Interpretuj tekst!

Dyskusje na temat działalności muzycznej i filmowej Michaela Jacksona, bez wnikania w życie osobiste. Od najważniejszych albumów po muzyczne nagrody i ciekawostki fonograficzne.

Moderatorzy: DaX, Sephiroth820, MJowitek, majkelzawszespoko, LittleDevil

ula
Posty: 117
Rejestracja: czw, 16 lip 2009, 16:31
Skąd: świętokrzyskie

Post autor: ula »

Przez całe życie żył na pustyni, a dla mnie wszystko było nowe”.
Moje pierwsze skojarzenie to trzy słowa: Mistrz, uczeń i dziedzictwo.
Mistrz, spędził całe swoje życie z dala od ludzi, techniki i cywilizacji. Samotność – pustelnia, pozwoliła wyostrzyć jego zmysły, otworzyć oczy i zobaczyć to czego w natłoku bodźców się nie dostrzega. Dzięki temu stał się skarbnicą wiedzy i mądrości. Stał się Mistrzem.
Uczeń, poszukuje wiedzy i pragnie udoskonalenia swojego Ja. Poddaje się naukom mistrza, który przekazuje mu swoją wiedzę na temat przeszłości – dziedzictwa.
Dziedzictwo, to wszystko to, co pozostawili po sobie przodkowie. To całe odziedziczone dobro jest początkowo dla ucznia niedostrzegalne. Spadkiem jest nienaruszony świat, ziemia, która nie odczuła obecności poprzednich pokoleń. Przodkowie odchodząc w niebyt zgaśli jak zdmuchnięty płomień, ale nie niszczący ogień.
Awatar użytkownika
GosiOla
Posty: 234
Rejestracja: śr, 09 gru 2009, 23:58
Skąd: Łódź

Post autor: GosiOla »

Rozrysowałam sobie na szybko to drzewo genealogiczne przodków Josepha. Wyszło na to, że w jego żyłach płynie sporo indiańskiej krwi - ze strony ojca. Z opisu wynika, że tylko jego prababka ze strony ojca była czarną niewolnicą.
Trochę niejasno wygląda sytuacja z przodkami Josepha ze strony matki, niewiele o nich napisał ale wiadomo, że jego praprababka była białą kobietą.
Szkoda, że nie mamy tu jeszcze przodków Katherine.
Wiemy w każdym razie, że Michael miał przodków różnych ras.
Rozmowa młodego ze starcem - pustelnikiem to poszukiwanie własnych korzeni. Odkrywanie tej przeszłości może być fascynujące, może nadać naszemu życiu inny wymiar i sens. Myślę, że okropnie trudno żyć osobom, które z jakiegoś powodu nie znają swoich rodziców albo utraciły pamięć, ilośc pytań kłębiąca się w głowie musi być wówczas niesamowicie przytłaczająca, brakuje punktu odniesienia - przeszłość jest przecież częścią nas.
Jakieś dwa - trzy lata temu w okolicach gdzie się urodziłam i wychowałam dokonano niesamowitych odkryć archeologicznych przy okazji planowanej budowy obwodnicy. Odkryto tam ślady osadnictwa sięgające XII wieku p. n. e. i późniejsze (tzn bliższe naszym czasom). Te znaleziska wywarły na mieszkańcach ogromne wrażenie, byli niezmiernie dumni, że na ich ziemiach odkryto ślady ich przodków, zresztą wielu z nich pracowało przy tych "wykopkach". Kiedy odwiedzałam rodziców, był to przez dłuższy czas temat numer 1. To naprawdę robi ogromne wrażenie kiedy człowiek uświadomi sobie, że ziemia po której stąpa kryje w sobie tyle tajemnic, że są w niej prochy tych, którzy byli przed nami i zostawili nam tę ziemię piękną i karmiącą następne pokolenia. Jestem pewna, że takich miejsc jest mnóstwo w wielu zakątkach ziemi i chociażby z tego powodu jesteśmy jej winni szacunek.
Znajomość historii jest konieczna - właśnie aby nie popełniać błędów, które już miały miejsce. Co by się stało gdybyśmy zapomieli o Holocauście, zbrodni w Katyniu czy innych aktach ludobójstwa?
Kilka dni temu usłyszałam jednym uchem w jakmś programie popularnonaukowym, że prowadzone są badania nad możliwością ingerowania w mózg ludzki tak, aby np. można było "wykasować" z niego zbędne informacje, które zapisały się na nim w ciągu jakiegoś okresu - oczyścić mózg z tych śmieci. Albo odpowiednimi preparatami nasz mózg zaprogramować tak aby przez jakiś dłuższy okres czasu nie potrzebował snu i był przy tym wydajny - zbawienie np. dla koroporacji jeśli pilnie trzeba zrealizować jakiś projekt. Przerażające.
Czasem wydaje nam się, że jestesmy panami tego świata dzięki niesamowitemu postępowi naukowemu i technicznemu. Wydaje się, że ludzkie możliwości są wręcz nieograniczone. Chcemy mieć władzę nad wszystkim - nad ludzkim rozumem, snem, nad naturą, chcemy mieć możliwość zamieszkania na innych planetach, w razie gdyby nasza już nic więcej nie mogła nam dać. Dlaczego zapominamy, że ziemia jest naszym domem, że musimy o nią dbać tak samo jak o nasze mieszkanie? Wydaje mi się , że powoli budzimy się z tego omamienia i rośnie świadomość ekologiczna, trzeba ją tylko odpowiednio zakorzenić i utrwalić w młodzszych pokoleniach.

Ale obawiam się, że tego "rozpędzonego pociągu" - jak mówił Michael - nie da się już powstrzymać.
"Mijaj zdrów otwarte okna"
Obrazek
Awatar użytkownika
a_gador
Posty: 773
Rejestracja: ndz, 12 lip 2009, 21:03
Skąd: Śląsk

Post autor: a_gador »

Jasny płomień rozbłysnął. Liznął powietrze i zniknął.
Ulotne jest życie. Anja przypomina sentencję Memento mori. Jest jeszcze inna - Non omnis moriar. I choć Michael pisze chyba bardziej w znaczeniu uniwersalnym o duchowej, mentalnej, ideowej spuściźnie przodków - mentorów, autorytetów, od których uczą się kolejne pokolenia, to mnie chodzi o inny wymiar pamięci w postaci wspomnień o zmarłych nie jak o mędrcach, myślicielach, mężach stanu ale o zwykłych ludziach. Chodzi o ślad bardziej intymny, oparty na emocjach, uczuciach, przeżyciach. Życie każdego z nas jest tylko punktem na osi czasu, ale jakiego nabiera znaczenia dla innych istnień, też przecież punktów. To takie jednostkowe spojrzenie, które sprawia, że każda osoba staje się wyjątkowa, bo ma miejsce w pamięci innego człowieka.

Na zawsze pozostaną w naszej pamięci słyszeliśmy w mijającym tygodniu wielokrotnie. W pamięci zbiorowej, bo stracili życie w tragicznych okolicznościach i większość z nich była znana jako osoby publiczne o pewnych zasługach. I w pamięci najbliższych, a to jest najcenniejsze właśnie.
"Zbierz księżyc wiadrem z powierzchni wody. Zbieraj, aż nie będzie widać księżyca na powierzchni." Yoko Ono
www.forumgim6.cba.pl
Obrazek
Awatar użytkownika
kaem
Posty: 4415
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 20:29
Skąd: z miasta świętego Mikołaja

Post autor: kaem »

Tekst tygodnia:

Strength Of One Man
Album: The Jacksons (1976)
Autor piosenki: Gene Mcfadden, John Whitehead, Victor Carstarphen


posłuchaj z wrzuta.pl<<


Trochę historii:
Utwór wyprodukowany i napisany przez tę samą trójkę artystów. Piosenka pochodzi z pierwszej płyty grupy, wydanej po opuszczeniu wytwórni Motown. Wytwórnia zastrzegła sobie nazwę The Jackson 5 (choć wymyślił ją Joseph), stąd zmiana nazwy formacji.
Pierwsza płyta została wydana przez Epic, z którą bracia byli związani do końca swojej działalności.


Randy Taraborrelli o rozstaniu braci z Motown:
W styczniu 1975 roku Motown wypuściło na rynek czwartą solową płytę Michaela, Forever Michael. Nie okazała się sukcesem, podobnie jak jej poprzednik, Music And Me. "Dosyć!"- zadecydował Joseph. [Michael] Nie nagra już więcej solowych płyt dla Gordy'ego! Ten człowiek zrujnuje Michaela!".
Joseph stawał się coraz bardziej wzburzony z powodu braku promocji ze strony Motown i niezgody na to, by bracia pisali i wydawali własne utwory. Zdał sobie sprawę, że synowie nigdy nie dorobią się fortuny, jak nie nabędą praw wydawniczych do własnych piosenek. Jeżeli wykonawca jest też twórcą materiału, który wykonuje, to taka sytuacja przekłada się nie tylko na honorarium artysty, ale dochodzi jeszcze dodatkowe wynagrodzenie (od czasów kiedy autorzy piosenek mieli udział w zyskach ze sprzedaży płyt). W tamtym czasie były to 2 centy za każdy kupiony przez słuchacza egz., z podziałem 50/50 pomiędzy twórcą a wydawcą piosenki. W takim rozumieniu, utwór z 2 strony singla (b-side) sprzedanego w milionowych nakładach był wart nawet do 20 tyś. $. W związku z tym Joseph przekonywał się do myśli, by synowie mogli pisać swoje własne piosenki na 2 stronę singli.
Większość autorów piosenek tworzących dla Berry'ego byli przypisani do Jobete, jego firmy wydawniczej. W konsekwencji, musieli dzielić z nim swoje 2 centy. Joseph chciał, by synowie mieli swoją firmę wydawniczą, aby zyski trafiały do ich rąk. Im bardziej Joseph naciskał w tym temacie, tym mocniej Berry oponował.
W przeszłości Berry zawsze był niechętny, by dzielić się zyskami z praw autorskich. W tym czasie, Smokey Robinson, najbliższy przyjaciel Gordy'ego, wynegocjował z nim prawa do wydawania własnych piosenek. Prawa wydawnicze do wszystkich piosenek Robinsona były przy Jobete i Smokey, jak Joseph, chciał większego udziału w zyskach. Berry na to się zgodził, co oznacza że z Gordym takie sprawy dało się wynegocjować. Wytrwałość to słowo-klucz w sytuacji, gdy chciało się przekonać Gordy'ego do czegoś, na co on się nie zgadzał.
Smokey i Berry byli przyjaciółmi, co dawało Robinsonowi bazę, by przetrwać trudne negocjacje. Joseph zdecydowanie przyjacielem Gordy'ego nie był.

Joseph miał jedną myśl- The Jackson 5 muszą opuścić Motown. Czy była na to szansa? Fakt- było jasnym, jeżeli nic w najbliższym czasie nie zmieniłoby się w Motown, to kariera zespołu na przyszłość jest w zagrożeniu. Choć decyzja w tym temacie nie była przedmiotem głosowania wśród rodzeństwa, Michael wiedział, iż bracia poszliby za ojcem. Michael, podobnie jak bracia, był niezadowolony z powodu jak się sprawy miały w Motown, ale też czuł się lojalny wobec Berry'ego. W związku z podejściem szefa Motown do zespołu, rodzina była w takim punkcie swojej kariery, że należało rozglądać się za inną firmą fonograficzną. To była ważna decyzja dla młodego Michaela i nie chciał, by jego ojciec- mężczyzna któremu nie ufał, załatwiał to za niego. Inni Jacksonowie mogli odbierać Michaela jako nieśmiałego i powściągliwego, jakim w istocie był w większości przypadków. Ale była jeszcze inna strona Michaela, której często nie ujawniał, a tak samo prawdziwa- jego determinacja. Kiedy jego przyszłość w Motown była dość jasna, a niewesoła, 16- letni Michael Jackson był gotów do wzięcia spraw w swoje ręce. W swojej sypialni wykręcił numer do szefa Motown i powiedział: "Panie Gordy, musimy porozmawiać".

Żaden z braci Michaela nie umawiał się na prywatne rozmowy z BG. Do tej pory nie było powodu. Trudno sobie wyobrazić, by BG miał potrzebę porozmawiania z Jackie'm, Tito, Marlonem czy Randym. Żaden z nich nie miał takiego głosu i nie wytwarzał takiej magii na scenie, jak Michael. Ale Berry miał przekonanie, iż nastolatków należy wysłuchać.
Jednak choć lubił Michaela, odbierał go bardziej jako nieśmiałego i uległego, niż za dosadnego i mówiącego wprost. Mógł być więc zaciekawiony pomysłem spotkania.
Michael miał gdzieś, co sobie Joseph pomyśli jak się dowie o tym spotkaniu. Po prawdzie, nawet mu o tym nie powiedział. Wciąż zły na ojca za to, jak traktuje mamę i swoje dzieci, Michael wiedział, co robi. Dodatkowo miał przekonanie, iż więcej załatwi bez temperamentnego i zaborczego ojca.
Inni w wytwórni mieli to samo zdanie. Smokey wspomina: "Joseph nigdy nie przełknął faktu, że Gordy jest tym, który mówi jego dzieciom, co mają robić. Joseph uważał, że pomiędzy byciem ojcem i szefem swoich dzieci jest znak równości. On nigdy nie był biznesmenem z prawdziwego zdarzenia. Pewnie bez niezaangażowania Josepha, braciom udałoby się doprowadzić sprawy do takiego punktu, do jakiego udało mi się doprowadzić moje. Stevie Wonder miał podobną sytuację i nie odszedł z Motown".
Michael również z decyzją porozmawiania z BG nie podzielił się z braćmi. Był przekonany, że by go do tego zniechęcali. Bracia byli przyzwyczajeni do głosowania w ważnych decyzjach, choć Joseph miał najważniejszy głos.
- Jesteśmy niezadowoleni, Panie Gordy- wspomina Michael. Chce Pan, byśmy odeszli z Motown?
- Cóż, Michael, ktoś tak mądry jak Ty- zaczął Berry- Powinien wiedzieć, że bez Motown J5 dalej byliby w Gary, Indiana.
Michaela nie speszyło to, że BG postanowił posłużyć się kartą lojalności. - To nie jest odpowiedź na moje pytanie- odrzekł Michael.
Michael późnej wspominał, że żalił się BG, iż bracia nie mogą pisać i wydawać własnego materiału. Był nieszczęśliwy, że nie mógł umieścić na ich ostatniej płycie, Dancing Machine swoich piosenek, a uważał, że miał mocne utwory w zanadrzu. Wyznał, że liczył na to, iż będzie mógł umieścić na płycie choć jeden utwór swojego autorstwa i liczył na to, że BG jest w stanie zaufać i uwierzyć w możliwości MJ jako autora piosenek.
BG pozostawał spokojny.
- Słyszę takie rzeczy od artystów od lat- powiedział. Wymyślimy coś. Spójrz, Michael. doszedłem do porozumienia ze Steviem i Marvinem, czyż nie?- mówił jasno. Nie chciał, by J5 opuścili Motown. Dodał jednak:
- Jeżeli myślisz, że możesz uzyskać lepsze warunki gdzie indziej, to proszę bardzo. Myślę jednak, że nie byłoby to fair, nie w porządku.
W oczach Michaela BG był bohaterem. Szanował i podziwiał jego determinację w uczynieniu z chłopców z Gary międzynarodowe gwiazdy. Uważał BG za jednego z najbardziej mądrych ludzi jakich znał i był pod wrażeniem, jak BG uczynił z Motown tak potężny sukces, wykraczający poza granice kraju. BG był inspiracją dla Michaela. Usłyszeć, że rodzina Jacksonów jest wobec niego nie w porządku, po tym jak ściągnął grupę do LA, stworzył im warunki do życia, płacił za ich edukację, zrobił z nich gwiazdy- było trudnym dla Michaela.
- Co powoduje, że uważasz, iż możesz napisać lub wyprodukować hit?- BG zapytał Michaela.
- Po prostu wiem- szybko odpowiedział Michael.
BG popatrzył na niego z powątpiewaniem.
- Myślę, że to za mało.
- Cóż, co spowodowało że uwierzyłeś, iż możesz uczynić z Motown to, czym jest teraz?
BG nie odpowiedział.
- Po prostu to wiedziałeś- Michael rzucił mu wyzwanie.
BG spojrzał na niego przychylnie. "Spojrzał na mnie, jakby chciał powiedzieć- idziesz w świat, dzieciaku"- Michael wspomina. Berry na koniec zaakcentował, że uważa się za kogoś na kształt ojca dla Michaela, ale podkreślił, że ważnym jest dla nastolatka, by uszanować swojego rodzonego ojca. "Powiedział, że wierzy, iż zrobię to, co będzie najlepsze".
Michael dodał, opowiadając mi później, że sytuacja ta była nieco niezdrowa- szczególnie, że na koniec BG uściskał go. Wiedział, że cokolwiek nie powie ojcu i swoim braciom na temat tej rozmowy, w decyzji co do opuszczenia Motown klamka już zapadła.
- Mogę Ci obiecać jedno- podsumował rozmowę BG- Nie zrobię niczego, co może zranić Ciebie lub Twoją rodzinę.

Spotkanie Michaela z Berrym pokazało jego zaskakującą zdolność do podejmowania inicjatywy i wcale niemałą odwagę, jak na nastolatka. To była jedna z wielu sytuacji w tamtym czasie, kiedy Michael był kimś więcej, niż tylko cudownym dzieckiem. Miał hart ducha. Wydaje się, że rozumiał to, z czego ojciec nie zdawał sobie sprawy- są takie sytuacje, kiedy lepiej jest usiąść ze swoim adwersarzem i próbować uzasadnić swoje racje. W tak prosty sposób Michael był zdolny do ukrócenia niektórych niesnasków, jakie wkrótce miały nastąpić w rozmowach pomiędzy BG a rodziną Jacksonów. Potrafił uzyskać od BG obietnicę, że nie skrzywdzi nikogo z rodziny, co odebrał jako szczere wyznanie.
Joseph usłyszał od jednego z pracowników Motown o prywatnej rozmowie BG z Michaelem. Można wyobrazić sobie jego furię. Michael po powrocie od BG zamknął się w pokoju, niczym zwierzę w klatce, czekając na obiad. Nie opowiadał mi o szczegółach rozmowy ze swoim ojcem, ale nie trudno się domyśleć, jak dobitnie Joseph wyrażał się, że Michael sprzeniewierzył się rodzinie próbując negocjować z kimś takim jak BG. Kiedy emocje opadły u ojca, musiał pojawić się podziw dla syna- że potrafił trzymać nerwy na wodzy. Choć raz, bo bracia zaczęli się czepiać Michaela.
"Michael nie miał prawa spotkać się z BG"- powiedział Jackie lata później. "To nie było fair, że zrobił to za naszymi plecami. Wszyscy byliśmy na niego źli. I tak naprawdę, czy coś uzyskał?".
Być może w rozumieniu braci Michael nie uzyskał wiele dla przyszłości J5 w Motown, ale jego spotkanie z Berrym było kamieniem milowym w jego prywatnym życiu. Pozyskał zainteresowanie tematem u Berry'ego, do czego nie byli zdolni ani jego bracia (za wyjątkiem Jermaine'a) ani jego ojciec. To, wydaje się, oddzieliło go od reszty braci i nikt nie zwrócił uwagi na to, że może to spowodować separację Michaela w rodzinie. "Michael zawsze miał swój pomysł na to, jak sprawy mają się mieć"- raz powiedział Marlon. "Ale J5 było grupą, nie jego specjalnym projektem, miał tylko jeden głos".

Warto porównać ten opis z relacją Michaela w Moonwalk.

Obrazek


There's a system we all must follow
If we wanna get ahead
Some men are strong enough to make it
And others are just too afraid
But mama told me a story
And it keeps, keeps me alive
Said some are weak, the weak fall by the wayside
And all the strong the strong survive
Now you tell me...

How strong is the strength of a man
Can he stay on his road, and carry his load
Can he carry his load
Can he carry his load
Can he carry his load
Can he carry his load

We have picked people, and say they're on our side
And after they did everything they want (y'all)
They start to tell us lie, just lie after lie

But we can't blame our problems
On just that chose few
Cause if we wanna solve then
It's up to me and up to you
Now you tell me...

How strong is the strength of a man
Can he stay on his road, and carry his load
Can he carry his load
Can he carry his load
Can he carry his load
Can he carry his load

Is he strong enough, because the road is tough
Strong enough, because the road is tough
Strong enough, because the road is tough
Strong enough, because the road is tough
Strong enough, because the road is tough
Strong enough, because the road is tough
Strong enough, because the road is tough
Strong enough, because the road is tough
Strong enough, because the road is tough
Strong enough, because the road is tough
Strong enough, because the road is tough
Strong enough, because the road is tough
Strong enough, because the road is tough



Siła Jednego Człowieka
tłum. FelciaM, MJowitek

Jest system do którego wszyscy musimy przystosować się
Jeśli chcemy przeć do przodu
Niektórzy są wystarczająco silni by to zrobić,
A inni za bardzo się boją
Ale mama opowiedziała mi historię
I to trzyma, trzyma mnie przy życiu
Powiedziała, że niektórzy są słabi, ci słabi się załamują
A wszyscy silni, silni, przetrwają
Teraz powiedz mi...

Jak wielka jest siła człowieka?
Czy może pozostać na swojej drodze i dźwigać swe brzemię?
Czy może dźwigać swe brzemię?
Czy może dźwigać swe brzemię?
Czy może dźwigać swe brzemię?
Czy może dźwigać swe brzemię?

Zebraliśmy ludzi, oni mówią, że są po naszej stronie
A po tym jak zrobili wszystko co chcieli
(Wy wszyscy)
Zaczęli nas okłamywać, po prostu kłamstwo za kłamstwem
Lecz nie możemy winić za nasze problemy
Tych kilku,
Bo to czy je rozwiążemy,
Zależy ode mnie i od Ciebie
Teraz powiedz mi...

Jak wielka jest siła człowieka?
Czy może pozostać na swojej drodze i dźwigać swe brzemię?
Czy może dźwigać swe brzemię?
Czy może dźwigać swe brzemię?
Czy może dźwigać swe brzemię?
Czy może dźwigać swe brzemię?

Czy jest wystarczająco silny bo droga jest trudna?
Silny wystarczająco bo droga jest trudna
Silny wystarczająco bo droga jest trudna
Silny wystarczająco bo droga jest trudna
Silny wystarczająco bo droga jest trudna
Silny wystarczająco bo droga jest trudna
Silny wystarczająco bo droga jest trudna
Silny wystarczająco bo droga jest trudna
Silny wystarczająco bo droga jest trudna
Silny wystarczająco bo droga jest trudna
Silny wystarczająco bo droga jest trudna
Silny wystarczająco bo droga jest trudna
Silny wystarczająco bo droga jest trudna



інтэрпрэтаваць тэкст!
Ostatnio zmieniony wt, 27 kwie 2010, 11:13 przez kaem, łącznie zmieniany 2 razy.
Bitter you'll be if you don't change your ways
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
Awatar użytkownika
Amelia
Posty: 355
Rejestracja: czw, 06 sie 2009, 21:30
Skąd: Jaworzno

Post autor: Amelia »

Jest system do którego wszyscy musimy przystosować się
Niektórzy są wystarczająco silni by to zrobić,
A inni za bardzo się boją


Silni by się przystosować? Dla mnie to słabość charakteru tańczyć tak jak nam inni zagrają. Człowiek się rodzi i zaczyna się przystosowywać do tego świata- a że dłubać w nosie nie wolno i Pani sąsiadce zawsze pięknie się kłaniać.
Problem zaczyna się gdy trzeba wpasować się w jakąś społeczność. Widzimy jakie zachowania są pożądane a jakie negowane a że człowiek pragnie akceptacji przewiduje i ukazuje tą pozytywną stronę.

Dziwne, bo po chwili pierwsze wersy staja w opozycji do :
Powiedziała, że niektórzy są słabi, ci słabi płyną z prądem
Może czegoś tu nie rozumiem.

Jak wielka jest siła jednego człowieka?
Czy może pozostać na swojej drodze i dźwigać bagaż?

Właśnie! Czy można być sobą? Żeby być sobą trzeba wiedziec kim się jest. Ja tego jeszcze nie wiem. Żyje z tym czymś we mnie już od 18 lat i chyba nadal nie wiem co to właściwie jest. Czy ja wesoła czy melancholijna, czy nieśmiała czy rozgadana. A może na jednego człowieka składa się wiele osobowości i to jest normalne?
http://przeslodzonaherbata.blog.onet.pl
Dopiero zaczynam, ale...

Nie lubi słów: błogosławiony owoc żywota twego
Amelia Poulain
Awatar użytkownika
anja
Posty: 459
Rejestracja: sob, 19 gru 2009, 20:41
Skąd: Kielce

Post autor: anja »

Strength Of One Man
Czytam : autor tekstu Victor Carstarphen /Gene Mcfadden /John Whitehead.
Czyżby tekst na zamówienie? Wydaje mi się, że miał odzwierciedlać zaistniałą sytuację, bo to chyba nie przypadek, że wtedy po zmianie wytwórni pojawił się właśnie. W pewnym sensie to także tekst proroczy. Osobiście wolę ten drugi trop.
A może ci autorzy tekstu już tak dobrze poznali Michaela, że wiedzieli, iż jest silny. I niezależny.

Randy Taraborrelli: „Być może w rozumieniu braci Michael nie uzyskał wiele dla przyszłości J5 w Motown, ale jego spotkanie z Berrym było kamieniem milowym w jego prywatnym życiu.(…) To, wydaje się, oddzieliło go od reszty braci i nikt nie zwrócił uwagi na to, że może to spowodować separację Michaela w rodzinie.”
W tekście piosenki z kolei czytam: „Czy jest wystarczająco silny bo droga jest trudna?”
W Moonwalk Michael większy nacisk kładzie na to, że decyzja o odejściu z wytwórni była jego :” W końcu byłem tak rozgoryczony i przygnębiony, że postanowiłem rozstać się z wytwórnią Motown. (…) Wiem że większość ludzi nie podejrzewa mnie o bezwzględność czy zdecydowanie, ale ci ludzie po prostu mnie nie znają.”

Tak, Michael dorastał. Znał swoją wartość i postanowił, że musi odejść. Jak wielką siłę musiał mieć w sobie, aby oderwać się od takiej rodziny. A tu jeszcze przecież wytwórnie i kontrakty.
Wszyscy kiedyś dorastamy. Czasami trudno jest zerwać pępowinę łączącą z rodziną. Czasami rodzina (rodzice) nie chcą pogodzić się z tym, że jesteśmy dorośli, że chcemy żyć na własny rachunek. To nic, że pewnie nabijemy sobie w życiu niejednego guza, ale musimy spróbować. Rodzice roztaczają nad nami ten ochronny parasol i przyjmujemy go chętnie, gdy jesteśmy mali, ale potem chcemy odfrunąć. To potrzebne jak powietrze. Nie można się rozwijać, gdy pozostaje się ciągle w tym samym miejscu. Życie stawia wyzwania i trzeba im sprostać. Trzeba mieć odwagę, by spróbować. Na szczęście w naturze ludzkiej tkwi ciekawość, chęć odkrywania i zdobywania.
Ci, którzy boją się, wyrastają na maminsynków, stają się zgorzkniali, całe życie mają do kogoś żal. Jest takie powiedzenie: lepiej spróbować i potem żałować, niż żałować, że się nie spróbowało. Albo jak w anegdocie o narzekającym, że nigdy nie wygrywa w totolotka. Bóg odpowiada mu: daj mi szansę, kup los.
Michael kupił. Co najmniej dwa razy w karierze zawodowej: raz, gdy z braćmi odszedł z Motown, a drugi raz gdy odszedł od zespołu i zaczął karierę solową. Czy wygrał? Czy był wystarczająco silny (bo droga była trudna)? Wystarczy spojrzeć na bilans zysków i strat.
People say I’m crazy
Doing what I’m doing
Watching the wheels
- John Lennon
Awatar użytkownika
kaem
Posty: 4415
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 20:29
Skąd: z miasta świętego Mikołaja

Post autor: kaem »

Przez miniony, trudny weekend, ten utwór ciągle chodził mi po głowie i nie cichł. Szczególnie końcówka, zpowtarzaną w kółko frazą, z różną intonacją.
Mnie dużo mówi kontekst tej piosenki; czas, kiedy powstawał. Oczywiście to nie jest piosenka autorstwa braci, ale powstawała z myślą o nich, nieprzypadkowo też akurat dla nich i, co Michael pisze w w swojej autobiografii, bracia byli obecni przy tworzeniu piosenek na album.

W piosence jest pytanie o rolę i siłę jednostki.
Silni by się przystosować? Dla mnie to słabość charakteru tańczyć tak jak nam inni zagrają.
Zaintrygowała mnie myśl, że Michael z BG próbował ugrać, by zostać w Motown, ale na innych warunkach. Wygląda na to, że gdyby to od niego zależało wyłącznie, to by właśnie tak zrobił, a nie odszedł z Motown. Próbował to ugrać drogą dyplomacji, ale w końcu uległ większości.
Może to jest odpowiedź na tą wątpliwość- jak poradzić sobie z systemem, nie odrzucajac go, ale też mu nadmiernie nie ulegając? To chyba najtrudniejsze, wymaga radzenia ze swoimi emocjami- by się za bardzo z nimi nie obażyć, by też ich nadmiernie w sobie nie kumulować.
Kiedy emocje opadły u ojca, musiał pojawić się podziw dla syna- że potrafił trzymać nerwy na wodzy. Choć raz, bo bracia zaczęli się czepiać Michaela.
Michael wziąl dużo na siebie- zastanawiam się, czy musiał czy bardziej potrzebował obsadzić się w takiej roli? Czy wypiął się na braci, nie licząc się z ich zdaniem czy byli oni zbyt spolegliwi przez metody perswazji Josepha i ktoś musiał wziąć sprawy w swoje ręce?
Był nadopiekuńczy, robiąc dobrze wszystkim, bez takiego oczekiwania adresowanego do niego czy chodziło o coś innego?
Bitter you'll be if you don't change your ways
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
ula
Posty: 117
Rejestracja: czw, 16 lip 2009, 16:31
Skąd: świętokrzyskie

Post autor: ula »

Przyznam, że miałam nie mały problem z tym tekstem. Być może interpretacja nie jest najwyższych lotów, ale wpływ na to miał brak innych skojarzeń niż te które opisałam. W moim odczuciu to tekst o tym jak trzeba być silnym, żeby wytrwać i coś osiągnąć, jeśli oczywiście pragnie się być najlepszym. Taki jest układ/system. Słabi nie dają rady w takiej rywalizacji. Jeśli tym silnym potrzebni są inni ludzie do spełnienia zamierzonych celów, to mogą ich przekonać do współpracy, ale nie mają pewności czy ci wybrani wytrwają, czy pomogą udźwignąć ciężar odpowiedzialności oraz czy będą lojalni. Pamiętać należy, że nie można nikogo winić za swoje porażki i problemy, to dokonywane wybory i podejmowane decyzje przeważają na rozwoju sytuacji. Mówi się, że sukces ma wielu ojców – porażka zawsze jest sierotą. Prawda stara jak świat, nigdy nie ma winnego. Ale jak mówi inna prawda, zawsze można znaleźć kozła ofiarnego i zrzucić na niego całą odpowiedzialność. To być może takie maleńkie odniesienie do sytuacji z poprzedniego weekendu.
W odniesieniu do Michaela mogę stwierdzić jedno, mimo swojej wizualnej delikatności musiał być silną osobowością, jeśli potrafił wytrwać w swoich dążeniach, osiągnąć prawie wszystko i zostać królem. Przez praktycznie całe swoje życie. Był nie tylko człowiekiem, artystą, ale przede wszystkim instytucją zatrudniającą ludzi jakże różnych, takich którzy byli lojalni lub tylko płynęli z nurtem sukcesu do chwili gdy fala sławy była spokojna.
Awatar użytkownika
kaem
Posty: 4415
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 20:29
Skąd: z miasta świętego Mikołaja

Post autor: kaem »

Wnioskuję że Michael spasował w konfrontacji z rodziną i postanowił poczekać. Nie czuł się jeszcze na tyle silny, by startować sam, ale jestem przekonany, że planował już wtedy być solowym artystą. Chciał po swojemu, a miał przekonanie, że z braćmi na ogonie nie da rady. Wybrał mądrą drogę- obserwować nowych songwriterów, wziąć od nich jak najwięcej, podglądnąć taktyki marketingowe. A później wystartować ze swoim. Jak gdzieś czytałem, już po porażce komercyjnej Goin' Places Michaelowi plątały się po głowie offthewallowe plany.
Tak rozumiem rozprawianie się z systemem u Michaela i kontekst tej piosenki. Obserwować, uczyć się od innych, ale czekać na moment, kiedy można oderwać się od rwącego nurtu i popłynąć w swoje.
Lekcje lojalności Michael przerabiał w sumie do końca życia. Do końca wdzięczył się do Berry'ego, ciągle kwieciście dziękował Quincy'emu, no i ciągle odganiał się od braci. Podobnie miał z nami, fanami. Chyba nie umiał się do nas zdrowo ustawić. Jak w poście @nety o uzależnianiu, kiedy już się wydawało, że Michael ma zdrowy dystans do życia/owego systemu, chlup, coś się waliło.
Mam wrażenie, ze Michael bardzo starał sie być jak gracz w zespole, ale im bardziej się starał, tym słabiej mu to wychodziło. Wydaje mi się, że dużo go kosztowały wczesne śluby braci i odejście Jermaine'a. I ciągle grał na dwóch frontach- indywidualnym i zespołowym/rodzinnym. Gdzieś go to poczucie własnej siły jako jednostki gubiło i budowało równocześnie.
Bitter you'll be if you don't change your ways
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
Awatar użytkownika
anja
Posty: 459
Rejestracja: sob, 19 gru 2009, 20:41
Skąd: Kielce

Post autor: anja »

Michael był indywidualistą. To co robił w zespole z braćmi w tamtym czasie już mu nie wystarczało. On miał inną wizję muzyki. Nie odnajdywał się już w tej konwencji, dusił się. A jednocześnie zapewne miał poczucie winy, że chce opuścić braci. Po Off The Wall mimo, że formalnie był członkiem zespołu, to już nie udzielał się tak bardzo w nagraniach zespołu. Na Victory jego obecność jest symboliczna.

Od dawna nurtują mnie relacje Michaela z braćmi. Nie wierzę, że mu nie zazdrościli, choć zaprzeczał temu w wywiadzie u Ophry. To chyba nieuniknione, wpisane w naturę ludzką. W tym człowieku na pewno tkwiła ogromna siła, potrafił odejść , choć więzy rodzinne i poczucie lojalności nie ułatwiały mu tego. Wyrwał się z systemu.

Skąd się brała siła Michaela?
Michael nie bał się marzyć. I nie bał się tych marzeń realizować. W Moonwalk pisze „Z resztą marzenie nie jest jedynie marzeniem - jest celem. Jest czymś co ludzka świadomość i podświadomość mogą zamienić w rzeczywistość’. Potem dodaje „ jeśli sam nie wierzysz w siebie, to kto w ciebie uwierzy?”
Już jako małe dziecko wiedział czego oczekuje. „Chciałem osiągnąć coś niezwykłego. Stojąc nad basenem, wyciągałem ręce w górę, jakbym chciał wysłać swe myśli w przestrzeń kosmiczną. Wypowiadałem swe życzenie i dawałem nurka do wody. Przed każdym skokiem powtarzałem sobie: To jest moje marzenie. To jest moje życzenie.”
Jego życie nie niosło z prądem, on dokonywał wyborów
pisze:niektórzy są słabi, ci słabi płyną z prądem
a wszyscy silni, silni, przetrwają
Co by było gdyby został w zespole ulegając presji solidarności rodzinnej? Nawet nie chcę sobie tego wyobrażać. Przecież płytę Of The Wall od Triumph, czy od Victory dzieli przepaść artystyczna. Ja wybieram to co za ścianą się wydarzyło, choć do przeszłości mam sentyment.
Czy droga nie okazała się zbyt trudna?
Na temat z dragami, o czym pisze @neta w Hyde Parku już nie porwę, choć bardzo kusi. Za bardzo mnie to kiedyś zdołowało podczas czytania.
People say I’m crazy
Doing what I’m doing
Watching the wheels
- John Lennon
Awatar użytkownika
kaem
Posty: 4415
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 20:29
Skąd: z miasta świętego Mikołaja

Post autor: kaem »

Rola lidera jest niełatwa. I to w zespole rodzinnym. Nie da się powiedzieć- nie jestem w stanie z wami pracować, do widzenia- bez konsekwencji po powrocie do domu.
Michael, jak na mój ogląd, czuł w sobie siłę wystarczającą, by móc dowodzić. A w zespole dowodził Joseph. To on decydował, o czym świadczy nie tylko ostateczne rozstrzygniecie przyszłości w Motown, ale i późniejsze wydarzenia. Michael, mam wrażenie, był w sprawach artystycznych bezkompromisowy. Drażniło go, że decyzje jego ojca przez innych będą postrzegane jako jego, bo sygnował je swoją twarzą. Zatem została mu owa taktyka- jeżeli już się zgadzał, to tylko pozornie.
asiek pisze:
kaem pisze:Podobnie było w 1984 roku. Jakby wykonywał manewr pod tytułem: "dobrze, zgodzę się, ale zrobię wszystko, by wam to obrzydzić".
możesz napisać więcej na ten temat? co takiego robił?
Nie chciał wystąpić w reklamówce Pepsi. Rodzina nalegała, w końcu się zgodził. Rodzina i firma myśleli, że udało im się Michaela przekonać. Tymczasem Michael postawił warunki tak, ale... Ujęcia jego twarzy mają nie trwać dłużej niż 4 sekundy, a mają raczej posługiwać się w ujęciach symbolami jego osoby- skarpetkami, rękawiczkami. Wychodził z założenia, że jak już ma coś zrobić wbrew sobie, to wykorzysta tę sytuację jak najmocniej.
Mądre posunięcie w odniesieniu do reklamówki- w związku z jego założeniami utrwalał swoje znaki rozpoznawcze, a symbole przecież są bardzo ważne.
Inna historia. Trasie Victory towarzyszył dziennikarz, który nie podobał się Michaelowi. Zgłaszał sprzeciw co do jego obecności. Bracia ignorowali jego głos. Michael milczał. Do czasu. Tuz przed koncertem, w ostatniej minucie powiedział, że nie wyjdzie na scenę, póki pozbędą się owego dziennikarza. Zwolnili go.
Na tej samej trasie zespół uzgodnił, że w limuzynach będą jeździć tylko oni, jako osoby występujące. Michael zaczął pojawiać się z Emmanuelem Lewisem. Zaczęli jeździć osobno. Podobnie z samolotami- odkąd Michael pojawiał się z Julianem Lennonem, bracia zaczęli latać bez niego.
Podobnie było z ustaleniami nagrań video, na które nalegali bracia, Michael odmówił. Kiedy w końcu zgodził się, materiały zachował dla siebie.

Dla mnie to była taktyka strajku włoskiego. Skoro mnie chcecie, a ja nie chcę się Wam narazić odmową, zrobię wszystko, byście mieli mnie po dziurki w nosie i nigdy więcej nie chcieli mnie prosić o przysługę w sprawach artystycznych. Brzmi to wszystko dość bezwzględnie (jak wierzyć R.T.), ale go rozumiem. Tak jest wtedy, kiedy robisz za innych, a później inni chcą spijać śmietankę (nabiałowych metafor ciąg dalszy).
Siła jednego człowieka.. Trudna rola lidera, właściwie skazuje na samotność.
Bitter you'll be if you don't change your ways
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
Awatar użytkownika
songbird
Posty: 353
Rejestracja: ndz, 11 paź 2009, 21:43

Post autor: songbird »

Jak wielka jest siła jednego człowieka?
Czy może pozostać na swojej drodze i dźwigać bagaż?


Michael mimo pozornej kruchości był niezwykle silnym człowiekiem, nie fizycznie, choć tego do końca nie wiemy, ale psychicznie. Udowodnił to poprzez swoje wybory życiowe i myślę. że w pewnym sensie świadomie skazywał się na samotność. Od dziecka miał cel, do którego dążył i który osiągnął, ale za jaką cenę?
Czy warto stawiać wszystko na jedną kartę? Na ile może starczyć tej siły? Kiedy bagaż okaże się tak ciężki, że już nie do udźwignięcia samotnie?
Pytania retoryczne.
Może warto jednak czasem przyjąć pomocną dłoń, wesprzeć się na kimś, wtedy łatwiej iść nawet z wielkim ciężarem.
Michael nie wybierał kompromisów, zdecydował się na samotne dźwiganie na tych dość wątłych barkach całego "dobrodziejstwa". Nie chciał, czy raczej nie potrafił korzystać z pomocy? Nie miał szans nauczyć się tego, czy świadomie zdecydował się na samotną wędrówkę? Kolejne pytanie bez odpowiedzi.
Jego siłą było uparte dążenie do zrealizowania zamierzonych celów, wiara, że nie ma rzeczy niemożliwych, że jak powiedział P. Coelho "Kiedy czegoś gorąco pragniesz, cały wszechświat sprzyja potajemnie twojemu pragnieniu", że marzenia nie muszą pozostać tylko marzeniami. Od nas zależy, od naszej siły, siły jednego człowieka, żeby je urzeczywistnić. Przez długi czas ta wiara, nadzieja i determinacja pozwalała Mu realizować te marzenia.

Czy jest wystarczająco silny bo droga jest trudna?

Jak pokazało życie, zabrakło Mu tej siły, zbyt wiele spadło na Niego i ugiął się pod tym ciężarem, nie dał rady w pojedynkę.
Konkludując, nawet, jeśli mierzymy siły na zamiary, nie podołamy samotnie wszelkim burzom i naporom, na jakie napotykamy na swojej drodze. Siła jednego człowieka wobec wszelkich przeciwności losu jest krucha i bez wsparcia drugiego człowieka w końcu upada pod niesionym ciężarem.
Michael jest tego klasycznym , niestety przykładem.
Just this magic in your eyes and in my heart ...
The sun and moon rise in his eyes...
I'll hold him close to feel his heart beat...
Awatar użytkownika
a_gador
Posty: 773
Rejestracja: ndz, 12 lip 2009, 21:03
Skąd: Śląsk

Post autor: a_gador »

Wczoraj byłam na warsztatach na temat budowania poczucia własnej wartości i autorytetu i przez cały czas trwania zajęć, poza refleksjami nad moją kondycją w tym względzie, moje myśli wędrowały do Michaela.
Bez wątpienia znał swoją wartość, był otwarty na nowe idee i doświadczenia i po mistrzowsku potrafił je wykorzystać. Ale według definicji (podaję za psychologiem, z którym miałam zajęcia) przejawem poczucia własnej wartości jest również spokój wobec stresu, otwartość na krytykę, spontaniczność, swobodne ujawnianie lęku i niepewności, okazywanie wdzięczności i ciepłych uczuć, łatwość przyjmowania komplementów, uczciwe przyznanie się do sukcesów lub porażek oraz harmonia między zachowaniem, wyglądem i głoszonymi opiniami. Ja wiem, że sytuacja w której znalazł się MJ była nietypowa, bo zajmował się dziedziną bardzo, że tak powiem, wyeksponowaną medialnie i publicznie i trudno ją porównywać z życiem przysłowiowego Kowalskiego, Browna, czy innego Duponta working from nine to five , którzy po skończonej dniówce pędzą do domu, lub na piwko z kolegami, ale te elementy mają stanowić fundament pozytywnego postrzegania samych siebie niezależnie od życiowych okoliczności, a ja niestety dostrzegam u Michaela brak niektórych wymienionych cech.
Co do autorytetu, o którym również pisała @neta w swoim poście o uzależnieniach, Michael, moim zdaniem, reprezentował autorytet wewnętrzny - sprawiał, że inni ulegali mu dobrowolnie i gotowi byli podporządkować się ze względu na odczuwany podziw i uznanie. Nie chciałabym mieć takiej władzy nad innymi ludzmi, jemu ta świadomość zapewne też od dłuższego czasu musiała ciążyć. Jak tu zachować dystans i nie ulec pokusie, by kogoś zmanipulować. Michael był wykorzystywany przez innych, tak było bez dwóch zdań, ale sam też potrafił postawić na swoim.
Dla nas - fanów, Michael był i JEST autorytetem wyzwalającym - inspiruje i konstruktywnie wpływa na innych, cieszy się uznaniem, mobilizuje do inicjatyw, decyzji i samodzielnych działań, stymuluje rozwój odpowiedzialności.
"Zbierz księżyc wiadrem z powierzchni wody. Zbieraj, aż nie będzie widać księżyca na powierzchni." Yoko Ono
www.forumgim6.cba.pl
Obrazek
Awatar użytkownika
GosiOla
Posty: 234
Rejestracja: śr, 09 gru 2009, 23:58
Skąd: Łódź

Post autor: GosiOla »

Miałam niemały problem z interpretacją tego tekstu, wszystko chyba już zostało napisane, ale dziś, kiedy jeszcze raz do niego zajrzałam przyszło mi coś do głowy w związku z pewną życiową sytuacją, w której - chcąc nie chcąc - uczestniczę.
Utwór został napisany dla grupy i przy jej udziale, jak wspomniałeś kaem. Może te słowa
Jest system do którego wszyscy musimy przystosować się
Niektórzy są wystarczająco silni by to zrobić,
A inni za bardzo się boją
odzwierciedlają sytuację w rodzinie, wyjątkowej rodzinie, która jednak pod pewnym względem nie była aż tak wyjątkowa. Jest takich więcej, gdzie ojciec - tyran, bo niestety taki dla mnie jest Joseph, decyduje niemal o wszystkim. To jest ten system, do którego każdy z rodziny jakoś musiał się przystosować. Jedni tylko pozornie, bo gdzieś w środku rodzi się bunt, który w odpowiednim czasie musi znaleźć ujście. Inni bezwolnie poddają się temu rodzinnemu terrorowi, nie mają siły aby postawić na swoim, są zbyt zależni.
Ale mama opowiedziała mi historię
I to trzyma, trzyma mnie przy życiu
Powiedziała, że niektórzy są słabi, ci słabi płyną z prądem
A wszyscy silni, silni, przetrwają
Właśnie - mama. To ona była w tej rodzinie opoką dającą siłę, jej można było zaufać i wierzyć, że to, co mówi jest prawdą, jest możliwe do spełnienia. Ona mówi, że musisz być silny, bo tylko dzięki temu masz szansę na robienie w życiu tego, czego pragniesz ty a nie twój ojciec. Jeśli ktoś w rodzinie Jacksonów próbował budować w dzieciach poczucie własnej wartości, to z pewnością była to Katherine. Nie twierdzę, że Joseph ich nie kochał, pewnie na swój sposób tak, ale chyba kiedy zobaczył, że są żyłą złota, a w szczególności Michael, mamona zupełnie przesłoniła mu cały świat.

Nie wiem, czy bracia mieli jakiś pomysł na siebie po opuszczeniu Motown, pewnie nadal robili pod dyktando Josepha ale Michael dojrzewał do solowej kariery. Ten jego bagaż był jednak bardzo ciężki, nie tylko bagaz doświadczeń. Przychodzi mi na myśl film "W chmurach" z Georgem Clooney'em w roli głównej, gdzie bohater spędzający większość życia w samolotach z racji zawodu jaki wykonuje, mieści cały swój dobytek w walizce podróżnej i jest mu z tym dobrze (do pewnego momentu). Nie jest przywiązany do swojego mieszkania, nie nawiązuje z nikim bliskich relacji, nie ma dzięki temu żadnych zobowiązań, nie zawraca sobie głowy niepotrzebnymi uczuciami.

Michael był uwikłany w relacje rodzinno-zawodowe od wczesnego dzieciństwa, dla niego brat nie mógł być tylko bratem, ojciec tylko ojcem - taka sytuacja na dłuższą metę jest bardzo niezdrowa. Do tego był najbardziej utalentowany i później wobec niego rodzina miała najwięcej oczekiwań - tych materialnych. Nawet jeśli bracia mu zazdrościli, to pewnie też siedzieli cicho i udawali, że tak nie jest bo im się nie opłacało ujawniać prawdziwych uczuć. Sądzę, że Michael to czuł i nie dziwię się, że chciał zrzucić z siebie choć część tego "bagażu" aby móc cokolwiek zrobić samemu. Z pewnością miał silną osobowość, ale, tak jak pisze a_gador, chyba miał problem z poczuciem własnej wartości i sądzę, że zaważyły na tym relacje z ojcem a raczej ich brak. Gdzieś kiedyś przeczytałam, że relacje są jak ogród - nieustannie się zmieniają i trzeba je pielęgnować, bo inaczej zdziczeją. Szkoda, że Joseph nie przyłożył sie do ich budowania tak, jak przyłożył się do artystycznego rozwoju dzieci.
"Mijaj zdrów otwarte okna"
Obrazek
Awatar użytkownika
MJowitek
Posty: 2433
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 18:51
Skąd: Wrocław

Post autor: MJowitek »

Ojej! Wtopiłam.
Miałam sprawdzić czy z tekstem wszystko ok po polsku, no i sprawdziłam. Niby. Bo dopiero teraz jak chciałam faktycznie cos pointerpretować cos mi się bardziej nie zgadzało. Chociaż z główną myślą przewodnią jest na szczęście ok.

Moje drobne uwagi:

to fall by the wayside osłabnąć - załamać się; nie udać się (w słowniku nie widzę nic o płynięciu z prądem)
to be (get) ahead of sb - wyprzedzać kogoś ( w tłumaczeniu tego nie ma)
carry his load - ładunek; (fig) brzemię

How strong is the strength of a man - jak wielka jest siła człowieka (nie trzeba podkreślać, że jednego)

But we can't blame our problems/On just that chose few -nie możemy winić naszych problemów/z tym wybieraniem nie wiem o co chodzi, w każdym razie rozumiem, że to same problemy sie o cos obwinia..

kaem-> Dzięki, acz teraz te poprawki to taka sztuka dla sztuki. Choć według mnie one jeszcze bardziej potwierdzają interpretacje forumowiczów, zamieszczone w tym temacie- zwłaszcza owo parcie/wyprzedzanie w drugim wersie.
Poprawki naniesione.
ODPOWIEDZ