Interpretuj tekst!
Moderatorzy: DaX, Sephiroth820, MJowitek, majkelzawszespoko, LittleDevil
- give_in_to_me
- Posty: 500
- Rejestracja: ndz, 17 sty 2010, 12:37
- Skąd: Wrocław
songbird, ptaszku, nie chciałam Cię atakować, jeśli tak to odebrałaś, to przepraszam. Masz prawo do swojego zdania, które ja nie do końca podzielam (choć w pewnych aspektach tak, w aspektach tej muzycznej rekompensaty za brak niektórych uczuć czy związków). Nie chodziło mi o konkretnie Twojego posta, ale raczej o generalną tendencję- że my, fani łatwo dajemy się wciągnąć w dyskusję na temat jego życia a tak naprawdę bazujemy bardzo często na kiepskich dowodach (bo ile to sytuacji i zachowań widzieliśmy a ile znamy z drugiej ręki?), więc lepiej zawczasu dać sobie spokój i skupić się raczej na twórczości. Nie da sie jej oczywiście analizować w oderwaniu od twórcy, ale to muzyka jest na 1. miejscu i bardzo dobrze, że sobie załączyłaś 2000 watts, ja też to zrobiłam i to jest tak naprawdę najabrdziej produktywne :P
Robiąc mały offtop i abstrahując już od Michaela, choć to jego mało dotyczyć- piszesz, że niedojrzałość emocjonalna na zasadzie Piotrusia Pana może paradoksalnie ułatwiać rodzicom kontakt z dziećmi. Tylko że jest to najczęściej kontakt na zasadzie rodzic jako kumpel dziecka. Tatuś będzie taki cool jak synek a mamusia taka fajna jak córeczka. Będą ubierać te same ciuchy, słuchac tej samej muzyki i generalnie pozwalać swoim dzieciom na wszystko, żeby ich nie stresować. Nie będa stawiać im granic, bo sami mają w życiu bałagan-jak więc mogliby egzekwować przestrzeganie jakichś zasad od innych? Żeby być dobrym rodzicem, trzeba być dojrzałym. Pozornie taka relacja niedojrzałego "kumplowskiego" rodzica ze swoim dzieckiem może wydawac się świetna- "jak oni sie rozumieją!". Tylko to się często boleśnie kończy, jak dzieci dorastają- dostały od rodziców wszystko, za czym tupnęły nogą, a jak rodzice są starzy, mają ich gdzieś. I trudno się dziwić, bo rodzice nie byli tak naprawde rodzicami, tylko ludźmi, którzy spłodzili i próbowali się z nimi kumplować. Pomijajac już kwestię, czy niedojrzali rodzice potrafią stanąć na wysokości zadania, kiedy pojawiają się problemy, czy li tylko doskonale radzą sobie z wychowaniem, kiedy wszystko się układa.
Robiąc mały offtop i abstrahując już od Michaela, choć to jego mało dotyczyć- piszesz, że niedojrzałość emocjonalna na zasadzie Piotrusia Pana może paradoksalnie ułatwiać rodzicom kontakt z dziećmi. Tylko że jest to najczęściej kontakt na zasadzie rodzic jako kumpel dziecka. Tatuś będzie taki cool jak synek a mamusia taka fajna jak córeczka. Będą ubierać te same ciuchy, słuchac tej samej muzyki i generalnie pozwalać swoim dzieciom na wszystko, żeby ich nie stresować. Nie będa stawiać im granic, bo sami mają w życiu bałagan-jak więc mogliby egzekwować przestrzeganie jakichś zasad od innych? Żeby być dobrym rodzicem, trzeba być dojrzałym. Pozornie taka relacja niedojrzałego "kumplowskiego" rodzica ze swoim dzieckiem może wydawac się świetna- "jak oni sie rozumieją!". Tylko to się często boleśnie kończy, jak dzieci dorastają- dostały od rodziców wszystko, za czym tupnęły nogą, a jak rodzice są starzy, mają ich gdzieś. I trudno się dziwić, bo rodzice nie byli tak naprawde rodzicami, tylko ludźmi, którzy spłodzili i próbowali się z nimi kumplować. Pomijajac już kwestię, czy niedojrzali rodzice potrafią stanąć na wysokości zadania, kiedy pojawiają się problemy, czy li tylko doskonale radzą sobie z wychowaniem, kiedy wszystko się układa.
songbird:
Nie każdy w wieku 21 lat jest gotowy na współżycie seksualne. Na to naprawdę NIE MA reguły ponieważ każdy człowiek jest inny. Nie sądzę, żebyś chciała aby ktoś analizował twój rozwój emocjonalny na podstawie plotek zasłyszanych na swój temat. Proponuję Tobie i give_in zostawienie tych dywagacji na inny temat albo (myślę, że tak lepiej zrobicie) powstrzymanie się od rozwijania ich. Przez wzgląd na uczucia Michaela któremu dokopano wystarczająco wiele razy w życiu. Nie sądzę żeby podobało mu się to, że jego fani podejmują tego typu rozważania i to głównie na podstawie zasłyszanych plotek, pogłosek czy przeczytanych książek z które powstały na podstawie różnej maści źródeł, w tym o wątpliwej wiarygodności.
Nie każdy w wieku 21 lat jest gotowy na współżycie seksualne. Na to naprawdę NIE MA reguły ponieważ każdy człowiek jest inny. Nie sądzę, żebyś chciała aby ktoś analizował twój rozwój emocjonalny na podstawie plotek zasłyszanych na swój temat. Proponuję Tobie i give_in zostawienie tych dywagacji na inny temat albo (myślę, że tak lepiej zrobicie) powstrzymanie się od rozwijania ich. Przez wzgląd na uczucia Michaela któremu dokopano wystarczająco wiele razy w życiu. Nie sądzę żeby podobało mu się to, że jego fani podejmują tego typu rozważania i to głównie na podstawie zasłyszanych plotek, pogłosek czy przeczytanych książek z które powstały na podstawie różnej maści źródeł, w tym o wątpliwej wiarygodności.
zapraszam i polecam: http://msfeliciam.blogspot.com/
Hmm.. Zaczęło się chyba od mojego postu, choć mnie bardziej interesowała pojemność pojęcia Piotruś Pan w przypadku Michaela i stawianie pytań, niż budowanie jednoznacznych przekonań.
Nie nawoływałbym do cenzurowania tego tematu. Temat w tytule ma już słowo "interpretacja", a nie "fakty z życia Michaela", więc pogdybać sobie można. Twórczość i artysta jest ze sobą zrośnięty i trudno jedno od drugiego oddzielić, szczególnie w przypadku Michaela, który, jak powiedział Quincy Jones, wszystko co ma o sobie do powiedzenia, zawarł w swoich tekstach, bo wywiady z nim wzbudzają jeszcze więcej niejasności po obejrzeniu, niż przed.
Zatem nie blokowałbym możliwości snucia własnych interpretacji, ale też oczywiście traktowałbym je jak jakiś obraz Michaela w głowie fana, który- choć byśmy zaprzeczali, każdy ma swój w sobie. Ten temat daje możliwość porównywania, konfrontowania jednego z drugim i tak naprawdę jest pretekstem do rozmowy myślę często o ważnych/ciekawych sprawach, wykraczających poza osobę MJ. A czasem do pośmiania się ze swoich dzikich fantazji.
Swój poprzedni post podtrzymuję.
Nie nawoływałbym do cenzurowania tego tematu. Temat w tytule ma już słowo "interpretacja", a nie "fakty z życia Michaela", więc pogdybać sobie można. Twórczość i artysta jest ze sobą zrośnięty i trudno jedno od drugiego oddzielić, szczególnie w przypadku Michaela, który, jak powiedział Quincy Jones, wszystko co ma o sobie do powiedzenia, zawarł w swoich tekstach, bo wywiady z nim wzbudzają jeszcze więcej niejasności po obejrzeniu, niż przed.
Zatem nie blokowałbym możliwości snucia własnych interpretacji, ale też oczywiście traktowałbym je jak jakiś obraz Michaela w głowie fana, który- choć byśmy zaprzeczali, każdy ma swój w sobie. Ten temat daje możliwość porównywania, konfrontowania jednego z drugim i tak naprawdę jest pretekstem do rozmowy myślę często o ważnych/ciekawych sprawach, wykraczających poza osobę MJ. A czasem do pośmiania się ze swoich dzikich fantazji.
Swój poprzedni post podtrzymuję.
Bitter you'll be if you don't change your ways
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
Nie chodzi mi o cenzurę. Ja po prostu uważam, że należy zachować jakieś granice. Nie zapominajmy, że artysta też jest człowiekiem i ma uczucia (co nie jest dla bardzo wielu ludzi takie oczywiste). Obojętnie czy M nie żyje czy żyje, myślę, że powinniśmy uszanować jego uczucia i wiedząc jak bardzo boleśnie przeżywał usłyszane plotki i pogłoski na swój temat i to, że ludzie na ich podstawie budowali sobie swój obraz jego osoby, zostawić takie analizy na bok. Myślę, że każdy człowiek, o ile nie jest emocjonalnym ekshibisjonistą i nie zależy mu na sprzedaniu siebie za każdą cenę, w tym utraty prywatności, nie chciałby żeby zaglądano w jego życie jak pod lupą. Obojętnie czy do Michaela dotarłby nasze rozważania o jego życiu intymnym czy nie, uważam, że nie bylibyśmy w porządku wobec niego omawiając takie szczegóły.
zapraszam i polecam: http://msfeliciam.blogspot.com/
Posypałam głowę popiołem, ale i tak nie wycofuję się z tego co napisałam. Mam niezbywalne prawo do własnych sądów, a wyrywanie słów z kontekstu wypacza cały sens wypowiedzi.
Stwierdzenie natomiast, że dokopuję Michaelowi, to już gruba nadinterpretacja. Jeżeli mam tylko głaskać i wychwalać, to idea jakichkolwiek rozważań na temat MJ mija się z celem, a trudno jest przy interpretacji Jego utworów oddzielić Michaela Artystę od Michaela Człowieka.
Stwierdzenie natomiast, że dokopuję Michaelowi, to już gruba nadinterpretacja. Jeżeli mam tylko głaskać i wychwalać, to idea jakichkolwiek rozważań na temat MJ mija się z celem, a trudno jest przy interpretacji Jego utworów oddzielić Michaela Artystę od Michaela Człowieka.
Nic dodać, nic ująć, ja tez mam swój własny obraz, ale okay, od teraz zostawiam go na swój własny użytek, żeby nie bulwersować Tych, którzy mieli nieprzyjemność zetknąć się z moim postem.kaem pisze:Zatem nie blokowałbym możliwości snucia własnych interpretacji, ale też oczywiście traktowałbym je jak jakiś obraz Michaela w głowie fana, który- choć byśmy zaprzeczali, każdy ma swój w sobie
Just this magic in your eyes and in my heart ...
The sun and moon rise in his eyes...
I'll hold him close to feel his heart beat...
The sun and moon rise in his eyes...
I'll hold him close to feel his heart beat...
Ale chyba o to tutaj chodzi...
Interpretujemy tekst. Nie da się zrobić tego nie dodając pobocznej historii na temat roku wydania, wydarzeń które miały w tym czasie miejsce i wkońcu...naszych domysłów na temat tego co autor czuł.
Poprzez to budujemy w naszych głowach jego obraz, poznajemy go- to taki rodzaj rozmowy.
Nie wiedzę nic złego w dyskusji, która toczyła się do tej pory. Nikt Michaelowi w spodnie nie zagląda.
Staramy się go poznać najlepiej jak to możliwe. Rozwikłać zagadkę? A może jeszcze bardziej zaplątać? Wszystko jedno.
Poczuć pewną bliskość, bo odkrywając słowa odkrywamy myśli.
A to, że temat intymny.
Michael, sam się wkopałeś tworząc/śpiewając taki tekst, TAKIM głosem.
Interpretujemy tekst. Nie da się zrobić tego nie dodając pobocznej historii na temat roku wydania, wydarzeń które miały w tym czasie miejsce i wkońcu...naszych domysłów na temat tego co autor czuł.
Poprzez to budujemy w naszych głowach jego obraz, poznajemy go- to taki rodzaj rozmowy.
Nie wiedzę nic złego w dyskusji, która toczyła się do tej pory. Nikt Michaelowi w spodnie nie zagląda.
Staramy się go poznać najlepiej jak to możliwe. Rozwikłać zagadkę? A może jeszcze bardziej zaplątać? Wszystko jedno.
Poczuć pewną bliskość, bo odkrywając słowa odkrywamy myśli.
A to, że temat intymny.
Michael, sam się wkopałeś tworząc/śpiewając taki tekst, TAKIM głosem.
http://przeslodzonaherbata.blog.onet.pl
Dopiero zaczynam, ale...
Nie lubi słów: błogosławiony owoc żywota twego
Amelia Poulain
Dopiero zaczynam, ale...
Nie lubi słów: błogosławiony owoc żywota twego
Amelia Poulain
Wydaje mi się jednak, że pewne posty naruszyły pewną granicę.
zapraszam i polecam: http://msfeliciam.blogspot.com/
Te w których nie analiza poszła w dywagacje na temat rozwoju emocjonalnego Michaela i jego życia intymnego.
zapraszam i polecam: http://msfeliciam.blogspot.com/
Nie chodzi mi o uwłaczanie Michaelowi. Chodzi mi o to o zbyt dalekie wycieczki w stronę jego psychiki i życia osobistego, o których jestem przekonana, że nie chciałby aby je tak dogłębnie analizowano.
zapraszam i polecam: http://msfeliciam.blogspot.com/
Amelia jesteś boska ze swoim ostatnim postem. Trafnie to ujęłaś. Przyznaję, ja miałam takie myśli, że czasem my fani uzurpujemy sobie prawo do wchodzenia w życie swoich idoli, zanim rozpętała się całą ta dyskusja. No bo przecież my ich kochamy, ale głupią miłością też można zranić. Myślę jednak, że w tych naszych interpretacjach nikt nie przekroczył poczucia przyzwoitości. Michael będąc osobą publiczną musiał liczyć się z tym, że jego życie będzie budziło zainteresowanie. Wydaje mi się, że chciał zjeść ciastko i mieć ciastko, być znanym i uwielbianym przez tłumy, ale zachować prywatność. Rozumiem tę potrzebę. Pytanie tylko, czy to jest możliwe? Rozumiem, że nie wolno wchodzić z buciorami w życie innych ludzi i nie robimy tego tutaj. To forum jest wyjątkowo etyczne, dlatego tyle osób przyciąga.
Nie wiem jak to było z Michaelem. Nie moja sprawa. Przez lata udawało mi się szanować jego prywatność. A czasami, gdy sypią się pewniki, że Michael to, Michael tamto, to myślę sobie, że sami dorabiamy mu gębę. Jak silna jest chęć, nawet w nas fanach, utożsamiania go z każdym utworem. Wszędzie chcemy widzieć wątki autobiograficzne. Jak śpiewa o czymś, to znaczy, że musiał to zrobić. Czy słowa Quincy Jonesa należy rozumieć, że wszystkie utwory oparte są na faktach z życia Michaela? A może jest też czasami tak jak twierdził sam zainteresowany? Słowa, które padają w Moonwalk już nawet kiedyś przytaczałam: " Wyobraźnia artysty jest jego najcenniejszym narzędziem. Może za jej pomocą stworzyć nastrój czy klimat, którego domagają się odbiorcy, może też przenosić ich w zupełnie inne miejsca".
Przyznam, że sceniczny wizerunek Michaela Jacksona i wyłaniający się z jego utworów obraz jest bardzo pociągający. Myślę też jednak, że on dobrze zdawał sobie sprawę , jak ten wizerunek wykreować. Nie zarzucam mu manipulowania uczuciami odbiorców, ale czuję, że nie w każdym utworze „siedzi” Michael dosłownie. Pisanie i nagrywanie piosenek jest trochę jak aktorstwo. Aktor nie odgrywa siebie, tak samo jak twórca i wykonawca muzyki nie sprzedaje siebie w całości, choć myślę, że Michael dawał od siebie więcej niż wielu innych artystów. Dlatego też traktujemy go nie tylko jak genialnego artystę, on zaspokaja również nasze potrzeby emocjonalne. Stąd ciągle tyle dyskusji i wielkich emocji. Ciągle wierzę i mam nadzieję, że nigdy się nie zawiodę, bo byłoby to chyba największe moje rozczarowanie, gdyby okazało się, iż Michael robił show i śpiewał o rzeczach sprzecznych ze swoją naturą.
Jestem przekonana, że ważne, kto tekst napisał. Nie neguję tego, że MJ’owi ten tekst odpowiadał, ale czasami jest tak, że utożsamiamy się z tym co inni mówią, ale sami głośno nie powiedzielibyśmy tego. Zgadzam się, że Michael uczynił piosenkę 2000 Watts swoją, że utożsamiał się z tekstem, ale nie był ekshibicjonistą, był raczej skrytym człowiekiem sferze prywatnej. Jeśli ten tekst dotyczy Michaela Jacksona, to w takim samym stopniu jak wielu z nas. I nie ma co się nakręcać, że uchylił rąbek tajemnicy i poznaliśmy tajemnice jego alkowy. Chcielibyście tam zajrzeć? Kusi, prawda? Michael uciekał przed takimi ludźmi przez całe życie.
Dlatego fajna jest interpretacja tekstów, nawet w odniesieniu do Michaela, ale jeśli wkraczamy w sferę jego prywatnego życia, to nie można się dziwić, że takie rozważania sprowadzają nas niekiedy na manowce i jak pisze Amelia, niby chcemy rozwiązać zagadkę, a gmatwamy jeszcze bardziej. Faktycznie ja również, jak songbird nie potrafię oddzielić Michaela Artysty od Michaela Człowieka i mam przekonanie, że nie robimy tutaj niczego złego.
Tak nawiasem mówiąc, o nas też nasi znajomi rozmawiają, zastanawiają się dlaczego tak, a nie inaczej postępujemy, oceniają nas. My też robimy to w odniesieniu do naszych znajomych. Ważne tylko, aby się nie zagalopować i nie oczerniać innych. A Michaela chyba wszyscy na tym forum traktujemy jak kogoś bliskiego i dlatego chcemy zrozumieć jego racje.
Nie wiem jak to było z Michaelem. Nie moja sprawa. Przez lata udawało mi się szanować jego prywatność. A czasami, gdy sypią się pewniki, że Michael to, Michael tamto, to myślę sobie, że sami dorabiamy mu gębę. Jak silna jest chęć, nawet w nas fanach, utożsamiania go z każdym utworem. Wszędzie chcemy widzieć wątki autobiograficzne. Jak śpiewa o czymś, to znaczy, że musiał to zrobić. Czy słowa Quincy Jonesa należy rozumieć, że wszystkie utwory oparte są na faktach z życia Michaela? A może jest też czasami tak jak twierdził sam zainteresowany? Słowa, które padają w Moonwalk już nawet kiedyś przytaczałam: " Wyobraźnia artysty jest jego najcenniejszym narzędziem. Może za jej pomocą stworzyć nastrój czy klimat, którego domagają się odbiorcy, może też przenosić ich w zupełnie inne miejsca".
Przyznam, że sceniczny wizerunek Michaela Jacksona i wyłaniający się z jego utworów obraz jest bardzo pociągający. Myślę też jednak, że on dobrze zdawał sobie sprawę , jak ten wizerunek wykreować. Nie zarzucam mu manipulowania uczuciami odbiorców, ale czuję, że nie w każdym utworze „siedzi” Michael dosłownie. Pisanie i nagrywanie piosenek jest trochę jak aktorstwo. Aktor nie odgrywa siebie, tak samo jak twórca i wykonawca muzyki nie sprzedaje siebie w całości, choć myślę, że Michael dawał od siebie więcej niż wielu innych artystów. Dlatego też traktujemy go nie tylko jak genialnego artystę, on zaspokaja również nasze potrzeby emocjonalne. Stąd ciągle tyle dyskusji i wielkich emocji. Ciągle wierzę i mam nadzieję, że nigdy się nie zawiodę, bo byłoby to chyba największe moje rozczarowanie, gdyby okazało się, iż Michael robił show i śpiewał o rzeczach sprzecznych ze swoją naturą.
Jestem przekonana, że ważne, kto tekst napisał. Nie neguję tego, że MJ’owi ten tekst odpowiadał, ale czasami jest tak, że utożsamiamy się z tym co inni mówią, ale sami głośno nie powiedzielibyśmy tego. Zgadzam się, że Michael uczynił piosenkę 2000 Watts swoją, że utożsamiał się z tekstem, ale nie był ekshibicjonistą, był raczej skrytym człowiekiem sferze prywatnej. Jeśli ten tekst dotyczy Michaela Jacksona, to w takim samym stopniu jak wielu z nas. I nie ma co się nakręcać, że uchylił rąbek tajemnicy i poznaliśmy tajemnice jego alkowy. Chcielibyście tam zajrzeć? Kusi, prawda? Michael uciekał przed takimi ludźmi przez całe życie.
Dlatego fajna jest interpretacja tekstów, nawet w odniesieniu do Michaela, ale jeśli wkraczamy w sferę jego prywatnego życia, to nie można się dziwić, że takie rozważania sprowadzają nas niekiedy na manowce i jak pisze Amelia, niby chcemy rozwiązać zagadkę, a gmatwamy jeszcze bardziej. Faktycznie ja również, jak songbird nie potrafię oddzielić Michaela Artysty od Michaela Człowieka i mam przekonanie, że nie robimy tutaj niczego złego.
Tak nawiasem mówiąc, o nas też nasi znajomi rozmawiają, zastanawiają się dlaczego tak, a nie inaczej postępujemy, oceniają nas. My też robimy to w odniesieniu do naszych znajomych. Ważne tylko, aby się nie zagalopować i nie oczerniać innych. A Michaela chyba wszyscy na tym forum traktujemy jak kogoś bliskiego i dlatego chcemy zrozumieć jego racje.
People say I’m crazy
Doing what I’m doing
Watching the wheels - John Lennon
Doing what I’m doing
Watching the wheels - John Lennon
Tylko, że baaaardzo sugestywne teksty piosenek zachęcają do takich nad/pod/między/in/terpretacji i odnoszenia ich do prywatnego życia Michaela. Banałem będzie stwierdzenie, że stając się twórcą i upubliczniając swoją twórczość, tracimy w pewnym sensie nasz intymny świat, i nie tajemnice alkowy mam tu tylko na myśli, ale nasze chimery, zmory, monstra, z którymi zmagalibyśmy się w zaciszu owego świata samotnie i bez rozgłosu, gdyby nie nasz wybór podzielenia się nimi ze światem zewnętrznym. A potem przychodzi taki moment, że sztuka, którą uprawiamy przestaje sama w sobie interesować odbiorców, o ile nie można jej zestawić z doniesieniami o życiu twórcy właśnie. Pokrętna ta moja argumentacja, nie chcę tu nikogo rozgrzeszać z jego opinii, bo elokwencji nam w tym wątku nie brakuje i każdy obroni się sam. Chcę jedynie powiedzieć, że naczytawszy się, obejrzawszy i wysłuchawszy różnych źródeł Michaelowi poświęconych, nie raz byłam skonfundowana i trudno mi było oddzielić, czy też w ogóle wskazać prawdę i fałsz. Dałam sobie więc spokój, na jakiś czas przynajmniej, z ich analizą na rzecz bliższego poznania tekstów piosenek, a za ich pośrednictwem i samego Michaela. Tylko, że nie ma jednej prawdy objawionej w temacie MJ. Nasz odbiór jego twórczości będzie się różnił, bo kierują nami emocje, sentymenty, wspomnienia, nasze doświadczenia, dostrzegane analogie między naszym, a jego życiem, bądź też ich brak. Każdy czuje inaczej, choć przecież w pewnym sensie podobnie, skoro tu jesteśmy. Przecież istnieje na tym forum, mimo różnicy zdań w wielu sprawach, jakiś wspólny mianownik wrażliwości.Margareta pisze:Chodzi mi o to o zbyt dalekie wycieczki w stronę jego psychiki i życia osobistego, o których jestem przekonana, że nie chciałby aby je tak dogłębnie analizowano.
"Zbierz księżyc wiadrem z powierzchni wody. Zbieraj, aż nie będzie widać księżyca na powierzchni." Yoko Ono
www.forumgim6.cba.pl
www.forumgim6.cba.pl