Mnie jednak właśnie interesuje konkretnie sprawa karetki. Zostawmy więc "plamy" na stopklatkach w spokoju. Przejdźmy do samego operatora kamery. Na filmie Htv mija dwóch fotografów na TMZ nawet nie podchodzi do bocznego ona karetki. Gdy widzimy obrót kamery nie ma dwóch czarnych aut, które na TMZ jadą za karetką. Na filmach widać też dokładnie, w których miejscach były cięte, a w których nie. Nie ma też busa z turystami przy wozie strażackim, na TMZ jednak jest. Więc proszę tylko o logiczne wytłumaczenie tego. Ja argumentuje swoje dowody.Louie wrote:Wyjaśnienie sprawy z karetką jest proste. Nie ma żadnej sprawy. Na podstawie słabo widocznych plam i porównania dwóch filmików, które mogły być cięte, edytowane, zmieniane itd. nie można o niczym wnosić. A wniosek, że były dwie karetki jest już szalenie daleko idący. Równie dobrze mogę powiedzieć, że jeden z filmików jest fakeiem... i wiele innych rzeczy.
Naprawdę, przykro się czyta te bzdury.
Michael żyje [spekulacje]
Moderators: DaX, Sephiroth820, MJowitek, majkelzawszespoko, Mafia
- ula_mihalovic
- Posts: 19
- Joined: Thu, 19 Nov 2009, 1:43
Murray'u przed użyciem zapoznaj się z treścią ulotki bądź skonsultuj z lekarzem lub farmaceutą.


No, dobrze.Louie wrote: Wyjaśnienie sprawy z karetką jest proste. Nie ma żadnej sprawy. Na podstawie słabo widocznych plam i porównania dwóch filmików, które mogły być cięte, edytowane, zmieniane itd. nie można o niczym wnosić. A wniosek, że były dwie karetki jest już szalenie daleko idący.
Ale w takim razie po cięto/edytowano/zmieniano te filmiki z karetką?


Mówimy o dwóch różnych filmikach, dwóch różnych kątach ich kręcenia, dwóch różnych jakościach, dwóch różnych operatorach. Tego się nie da porównać!!! A na pewno nie w kategoriach, że tu widać samochód, a tam nie. Inny kąt, inny widok. W zależności od kąta możesz też widzieć, że ktoś kogoś mija, albo widzieć że nie mija. Czemu? Bo nie żyjemy w dwu a w trójwymiarowym świecie! Odrobina wyobraźni przestrzennej i problem znika.
aeval, po to po co się montuje filmy. Żeby zachować to co ciekawe, a wyciąć co nudne.
aeval, po to po co się montuje filmy. Żeby zachować to co ciekawe, a wyciąć co nudne.
You're just another part of me
In this way are we learning
Or do we sit here yearning
For this world to stop turning round
It’s now or never
In this way are we learning
Or do we sit here yearning
For this world to stop turning round
It’s now or never
- ula_mihalovic
- Posts: 19
- Joined: Thu, 19 Nov 2009, 1:43
-Nadal nie uzyskałam logicznej odpowiedzi. Mówimy o jednym operatorze. Gdzie widzisz drugiego?Louie wrote:Mówimy o dwóch różnych filmikach, dwóch różnych kątach ich kręcenia, dwóch różnych jakościach, dwóch różnych operatorach. Tego się nie da porównać!!! A na pewno nie w kategoriach, że tu widać samochód, a tam nie. Inny kąt, inny widok. W zależności od kąta możesz też widzieć, że ktoś kogoś mija, albo widzieć że nie mija. Czemu? Bo nie żyjemy w dwu a w trójwymiarowym świecie! Odrobina wyobraźni przestrzennej i problem znika.
aeval, po to po co się montuje filmy. Żeby zachować to co ciekawe, a wyciąć co nudne.
-nie wiem co ma do tego kąt, skoro na filmie Hollywood Tv w 1:32/33 dokładnie widać jak operator jest przy bocznym oknie i mija dwóch fotografów. Odwraca się i przy straży pożarnej nie ma busa z turystami mimo, że jest to cały czas moment wyjazdu karetki.
- Na TMZ 0:18/0:19 operator nie jest nawet na chwilę przy bocznym oknie. Widać to bardzo dokładnie.
-jest tylko jeden moment zmontowania filmu- na nagraniu z HTv od 1:42. I jest to dopiero przyjazd karetki o czym świadczy brak ustawienia pachołków.
Ponawiam prośbę o logiczne wytłumacznie mi tego.
Murray'u przed użyciem zapoznaj się z treścią ulotki bądź skonsultuj z lekarzem lub farmaceutą.


To nie mieszanie tylko wprowadzanie ludzi w błąd. Skąd pewność, że ktoś celowo lub przypadkowo nie zmienił daty?ula_mihalovic wrote:Exif da się zmienić, jednak kiedy wyciągniemy go ze zdjęcia, o którym mówię data i godzina działają na niekorzyść fotografa, dlatego postanowiłam nie mieszać.
W tym zdjęciu dane exif zostały usunięte - "No Exif information in the image"ula_mihalovic wrote:http://www.etonline.com/news/2009/06/75724/
- ula_mihalovic
- Posts: 19
- Joined: Thu, 19 Nov 2009, 1:43
1.Nie zostały usunięte- bez problemu wyciągam exif:Beta wrote:To nie mieszanie tylko wprowadzanie ludzi w błąd. Skąd pewność, że ktoś celowo lub przypadkowo nie zmienił daty?ula_mihalovic wrote:Exif da się zmienić, jednak kiedy wyciągniemy go ze zdjęcia, o którym mówię data i godzina działają na niekorzyść fotografa, dlatego postanowiłam nie mieszać.
W tym zdjęciu dane exif zostały usunięte - "No Exif information in the image"
http://img145.imageshack.us/img145/1272/86096274.jpg
2. Mam pewność, że Ben sprzedał zdjęcie do ET online ponieważ jako pierwsi je umieścili, umieszczając też logo portalu na zdjęciu. Exif również potwierdza, że fotografia należy do National Photo Group.
Murray'u przed użyciem zapoznaj się z treścią ulotki bądź skonsultuj z lekarzem lub farmaceutą.


moonglow wrote:vivi wrote:Kilka miesięcy temu przeczytałam gdzieśpisząc, w filmiku ? cos tu jest nie tak. ;pvivi wrote: filmik z 26 czerwca, w którym ktoś podaje się za osobe [...]pisząc,że [..]
wypadałoby jednak podać źródło.
Owszem,pisząc http://www.youtube.com/watch?v=q9NveIn8Nfg
Nie widzę, bo stoi za kamerą. Mówię o tym, że to dwa różne filmiki, kręcone przez 2 różne osoby (operatorów)ula_mihalovic wrote:-Nadal nie uzyskałam logicznej odpowiedzi. Mówimy o jednym operatorze. Gdzie widzisz drugiego?
No i co z tego??? Zakładasz, że te dwa filmiki muszą pokazywać dokładnie ten sam moment??? i że jeśli tak nie jest to znaczy, że były dwie karetki???ula_mihalovic wrote:-nie wiem co ma do tego kąt, skoro na filmie Hollywood Tv w 1:32/33 dokładnie widać jak operator jest przy bocznym oknie i mija dwóch fotografów. Odwraca się i przy straży pożarnej nie ma busa z turystami mimo, że jest to cały czas moment wyjazdu karetki.
- Na TMZ 0:18/0:19 operator nie jest nawet na chwilę przy bocznym oknie. Widać to bardzo dokładnie.
To tak jakbyś porównała dwa różne zdjęcia, wykonane przez dwie różne osoby. Na jednym byłby Józio stojący obok karetki, a na drugim Józio 10 kroków za nią. Czy też wysnułabyś wtedy wniosek, że to na pewno dlatego, że były dwie różne karetki??? Tak się niestety przedstawia Twoja logika.
You're just another part of me
In this way are we learning
Or do we sit here yearning
For this world to stop turning round
It’s now or never
In this way are we learning
Or do we sit here yearning
For this world to stop turning round
It’s now or never
Nie mam pojęcia skąd wyczarowałaś tą date, wrzuciłam zdjęcie do dwóch różnych programów i wyświetla się tylko to:ula_mihalovic wrote:1.Nie zostały usunięte- bez problemu wyciągam exif:
http://img145.imageshack.us/img145/1272/86096274.jpg
http://i49.tinypic.com/2c12qe.jpg
- ula_mihalovic
- Posts: 19
- Joined: Thu, 19 Nov 2009, 1:43
Louie wrote:Nie widzę, bo stoi za kamerą. Mówię o tym, że to dwa różne filmiki, kręcone przez 2 różne osoby (operatorów)ula_mihalovic wrote:-Nadal nie uzyskałam logicznej odpowiedzi. Mówimy o jednym operatorze. Gdzie widzisz drugiego?
No i co z tego??? Zakładasz, że te dwa filmiki muszą pokazywać dokładnie ten sam moment??? i że jeśli tak nie jest to znaczy, że były dwie karetki???ula_mihalovic wrote:-nie wiem co ma do tego kąt, skoro na filmie Hollywood Tv w 1:32/33 dokładnie widać jak operator jest przy bocznym oknie i mija dwóch fotografów. Odwraca się i przy straży pożarnej nie ma busa z turystami mimo, że jest to cały czas moment wyjazdu karetki.
- Na TMZ 0:18/0:19 operator nie jest nawet na chwilę przy bocznym oknie. Widać to bardzo dokładnie.
To tak jakbyś porównała dwa różne zdjęcia, wykonane przez dwie różne osoby. Na jednym byłby Józio stojący obok karetki, a na drugim Józio 10 kroków za nią. Czy też wysnułabyś wtedy wniosek, że to na pewno dlatego, że były dwie różne karetki??? Tak się niestety przedstawia Twoja logika.
Na obu filmach widać wyjazd karetki. A jeśli sugerujesz, że coś innego to powiedz co dokładnie.
Na filmach widać dokładnie, że powinien być to ten sam moment ponieważ na obu wyjeżdża karetka, a obraz nie zatrzymuje się. Więc dlaczego dzieją się na nich inne rzeczy?
Ps. Beta, używam wtyczki w Firefoxie. Wyciągnęłam je dzisiaj bez problemu, więc nie wiem co sugerujesz. W jaki sposób miałabym je wyczarować.
Murray'u przed użyciem zapoznaj się z treścią ulotki bądź skonsultuj z lekarzem lub farmaceutą.


- ula_mihalovic
- Posts: 19
- Joined: Thu, 19 Nov 2009, 1:43
Nikomu nie narzucam tego czy Michael żyje czy też nie. Proszę tylko o logiczne wyjaśnienie dlaczego filmy pokazują dwa różne wyjazdy karetek oraz tego, że ukrył to fotograf oddając 25.06.09 zmontowany film i nie pojechał od razu za pierwszym ambulansem, czekając na drugi.Damianos60 wrote:Mi się zdaje że ten temat to jest nie potrzeby.Michael nie żyje i tego nikt nie zmieni.Bardzo chciałbym żeby żył.Takie spekulacje tworzą się dlatego bo za MJ tęsknimy i nie możemy w to uwierzyć że go nie ma.Ja cały czas myślę że to jakiś żart
Jeżeli logicznie mi to wytłumaczycie jak najbardziej przyznam rację. Przecież nie chodzi mi o to by na siłę upierać się przy swoim, a wyjaśnić to co się nie zgadza.
Ps.Baby Jane , nie chodzi o to by mówić, że Michael żyje i już. Nie. Są pewne rzeczy, które wykluczają drugie. Dlatego poprosiłam osoby, niebiorące pod uwagę hoax'u o obalenie moich dowodów.
Edit:
Niektórzy mówią, że nie żyje i tyle. Ale jeśli powiem, że żyje na 100% to będzie to narzucanie komuś tego co ma myśleć. Dlatego nie zrobię tak.
kaem-> temat po raz kolejny wyczyszczony ze spamu.
Last edited by ula_mihalovic on Sat, 21 Nov 2009, 23:14, edited 1 time in total.
- Erna Shorter
- Posts: 1246
- Joined: Fri, 05 Jan 2007, 16:32
- Location: Miasteczko Halloween,TranSylv(i)ania, dom Vincenta Malloy'a
Piszą o tym różni ludzie, wierzymy bo chcemy wierzyć... wierzyć, że świat nie jest zwyczajny. I że życie nie jest szare,a tymczasem wyrzuca się nas do kosza i oznacza jako SPAM.Bartek Dobroch wrote:Michael Jackson żyje
„Michael Jackson nie żyje”. Takie tytuły pojawiły się wczoraj w nocy w internecie i telewizji, dzisiaj w prasie. Tak napisał też już chwilę po tym, jak informacja obiegła wszystkie serwisy Michał Kuźmiński, współautor „Tygodnikowego” blogu „POPkulturalni”.
Michael Jackson nie żyje? Eee tam. Żyje. I jeszcze nas wszystkich przeżyje.
Z szafowaniem słowami „śmierć”, „pożegnanie”, „odszedł” byłbym więc ostrożny. Elvis odszedł. Bzdura! Elvis żyje. Jim Morrison zmarł z przedawkowania heroiny i leży na cmentarzu Pčre-Lachaise. Au contraire! Sfingował śmierć i żyje sobie spokojnie na Kanarach. Siedzi całymi dniami na werandzie czytając na okrągło Huxleya, Blake’a i Rimbauda. Marilyn Monroe popełniła samobójstwo. A może jedynie sfingowano jej morderstwo? The Beatles nie istnieją od 29 lat. Czyżby? Co kilka lat nagrywają nowe płyty. Kurt Cobain się zastrzelił. Sprzeciw! Kurt Cobain został zamordowany. Jimi Hendrix udusił się wymiocinami. A może też został zamordowany? Sid zabił Nancy. Nie, to Nancy wykończyła Sida. Walt Disney po śmierci został skremowany. Nieprawda! Został zamrożony, by za sto lat po wynalezieniu lekarstwa na raka, mógł wrócić do życia. Gdy obudzi się ze snu, z pewnością nakręci autobiograficzną wersję „Królewny Śnieżki”.
Ze śmiercią ikony popkultury nigdy nic do końca nie wiadomo. A nawet jeśli wiadomo, to i tak śmierć ikony popkultury to nie to samo co śmierć szarego człowieka. Dla nas oznacza ona nieuchronnie pożegnanie z życiem doczesnym. Czy Michael Jackson żegna się z życiem doczesnym? Nie sądzę. Raczej wchodzi w nowy etap tego życia. Ta śmierć nie oznacza nawet końca jego kariery. Ta załamała się już 12 lat temu. Prawda, miał wrócić na scenę, ale popatrzmy tej prawdzie w oczy – nikt w sukces tego powrotu, poza milionami jego zagorzałych fanów, nie wierzył. Nawet jeżeli osiągnąłby sukces, to raczej doraźny. Jeżeli poniósłby porażkę, ta porażka byłaby zapewne druzgocąca. Umarł bojąc się tego doraźnego sukcesu lub druzgocącej porażki. Nie wytrzymując presji tego sukcesu i groźby porażki. Zbyt wielkie odniósł wcześniej sukcesy, by zadowolić się wątpliwą glorią gwiazdorskiego rekonwalescenta, za dużo znosił ostatnio porażek, by podnieść się po kolejnej i zapewne ostatecznej. Umarł, żeby wystąpić znowu jako król, nie jako żebrak.
Wyobrażam sobie te płyty, które wyprzedają się teraz w takiej ilości, że już nie tylko „Thriller”, ale cała reszta dyskografii okupują pierwsze miejsca list sprzedaży wszechczasów. Nowe wydawnictwa, na które trafiają dziesiątki nigdy nie publikowanych utworów gwiazdy i mimo że znacznie słabsze od „Bad” czy „Black or White”, nie wpadające tak w ucho, od razu stają się przebojami numer jeden na wszystkich listach przebojów. I wreszcie trasa: trójwymiarowy Jackson z laserów i świateł znów wykonuje swój „moonwalk” w kosmicznym uniformie.
Jego artystyczna śmierć – koniec euforycznej sławy, bogactwa, długi, zapaść twórcza, fala procesów i oskarżeń – nastąpiła jeszcze za życia, dobrych kilka lat temu.
Może nie wypada o tym pisać w dzisiejszych okolicznościach, ale nie wiem czy nie bardziej zaskoczyłby mnie tytuł prasowy: „Michael Jackson żyje”. Zresztą nie wiem czy nie byłby bliższy prawdzie. Bo śmierć „króla popu”, w popkulturowym sensie bliższa raczej będzie zmartwychwstaniu. Czeka nas jego prawdziwy wielki comeback. Taki, o którym marzył po latach upokorzeń, po tym, jak dźwigał się powoli z showbiznesowego rynsztoka. Może zresztą właśnie to podnoszenie się po upadku go zabiło? Wyschnięty był, skulony w sobie, jeszcze bardziej przezroczysty i marionetkowy niż w rzeczywistości. Przypominał jakiegoś dyktatora, przywódcę wykreowanego przez siebie świata, który od dawna nie sprawował już nad nim faktycznej władzy, ale nadal usiłował podtrzymać pozory panowania.
Za dużo od niego oczekiwano. Jego koncerty sprzedały się znów w błyskawicznym tempie, ale nie mógł już wrócić na pierwsze miejsca list przebojów i sprzedaży. Żeby to zrobić musiałby zdetronizować samego siebie. Zapewnił sobie nieśmiertelność, ale wszyscy liczyli jeszcze na coś więcej. Był popkulturowym Chrystusem, który zgromadził miliony wyznawców na całym świecie, rozbudzał w nich wiarę w swój dziecięcy, naiwny, wymarzony świat, głosił kazania w swoich przebojach wyśpiewywanych i wytańczonych do dziesiątek tysięcy ludzi na koncertach oraz w teledyskach emitowanych w MTV. Śpiewał słowa proste, chwytające za serca. Że „jesteśmy światem, jesteśmy dziećmi”. Żebyśmy „uleczyli świat, przerobili go na lepsze”. Że „jeśli myślisz, by być mym bratem, nie ma znaczenia czy jesteś czarny czy biały”. Głosił dobre nowiny dla świata, ale sam od tego świata próbował uciec, schować się przed nim w jakiejś wykreowanej krainie.
Powiem szczerze, nie lubiłem go długo. Najbardziej chyba właśnie za tą naiwność, zdziecinnienie. Drażnił mnie. W okresie burzy i naporu poszedłem na giełdę z jego płytą „Dangerous” i wymieniłem ją na starych Floydów albo Zeppelinów. Wtedy nie doceniałem jeszcze kiczu, jako formy artystycznego wyrazu. Teraz trochę żałuję.
Można nie znosić jego muzyki, nie móc jej słuchać, ale nie można podważyć stwierdzenia, że był jedną z najbardziej nietuzinkowych postaci minionej epoki. Jego życie jest materiałem na wielką powieść. O człowieku, którego przytłoczył otaczający go kult i nimb własnej boskości. Tak, że nie mógł poradzić sobie z powrotem do marności ludzkiego życia. O chłopcu, który nigdy nie osiągnął dojrzałości, bo zanim zaczął z opóźnieniem dorastać, jego niezaspokojone dzieciństwo dopadła już przedwczesna starość. O popkulturowym Chrystusie, który jednak bał się śmierci, bólu, cierpienia, uciekał od niej w paranoję leków przeciwbólowych, próbował oszukać starzenie dziesiątkami operacji plastycznych. I tak obsesyjnie chroniąc się przez nieuchronnym, bez wątpienia nieświadomie przyspieszał jego nadejście. Był też ofiarą swojej epoki. Wychowany jeszcze w świecie, w którym Czarnoskóry, inaczej niż dziś, w epoce sławnych raperów, nie mógł liczyć na globalną sławę, realizował marzenie o karierze białego człowieka. Tworzył gigantyczną machinę popkultury, aż sam stał się jej pokarmem. Ta machina połknęła go w końcu, przetrawiła i wypluła. Jak przystało na popkulturową ikonę, skończył w rynsztoku, dramatycznie i smutnie, ale raczej nie żałośnie i haniebnie. Do tego rynsztoka nie wpadł bowiem jednoznacznie na skutek świadomej czy nieświadomej autodestrukcji (choć oskarżenia pedofilskie, które na nim ciążyły, przyniosły w istocie autodestrukcyjny rezultat), ale strącił go do niego w dużej mierze showbiznes i cały ten świat, który wcześniej z pasją i oddaniem współtworzył.
Jeżeli istnieje pisarz, któremu starczyłoby talentu, aby taki materiał, jakim było życie Jacksona przekuć w wielką powieść (jakiś intelektualista swobodnie żeglujący w popkulturze? Salman Rushdie? Joyce Carol Oates?), myślę że byłoby to warte próby.
Może zabrzmi to okrutnie i zamiast lamentować nad trumną, narażę się śmiertelnie swoim niepoprawnym myśleniem, ale w pewnym sensie, jakby podświadomie – choć nie jest to absolutnie żadna spekulacja – ta śmierć nastąpiła w najlepszym (choć paradoksalnie w najsmutniejszym i najgorszym) momencie życia Jacksona. Bo to nagłe odejście młodego jeszcze stosunkowo „króla popu”, niespodziewane choć zapowiadane pewnymi znakami i poprzedzające długo oczekiwany powrót na scenę, ocali i wykuje jeszcze mocniej i trwalej jego legendę.
Cokolwiek się o nim sądziło, trzeba przyznać: Jackson był żywą legendą popu, wiec i umarł, a raczej przeszedł do ziemskiej wieczności, śmiercią popkulturowej ikony.
I tylko Warhola za wcześnie zabrakło, żeby tę Jacksona ikonę serigrafować.
I nie chodzi mi tylko o kwestię śmierci MJ'a,ale o śmierć wszystkich tych gwiazd, które zostały w owym artykule wymienione. Tak było już za czasów Franciszka Józefa,kiedy to ludzie nie chcieli dopuszczać do myśli faktu, że on nie żyje i jakoś nikt do rynsztoka ich nie wywalał.
W dzisiejszych czasach jest tak,że jeśli ktoś znika z mediów to znaczy, że nie żyje. MJ po wielu latach zawieszenia znów się pojawił w telewizji, prasie, radiu i internecie. Teraz ludzie już nieco ochłonęli po tym wielkim boom'ie, ale czy to znaczy, że skoro się o nim już nie pisze to nie żyje? Czy przez te X lat, kiedy media nie chciały o nim wspominać też nie żył?
Co będzie to będzie.
Last edited by Erna Shorter on Tue, 24 Nov 2009, 8:32, edited 1 time in total.
- breakofdawn
- Posts: 78
- Joined: Mon, 02 Nov 2009, 21:56
O tym pamiętniku ponoć mówiła LaToya. Że został znaleziony w jego domu. Ale nie wiem, na ile można jej wierzyć... W ogóle nie jestem do końca pewna, czy takowy pamiętnik faktycznie istniał. Załóżmy, że Michael żyje, to czy w takim razie zostawiałby takie rzeczy "na wierzchu"? Żeby każdy się dowiedział, co planuje? 


Run, Forrest! RUN!
Kazdego dnia odnajduje cos nowego w tej sprawie (z pomocą znajomych mi osób) i kazdego dnia moje przekonanie / wiara rośnie. Na dzień dzisiejszy jest to 98 % (zawsze lepiej sobie zostawic te 2 % na czarną godzine....). Wystarczy troche poszukac, poobserwowac, zainteresowac sie tematem, miec otwarty umysł. Bo ta cała sprawa to nie tylko karetka, Dave Dave czy słowa TII od tyłu ... To o wiele wiele wiecej. W momencie gdy ktos nie interesuje sie tym wszystkim na bieżaco - nigdy nie będzie przekonany . Tyle. Napisałam to bo poczułam jakas taką dziwną potrzebe, chociaz nie wiem w sumie dlaczego :] To moj ostatni post w tym temacie.
Co do rzekomego pamietnika - nie wiadomo czy jest on prawdziwy czy nie . 50% na tak a 50% na nie wg mnie.
Co do rzekomego pamietnika - nie wiadomo czy jest on prawdziwy czy nie . 50% na tak a 50% na nie wg mnie.

Expect the Unexpected....
Do not look for the Obvious....
Look between the lines....
I'm believer ...:)