Przypomina mi się historia pewnych dwóch krytyków, którzy spotykają się w parku na ścieżce i stają na przeciwko siebie. Jeden mówi: "Nie przepuszczam idiotów", na co drugi: "A ja tak" i wymija go.

Moderators: DaX, Sephiroth820, MJowitek, majkelzawszespoko, Mafia
anialim wrote:A już zabiło mnie "wyuczone I love you" - pokażcie mi jedno I love you, które nie brzmiałoby szczerze... Nawet jeśli pojawia się na każdym koncercie niemal w tym samym momencie...wielokrotnie powtarzał, jak ważnym jest to, aby mówić to innym i o tym, że "I really mean it"... Pamiętacie jeszcze? Ja nie wiem, może ja o innym Człowieku niż Wy tu piszę... A to, że wszystko na koncertach działo się zgodnie ze scenariuszem - ja tam cieszę się, że zobaczyłam to samo, co mieli szansę zobaczyć inni. Ale oczywiście to też Jego wada, że wszystkim starał się pokazać to samo.
Masz rację. Sama oglądam takie filmy, gdy płaczę na jednym, konkretnym wybranym momencie i to któryś raz z rzędu, ale to stwierdzenie nie przekonuje mnie w pełni, co do zachowania Michaela na scenie. No kurczę, ile można się wzruszać i to w tak krótkich odstępach czasu? Przy "I Just Can't Stop Loving You", "I'll be there", "She's out of my life" itd, itd. Dla mnie z perspektywy, tylko widza, który wpatruje się w szklany ekran telewizora za którymś już razem wygląda to mało wiarygodnie, a wręcz sztucznie. To kucanie, zakrywanie twarzy ręką i ciągnące się minuty... Zawsze to przewijam.moon_song wrote: To zupełnie tak samo kiedy któryś tam raz oglądam ten sam film i zawsze w tym samym momencie płaczę. Nie planuję tego, ale tak jest. Czy wobec tego powinnam tego filmu już nigdy nie oglądać? Ależ oczywiście, że obejrzę!
Widzisz, bo Ty oglądasz to w pokoju, bez żywego MJa przed nosemA-g-A wrote:To kucanie, zakrywanie twarzy ręką i ciągnące się minuty... Zawsze to przewijam.
_________________