Dopiero dziś, bo ciągle zastanawiam się nad precyzją myśli.
Odbył się kolejny trening!!!! Myślę, że poszliśmy jak Thrillerowa burza, wiele rzeczy nie składa mi się jeszcze w całość, ale obiecuję poćwiczyć w chacie :). Myślę, że fajnym pomysłem jest filmowanie, powstało kilka filmów, które postaram się udostępnić w jakimś sensownym linku - tylko dla obecnych i zainteresowanych członków MJ dance teamu :). Dzięki kilku zaawansowanym zawodniczkom wszystko pasowało do liczenia. Powiem szczerze, że nie widziałam lepszej lekcji - spokojnie moglibyśmy w doszlifowanej wersji publikować na - nie chodzi o splendory i sławę tylko zwyczajna pomoc w nauce tańca ludziom, którym np. nie znają angielskiego. Na Tubie chyba nie ma polskich lekcji. Dziewczyny - za-je-bis-ta robota!!!!!!
Co do naszych dalszych planów - doszlifujmy może to, co umiemy? W miedzy czasie można przygotowywać nowe układy? Marzy mi się też nasza synchronizacja :D:D:D
Sobota była dla mnie trochę słabsza fizycznie i psychicznie. Po naszym treningu naszły mnie pewne refleksje. Kiedy tak mi się dzieje w głowie - staram się rozłożyć na części pierwsze i jakoś wyrazić. Otóż:
Ponieważ pracuję sama - moja potrzeba życia społecznego realizuje się w różny, bardzo intensywny sposób. Sobotni poranek stał się dla mnie ważnym dniem w tygodniu, wkładam w przygotowania dużo energii. I wiem, że Wy też! W ost sobotę było nas mniej. Noszę w sobie sprzeczne uczucia. Po reakcji niektórych z nas czuję, że nie jestem w tym sama :). Zdajemy sobie sprawę, że nasze spotkania są absolutnie nieobowiązkowe, dobrowolne i tak dalej i tak dalej... Ale kiedy przychodzi poświęcenie = przybycie, organizacja, przygotowanie kroków dla innych - rośnie tez oczekiwanie, że cała reszta uczestników czuje podobnie, że jest zaangażowana, że NIE ZAPOMNI i NIE ZAŚPI . Traktuję ten nasz projekt serio, chcielibyśmy współodczuwać to ze wszystkimi uczestnikami :). I wiem, że to utopia!!! To tak jak z imprezą - kiedy człowiek ma zajebisty nastrój chciałby go dzielić nim z ludźmi, i kiedy ktoś się nie zjawia - czuje się trochę zawiedziony. Mimo, że wie, że przyjście na imprezę nie jest obowiązkiem :) - chciałoby się widzieć wszystkich i cieszyć się wspólną energią! Nie chcę być źle zrozumiana - ta całą moją pisaniną chciałam wyrazić głęboki szacun dla twardych zawodników, którzy przyszli, przygotowali układ, uczą innych i przyznać się do zawodu na myśl o tych, którzy się nie zjawili. Każdy ma swoje życie, swoje problemy, bardzo to szanuję. Ale nie byłoby fajnie przygotować zajęcia i np. przyjść samemu na salę bo reszta nie powiadomiła o swojej nieobecności (tak, wiem że to skrajna sytuacja!), co myślicie?
Ten wątek zrodził się z potrzeby realizacji pasji. Każdy po trochu wnosił cząstkę siebie: czasem zapewnieniem obecności, chęci, czasem podjęciem konkretnej akcji. Wszyscy potrzebujemy wsparcia w postaci wzajemnych inicjatyw. Od dawna wiemy już ile sensu jest w tych naszych zajęciach. Mi sprawiają głęboka ulgę, morze satysfakcji nawet kiedy nie wychodzi :). Przychodzimy co tydzień - mobilizacja to podstawowa inicjatywa. Cieszyłabym się, gdyby powstał plan B - kiedy nie będę mogła przyjechać, bo zapomnę albo zaśpię :p :P :p (nie mogłam się powstrzymać hehehe). Może składka na dvd, choćby używane? Stary tv z piwnicy (np. Rubin, biało czarny). Proszę, uczyńcie mnie zastępowalną :D:D:D
jeszcze raz -
ZAJEBIŚCIE, ŻE PRZYSZLIŚMY I TYLE ZROBILIŚMY!!!

Primum non nocere.