Nie mówiłam o tym co tandetne, a o tym co dobre, i tylko o tej kategorii, mając jednocześnie świadomość, że funkcjonują też inne kategorie, poza tą. W ramach kategorii dzieł dobrych, bardzo dobrych, wybitnych
Maverick pisze:ze zdumieniem obserwuję jak w sztuce można przedkładać radość, świergolenie, dobrą nowinę i niewinność ponad ból, poniżenie, dojrzałość, wściekłość i cierpienie.
Wydawało mi się, że nie muszę tego doprecyzowywać, ale niech będzie.
I pozwolę sobie wrócić jeszcze do kwestii Maverick vs Reszta Świata ;) - kaemie, Invincible nie ma nic wspólnego z radosnym świergoleniem, jest bolesną próbą pokazania radosnej strony pokiereszowanego artysty, i to czuć tam
w każdej nucie, mocniej niż na wojującej HIStory, z jej domykającym "Smile". Koncept Invincible kojarzy mi się z gumą Shock, która przy pierwszym kontakcie delikatnie pieści język, by przy wgryzieniu się w nią sparaliżować kwaśnym, intensywnym syropem.