W chwili obecnej nie posiadam żadnego zwierzątka choć od kiedy sięgam pamięcią zawsze w naszym domu posiadywały rybki, najpierw hodowali je bracia teraz robię to ja. Aktualnie jednak akwarium stoi puste i czeka na nowych lokatorów. Jednak moje zwierzaki nie składały się jedynie z rybek. Nieco ponad 7 lat temu po moich licznych prośbach i narzekaniach w naszym domu pojawił się ktoś o kim marzyłam od zawsze - pies. Chociaż o psa dręczyłam rodziców to prezent sprawił mi jeden z moich starszych braci

Rodzice, choć zawsze byli niechętni zwierzętom w domu postawieni przed faktem dokonanym oswoili się z sytuacją a później naprawdę pokochali Kerysa (takie piesek otrzymał imię) i chętnie się nim zajmowali na różne sposoby. Choć początkowo było ciężko to później gdy tuliłam się do Kercia stwierdziłam że naprawdę warto było tyle lat walczyć o psa a później przeżyć ten trudny szczenięcy okres. Niestety problemy z moją Myszką zaczęły się pod koniec listopada gdy na ciele zaczynały mu się pojawiać liczne guzy i rany które w ciągu 3 tygodni, 12 grudnia zabrały mi psa...

Późniejszy czas bez mojego Słonka był jednym z najgorszych w życiu i tak naprawdę do dzisiaj wciąż ciężko mi się z tym pogodzić i póki co nie jestem jeszcze gotowa na nową psinę choć koleżanka twierdzi że to najlepszy sposób aby zapomnieć o tym co przeszłe. Głęboko wierzę, że Keruś teraz cały i zdrowy biega za Tęczowym Mostem i że kiedy przyjdzie na to pora będzie mi dane jeszcze poczuć łaciaty łeb na swoich kolanach i móc wygłaskać mojego kochanego sierściucha.