Album Invincible Płytą Dekady według Billboard [koment.]

O Michaelu rozmowy luźne.

Moderatorzy: DaX, Sephiroth820, MJowitek, majkelzawszespoko, Mafia

Shulamitka
Posty: 396
Rejestracja: czw, 13 mar 2008, 9:26
Skąd: Rzym

Post autor: Shulamitka »

@neta pisze:a swoją drogą to teraz jest moneyPR??czy humanPR bo nie jestem wstanie się połapać
Ja bym to zakategoryzowała do moneyPR ;-) A co do Julka, to kto wie, może gdyby troszę później się urodził gustowałbyraczej w Mike'u niż w Chopinie - w końcu ponoć muzykalny był..;-)
...Jeśli chcesz,znajdziesz sposób.Jeśli nie, znajdziesz powód...
Awatar użytkownika
homesick
Posty: 1239
Rejestracja: wt, 15 sty 2008, 14:35
Skąd: spode łba

Post autor: homesick »

ha!

kpina i hipokryzja.

Invincible z zadnej strony nie jest plyta dziesieciolecia, wydarzeniem dziesieciolecia w popkulturze moze i byla smierc Michaela, tylko co ma jedno do drugiego. lud oddal swoj glos, logika tlumu jest banalna do bolu.
'the road's gonna end on me.'
Awatar użytkownika
@neta
Posty: 1057
Rejestracja: czw, 16 lip 2009, 0:42
Skąd: z innej bajki

Post autor: @neta »

To nie jest żadna kpina.Hipokryzja i owszem :surrender: aczkolwiek dyskretnie przypominam iż oficjalnie Invincible sprzedało się w około 13mln egzemplarzy.Wielokrotnie pokryło się platyną i było na 1 miejscu między innymi na nieszczęsnym billboardzie.Ja wiem że na tle 236mln sprzedanych płyt Michaela to tylko kropla....ale kurcze te płyty kupili wcześniej ludzie!!nie pismaki i pseudofachowcy, nie wspomnę o piratach i sieci więc.....ja nie uważam ze to kpina.Może raczej spóźnione poczucie winy.Wszakże jesteśmy tylko ludźmi.Czasem trzeba coś stracić aby na nowo coś odkryć.
Człowieku, naucz się tańczyć, bo inaczej aniołowie w niebie nie będą wiedzieć, co z tobą zrobić - Św. Augustyn
Talitha
Posty: 686
Rejestracja: ndz, 06 wrz 2009, 0:13
Skąd: inąd

Post autor: Talitha »

...
Ostatnio zmieniony czw, 02 wrz 2010, 11:12 przez Talitha, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
kaem
Posty: 4415
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 20:29
Skąd: z miasta świętego Mikołaja

Post autor: kaem »

@neta pisze:To nie jest żadna kpina.Hipokryzja i owszem :surrender: aczkolwiek dyskretnie przypominam iż oficjalnie Invincible sprzedało się w około 13mln egzemplarzy.Wielokrotnie pokryło się platyną i było na 1 miejscu między innymi na nieszczęsnym billboardzie.Ja wiem że na tle 236mln sprzedanych płyt Michaela to tylko kropla....
Od kiedy sprzedaż jest wyznacznikiem jakości? Tym tokiem myślenia jak pójdziemy, to dojdziemy do wniosku, że najważniejszą płytą polską tej dekady jest cośtam Ich Troje albo cośtam Feel.

Invincible nie jest wydarzeniem muzycznym. Lubię ją, jest dla mnie ważna, ale wiem dlaczego. Bo jest Jego płytą. Ale gdyby tam były inne wokale, umieściłbym ją gdzieś w okolicach Brandy/Ushera i nie zwrócił na nią uwagi. Przepraszam, co tam takiego nadzwyczajnego jest? Wszystko co jest na tym krążku, było wtedy lepsze u innych. R'n'b było wtedy nowocześniejsze i szlachetniejsze (patrz D'Angelo, Erykah Badu czy nawet Janet w tamtych czasach), urban ciekawsze u Miss Elliott. Rocka na Vincu jak na lekarstwo. Whatever Happens? Michael wykorzystał patent Santany z Supernatural. Powtórka z rozrywki.
Homesick ma rację. Hipokryzja. Michael zasługiwał na peany pochwalne przy okazji Bad, Dangeous, HIStory. Nawet przy BOTD- bo choćby Morphine to rzecz duża w gatunku, w którym Michael się pałał.
Tu niekoniecznie.

Jedyne, na co liczę przy okazji tej płyty, że kiedyś $ony uderzy się w piersi. Bo o ile kwestionuję wartość artystyczną Invincible, to jestem przekonany co do jej potencjału komercyjnego. To mógł być przebój w Stanach na miarę albumu Bad.
Bitter you'll be if you don't change your ways
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
Awatar użytkownika
Amelia
Posty: 355
Rejestracja: czw, 06 sie 2009, 21:30
Skąd: Jaworzno

Post autor: Amelia »

Nadal nie mogę zaapceptować wszechogarniającej postać Michaela hipokryzji- płyta jest wspaniała, tylko jeszcze 24 czerwca dla krytyków była porażką.
Faktem jest jednak milionowe zainteresoanie płytą- w dobie internetu to sukces.
http://przeslodzonaherbata.blog.onet.pl
Dopiero zaczynam, ale...

Nie lubi słów: błogosławiony owoc żywota twego
Amelia Poulain
Awatar użytkownika
anialim
Posty: 1460
Rejestracja: wt, 18 wrz 2007, 2:54
Skąd: z Guadalupe

Post autor: anialim »

co prawda nie pozdrawiam kaema w każdym poście, a i on nie pozdrawia mnie, ale można mieć inną opinię co do "Invincible", co? ;-)

"Invincible" jest świetną płytą. Zupełnie inną od poprzednich, wg mnie Michael każdy album czynił kamieniem milowym. Kaem, umiesz dokładnie określić "gatunek, którym MJ się pała"? Bo wg mnie każdą płytą udowadnia, że pała się czymś więcej, bardziej, inaczej...
Nie wiem, porównanie brzmienia "Invincible" z Brandy czy Usherem - aż musiałam sobie ich posłuchać... Niee, zdecydowanie nie ta liga. Być może do płyty faktycznie trzeba było się przekonać - ale już pierwszy raz słuchając jej, nie mogłam się od niej oderwać. Jest przeciekawa, innowacyjna, dopracowana, świetnie wyprodukowana. Jakiś czas później pojawiły się brzmienia a'la Timbaland, nad którymi się wszyscy zachwycali, a tak naprawdę, kiedy pierwszy raz słyszałam Timbalandowe 'tikitiki', czy technicznie pieszczone dźwięki innych producentów, mój komentarz był jeden: niedoścignione brzmienie "Invincible". Ale, że świat był wobec Michaela wtedy na nie, to i nie było komercyjnego sukcesu.
Jasne, że i dla mnie największym plusem tej płyty jest Michael, Jego niesamowity wokal, różniący się przecież od tego z płyt poprzednich. Ale i cała płyta jako całość jest świetna.
Jednak, co racja, to racja. Brutalnie, ale jestem pewna, że gdyby nie okoliczności, nikt nie przypomniałby sobie o tej płycie teraz, a już na pewno nie na tyle, żeby robić z niej #1. Ale dobrze, niech sobie jeszcze przypomną Dangerous, czy HIStory...
hist1410
Posty: 11
Rejestracja: czw, 08 paź 2009, 21:41

Post autor: hist1410 »

Ale to wybór czytelników. A ten jest podyktowany chwilą. Zobaczcie jakie albumy się tam znalazły. Największa kpina to Adam Lambert jako płyta dziesięciolecia. A gdzie "Back to Black", "The Marshall Mathers LP" "Hot Fuss", "Infinity on High" i kilka innych w swoim czasie mieszających na rynku US.
Awatar użytkownika
littleme
Posty: 110
Rejestracja: ndz, 19 lip 2009, 19:28
Skąd: Katowice

Post autor: littleme »

Nie byłoby tego wyróżnienia gdyby Michael żył. To kolejne potwierdzenie przykrej teorii: "dobry artysta to martwy artysta". Za rok, po 29 sierpnia, znów będzie cicho...
A ja się cieszę! Nawet jeżeli ktoś sięgnie po tę płytę, czy jakąkolwiek inną autorstwa MJa, wyłącznie dlatego, że jest on teraz modny to i tak odkryje kawał dobrej muzyki. I znowu następni ludzie przeżyją coś wyjątkowego dzięki muzyce Michaela. Jak to mawiał Mistrz "Dobra muzyka jest nieśmiertelna".
Awatar użytkownika
@neta
Posty: 1057
Rejestracja: czw, 16 lip 2009, 0:42
Skąd: z innej bajki

Post autor: @neta »

Od kiedy sprzedaż jest wyznacznikiem jakości? Tym tokiem myślenia jak pójdziemy, to dojdziemy do wniosku, że najważniejszą płytą polską tej dekady jest cośtam Ich Troje albo cośtam Feel.
ej no nie porównuj polskiego pseudoryneczku ze stanami.Czyżby nasze narodowe kompleksy wychodziły?Ja uważam że sprzedaż płyt na świecie ma znaczenie mimo wszystko, bo to tez świadczy o liczbie odbiorców.Nie dzieliłabym ich na słuchaczy "harlekina" i słuchaczy "Szekspira"...muzyka to nie uniwersytet to uczucia jakie budzi.
Invincible nie jest wydarzeniem muzycznym. Lubię ją, jest dla mnie ważna, ale wiem dlaczego. Bo jest Jego płytą.
fakt bycie płytą JEGO daje już fory muzyce i fajnie że się do tego przyznajesz.Ja jednak ufam Mike i nadal uważam że do tej płyty trzeba dorosnąć.Ma dwie Michaelowe piosenki TLC i Speechless które mogą wkurzać fanów rocka ale on miał w sobie zawsze właśnie taki romantyczno musicalowy kawałek siebie.Ja tam zawsze uwielbiam słuchać jego łzawych kawałków choć na przebój roku się nie nadają ale przecież nie o to chodzi;-).Szczerze mówiąc nie wiem jak można wybrać płytę dekady?Jakie kryteria zastosować wśród tylu gatunków i gustów?Zwyczajnie ciesze się że każdy kto kliknął w tej ankiecie zapewne wrzucił Invincible do odtwarzacza :dance: i absolutnie nie mam zamiaru być obiektywna!To jest forum Emdżeja i będę mu kadzić na maksa z przekonania i z zasady japrosic
ps ale TTI nie trawię :smiech:
Człowieku, naucz się tańczyć, bo inaczej aniołowie w niebie nie będą wiedzieć, co z tobą zrobić - Św. Augustyn
Awatar użytkownika
kaem
Posty: 4415
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 20:29
Skąd: z miasta świętego Mikołaja

Post autor: kaem »

anialim pisze:ale można mieć inną opinię
Nawet trzeba, jak się inną ma. ;) Po to jest to forum.
Invincible jest bardzo r'n'b. I jestem przekonany, że takie utwory jak Heaven Can Wait, Butterflies czy Whatever Happens mogły być hitami na miarę You Are Not Alone, bo są o dużo lepsze według mnie od owego nagrania, a dwa pierwsze wymienione to ta sama liga.
Może Michael by nagrania inaczej wtedy zremixował/pozwolił innym zmixować, przy okazji singli. Na płytce promocyjnej Butterflies przecież doczekało się rapu Eve i ciekawego remixu tanecznego.

O Invincible na forum toczyły się już boje, napisaliśmy tony postów, a jednak wciąż temat może pobudzać do dyskusji. Obecnie mam bardzo osobiste podejście do tej płyty i trudno mi o niej pisać tak, jak kiedyś. Nie mam dystansu. Wiem o tym. Myślę, że Michael napisał ją z myślą o swoich dzieciach. Tworzył ją wtedy, kiedy został ojcem. I rozumiem, że nie miał ochoty eksperymentować, chciał ciepłego przekazu, pełnego spokoju i radości. I ta płyta taka jest. Dlatego jest i dla mnie ważna. Ale jestem pewien, gdyby zamiast oglądać się za Jerkinsem od Britney i Lopez, zapatrzył się w gwiazdy neo-soulu- Jill Scott, Maxwella czy wspomnianą Erykę Badu i D'Angelo, płycie wyszłoby to na dobre. Wyraźnie chciał sięgnąć po młodsze pokolenie. Nie musiał jednak wchodzić w szranki z muzykami, którzy są bladą kopią jego samego, a posłuchać tych, którzy i owszem, korzystają z jego nagrań, ale też dodają dużo swojego. Nie zrobił tego. Nie wiem, może nie chciał upodabniać się do siostry muzycznie (ona wtedy szła tą ścieżką), innego wytłumaczenia nie widzę. Albo mógł pójść tropem remixów z BOTD i wziąć pod skrzydła Wyclefa już wtedy, nie później. Jestem głęboko przekonany, że wtedy z tego albumu miałbym dalece więcej przyjemności. Bo melodie są piękne, różnorodność rytmów w sam raz- nie za duży rozrzut, by płyta traciła na spójności, ale na tyle duży, by czuć jej bogactwo.
Bitter you'll be if you don't change your ways
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
hist1410
Posty: 11
Rejestracja: czw, 08 paź 2009, 21:41

Post autor: hist1410 »

boskar2007 pisze:Ostatnie dziesięć lat nowego stulecia to badziewie.Może rok 2001 i kawałek 2002 coś się działo a tak poza tym to lipa.Lata dziewięćdziesiąte to była muzyczka.
Zawsze coś się dzieje. W każdym roku jest kilka dobrych anglojęzycznych płyt. Do tych co podałem na szybko z głowy dodam "Elephunk" "Monkey Business" "PCD". I to jeśli chodzi o albumy, które zaistniały w światowym popie. Muzyka nigdy nie umrze.

Co do płyty Jacksona, nie wiem, kto wybrał kolejność singli. Zgodnie z regułami rynku "Whatever..." powinno trafić jako drugi. Było jak było. Zresztą nie ma co się oszukiwać, płyta była nierówna. A na pewno nie była płytą dekady.
Awatar użytkownika
a_gador
Posty: 773
Rejestracja: ndz, 12 lip 2009, 21:03
Skąd: Śląsk

Post autor: a_gador »

Kolejny chichot historii z tym wyróżnieniem. Nawet Marek Niedzwiecki wczoraj w rozmowie z Aliną Dragan w czasie listy dał sceptyczny komentarz. Nie wiem tylko czy miał na myśli samą płytę, czy też wynik zestawienia. Pewno jedno i drugie.
Może ten album nie jest krokiem milowym w muzyce, ale jak długo można się ścigać z samym sobą? Thriller to jednak było przekleństwo. Ja Invincible cenię bardzo i powinnam się cieszyć, tylko jakoś nie mogę.

-> temat posprzątany 16 stycznia 2010.
mav.
"Zbierz księżyc wiadrem z powierzchni wody. Zbieraj, aż nie będzie widać księżyca na powierzchni." Yoko Ono
www.forumgim6.cba.pl
Obrazek
Awatar użytkownika
shamar
Posty: 129
Rejestracja: wt, 09 lis 2010, 22:32

Post autor: shamar »

To zart jakis ? :smiech: Bez kitu. Najgorsza plyta MJ ogloszona plytą dekady ? Nic lepszego przez te 10 lat nikt nie nagrał ?
anialim pisze:
"Invincible" jest świetną płytą. Zupełnie inną od poprzednich, wg mnie Michael każdy album czynił kamieniem milowym.
Czego to jest kamien milowy ? Bez ironii zadaje to pytanie. Co tam jest wyjatkowego ? Bo jak dla mnie brzmi on jak milion innych plyt gdzie piosenkarz rnb spiewa z raperami.
"Jeśli masz odejść, odejdź z uśmiechem na twarzy"
Obrazek
Awatar użytkownika
Man in the mirror
Posty: 768
Rejestracja: wt, 15 lip 2008, 18:08

Post autor: Man in the mirror »

Shamar Co ty pleciesz na miłość Boską...?

Po pierwsze jeśli już chciałeś napisać ten post, to mógłbyś pomyśleć, nad tutułami płyt, które twoim zdaniem biją ją na głowę. Po drugie Invicible nie była w ogóle nominowana, to ludzie ją docenili, bo mają co! Whatever Happens czy You Rock My World są o epokę lepsze niż to co powstaje po 2000 roku.Może wymień racjonalne powody dlaczego ta płyta nie zasłużyła na tą nagrodę..? Warto docenić, że pomimo słabej promocji płyty wyniku sprzedaży, którą miała Invicible nie pokonała żadna inna płyta..

A teraz lecę robić album o Emo
ODPOWIEDZ