Moi drodzy... To już rok...
Moderatorzy: DaX, Sephiroth820, MJowitek, majkelzawszespoko, Mafia
- Dirty-Diana07
- Posty: 9
- Rejestracja: sob, 27 mar 2010, 12:39
Moi drodzy... To już rok...
Rok minął od śmierci Króla Muzyki POP Michaela Jacksona... Minął tak szybko... Niedawno ta tragiczna wiadomość dotarła do nas, fanów a dziś świętujemy już rocznicę śmierci naszego Króla.. Ja jestem fanem niestety od tego tragicznego wydarzenia... dlatego podwójnie mi przykro, gdyż miałam okazję naprawdę Go poznać dopiero rok temu... Lecz nie boję się tego wyznawać. Cieszę się, że jest on w naszych sercach i dzięki temu zawsze będzie żywy... Nie jednemu z nas poleci łza... Ale On tylko zmienił scenę... Patrzy na Nas...
Michael Kochamy Cię...
Michael Kochamy Cię...
"I'm starting with the Man in The Mirror."
Wiem, że Michael jest w lepszym miejscu. Z dala od wszystkich ludzi, którzy byli przy nim tylko w celu pozyskania osobistych korzyści.
Pamiętam 25 czerwca 2009 jak wczoraj. Mogę opowiedzieć cały, cały dzień ze szczegółami. Całą noc ze szczegółami, i następne kilka dni. Uwierzcie mi, że to wcale nie jest przywilej.
Michael zawsze będzie w moim sercu i wiem, że wszyscy mamy szansę na powiedzenie "Witaj!" Michaelowi.
Zatem... Do zobaczenia, my lovely one.
Pamiętam 25 czerwca 2009 jak wczoraj. Mogę opowiedzieć cały, cały dzień ze szczegółami. Całą noc ze szczegółami, i następne kilka dni. Uwierzcie mi, że to wcale nie jest przywilej.
Michael zawsze będzie w moim sercu i wiem, że wszyscy mamy szansę na powiedzenie "Witaj!" Michaelowi.
Zatem... Do zobaczenia, my lovely one.
Czy ja wiem "świętujemy", chyba źle dobrane słowo, raczej obchodzimy. No dobrze czepiam się słówek.
Ja także pamiętam 'ten moment', w którym się dowiedziałam, później całą przepłakaną noc i jeszcze pare innych dni.. do teraz.
Ja wiem, że Michael czuwa tu nad nami, nad swoimi dziećmi, rodzina, ale także i nami. Jesteśmy i byliśmy częścią Michaela, pozostańmy nią dalej, przeciwstawiając się tym szybko biegnącym dniom, miesiącom, latom..
Prawdziwa miłość w sercu nigdy nie wygasa.
Może przybrać tylko troche inne kształty pod wpływem pewnych zdarzeń.
Prawdziwą miłością moja był i jest( i będzie) Michael.
Nigdy nie przestanę Cię kochać.
Wiem, że jesteś gdzieś w lepszym miejscu, tylko dręczy mnie ta nie jasność, bo czuje, że to sprawka wielu ludzi, próbują to tuszować..
Przepraszam Cię za wszystko co złe Cię spotkało i dziękuje za wszystko co dawałes!
Na koniec dodam tylko tyle, że czas szybko biegnie ;s
Ja także pamiętam 'ten moment', w którym się dowiedziałam, później całą przepłakaną noc i jeszcze pare innych dni.. do teraz.
Ja wiem, że Michael czuwa tu nad nami, nad swoimi dziećmi, rodzina, ale także i nami. Jesteśmy i byliśmy częścią Michaela, pozostańmy nią dalej, przeciwstawiając się tym szybko biegnącym dniom, miesiącom, latom..
Prawdziwa miłość w sercu nigdy nie wygasa.
Może przybrać tylko troche inne kształty pod wpływem pewnych zdarzeń.
Prawdziwą miłością moja był i jest( i będzie) Michael.
Nigdy nie przestanę Cię kochać.
Wiem, że jesteś gdzieś w lepszym miejscu, tylko dręczy mnie ta nie jasność, bo czuje, że to sprawka wielu ludzi, próbują to tuszować..
Przepraszam Cię za wszystko co złe Cię spotkało i dziękuje za wszystko co dawałes!
Na koniec dodam tylko tyle, że czas szybko biegnie ;s
Keep The Faith
- Final Cloud
- Posty: 399
- Rejestracja: sob, 18 lis 2006, 19:13
- Skąd: Reykjavik
- DirtyDiana13
- Posty: 506
- Rejestracja: wt, 08 wrz 2009, 16:28
- Skąd: Ostróda
Jeśli to jest temat, gdzie mogę powiedzieć to co mi leży na sercu, to chciałabym powiedzieć, że Michael zmienił moje życie, doceniam to, co zrobił dla świata dla chorych dzieci. Cenię go jako wspaniałego artystę, ale i wrażliwego człowieka chcącego aby świat był lepszy. Szanuję drugiego człowieka i bronię słabszego kolegę na przerwie. W sumie jestem tylko dzieckiem, cóż więcej mogę zrobić? Właśnie, nic..
Michael 25 czerwca, zmienił moje życie, była to zmiana na lepsze, ale jednak coś we mnie umarło, poczułam brak niedocenianej części..
Mogłabym tak pisać cały dzień, to co czuję, ale muszę się szykować na zakończenie roku..
Pozdrawiam.
Michael 25 czerwca, zmienił moje życie, była to zmiana na lepsze, ale jednak coś we mnie umarło, poczułam brak niedocenianej części..
Mogłabym tak pisać cały dzień, to co czuję, ale muszę się szykować na zakończenie roku..
Pozdrawiam.
pamiętam jakby to było dzisiaj.... ehhh...
choc co prawda o śmierci MJ dowiedziałam się 26.06... ok. 1-2 w nocy, po powrocie z dubajskiej dyskoteki....
wczoraj wylądowałam w Omanie, więc w pewnym sensie mogę dokładniej powrócić w swoich wspoimnieniach do tego momentu...
to JUŻ rok....
choc co prawda o śmierci MJ dowiedziałam się 26.06... ok. 1-2 w nocy, po powrocie z dubajskiej dyskoteki....
wczoraj wylądowałam w Omanie, więc w pewnym sensie mogę dokładniej powrócić w swoich wspoimnieniach do tego momentu...
to JUŻ rok....
ღ السرّ ღ
Rest in PEACE! MICHAEL JACKSON 1958 - 2009
[*]
Rest in PEACE! MICHAEL JACKSON 1958 - 2009
[*]
- Dama Kameliowa
- Posty: 374
- Rejestracja: pn, 24 sie 2009, 12:52
Rok jak z bicza strzelił...
Od samego rana nie mam humoru...Krzyczę na wszystkich, chociaż dzień się jeszcze nie zaczął...
Będziemy się czepiać wszystkiego, żeby nie dopuścić do uznania Michael'a za zmarłego...Tak jak hipochondryk, który postawia sam sobie diagnozę na podstawie objawów jakiejś choroby, ignorując oczywiste zaprzeczenia jego teorii, my będziemy cały czas wyłapywać pewne rzeczy, niejasności...I zastanawiać się-żyje? Nie żyje?
Ja jednak wiem, że Michael zmarł. Że nie żyje, chociaż nigdy nie sądziłam, że przejdzie mi to przez gardło.
Rok temu odszedł nasz przyjaciel. Wspaniały człowiek. Chciałabym kiedyś go spotkać, przytulić, takiego ciepłego i dobrego. Najbardziej boli to, że nie mogę na to liczyć, już nigdy. I bolą słowa. "Kocham cię, tatusiu". Do dzisiaj płaczę w tym momencie memorialu...
Trzymaj się, Michael.
Od samego rana nie mam humoru...Krzyczę na wszystkich, chociaż dzień się jeszcze nie zaczął...
Będziemy się czepiać wszystkiego, żeby nie dopuścić do uznania Michael'a za zmarłego...Tak jak hipochondryk, który postawia sam sobie diagnozę na podstawie objawów jakiejś choroby, ignorując oczywiste zaprzeczenia jego teorii, my będziemy cały czas wyłapywać pewne rzeczy, niejasności...I zastanawiać się-żyje? Nie żyje?
Ja jednak wiem, że Michael zmarł. Że nie żyje, chociaż nigdy nie sądziłam, że przejdzie mi to przez gardło.
Rok temu odszedł nasz przyjaciel. Wspaniały człowiek. Chciałabym kiedyś go spotkać, przytulić, takiego ciepłego i dobrego. Najbardziej boli to, że nie mogę na to liczyć, już nigdy. I bolą słowa. "Kocham cię, tatusiu". Do dzisiaj płaczę w tym momencie memorialu...
Trzymaj się, Michael.
26 czerwca rok temu obudziła mnie wiadomość, że Michael Jackson nie żyje. Wcześniej znałam tylko jego największe hity, wiedziałam jak wygląda, co robi. Ale nie znałam go na tyle, żeby go pokochać. Rok temu płakałam za nim jako za zwykłym człowiekiem. Potem zobaczyłam "Dirty Diane" i "Childhood". Kompletnie się nimi zaczarowałam. Doszłam do wniosku, że jeśli tyle ludzi na świecie go kocha, to coś musi jeszcze w nim być oprócz piosenek i moowalka. I się przekonałam. Całe dnie spędzałam na oglądaniu konferencji, wywiadów, koncertów na youtubie. Wszystkie noce od końca czerwca do sierpnia- przepłakałam. Mimo że wcześniej nie był obecny w moim życiu, czułam się jakbym znała go od zawsze, jakbyśmy byli starymi dobrymi przyjaciółmi.... Bo to jest właśnie magia Michaela.
Do dzisiaj nie mogę uwierzyć w to, co się stało. Cały czas czuję jakby gdzieś tam był, może dlatego że nie mieliśmy z nim wcześniej bezpośredniego kontaktu. Próbuję się z tym pogodzić, ale to nie jest takie łatwe. Myślę o tym dzień w dzień. Boję się, że za jakieś 20-30 lat zostanie tylko garstka jego fanów.
Ten rok minął w zaskakującym tempie. Traktuję Michaela jako mojego własnego przyjaciela, z którym rozmawiam sobie w myślach. Wyobrażam sobie, że jest którąś z gwiazdek na niebie, która nas obserwuje i jest razem z miliardem innych. Ale ta gwiazdka jest wyjątkowa....
Otaczam się wszystkim co związane z Michaelem, żeby być bliżej niego, czuć jego obecność. Czuję się jakby ktoś wraz z dniem 25,06 wyssał ze mnie całe ciepło i miłość. Ściany oklejam plakatami, żeby od czasu do czasu popatrzeć mu prosto w oczy, chociaż na zdjęciu. Ale nic z tego. Czuję straszliwą pustkę.
Do dzisiaj nie mogę uwierzyć w to, co się stało. Cały czas czuję jakby gdzieś tam był, może dlatego że nie mieliśmy z nim wcześniej bezpośredniego kontaktu. Próbuję się z tym pogodzić, ale to nie jest takie łatwe. Myślę o tym dzień w dzień. Boję się, że za jakieś 20-30 lat zostanie tylko garstka jego fanów.
Ten rok minął w zaskakującym tempie. Traktuję Michaela jako mojego własnego przyjaciela, z którym rozmawiam sobie w myślach. Wyobrażam sobie, że jest którąś z gwiazdek na niebie, która nas obserwuje i jest razem z miliardem innych. Ale ta gwiazdka jest wyjątkowa....
Otaczam się wszystkim co związane z Michaelem, żeby być bliżej niego, czuć jego obecność. Czuję się jakby ktoś wraz z dniem 25,06 wyssał ze mnie całe ciepło i miłość. Ściany oklejam plakatami, żeby od czasu do czasu popatrzeć mu prosto w oczy, chociaż na zdjęciu. Ale nic z tego. Czuję straszliwą pustkę.
Ostatnio zmieniony pt, 25 cze 2010, 9:03 przez Susie., łącznie zmieniany 1 raz.
-
- Posty: 396
- Rejestracja: czw, 13 mar 2008, 9:26
- Skąd: Rzym
Ten dzień zapamiętam do końca życia, pamiętam dokładnie jak dowiedziałam się o śmierci Michaela. To był dla mnie szok tak jak i dla Was wielu.
Człowieka nie znałam przed śmiercią a wylałam morze łez
To już dzisiaj rocznica śmierci. Bardzo szybko zleciał ten rok
LOVE LIVES FOREVER
Człowieka nie znałam przed śmiercią a wylałam morze łez
To już dzisiaj rocznica śmierci. Bardzo szybko zleciał ten rok
LOVE LIVES FOREVER
Whatever Happens, Don't Let Go Of My Hand...
Tak. Kto by pomyślał, że to już rok. Czas tak szybko leci. Chyba 25 czerwca to dla każdego fana jedna z najważniejszych dat. Pamiętam jak przychodził każdy 25 dzień miesiąca i mówiłam to już miesiąc, 4 miesiące, pół roku, aż tu nagle rok. I przyłącze się do słów Damy Kameliowej, że najbardziej boli to, że nigdy już nie będzie miało się okazji zobaczyć go na żywo. Myślę jednak, że MJ byłby z nas dumny, ze swoich fanów, którzy nigdy o nim nie zapomnieli i nie zapomną, bo to nasz Michael. I wszystkim fanom życzę dziś mimo wszystko "jako takiego" humoru, pewnie trudno będzie się śmiać, ale powspominajcie sobie trochę te dobre chwile, w końcu było ich tak dużo ;)
"Od chwili kiedy po raz pierwszy usłyszano go śpiewającego, jeszcze jako małego chłopca Michael Jackson trafił na orbitę i już nigdy z niej nie zszedł" - Berry Gordy
- Annie Jackson
- Posty: 178
- Rejestracja: pt, 26 cze 2009, 23:55
Z bólem serca mówię z Wami wszystkimi - to już rok. A raczej - to już rok? Rok, który minął tak szybko. Rok, podczas którego miało dziać się tyle rzeczy, This is it Tour, wielki Come Back... Ale przyszedł ten nieszczęsny 25 czerwca 2009 i wywrócił wszystko do góry nogami.
Przyznam - od dłuższego czasu spoglądałam na kalendarz z obawą, widząc jak wielkimi krokami zbliża się ten dzień. To boli - wszystko się przypomina i powraca z milionową siłą żal, że już nigdy nie doczekamy się żadnego newsa na temat tego co robi Michael Jackson, nie dojdą nas plotki, choćby fałszywe, o nowej płycie (nad którą pracuje on osobiście), nie zobaczymy iskier i fajerwerk oznajmujące początek jakiegoś występu...
O śmierci dowiedziałam się 26 czerwca, z samego rana. Kładąc się spać 25 czerwca żyłam w błogiej świadomości, że wszystko jest dobrze i że już niedługo będę śledzić lipcowe koncerty.
Zostaje nam jednak wciąż cały dorobek i muzyka, z której dalej będziemy czerpać radość, a dzięki niej i dzięki nam Michael będzie i jest już wieczny.
Nie twierdzę, że nie uronię dzisiaj potoku łez, ale trzymajcie się wszyscy!
Przyznam - od dłuższego czasu spoglądałam na kalendarz z obawą, widząc jak wielkimi krokami zbliża się ten dzień. To boli - wszystko się przypomina i powraca z milionową siłą żal, że już nigdy nie doczekamy się żadnego newsa na temat tego co robi Michael Jackson, nie dojdą nas plotki, choćby fałszywe, o nowej płycie (nad którą pracuje on osobiście), nie zobaczymy iskier i fajerwerk oznajmujące początek jakiegoś występu...
O śmierci dowiedziałam się 26 czerwca, z samego rana. Kładąc się spać 25 czerwca żyłam w błogiej świadomości, że wszystko jest dobrze i że już niedługo będę śledzić lipcowe koncerty.
Zostaje nam jednak wciąż cały dorobek i muzyka, z której dalej będziemy czerpać radość, a dzięki niej i dzięki nam Michael będzie i jest już wieczny.
Nie twierdzę, że nie uronię dzisiaj potoku łez, ale trzymajcie się wszyscy!
- blackvarnish
- Posty: 223
- Rejestracja: pt, 31 lip 2009, 15:59
- Skąd: Paradise City
Przeleciało. Jak większość z was mogę dokładnie opisać dzień, w którym dowiedziałam się o Jego śmierci. Teraz, po roku, mogę śmiało powiedzieć, że Michael Jackson zmienił moje życie. Pamiętam jak rok temu było mi głupio, że jestem tą fanką "po śmierci", bo wiedziałam jak wszyscy na to reagowali. Że teraz to niby wszyscy są Jego wielkimi fanami, a na co dzień mieszali go z błotem. Choć nie mam sobie nic takiego to zarzucenia to i tak czułam się jakby wszyscy patrzyli na mnie z góry i myśleli "Aha, ona się uważa za fankę MJa. Wiesz, teraz takich nastolatek jest miliony, przejdzie im". I powiem wam, że gdzieś głęboko w serduchu też się bałam, że mi przejdzie. Ten rok był dla mnie takim wyznacznikiem. Że jak po roku mi nie przejdzie, to już chyba tak zostanie na dłuuuugo. No i jestem tutaj w rok później, piszę tego posta. Nie przeszło mi. Codziennie dowiaduję się czegoś nowego. Cały czas się uczę, ale najważniejsze jest to, że dzięki Niemu poznałam tylu wspaniałych ludzi. Dziękuję wam kochani za to, że jesteście.
Pozdrawiam.
Pozdrawiam.
This is the world we live in
And these are the hands we're given
Use them and let's start trying
To make it a place worth living in.
Last.fm
And these are the hands we're given
Use them and let's start trying
To make it a place worth living in.
Last.fm
- Dama Kameliowa
- Posty: 374
- Rejestracja: pn, 24 sie 2009, 12:52