naprawdę nie wiem gdzie to umieścić ale pisanie jest podobno najlepsza formą psychoterapii.Jeśli to złe miejsce proszę dajcie znać.Chciałam właśnie tak zakończyć ten rok.
------------------------------------------------------------------------
Kochany Mike
Zanim wybierzesz się w ostatnią drogę i staniesz przed obliczem Pana ubrany w swoją czarną błyszczącą marynarkę, białą cekinową rękawiczkę, kapelusz i zatańczysz swój cudny moonwalk spójrz jeszcze raz na świat z góry który płacze z tęsknoty za Tobą.
Nikt tak naprawdę nie zdawał sobie sprawy co go spotkało 25 czerwca 2009r.
Byłeś dla mnie od najmłodszych lat moim najlepszym przyjacielem. Wypłakiwałam się w Twoje plakaty, trenowałam na nich pierwsze pocałunki, godzinami chłonęłam Twoją muzykę, każdy oddech i każdy rys twarzy. Wtedy to nie było takie łatwe. Świat nie znał Internetu, muzykę znało się tylko z piosenek nagranych z radia a plakat na papierze kredowym był rarytasem. Namiętnie z Twojego fan klubu zamawiałam czarno białe fotografie wydając na nie całe swoje kieszonkowe. Byłeś mi bratem przyjacielem, ojcem i kochankiem. Walczyłam z każdym kto obrzucał Cię błotem a kiedy dorosłam schowałam Cię na dnie serca zaś wszystkie pamiątki plakaty bilet z koncertu z pietyzmem przewiązane wstążką w pudełku.. Pamiętam tą wiadomość że przyjeżdżasz. Zostawiłam męża i małe dziecko wsiadając bez żadnego ale w pociąg. Jechałam przez pół Polski stałam po hotelem , widziałam Cię na wyciagnięcie ręki, stałam w wielotysięcznym tłumie na bemowie. Zwyczajnie spełniałam swe marzenia tak jak Ty. Kupiłam wtedy róże i do kwiatów włożyłam pagony wojskowe które po cichu zabrałam swojemu mężowi. Uwielbiałeś wojskowe stroje prawda?? Nieistotne czy mój prezent dotarł. Do tej pory wspominam z uśmiechem pokrętne tłumaczenie w domu i moje głębokie zdziwienie na pytanie męża "Nie widziałaś moich pagonów od munduru?".

Mimo potwornego zmęczenia to co pokazałeś na scenie wszystko zrekompensowało. Wielki show, bajka tak samo magiczna jak Ty.
Przez 25 lat co roku 29 sierpnia szeptałam Happy Birthday Michael gdziekolwiek jesteś.
To co się stało po Twojej śmierci przeszło moje największe oczekiwanie. Świat zamarł w bezruchu i tkwi tak do dziś na słowa Michael Jackson. Nigdy nie widziałam by tak mocno kogoś opłakiwano. Chyba sam sobie Mój Drogi do końca nie zdawałeś sprawy ze swojej władzy i mocy sprawczej. Jeszcze raz przekonałam się na przekór wszystkiemu że miłość i dobre uczynki wracają ze zdwojoną siłą. Twoja miłość dawana całemu światu, dzieciom , każdemu człowiekowi wróciła z porażającą mocą. Jestem szczęściarą ze mogłam być blisko w moich snach i kochać przez całe życie człowieka tak wspaniałego jak Ty. "I love you" jest słowem które w Twoich ustach brzmiało miliony razy. Dałeś mi siłę do zmian, chcę być dla innych ludzi taka jak Ty. Chce dawać miłość i dobro. Chcę wierzyć mimo wszystko w drugiego człowieka. Jesteś moim drogowskazem. Pomogłeś mi znaleźć moje miejsce w świecie i przestrzeni.
Twoja muzyka działa zawsze jak antidotum na złe chwile i wisienka na torcie w tych najlepszych. Jesteś mi teraz jeszcze bliższy o ile to było możliwe bo przekonałam się że całe życie byłeś naprawdę właśnie takim jakim sobie Ciebie wyobrażałam i jakiego czułam.
Minęło pół roku a ja wciąż czuję się jak tego poranka kiedy usłyszałam o 6.00 nad ranem w radiu tą straszną wiadomość. Żal po stracie jest trudny do utulenia. Nie wiedziałam wtedy jak wielkim piętnem to się odciśnie. Całe życie kochałam sen którym byłeś a sny przecież nie umierają są piękne , młode, szczęśliwe i wieczne.
Kiedyś przeczytałam że każda Pani po 30tce w Ameryce trzyma w swoim domu w szafce zapasową piżamę na wypadek gdyby niespodziewanie odwiedził ją Michael Jackson i chciał przenocować ......ja też ją wciąż trzymam......
Twoja na zawsze z całym szacunkiem i miłością
Anetka z Wrocławia -Poland
Człowieku, naucz się tańczyć, bo inaczej aniołowie w niebie nie będą wiedzieć, co z tobą zrobić - Św. Augustyn