Jak ja nie lubiłem Hey! Na początku lat 90-tych albo słuchało się grunge'u albo eurodisco albo płaskiego soulu. A mnie muliło od tego wszystkiego. I jeszcze Wilki na dokładkę, Ira... Ratunku! Pomocy!
A teraz mam płytę Hey na półce, a bliski estetyce gruge'u śp. Jeff Buckley to dla mnie prawie pół-bóg, tak samo nieodżałowany jak M.
Pank pisze:Latka lecą
Miłość! Uwaga! Ratunku! Pomocy! Piękna płyta z przemijaniem jako motywem. Vanitas (motyw w sztuce odnoszący się do przemijania), ćmy (nie motyle), strzygi i upiory, usychanie tkanek, faza delta (sen)- kilka rzeczy z tekstów. Ale czas! Więcej gotyku dziś jest na płycie muzycznie nie- gotyckiej tak albo zaaranżowanej na pianino, jak u PJ Harvey, niż w rockowo- gotyckich zaśpiewach.
Spóźniłem się z tym longplayem, choć snuł się empetrójkowo przez ostatnie miesiące. I w końcu trafił na półkę. Widać przyszedł jego czas. Cholera, starzejemy się. Cholera, kiedyś będziemy sami, bo nikt i nic nie będzie nam mógł towarzyszyć. Kiedy ciało zbrzydnie, rzeczy stracą znaczenie, a jedyną wartością będzie odpowiedź na pytanie- kim się stałem? Co zrobiłem? Jak to, co w życiu się zdarzyło i co współtworzyłem, złożyć w całość, co by się przed sobą samym nie wstydzić, a być dla siebie przychylnym? No więc właśnie.
Tylko dołączony do płyty film rozczarował.
Eeee. Bardzo sympatyczny obraz. Cieszę się, że to nie jest nijaki pejzaż, jak przy płytach Tori Amos, U2 czy Lecha Janerki. Dokument z tworzenia płyty, czuć atmosferę w studio. I dowcip.
Na zapleczu Kasia tłukła wieprza. 'Wstydzę się, że biję kotleta'. Czego chcieć więcej?
Tylko znowu ten Wrocław. To miasto dalej jest cool? ...Bo słyszałem, że to już nie ten Wrocław, co kiedyś.

Myszor na obu płytach. Producent Marcin Bors ten sam, co u Heya, Wrocław studyjnie znowu się powtarza. Nawet tu i tu też zaoszczędzono na zszywkach. No i wszędzie wykrzykniki.
Nie chcę pisać głupich tekstów, czy koledzy zazdrościli Arturowi sukcesu z Lennym, bo to na pewno nie tak. Kilka tygodni temu przeczytałem bardzo, bardzo dobrą biografię zespołu Myslovitz i A.Rojek wyraźnie mówił, iż męczył go fakt własnych pragnień tworzenia na boku i brak podobnych pomysłów w zespole; że cała frajda spoczywa na/w Myslovitz.
Przestało tak być.
No! No! No! to nie jakiś tam tworek, a bardzo konkretna płyta, z rockowo- elektronicznym pazurem. Jak to miło znów mieć w ręce album, do którego się chce wracać, na którym ma się ulubione piosenki, których chce się słuchać bez końca (
Polska Szkoła Dokumentu, Świat Według Bestsellera, Zabrakło Prostych Słów, Test Voight- Kampffa), a reszta utworów nie zostaje w tyle. Ach, jak to cieszy. Wojtek Powaga tu rozwija skrzydła, w macierzystej formacji wydaje się być zahukany i spowity nerwicą jakąś. Ja bym tylko zhisteryzował głos Makowieckiego, za równy jest. Bo głos ma świetny, tylko taki równy właśnie.
A! Oprawa graficzna płyty, nawiązująca do komiksów i historyjek z gum Kaczora Donalda- świetne!