Kasia niedługo da jakieś zdjęcia, póki co parę słów ode mnie.
Nadal w tym wątku, bo choć impreza dawno za nami, w ten poniedziałek (02.08) doszło do uwieńczenia całej akcji. Jak się później okazało, to jeszcze nie koniec.
Dzięki imprezie i aukcji winyli na allegro mieliśmy środki aby zafundować coś dzieciakom, coś więcej niż tylko nas.
Olga pojechała wcześniej zrobić paczki ze słodyczami dla 20 podopiecznych Pogotowia Opiekuńczego, a my dotarliśmy tam na ok 19.00. Obawiałam się trochę tej wizyty, tego że dzieci będą trudne, pełne roszczeń lub zamknięte w sobie, zaczepne lub zobojetniałe.
A w rzeczywistości, matko...te wszystkie dzieci są już moje!
Początek był nieco..no nie wiem jak nazwać..no..oni cicho (choć wcześniej słyszeliśmy jak nasz MJ leci na maxa kiedy sie przebieraliśmy) na krzesełkach w kółku, my w środku z farbami na twarzy obwieszeni firanką. Oni po kolei jak się nazywają, my pokrótce że taka o zbieranina jesteśmy i że po parkach tańczymy. Mhm, no dobra. No i Thriller. Przerwa, jeden z chłopców dorwał farbki w łazience i oto mamy kandydata na zombie. Beat It, dwie nastolatki nie wytrzymały na siedząco, Drill, w którym oczywiście też się pomyliliśmy ale co tam, byliśmy już starzy znajomi. Właściwie nie wiem jak i kiedy ale wszelkie lody stopniały. A może żadnych lodów nie było, tak to wszystko płynnie się potoczyło. Mam luki w pamięci. Chcieli się uczyć Drilla, stanęło z nami kilkoro, potem kilkunastu, potem prawie wszyscy i opiekun. I raz dwa trzy cztery... Przerobiliśmy trzy pierwsze liczenia do ośmiu. Nie zrozumcie mnie źle drodzy fani, bardzo się cieszę, że jesteście i że byliście na imprezie, i za te mile posty... ale TAMTA publiczność wyzwoliła we mnie jakieś nieznane pokłady energii. Spodziewałam się "trudnych" dzieci, a trafiłam na ich trudne życie, pełne wszelakich emocji, także tych dobrych, szczerze dobrych.
Pod koniec był jeszcze występ Karoliny - Bad, którego nas uczy. Na razie towarzyszyły jej Magda z Klaudią ale wkrótce i my jakoś to opanujemy, przy pomocy sił nadprzyrodzonych

a jeśli nie, to pomoże nam wiara w dzieciaki i mobilizacja do następnej, październikowej, imprezy.
We wtorek miało być kino, Shrek 3D, ku mojej rozpaczy okazało się, że juz byli. Moja rozpacz wzrosła kiedy okazało się, że chcą do McDonalda. Dlaczego, dlaczego tam? Dlaczego nie może być fajnie?
Było fajnie. Jedzenie może być fajne, a że ja się żywię głównie strawą duchową toto mój problem. Za to dowiedziałam się jakie dźwięki wydaje z siebie kot z zestawu Happy Meal. Otóż dźwięki są dość potępieńcze, a po nich następuje warczące mruczenie. Dzieciaki opędzlowały wszystko co było, łącznie z "dolewką" ketchupu, potem na duuuże lody świderki od wesołego pana z budki Tutti Frutti i do domu.
I my tez do domu, ale ale...to nie koniec. zostało nam jeszcze trochę kasy, akurat w sam raz na paczki ze słodyczami. Już jesteśmy umówieni do domu dziecka na wrzesień. A to była tylko jedna impreza w czerwcu i dwa winyle...
Jest jeszcze jedno, co mnie chyba najbardziej cieszy. To nie był nasz jednorazowy wypad! nie skończy się na jednorazowej paczce, występie i farbkach na twarzy. Rozmawialiśmy z opiekunami i mamy taką sama wizję przyszłości - będziemy regularnie odwiedzać dzieci i uczyć je tego, co sami już potrafimy. Na zasadach symbiozy - możemy tam być potem ile chcemy i uczyć się nowych kroków. Nasza górka w parku odejdzie wraz z odejściem lata, dzieci nas przygarną.