Moi drodzy... To już rok...
Moderatorzy: DaX, Sephiroth820, MJowitek, majkelzawszespoko, Mafia
Pamiętam.
Pamiętam rok 1983. Wtedy to się zaczęło. Oczywiście Billie Jean.
Wiem, że to muzyka Michaela towarzyszyła mojemu życiu wywołując ogromne emocje.
Wiem, że jedna z piosenek Michaela jest tą, która wywołuje największe emocje spośród wszystkich piosenek świata.
25 czerwca 2009, urządzałam moje nowe mieszkanie. I nagle zamiast cieszyć się...
Pamiętam rok 2009. Wtedy to się nie skończyło.
Pamiętam rok 1983. Wtedy to się zaczęło. Oczywiście Billie Jean.
Wiem, że to muzyka Michaela towarzyszyła mojemu życiu wywołując ogromne emocje.
Wiem, że jedna z piosenek Michaela jest tą, która wywołuje największe emocje spośród wszystkich piosenek świata.
25 czerwca 2009, urządzałam moje nowe mieszkanie. I nagle zamiast cieszyć się...
Pamiętam rok 2009. Wtedy to się nie skończyło.
People say I’m crazy
Doing what I’m doing
Watching the wheels - John Lennon
Doing what I’m doing
Watching the wheels - John Lennon
25.06.2009 r...zapowiadał się jak zwykły dzień w moim życiu, a okazał się być dniem, który na zawsze pozostał w mojej pamięci, na zawsze mnie zmienił i nigdy już nie będzie tak jak wcześniej.
Wstałam wcześnie rano, jak co dzień tak i w ten czwartek, włączyłam TV przed pracą. Na pasku w TVN24 leciał napis "Michael Jackson nie żyje" .
Poczułam, jakbym dostała czymś w głowę. To było bardzo dziwne uczucie. Od szoku, przez niedowierzanie i ogromny smutek który mieszał się z bólem i rozrywał moje serce. Nie sądziłam, że można tak odczuwać po śmierci jakiegokolwiek artysty. Jak stałam, tak usiadłam i patrzyłam nieruchomo na ów pasek i MJ. Leciały jego zdjęcia i zaczęto pokazywać opinie ludzi na ulicach oraz dziennikarzy. Zaczęłam nerwowo szukać innych programów informacyjnych. Trafiłam na CNN...i zatkało mnie. W bardzo dziwnym stanie zwlekłam się do pracy. Nie bardzo wierząc w to co niedawno usłyszałam. Myśli kotłowały się w mojej głowie. Chciałam wierzyć, że to nieprawda. Jeżdżę do pracy z koleżankami, więc po wejściu do samochodu, od razu włączyłyśmy na RMF FM, które jak nigdy puszczało muzykę MJ. Wiadomo było, że jest źle...
Potem radiowe fakty potwierdziły to, w co nie chciałam uwierzyć. Jedynie co pamiętam z tego dnia w pracy, to to ,że pierwsze co zrobiłam to włączyłam radio, które mam obok biurka by być na bieżąco z informacjami o MJ. Nie obchodziła mnie już praca. Wszystko było jak za mgłą, było mi już wszystko jedno a dzień się dopiero rozpoczynał. Jakbym była otoczona dziwnym murem. Potem zeszły się koleżanki z pokoju i każda pytała czy słyszałam co się stało.
Nie pamiętam reszty dnia w pracy. Chyba wymazał mi się z pamięci. Jedyne co wiem, to fakt że moje myśli krążyły już tylko wokół Michaela i tak zostało do dzisiaj.
Nie mogę uwierzyć, że to już rok.
Gdyby ktoś przed 25.06 ub.r. powiedział mi, że będę tak czuć po stracie MJ, pewnie bym go wyśmiała. Zawsze dziwiłam się ludziom, którzy płakali na koncertach, mdleli i załamywali się gdy jakiś artysta umierał. Myślałam sobie "przecież to obcy człowiek i nawet nie wie o moim istnieniu". Nie mogłam pojąć, że można czuć taki smutek i taką pustkę, po śmierci jakiegokolwiek artysty. Nie wierzyłam, dopóki to mnie nie spotkało. Nie wiedziałam, że to tak boli...
Wstałam wcześnie rano, jak co dzień tak i w ten czwartek, włączyłam TV przed pracą. Na pasku w TVN24 leciał napis "Michael Jackson nie żyje" .
Poczułam, jakbym dostała czymś w głowę. To było bardzo dziwne uczucie. Od szoku, przez niedowierzanie i ogromny smutek który mieszał się z bólem i rozrywał moje serce. Nie sądziłam, że można tak odczuwać po śmierci jakiegokolwiek artysty. Jak stałam, tak usiadłam i patrzyłam nieruchomo na ów pasek i MJ. Leciały jego zdjęcia i zaczęto pokazywać opinie ludzi na ulicach oraz dziennikarzy. Zaczęłam nerwowo szukać innych programów informacyjnych. Trafiłam na CNN...i zatkało mnie. W bardzo dziwnym stanie zwlekłam się do pracy. Nie bardzo wierząc w to co niedawno usłyszałam. Myśli kotłowały się w mojej głowie. Chciałam wierzyć, że to nieprawda. Jeżdżę do pracy z koleżankami, więc po wejściu do samochodu, od razu włączyłyśmy na RMF FM, które jak nigdy puszczało muzykę MJ. Wiadomo było, że jest źle...
Potem radiowe fakty potwierdziły to, w co nie chciałam uwierzyć. Jedynie co pamiętam z tego dnia w pracy, to to ,że pierwsze co zrobiłam to włączyłam radio, które mam obok biurka by być na bieżąco z informacjami o MJ. Nie obchodziła mnie już praca. Wszystko było jak za mgłą, było mi już wszystko jedno a dzień się dopiero rozpoczynał. Jakbym była otoczona dziwnym murem. Potem zeszły się koleżanki z pokoju i każda pytała czy słyszałam co się stało.
Nie pamiętam reszty dnia w pracy. Chyba wymazał mi się z pamięci. Jedyne co wiem, to fakt że moje myśli krążyły już tylko wokół Michaela i tak zostało do dzisiaj.
Nie mogę uwierzyć, że to już rok.
Gdyby ktoś przed 25.06 ub.r. powiedział mi, że będę tak czuć po stracie MJ, pewnie bym go wyśmiała. Zawsze dziwiłam się ludziom, którzy płakali na koncertach, mdleli i załamywali się gdy jakiś artysta umierał. Myślałam sobie "przecież to obcy człowiek i nawet nie wie o moim istnieniu". Nie mogłam pojąć, że można czuć taki smutek i taką pustkę, po śmierci jakiegokolwiek artysty. Nie wierzyłam, dopóki to mnie nie spotkało. Nie wiedziałam, że to tak boli...
Ostatnio zmieniony pt, 25 cze 2010, 21:52 przez buziaczek, łącznie zmieniany 1 raz.
1958 - forever...
Minął aż rok, a wydaję się, tak krótko, przynajmniej dla mnie. Pewnie mój post niewiele będzie się różnił od Waszych, a jednak potrzebuje napisać coś od siebie. W zeszłym roku prawie cały czerwiec spędziłam w pracy nad morzem. Kiedy wróciłam 22go, zobaczyłam zdjęcia Michaela w loczkach... ohhh ile taka błahostka przyniosła mi uśmiechu na twarzy, od marca tak bardzo wierzyłam, że on wraca, na prawdę wraca na scenę, żeby przypomnieć wszystkim kim jest Michael Jackson, ten którego my tu na forum znamy. Wieczorem rok temu siedziałam strasznie zmęczona przy komputerze i włączyłam równo o północy radio, były wiadomości, a tam wiadomo jaka informacja. Zaczęłam wyzywać, że sobie znowu robią żarty, plotki idiotyczne itd. Jednak kiedy weszłam na forum wszystko jakby stanęło w miejscu.
Nie da się opisać słowami tamtych dni. Nigdy nikogo do tej pory nie straciłam, więc zupełnie nie wiedziałam jak mam sobie z tym poradzić, jak człowiek powinien się zachować w takich chwilach. Ta okropna bezsilność....Czasami się zastanawiam, jak to jest możliwe, że przecież w moim realnym świecie nic się nie zmieniło, za oknem tak samo, ludzie tacy sami, a jednak myśl, że gdzieś tam nie ma akurat Jego tak bardzo zmieniła mnie samą. Myśl, że gdzieś tam jest, dawała mi taką siłę, tak wielkie wsparcie. Wciąż jego muzyka jest nieodłączną częścią mnie, jednak teraz tak zupełnie inaczej ją odbieram, teraz wciąż wbija mi się mała szpileczka w serce, raz mocniej, raz słabiej. Jedyne co można zrobić to wrócić do porządku dziennego i sprawić, bym mogła sobie czasem pomyśleć, że byłby dumny, że gdyby mógł mi coś powiedzieć, to powiedziałby to, co przyśniło mi się jakiś czas po jego śmierci "Bądź dalej taka jaka jesteś! Bądź dalej sobą. Tak bardzo się cieszę, że jesteś ze mną", szkoda że był to tylko sen. Po cichu wierze sobie, że czasem jest obok mnie, choćby raz na jakiś czas, na chwileczkę....
I love You more Michael !! Miss you...
Nie da się opisać słowami tamtych dni. Nigdy nikogo do tej pory nie straciłam, więc zupełnie nie wiedziałam jak mam sobie z tym poradzić, jak człowiek powinien się zachować w takich chwilach. Ta okropna bezsilność....Czasami się zastanawiam, jak to jest możliwe, że przecież w moim realnym świecie nic się nie zmieniło, za oknem tak samo, ludzie tacy sami, a jednak myśl, że gdzieś tam nie ma akurat Jego tak bardzo zmieniła mnie samą. Myśl, że gdzieś tam jest, dawała mi taką siłę, tak wielkie wsparcie. Wciąż jego muzyka jest nieodłączną częścią mnie, jednak teraz tak zupełnie inaczej ją odbieram, teraz wciąż wbija mi się mała szpileczka w serce, raz mocniej, raz słabiej. Jedyne co można zrobić to wrócić do porządku dziennego i sprawić, bym mogła sobie czasem pomyśleć, że byłby dumny, że gdyby mógł mi coś powiedzieć, to powiedziałby to, co przyśniło mi się jakiś czas po jego śmierci "Bądź dalej taka jaka jesteś! Bądź dalej sobą. Tak bardzo się cieszę, że jesteś ze mną", szkoda że był to tylko sen. Po cichu wierze sobie, że czasem jest obok mnie, choćby raz na jakiś czas, na chwileczkę....
I love You more Michael !! Miss you...
Piekne i bardzo smutne sa te Wasze wszystkie slowa. Ja tez kazdy 25 dzien miesiaca obchodzilam praktycznie jak rocznice smierci. Moze przesadzam, ale tak bardzo mi smutno. Oczywicie pamietam ten dzien kiedy dowiedzialam sie, ze Michael odszedl. Bylam pewna, ze ten rok mimo wszystko zleci szybciej niz inne i myslalam juz wtedy nawet o tym jak to bedzie w dzien tej 1 rocznicy, a moze jeszcze tyle rzeczy sie zmieni. Dzisiaj to chyba wogole nie zasne, mimo ze jestem strasznie zmeczona. Wogole mam jakis metlik w glowie. Teraz czuje jednak, ze wszyscy ktorzy go kochaja jednocza sie myslami, bo dzisiaj napewno ten smutek towarzyszy caly dzien wszyskim prawdziwym fanom. Chociaz Michael nie chcialby zebysmy byli nieszczesliwi.
Kocham Cię Michael i mam nadzieje, ze tam gdzie teraz jestes jest Ci dobrze :)
Kocham Cię Michael i mam nadzieje, ze tam gdzie teraz jestes jest Ci dobrze :)
Rok temu ta fatalna wiadomość trafiła do mnie od razu po otwarciu oczu, ponieważ miałam wówczas ustawiony tv na budzenie. Uniosłam powieki i słyszę " Michael Jackson nie żyje" i już byłam na równych nogach. Trudno było mi się ogarnąć i wyjść do pracy, ale trzeba było się przymusić. Wchodzę do biura i nie słyszę typowego "dzień dobry", ale MICHAEL JACKSON NIE ŻYJE! odpowiedziałam zrezygnowana "wieeem" i usiadłam przed komputerem. Szczerze, to przez jeszcze parę dni moje obowiązki w pracy, które nie mogły przecież czekać.... jednak zostały zepchnięte na drugi plan... Po prostu czułam się jak w najgorszej żałobie. Bo byłam w żałobie. Myślałam, że zwariowałam, przecież nawet GO nie poznałam osobiście... ale widziałam, że nie jestem jedyna, że taki stan psychiczny to normalne w tym przypadku. MJ mój towarzysz odkąd tylko posiadłam świadomość muzyczną i nie tylko, od tylu lat był w mojej głowie i w moim sercu. Toczyłam wojny z rodzicami o to, by kupili mi kasety magnetofonowe, gazety z plakatami itp.. biłam się o pilota, kiedy widziałam cokolwiek z MJem...
Dla mnie dzisiejszy dzień jest tak samo smutny jak ten sprzed roku. Od tylu miesięcy zadaję sobie pytanie "jak to się mogło stać?" Przeczuwałam, że nie będzie łatwo, że znów będę wszystko przeżywać i analizować na nowo. Jednak nie sądziłam, że do tego wszystkiego dojdzie dodatkowy mój osobisty smutek - opuścił mnie mój najkochańszy zwierzaczek, który cieszył mnie od ponad 6 lat. /takie małe zwierzątko, a tak potrafi usidlić serce człowieka/ Wybrał sobie szczególną datę na odejście Cały smutek, gorycz dziś się tak spotęgowały we mnie, że nie potrafię nawet ubrać w słowa, tego co tak boleśnie mnie tam w środku rozrywa na strzępy.
Choć wiedziałam to od lat, to jednak przez ten ostatni rok dobitniej uświadomiłam sobie jakimi manipulatorami są media. Z całego serca ich nie znoszę za to co oni robią utalentowanym i dobrym ludziom. To wszystko sprawiło, że uważniej przyglądam się różnym informacjom, bo w nich może czyhać wielki spisek, a ja nie chcę być jego częścią.
Dla mnie dzisiejszy dzień jest tak samo smutny jak ten sprzed roku. Od tylu miesięcy zadaję sobie pytanie "jak to się mogło stać?" Przeczuwałam, że nie będzie łatwo, że znów będę wszystko przeżywać i analizować na nowo. Jednak nie sądziłam, że do tego wszystkiego dojdzie dodatkowy mój osobisty smutek - opuścił mnie mój najkochańszy zwierzaczek, który cieszył mnie od ponad 6 lat. /takie małe zwierzątko, a tak potrafi usidlić serce człowieka/ Wybrał sobie szczególną datę na odejście Cały smutek, gorycz dziś się tak spotęgowały we mnie, że nie potrafię nawet ubrać w słowa, tego co tak boleśnie mnie tam w środku rozrywa na strzępy.
Choć wiedziałam to od lat, to jednak przez ten ostatni rok dobitniej uświadomiłam sobie jakimi manipulatorami są media. Z całego serca ich nie znoszę za to co oni robią utalentowanym i dobrym ludziom. To wszystko sprawiło, że uważniej przyglądam się różnym informacjom, bo w nich może czyhać wielki spisek, a ja nie chcę być jego częścią.
**********
There's a place in your heart
And I know that it is love
**********
Nie, to nie był normalny dzień. Pamiętny 25. czerwca zdążył wprawić mnie w niepokój już wcześniej. Burza, która zwykle większego wrażenia na mnie nie wywiera, tym razem nosiła w sobie dziwny pierwiastek. Nie chciałam dorabiać zbędnych ideologii, jednak analizując szczegóły enty raz mimowolnie nadaje się im małe, symboliczne znaczenie. Zjawiska te (jak dla mnie) zdawały się być stworzone głównie po to, by podkreślić dramaturgię nadchodzącego wieczoru. Potem mogło być tylko gorzej...
Jak większość z Was, tej nocy również nie spałam. Najpierw z powodu cholernego CNN, które najdłużej katowało nas złudną nadzieją. Każdą z moich kolejnych nocnych godzin można opisać identycznymi słowami; siedząc na łóżku w absolutnej ciszy, popijając mleko kartonami, zastanawiałam się jak rano powiadomić o tym członków rodziny i nie wylać przy nich być może nierozumianych łez.
W tym okresie nie udawało się jednak nic...
Jak większość z Was, tej nocy również nie spałam. Najpierw z powodu cholernego CNN, które najdłużej katowało nas złudną nadzieją. Każdą z moich kolejnych nocnych godzin można opisać identycznymi słowami; siedząc na łóżku w absolutnej ciszy, popijając mleko kartonami, zastanawiałam się jak rano powiadomić o tym członków rodziny i nie wylać przy nich być może nierozumianych łez.
W tym okresie nie udawało się jednak nic...
Wieczorem 25.06.2009 jak zwykle odwiedziłam forum, nic nie zapowiadało tej tragedii która miała się wydarzyć.
O tym co się stało dowiedziałam się w środku nocy z radia. Zrobiło mi się słabo.
Pomyślałam Was. O Nas. O MJPT. O tych wszystkich którzy marzyli o koncercie, czekali na płytę, śledzili niusy.
Włączyłam komputer, weszłam na forum. A tu kilkaset userów,...zrozumiałam że TO KONIEC. Przez kolejne godziny nie byłam w stanie wymyślić nic sensowniejszego niż "nie wierzę". Obawiałam się tej trasy, wizja 50 koncertów była dla mnie czystą abstrakcją, bałam się że Michael może nie dać rady, ale w najgorszych snach nie przypuszczałam że tak to się może skończyć.
26.06 miną jak w letargu... Pamiętam, miałam mnóstwo zajęć, musiałam zawieść mamę do lekarza, zrobić przegląd samochodu, załatwić jakieś sprawy urzędowe które jak zwykle zostawiłam na ostatnią chwilę, a o 14 zaczynałam pracę. Mnóstwo ludzi, gwar, śmiech, a ja gdzieś w środku, kompletnie nieobecna, ze ściśniętym gardłem.
Kiedy w końcu przed północą wróciłam do domu, włączyłam komputer zaczęłam przeglądać te wszystkie niusy, puściłam płytę MUSIC & ME…i kompletnie się rozkleiłam. W tych dniach to właśnie płyty małego Michaela były mi najbliższe.
Mija pierwsza rocznica Jego śmierci, będzie 5 i 10, mam nadzieję że o nim nie zapomnimy, że fanów nie ubędzie, a przybędzie, że jeszcze wiele rzeczy nieodkrytych przed nami, wiele pięknej muzyki do posłuchania, wiele zdjęć do obejrzenia. Tego sobie i wam życzę.
O tym co się stało dowiedziałam się w środku nocy z radia. Zrobiło mi się słabo.
Pomyślałam Was. O Nas. O MJPT. O tych wszystkich którzy marzyli o koncercie, czekali na płytę, śledzili niusy.
Włączyłam komputer, weszłam na forum. A tu kilkaset userów,...zrozumiałam że TO KONIEC. Przez kolejne godziny nie byłam w stanie wymyślić nic sensowniejszego niż "nie wierzę". Obawiałam się tej trasy, wizja 50 koncertów była dla mnie czystą abstrakcją, bałam się że Michael może nie dać rady, ale w najgorszych snach nie przypuszczałam że tak to się może skończyć.
26.06 miną jak w letargu... Pamiętam, miałam mnóstwo zajęć, musiałam zawieść mamę do lekarza, zrobić przegląd samochodu, załatwić jakieś sprawy urzędowe które jak zwykle zostawiłam na ostatnią chwilę, a o 14 zaczynałam pracę. Mnóstwo ludzi, gwar, śmiech, a ja gdzieś w środku, kompletnie nieobecna, ze ściśniętym gardłem.
Kiedy w końcu przed północą wróciłam do domu, włączyłam komputer zaczęłam przeglądać te wszystkie niusy, puściłam płytę MUSIC & ME…i kompletnie się rozkleiłam. W tych dniach to właśnie płyty małego Michaela były mi najbliższe.
Mija pierwsza rocznica Jego śmierci, będzie 5 i 10, mam nadzieję że o nim nie zapomnimy, że fanów nie ubędzie, a przybędzie, że jeszcze wiele rzeczy nieodkrytych przed nami, wiele pięknej muzyki do posłuchania, wiele zdjęć do obejrzenia. Tego sobie i wam życzę.
-
- Posty: 1539
- Rejestracja: sob, 29 sie 2009, 0:45
- Skąd: Trójmiasto ;)
Ja miałam inaczej.
Jak co rano weszłam na My space. Zawsze rozmiawiałam o tej porze ze znajomymi. Godzina 6:00. Jeszcze to pamiętam. I wtedy zobaczyłam post jednego z moich idoli:
"Strzasznie mi przykro z powodu Michael'a Jackson'a."
Pomyślałam: "Co do cholery?!" i weszłam na pierwszą tronę informacyjną wp.pl. I zobaczyłam główną informację...
Pewnie nie muszę wam tłumaczyć co poczułam?
Przez cały dzień byłam nieobecna. A do dnia dzisiejszego na mojej Mp3 nie leci nic innego jak MJ.
Wtedy coś we mnie pękło.
Dzisiaj CAŁA moja rodzina zauważa we mnie pozytywną zmianę.
Dzięki niemu... żyję.
Nie ukrywam, że przed tym wydarzeniem było ze mną naprawdę ciężko, pod względem psychicznym.
On mnie uratował. Żyję dzięki jego dziełom, tekstom, wierszom... WAM!...
Wszystko dzięki Niemu.
Wybiła 23:26
Jak co rano weszłam na My space. Zawsze rozmiawiałam o tej porze ze znajomymi. Godzina 6:00. Jeszcze to pamiętam. I wtedy zobaczyłam post jednego z moich idoli:
"Strzasznie mi przykro z powodu Michael'a Jackson'a."
Pomyślałam: "Co do cholery?!" i weszłam na pierwszą tronę informacyjną wp.pl. I zobaczyłam główną informację...
Pewnie nie muszę wam tłumaczyć co poczułam?
Przez cały dzień byłam nieobecna. A do dnia dzisiejszego na mojej Mp3 nie leci nic innego jak MJ.
Wtedy coś we mnie pękło.
Dzisiaj CAŁA moja rodzina zauważa we mnie pozytywną zmianę.
Dzięki niemu... żyję.
Nie ukrywam, że przed tym wydarzeniem było ze mną naprawdę ciężko, pod względem psychicznym.
On mnie uratował. Żyję dzięki jego dziełom, tekstom, wierszom... WAM!...
Wszystko dzięki Niemu.
Wybiła 23:26
Właśnie wybiłaJustine1304 pisze:Wiecie, że to już niedługo wybije TA godzina? 23:26
P.S.
I w tym momencie w radio gg stacja MJ, zaczęła się piosenka "Don't walk away":
"Don’t let go, I don’t wanna walk away
Now why
All my dreams are broken
Don’t know where we’re going
Everything begins to set us free
Can’t you see, I don’t wanna walk away" ...
Ostatnio zmieniony pt, 25 cze 2010, 23:30 przez buziaczek, łącznie zmieniany 1 raz.
1958 - forever...
-
- Posty: 1539
- Rejestracja: sob, 29 sie 2009, 0:45
- Skąd: Trójmiasto ;)
Dziękuję ci....
Kocham cię bardziej!
W naszej najciemniejszej godzinie
W mojej najgłębszej desperacji
Czy będziesz się nadal troszczyć?
Czy będziesz tam?
W moich próbach
i w moich tribulations (?)
Poprzez nasze zwątpienia
I frustracje
W mojej przemocy
I turbulencji
Poprzez mój strach
I moje wyznania
W moim anguish (kojarzy mi się ze zmartwieniem ale nie jestem pewna) i moim bólu
Poprzez moją radość i mój smutek
W obietnicy innego jutra
Nigdy nie pozwolę ci odejść
Zawsze będziesz w moim sercu
http://tempter.wrzuta.pl/audio/5u8abd5O ... u_be_there
Kocham cię bardziej!
W naszej najciemniejszej godzinie
W mojej najgłębszej desperacji
Czy będziesz się nadal troszczyć?
Czy będziesz tam?
W moich próbach
i w moich tribulations (?)
Poprzez nasze zwątpienia
I frustracje
W mojej przemocy
I turbulencji
Poprzez mój strach
I moje wyznania
W moim anguish (kojarzy mi się ze zmartwieniem ale nie jestem pewna) i moim bólu
Poprzez moją radość i mój smutek
W obietnicy innego jutra
Nigdy nie pozwolę ci odejść
Zawsze będziesz w moim sercu
http://tempter.wrzuta.pl/audio/5u8abd5O ... u_be_there
Ostatnio zmieniony pt, 25 cze 2010, 23:43 przez Justine1304, łącznie zmieniany 1 raz.
- Agnieszkaaaaa
- Posty: 293
- Rejestracja: śr, 09 wrz 2009, 22:59
- Skąd: never-never land
Tyle pięknych słów... naprawdę się wzruszyłam, łzy popłynęły... nie wiem co napisać. Mam tysiąc myśli na minutę. Tak bardzo jestem związana emocjonalnie z Jego muzyką i z nim samym. Smutno mi bo dzień 25 czerwca odebrał mi taką prawdziwą radość z poznawania muzyki Michaela. Po prostu za szybko poznałam tą wspaniałą muzykę, nie mogłam się cieszyć z każdej piosenki wystarczająco długo żeby poznawać kolejne. Wszystko stało się za szybko. Przed 25 znałam wybiórczo fakty związane z trasą This Is It, pamiętam nawet że mój kuzyn jak przychodził i widział na ekranie mojego komputera Michaela to wspominał o tej trasie,jednak mnie to nie interesowało. Ja tylko chciałam coś odnaleźć, coś co mnie dręczyło. Dopiero w maju ( może wcześniej, teraz już sama nie wiem ) uświadomiłam sobie że mam w myślach taką scenę Michaela tańczącego pomiędzy kolumnami. Może to dziwnie brzmi ale właśnie tak. Uświadomiłam sobie że myślałam o nim ale nie zwracałam na to uwagi. Gdy byłam młodsza to w telewizji zobaczyłam teledysk i wywarł on na mnie ogromne wrażenie ( teraz to już nie jestem pewna czy to był teledysk Michaela ale coś w tym jest skoro przez dość długi czas tak myślałam ) Ciągle mam w wyobraźni ten obraz. 17 maja 2009 przez całą niedzielę oglądałam na youtube teledyski Michaela i nic, nie mogłam znaleźć. Myślę że to mógł być utwór Remember The Time ale jak ja mogłam to widzieć w telewizji? Czy to jest możliwe? Kiedyś na polsacie w przerwach reklamowych puszczali teledyski i jak byłam młodsza to byłam pewna że ten teledysk Michaela który mnie tak urzekł widziałam właśnie w tej przerwie reklamowej. Jednak teraz to mi się wydaje nie realne. Nigdy się nie dowiem czy to prawda czy może sobie to wymyśliłam. W końcu 9-letnie dziecko skłonne jest do wszystkiego. Jednak to ta dziwna wizja mnie skłoniła do zainteresowania się twórczością Michaela. Pierwszym albumem który przesłuchałam był album Number Ones ( jak usłyszałam piosenkę Man In The Mirror to poczułam z nią taką dziwną więź, jakbym ją znała od bardzo dawna ). Co do samego dnia 25 czerwca który był jednocześnie końcem i początkiem to tak jak większość pamiętam dość dokładnie co czułam i co robiłam. Nie rozpłakałam się, nie mogłam po prostu w to uwierzyć, stałam chwilę nieruchomo i nie wiedziałam co myśleć. Przez wiele miesięcy miałam za złe sobie że nie słuchałam muzyki Michaela dłużej, czułam się gorsza nie godna słuchania takiej wspaniałej muzyki, co chwilę płakałam jak oglądałam koncerty Michaela. Jak widziałam fanów szczególnie na trasie Bad. Najgorsze jest to że nie miałam oparcia w rodzinie, znajomi też mnie nie wspierali, czułam się samotna i nadal się czuję. Tylko muzyka mi pomaga w tym okropnym świecie.
Michael I Love You More!
Michael I Love You More!