Interpretuj tekst!
Moderatorzy: DaX, Sephiroth820, MJowitek, majkelzawszespoko, LittleDevil
Najważniejsza jest intencja i z tego punktu, myślę, można odnosić się do tego, czy mówienie o życiu MJ to gwałt na życiu prywatnym Michaela czy nie. Inną jest motywacja dziennikarza, innym jest myśl prokuratora, innym wola fana- fanatyka, innym motywacja osoby na forum dyskusyjnym. Każdy ma swoją intencję. Dziennikarz chce zarobić, prokurator udowodnić że oskarżony jest zły, fan-fanatyk będzie bronił/chronił za wszelką cenę. Osoby udzielające się w tym wątku mam za ludzi z otwartym umysłem.
Nieprzypadkowo, jak widzę, w tym momencie poruszamy temat etyki, kiedy pojawiło się największe tabu w biografii Michaela- granica między seksem a dzieckiem. Seksualnością dorosłego człowieka a Piotrusiem Panem. Bardzo trudny temat, bo skłania do szybkich ocen, uciekania w skrajności z lęku, że skoro bronisz MJ, to może sam masz takie problemy- jakby między pedofilią a miłością do dzieci był znak równości. Bezpieczniej więc udawać, że tematu nie ma. ...Jakby ktoś, kto nie jest w związku, a poświęca się dzieciom, z gruntu jest podejrzany i odgórnie przypisuje mu się podejrzane motywy. W te pułapkę wpadły media, będąc za rączkę prowadzonymi przez prokuratora, uderzając w ogólne wyobrażenie pedofila. Mężczyzna, który nie ma kobiety, który jest "dziwny", który prezentuje się infantylnie i który spędza czas z dziećmi... To musi być pedofil!
Jak się okazuje, Michael miał kobiety, miał seksualny pociąg do płci przeciwnej, potrafił być bardzo świadomy siebie i swoich celów, był piekielnie bystry, nie był szczególnie dziwny, a dość normalny, co pokazuje choćby This Is It ludziom, którzy o Michaelu wcześniej nie mieli pojęcia. A jego motywacja spędzania czasu z dziećmi jest złożona, ale dobra (o czym mówią setki dokumentów, obserwacji)- o czym wierzę jeszcze będziemy pisać.
Warto powoli odczarowywać Michaela z tego fatalnego image'u, który miał wśród ludzi, ale nie da się tego zrobić bez poruszania osobistych wątków. Oczywiście z szacunkiem.
Na koniec, to jest forum dyskusyjne. Dyskusyjne. Ten temat ma za ideę lepiej zrozumieć Michaela, możliwie jak najbardziej obiektywnie i wielostronnie, poprzez jego sztukę. Jak dziewczyny napisały, nie ma tu prawd objawionych, nie ma jednego zdania- a co za tym idzie, oskarżeń, ocen, obowiązujących każdego puent. One się różnią, dyskusja jest otwarta. Michael jest szanowany. To, że różne tematy są podejmowane, a nie robione wokół niego tabu znaczy, że nie ma tajemnic, nie ma trupów w szafie. Z doświadczenia wiem, że więcej szkód robią rzeczy nie wypowiedziane, a krążące po głowie. Michael w wywiadach też nie chciał tabu, stąd transmisje live, bez ustalania pytań.
Dla mnie to nazywa się szacunkiem dla człowieka.
Nieprzypadkowo, jak widzę, w tym momencie poruszamy temat etyki, kiedy pojawiło się największe tabu w biografii Michaela- granica między seksem a dzieckiem. Seksualnością dorosłego człowieka a Piotrusiem Panem. Bardzo trudny temat, bo skłania do szybkich ocen, uciekania w skrajności z lęku, że skoro bronisz MJ, to może sam masz takie problemy- jakby między pedofilią a miłością do dzieci był znak równości. Bezpieczniej więc udawać, że tematu nie ma. ...Jakby ktoś, kto nie jest w związku, a poświęca się dzieciom, z gruntu jest podejrzany i odgórnie przypisuje mu się podejrzane motywy. W te pułapkę wpadły media, będąc za rączkę prowadzonymi przez prokuratora, uderzając w ogólne wyobrażenie pedofila. Mężczyzna, który nie ma kobiety, który jest "dziwny", który prezentuje się infantylnie i który spędza czas z dziećmi... To musi być pedofil!
Jak się okazuje, Michael miał kobiety, miał seksualny pociąg do płci przeciwnej, potrafił być bardzo świadomy siebie i swoich celów, był piekielnie bystry, nie był szczególnie dziwny, a dość normalny, co pokazuje choćby This Is It ludziom, którzy o Michaelu wcześniej nie mieli pojęcia. A jego motywacja spędzania czasu z dziećmi jest złożona, ale dobra (o czym mówią setki dokumentów, obserwacji)- o czym wierzę jeszcze będziemy pisać.
Warto powoli odczarowywać Michaela z tego fatalnego image'u, który miał wśród ludzi, ale nie da się tego zrobić bez poruszania osobistych wątków. Oczywiście z szacunkiem.
Na koniec, to jest forum dyskusyjne. Dyskusyjne. Ten temat ma za ideę lepiej zrozumieć Michaela, możliwie jak najbardziej obiektywnie i wielostronnie, poprzez jego sztukę. Jak dziewczyny napisały, nie ma tu prawd objawionych, nie ma jednego zdania- a co za tym idzie, oskarżeń, ocen, obowiązujących każdego puent. One się różnią, dyskusja jest otwarta. Michael jest szanowany. To, że różne tematy są podejmowane, a nie robione wokół niego tabu znaczy, że nie ma tajemnic, nie ma trupów w szafie. Z doświadczenia wiem, że więcej szkód robią rzeczy nie wypowiedziane, a krążące po głowie. Michael w wywiadach też nie chciał tabu, stąd transmisje live, bez ustalania pytań.
Dla mnie to nazywa się szacunkiem dla człowieka.
Bitter you'll be if you don't change your ways
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
Co napisać jak wszystkie możliwe opcje interpretacyjne zostały już chyba wykorzystane. Inwencja twórcza fanów Michaela jest naprawdę wielka. A mnie nic nie przychodzi do głowy poza tym, że tekst ten, napisany przez kilku panów, przy użyciu elektryczno – technicznych porównań, dotyczy seksu. Wyobrażam sobie, że mieli niezły ubaw tworząc, siedząc i wspólnie obmyślając kolejne wersy tekstu, rzucając propozycjami zaśmiewali się do łez. Pewne jest, że nie pisali tego z myślą o analizie, czy to literackiej tekstu czy też psychologicznej jej twórców. Choć wynikami mogliby być zaskoczeni, to pewne.
Skąd ta dosadność w tekście? Kobiety mają romantyczność wpisaną w swoje istnienie jakby była to cząstka kodu genetycznego, uniesienia erotyczne opisałyby jak nie przymierzając opowieść z Harlequina. Mężczyźni o seksie wypowiadają się twardo, technicznie i mechanicznie. Tak też wyrazili się twórcy. Nie wiązałabym ani też nie przypisywałabym tego tekstu Michael’owi. Cóż, był lub nie, jednym z wielu, a o tym jaki był jego wpływ możemy sobie tylko gdybać. Całościowo wykonanie piosenki jak dla mnie jest na najwyższym poziomie, również dzięki aranżacji, interpretacji i zaangażowaniu wykonawczym MJ. Bo jak napisał kaem piosenka z chwilą kiedy ją doszlifował jak diament, stała się jego, ale czy wyrażała jego zdanie lub opinię, nie wiem.
Skąd ta dosadność w tekście? Kobiety mają romantyczność wpisaną w swoje istnienie jakby była to cząstka kodu genetycznego, uniesienia erotyczne opisałyby jak nie przymierzając opowieść z Harlequina. Mężczyźni o seksie wypowiadają się twardo, technicznie i mechanicznie. Tak też wyrazili się twórcy. Nie wiązałabym ani też nie przypisywałabym tego tekstu Michael’owi. Cóż, był lub nie, jednym z wielu, a o tym jaki był jego wpływ możemy sobie tylko gdybać. Całościowo wykonanie piosenki jak dla mnie jest na najwyższym poziomie, również dzięki aranżacji, interpretacji i zaangażowaniu wykonawczym MJ. Bo jak napisał kaem piosenka z chwilą kiedy ją doszlifował jak diament, stała się jego, ale czy wyrażała jego zdanie lub opinię, nie wiem.
- give_in_to_me
- Posty: 500
- Rejestracja: ndz, 17 sty 2010, 12:37
- Skąd: Wrocław
O kurka... chyba jednak nie jestem kobietą...ula pisze:Kobiety mają romantyczność wpisaną w swoje istnienie jakby była to cząstka kodu genetycznego, uniesienia erotyczne opisałyby jak nie przymierzając opowieść z Harlequina. Mężczyźni o seksie wypowiadają się twardo, technicznie i mechanicznie.
No dobra, na serio: nie zgodzę się. To stereotyp. Ludzie różnie mówią o seksie. Są osoby niepotrafiące wypowiadać sie inaczej niż "technicznie", są osoby, które nie potrafią wypowiadać się o seksie bez romantycznej otoczki, ale to nie ma znaczenia, jakiej są płci. Ba, powiedziałabym nawet, że zdecydowana większość ludzi wypowiada sie o seksie raz tak, raz tak i bardzo często wciąż mówią o fizycznej miłości z jedną i tą samą osobą! To, jak mówimy o seksie zależy od różnych czynników- nastroju rozmówcy, etapu na jakim jest związek, postrzegania partnera (całościowo lub w danej chwili), itd. Nie zamykajmy sie w głupich ramkach, że faceci to tylko technika i najczęściej wulgaryzują cały seksualny dyskurs, a babki to by chciały zawsze przy płonących świecach i na łożu obsypanym płatkami róż. To tak nie działa wcale. Ludzie są różni, seks jest różny- różnorodny. I dobrze. Twórczość Michaela Jacksona pokazuje różne oblicza seksu- zarówno to "techniczne", "męskie"- 2000 Watts, jak i te "romantyczne", "harlequinowe" (dla mnie osobiście niestrawne, ale co kto lubi)- Break Of Dawn. I wilk syty i owca cała. A wniosek? MJ robił genialną muzykę. Amen.
give_in_to_me nie dziwi mnie, że się nie zgadzasz. Tak już masz. Co do posta może i to jest stereotyp, ale ja stara jestem więc zazwyczaj to co piszę jest stereotypowe. Nie zgadzam z twoją wypowiedzią, ale mam stereotypowy szacunek…również dla twojego zdania.
Dla mnie romantyczność to nie tylko płatki róż, a seks to nie sport wyczynowy. I być może jak zwykle się nie znam i być może dlatego nie wiem, że tzw. romantyczna twórczość powstaje z myślą o mężczyznach a nie kobietach. Nie spotkałam się jednak nigdy z tekstem piosenki napisanym przez kobietę, która opisując swoje uczuciowe uniesienia używała by dosadnego języka. Ale powtarzam, być może jestem na tyle głupia, że nic o życiu nie wiem i jeszcze mało w nim widziałam. Na szczęście jednak wolę moją głupią ramkę i dobrze mi z nią.
Dla mnie romantyczność to nie tylko płatki róż, a seks to nie sport wyczynowy. I być może jak zwykle się nie znam i być może dlatego nie wiem, że tzw. romantyczna twórczość powstaje z myślą o mężczyznach a nie kobietach. Nie spotkałam się jednak nigdy z tekstem piosenki napisanym przez kobietę, która opisując swoje uczuciowe uniesienia używała by dosadnego języka. Ale powtarzam, być może jestem na tyle głupia, że nic o życiu nie wiem i jeszcze mało w nim widziałam. Na szczęście jednak wolę moją głupią ramkę i dobrze mi z nią.
Oj, ula, posłuchaj np. "Not Fair" Lily Allen - dosadny, chociaż i tak jak na nią, przyzwoity.
zapraszam i polecam: http://msfeliciam.blogspot.com/
Ja jestem w tym gronie chyba najbardziej wiekową staruszką, ale nie zgadzam się z tobą ula. Nie mam wątpliwości, że jestem kobietą, chyba nawet romantyczną, ale harlequinowa estetyka, jeśli chodzi o wyrażanie uczuć, jest mi całkowicie obca (żeby nie było, przeczytałam ich nawet trochę w życiu, gdy przez parę tygodni leżałam przykuta do łóżka – gipsem!, a znajomi znosili książeczki). Też nie wszyscy faceci używają stale technicznego słownictwa w „tych sprawach”. Stereotypy to niebezpieczna rzecz. Ludzie mają różny temperament, zarówno kobiety, jak i mężczyźni. Wychowanie też już nie narzuca tak ostrych kanonów zachowań seksualnych jak dawniej. To czy chcemy płatków róż czy wolimy pieprzne słówka, to sprawa charakteru, potrzeba chwili i …partner.
Nie lubię wulgarnych facetów, kobiet wulgarnych jeszcze bardziej nie znoszę, ale tekst 2000 Watts nie jest wulgarny. Najlepszy tego dowód to fakt, że niektórzy interpretują go jakoby traktował o zatraceniu się w tańcu. Słowa moim zdaniem w tej piosence i w ogóle są neutralne, ich znaczenie zależy od kontekstu i tego kto je wypowiada. Ja tę piosenkę traktuję jak mały (ale gorący)żarcik Michaela. Mężczyzna też potrzebuje czułości i tkliwości, nie każdy/ nie zawsze jest bestią, która rzuca się na kobietę i używa soczystego języka. Takie słowa (użyte w tekście piosenki i inne tzw. ostre) nie urażą mojej kobiecej wrażliwości, jeśli usłyszę je z ust właściwego człowieka i we właściwej sytuacji. Może nawet sama ich użyję.
Nie lubię wulgarnych facetów, kobiet wulgarnych jeszcze bardziej nie znoszę, ale tekst 2000 Watts nie jest wulgarny. Najlepszy tego dowód to fakt, że niektórzy interpretują go jakoby traktował o zatraceniu się w tańcu. Słowa moim zdaniem w tej piosence i w ogóle są neutralne, ich znaczenie zależy od kontekstu i tego kto je wypowiada. Ja tę piosenkę traktuję jak mały (ale gorący)żarcik Michaela. Mężczyzna też potrzebuje czułości i tkliwości, nie każdy/ nie zawsze jest bestią, która rzuca się na kobietę i używa soczystego języka. Takie słowa (użyte w tekście piosenki i inne tzw. ostre) nie urażą mojej kobiecej wrażliwości, jeśli usłyszę je z ust właściwego człowieka i we właściwej sytuacji. Może nawet sama ich użyję.
People say I’m crazy
Doing what I’m doing
Watching the wheels - John Lennon
Doing what I’m doing
Watching the wheels - John Lennon
Ja żadnego tekstu Michaela o tych sprawach nigdy nie nazwałabym wulgarnymi. Także "Superfly Sister", który osobiście bardzo lubię - jest w nim jasny, dosadny przekaz, ale zachowane odpowiednie granice.
zapraszam i polecam: http://msfeliciam.blogspot.com/
Tak to sobie czytam i sobie myslę, że 2000Watts jest, na swój sposób, tekstem bardzo poetyckim. Metafora na metaforze. I nareszcie nie ma nic o kwiatuszkach i muszelkach. Nudzą mnie zawsze te wszystkie oklepane frazesy.
A tu, coś zaskakuje, coś mrowi, coś sprawia, że nie wiadomo co będzie dalej. Jest energia. Jest, nade wszystko, jakaś radość z życia i tworzenia. Jest pewność siebie.
I jest jeszcze coś, nie wiem jak to nazwać...nie szacunek dla odbiorcy, ale coś pokrewnego.
Przeważnie czuje się zakłopotana, kiedy ktoś mówi przy mnie/do mnie bezpardonowo o seksie. Tak wprost, jakby mówił "a wiesz, wczoraj jadłem kanapkę z ogórkiem". I tu wcale nie chodzi o moje wychowanie, o tabu, o jakieś, że nie wypada. Mam wtedy ochotę po prostu zakryć oczy i szeptać "przestań, przestań, przestań, miej szacunek dla samego siebie, bo jak Ty go nie masz, to jak ja mam mieć? Proszę przestań. Bo ja chcę Cię lubić!".
Przy słuchaniu tego utworu mam wybór. Sama wybieram co słyszę. Mogę nie słyszeć nic, a mogę więcej niż sami planowali. Taką rozmowę chętnie prowadzę...
Odnośnie jeszcze metafor, kto zna "Szantę dziewicy" - maszt w górę!
1. Mam ci-pe...łną marzeń główkę,
Morze myśli me rozmarza.
Mam prześliczną małą łódkę,
Tylko brak mi... marynarza.
2. W łódce małej i ciaśniutkiej,
By poszerzyć krąg podróży,
Niech marynarz wetknie w łódkę
Jakiś maszt, możliwie duży.
3. Jestem bardzo młoda jeszcze,
Obca morska mi robota.
Och, cudowne czuję dreszcze,
Gdy mnie uczy trzymać szota.
4. I nie było wcale smutno,
Gdy dokoła wody tafla,
A marynarz podniósł płótno
Żagla wzwyż, stawiając gafla.
5. Aż się rozszalało morze,
W górę, w dół, ja ptakiem, rybką!
Sztorm, och, błagam dobry Boże,
Niech się skończy... nie za szybko!
6. Gdy ucichły w końcu fale,
Drżąc zmęczona się rozmarzam.
Nie jest takie smutne wcale
Ciężkie życie marynarza...
Napisane przez faceta, żeby nie było. (Mirosława Kowalewskiego)
I tak mi się jeszcze przypomniało, podobno jest się tym, o czym się fantazjuje.
Sama nie wiem. Czasem to jest przecież przeciwieństwo tego kim się jest w życiu. Może to właśnie o to chodzi? Wydobywa się jakiś drugi biegun, dla równowagi. Albo zachowanie, do którego się nie dopuszcza w życiu, bo jest niekompatybilne z tym kim chcemy być.
I'm everything you need, so tell me what's the deal
/.../
Too much of that, fuse blown
Be careful what you say don't overload
Pojawiały się głosy, że to utwór o przypadkowym seksie. Może tak a może nie.
Ale jeśli chwycić ten trop, widzę tu raczej spełnioną fantazję o dominacji.
Jakże popularną.
W końcu to King of Pop.
Always on Top.
A tu, coś zaskakuje, coś mrowi, coś sprawia, że nie wiadomo co będzie dalej. Jest energia. Jest, nade wszystko, jakaś radość z życia i tworzenia. Jest pewność siebie.
I jest jeszcze coś, nie wiem jak to nazwać...nie szacunek dla odbiorcy, ale coś pokrewnego.
Przeważnie czuje się zakłopotana, kiedy ktoś mówi przy mnie/do mnie bezpardonowo o seksie. Tak wprost, jakby mówił "a wiesz, wczoraj jadłem kanapkę z ogórkiem". I tu wcale nie chodzi o moje wychowanie, o tabu, o jakieś, że nie wypada. Mam wtedy ochotę po prostu zakryć oczy i szeptać "przestań, przestań, przestań, miej szacunek dla samego siebie, bo jak Ty go nie masz, to jak ja mam mieć? Proszę przestań. Bo ja chcę Cię lubić!".
Przy słuchaniu tego utworu mam wybór. Sama wybieram co słyszę. Mogę nie słyszeć nic, a mogę więcej niż sami planowali. Taką rozmowę chętnie prowadzę...
Odnośnie jeszcze metafor, kto zna "Szantę dziewicy" - maszt w górę!
1. Mam ci-pe...łną marzeń główkę,
Morze myśli me rozmarza.
Mam prześliczną małą łódkę,
Tylko brak mi... marynarza.
2. W łódce małej i ciaśniutkiej,
By poszerzyć krąg podróży,
Niech marynarz wetknie w łódkę
Jakiś maszt, możliwie duży.
3. Jestem bardzo młoda jeszcze,
Obca morska mi robota.
Och, cudowne czuję dreszcze,
Gdy mnie uczy trzymać szota.
4. I nie było wcale smutno,
Gdy dokoła wody tafla,
A marynarz podniósł płótno
Żagla wzwyż, stawiając gafla.
5. Aż się rozszalało morze,
W górę, w dół, ja ptakiem, rybką!
Sztorm, och, błagam dobry Boże,
Niech się skończy... nie za szybko!
6. Gdy ucichły w końcu fale,
Drżąc zmęczona się rozmarzam.
Nie jest takie smutne wcale
Ciężkie życie marynarza...
Napisane przez faceta, żeby nie było. (Mirosława Kowalewskiego)
I tak mi się jeszcze przypomniało, podobno jest się tym, o czym się fantazjuje.
Sama nie wiem. Czasem to jest przecież przeciwieństwo tego kim się jest w życiu. Może to właśnie o to chodzi? Wydobywa się jakiś drugi biegun, dla równowagi. Albo zachowanie, do którego się nie dopuszcza w życiu, bo jest niekompatybilne z tym kim chcemy być.
I'm everything you need, so tell me what's the deal
/.../
Too much of that, fuse blown
Be careful what you say don't overload
Pojawiały się głosy, że to utwór o przypadkowym seksie. Może tak a może nie.
Ale jeśli chwycić ten trop, widzę tu raczej spełnioną fantazję o dominacji.
Jakże popularną.
W końcu to King of Pop.
Always on Top.
To ja w takim razie proponuję posłuchać kilku kobiecych piosenek Marii Peszek, w których mowa o miłości fizycznej - przykład na to, że jedna osoba może mówić o tym na różne sposoby. Jest i dosadnie, i romantycznie i z humorem. Przykłady:
Rosół: http://www.youtube.com/watch?v=fqhhBSXM ... re=related
Miś: http://www.youtube.com/watch?v=BqtIlpIw ... re=related
Hujawiak: http://www.youtube.com/watch?v=zE8kmnm9 ... re=related
Rosół: http://www.youtube.com/watch?v=fqhhBSXM ... re=related
Miś: http://www.youtube.com/watch?v=BqtIlpIw ... re=related
Hujawiak: http://www.youtube.com/watch?v=zE8kmnm9 ... re=related
- give_in_to_me
- Posty: 500
- Rejestracja: ndz, 17 sty 2010, 12:37
- Skąd: Wrocław
Dzięki, ula. Zawsze miło się dowiedzieć czegoś nowego o sobie od kogoś, kogo się w życiu nie widziało i nie rozmawiało z nim i z którym się wymieniło dwa czy trzy posty na forum.ula pisze:give_in_to_me nie dziwi mnie, że się nie zgadzasz. Tak już masz.
Margareta dała Ci przykład nie wszystkim znanej Lilly Allen, Mjowitek rzuciła świetny "morski" wiersz (piosenkę?) a GosiOla serwuje wspaniałą, aczkolwiek wciąż "salonową", "inteligencką" i "warszafską" (nie, nie warszawską a warszafską właśnie) Marię Peszek. A ja Ci radzę, jeśli chcesz poszukać dosadności w kobiecych piosenkach o seksie, posłuchać kogoś, kogo zna każdy- Madonny. Erotica, Give it to me... Madonna śpiewa o seksie dosadnie i daleko jej do Harlequina.
No, chyba, że wyjdziemy z założenia, że taka Madonna to nie kobieta, bo mało w niej ciepła i kobiecości rodem z "powieści" Danielle Steel. Ale wtedy też trzeba wyjść z założenia, że przy tej męskiej Madonnie Michael Jackson to mała dziewczynka w białej sukience sypiąca kwiatki na Boże Ciało, której mamusia i tatuś nie pozwalają się zbliżać do gniazdka z prądem, bo tam może niespodziewanie uderzyć ją 2000 Watts.
Możliwe;) Na razie bronię swojej dzieciecej niewinności;) i niewiedzyagusiaa_w pisze:Ja myślę, że za parę lat zrozumiesz o co w tym wszystkim chodziMJwroc pisze:Albo to ja jestem jakaś niedomyślna, albo dorośli we wszystkim dopatrują się seksu.
Przyznam, że dorosłość mnie przeraża i staram się ją odwlekać jak tylko to możliwe.
Przeczytałam prawie wszystkie posty. Rzeczywiście prawie wszyscy jesteśmy zgodni co do interpretacji, a więc unieważniam swój pierwszy post na temat 2000 Watts.
Być może, jak pisze Agnieszka, za 10 lat w końcu zrozumiem w pełni ten tekst.
Mamy puentę. :)
Z dedykacją dla wszystkich dance teamów.
Tekst tygodnia:
Dancing The Dream
Album: Dancing The Dream (1992)
Autor tekstu: Michael Jackson
Obejrzyj z YT
Trochę historii:
Wiersz po raz pierwszy pojawił się w książeczce do płyty Dangerous, pod innym tytułem- The Dance, w 1991 roku.
Największym mistrzem dla Michaela w tańcu był Fred Astaire. Swoją książkę, Moonwalk, zadedykował właśnie jemu. Podkreślał, że pochwały, którymi FA obsypał Michaela, po występie na Motown 25, wraz z podobnymi uwagami od Gene Kelly'ego, były najważniejszymi nagrodami dla niego. Potwierdził tę uwagę w wywiadzie dla Get Music, z 2001 roku.
W biografii F.A. można znaleźć wiele punktów stycznych z życiem Michaela. Fred Astaire naprawdę nazywał się Frederic Austerlitz Jr. Rodzice matki Freda byli emigrantami ze wschodnich Prus i Alzacji, zaś ojciec urodził się w Linz (Austria)- jego rodzice byli Żydami, przeszli na katolicyzm.
Ojciec Freda pojawił się na ziemiach Ameryki w 1892 roku. Udało mu się przejść kontrolę na Ellis Island (o owej kontroli została napisana fascynująca książka Wyspa Klucz Małgorzaty Szejnert) i ruszył do Omaha, za pracą.
Matka Freda pragnęła wyrwać się z Omaha za pomocą talentów swoich dzieci. Córka Adele ujawniała talent taneczny i wokalny. Matka planowała występy obu swych latorośli, a popisy sceniczne brata z siostrą wtedy nie były czymś rzadkim. Młodszy brat Adeli, Fred, buntował się i nie chciał brać lekcji tańca, ale z łatwością naśladował kroki siostry. Zaczął też grać na pianinie, akordeonie i klarnecie.
Jak ojciec Freda stracił pracę, rodzina przeniosła się do Nowego Jorku, by ułatwić dzieciom dostęp do show biznesu. Pierwszy ich wspólny występ został okrzyknięty jako występ najwspanialszych dzieci w wodewilu. Z czasem rodzeństwo zaczęło inaczej dojrzewać i różnice w wyglądzie przeszkadzały we wspólnych występach. Dzieci też zaczęły się indywidualizować i przejawiać inne talenty. Fred ciągle dążył do perfekcji i cały czas się uczył, szukając kolejnych kroków, które mógł wykorzystać. W tym czasie poznał Gershwina. Ich spotkanie wywarło na obu duże wrażenie i nie pozostało bez wpływu na ich działania artystyczne. Mistrzami dla Freda byli Bill "Bojangles" Robinson i John “Bubbles” Sublett. Ten ostatni był też mistrzem dla Michaela. Jackson podziwiał go jako tancerza i studiował jego kroki, czyniąc je inspiracją dla siebie. W połowie lat 80 MJ uczcił pamięć Bubblesa, nazywając tak swojego ulubionego szympansa.
Fred zaczął w końcu brać lekcje tańca, dykcji i śpiewania. Z czasem zaczął przyćmiewać siostrę i w 1932 roku ich drogi artystyczne się rozeszły, jak Adele wyszła za mąż.
Nie miał łatwego samodzielnego startu. Po jednym z przesłuchań skomentowano go- łysiejący, nie umie grać. Poza tym tańczy. Zaczął współpracować z Hermesem Panem, choreografem. Jego kariera nabrała rozpędu. Występował z wieloma aktorkami- z Ginger Rogers na czele. Para była tak popularna, że przyćmiła inne kolaboracje Astaire'a. Jej wyjątkowość polegała na tym, że w grze i tańcu posługiwała się intuicją, a jej gra aktorska nie kończyła się, jak zaczynała tańczyć- wspomina jeden z biografów Astaire'a.
Inne partnerki filmowe F.A. to: Rita Hayworth, Eleanor Powell, Paulette Goddard, Lucille Bremer, Judy Garland, Audrey Hepburn. Grał też z Gene Keelly'm. Współpracował z Francisem Fordem Coppolą i Vincentem Minelli. Grał nie tylko w musicalach, ale też w dramatach i ... horrorze. Tworzył programy dla telewizji (An Evening With Fred Astaire- pierwszy program telewizyjny nagrany w kolorze; otrzymał za niego 9 nagród Emmy).
Wprowadził dwie zmiany w musicalu. Naciskał na operatorów, by- jeżeli to możliwe, układ taneczny był nakręcony jednym ujęciem kamery, a tancerze zostali uchwyceni w całości, od stóp do głów. Chciał, by kamera tańczyła razem z nimi. Po drugie Fred chciał, by wszelkie układy taneczne i piosenki były bezpośrednio powiązane z biegiem wydarzeń w scenariuszu.
Astaire był perfekcjonistą. Potrafił powtarzać sekwencje taneczne w nieskończoność- do momentu, kiedy widział, że zna kroki na pamięć. Istnieje analiza porównawcza dwóch różnych podejść do sceny. Nakręcone zestawiono ze sobą i okazuje się, że taniec jest identyczny- i to w analizie sprowadzonej do najmniejszych gestów!
Hermes Pan zapytany, jak z artystą wymyślali choreografię mówi, że Fred zaczynał od wygłupiania się przed lustrem. Potem jeden z nich wpadał na pomysł. W jeden dzień mogła powstać cała sekwencja taneczna, ale potem cale tygodnie upływały na edytowaniu, doszlifowaniu występu.
Fred przyrównywał wymyślanie choreografii do komponowania muzyki. Myślisz o kolejnym kroku, a on przechodzi płynnie do następnego. A całość ma być zintegrowana. Jeżeli taniec jest w porządku, to nie ma zbędnych ruchów. Wszystko zmierza do kulminacji i tu się kończy.
O ile był podziwiany, tak też dla niektórych mógł być uciążliwy. Próby jednego ujęcia potrafiły trwać kilka tygodni. Jego brak wiary był wyraźny, jakby nie widział swoich postępów. Ciągle myślał, że nie jest wystarczająco dobry. Za artystą: Nigdy nie zrobiłem niczego w 100%. Choć nigdy nie byłem tak zły, za jakiego się uważałem.
Fred Astaire nie był tylko przełomowym tancerzem i aktorem, ale też wokalistą. Jego głos nie był wybitny, podziwiano go jednak za interpretację piosenek, liryzm, frazowanie i dykcję. Zestawiany jest z Frankiem Sinatrą i Bingiem Crosby.
Współpracował z braćmi Geshwin, z Colem Porterem i Irvingiem Berlinem. Wylansował wiele kompozycji, które stały się standardami, jak choćby: A Foggy Day, Funny Face, Let's Call the Whole Thing Off, Let's Face the Music and Dance, Nice Work If You Can Get It, Night and Day, The Way You Look Tonight. Tu<< pełen spis utworów wykonywanych przez F.A.
Prywatnie Fred Astaire był dwukrotnie żonaty. Pierwsza małżonka zmarła na raka, co artystę pogrążyło w głębokiej żałobie. Po wielu latach ponownie się ożenił. Ma trójkę dzieci. Jako konserwatysta, był republikaninem. Jeden z przyjaciół opisał go jako nieśmiałego żartownisia, ciepłego człowieka ze skłonnością do uczniackich żartów.
Nie zgadzał się film biograficzny z obawy, że jego życie zostanie błędnie odczytane.
Zmarł 22 czerwca 1987 roku na zapalenie płuc, w wieku 88 lat.
Określany jako najpopularniejszy aktor wśród tancerzy i najlepszy tancerz wśród aktorów; najbardziej rewolucyjny aktor filmowy od czasów Charliego Chaplina, Myszka Mickey w ludzkiej postaci. Wywarł ogromny wpływ na wielu tancerzy, z Michaiłem Barysznikowem, Bobem Fossem, Janet Jackson i Michaelem Jacksonem na czele.
Jego utwory zostały zebrane na wydawnictwie The Astaire Story.
W 1999 roku Fred Astaire trzymał pośmiertną Grammy za całokształt twórczości.
Consciousness expresses itself through creation. This world we live in is the dance of the Creator. Dancers come and go in the twinkling of an eye but the dance lives on. On many an occasion when I'm dancing, I've felt touched by something sacred. In those moments, I've felt my spirit soar and become one with everything that exists. I become the stars and the moon. I become the lover and the beloved. I become the victor and the vanquished. I become the master and the slave. I become the singer and the song. I become the knower and the known. I keep on dancing and then, it is the eternal dance of creation. The creator and creation merge into one wholeness of joy.
I keep on dancing and dancing .......And dancing, until there is only......The dance.
Tańcząc Marzeniem
tłum. BOSS
Świadomość wyraża się poprzez tworzenie. Świat w którym żyjemy jest tańcem Stwórcy. Tancerze pojawiają się i znikają w mgnieniu oka, ale ich taniec pozostaje. Wiele razy kiedy tańczę, dotyka mnie coś świętego. W takich chwilach czuję, jak mój duch unosi się i osiąga jedność ze wszystkim co istnieje. Jestem wtedy gwiazdami i księżycem. Jestem kochającym i kochanym. Jestem zwycięzcą i pokonanym. Jestem panem i sługą. Jestem piosenkarzem i piosenką. Jestem mędrcem i wiedzą. Nie przestaję tańczyć i dochodzę do wiecznego tańca Tworzenia. Stwórca i jego dzieło zlewają się w jedną radosną całość.
Tańczę i tańczę...I tańczę, aż pozostaje tylko...Taniec.
!לפרש את הטקסט
Z dedykacją dla wszystkich dance teamów.
Tekst tygodnia:
Dancing The Dream
Album: Dancing The Dream (1992)
Autor tekstu: Michael Jackson
Obejrzyj z YT
Trochę historii:
Wiersz po raz pierwszy pojawił się w książeczce do płyty Dangerous, pod innym tytułem- The Dance, w 1991 roku.
Największym mistrzem dla Michaela w tańcu był Fred Astaire. Swoją książkę, Moonwalk, zadedykował właśnie jemu. Podkreślał, że pochwały, którymi FA obsypał Michaela, po występie na Motown 25, wraz z podobnymi uwagami od Gene Kelly'ego, były najważniejszymi nagrodami dla niego. Potwierdził tę uwagę w wywiadzie dla Get Music, z 2001 roku.
W biografii F.A. można znaleźć wiele punktów stycznych z życiem Michaela. Fred Astaire naprawdę nazywał się Frederic Austerlitz Jr. Rodzice matki Freda byli emigrantami ze wschodnich Prus i Alzacji, zaś ojciec urodził się w Linz (Austria)- jego rodzice byli Żydami, przeszli na katolicyzm.
Ojciec Freda pojawił się na ziemiach Ameryki w 1892 roku. Udało mu się przejść kontrolę na Ellis Island (o owej kontroli została napisana fascynująca książka Wyspa Klucz Małgorzaty Szejnert) i ruszył do Omaha, za pracą.
Matka Freda pragnęła wyrwać się z Omaha za pomocą talentów swoich dzieci. Córka Adele ujawniała talent taneczny i wokalny. Matka planowała występy obu swych latorośli, a popisy sceniczne brata z siostrą wtedy nie były czymś rzadkim. Młodszy brat Adeli, Fred, buntował się i nie chciał brać lekcji tańca, ale z łatwością naśladował kroki siostry. Zaczął też grać na pianinie, akordeonie i klarnecie.
Jak ojciec Freda stracił pracę, rodzina przeniosła się do Nowego Jorku, by ułatwić dzieciom dostęp do show biznesu. Pierwszy ich wspólny występ został okrzyknięty jako występ najwspanialszych dzieci w wodewilu. Z czasem rodzeństwo zaczęło inaczej dojrzewać i różnice w wyglądzie przeszkadzały we wspólnych występach. Dzieci też zaczęły się indywidualizować i przejawiać inne talenty. Fred ciągle dążył do perfekcji i cały czas się uczył, szukając kolejnych kroków, które mógł wykorzystać. W tym czasie poznał Gershwina. Ich spotkanie wywarło na obu duże wrażenie i nie pozostało bez wpływu na ich działania artystyczne. Mistrzami dla Freda byli Bill "Bojangles" Robinson i John “Bubbles” Sublett. Ten ostatni był też mistrzem dla Michaela. Jackson podziwiał go jako tancerza i studiował jego kroki, czyniąc je inspiracją dla siebie. W połowie lat 80 MJ uczcił pamięć Bubblesa, nazywając tak swojego ulubionego szympansa.
Fred zaczął w końcu brać lekcje tańca, dykcji i śpiewania. Z czasem zaczął przyćmiewać siostrę i w 1932 roku ich drogi artystyczne się rozeszły, jak Adele wyszła za mąż.
Nie miał łatwego samodzielnego startu. Po jednym z przesłuchań skomentowano go- łysiejący, nie umie grać. Poza tym tańczy. Zaczął współpracować z Hermesem Panem, choreografem. Jego kariera nabrała rozpędu. Występował z wieloma aktorkami- z Ginger Rogers na czele. Para była tak popularna, że przyćmiła inne kolaboracje Astaire'a. Jej wyjątkowość polegała na tym, że w grze i tańcu posługiwała się intuicją, a jej gra aktorska nie kończyła się, jak zaczynała tańczyć- wspomina jeden z biografów Astaire'a.
Inne partnerki filmowe F.A. to: Rita Hayworth, Eleanor Powell, Paulette Goddard, Lucille Bremer, Judy Garland, Audrey Hepburn. Grał też z Gene Keelly'm. Współpracował z Francisem Fordem Coppolą i Vincentem Minelli. Grał nie tylko w musicalach, ale też w dramatach i ... horrorze. Tworzył programy dla telewizji (An Evening With Fred Astaire- pierwszy program telewizyjny nagrany w kolorze; otrzymał za niego 9 nagród Emmy).
Wprowadził dwie zmiany w musicalu. Naciskał na operatorów, by- jeżeli to możliwe, układ taneczny był nakręcony jednym ujęciem kamery, a tancerze zostali uchwyceni w całości, od stóp do głów. Chciał, by kamera tańczyła razem z nimi. Po drugie Fred chciał, by wszelkie układy taneczne i piosenki były bezpośrednio powiązane z biegiem wydarzeń w scenariuszu.
Astaire był perfekcjonistą. Potrafił powtarzać sekwencje taneczne w nieskończoność- do momentu, kiedy widział, że zna kroki na pamięć. Istnieje analiza porównawcza dwóch różnych podejść do sceny. Nakręcone zestawiono ze sobą i okazuje się, że taniec jest identyczny- i to w analizie sprowadzonej do najmniejszych gestów!
Hermes Pan zapytany, jak z artystą wymyślali choreografię mówi, że Fred zaczynał od wygłupiania się przed lustrem. Potem jeden z nich wpadał na pomysł. W jeden dzień mogła powstać cała sekwencja taneczna, ale potem cale tygodnie upływały na edytowaniu, doszlifowaniu występu.
Fred przyrównywał wymyślanie choreografii do komponowania muzyki. Myślisz o kolejnym kroku, a on przechodzi płynnie do następnego. A całość ma być zintegrowana. Jeżeli taniec jest w porządku, to nie ma zbędnych ruchów. Wszystko zmierza do kulminacji i tu się kończy.
O ile był podziwiany, tak też dla niektórych mógł być uciążliwy. Próby jednego ujęcia potrafiły trwać kilka tygodni. Jego brak wiary był wyraźny, jakby nie widział swoich postępów. Ciągle myślał, że nie jest wystarczająco dobry. Za artystą: Nigdy nie zrobiłem niczego w 100%. Choć nigdy nie byłem tak zły, za jakiego się uważałem.
Fred Astaire nie był tylko przełomowym tancerzem i aktorem, ale też wokalistą. Jego głos nie był wybitny, podziwiano go jednak za interpretację piosenek, liryzm, frazowanie i dykcję. Zestawiany jest z Frankiem Sinatrą i Bingiem Crosby.
Współpracował z braćmi Geshwin, z Colem Porterem i Irvingiem Berlinem. Wylansował wiele kompozycji, które stały się standardami, jak choćby: A Foggy Day, Funny Face, Let's Call the Whole Thing Off, Let's Face the Music and Dance, Nice Work If You Can Get It, Night and Day, The Way You Look Tonight. Tu<< pełen spis utworów wykonywanych przez F.A.
Prywatnie Fred Astaire był dwukrotnie żonaty. Pierwsza małżonka zmarła na raka, co artystę pogrążyło w głębokiej żałobie. Po wielu latach ponownie się ożenił. Ma trójkę dzieci. Jako konserwatysta, był republikaninem. Jeden z przyjaciół opisał go jako nieśmiałego żartownisia, ciepłego człowieka ze skłonnością do uczniackich żartów.
Nie zgadzał się film biograficzny z obawy, że jego życie zostanie błędnie odczytane.
Zmarł 22 czerwca 1987 roku na zapalenie płuc, w wieku 88 lat.
Określany jako najpopularniejszy aktor wśród tancerzy i najlepszy tancerz wśród aktorów; najbardziej rewolucyjny aktor filmowy od czasów Charliego Chaplina, Myszka Mickey w ludzkiej postaci. Wywarł ogromny wpływ na wielu tancerzy, z Michaiłem Barysznikowem, Bobem Fossem, Janet Jackson i Michaelem Jacksonem na czele.
Jego utwory zostały zebrane na wydawnictwie The Astaire Story.
W 1999 roku Fred Astaire trzymał pośmiertną Grammy za całokształt twórczości.
Consciousness expresses itself through creation. This world we live in is the dance of the Creator. Dancers come and go in the twinkling of an eye but the dance lives on. On many an occasion when I'm dancing, I've felt touched by something sacred. In those moments, I've felt my spirit soar and become one with everything that exists. I become the stars and the moon. I become the lover and the beloved. I become the victor and the vanquished. I become the master and the slave. I become the singer and the song. I become the knower and the known. I keep on dancing and then, it is the eternal dance of creation. The creator and creation merge into one wholeness of joy.
I keep on dancing and dancing .......And dancing, until there is only......The dance.
Tańcząc Marzeniem
tłum. BOSS
Świadomość wyraża się poprzez tworzenie. Świat w którym żyjemy jest tańcem Stwórcy. Tancerze pojawiają się i znikają w mgnieniu oka, ale ich taniec pozostaje. Wiele razy kiedy tańczę, dotyka mnie coś świętego. W takich chwilach czuję, jak mój duch unosi się i osiąga jedność ze wszystkim co istnieje. Jestem wtedy gwiazdami i księżycem. Jestem kochającym i kochanym. Jestem zwycięzcą i pokonanym. Jestem panem i sługą. Jestem piosenkarzem i piosenką. Jestem mędrcem i wiedzą. Nie przestaję tańczyć i dochodzę do wiecznego tańca Tworzenia. Stwórca i jego dzieło zlewają się w jedną radosną całość.
Tańczę i tańczę...I tańczę, aż pozostaje tylko...Taniec.
!לפרש את הטקסט
Bitter you'll be if you don't change your ways
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
kaem pisze:Consciousness expresses itself through creation.
Pierwsze i ostatnie zdanie pozwalają na nieco szerszą interpretację.kaem pisze:The creator and creation merge into one wholeness of joy.
Michael pisze dalej o tańcu, ale pod "dance" można wstawiać dowolnie "malarstwo", "poezję", "rzeźbiarstwo", cokolwiek.
Za oknem buja mi się teraz topola, kiwają się pęki kwiatów kasztanowca.
Jeśli się w to wpatrzyć, da się poczuć te topole w sobie.
Ulec tej hipnozie, zamknąć oczy, otworzyć i zobaczyć, że samemu jest się tym drzewem.
Gałęzie rozchylają się i schodzą jak płuca przy oddechu.
Pyłek kwiatowy krąży niewidzialny jak czerwone krwinki.
Nagle czuję swój własny oddech, bicie serca, coraz mocniejsze. Jak zrywy wiatru.
Sama jestem topolą, cieniem budynku, gwiazdami za chmurami.
A kiedy tym jestem, tańczę bez poruszania się, maluję najpiękniejsze obrazy bez wyciągania farb, piszę wiersze bez notesu pod ręką.
Sama jestem częścią tego obrazu. Z rozwianymi granatowymi włosami. Słowa nigdy nienapisanego wiersza oddaję niebu z wydechem.
W przyrodzie nic nie ginie.
Wierzę w krążąca energię.
Może ktoś gdzieś wydycha teraz słowo klucz, którego mi trzeba do zmaterializowania na papierze myśli? Może przyjdzie do mnie we śnie? A może tej nocy to ja jestem słowem kluczem?
Tworzenie i twórca zlewa się w jedno.
Wiatr w maju nie jest taki zły.