Interpretuj tekst!

Dyskusje na temat działalności muzycznej i filmowej Michaela Jacksona, bez wnikania w życie osobiste. Od najważniejszych albumów po muzyczne nagrody i ciekawostki fonograficzne.

Moderatorzy: DaX, Sephiroth820, MJowitek, majkelzawszespoko, LittleDevil

Awatar użytkownika
kaem
Posty: 4415
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 20:29
Skąd: z miasta świętego Mikołaja

Post autor: kaem »

Myślę, że Michael był świadomy dwuznaczności tekstu. Upierałbym się, że jednak dwuznaczności, bo rzeczywiście można rozumieć tekst na kilka sposobów. Można rozumieć jako inicjację życiową, która zresztą odpowiadała momentowi życia, w którym wtedy znajdował się Michael. Pełen życia i energii, gotowy do podejmowania wyzwań.
I można też rozumieć jako radość z seksu, a ściśle rzecz biorąc zachętę do wydłużenia przyjemności erotycznej i opóźniania wytrysku.
Ciekawe to wszystko w zderzeniu ze słonecznym falsetem Michaela, wyraźnie zainspirowanym wokalem The Bee Gees (wzbudzającym dalekie od erotyzmu skojarzenia), którzy wtedy byli bardzo popularni i z którymi Michael wkrótce zacznie współpracować nad piosenkami dla Diany. Swoisty oksymoron- Michael niczym wyzbyty hormonów męskich, jakby przed mutacją śpiewa o doświadczaniu erotycznym. Może to ma swój głębszy sens komercyjny- adresować erotyczne znaczenia, a na zewnątrz emanować niewinnością. Patent Brooke Shields, przez lata uchodzącej za wzór cnoty i dziewictwa amerykańskiej dziewczyny. No i później Britney Spears, z podobnym imagem na początku jej kariery.
Ciekawe to, bo bardziej seksualnym i uwodzicielskim Michael wokalnie prezentuje się w drugim hicie #1 z płyty, Rock With You. To też był skandal, gdyż rock wtedy był konstruowany w opozycji do muzyki tanecznej, znienawidzonej przez rock-fanów (stąd cała afera wokół embargo dla czarnych na MTV, stacji w zamyśle stricte rockowo- punkowej). Łączenie tych stylów poniekąd, jak nawet nie zaczął (bo zaczął pewnie James Brown, jak znam życie), to spopularyzował właśnie Michael Jackson.

Nie wierzę, że Michael jest tak wybiórczo naiwny i nie wie, co robi, gdy wysyła takie kontrowersyjne pomysły w eter. Podobnie było z wieloma hecami, choćby z sekwencją "Panter Solo" z Black Or White czy tekstem do They Don't Care About Us.
Wpierw to Michael manipulował prasą i mediami. Historia korzeniami tkwi w okresie Off The Wall, gdzie właśnie poprzekręcano parę wypowiedzi Michaela a na dokładkę nie chciano z nim cover-artykułu w Rolling Stone. Znacie pewnie tę historię z książki La Toyi. Wtedy Michael postanowił tak operować swoją popularnością, by media były u jego stóp. To się później, jak wiemy, obróciło przeciwko niemu.

W tej piosence jest jeden fragment, który odstaje od pogodnego tonu utworu i nawet wydaje się od czapy. Ten oto:
Heartbreak Enemy Despise
Eternal (Ah Eternal)
Love Shines In My Eyes (Ooh)
Jak Wam to brzmi?
Ostatnio zmieniony wt, 16 mar 2010, 19:32 przez kaem, łącznie zmieniany 1 raz.
Bitter you'll be if you don't change your ways
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
Awatar użytkownika
give_in_to_me
Posty: 500
Rejestracja: ndz, 17 sty 2010, 12:37
Skąd: Wrocław

Post autor: give_in_to_me »

kaem pisze:I można też rozumieć jako radość z seksu, a ściśle rzecz biorąc zachętę do wydłużenia przyjemności erotycznej i opóźniania erekcji.

Chyba ejakulacji (wytrysku) a nie erekcji. Jakby się erekcja opóźniała, to by się chłop martwić i stresować zaczął, że coś z nim nie tak :P Chodzi chyba tutaj raczej o techniki, jak za szybko nie dochodzić i wydłużyc dzięki temu stosunek. No ale takie detale to niech nam już tłumaczy Kamasutra albo "podręczniki" do seksu tantrycznego a nie Michael :)

Heartbreak Enemy Despise
Eternal (Ah Eternal)
Love Shines In My Eyes (Ooh)
Faktycznie ten fragment trochę tu nie pasuje do tej całej radosnej otoczki DSTYGE. Ale wydaje mi się, że chodzi o to, że to złamane serce, pogarda i nieprzyjaciel się nie zdarzy, bo moja miłość jest wieczna, ona lśni w moich oczach. Nawet jak człowiek jest szczęśliwy w miłości, to pojawiają sie głupie myśli, że może to nie przetrwa, że się rozwali, że będę cierpieć, bo "wszystko co dobre zawsze ma swój koniec", "nic nie jest wieczne" i inne tego typu podnoszące na duchu bon-moty pałętają sie po głowie. Pamiętam taki odcinek "Seksu w wielkim mieście", gdzie Carrie zaczęła sie stresować, że wszystko jej się dobrze układa z Aidanem i to jest podejrzane i właśnie ten fakt, że wszystko się dobrze układa, że sie tak świetnie rozumieja i dogadują, jest problemem. Są takie typy ludzi, że muszą zawsze szukać problemów, rozwiązywanie ich jest ich sposobem na życie. Mam problem-rozwiązuje, potem znajduje nastepny-rozwiązuję i tak w koło Macieju. Trudno tworzyć związki z takimi osobami, ale to forma skrajna. Taka myśl, jaka pojawiła się podmiotowi lirycznemu w DSTYGE może sie pojawić każdemu, to naturalne, ale właśnie trzeba iść tą pozytywną drogą, odgonić to i wierzyć, że nasze uczucie będzie trwać.

kaem-> jasne, że wytrysku. Dzięki za uwagę. Poprawione.
Awatar użytkownika
anja
Posty: 459
Rejestracja: sob, 19 gru 2009, 20:41
Skąd: Kielce

Post autor: anja »

Kaem, ukradłeś moje myśli.

Jestem przekonana, że Michael dobrze wiedział co robi.
Tekst DSTYGE jest dwuznaczny. Michael kochał niedopowiedzenia, bo rozumiał, że otoczka tajemniczości rozbudzi zainteresowanie. Zostawiał same niedopowiedzenia. Niby wiemy, niby domyślamy się o co chodzi w piosenkach, ale do końca nie mamy pewności. Taki psikus i marketingowy zabieg jednocześnie. Łamcie sobie głowy i tak nigdy nie będziecie mieć pewności. To podsyca zainteresowanie.

Też pomyślałam o tym , że Britney Spears po latach wykorzystała ten sam patent niewinnej dziewicy. I utrzymywała tak długo ten wizerunek, jak tylko się dało. I też przyszedł mi do głowy wątek dyskutowany w innym temacie: trzymanie się za krocze – znak firmowy Michaela. Robiąc "Panter Solo" z Black Or White nie był tak naiwny, aby nie wiedzieć jaki to wywoła skandal. Liczył się na pewno z kłopotami z emisją tego kawałka, ale postawił na prowokację. Lubił wyzwania.

Co do wywiadu pani Sawyer i pytania dotyczącego sypialni Michaela i Lisy, to myślę , że było uzgodnione z zainteresowanymi. Ale pytanie zadane przez Ophrę to już inna sprawa. Pewnie, że nie miała prawa (nikt nie ma takich praw), ale faktem jest, że pytanie padło! I czy nigdy nie zastanawiało was jak do tego doszło? Ja siedziałam z otwartą buzią… Czy znacie inną gwiazdę, której zadano takie pytanie? To była cena za tę dwuznaczność i tajemnicę.
Nie neguję seksualności Michaela. Myślę, że wiedział o czym pisze i śpiewa. Jestem też przekonana, że ta jego „niewinność” i te „spuszczone oczy”, i „zagryzanie wargi” były naturalne, ale umiał to wykorzystać do budowania swojego wizerunku. Nie mam mu tego za złe. On wiedział, co kobiety uwiedzie. Nie dał nieść się prądowi, on wyznaczał kierunki, ale nurt okazał się silny i czasami zatapiał Michaela (ale mnie poniosło ;-)).
Z tę aurę tajemniczości oberwało mu się niejeden raz.
People say I’m crazy
Doing what I’m doing
Watching the wheels
- John Lennon
Awatar użytkownika
Amelia
Posty: 355
Rejestracja: czw, 06 sie 2009, 21:30
Skąd: Jaworzno

Post autor: Amelia »

Panter Solo i słynny kontrowersyjny taniec był jak mówił Michael- buntem przeciwko złemu światu. Chciał tym tańcem sie sprzeciwić.
No cóż- może ja mało wrażliwa, ale ostentacyjne obmacywanie się na ekranie jako symbol buntu nie przemawia do mnie.

Czy jego niewinność to zabieg marketingowy? Kojarzę Michaela od bardzo wczesnego dzieciństwa, przy czym nikt nigdy z moich bliskich nie wypowiadał się na jego temat. A od zawsze był dla mnie pozbawiony sfery seksualności- dłoń w kroku, ruchy bioder. Zabiegi nie przyniosły efektu. Nigdy nie pomyślałam o czymś więcej, to poprostu taniec. Wiem, że do częśći kobiet przekaz trafiał i trafia.
Rozerwana koszula- interpretacja muzyki, czy przemyślany ruch. Myślę, że to drugie.

La Toya w swojej książce przywołuje następującą historię:
Bodajże po jej słynnej sesji do Playboy'a, Michael zadzwonił do niej z gorącymi gratulacjami. Powiedział coś w stylu "Myślisz, że nie wiem czemu to zrobiłaś? Wiem, bo po to robię te dwuznaczne ruchy choćby w teledysku do The Way You Make Me Feel- z chęci buntu, z chęci pokazania rodzicom, że nie jestem już małych chłopcem, że jestem wolny i od tej pory sam decyduje o swoim życiu."
Na ile ta historia jest prawdziwa...
http://przeslodzonaherbata.blog.onet.pl
Dopiero zaczynam, ale...

Nie lubi słów: błogosławiony owoc żywota twego
Amelia Poulain
Awatar użytkownika
MJowitek
Posty: 2433
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 18:51
Skąd: Wrocław

Post autor: MJowitek »

Nie jestem pewna czy się z Wami zgadzam czy nie, bo choć padło wiele zdań brakuje mi słowa klucza: fantazja erotyczna.

Fantazje ma człowiek z doświadczeniem jak i bez niego.
Fantazja jest i nie jest o seksie dosłownie.
Może ale nie musi przywoływać obrazu stosunku.

Może trwać wiecznie, dopóki się nie znudzi. Często pojawia się w wyniku niespełnionych pragnień, wyobrażeń o miłości, tęsknoty. Złamane serce? W tym kontekście Heartbreak już nie jest od czapy. Tak samo jak enemy i despise. Gdy ktoś, kogo się kocha jest poza zasięgiem...

Ale ale, marzyć wciąż można. Bez końca, bez tchu, fantazja nie ma granic.
Można się w niej zatopić, wtopić, stopić w jedno ze snem. Ulepić z tego wosku marzenia. Awww!

Do tego nowy etap w życiu twórczym, ekscytacja, chęć dotknięcia chmur.
Od muzyki do seksu droga wcale nie jest daleka. Michael poślubił muzykę.
Don`t Stop Till You Get Enough mogła być nocą poślubną w tym związku.
Myśląc o niej, jak najbardziej mógł czuć fizyczne podniecenie. Nie jestem artystą, a muzyka jest motywem przewodnim jednej z moich własnych fantazji. Jak najbardziej erotycznej, chociaż z seksem ma niewiele wspólnego. A zatem - da się.
Awatar użytkownika
a_gador
Posty: 773
Rejestracja: ndz, 12 lip 2009, 21:03
Skąd: Śląsk

Post autor: a_gador »

give_in_to_me pisze:Nawet jak człowiek jest szczęśliwy w miłości, to pojawiają sie głupie myśli, że może to nie przetrwa, że się rozwali, że będę cierpieć, bo "wszystko co dobre zawsze ma swój koniec"
Przekora, podejrzliwość, pesymizm - czyli zwykłe ludzkie odczucia.
Heartbreak Enemy Despise
Eternal (Ah Eternal)
Love Shines In My Eyes (Ooh)
Złamane serce --> wróg --> pogarda
Jeśli ktoś zawiedzie nas w uczuciach, to czy łatwo się z tym pogodzić? Otrzepać z bólu jak po wyjściu z piaskownicy, bo dla tego kogoś miłość była grą, a dla nas rzeczywistością? I czy potem nie odczuwamy wobec tej osoby nienawiści, nie traktujemy jej jak wroga, a wobec samych siebie nie odczuwamy pogardy, bo się tak okrutnie daliśmy nabrać na czyjeś gładkie słówka, zapewnienia o szczerości uczuć? Może te wersy to taki swoisty przekaz podprogowy? Niby, żeby artyście rym się zgadzał i jako tako liczba sylab, a to ma być taki zimny prysznic dla słuchacza - Nie daj się zwieść radosnemu cielesnemu spółkowaniu opiewanemu wysokim głosem jak u kastratów (choć ci śpiewali sopranem lub altem - barwą nienaturalną dla mężczyzn, ale typową dla kobiet), bo przecież falset pochodzi z włoskiego falso - fałszywe. Kochaj się, ale nie zawsze utożsamiaj seks z miłością - taka zawoalowana edukacja w dziedzinie swobody seksualnej, echa Make love not war, jeszcze niewinne, bo u progu wykrycia wirusa HIV i walki z AIDS, która naznaczyła kolejne dziesięciolecia, a nadchodzące wtedy lata 80-te w szczególności.
So Let Love Take Us Through The Hours
No to pobaraszkujmy sobie przez chwil parę, a potem rozstańmy się w zgodzie, zachowując w pamięci tę fizyczną bliskość, jedność ciał i ...
I Won't Be Complanin' (No No)
'Cause Your Love Is Alright, Alright
No właśnie, fajnie było, ale nie mam żalu, że już się skończyło. Ot przygoda na jedną noc.
Naughty Michael! On tam już dobrze wiedział co pisze! I co chciał odbiorcy przekazać!
Sęk tym, że wieloznaczności są dostrzegalne i wydają się być oczywiste po latach dopiero, na pewnych etapach życia.

Dzieckiem będąc i nie znając angielskiego, nie tekst się dla mnie liczył, ale rytm, ruch (bez podtekstów ;-) ), fajnie brzmiący głos. Jako nastolatka, owszem zaczęłam zwracać uwagę na słowa w piosenkach, ale nie Michaela tylko na przykład The Police - the book by Nabokov - no trzeba było przeczytać tę książkę, o której śpiewał Sting. Michael wciąż był "fajny" (to jest epitet, którego nastolatki najczęściej w różnych bardziej lub mniej cenzuralnych odmianach używają, więc przy nim pozostanę), choć już powoli w "you know what I mean" sposób, choć Sting był atrakcyjniejszy (i dalej ma facet nieodparty wdzięk), a u Michaela zaczęły mnie fascynować ... te szczupłe..., smukłe..., wystające... kosteczki w nadgarstkach.
Uf! Przyznałam się! Mam na imię a_gador i jestem fetyszystką. Kocham u Michaela tę część ciała właśnie. Ot drobiażdżek taki! To jest najbardziej sexy. Również w teledysku do Don't stop.... Wielka mucha i wystające nadgarstki!
anja pisze:On wiedział, co kobiety uwiedzie.
Bez dwóch zdań!
"Zbierz księżyc wiadrem z powierzchni wody. Zbieraj, aż nie będzie widać księżyca na powierzchni." Yoko Ono
www.forumgim6.cba.pl
Obrazek
Awatar użytkownika
Margareta
Posty: 1017
Rejestracja: sob, 22 sie 2009, 15:54
Skąd: południe kraju nad Wisłą

Post autor: Margareta »

anja pisze: Ach ten Michel. I jak tu mu wierzyć? Jak on to robił, że pisząc i śpiewając takie teksty zachował niewinność. Kto inny mógłby śpiewać In The Closet i spuszczać oczy? Komu innemu, jak nie Michaelowi Ophra mogłaby zadać pytanie: are you virgin?

Dla mnie DSTYGE to piosenka o emocjach towarzyszących pożądaniu. To bardzo naładowany emocjami utwór. To szał uniesienia i przeogromna radość, gdy ta ukochana osoba zbliża się, aż drżysz kiedy cię dotyka, aż się chce skakać z radości pod samo niebo. Płoniesz w jej obecności, topisz się jak wosk. I nic innego się nie liczy.
Aż trudno te emocje wyrazić słowami (fajny zabieg literacki z tymi rwanymi zdaniami). Tyle chciałoby się powiedzieć, ale radość i szczęście aż rozsadzają od środka. To gloryfikacja miłości i pożądania. Taka ekstaza towarzysząca młodzieńczej (głównie, ale nie tylko) miłości. Nie ma wtedy rzeczy niemożliwych.
Czy tu jest wątek autobiograficzny nie wiemy. Wszak Michael pisał w Moonwalk, że takie założenie jest często błędne. " Wyobraźnia artysty jest jego najcenniejszym narzędziem. Może za jej pomocą stworzyć nastrój czy klimat, którego domagają się odbiorcy, może też przenosić ich w zupełnie inne miejsca". Ale z drugiej strony, pisał też o ważnych kobietach w jego życiu. I jakie wrażenie zrobił na nim dotyk ręki Tatum.
A to był dopiero początek
Więc, niech żyje miłość i…
Don't Stop 'Til You Get Enough
Samo sendo tworzenia. Myśląc, że każda piosenka Michaela jest autobiograficzna, myślicie naiwnie i patrzycie dość krótkowzrocznie. Ja mając 16 lat, napisałam (na jaja oczywiście) fikcyjną biografię aktorki występującej w filmach dla dorosłych. Traktując ją dosłownie przy czytaniu można odnieść wrażenie, że napisała ją osoba która przeżyła podobne rzeczy - a tymczasem w moim przypadku nie miało to nic wspólnego ze mną - był to czysty żart plus moja wyobraźnia, zapewniam was ;-) . Sama tworzę różne rzeczy i mogę wam powiedzieć, że artysta NIE zawsze pisze o własnych doświadczeniach, nie zawsze "ja" jako podmiot liryczny równa się ja - autorka tekstu. Nie musisz być w danym momencie zakochany, pisząc o miłości, nie musisz być "doświadczony" pisząc o sprawach erotycznych, nie musisz być żołnierzem, pisząc o wojnie itd. Wiersze, powieści, teksty piosenek niekoniecznie muszą być pamiętnikiem twórcy - mogą być odzwierciedleniem jego wyobraźni.
Amelia pisze:
La Toya w swojej książce przywołuje następującą historię:
Bodajże po jej słynnej sesji do Playboy'a, Michael zadzwonił do niej z gorącymi gratulacjami. Powiedział coś w stylu "Myślisz, że nie wiem czemu to zrobiłaś? Wiem, bo po to robię te dwuznaczne ruchy choćby w teledysku do The Way You Make Me Feel- z chęci buntu, z chęci pokazania rodzicom, że nie jestem już małych chłopcem, że jestem wolny i od tej pory sam decyduje o swoim życiu."
Na ile ta historia jest prawdziwa...
Możliwe. Pamiętaj jednak, że ta sama LaToya twierdziła, że ojciec ją molestował i że jej brat jest pedofilem. Pamiętaj również, że wzięła udział w tej sesji i napisała tę książkę będąc żoną człowieka, który podobno znęcał się nad nią i odciągał od rodziny. Tak więc ja bym 99% tej książki nie dawała wiary.
give_in_to_me pisze:
anja pisze: O proszę, wiele kobiet kupuje ten motyw "spuszczonych oczu" i rzekomej niewinności. Ja nadal będę obstawać, że w sprawach seksu MJ był raczej dyskretny, niż "niewinny" a te wszystkie zaprzeczenia, że to muzyka każe łapać mu się za krocze i "ja wcale nie piszę o seksie, to ludzie tak interpretują" dla mnie są jedynie kreacją, bo to w końcu przez długi czas był idol rozhisteryzowanych nastolatek (a większośc z nich ma już teraz pod czterdziestkę albo trzydziestkę :P) i nie wypadało przesadzać, to nie te czasy, co teraz. A poza tym takie zachowanie może też wynikać z charakteru i zwykłej przyzwoitości-to, że ludzie są nieśmiali, dośc religijni i nie sprzedają w wywiadach swoich intymnych spraw wcale nie oznacza, że się nie interesują seksem. A Oprah zadała Michaelowi takie pytanie, bo jest głupia. Upokorzyłą go tym, to jest cios w męską dumę, żeby wywalić do 34-letniego faceta z zapytaniem, czy jest prawiczkiem. Jakoś nie była taka odważna, by zapytać o to równie popularnych w tym czasie Axla Rose'a czy Jona Bon Jovi. Wyśmialiby ją albo posłali w buraki a Michael był chyba za dobrze wychwoany, dlatego się zawstydził. Powinien był odpiąć mikrofon, rzucić go babie na twarz i wyjść, bo to jest po prostu bezczelne. Nie będę już wspominać jej zachowania i opinii na temat Michaela podczas procesu i koniunkturalnego zwrotu o 180 stopni po jego śmierci. To samo było kilka lat później u Sawyer. Pytanie skierowane do młodego małżeństwa: czy wy...? Nie, zapewne w nocy robili z nudów na drutach albo na szydełku. Nie wspominając już najabrdziej żenującego pytania, jakie padło: czy kiedykolwiek miałeś kontakty seksualne z dziećmi? Presley powinna była wziąć ten stolik przy którym siedzieli i rozwalić go na głowie Sawyer, byłaby lepsza oglądalność :)

Nie chcę, żeby wyszło, że się jakoś strasznie czepiam tej "niewinności", ale możemy za tydzień lub dwa albo później wziąć na tapetę inny "seks-tekst" napisany przez Michaela i cała teoria o jego rzekomej seksualnej niewinności pójdzie w łeb, bo jest naciągana. Tak jak ten paskudny wizerunek Michaela ze skrzydłami anioła. Brrr. Pełna kastracja, powinien się za to w piekle smarzyć, o ironio z tymi przypiętymi skrzydełkami :)

Generalnie więcp proszę mi tu nie burzyć konceptu :P Ja usilnie wierzę, że można być w tej sferze tzw. człowiekiem z krwi i kości, jednocześnie mając szlachetne, dobre serce, tak bardzo otwarte na potrzeby innych a szczególnie dzieci. To sie naprawdę nie gryzie. Nawet, jak jest się facetem. Ba, to nawet fajnie wtedy jest. Oby więcej takich!
Po pierwsze, co jest złego w byciu prawiczkiem mając tyle lat, ile wtedy miał? Ludzie w przeróżnym wieku zaczynają "TE" sprawy. Przy tym podejsciu jakie miał czyli seks tylko z przyszłą żoną, nie zdziwiłabym się gdyby nim rzeczywiście był. Ale czy był rzeczywiście, merda mi to ogonem bo mnie przede wszystkim interesuje jego muzyka, a nie życie osobisto - intymne. Pytanie wypadło niezręcznie, zgadzam się - jak zresztą wszystkie wścibskie pytania. I bardzo się chwali M, że tak zaregował, a nie inaczej, a niejedna osoba na jego miejscu zaczęłaby rzeczywiście spowiadać się publicznie z "tych" spraw.

Z tym ostatnim fragmentem zgadzam się - jeżeli nie gwałcisz, nie robisz tego byle gdzie i byle z kim, a jeszcze obchodzą cię inni ludzie tak bardzo jak jego, to wszystko jest w porządku :).
zapraszam i polecam: http://msfeliciam.blogspot.com/
Obrazek
Awatar użytkownika
GosiOla
Posty: 234
Rejestracja: śr, 09 gru 2009, 23:58
Skąd: Łódź

Post autor: GosiOla »

a_gador pisze:Kochaj się, ale nie zawsze utożsamiaj seks z miłością - taka zawoalowana edukacja w dziedzinie swobody seksualnej, echa Make love not war, jeszcze niewinne, bo u progu wykrycia wirusa HIV i walki z AIDS, która naznaczyła kolejne dziesięciolecia, a nadchodzące wtedy lata 80-te w szczególności.
Cytat:
So Let Love Take Us Through The Hours

No to pobaraszkujmy sobie przez chwil parę, a potem rozstańmy się w zgodzie, zachowując w pamięci tę fizyczną bliskość, jedność ciał i ...
Cytat:
I Won't Be Complanin' (No No)
'Cause Your Love Is Alright, Alright

No właśnie, fajnie było, ale nie mam żalu, że już się skończyło. Ot przygoda na jedną noc.
Naughty Michael! On tam już dobrze wiedział co pisze! I co chciał odbiorcy przekazać!
Pobyt w Nowym Jorku podczas kręcenia zdjęc do "The Wiz" to też był dla Michaela specyficzny czas w życiu. Pewnie właśnie rodzaj inicjacji - chyba po raz pierwszy był tak daleko od rodziców poznał życie od trochę innej, dorosłej strony. Bywał w najmodniejszym i najbardziej pożądanym przez ówczesnych celebrytów nocnym klubie gdzie panowała bardzo swobodna atmosfera (to i tak eufemizm).
."Studio 54 nie miało długiego życia, ale niewątpliwie miało spektakularny życiorys. Nigdy wcześniej i nigdy później nic takiego się już nie powtórzyło. To miejsce zniszczyły ludzkie żądze. W końcowych miesiącach działalności przypominało Sodomę i Gomorę…" – wspomina Nicky Siano, nawet jeśli nie ostatni z żyjących bywalców Studio 54, to na pewno jeden z niewielu wciąż aktywnych didżejów epoki disco

Trudno powiedzieć skąd Michael zaczerpnął inspirację do stworzenia DSTYGE - tak jak i każdy artysta mógł czerpać z własnych doświadczeń, obserwacji, wyobraźni, litertury, muzyki innych artystów, obrazów - dosłownie ze wszystkiego.

anja pisze:Michael kochał niedopowiedzenia, bo rozumiał, że otoczka tajemniczości rozbudzi zainteresowanie. Zostawiał same niedopowiedzenia. Niby wiemy, niby domyślamy się o co chodzi w piosenkach, ale do końca nie mamy pewności. Taki psikus i marketingowy zabieg jednocześnie. Łamcie sobie głowy i tak nigdy nie będziecie mieć pewności. To podsyca zainteresowanie
Wczoraj natknęłam się na takie słowa geniusza muzycznego i zanotowałam je sobie aby się podzielić:
Nie ma nic wstrętniejszego, niż muzyka bez ukrytego znaczenia
To Chopin.
Nie porównuję oczywiście Chopina i Michaela, chodzi mi tylko o trafność tej wypowiedzi, o to jak postrzega sam artysta.

Heartbreak Enemy Despise
Eternal (Ah Eternal)
Love Shines In My Eyes (Ooh)
Szcęście w miłości, sukcesy, pieniądze - to wszystko daje radość ale też wzbudza zawiść. Zazdrośnicy czekają aż powinie Ci się noga. Ale jeśli kochasz kogoś lub to, co robisz to wrogie osoby tego nie zmienią.
"Mijaj zdrów otwarte okna"
Obrazek
ula
Posty: 117
Rejestracja: czw, 16 lip 2009, 16:31
Skąd: świętokrzyskie

Post autor: ula »

Heartbreak Enemy Despise
Eternal (Ah Eternal)
Love Shines In My Eyes (Ooh)


Według mnie te trzy wersy mówią o tym, że ludzi nam nieżyczliwych zawsze irytuje szczęście i miłość, wróg pogardza nieszczęściem które już nas spotkało – jakby mówił – masz za swoje, widocznie na to zasłużyłeś. Oczy są zwierciadłem duszy, w nich widać prawdziwe intencje i uczucia. Nawet wtedy gdy ktoś się uśmiecha w jego oczach widać prawdziwe emocje skrywane lub też nie. Bo czy uśmiechnięta twarz i smutne oczy będą nam mówić o szczęściu? W oczach nie można ukryć fałszu.
A dla mnie ta piosenka to jak nie przymierzając hymn o miłości, z którego bije szczęście i radość. Tekst o pożądaniu, ale jak świetnie opisanym. O uczuciu, które sprawia, że człowiek odkrywa w sobie kogoś całkiem innego. Uczucie o jakie by siebie nigdy nie podejrzewał. Cóż, to nie rumieniący się Michael z tym mi się kojarzy. Widzę go tu inaczej. Spontaniczność wykonania pokazuje jakby innego Michaela, człowieka radosnego nie złamanego psychicznie, nie ukrytego za maską. To uśmiechnięta twarz człowieka, który jeszcze mało w życiu doświadczył, którego życie brutalnie nie doświadczyło. Późniejszy MJ to mimo wszystko gość wycofany, zmęczony, osaczony i skrzywdzony.
thewiz
Posty: 1256
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 23:46
Skąd: Z gwiazd....

Post autor: thewiz »

Post kaema via thewiz prosto dla Was:

*************************************************************

Tekst tygodnia:

He's The Wizard
Album: The Wiz (1978)
Autor piosenki: Charlie Smalls


Posłuchaj z wrzuta.pl<<


Fabuła The Wiz:

W Dniu Dziękczynienia spotyka się rodzina w domu w Harlemie, gdzie 24-letnia przedszkolanka Dorota Gale (Diana Ross) mieszka ze swoją ciotką Em (Theresa Merrit) i wujkiem Henrykiem (Stanley Geene). Bardzo nieśmiała Dorota nigdy, jak żartuje z niej ciotka, nie wyszła poza obręb 125 ulicy i odmawia wyprowadzki i ruszenia dalej ze swoim życiem.
W trakcie sprzątania po przyjęciu, pies Doroty- Toto, wybiega z mieszkania w szalejącą na zewnątrz śnieżycę. Dorota wybiega na zewnątrz i szukając psa, wpada w samo serce wichury. Trąba powietrzna, dzieło Glindy- dobrej Czarownicy (Lena Horne) przenosi młodą nauczycielkę i jej psa do krainy Oz. W trakcie przenosin Dorota spada z nieba i niszczy napis "Oz", który przygniata Nikczemnichę- Złą Czarownicę ze Wschodu. Na skutek jej śmierci Dorota uwalnia Munchkinów, którzy wypełniają park i otaczają miejsce, w którym znalazła się Dorota. Munchkinowie byli zamienieni przez Nikczemnichę w graffiti za wandalizm z parku. Chlup- chlast, rozmalowała ich na płask.
Dorota wkrótce spotyka dobrodziejkę i patronkę Munchkinów, Pannę Pierwszą, Dobrą Czarownicę z Północy (Thelma Carpenter), bawiącą się magicznymi cyframi. To ona przekazuje Dorocie czarodziejskie srebrne pantofelki, należące na początku do Nikczemnichy.
Przestraszona Dorota za wszelką cenę chce wrócić do domu. Panna Pierwsza namawia ją, by podążała drogą brukowaną żółtą kostką, prowadzącą do Szmaragdowego Grodu, by znaleźć tajemniczego "Czarnoksiężnika", który według Panny Pierwszej posiada moc mogącą przenieść Dorotę z powrotem do domu.
Panna Pierwsza następnie znika wraz z Munchkinami, a Dorota sama z Toto zaczyna szukać drogi do Szmaragdowego Grodu.

Następnego ranka spotyka Stracha Na Wróble (Michael Jackson), zrobionego ze śmieci, z którym się zaprzyjaźnia. Oboje razem odkrywają drogę brukowaną żółtą ścieżką i z zadowoleniem zaczynają nią podążać. Strach ma nadzieję, że dostanie od Czarnoksiężnika jedną rzecz, którą uważa, że mu brakuje- rozum.
Po drodze, w opuszczonym cyrku, spotykają Blaszanego Drwala (Nipsey Russell) i Strachliwego Lwa (Ted Ross), przegonionego z dżungli i który schował się w środku jednego z kamiennych lwów, znajdujących się przed Publiczną Biblioteką Nowego Jorku.
Blaszany Drwal i Strachliwy Lew przyłączają się do Doroty, Toto i Stracha i razem postanawiają znaleźć Czarnoksiężnika. Drwal chce poprosić o serce, Lew o odwagę. Zanim jednak uda się im go spotkać, doświadczają niebezpiecznych przygód. Spotykają zwariowanego, bezdomnego handlarza narkotyków, z diabelskimi marionetkami; potem makowe panienki (nawiązanie do Makowych Pól z oryginału)- prostytutki, które usypiają wędrujące towarzystwo magicznym pudrem.

Obrazek

W końcu docierają do Szmaragdowego Grodu (w filmie jest nim World Trade Center). Udaje im się przekroczyć bramy miasta dzięki srebrnym pantofelkom Doroty. W Szmaragdowym Grodzie natrafiają na zdumiewający popis tancerzy. Następnie udaje się im uzyskać audiencję u Czarnoksiężnika (Richard Pryor), który ukazuje się im jako gigantyczna głowa z metalu, ziejąca ogniem.
Czarnoksiężnik zgadza się spełnić ich życzenia, pod warunkiem, że zgładzą Złowieszczkę (Mabel King), Złą Czarownicę z Zachodu, dowodzącą fabryką potu w kanałach ściekowych Nowego Jorku.
Do Złowieszczki docierają wieści o tym, że Dorota ma ją zgładzić, więc wysyła Skrzydlate Małpy (gang motocyklistów), by porwały Dorotę i jej przyjaciół. Po długiej gonitwie Małpom udaje się zrealizować zlecenie i przyprowadzić całą piątkę przed oblicze wiedźmy.
Złowieszczka torturuje Lwa, ćwiartuje Stracha, zgniata Drwala i straszy wrzuceniem do ognia Toto, by wymusić na Dorocie oddanie jej srebrnych pantofelków, które należały do jej siostry. Prawie jej się to udaje, jednak tuż przed oddaniem pantofelków Dorota idzie za podszeptem Stracha i naciska rączkę na ścianie, powodując włączenie natrysków z wodą. Woda gasi ogień- ratując psa, ale też roztapia i ostatecznie niszczy Złowieszczkę, która miała alergię na wodę.
Wraz ze śmiercią wiedźmy jej zaklęcia tracą moc, co uwalnia jej podwładnych z odrażających powłok, z których wyłaniają się ludzkie ciała.
Szczęśliwi przywracają przyjaciół Doroty do stanu wyjściowego przyłączają się w radosnym tańcu, oddając cześć Dorocie w podzięce za uwolnienie ich.

Obrazek

Skrzydlate Małpy w triumfalnym szpalerze zawożą Dorotę i jej przyjaciół ponownie przed oblicze Czarnoksiężnika. Trafiają do niego tylnymi drzwiami, za radą Chiko- dowódcy Skrzydlatych Małp. Tam odkrywają, że Czarnoksiężnik jest oszustem. "Wielki i wszechmocny Oz" okazuje się Hermanem Smithem, niechcianym politykiem z Atlantic City, który trafił do Oz w trakcie kiedy w desperackim odruchu (wcześniej nie chciano go nawet przyjąć jako miejskiego hycla) reklamował się z balona hasłem wyborczym"Głosujcie na Smitha- w ciemno, bez ryzyka!".
Strach Na Wróble, Blaszany Drwal i Strachliwy Lew są rozczarowani tym, że nie dostaną tego, czego pragnęli- rozumu, serca i odwagi. Dorota jednak uświadamia ich, że szukali cech, które drzemały w nich samych.
Podobnie jak poczucie bezpieczeństwa, czego Dorocie brakowało, a co pokazuje Glinda-"Każdy z nas musi odnaleźć swój dom. To niekoniecznie tam, gdzie się je i śpi. Dom to wewnętrzne przekonanie, ze się zna własne serce, odwagę. Jeśli dobrze znamy siebie, czujemy sie wszędzie jak w domu".
Wtedy odzywa się Herman, który mówi, że nie chce być sam, że bał się czarownic- bo mogą odkryć kim jest, a teraz nie chce znowu żyć w samotności. Prosi Dorotę i jej przyjaciół, by mu towarzyszyli, nawet jak mieliby się z niego naigrywać. Dorota zwraca się do niego słowami: "Nie wiem co w tobie drzemie. Będziesz musiał sam to odkryć. Lecz jedno wiem, że nie odkryjesz tego, gdy będziesz sobie tu bezpiecznie siedział". Powołuje sie na swoje doświadczenie- Mnie się nigdy to nie udało. Nie tedy droga. Musisz wyjść światu naprzeciw. A musisz zacząć od tego, by inni zobaczyli kim naprawdę jesteś".
Glinda, dobra czarownica, przekazując swoje słowa, mówi też Dorocie, że może wrócić w swoje strony, stukając trzy razy srebrnymi pantofelkami. Dorota dziękuje Glindzie, żegna się z przyjaciółmi i bierze Toto na ramiona. Przywołuje dom w pamięci- to, co w nim kocha najbardziej. W obrazie pojawiają się nie tylko członkowie rodziny, ale tez poznani w Oz przyjaciele. Wtedy stuka pantofelkami i przenosi się do znanego jej sąsiedztwa. Jako kobieta już, odmieniona, trzymając Toto udaje sie do swojego mieszkania i zamyka drzwi.

Piosenka He's The Wizard, śpiewana przez Thelmę Carpenter, w filmie umiejscowiona jest krótko po zniszczeniu przez Dorotę na niebie napisu "Oz" i wylądowaniu w krainie Munchkinów.
Thelma Carpenter była śpiewaczką jazzową i aktorką. Urodziła się w 1922 roku, zmarła 14 maja 1997 roku na atak serca. Występowała już jako dziecko. Miała na koncie amatorską audycję w radio i zwycięstwo w teatrze Apollo. W latach 1945-46 występowała w audycjach radiowych Eddiego Cantora jako wokalistka, stając się pierwszą czarną piosenkarką w zdominowanym przez białych show radiowym. Większość kariery upłynęła jej na występach w nocnych klubach. Występowała też na Broadwayu. Uczestniczyła w objazdowych występach sztuki Pippin', autorstwa Boba Fosse'a (tego od Cabaretu). Nagrała answer- song Yes I'm Lonesome Tonight dla utworu Elvisa Presleya. W latach 70 występowała w produkcjach telewizyjnych.

Obrazek

Sweet thing,
Let me tell you 'bout
The world and the way things are.
You've come from a different place
And I know you've traveled far.
Now that you've told me what it is,
I'd better point you towards the Wiz.

He's the Wiz,
He's the man,
He's the only one,
Who can give your wish right to ya.
He's the Wizard.
He'll send you back through time
By running magic through ya.
All of the super power's his.
Listen and I'll tell you where he is.

He's the Wiz and he lives in Oz.
He's the Wizard.
There's the way to Emerald City.
That's not too far, is it?
He's the Wizard.
Just take your dilemma, child,
And lay it on the Wizard.
He'll fix you a drink
That'll bubble and foam.
And in a flash
you will be home.

He's the Wiz.
He's the Wiz.
He's the Wizard of Oz
He's got magic up his sleeve
He's the Wizard
And you know without his help,
It would be impossible to leave
Fantastic powers at his command
And I'm sure that he will understand

He's the Wiz and he lives in Oz
He's The Wizard! He's The Wizard! He's The Wizard!!!



To On jest Czarnoksiężnikiem
tłum. Universal Pictures (Poland)

Pozwól że ci powiem, moja droga
Jak ułożony jest ten świat
Przybyłaś z bardzo dalekich stron
A przed Tobą drogi szmat
Ale skoro już wiem czego chcesz
Drogę do Czarnoksiężnika wskazać Ci mogę też
Naszego Czarnoksiężnika
Jedynego w świecie
Marzenia spełnia- dobrze o tym wiecie
To Czarnoksiężnik
Pośle Cię w podróż w czasie
Tyle czarów ma w zapasie
Wszelka moc należy do niego
Posłuchaj jak dotrzeć do krainy jego
Czarnoksiężnika, który mieszka w Oz

To Czarnoksiężnik
Idź drogą do Szmaragdowego Grodu
To przecież nie tak daleko
Jeśli jakiś problem trapi Cię
Do Czarnoksiężnika trzeba zwrócić się
Zaczarowany eliksir z bąbelkami
I dziwną pianą każe wypić Ci
I nim się obejrzysz
W domu będziesz w mig
To czarnoksiężnik
Czarnoksiężnik z krainy Oz
Ma w zanadrzu sztuczek moc
To czarnoksiężnik
I bez mocy jego
Nie opuścisz nigdy świata tego
Opanował fantastyczne czary
I wyrozumiały jest bez miary
To czarnoksiężnik
który mieszka w Oz


Kim jest Czarnoksiężnik? Czy jest możliwe, że dokona przemiany takiej, jak Dorota i jej przyjaciele? Zauważacie analogie do swojego życia i życia Michaela?
Interpretuj tekst!

*************************************************************
thewiz
Posty: 1256
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 23:46
Skąd: Z gwiazd....

Post autor: thewiz »

Odrębnym postem się wypowiem, co by zamętu nie siać.

Czuję się poddana analizie normalnie :wariat: .

Ale osobiście dziękuję za wybór tekstu, mogę sobie przypomnieć dlaczego ja tak uwielbiam ten soundtrack. Kraina Oz znów mnie w siebie wciągnęła i to właśnie tym jest dla mnie władca tego świata - mityczny Czarnoksiężnik. Mocą pozwalającą na przeniesienie się w zupełnie inne obszary, te na których nam najbardziej zależy w danym momencie. Dorotce mogło zależeć na powrocie do domu, ale mi osobiście w tej chwili zależy na tym, by mnie Czarnoksiężnik jak najgłębiej w otchłań muzyczną krainy Oz zassał. Będę się w niej pławić aż do znudzenia, a potem poproszę maga o powrót do reczywistosci. Bycie kimś, kto może spełniać cudze marzenia, kimś podziwianym, kimś z magicznym amuletem, kimś otoczonym aurą niesamowitości....może w istocie męczyć. Oczywiście z późniejszych fragmentów dowiadujemy się, żę Czarnoksiężnik był w istocie pustym władcą, kierującym swym wyimaginowanym światem z lęku przed zderzeniem się z rzeczywistościa. Ta magiczna kotara, która obdziera naszego Króla Imaginacji z szat, opada jednak później. Piosenka He's the Wizard sygnalizuje już znaki zapytania, na które potem znajdujemy odpowiedzi w kolejnych częściach podróży po Oz. Tutaj jednak narzucony został odbiorcy warstwą tekstową ogromny szacunek dla mitycznego Czarodzieja, władcy potrafiącego dokonać nawet rzeczy niemożliwych. Jakże nam, ludziom, wiara w takie postacie jest potrzebna....Dzięki tej wierze udaje nam się umiejscowić marzenia w sferze realnej, nadać im moc i tchnąć w nie iskrę siłą sprawczą naszych pragnień.

My, wykształceni przedstawiciele XXI wieku, zapominamy często w naszym cynizmie o łączności ze światem intuicji. Głębokie zatracenie się współczesnego społeczeństwa w rozumie pozostawia furtkę dla szarlatanów, którzy grają na obecnej w większości z naszych serc potrzebie zbliżenia się do rzeczy nadludzkich, tam gdzie rozum już sięgnąć nie potrafi. Szukamy naszego przywódcy i guru w takich wędrówkach. Niestety większośc z tych ludzi to szarlatani, nie mający nic do zaoferowania biedni ludzie mamiący tłumy swoimi rzekomymi mocami. Tymczasem ludziom potrzebny jest prawdziwy Czarnoksiężnik, osoba która przeniesie ich w inny wymiar i jednocześnie będąc w tym prawdziwa.

Moim Czarnoksiężnikiem był Michael. Moim marzeniem jest być Czarnoksiężnikiem dla innych. Tym prawdziwym, nie szarlatanem którego poznajemy w musicalu. Okazuje się bowiem, że Czarnoksiężnika ma w sobie każdy z towarzyszy wędrówki Dorotki, łącznie z nią samą, a potrzeba szukania pomocy u odległej postaci, zawierzenia przywódcy o rzekomej sile, w istocie nie był żadnemu z bohaterów potrzebny do realizacji ich marzeń. Dla mnie przesłaniem tej piosenki w kontekście całego musicalu jest zainspirowanie odbiorcy do próby znalezienia prawdziwej mocy w sobie samym, bo gdzież ona jest w istocie? W nas samych :-)
Awatar użytkownika
kaem
Posty: 4415
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 20:29
Skąd: z miasta świętego Mikołaja

Post autor: kaem »

Dzięki, dawizzy. ;-)

Droga Doroty widać jest drogą, na której ciągle ktoś jest. Ona doszła do kolejnej stacji swego losu pod koniec filmu, Herman Smith jest dopiero w punkcie wyjścia. Ma cholernie trudno, bo ma z własnej, nieprzymuszonej- jak na ślubie- woli przyznać się do kłamstwa i manipulacji. A to po to, by wyzwolić się z lęku i porzucić samotność, wymuszoną przez to kłamstwo. Taki pakiet wiązany. Jak chcesz czynić tak, by kosztem innych- ich naiwności, pogrywania na ich pragnieniach czerpać zyski, musisz skazać się na samotność, bo musisz ukryć swe prawdziwe intencje.
Ha! I jak teraz to odkręcić? Jak bez przymusu się odkryć ze swoimi ciemnymi sprawkami? Przecież Herman mógł przywyknąć do tej swojej izolacji i ciągłej ucieczki, chowania się w mysiej dziurze. Dzięki temu zachowuje powszechny poklask, podziw i profity. Teraz ma zaryzykować tego utratę i być może pozostać na powrót nikim. Gorszym od miejskiego hycla. Namawiając Dorotę i jej przyjaciół, by z nim zostali, nie chce niczego zmieniać. Dorota proponuje mu trudne. On w odpowiedzi robi krok do tyłu. Paradoksalnie, mając samemu zdecydować, nie będąc do tego zmuszony, nie będąc ukarany, ma trudniej. Darując ludziom wolną wolę, Bóg zrobił nam egzystencjalny dowcip. Wytyczamy swoją wersję człowieczeństwa. Wadzimy się ze swoim sumieniem. Jakże łatwiej mieć prześladowcę albo surowy autorytet, który zrobi to za nas i uwolni od wewnętrznych, bez końca toczących się dialogów. Przecież można na niego/ją wszystko zrzucić, bez represora pozostajesz dla siebie przyczyną i skutkiem.

Oczywiście nie przyznając się, nasz fałszywy Czarnoksiężnik pozostanie zgorzkniałym, neurotycznym samotnym starszym panem. Jak skąpiec z Opowieści Wigilijnej, przed wycieczką w przyszłość.
To są historie życiowe. Też wątki odsłaniające mechanizmy ludzkiej psychiki, ludzkiej natury. Dla mnie ciekawe, jak ludzie mogą mieć zaśmieconą psychikę i pozostać w swoich szkodliwych dla nich samych też mechanizmach. Jak my możemy pozostać w nich. Dla tej jednej potrzeby- potrzeby akceptacji, podziwu, szacunku. Nawet jak ten szacunek jest nieprawdziwy, wymuszony. Plastikowy.
Bitter you'll be if you don't change your ways
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
Awatar użytkownika
Amelia
Posty: 355
Rejestracja: czw, 06 sie 2009, 21:30
Skąd: Jaworzno

Post autor: Amelia »

Pozwól że Ci powiem, moja droga
Jak ułożony jest ten świat...

Czarnoksiężnik jawi mi się jako jedyna, słuszna droga do szczęścia, ,która okazuje się być bezcelowa. Takie chodzenie w kółko- jak Kubuś i Prosiaczek w wielkim lesie, zagubieni obchodzili to samo drzewo. Wszyscy powtarzają ci, że żeby być szczęśliwym musisz znaleźć to COŚ, tego KOGOŚ (żeby było weselej- sami tego jeszcze nie znaleźli).Nie ma szczęścia tak poprostu, bo trzeba mieć wystarczająco dobry powód by się cieszyć. Powstają książki, głupie seriale, tworzą się mity w których jest nie kto inny jak nasz Czarnoksięźnik, śmiesznie zdeformowany. Taki prosty, że aż brzydki. Obrósł w tanie piórka, plastikowy koral na szyi i smród pieniędzy- zaczarowany eliksir z bąbelkami.
Smutne jest to, że człowiek spędza życie na tym marszu w kółko. Kręci mu się w głowie i właściwie chciałby się zatrzymać, ale tak bardzo chcę żyć pięknie.
Czarnoksięźnik byłby cudowny, gdyby był indywidualistą.
http://przeslodzonaherbata.blog.onet.pl
Dopiero zaczynam, ale...

Nie lubi słów: błogosławiony owoc żywota twego
Amelia Poulain
Awatar użytkownika
Speed Demon
Posty: 938
Rejestracja: pn, 09 kwie 2007, 23:17
Skąd: Otwock

Post autor: Speed Demon »

thewiz pisze: Pozwól że ci powiem, moja droga
Jak ułożony jest ten świat
[...]
Drogę do Czarnoksiężnika wskazać Ci mogę też
[...]
Marzenia spełnia- dobrze o tym wiecie
[...]
Pośle Cię w podróż w czasie
Tyle czarów ma w zapasie
Wszelka moc należy do niego
Posłuchaj jak dotrzeć do krainy jego
[...]
Jeśli jakiś problem trapi Cię
Do Czarnoksiężnika trzeba zwrócić się
Zaczarowany eliksir z bąbelkami
I dziwną pianą każe wypić Ci
I nim się obejrzysz
W domu będziesz w mig
To czarnoksiężnik
Czarnoksiężnik z krainy Oz
Ma w zanadrzu sztuczek moc
To czarnoksiężnik
I bez mocy jego
Nie opuścisz nigdy świata tego
Opanował fantastyczne czary
I wyrozumiały jest bez miary
To czarnoksiężnik
który mieszka w Oz
Nasuwa mi się tutaj tekst do "Lucy in the Sky with Diamonds", który opisuje podróż podmiotu lirycznego, przypominającą narkotyczne odloty, "Mary Jane" Ricka Jamesa, ewentualnie "Sweet Leaf" Black Sabbath - odę do Marii, uchwyconą w moc eufemizmów. "Czarnoksiężnik" pomoże opuścić Ci ten świat dzięki swoim sztuczkom, zaczarowanemu eliksirowi z bąbelkami, fantastycznym czarom - zabierze Cię w podróż w czasie. Czarnoksiężnik może mieć inicjały LSD, kto wie. Wystarczy napić się eliksiru i odlecieć w stronę tajemnic Krainy Oz. Utwór ukazał się w roku 1978 - myślę, że w 1967 zrobiłby zawrotną karierę.

To wszystko oczywiście interpretacja z przymrużeniem oka.
Awatar użytkownika
Maria
Posty: 237
Rejestracja: czw, 08 paź 2009, 18:42
Skąd: Wielkopolska

Post autor: Maria »

Czarnoksiężnik - uosobienie systemu, który steruje ludźmi, manipuluje poglądami, zachowaniami. Narzuca swoje racje, dyktuje upodobaniami, modą, wymusza styl życia. Przy czym czyni to w bardzo sprytny sposób - Illuminati? Nowy porządek świata? Jawi się jako ten, który jest wstanie spełnić marzenia, pomóc w trudnej sytuacji. Wyrozumiały bez miary.
Podaje nam "zaczarowany eliksir z bąbelkami" w postaci kolorowych pism, uwsteczniających programów telewizyjnych, seriali czy internetowych "newsów ze świata". Wszystko po to, by zamącić w głowach, pomieszać myśli, omamić i ogłupić. Wojny, narkotyki, terror, gangi -> to sposób na spowodowanie chaosu.
Nad otumanionymi, nieświadomymi i zastraszonymi narodami łatwo można uzyskać kontrolę, władzę potrzebną tak bardzo, by zatuszować niedoskonałości i niedociągnięcia samych rządzących. Inwigilacja, nadzór, ktoś nad nami "czuwa", ktoś ma wgląd w nasze życie.
W tym wszystkim najsmutniejsze jest to, że ludzie wciąż wierzą w moc owego "opiekuna" z krainy Oz. Znarkotyzowani tym wszystkim, czym musimy się żywić na co dzień - atak mediów, krzykliwe strony internetowe, prasa, wszechobecna polityka.... oddajemy się temu wszystkiemu i podążamy w owczym pędzie do Szmaragdowego Grodu w nadziei, że tylko tam spotka nas szczęście, spełnią się wszystkie marzenia, a problemy rozwiążą się.
Tymczasem ów Szmaragdowy Gród nie istnieje!
W zamian za to jest ubezwłasnowolnienie - brak wolności słowa, cenzura...
Kto w jakiś cudowny sposób w porę się zorientował, ten wie jak postępować i kogo się najlepiej słuchać - siebie.
Bohaterowie The Wiz są uosobieniem każdego z nas. Dają nadzieje i przykład, ze mimo ogólnemu, choć pozornie niewidocznemu zniewoleniu, jesteśmy wstanie w jakimś stopniu odciąć się od systemu, który nami steruje. Pomocne w tym będzie zrozumienie pojęcia PRZYJAŹŃ :-)

**********
There's a place in your heart
And I know that it is love
**********
ODPOWIEDZ