brak wątpliwości, jest rodzajem desperacji, próbą ratowania kondycji ludzkiej, która jest w coraz gorszym stanie.
M.P. - Nie bronił pan Polańskiego?
Z.H. - Nie wiem, czy Roman Polański jest winny. I nikt nie wiem poza nim i jego ofiarą. Szansę, by zbliżyć się do prawdy, miałoby 12 przysięgłych w sądzie w Kalifornii. W Ameryce tak się kiedyś umówiono, że seks dorosłego z 13-latką jest gwałtem i przestępstwem niepodlegającym przedawnieniu. Jeśli uważamy, że prawo należy respektować, to Polański powinien stanąć przed sądem i obronić się lub przegrać. Ja bym chciał, żeby on się obronił, bo cała jego twórczość, a nawet biografia wiele razy były dla mnie ogromną inspiracją. Ale z punktu widzenia Amerykanów to jest gość, który zwiał przed wymiarem sprawiedliwości.
M.P. - Za to bronił pan Michaela Jacksona.
Z.H. - Nie broniłem Jacksona, dlatego, że był genialnym artystą, tak jak nie broniłbym Phila Spectora, genialnego współtwórcy sukcesu Beatlesów, który zastrzelił kobietę i siedzi za to w więzieniu. Jacksona broniłem przed kłamstwem, przed oczernianiem go. Broniłem go, bo został uniewinniony. W przeciwieństwie do Polańskiego stanął przed sądem. Pamiętam te sceny, kiedy w pidżamie, skuty kajdankami był wieziony do aresztu. I wtedy świat nie protestował. A ja protestowałem przed nazywaniem Jacksona pedofilem właśnie dlatego, że został uniewinniony. Gdyby sąd potwierdził jego winę, siedziałbym cicho. Budowanie czarnego wizerunku było w przypadku Jacksona jeszcze bardziej drastyczne niż w przypadku Polańskiego: ćpun, pedofil, zdrajca swojej rasy, dziwak zakochany w małpie. Protestowałem, bo nie wolno rzucać na człowieka oskarżeń, jeśli nie ma dowodów winy...
Polecam cały wywiad. Będzie niedługo w archiwum na stronie
http://www.polityka.pl/
"Zbierz księżyc wiadrem z powierzchni wody. Zbieraj, aż nie będzie widać księżyca na powierzchni." Yoko Ono
www.forumgim6.cba.pl

www.forumgim6.cba.pl
