Najsłabsze Ogniwo

Dyskusje na temat działalności muzycznej i filmowej Michaela Jacksona, bez wnikania w życie osobiste. Od najważniejszych albumów po muzyczne nagrody i ciekawostki fonograficzne.

Moderators: DaX, Sephiroth820, MJowitek, majkelzawszespoko, LittleDevil

User avatar
anja
Posts: 459
Joined: Sat, 19 Dec 2009, 20:41
Location: Kielce

Post by anja »

Shoo-Be-Doo-Be-Doo-Da-Day
Systematycznie głosuję na covery. Fajne, ale sentymenty też się liczą.
component wrote:nie wygina i pozbawiony jest jakiegokolwiek feelingu
To ty chyba słuchałeś innej piosenki niż ja:) Mnie tam ciągle wygina, a feelingu to mogłaby pozazdrościć niejedna dorosła piosenka naszego idola.
Anet18 wrote:mam dreszcze za każdym razem jak słucham
Ja też mam, ale to są "dobre dreszcze". A zresztą wiadomo, że dreszczowce przynosiły Michaelowi szczęście:)
People say I’m crazy
Doing what I’m doing
Watching the wheels
- John Lennon
User avatar
Pitrzel
Posts: 502
Joined: Tue, 07 Jul 2009, 18:15
Location: Lubartów

Post by Pitrzel »

Shoo-Be-Doo-Be-Doo-Da-Day jest dobre, ale nie zasługuje na tak wysokie miejsce.
'Prince...BEST?...The Gold Experience...BETTER!...In concert...perfectly FREE...On record...SLAVE...Get Wild...Come...Peace...Thank u!'
User avatar
ManInTheMirror23
Posts: 165
Joined: Sat, 26 Dec 2009, 23:41
Location: łódzkie, Pabianice

Post by ManInTheMirror23 »

I jeszcze raz - "We've Got a Good Thing Going"
User avatar
Annie Jackson
Posts: 178
Joined: Fri, 26 Jun 2009, 23:55

Post by Annie Jackson »

We've Got A Good Thing Going mam nadzieję, że po raz ostatni, bo nie widzę go wyżej. W pozostałych piosenkach nie słyszę niczego drażniącego, wręcz przeciwnie - dodaje mi skrzydeł, albo pozwala się zamyślić.
ula
Posts: 117
Joined: Thu, 16 Jul 2009, 16:31
Location: świętokrzyskie

Post by ula »

Ponownie Shoo-Be-Doo-Be-Doo-Da-Day,ponieważ pozostałe bardziej działają na mój zmysł słuchu i równowagi nie tylko psychicznej....
User avatar
songbird
Posts: 353
Joined: Sun, 11 Oct 2009, 21:43

Post by songbird »

Z rundy na rundę jest coraz trudniej wybrać te najsłabsze piosenki. Wśród całej piątki mam dwa numery 1 i trzy numery 2. Problemem jest, który numer 2 odrzucić, a które ocalić. Każdy z nich jest świetny, każdy ma coś, co mnie pociąga i każdy, którego słucham w danej chwili zasługuje na to, żeby zostać jeszcze w rozgrywce.
Analizując wszystkie za i przeciw, decyduję się ostatecznie wyeliminować Shoo-Be-Doo-Be-Doo-Da-Day.
Utwór świetny, rewelacyjnie wykonany przez Michaela, w moim odczuciu znacznie lepsza wersja niż oryginał Steviego, ale coś trzeba wybrać, więc bez przekonania, ale jednak czerwone światło dla piosenki pana W.

Jeszcze kilka słów odnośnie Bena
cicha wrote:Wykonanie tego utworu na trasie Triumph, na początku lat 80-tych, przez dorosłego Michaela - to czysta poezja. Cenię sobie ten fragmencik 01. Ben 1:15 dużo wyżej niż wykonania z lat 70-tych.
Maria wrote:można by gryzonia Bena wypędzić z domu, choć piękna to i jakby kultowa pieśń. Jednak wykonanie w dorosłej wersji ma więcej smaczku, że tak powiem
Jak można porównywać studyjne nagranie 13-letniego Michaela z koncertowym wykonaniem 22-letniego MJ na trasie Triumph Tour. Krańcowo różna estetyka. Inna barwa głosu, inna umiejętność budowania nastroju, inna dojrzałość zarówno wokalna, jak i emocjonalna. Mały Michael śpiewał z głębi serca, intuicyjnie wyrażając swoje emocje. Dorosły Michael doskonale wiedział, jak tworzyć napięcie, jak wykorzystać cały swój kunszt żeby oczarować i zaczarować słuchaczy.
I chociaż jako dziecko i jako dorosły, angażował się uczuciowo w każdy wykonywany przez siebie utwór, na pewno jako ukształtowany już muzycznie, świadomy swojej wartości 22-letni wokalista, znacznie lepiej potrafił grać na emocjach publiczności.
Poza tym, skoro bohaterem tego NO jest płyta "Ben" i utwory na niej śpiewane przez nastoletniego Michaela, to właśnie interpretacja nastolatka powinna być poddawana ocenie. Zdecydowanie trafniejsze byłoby porównanie wersji płytowej i wersji live z koncertu w Japonii z 1973r., czy w Olympia Paris z 1972r., niż konfrontowanie wykonania dziecięcego z dorosłym.
Tak na marginesie, zarówno wersja "japońska" jak i "francuska" są rewelacyjne, a smaczku tym wykonaniom dodaje też fakt, że Michael był w tym czasie w trakcie mutacji i barwa wokalu jest jeszcze inna.
Just this magic in your eyes and in my heart ...
The sun and moon rise in his eyes...
I'll hold him close to feel his heart beat...
User avatar
cicha
Posts: 1611
Joined: Fri, 11 Mar 2005, 8:21
Location: silent world

Post by cicha »

songbird wrote:Jak można porównywać studyjne nagranie 13-letniego Michaela z koncertowym wykonaniem 22-letniego MJ na trasie Triumph Tour. Krańcowo różna estetyka. Inna barwa głosu, inna umiejętność budowania nastroju, inna dojrzałość zarówno wokalna, jak i emocjonalna. Mały Michael śpiewał z głębi serca, intuicyjnie wyrażając swoje emocje. Dorosły Michael doskonale wiedział, jak tworzyć napięcie, jak wykorzystać cały swój kunszt żeby oczarować i zaczarować słuchaczy.
I chociaż jako dziecko i jako dorosły, angażował się uczuciowo w każdy wykonywany przez siebie utwór, na pewno jako ukształtowany już muzycznie, świadomy swojej wartości 22-letni wokalista, znacznie lepiej potrafił grać na emocjach publiczności.
I o to właśnie chodzi. W moim przypadku. Ben przemówił do mnie dopiero, gdy zobaczyłam i usłyszałam to jedyne i niepowtarzalne wykonanie z Triumph Tour dorosłego młodzieńca. MJ zamknął historię z Benem na tej trasie i już więcej do jej wykonywania nie wracał. Zgadza się, że bohaterem jest albumowa wersja 13-nastolatka, ale szczerze, ta wersja długo do mnie nie przemawiała i w sumie nie rozumiałam fenomenu czy też zachwytu publiczności nad tym utworkiem, dopóki nie zobaczyłam (nie usłyszałam) to dorosłe wykonanie. Dlatego też w mojej hierarchii albumowy Ben nigdy nie należał do himalajskiego szczytu ulubieńców w wykonaniu nastoletniego Michaela. Innej argumentacji nie jestem w stanie przedstawić, bo zwyczajnie nie mam zmysłu muzycznego i nawet ptaków o najpiękniejszych głosikach (kosy? słowiki?) nie jestem w stanie wychwycić swoim słuchem :surrender:
B. Olewicz (...) co tak cenne jest, że ta nienazwana myśl rysą jest na szkle? (...)
E. Bodo To nie ty...
User avatar
songbird
Posts: 353
Joined: Sun, 11 Oct 2009, 21:43

Post by songbird »

cicha

Ależ ja nie oceniałam, ani tym bardziej nie krytykowałam Twojego wyboru i Twojego uzasadnienia ;-) . Nie oczekiwałam też argumentów, po prostu wyraziłam swoje zdanie bo nie da się w żaden sposób porównać wykonania dziecka z wykonaniem osoby dorosłej. Uwierz, że też nie mam słuchu absolutnego ani wyrafinowanego gustu muzycznego, ot, kieruję się zwykle emocjami przy odbiorze piosenki i tym, czy pieści moje uszy, czy też je drażni. Nie rozkładam jej na czynniki pierwsze, nie znam się na riffach, liniach melodycznych, harmonii i całej tej otoczce. Wierzę, że nie wszystkim podoba się Ben , niezależnie od tego, czy jest wykonywany przez małego czy dużego Michaela, w końcu każdy ma inny gust:).Ja mam wielką słabość do tego utworu i właśnie w wykonaniu nastolatka, oczarował mnie od pierwszego odsłuchania, no ale ja mam generalnie słabość do ballad i do małego Michaela, co nie znaczy, że inni też muszą ją mieć :)
Just this magic in your eyes and in my heart ...
The sun and moon rise in his eyes...
I'll hold him close to feel his heart beat...
User avatar
a_gador
Posts: 773
Joined: Sun, 12 Jul 2009, 21:03
Location: Śląsk

Post by a_gador »

Jak widzę z We've got a good thing going możemy się już pożegnać w tej rundzie. Szkoda, ja tam lubię ten nieśpieszny rytm, nonszalancję wykonania. Taka ciepła piosenka, z dzwoneczkiem w tle. Urokliwe to bardzo, sympatycznie brzmiące.
Mój głos ponownie na Greatest show on earth.
"Zbierz księżyc wiadrem z powierzchni wody. Zbieraj, aż nie będzie widać księżyca na powierzchni." Yoko Ono
www.forumgim6.cba.pl
Image
User avatar
cicha
Posts: 1611
Joined: Fri, 11 Mar 2005, 8:21
Location: silent world

Post by cicha »

6 osób uznało, że najsłabszym ogniwem rundy szóstej pozostał:

04. We've Got A Good Thing Going

Nie było sensu remisować między tym, a Shoo, dlatego przyjmuję decyzję większości głosujących. W moim rankingu, to żywe sreberko jest ;p

Runda siódma:

01. Ben
02. Greatest Show On Earth
03. People Make The World Go 'Round
09. Shoo-Be-Doo-Be-Doo-Da-Day

Decydujemy do poniedziałku.
+++
songbird wrote:Ależ ja nie oceniałam, ani tym bardziej nie krytykowałam Twojego wyboru i Twojego uzasadnienia
W porządku! ;-)

Ben
songbird wrote:22-letni wokalista, znacznie lepiej potrafił grać na emocjach publiczności.
Tak sobie jeszcze pomyślałam, że troszeczkę się tu nie zgadzam. Moim zdaniem, MJ grał na emocjach publiczności na trasie Dangerous i History. Natomiast na trasach Triumph, Victory i Bad - w dużej mierze była to czysta spontaniczność sceniczna :knuje:
B. Olewicz (...) co tak cenne jest, że ta nienazwana myśl rysą jest na szkle? (...)
E. Bodo To nie ty...
User avatar
kaem
Posts: 4415
Joined: Thu, 10 Mar 2005, 20:29
Location: z miasta świętego Mikołaja

Post by kaem »

Ben
To piękna, wzruszająca ballada; Michael trzyma ładnie długie nuty, tekst jest poruszający. Ale na kolejnych 2 płytach Michaela- Music And Me i Forever Michael jest pełna garść podobnych, a przebijających Bena piosenek.
a_gador wrote:Mój głos ponownie na Greatest show on earth.
A kysz, siło nieczysta! Jak to najbardziej można na forum obrazić...? A! "Potrzebujesz psychiatryka!" nenene ;-)
Bitter you'll be if you don't change your ways
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
User avatar
Susie.
Posts: 525
Joined: Mon, 17 Aug 2009, 11:09
Location: Iława

Post by Susie. »

Niestety przyszła pora na Ben
Zgadzam się z kaemem, że to piękna piosenka, ale później było ich jeszcze sporo.
Image
User avatar
Anet18
Posts: 406
Joined: Thu, 09 Jul 2009, 15:58
Location: Leszno / Wrocław

Post by Anet18 »

Głos zgodnie z moim sercem.
Shoo-Be-Doo-Be-Doo-Da-Day w obronie Bena
Szkoda mi Bena będzie jak zajmie 4 miejsce, bo to tak blisko do podium
Ta piosenka jest tak piękna, wzruszająca,a po śmierci nabrała dla mnie całkowicie nowego wymiaru. Wokal jest na takim poziomie,zresztą...każdy chyba uszy ma hah
A taka to niby zwykła opowieść o przyjaźni...

pssss na Forever Michael to ciężko znaleźć coś tak poruszającego, prawdziwego jak Ben. ;-) A już na pewno nic co by go mogło przebić.
Last edited by Anet18 on Sat, 17 Apr 2010, 20:15, edited 1 time in total.
User avatar
Lika
Posts: 1434
Joined: Thu, 17 Mar 2005, 9:28
Location: a któż to może wiedzieć... ;) ?

Post by Lika »

cicha wrote: Runda siódma
Chciałam się załapać na szóstą i nie zdążyłam :smutek:

Z tego co zostało wybieram Greatest Show On Earth

Dla mnie piosenka jest "przeładowana". Głos Michaela nie brzmi i nie zachwyca tak, jak lubię. W pewnych momentach tego utworu nakłada się na siebie tyle dźwięków, że wokal niknie gdzieś w ich ścianie nie mogąc się przebić. Mały zaczyna się więc drzeć, żeby go w ogóle było słychać! Bałagan po prostu...

Na Bena nie zagłosuję, bo jest esencją niebanalnej wrażliwości połączonej z niespotykaną dojrzałością genialnego 13-latka! Po takiej interpretacji niejeden artysta starszy stażem i wiekiem nie jest godzien polerować Michaelowi lakierków... :wariat: Tutaj głos w naturalny, niewymuszony sposób błyszczy. Porusza ogromną paletą barw i emocji. Michael zawsze był mistrzem w budowaniu nastroju. Benowe "górki i dołki" dobitnie to pokazują. To trzeba docenić. Taki podlotek. Niesamowite!

Podium Bena bez Bena??! Phiii... nenene
"Słodki ptaku, moja duszo, twoje milczenie jest tak cenne.
Ile czasu minie zanim świat usłyszy twą pieśń w mojej?
Oh, to jest dzień, na który czekam!"


- Michael Jackson
User avatar
songbird
Posts: 353
Joined: Sun, 11 Oct 2009, 21:43

Post by songbird »

Ponownie Shoo-Be-Doo-Be-Doo-Da-Day

cicha wrote:. Moim zdaniem, MJ grał na emocjach publiczności na trasie Dangerous i History. Natomiast na trasach Triumph, Victory i Bad - w dużej mierze była to czysta spontaniczność sceniczna
Polemizowałabym z tym stwierdzeniem. O ile na trasie Triumph Tour można jeszcze mówić o pewnej spontaniczności, to już na kolejnych - Victory Tour i Bad Tour niekoniecznie.
Te trasy to reżyseria od a do z, tam każdy gest, ruch ciała czy układ palców były przygotowane, wyćwiczone. Jedyne odstępstwa od starannie wyreżyserowanego scenariusza to sytuacje nieprzewidziane, jak np. słynny pocałunek Tatiany w MSG, czy nieposłuszny zamek w spodniach podczas APOM w Kansas City, które zaskoczyły Michaela, wprawiły w kłopotliwe zażenowanie i wytrąciły z równowagi, zakłócając i zmieniając nieco wykonania tych utworów.
Spontaniczne były też chwile, kiedy na scenie zjawiali się niespodziewani goście, jak Eddie van Halen w Dallas podczas Victory Tour, czy Stevie Wonder w Sydney na trasie Bad Tour.
Trzeba pamiętać jakim perfekcjonistą był Michael, tam nie było miejsca na przypadkowość, czy spontan, wszystko musiało być dopracowane, zgrane i wykonane zgodnie z Jego wizją, rzadko pozwalał sobie na odstępstwa od ustalonego scenariusza co z jednej strony stanowiło siłę Jego koncertów, gwarancję, że widz dostanie rozrywkę na najwyższym poziomie, z drugiej natomiast odbierało nieco magii, ponieważ występy były przewidywalne. Poza tym Michael był całkiem dobrym aktorem i wyreżyserowane od początku do końca widowisko przez publiczność odbierane było jako spontaniczny show.

W oderwaniu od występów MJ, ale w nawiązaniu do tej pozornej spontaniczności na koncertach napiszę kilka słów o piosenkarce, którą uwielbiam. Lara Fabian - wspaniała wokalistka, choć niezbyt znana szerszej widowni. Jej koncerty są prawdziwą ucztą i dla ucha i dla oka. Zwłaszcza jeden z nich "En Toute Intimite" zawsze wywołuje u mnie dreszcze. Byłam przekonana, że jest tak spontaniczny, jak to tylko jest możliwe. Zaskoczenie ogromne, kiedy okazało się, że ten "spontaniczny" występ jest wyreżyserowany od pierwszej do ostatniej minuty, każde wypowiedziane słowo, każdy gest wynika ze scenariusza...

Pozory mogą więc mylić i to bardzo, jeśli artysta ma taką charyzmę i taką siłę przekazu jak Lara i właśnie nasz Michael ;-)
Just this magic in your eyes and in my heart ...
The sun and moon rise in his eyes...
I'll hold him close to feel his heart beat...
Locked