Najsłabsze Ogniwo
Moderatorzy: DaX, Sephiroth820, MJowitek, majkelzawszespoko, LittleDevil
Gangsta , gdyż:
utwór brzmi jakby został nagrany w formie żartu słuchowego, a biorąc pod uwagę całokształt dokonań muzycznych Michaela odbiera się go bardziej w kategoriach zażenowania aniżeli eksperymentu. Chaos dźwiękowy tej piosenki bije na głowę jedynie We Be Ballin' (dzięki Bogu nieobecny już w głosowaniu).
Z niedowierzaniem przyglądałam się, jak wypełniona radością i młodzieńczym wigorem głosu Michaela Ease On Down The Road wypada z listy
utwór brzmi jakby został nagrany w formie żartu słuchowego, a biorąc pod uwagę całokształt dokonań muzycznych Michaela odbiera się go bardziej w kategoriach zażenowania aniżeli eksperymentu. Chaos dźwiękowy tej piosenki bije na głowę jedynie We Be Ballin' (dzięki Bogu nieobecny już w głosowaniu).
Z niedowierzaniem przyglądałam się, jak wypełniona radością i młodzieńczym wigorem głosu Michaela Ease On Down The Road wypada z listy
Ostatnio zmieniony wt, 22 gru 2009, 16:56 przez Ola2003, łącznie zmieniany 2 razy.
A ja ze zdumieniem obserwuję jak w sztuce można przedkładać radość, świergolenie, dobrą nowinę i niewinność ponad ból, poniżenie, dojrzałość, wściekłość i cierpienie. Jest to dla mnie niepojęte. To nie jest festiwal piosenki geriatrycznej, ani domowe przedszkole, tylko głosowanie na najlepszy utwór. Z tego, że ktoś był radosny i beztroski żadne skończone dzieło w historii sztuki jeszcze nie powstało. Dotyczy to też Michaela.
"Gangsta" na prezydenta.
"Gangsta" na prezydenta.
Tylko nie Gangsta (dobrze, bardziej ciągnie mnie w stronę No Friend of Mine) ...ta retro instrumentalistyka, ten beat! nieeeee
Somebody's Watching Me. Zabrać Michaela, to zostanie średni, słabo zapadający w pamięć "koszmarek".
Somebody's Watching Me. Zabrać Michaela, to zostanie średni, słabo zapadający w pamięć "koszmarek".
Ostatnio zmieniony wt, 22 gru 2009, 21:50 przez Talitha, łącznie zmieniany 1 raz.
To ja konsekwentnie We are the world. Chyba mnie niebiosa pokarały za jej wskazanie w ostatniej rundzie, bo od niedzieli, albo słyszę ją w radiowym eterze przynajmniej 3 razy na dobę, lub zappingując po kanałach muzycznych w TV, też kilkakrotnie na jej klip trafiłam.
Ja naprawdę lubię tę piosenkę i mam z nią nawet osobiste wspomnienia - śpiewałam ją w polskiej wersji z koleżanką w szkolnym konkursie piosenki w podstawówce. Niestety nie zajęłyśmy żadnego miejsca - więc niech będzie, że ze względu na osobistą traumę, typuję ją na aut.
A za wyrzucenie Ease on down the road - SHAME ON YOU!
Ja naprawdę lubię tę piosenkę i mam z nią nawet osobiste wspomnienia - śpiewałam ją w polskiej wersji z koleżanką w szkolnym konkursie piosenki w podstawówce. Niestety nie zajęłyśmy żadnego miejsca - więc niech będzie, że ze względu na osobistą traumę, typuję ją na aut.
A za wyrzucenie Ease on down the road - SHAME ON YOU!
-
- Posty: 396
- Rejestracja: czw, 13 mar 2008, 9:26
- Skąd: Rzym
Moim zdaniem "ból, poniżenie i wściekłość" wcale nie dają gwarancji dojrzałości artysty, ani nie stoją wyżej w kategorii szczerości artystycznej od wymienionych przez Cię wcześniej li tylko z tego powodu, że odzwierciedlają negatywne uczucia (a to przecież teraz uważane za takie modne, prawdziwe, offowe, i w ogóóóle...).Maverick pisze:można przedkładać radość, świergolenie, dobrą nowinę i niewinność ponad ból, poniżenie, dojrzałość, wściekłość i cierpienie
I pierwsze, i drugie cechy z kategorii, które wymieniłaś mogą być przecież tandetne w sztuce... Dzieło w historii sztuki czy muzyki wcale nie musi być zainspirowane wściekłością i poniżeniem - wracam właśnie z Mesjasza Haendla więc wiem, co mówię... Tak Offtopowo, lub też i nie...
...Jeśli chcesz,znajdziesz sposób.Jeśli nie, znajdziesz powód...
Jest milion przykładów, że smutek w sztuce wygrywa z radością. Wystarczy choćby zestawić, by ograniczyć się do rodzimego podwórka, The Velvet Rope Janet, inspirowane jej przykrymi doświadczeniami z mężczyznami i All For You, będącego eksplozją radości wolności i zapowiedzi nowego związku. Albo HIStory vs. Invincible.
Ale jest też Bjork, która potrafi tryskać radością i być tak samo inspirująca w rzeczach dojmujących. Również Beck, w zabawie, radości znalazł bardzo twórczą metodę. Że nie powiem o Kabarecie Starszych Panów, myślę że bez kozery można powiedzieć, iż to nasz skarb narodowy.
Ale jest też Bjork, która potrafi tryskać radością i być tak samo inspirująca w rzeczach dojmujących. Również Beck, w zabawie, radości znalazł bardzo twórczą metodę. Że nie powiem o Kabarecie Starszych Panów, myślę że bez kozery można powiedzieć, iż to nasz skarb narodowy.
Bitter you'll be if you don't change your ways
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
Nie mówiłam o tym co tandetne, a o tym co dobre, i tylko o tej kategorii, mając jednocześnie świadomość, że funkcjonują też inne kategorie, poza tą. W ramach kategorii dzieł dobrych, bardzo dobrych, wybitnych
I pozwolę sobie wrócić jeszcze do kwestii Maverick vs Reszta Świata ;) - kaemie, Invincible nie ma nic wspólnego z radosnym świergoleniem, jest bolesną próbą pokazania radosnej strony pokiereszowanego artysty, i to czuć tam w każdej nucie, mocniej niż na wojującej HIStory, z jej domykającym "Smile". Koncept Invincible kojarzy mi się z gumą Shock, która przy pierwszym kontakcie delikatnie pieści język, by przy wgryzieniu się w nią sparaliżować kwaśnym, intensywnym syropem.
Wydawało mi się, że nie muszę tego doprecyzowywać, ale niech będzie.Maverick pisze:ze zdumieniem obserwuję jak w sztuce można przedkładać radość, świergolenie, dobrą nowinę i niewinność ponad ból, poniżenie, dojrzałość, wściekłość i cierpienie.
I pozwolę sobie wrócić jeszcze do kwestii Maverick vs Reszta Świata ;) - kaemie, Invincible nie ma nic wspólnego z radosnym świergoleniem, jest bolesną próbą pokazania radosnej strony pokiereszowanego artysty, i to czuć tam w każdej nucie, mocniej niż na wojującej HIStory, z jej domykającym "Smile". Koncept Invincible kojarzy mi się z gumą Shock, która przy pierwszym kontakcie delikatnie pieści język, by przy wgryzieniu się w nią sparaliżować kwaśnym, intensywnym syropem.
Sztuka, Sztuka....
Prawdziwa Sztuka wymaga troche skupienia i chęci zrozumienia.
Wymaga przedarcia się przez tą czasem niełatwą do przedarcia zewnętrzną skorupe.
Sztuka sztuką a jeść trzeba ;]
Niech żyje Disco-Polo!
Edit:Ale ja w ogóle nie miałem na myśli "Invincible" serio.Nawet o tym nie pomyślałem.Mój post dotyczy obecnego głosowania w NO.
Prawdziwa Sztuka wymaga troche skupienia i chęci zrozumienia.
Wymaga przedarcia się przez tą czasem niełatwą do przedarcia zewnętrzną skorupe.
Sztuka sztuką a jeść trzeba ;]
Niech żyje Disco-Polo!
Edit:Ale ja w ogóle nie miałem na myśli "Invincible" serio.Nawet o tym nie pomyślałem.Mój post dotyczy obecnego głosowania w NO.
Ostatnio zmieniony śr, 23 gru 2009, 11:52 przez Canario, łącznie zmieniany 1 raz.
Invincible jako wyraz dojrzalszego przeżywania smutku. Bo energia idzie w dziedzictwo, w dzieci, w nową nadzieję. W macieżyństwo. Może być. Ale co do tezy...
Sam dyskutuję z argumentem, że ból w muzyce jest cenniejszy, niż radość. Ta zasada zwykle się potwierdza w rzeczywistości i do niedawna sam się z nią zgadzałem, ale myślę że nie jest ona udowodniona. Zbyt wiele odstępstw od niej ma w sztuce miejsce.
I, odnosząc to do NO. Ease On Down The Road.. Ok. Piosenka nie ma bogatej konstrukcji, może odpaść. Ale gdyby podmienić ten utwór z Brand New Day z tej samej płyty, pełen radości i- o właśnie, dobrej nowiny, walczyłbym jak lew. Odważny lew.
PS. Gangsta na prezydenta.
... nie jestem przekonany. Vince niósł dobrą nowinę. Zostawmy Vinca. All Is Full Of Love Bjork. Ta sama artystka pląsająca w There's More To Life Than This czy w Alarm Call. Wyższość mozaikowych, wesołych płyt Becka nad jego płytami bluesowymi jest wg mnie też niezaprzeczalna.Maverick pisze:A ja ze zdumieniem obserwuję jak w sztuce można przedkładać radość, świergolenie, dobrą nowinę i niewinność ponad ból, poniżenie, dojrzałość, wściekłość i cierpienie. Jest to dla mnie niepojęte. .
Sam dyskutuję z argumentem, że ból w muzyce jest cenniejszy, niż radość. Ta zasada zwykle się potwierdza w rzeczywistości i do niedawna sam się z nią zgadzałem, ale myślę że nie jest ona udowodniona. Zbyt wiele odstępstw od niej ma w sztuce miejsce.
I, odnosząc to do NO. Ease On Down The Road.. Ok. Piosenka nie ma bogatej konstrukcji, może odpaść. Ale gdyby podmienić ten utwór z Brand New Day z tej samej płyty, pełen radości i- o właśnie, dobrej nowiny, walczyłbym jak lew. Odważny lew.
PS. Gangsta na prezydenta.
Ostatnio zmieniony śr, 23 gru 2009, 12:09 przez kaem, łącznie zmieniany 1 raz.
Bitter you'll be if you don't change your ways
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
Maverick, ja też tak to czujęMaverick pisze: Invincible nie ma nic wspólnego z radosnym świergoleniem, jest bolesną próbą pokazania radosnej strony pokiereszowanego artysty, i to czuć tam w każdej nucie, mocniej niż na wojującej HIStory, z jej domykającym "Smile". Koncept Invincible kojarzy mi się z gumą Shock, która przy pierwszym kontakcie delikatnie pieści język, by przy wgryzieniu się w nią sparaliżować kwaśnym, intensywnym syropem.
nigdy nie nazwałabym INV radosną płytą - czy rzeczywiście o to kaemowi chodziło? muszę się wczytać raz jeszcze w to co autor miał ...
Invincible jest bardzo głębokie i wlasnie to jest takie podnoszenie się z kolan. Chęć odkrycia w życiu (na nowo) delikatności, sensu. Ale tez wyrzucanie z siebie bólu i lęku. Zasłanianie wrażliwego wnętrza (BofD, Speechless, Don't Walk Away) murem (Unbreakable, Privacy).
A żyć możesz tylko dzięki temu, za co mógłbyś umrzeć.
asiek żałuj że Cię nie było gdy podczas NO Invincible był wałkowany.Wtedy to dopiero było ciekawie.
Co do tezy:
Dodam tylko że w historii sztuki i nie mam na myśli tylko muzyke.
Najlepsze,wybitne,wiekopomne dzieła w większości powstawały spod rąk ludzi cierpiących,poniżonych,wściekłych,nieszczęśliwych,samotnych.
Co do tezy:
To zgadzam sie w pełni.Maverick pisze:ze zdumieniem obserwuję jak w sztuce można przedkładać radość, świergolenie, dobrą nowinę i niewinność ponad ból, poniżenie, dojrzałość, wściekłość i cierpienie.
Dodam tylko że w historii sztuki i nie mam na myśli tylko muzyke.
Najlepsze,wybitne,wiekopomne dzieła w większości powstawały spod rąk ludzi cierpiących,poniżonych,wściekłych,nieszczęśliwych,samotnych.