Interpretuj tekst!
Uwielbiam ten utwór.
Uniwersalny tekst dla każdego pokolenie, na każdy wiek i środowisko. Dodaje mi sił, bo 'prosto z mostu' wskazuje winowajce życiowego marazmu- blokujące twe działania i rozwój otoczenie i Ty sam, który nie masz odwagi, by powiedzieć NIE.
Zastanawia mnie jedno:
Ludzie mówią- Nie martw się
Że będzie lepiej,
Tylko po to, żeby cię pocieszyć.
Abyś odprężył się, zaciągnął się dymem
I wypił kieliszek wina,
Dlaczego ludzie tacy są? Dlaczego niczym pies ogrodnika- sam nie mam, więc inni też nie będą mieć. Zazdrość?
Każda gwiazda, polityk czy wybitny naukowiec spotykają się z lawiną przykrych słów, oszczerstw. To chyba ostatnie, rozpaczliwe stadium tego ludzkiego ciągnięcia w dół drugiej osoby- potok krzywdzących słów, które mogą w jakiś sposób przygasić blask geniuszu, czyli zastopować rozwój...
Skąd to się bierze...
Uniwersalny tekst dla każdego pokolenie, na każdy wiek i środowisko. Dodaje mi sił, bo 'prosto z mostu' wskazuje winowajce życiowego marazmu- blokujące twe działania i rozwój otoczenie i Ty sam, który nie masz odwagi, by powiedzieć NIE.
Zastanawia mnie jedno:
Ludzie mówią- Nie martw się
Że będzie lepiej,
Tylko po to, żeby cię pocieszyć.
Abyś odprężył się, zaciągnął się dymem
I wypił kieliszek wina,
Dlaczego ludzie tacy są? Dlaczego niczym pies ogrodnika- sam nie mam, więc inni też nie będą mieć. Zazdrość?
Każda gwiazda, polityk czy wybitny naukowiec spotykają się z lawiną przykrych słów, oszczerstw. To chyba ostatnie, rozpaczliwe stadium tego ludzkiego ciągnięcia w dół drugiej osoby- potok krzywdzących słów, które mogą w jakiś sposób przygasić blask geniuszu, czyli zastopować rozwój...
Skąd to się bierze...
http://przeslodzonaherbata.blog.onet.pl
Dopiero zaczynam, ale...
Nie lubi słów: błogosławiony owoc żywota twego
Amelia Poulain
Dopiero zaczynam, ale...
Nie lubi słów: błogosławiony owoc żywota twego
Amelia Poulain
Dokładnie tak. Przesłanie You can't win jest wspaniałe!Amelia pisze:Uwielbiam ten utwór.
Uniwersalny tekst dla każdego pokolenie, na każdy wiek i środowisko. Dodaje mi sił, bo 'prosto z mostu' wskazuje winowajce życiowego marazmu- blokujące twe działania i rozwój otoczenie i Ty sam, który nie masz odwagi, by powiedzieć NIE.
Kto z nas nie spotkał w życiu takich wron? Złych doradców. Przyjaciół, którzy uśmiechając się potrafią wbijać nóż w plecy.
Niekoniecznie zazdrość. To byłoby zbyt proste. Raczej próba przykrycia własnych kompleksów. Dowartościowania się. Podbudowania swojego chwiejnego systemu wartości. Wrony były przecież okropnie zakompleksione - nie dość, że próbowały zakrakać stracha na wróble, to również siebie nawzajem. Michael - jak wiadomo nie tylko towarzystwo dzieci sobie cenił. Miał duży szacunek także do osób starszych. Potrafił im zaufać, zaprzyjaźnić się z nimi (wystarczy wymienić np. E.Taylor, M.Brando, G.Pecka, czy z innej "branży" N.Mandelę) Tutaj uwydatniała się podobna cecha - co w odniesieniu do dzieci (trochę z innych pobudek, ale mechanizm działania podobny) Ci ludzie odnieśli sukces, osiągnęli coś w życiu - nie potrzebowali w związku z tym dowartościowywać się kosztem drugiej osoby. Michael mógł się czuć bezpieczny. Nie musiał obawiać się toksycznych relacji, oddechu konkurencji na plecach. Nie było wygórowanych oczekiwań. To z równolatkami i ich aspiracjami miał problem. Tak już jest skonstruowany ten świat, że jednostki wybijające się ponad przeciętność, wyróżniające się - są prześladowane. Paskudna ludzka cecha. Michael nie stanowił tu wyjątku. Nic dziwnego, że szukał azylu.Amelia pisze:Dlaczego ludzie tacy są? Dlaczego niczym pies ogrodnika- sam nie mam, więc inni też nie będą mieć. Zazdrość?
Każda gwiazda, polityk czy wybitny naukowiec spotykają się z lawiną przykrych słów, oszczerstw. To chyba ostatnie, rozpaczliwe stadium tego ludzkiego ciągnięcia w dół drugiej osoby- potok krzywdzących słów, które mogą w jakiś sposób przygasić blask geniuszu, czyli zastopować rozwój...
Skąd to się bierze...
Poza tym mam w sobie przekonanie , że You Can't Win było czymś więcej, niż tylko piosenką nagraną na potrzeby musicalu. To krok przełomowy, rzeczywisty manifest wiary we własne możliwości - już nie szmaciano-słomianego stracha na wróble, ale prawdziwego Michaela Josepha Jacksona z krwi i kości, który naprawdę uwierzył w to, że może wiele osiągnąć i potrafi wygrywać! Spotkał przecież na planie Quincy'ego Jones'a. Kto wie co by się stało, gdyby nie to zdarzenie? Czy powstałby w ogóle Thriller i Off The Wall... to było jak odcięcie pępowiny :)
"Słodki ptaku, moja duszo, twoje milczenie jest tak cenne.
Ile czasu minie zanim świat usłyszy twą pieśń w mojej?
Oh, to jest dzień, na który czekam!"
- Michael Jackson
Ile czasu minie zanim świat usłyszy twą pieśń w mojej?
Oh, to jest dzień, na który czekam!"
- Michael Jackson
We wprowadzeniu został poruszony szerszy kontekst - zewnętrzny czynnik.
Segregacja rasowa. Niewolnictwo. Tania siła robocza. Wyzysk. Brak równych szans w dostępie do edukacji itp, itd. i to tylko z punktu widzenia Afroamerykanów.
Możemy poszerzyć go jeszcze bardziej - wspominając np. o systemie kolonialnym w krajach Ameryki Płn. i Płd czy Afryki, albo np. o systemie sowieckim w Euro-Azji sprzed 1989r.
Nadal mamy tzw. współczesny system komunistyczny w Korei Płn., w Chinach, na Kubie, w Wietnamie.
Władcy na Kremlu nadal dbają o swoje interesy i wpływy nie pozwalając całkowicie wyzwolić się Czeczeni, Gruzji...czy te państwa 'byłej' Rosji sowieckiej - mogą marzyć o swojej niezawisłości i autonomiczności...you can't win...jeśli masz takiego sąsiada geopolitycznego...
Pytanie czy można wygrać z takim systemem, który tłamsi człowieka? Zniewala? Nęka? Gardzi? Odbiera mu ludzką godność? Wywłaszcza? Odbiera nabyte prawa? Zastrasza? Zaszczuwa jak zwierzaka? Głodzi? Sprowadza do roli podludzi, a nadludzie sterują tym ów systemem politycznym / gangsterskim? Prowokuje do wojny domowej?
A jak to jest z tym konfliktem arabsko - żydowskim? Na ziemiach Palestyńskich powstało w 1948r państwo Izrael i po dziś dzień są zaognione relacje między tymi państwami. Czy możliwy jest tam pokój? You can't win...
Georg Orwell musiał być bystrym obserwatorem i poznać realne fakty podglądając działanie ówczesnych systemów stalinowskiego i hitlerowskiego, że napisał książkę 1984.
Pytanie w drugą stronę czy ustrój demokratyczny stwarza dogodne warunki dla rozwoju ludzkiej godności? Że jednostki mogą wygrać? Realizować się? Poczuć się spełnione? Wybrać dla siebie i swojej rodziny najlepsze warunki sprzyjające wszechstronnemu rozwojowi duchowemu, kulturalnemu, oświatowemu, fizycznemu, zawodowemu itp. itd? Czy jesteśmy na tyle dojrzali, by umiejętnie korzystać z tego ustroju? Jakie zagrożenia i pokusy wiążą się z nadmiarem wolności, swobód? A skąd się bierze anonimowy terroryzm w zachodnich krajach wysoko rozwiniętych? (Zamach na WTC w USA; zamachy w metrze w UK, w Hiszpani).
You can't win?
edit

Segregacja rasowa. Niewolnictwo. Tania siła robocza. Wyzysk. Brak równych szans w dostępie do edukacji itp, itd. i to tylko z punktu widzenia Afroamerykanów.
Możemy poszerzyć go jeszcze bardziej - wspominając np. o systemie kolonialnym w krajach Ameryki Płn. i Płd czy Afryki, albo np. o systemie sowieckim w Euro-Azji sprzed 1989r.
Nadal mamy tzw. współczesny system komunistyczny w Korei Płn., w Chinach, na Kubie, w Wietnamie.
Władcy na Kremlu nadal dbają o swoje interesy i wpływy nie pozwalając całkowicie wyzwolić się Czeczeni, Gruzji...czy te państwa 'byłej' Rosji sowieckiej - mogą marzyć o swojej niezawisłości i autonomiczności...you can't win...jeśli masz takiego sąsiada geopolitycznego...
Pytanie czy można wygrać z takim systemem, który tłamsi człowieka? Zniewala? Nęka? Gardzi? Odbiera mu ludzką godność? Wywłaszcza? Odbiera nabyte prawa? Zastrasza? Zaszczuwa jak zwierzaka? Głodzi? Sprowadza do roli podludzi, a nadludzie sterują tym ów systemem politycznym / gangsterskim? Prowokuje do wojny domowej?
A jak to jest z tym konfliktem arabsko - żydowskim? Na ziemiach Palestyńskich powstało w 1948r państwo Izrael i po dziś dzień są zaognione relacje między tymi państwami. Czy możliwy jest tam pokój? You can't win...
Georg Orwell musiał być bystrym obserwatorem i poznać realne fakty podglądając działanie ówczesnych systemów stalinowskiego i hitlerowskiego, że napisał książkę 1984.
Pytanie w drugą stronę czy ustrój demokratyczny stwarza dogodne warunki dla rozwoju ludzkiej godności? Że jednostki mogą wygrać? Realizować się? Poczuć się spełnione? Wybrać dla siebie i swojej rodziny najlepsze warunki sprzyjające wszechstronnemu rozwojowi duchowemu, kulturalnemu, oświatowemu, fizycznemu, zawodowemu itp. itd? Czy jesteśmy na tyle dojrzali, by umiejętnie korzystać z tego ustroju? Jakie zagrożenia i pokusy wiążą się z nadmiarem wolności, swobód? A skąd się bierze anonimowy terroryzm w zachodnich krajach wysoko rozwiniętych? (Zamach na WTC w USA; zamachy w metrze w UK, w Hiszpani).
You can't win?
edit
A tu na odwrót. Stawiam trywialne pytania, ale nie udzielam odpowiedzi. Piszę też bardziej hasłowo w temacie interpretuj tekst niż jakieś bardziej wypracowane, logiczne wypowiedzi związane z czystą interpretacją.MJ jako Strach na wróble pisze:Mój kapelusz zawierał wszystkie odpowiedzi, ale ja nie znałem pytań.

B. Olewicz (...) co tak cenne jest, że ta nienazwana myśl rysą jest na szkle? (...)
E. Bodo To nie ty...
E. Bodo To nie ty...
Tekst tygodnia:
Smile
Album: HIStory (1995)
Autor tekstu: John Turner, Geoffrey Parsons
Autor muzyki: Charles Chaplin
Obejrzyj z YT
Trochę historii:
Piosenka miała ukazać się jako siódmy singiel z HIStory w październiku 1997, ale został wycofany rzez Sony. Niewielka część kopii maxi singli CD i LP wydana w Holandii, Niemczech i RPA, gdzie promocja singla się zaczęła, wraz z kopiami promocyjnymi krąży obecnie po aukcjach internetowych. Maxi singiel zawiera wersję radiową piosenki (wydana później na specjalnej edycji wersji angielskiej King Of Pop), remixy Is It Scary (w tym Downtempo Groove Mix- mix który jest dostępny jedynie na tym singlu) oraz remix utworu Off The Wall. Prawdopodobnie istnieje krótki film muzyczny do tej piosenki, ale się nie ukazał po dziś dzień. Fragment a capella można było usłyszeć w Living with MJ.
Michael nigdy nie zaprezentował tej piosenki na scenie. Artysta planował pojawić się ze Smile w trakcie HBO special w 1995 roku, ale zemdlał w trakcie prób i znalazł się w szpitalu, a występ został odwołany.
Po śmierci księżnej Diany piosenka była odgrywana z taśm przed rozpoczęciem koncertów na trasie HIStory.
Jermaine Jackson zaśpiewał Smile na ceremonii pożegnalnej w Staples Center, 7. lipca 2009 roku, zmieniając słowo gladness na sadness, prawdopodobnie przypadkowo. Zaśpiewał ją również w wywiadzie Today at Neverland.
W książce Michael Jackson Opus można znaleźć szereg zdjęć MJ wystylizowanego na Charlie Chaplina- głownie w odwołaniu do jego filmu Brzdąc.
Michael był wielkim admiratorem Charliego Chaplina. W Private Home Movies powiedział, iż utożsamia się z nim.
Po śmierci Michaela piosenka, pomimo że ostatecznie nie ukazała się nigdy na singlu, pojawiła się na listach najlepiej sprzedających się piosenek w USA, Wielkiej Brytanii, Niemczech, Australii i Szwajcarii.

Smile, though your heart is aching
Smile, even though it's breaking
When there are clouds in the sky
You'll get by...
If you smile
With your fear and sorrow
Smile and maybe tomorrow
You'll find that life is still worthwhile
If you just...
Light up your face with gladness
Hide every trace of sadness
Although a tear may be ever so near
That's the time you must keep on trying
Smile, what's the use of crying
You'll find that life is still worthwhile
If you just...
Smile, though your heart is aching
Smile, even though it's breaking
When there are clouds in the sky
You'll get by...
If you smile
Through your fear and sorrow
Smile and maybe tomorrow
You'll find that life is still worthwhile
If you just smile...
That's the time you must keep on trying
Smile, what's the use of crying
You'll find that life is still worthwhile
If you just smile
Usmiechnij się
tłum. ioreta
Śmiej się, choć boli cię serce
Śmiej się, nawet jeśli się łamie
Gdy na niebie kłębią się chmury
Poradzisz sobie...
Jeśli się uśmiechniesz
W swoim strachu i smutku
Uśmiechnij się, a może jutro
Przekonasz się, że życie nadal jest coś warte
jeśli tylko...
Rozjaśnij twarz radością
Ukryj wszelkie ślady smutku
Choć łza może być blisko
To właśnie czas, gdy musisz dalej próbować
Uśmiechnij się, po co ci płakanie
Przekonasz się, że życie nadal jest coś warte
Jeśli tylko...
Śmiej się, choć boli cię serce
Śmiej się, nawet jeśli się łamie
Gdy na niebie kłębią się chmury
Poradzisz sobie...
Jeśli się uśmiechniesz
Pomimo twojego strachu i smutku
Uśmiechnij się, a może jutro
Przekonasz się, że życie nadal jest coś warte
Jeśli tylko się uśmiechniesz...
To właśnie czas, gdy musisz nadal próbować
Uśmiechnij się, po co ci płakanie
Przekonasz się, że życie nadal jest coś warte
Jeśli tylko się uśmiechniesz
Smile
Album: HIStory (1995)
Autor tekstu: John Turner, Geoffrey Parsons
Autor muzyki: Charles Chaplin
Obejrzyj z YT
Trochę historii:
Piosenka miała ukazać się jako siódmy singiel z HIStory w październiku 1997, ale został wycofany rzez Sony. Niewielka część kopii maxi singli CD i LP wydana w Holandii, Niemczech i RPA, gdzie promocja singla się zaczęła, wraz z kopiami promocyjnymi krąży obecnie po aukcjach internetowych. Maxi singiel zawiera wersję radiową piosenki (wydana później na specjalnej edycji wersji angielskiej King Of Pop), remixy Is It Scary (w tym Downtempo Groove Mix- mix który jest dostępny jedynie na tym singlu) oraz remix utworu Off The Wall. Prawdopodobnie istnieje krótki film muzyczny do tej piosenki, ale się nie ukazał po dziś dzień. Fragment a capella można było usłyszeć w Living with MJ.
Michael nigdy nie zaprezentował tej piosenki na scenie. Artysta planował pojawić się ze Smile w trakcie HBO special w 1995 roku, ale zemdlał w trakcie prób i znalazł się w szpitalu, a występ został odwołany.
Po śmierci księżnej Diany piosenka była odgrywana z taśm przed rozpoczęciem koncertów na trasie HIStory.
Jermaine Jackson zaśpiewał Smile na ceremonii pożegnalnej w Staples Center, 7. lipca 2009 roku, zmieniając słowo gladness na sadness, prawdopodobnie przypadkowo. Zaśpiewał ją również w wywiadzie Today at Neverland.
W książce Michael Jackson Opus można znaleźć szereg zdjęć MJ wystylizowanego na Charlie Chaplina- głownie w odwołaniu do jego filmu Brzdąc.
Michael był wielkim admiratorem Charliego Chaplina. W Private Home Movies powiedział, iż utożsamia się z nim.
Po śmierci Michaela piosenka, pomimo że ostatecznie nie ukazała się nigdy na singlu, pojawiła się na listach najlepiej sprzedających się piosenek w USA, Wielkiej Brytanii, Niemczech, Australii i Szwajcarii.

Smile, though your heart is aching
Smile, even though it's breaking
When there are clouds in the sky
You'll get by...
If you smile
With your fear and sorrow
Smile and maybe tomorrow
You'll find that life is still worthwhile
If you just...
Light up your face with gladness
Hide every trace of sadness
Although a tear may be ever so near
That's the time you must keep on trying
Smile, what's the use of crying
You'll find that life is still worthwhile
If you just...
Smile, though your heart is aching
Smile, even though it's breaking
When there are clouds in the sky
You'll get by...
If you smile
Through your fear and sorrow
Smile and maybe tomorrow
You'll find that life is still worthwhile
If you just smile...
That's the time you must keep on trying
Smile, what's the use of crying
You'll find that life is still worthwhile
If you just smile
Usmiechnij się
tłum. ioreta
Śmiej się, choć boli cię serce
Śmiej się, nawet jeśli się łamie
Gdy na niebie kłębią się chmury
Poradzisz sobie...
Jeśli się uśmiechniesz
W swoim strachu i smutku
Uśmiechnij się, a może jutro
Przekonasz się, że życie nadal jest coś warte
jeśli tylko...
Rozjaśnij twarz radością
Ukryj wszelkie ślady smutku
Choć łza może być blisko
To właśnie czas, gdy musisz dalej próbować
Uśmiechnij się, po co ci płakanie
Przekonasz się, że życie nadal jest coś warte
Jeśli tylko...
Śmiej się, choć boli cię serce
Śmiej się, nawet jeśli się łamie
Gdy na niebie kłębią się chmury
Poradzisz sobie...
Jeśli się uśmiechniesz
Pomimo twojego strachu i smutku
Uśmiechnij się, a może jutro
Przekonasz się, że życie nadal jest coś warte
Jeśli tylko się uśmiechniesz...
To właśnie czas, gdy musisz nadal próbować
Uśmiechnij się, po co ci płakanie
Przekonasz się, że życie nadal jest coś warte
Jeśli tylko się uśmiechniesz

Bitter you'll be if you don't change your ways
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
t
Umrzyj i stań się
Historia Charliego Chaplina jest uderzająco podobna do historii Michaela Jacksona. Charlie, podobnie jak Michael, będąc najpopularniejszym artystą na świecie, został zgnębiony przez kraj, w którym mieszkał. Niczym jak w cytacie w stopce postów give_in_to_me: Zawsze pamiętaj, że tłum, który oklaskuje twoją koronację, jest tym samym tłumem, który będzie oklaskiwał twoją egzekucję czy w słowach Oscara Wilde'a: Zabijamy tych, których kochamy. Warto śledzić historie idoli Michaela, bo tam są klucze otwierające drzwi do rozumienia króla popu.
You Can't Win dziś nabiera dla mnie też innego znaczenia. Jest takie poddanie, tożsame z pogodzeniem. Sądzę, że każdy z nas to przeżyje w dniu śmierci. Ale też za życia, kiedy mówisz swoim wrogom: róbcie swoje. Mnie ta walka już nie dotyczy, nie kłopocze. Pozostaje się uśmiechnąć. O tym pogodzeniu myślę jest piosenka. I o nim też jest i życie Michaela i jego śmierć, jak i życie jego idola, Charlesa Chaplina.

Charles Chaplin do dziś, lata po jego świetności, przeszło 100 lat od jego urodzin, jest rozpoznawalny. Melonik, wielkie buty, portki, wąsik i laska. I kaczy chód. Jak białe skarpetki, moonwalk i rękawiczka Michaela.
Urodził się 16.04.1889 roku w Londynie. Będąc dorosłym, wyemigrował do Stanów i tam osiągnął ogromny sukces. Dziś już się o tym nie pamięta, ale w swoim czasie był uznany za najpopularniejszego człowieka na Ziemi.
Najpopularniejszy człowiek świata, Charles Chaplin przybywa do Paryża, głosił jeden z nagłówków w 1931 roku. Nie brzmi znajomo?
Charlie był znany głównie ze swojej roli trampa. Tego właśnie człowieczka z chaplinowskimi atrybutami. Postać powstała przypadkowo, gdy miał nagle wejść na scenę. Ubrał się specjalnie byle jak i... Tak już pozostał. W epoce kina niemego nagrał dziesiątki filmów, które polskim widzom znane są pod tytułami Charlie Żołnierzem, Charlie Strażakiem, itd.
Jak oglądam Ghosts, jestem pod wrażeniem tego, iż Michael tam tak bardzo pracuje mimiką i intonacją głosu. Można nie znać w ogóle angielskiego i tak wszystko jest czytelne. Chaplin do końca życia był niechętny filmom dźwiękowym. Mówił: Możecie powiedzieć, ze nienawidzę "Talkies" (tak na początku mówiono o filmach dźwiękowych). Niszczą one najstarszą sztukę na świecie, sztukę pantomimy: niweczą wielkie piękno milczenia. Obalają obecny gmach filmu, podkopują te podstawy sztuki, które dają aktorom popularność, w wielbicielom kina wrażliwość na piękno. Piękno plastyczne pozostaje najważniejszym elementem filmu. Film jest sztuką malarską.
Miał odwagę. Kiedy wszyscy w Hollywood ulegli nowości i zaczęli produkować masowo filmy udźwiękowione, on pracował nad filmem niemym, który odniósł niebywały sukces. Światła wielkiego miasta (1931), bo o tym dziele mowa, tworzył powoli, w żmudny sposób. "Całymi dniami, całymi tygodniami Chaplin powtarzał niezmordowanie jedną scenę szukając nowych rozwiązań. Zużył chyba miesiąc na to, by osiągnąć ekspozycję w tej scenie tak, by stała się doskonale jasna dla wszystkich widzów".
Potrafił być przekorny. "Zarezerwował premierę tego filmu nie dla towarzyskiej elity Nowego Jorku, ale dla więźniów Sing-Singu. W roku 1931 jak i w 1921 szczególną litość budzili w nim więźniowie polityczni. Odwiedził też sierociniec, gdzie chciał zorganizować pokaz swoich filmów (Chaplin wcześnie stracił ojca, a matka leczona była w zakładzie dla nerwowo chorych, w związku z tym część dzieciństwa spędził w sierocińcu właśnie). Przywiązywał szczególną wagę do reakcji dzieci. Kiedy mówił o jakimś epizodzie: Dzieci się nie śmiały, współpracownicy jego wiedzieli, że usunie go albo zmieni".

Chaplin odwagą okazał się kręcąc Dyktatora (1940). Ten film, pierwszy z nagranymi już dialogami, wymierzony w nazizm wzbudził pierwsze napięcie na linii aktor- USA. "W tym czasie jedynie Chaplin ośmielił się otwarcie zaatakować Hitlera w filmie i to wówczas, kiedy Komisja Diesa oskarżała małą Shirley Temple jako niebezpieczną czerwoną". Film trafił do kin w 1940 roku, kiedy jeszcze Stany nie przystąpiły do wojny, a były neutralne i głosy izolacjonistów wygrywały w narodowej debacie. Chaplin był u szczytu sławy. Miał już za sobą złe doświadczenia z amerykańską opinią publiczną, w związku z rozwodem z Litą Gray. "Wraz ze sprawą Lity Gray przeciw Chaplinowi rozpętały się namiętności polityczne: nietolerancja, ksenofobia i rasizm.
Powody rozwodu były same przez się banalne. Jeszcze jako mała dziewczynka Lita Gray grała aniołka w słynnej scenie raju w Brzdącu (1921). W parę lat później jako 17- letnia dziewczyna zwróciła uwagę Chaplina, który szukał właśnie gwiazdy do swojego przyszłego filmu Gorączka Złota (1925). Kontrakt został podpisany. Skonstatowawszy całkowity brak talentu Chaplin znudził się Litą Gray jako aktorką i kobietą. Wyraził gotowość wypłacenia odszkodowania przewidzianego w kontrakcie. Matka Lity, Mac Murray odpowiedziała groźbą procesu o uwiedzenie nieletniej. Proces ten oznaczał dla Chaplina groźbę uniemożliwienia mu dalszej twórczości filmowej. Ustąpił wobec jawnego szantażu. Poślubił Litę w kościele w małej wiosce meksykańskiej. Miał z nią miał dwóch synów. Lita była pewna swojej władzy nad Chaplinem. Nie zwracając wielkiej uwagi na męża, który podpisywał jej słone czeki, prowadziła wesołe życie w Hollywood. Pewnego wieczoru Chaplin zastał w domu tłum rozwydrzonych, hałaśliwych tancerzy i pijaków. Rozgniewał się i wyrzucił całe towarzystwo za drzwi. Lita Gray poszła za swoimi gośćmi zabierając obu synów..
Banalna kłótnia małżeńska dostarczyła purytańskiej Ameryce i jej wielkim trustom prasowym dobrej okazji do ostatecznego pognębienia Chaplina. Gdy był u szczytu sławy, jego popularność i fortuna, którą dysponował, podnieciła publiczne pożądliwości i spowodowała gwałtowność procesu rozwodowego wytoczonego wkrótce potem przez Litę Gray. Przerażony Chaplin ucieka z Hollywood i chroni się w Nowym Jorku u swojego adwokata. Tymczasem rozpętana przeciw niemu kampania przybiera nieprawdopodobne rozmiary. New York Times, pismo uchodzące za najpoważniejszą z gazet amerykańskich, ogłasza pełen sprośnych szczegółów akt oskarżenia, zaopatrując go w długie komentarze. Oskarżenie zostaje wydane w broszurach sprzedawane uczniakom żądnym pieprznych historii. Ligi moralności robią teraz z niezapomnianego fauna z Idylii na wsi (jeden z filmów Chaplina) odrażającego satyra. Do adwokata Natana Burke, u którego schronił się Chaplin, wysłano lekarza psychiatrę". Prasa podawała, że aktor zwariował, a nawet że popełnił samobójstwo.
Po tym wszystkim, jak Chaplin wrócił do kręcenia filmów, koledzy orzekli, że zestarzał się o 20 lat. "Przeżył wstrząs moralny i bardzo powoli przychodził do siebie. Osiwiał. Był wciąż przedmiotem nagonki. Zmienił mu się bardzo charakter".
Brzmi znajomo, prawda?

Najgorsze jednak było przed nim. Chaplin stworzył czarną komedię o seryjnym mordercy, pt. Monsieur Verdoux (1947). Recenzenci dopatrywali się w niej krytyki kapitalizmu. Zaczęto wywierać presję na kina, by nie wyświetlano filmu Chaplina. Do tego artysta publicznie nawoływał do przyłączenia się do wojny na Starym Kontynencie, gdy większa część polityków była zainteresowana wojną na Pacyfiku. Rozsądnie zauważał, że niebezpiecznym jest ignorowanie Hitlera i że właściwym jest wesprzeć aliantów w trakcie wojny. Ostrzegał przed jakimikolwiek układami pokojowymi z faszystowskimi Niemcami, sygnalizował zagrożenie rządami gestapo nad światem.
Nie spodobały się te poglądy, "choć trudno wówczas było wykończyć Chaplina za te słowa. Wyrażały one bowiem uczucia dużego odłamu narodu amerykańskiego".
Stało się coś innego. Prasa zaczęła nagłaśniać sprawę, którą wytoczyła Charlesowi Chaplinowi Joan Barry. "W październiku 1943 roku wdziera się do jego domu z rewolwerem w ręku grożąc, że się zabije i usiłuje zabić Chaplina. Chaplin zrywa z nią znajomość. Po 8 miesiącach Barry włamuje się do domu aktora i powoduje skandal, który pociąga za sobą interwencję policji. Oświadcza wówczas, ze jest w piątym miesiącu ciąży i wytacza proces Chaplinowi, domagając się od niego uznania ojcostwa dla swojego syna.
Brzmi znajomo?
Od chwili kiedy wygłosiłem mowę o drugim froncie- oświadczył wówczas Chaplin- miałem przeciwko sobie 95% pism amerykańskich. "Niemal cała wielka prasa amerykańska uczepiła się sprawy Joan Barry. Przez długie miesiące Chaplinowi wymyślano na czołowych kolumnach dzienników od oszustów, zwolenników niewolnictwa, niegodnych ojców". Badanie krwi wykluczyło ojcostwo Chaplina, dowód jednak nie został dopuszczony do sprawy. Charliemu wytoczono kolejne sprawy, które w końcu skończyły się wyrokiem skazującym aktora. Dopiero lata później odwołano wyrok.

Najgorsze jednak wciąż było przed Charliem.
Hitler popełnił samobójstwo. II wojna się skończyła. W Ameryce jednak zaczęła szerzyć się paranoja w lęku przed Rosja Radziecką i fantazja, że komunizm zaleje cały świat. USA szykowało się do III wojny światowej. Chaplin w tym czasie krytykował Hollywood za miernotę i niski poziom artystyczny. Nie interesowała go bardzo polityka, a przynajmniej o niej nie mówił publicznie. Mimo to zaczęto przypisywać mu komunistyczne sympatie. Zaczęło się polowanie na czarownice. Rozpętano kampanię antykomunistyczną, przesłuchiwano mnóstwo ludzi, min. Walta Disneya. "Wytworzyła się atmosfera pogromu. Zaczęto wysiedlać z Ameryki niektórych działaczy antyfaszystowskich, do których należał min. znany kompozytor Hans Eisler, Niemiec wygnany w 1933 roku przez Hitlera. Wobec tej groźby Charles Chaplin wysłał telegram do malarza Pablo Picasso następującej treści: Czy mógłby Pan stworzyć komitet artystów francuskich, którzy by złożyli w ambasadzie amerykańskiej w Paryżu protest przeciw zbrodniczemu wysiedleniu Hansa Eislera i przysłać mi jednocześnie odpis tego protestu, abym mógł go wykorzystać tutaj?
Jego telegram spotkał się odpowiedzią Picassa, który Chaplina osobiście nie znał, ale podziwiał. Telegram został podpisany przez wielu francuskich artystów.
Gdy wiadomość trafiła do wiadomości publicznej, zawrzało. W tym czasie Izba Reprezentantów uchwaliła wszczęcie dochodzeń przeciw dziesięciu osobistościom Hollywood, które odmówiły stawienia się przed Komisją do badania działalności antyamerykańskiej". Przygotowywano opinię publiczną pod III wojnę światową, znaną nam później jako zimną wojnę.
Tymczasem Chaplin był kojarzony z hasłami pokojowymi. Francuskie stowarzyszanie krytyki filmowej pisze otwarty list do prezydenta Norwegii z prośbą o przyznanie pokojowej nagrody Nobla Charlesowi Chaplinowi:
Filmy Pana Chaplina charakteryzuje pacyfizm i umiłowanie ludzkości... Ten ich charakter przejawia się ze szczególną wyrazistością w jego dwóch ostatnich filmach, "Dyktator" i "Pan Verdoux", zawierających w swoich końcowych partiach oświadczenia, które niewątpliwie przyczyniły się ogromnie do rozpowszechnienia idei drogich Alfredowi Noblowi.
W Stanach nagonka jednak dalej trwa. Czystki w Hollywood przepędziły wiele utalentowanych osób, a w Ameryce pojawiają się głosy, by nakazać Chaplinowi powrót do Wielkiej Brytanii. Artysta zaczął zamykać się przed światem, nie wychodząc zbyt często ze swojego domu czy pracowni. Zaczyna pracować nad kolejnym filmem, Światła rampy (1952). Pomagało mu to, że był wreszcie szczęśliwie żonaty, z Ooną. W jednym z wywiadów powiedzial wtedy:
Wierzę w potęgę śmiechu i łez jako odtrutkę przeciw nienawiści i terrorowi. Dobre filmy przemawiają językiem międzynarodowym, odpowiadają ludzkiej potrzebie humoru, litości, wzajemnego zrozumienia. Służą do rozbijania fali podejrzliwości i strachu, która zalewa obecnie świat. Mieliśmy za dużo filmów pełnych nieuzasadnionej gwałtowności, chorobliwego seksualizmu, wojny, morderstw, nietolerancji. Filmy te potęgując je, czynią naprężenie w świecie jeszcze bardziej nie do zniesienia. Gdybyśmy tylko mogli zorganizować na dużą skalę międzynarodową wymianę filmów, które nie służą agresywnej propagandzie, ale mówią zwykłym językiem prostych mężczyzn i kobiet... Mogłoby to przyczynić się do uratowania świata przed zagładą.
W wywiadzie mówi też o tym, jak jest szczęśliwy na łonie rodziny, jak po dniu wytężonej pracy, dzieci mogą hałasować, niemowlę płacze, starsze się śmieją i biegają po całym domu, żona gniewa się na nie, a ja powiadam tylko: Dzięki Bogu, oto jestem znów u siebie.
Nie brzmi znajomo?

Chaplin postanawia wyjechać do Europy, by promować swój film. Nasilają się jednak groźby senatorów i deputowanych, by wysiedlić Chaplina. Robi więc starania w ministerstwie imigracyjnym, by uzyskać wszelkie gwarancje powrotu. Uzyskuje je. Zaledwie jednak jak zdołał wsiąść na statek, radio podaje, że wszczęto dochodzenie przeciwko Chaplinowi w sprawie jego domniemanej działalności antyamerykańskiej. Spiker podał, że wydano polecenie władzom imigracyjnym, by internowały słynnego aktora, o ile zechce wrócić do Stanów Zjednoczonych. Gdyby Ch. Chaplin zdecydował się powrócić do USA, musiałby jak wszyscy inni imigranci, pozostać przez jakiś czas na Ellis Island i czekać na decyzję.
Było to jawnym upokorzeniem aktora, jako że kontrola na Ellis Island odbywała się w bardzo złych, okrutnych warunkach.
"Dzienniki amerykańskie o masowych nakładach rozpoczęły z nową gwałtownością kampanię przeciwko Chaplinowi. Jak Chaplin przybił do wybrzeży europejskich, zalano go pytaniami. Wielu z nich nie widziało Chaplina wcześniej i byli uderzeni wyrazem dobroci w jego niebieskich oczach. Mówił wtedy: Nie jestem działaczem politycznym. Jestem przede wszystkim indywidualistą. Wierzę w wolność. To jest cała moja polityka... Jestem po stronie ludzi. Taka jest moja natura. Nie należy mnie brać za super patriotę. Szowinizm prowadzi do hitleryzmu.
Wierzę w mimikę, wierzę w styl. Niektórzy powiadają, że jestem niemodny, inni że jestem nowoczesny. Co mam o tym sądzić? Lękam się o naszą przyszłość. Świat nasz nie jest światem wielkich artystów. Jest to świat spieniony, wzburzony, zgorzkniały, świat podbity i zatopiony przez politykę. "
Chaplin był gorąco przyjęty w Europie. Nie wrócił do USA, osiadł w Szwajcarii. Dumnie oddał wizę konsulowi Stanów Zjednoczonych. Nakręcił jeszcze dwa filmy w Wielkiej Brytanii, w tym jeden o królu zdetronizowanym za to, że chciał energię atomową zamiast fabrykacji bomb użyć do celów pokojowych. Pojawił się na krótko w Stanach Zjednoczonych w latach 70, by odebrać honorowego Oscara. Umarł we śnie, w dzień Bożego Narodzenia 1977 roku.
Jego grób znajduje się w Szwajcarii. W marcu 1978 roku jego zwłoki zostały ukradzione, jednak sprawców złapano i Chaplina ponownie pochowano 6 stóp pod ziemią.
Na koniec jeszcze parę ciekawostek:
Brzmi znajomo?
Ten post powstał w oparciu o książkę Vie De Charlot, której autorem jest Georges Sadoul, a tłumaczył Zbigniew Bieńkowski (Filmowa Agencja Wydawnicza, 1955 rok).
Historia Charliego Chaplina jest uderzająco podobna do historii Michaela Jacksona. Charlie, podobnie jak Michael, będąc najpopularniejszym artystą na świecie, został zgnębiony przez kraj, w którym mieszkał. Niczym jak w cytacie w stopce postów give_in_to_me: Zawsze pamiętaj, że tłum, który oklaskuje twoją koronację, jest tym samym tłumem, który będzie oklaskiwał twoją egzekucję czy w słowach Oscara Wilde'a: Zabijamy tych, których kochamy. Warto śledzić historie idoli Michaela, bo tam są klucze otwierające drzwi do rozumienia króla popu.
You Can't Win dziś nabiera dla mnie też innego znaczenia. Jest takie poddanie, tożsame z pogodzeniem. Sądzę, że każdy z nas to przeżyje w dniu śmierci. Ale też za życia, kiedy mówisz swoim wrogom: róbcie swoje. Mnie ta walka już nie dotyczy, nie kłopocze. Pozostaje się uśmiechnąć. O tym pogodzeniu myślę jest piosenka. I o nim też jest i życie Michaela i jego śmierć, jak i życie jego idola, Charlesa Chaplina.

Charles Chaplin do dziś, lata po jego świetności, przeszło 100 lat od jego urodzin, jest rozpoznawalny. Melonik, wielkie buty, portki, wąsik i laska. I kaczy chód. Jak białe skarpetki, moonwalk i rękawiczka Michaela.
Urodził się 16.04.1889 roku w Londynie. Będąc dorosłym, wyemigrował do Stanów i tam osiągnął ogromny sukces. Dziś już się o tym nie pamięta, ale w swoim czasie był uznany za najpopularniejszego człowieka na Ziemi.
Najpopularniejszy człowiek świata, Charles Chaplin przybywa do Paryża, głosił jeden z nagłówków w 1931 roku. Nie brzmi znajomo?
Charlie był znany głównie ze swojej roli trampa. Tego właśnie człowieczka z chaplinowskimi atrybutami. Postać powstała przypadkowo, gdy miał nagle wejść na scenę. Ubrał się specjalnie byle jak i... Tak już pozostał. W epoce kina niemego nagrał dziesiątki filmów, które polskim widzom znane są pod tytułami Charlie Żołnierzem, Charlie Strażakiem, itd.
Jak oglądam Ghosts, jestem pod wrażeniem tego, iż Michael tam tak bardzo pracuje mimiką i intonacją głosu. Można nie znać w ogóle angielskiego i tak wszystko jest czytelne. Chaplin do końca życia był niechętny filmom dźwiękowym. Mówił: Możecie powiedzieć, ze nienawidzę "Talkies" (tak na początku mówiono o filmach dźwiękowych). Niszczą one najstarszą sztukę na świecie, sztukę pantomimy: niweczą wielkie piękno milczenia. Obalają obecny gmach filmu, podkopują te podstawy sztuki, które dają aktorom popularność, w wielbicielom kina wrażliwość na piękno. Piękno plastyczne pozostaje najważniejszym elementem filmu. Film jest sztuką malarską.
Miał odwagę. Kiedy wszyscy w Hollywood ulegli nowości i zaczęli produkować masowo filmy udźwiękowione, on pracował nad filmem niemym, który odniósł niebywały sukces. Światła wielkiego miasta (1931), bo o tym dziele mowa, tworzył powoli, w żmudny sposób. "Całymi dniami, całymi tygodniami Chaplin powtarzał niezmordowanie jedną scenę szukając nowych rozwiązań. Zużył chyba miesiąc na to, by osiągnąć ekspozycję w tej scenie tak, by stała się doskonale jasna dla wszystkich widzów".
Potrafił być przekorny. "Zarezerwował premierę tego filmu nie dla towarzyskiej elity Nowego Jorku, ale dla więźniów Sing-Singu. W roku 1931 jak i w 1921 szczególną litość budzili w nim więźniowie polityczni. Odwiedził też sierociniec, gdzie chciał zorganizować pokaz swoich filmów (Chaplin wcześnie stracił ojca, a matka leczona była w zakładzie dla nerwowo chorych, w związku z tym część dzieciństwa spędził w sierocińcu właśnie). Przywiązywał szczególną wagę do reakcji dzieci. Kiedy mówił o jakimś epizodzie: Dzieci się nie śmiały, współpracownicy jego wiedzieli, że usunie go albo zmieni".

Chaplin odwagą okazał się kręcąc Dyktatora (1940). Ten film, pierwszy z nagranymi już dialogami, wymierzony w nazizm wzbudził pierwsze napięcie na linii aktor- USA. "W tym czasie jedynie Chaplin ośmielił się otwarcie zaatakować Hitlera w filmie i to wówczas, kiedy Komisja Diesa oskarżała małą Shirley Temple jako niebezpieczną czerwoną". Film trafił do kin w 1940 roku, kiedy jeszcze Stany nie przystąpiły do wojny, a były neutralne i głosy izolacjonistów wygrywały w narodowej debacie. Chaplin był u szczytu sławy. Miał już za sobą złe doświadczenia z amerykańską opinią publiczną, w związku z rozwodem z Litą Gray. "Wraz ze sprawą Lity Gray przeciw Chaplinowi rozpętały się namiętności polityczne: nietolerancja, ksenofobia i rasizm.
Powody rozwodu były same przez się banalne. Jeszcze jako mała dziewczynka Lita Gray grała aniołka w słynnej scenie raju w Brzdącu (1921). W parę lat później jako 17- letnia dziewczyna zwróciła uwagę Chaplina, który szukał właśnie gwiazdy do swojego przyszłego filmu Gorączka Złota (1925). Kontrakt został podpisany. Skonstatowawszy całkowity brak talentu Chaplin znudził się Litą Gray jako aktorką i kobietą. Wyraził gotowość wypłacenia odszkodowania przewidzianego w kontrakcie. Matka Lity, Mac Murray odpowiedziała groźbą procesu o uwiedzenie nieletniej. Proces ten oznaczał dla Chaplina groźbę uniemożliwienia mu dalszej twórczości filmowej. Ustąpił wobec jawnego szantażu. Poślubił Litę w kościele w małej wiosce meksykańskiej. Miał z nią miał dwóch synów. Lita była pewna swojej władzy nad Chaplinem. Nie zwracając wielkiej uwagi na męża, który podpisywał jej słone czeki, prowadziła wesołe życie w Hollywood. Pewnego wieczoru Chaplin zastał w domu tłum rozwydrzonych, hałaśliwych tancerzy i pijaków. Rozgniewał się i wyrzucił całe towarzystwo za drzwi. Lita Gray poszła za swoimi gośćmi zabierając obu synów..
Banalna kłótnia małżeńska dostarczyła purytańskiej Ameryce i jej wielkim trustom prasowym dobrej okazji do ostatecznego pognębienia Chaplina. Gdy był u szczytu sławy, jego popularność i fortuna, którą dysponował, podnieciła publiczne pożądliwości i spowodowała gwałtowność procesu rozwodowego wytoczonego wkrótce potem przez Litę Gray. Przerażony Chaplin ucieka z Hollywood i chroni się w Nowym Jorku u swojego adwokata. Tymczasem rozpętana przeciw niemu kampania przybiera nieprawdopodobne rozmiary. New York Times, pismo uchodzące za najpoważniejszą z gazet amerykańskich, ogłasza pełen sprośnych szczegółów akt oskarżenia, zaopatrując go w długie komentarze. Oskarżenie zostaje wydane w broszurach sprzedawane uczniakom żądnym pieprznych historii. Ligi moralności robią teraz z niezapomnianego fauna z Idylii na wsi (jeden z filmów Chaplina) odrażającego satyra. Do adwokata Natana Burke, u którego schronił się Chaplin, wysłano lekarza psychiatrę". Prasa podawała, że aktor zwariował, a nawet że popełnił samobójstwo.
Po tym wszystkim, jak Chaplin wrócił do kręcenia filmów, koledzy orzekli, że zestarzał się o 20 lat. "Przeżył wstrząs moralny i bardzo powoli przychodził do siebie. Osiwiał. Był wciąż przedmiotem nagonki. Zmienił mu się bardzo charakter".
Brzmi znajomo, prawda?

Najgorsze jednak było przed nim. Chaplin stworzył czarną komedię o seryjnym mordercy, pt. Monsieur Verdoux (1947). Recenzenci dopatrywali się w niej krytyki kapitalizmu. Zaczęto wywierać presję na kina, by nie wyświetlano filmu Chaplina. Do tego artysta publicznie nawoływał do przyłączenia się do wojny na Starym Kontynencie, gdy większa część polityków była zainteresowana wojną na Pacyfiku. Rozsądnie zauważał, że niebezpiecznym jest ignorowanie Hitlera i że właściwym jest wesprzeć aliantów w trakcie wojny. Ostrzegał przed jakimikolwiek układami pokojowymi z faszystowskimi Niemcami, sygnalizował zagrożenie rządami gestapo nad światem.
Nie spodobały się te poglądy, "choć trudno wówczas było wykończyć Chaplina za te słowa. Wyrażały one bowiem uczucia dużego odłamu narodu amerykańskiego".
Stało się coś innego. Prasa zaczęła nagłaśniać sprawę, którą wytoczyła Charlesowi Chaplinowi Joan Barry. "W październiku 1943 roku wdziera się do jego domu z rewolwerem w ręku grożąc, że się zabije i usiłuje zabić Chaplina. Chaplin zrywa z nią znajomość. Po 8 miesiącach Barry włamuje się do domu aktora i powoduje skandal, który pociąga za sobą interwencję policji. Oświadcza wówczas, ze jest w piątym miesiącu ciąży i wytacza proces Chaplinowi, domagając się od niego uznania ojcostwa dla swojego syna.
Brzmi znajomo?
Od chwili kiedy wygłosiłem mowę o drugim froncie- oświadczył wówczas Chaplin- miałem przeciwko sobie 95% pism amerykańskich. "Niemal cała wielka prasa amerykańska uczepiła się sprawy Joan Barry. Przez długie miesiące Chaplinowi wymyślano na czołowych kolumnach dzienników od oszustów, zwolenników niewolnictwa, niegodnych ojców". Badanie krwi wykluczyło ojcostwo Chaplina, dowód jednak nie został dopuszczony do sprawy. Charliemu wytoczono kolejne sprawy, które w końcu skończyły się wyrokiem skazującym aktora. Dopiero lata później odwołano wyrok.

Najgorsze jednak wciąż było przed Charliem.
Hitler popełnił samobójstwo. II wojna się skończyła. W Ameryce jednak zaczęła szerzyć się paranoja w lęku przed Rosja Radziecką i fantazja, że komunizm zaleje cały świat. USA szykowało się do III wojny światowej. Chaplin w tym czasie krytykował Hollywood za miernotę i niski poziom artystyczny. Nie interesowała go bardzo polityka, a przynajmniej o niej nie mówił publicznie. Mimo to zaczęto przypisywać mu komunistyczne sympatie. Zaczęło się polowanie na czarownice. Rozpętano kampanię antykomunistyczną, przesłuchiwano mnóstwo ludzi, min. Walta Disneya. "Wytworzyła się atmosfera pogromu. Zaczęto wysiedlać z Ameryki niektórych działaczy antyfaszystowskich, do których należał min. znany kompozytor Hans Eisler, Niemiec wygnany w 1933 roku przez Hitlera. Wobec tej groźby Charles Chaplin wysłał telegram do malarza Pablo Picasso następującej treści: Czy mógłby Pan stworzyć komitet artystów francuskich, którzy by złożyli w ambasadzie amerykańskiej w Paryżu protest przeciw zbrodniczemu wysiedleniu Hansa Eislera i przysłać mi jednocześnie odpis tego protestu, abym mógł go wykorzystać tutaj?
Jego telegram spotkał się odpowiedzią Picassa, który Chaplina osobiście nie znał, ale podziwiał. Telegram został podpisany przez wielu francuskich artystów.
Gdy wiadomość trafiła do wiadomości publicznej, zawrzało. W tym czasie Izba Reprezentantów uchwaliła wszczęcie dochodzeń przeciw dziesięciu osobistościom Hollywood, które odmówiły stawienia się przed Komisją do badania działalności antyamerykańskiej". Przygotowywano opinię publiczną pod III wojnę światową, znaną nam później jako zimną wojnę.
Tymczasem Chaplin był kojarzony z hasłami pokojowymi. Francuskie stowarzyszanie krytyki filmowej pisze otwarty list do prezydenta Norwegii z prośbą o przyznanie pokojowej nagrody Nobla Charlesowi Chaplinowi:
Filmy Pana Chaplina charakteryzuje pacyfizm i umiłowanie ludzkości... Ten ich charakter przejawia się ze szczególną wyrazistością w jego dwóch ostatnich filmach, "Dyktator" i "Pan Verdoux", zawierających w swoich końcowych partiach oświadczenia, które niewątpliwie przyczyniły się ogromnie do rozpowszechnienia idei drogich Alfredowi Noblowi.
W Stanach nagonka jednak dalej trwa. Czystki w Hollywood przepędziły wiele utalentowanych osób, a w Ameryce pojawiają się głosy, by nakazać Chaplinowi powrót do Wielkiej Brytanii. Artysta zaczął zamykać się przed światem, nie wychodząc zbyt często ze swojego domu czy pracowni. Zaczyna pracować nad kolejnym filmem, Światła rampy (1952). Pomagało mu to, że był wreszcie szczęśliwie żonaty, z Ooną. W jednym z wywiadów powiedzial wtedy:
Wierzę w potęgę śmiechu i łez jako odtrutkę przeciw nienawiści i terrorowi. Dobre filmy przemawiają językiem międzynarodowym, odpowiadają ludzkiej potrzebie humoru, litości, wzajemnego zrozumienia. Służą do rozbijania fali podejrzliwości i strachu, która zalewa obecnie świat. Mieliśmy za dużo filmów pełnych nieuzasadnionej gwałtowności, chorobliwego seksualizmu, wojny, morderstw, nietolerancji. Filmy te potęgując je, czynią naprężenie w świecie jeszcze bardziej nie do zniesienia. Gdybyśmy tylko mogli zorganizować na dużą skalę międzynarodową wymianę filmów, które nie służą agresywnej propagandzie, ale mówią zwykłym językiem prostych mężczyzn i kobiet... Mogłoby to przyczynić się do uratowania świata przed zagładą.
W wywiadzie mówi też o tym, jak jest szczęśliwy na łonie rodziny, jak po dniu wytężonej pracy, dzieci mogą hałasować, niemowlę płacze, starsze się śmieją i biegają po całym domu, żona gniewa się na nie, a ja powiadam tylko: Dzięki Bogu, oto jestem znów u siebie.
Nie brzmi znajomo?

Chaplin postanawia wyjechać do Europy, by promować swój film. Nasilają się jednak groźby senatorów i deputowanych, by wysiedlić Chaplina. Robi więc starania w ministerstwie imigracyjnym, by uzyskać wszelkie gwarancje powrotu. Uzyskuje je. Zaledwie jednak jak zdołał wsiąść na statek, radio podaje, że wszczęto dochodzenie przeciwko Chaplinowi w sprawie jego domniemanej działalności antyamerykańskiej. Spiker podał, że wydano polecenie władzom imigracyjnym, by internowały słynnego aktora, o ile zechce wrócić do Stanów Zjednoczonych. Gdyby Ch. Chaplin zdecydował się powrócić do USA, musiałby jak wszyscy inni imigranci, pozostać przez jakiś czas na Ellis Island i czekać na decyzję.
Było to jawnym upokorzeniem aktora, jako że kontrola na Ellis Island odbywała się w bardzo złych, okrutnych warunkach.
"Dzienniki amerykańskie o masowych nakładach rozpoczęły z nową gwałtownością kampanię przeciwko Chaplinowi. Jak Chaplin przybił do wybrzeży europejskich, zalano go pytaniami. Wielu z nich nie widziało Chaplina wcześniej i byli uderzeni wyrazem dobroci w jego niebieskich oczach. Mówił wtedy: Nie jestem działaczem politycznym. Jestem przede wszystkim indywidualistą. Wierzę w wolność. To jest cała moja polityka... Jestem po stronie ludzi. Taka jest moja natura. Nie należy mnie brać za super patriotę. Szowinizm prowadzi do hitleryzmu.
Wierzę w mimikę, wierzę w styl. Niektórzy powiadają, że jestem niemodny, inni że jestem nowoczesny. Co mam o tym sądzić? Lękam się o naszą przyszłość. Świat nasz nie jest światem wielkich artystów. Jest to świat spieniony, wzburzony, zgorzkniały, świat podbity i zatopiony przez politykę. "
Chaplin był gorąco przyjęty w Europie. Nie wrócił do USA, osiadł w Szwajcarii. Dumnie oddał wizę konsulowi Stanów Zjednoczonych. Nakręcił jeszcze dwa filmy w Wielkiej Brytanii, w tym jeden o królu zdetronizowanym za to, że chciał energię atomową zamiast fabrykacji bomb użyć do celów pokojowych. Pojawił się na krótko w Stanach Zjednoczonych w latach 70, by odebrać honorowego Oscara. Umarł we śnie, w dzień Bożego Narodzenia 1977 roku.
Jego grób znajduje się w Szwajcarii. W marcu 1978 roku jego zwłoki zostały ukradzione, jednak sprawców złapano i Chaplina ponownie pochowano 6 stóp pod ziemią.
Na koniec jeszcze parę ciekawostek:
- Za życia Charlie Chaplin wziął udział w konkursie na sobowtóra Charliego Chaplina w San Francisco i nie dotarł do finału.
- Był odznaczony orderem przez Królową Brytyjską.
- Piosenka Smile pochodzi z filmu Dzisiejsze Czasy (1936). Tam pojawiła się jeszcze w wersji instrumentalnej, skomponowanej przez Chaplina (filmowi towarzyszyła już muzyka, ale dialogi wciąż były "nieme"). Charles jako pozytyw filmów dźwiękowych uznawał właśnie to, że może sam komponować muzykę do filmu, a nie oddawać swoje dzieła w ręce muzyków kinowych, którzy często grali przypadkowe melodie, nie powiązane z dramaturgią filmu.
- Lubił twórczość Edgara Allana Poe.
- W 1992 roku ukazał się film biograficzny, Chaplin, z Robertem Downeyem, Jr.
- Charles Chaplin napisał autobiografię, która ukazała się w Polsce pt. Moja autobiografia (1964).
Brzmi znajomo?
Ten post powstał w oparciu o książkę Vie De Charlot, której autorem jest Georges Sadoul, a tłumaczył Zbigniew Bieńkowski (Filmowa Agencja Wydawnicza, 1955 rok).
Ostatnio zmieniony sob, 26 cze 2010, 22:10 przez kaem, łącznie zmieniany 4 razy.
Bitter you'll be if you don't change your ways
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
Ta piosenka ostatnio nabrała dla mnie szczególnego znaczenia. Zaczęło sie o tej zamiany słow prze Jermaine- tak, prawdopodobnie przypadkowo, chociąz czasem można pomarzyć, że miało to jakiś głębszy sens... Później Smile (sam instrumental)zupelnie niespodziewanie usłyszałam na spektaklu. Miły akcent, niby przedstawianie w ogóle o innej tematyce, a tu nagle Michael :)
A wczoraj słuchałam tej piosenki tuż przed 23.26 oglądając jednoczesnie na youtube śmiejącego się Michaela. I od tej pory ta piosenka stała się dla mnie jeszcze ważnejsza, niemal mistyczna.
Smile, though your heart is aching
Smile, even though it's breaking
When there are clouds in the sky
You'll get by...
Tak własnie wczoraj się czułam. Jakby Michael mówił " Wszystko jest w porządku. Wydaje wam się, że was zostawiłem, ale to nieprawda. Jestem gdzies tutaj, a wy musicie żyć dalej."
Smile and maybe tomorrow
You'll find that life is still worthwhile
Nie poddawajcie się, pamiętajcie o wszystkich waszych wartościach, nawet po najgorszej burzy wychodzi wreszcie słońce.
Płakałam wczoraj przy tej piosence, ale to chyba były dobre łzy...
I ten śmiech Michaela na końcu... ;) Jedyny w swoim rodzaju :)
A wczoraj słuchałam tej piosenki tuż przed 23.26 oglądając jednoczesnie na youtube śmiejącego się Michaela. I od tej pory ta piosenka stała się dla mnie jeszcze ważnejsza, niemal mistyczna.
Smile, though your heart is aching
Smile, even though it's breaking
When there are clouds in the sky
You'll get by...
Tak własnie wczoraj się czułam. Jakby Michael mówił " Wszystko jest w porządku. Wydaje wam się, że was zostawiłem, ale to nieprawda. Jestem gdzies tutaj, a wy musicie żyć dalej."
Smile and maybe tomorrow
You'll find that life is still worthwhile
Nie poddawajcie się, pamiętajcie o wszystkich waszych wartościach, nawet po najgorszej burzy wychodzi wreszcie słońce.
Płakałam wczoraj przy tej piosence, ale to chyba były dobre łzy...
I ten śmiech Michaela na końcu... ;) Jedyny w swoim rodzaju :)
Zastanawiałam się właśnie dziś rano jaki tekst tym razem zapoda kaem do interpretacji w tym szczególnym okresie, bo możliwości było mnóstwo. Myślę, że Smile może pełnić teraz funkcję terapeutyczną, choć naprawdę bardzo trudno tak usmiechać się przez łzy.
Kilka tygodni temu trafiłam zupełnie przypadkowo na film "Charlie", o którym wspomniał kaem, gdzie Robert Downey Jr. zagrał główną postać, a który oparty jest w dużej części na autobiografii Chaplina. Nie mogłam się oderwać od filmu, Robert Downey Jr. wspaniale odegrał rolę. Po kilku dniach, również zupełnie przypadkowo, natrafiłam w bibliotece na autobiografię Charliego Chaplina. Oczywiście od razu ją zgarnęłam z zamiarem przeczytania na urlopie, który zaczynam za kilka dni. Ale kiedy zobaczyłam dziś Smile w IT nie mogłam już wytrzymać, odstawiłam przeczytaną w połowie dotychczasową lekturę i zabrałam się do "Mojej autobiografii" Charliego Chaplina. To dosyć opasłe tomisko ale czyta się ją jednym tchem.
Na razie nie będę odnosić się do samego tekstu piosenki, ale przytoczę fragment z książki, który jest uderzająco podobny do jednego fragmentu z "Moonwalk" Michaela.
Rodzice Charliego byli aktorami wodewilowymi w Londynie. Jednak Charliego i jego przyrodniego brata wychowywała matka, którą Charlie wręcz ubóstwiał.
Mając przed sobą blask świateł rampy i twarze w dymie, zacząłem śpiewać z akompaniamentem orkiestry, która zmieniała tonację, dopóki nie natrafiła na moją. Była to dobrze znana piosenka pod tytułem "Jack Jones" (...).
W połowie piosenki na scenę spadł grad pieniędzy. Natychmiast przerwałem i oznajmiłem, że najpierw je pozbieram, a potem będę śpiewał. To wywołało wiele śmiechu. Kierownik sceny wyszedł z chustą i pomógł mi pozbierać monety. Pomyślałem, że chce je sobie zatrzymać. Tą myślą podzieliłem się z publicznością, co wzbudziło jej śmiech, zwłaszcza kiedy kierownik odszedł z pieniędzmi, a ja niespokojnie ruszyłem za nim. Dopiero, gdy wręczył je matce, wróciłem i zacząłem śpiewać dalej. Czułem się zupełnie swobodnie. Mówiłem do widzów, tańczyłem i wykonywałem kilka imitacji, między innymi naśladowałem matkę śpiewającą swoją irlandzką piosenkę marszową (...). Powtarzając refren, z całą naiwnością odtworzyłem załamanie głosu matki i byłem zaskoczony wrażeniem, jakie to wywarło na widzach. Rozległy się śmiechy i oklaski, a potem posypały się dalsze pieniądze; kiedy zaś matka weszła na scenę, aby mnie wynieść, jej obecność wywołała olbrzymie brawa.
Ten fragment przypomina mi opis występu Michaela w przedstawieniu szkolnym z piosenką "Climb Ev'ry Mountain", reakcję publiczności i jego samego.
Na razie wracam do autobiografii Charliego, na pewno znajdzie się więcej analogii.
Kilka tygodni temu trafiłam zupełnie przypadkowo na film "Charlie", o którym wspomniał kaem, gdzie Robert Downey Jr. zagrał główną postać, a który oparty jest w dużej części na autobiografii Chaplina. Nie mogłam się oderwać od filmu, Robert Downey Jr. wspaniale odegrał rolę. Po kilku dniach, również zupełnie przypadkowo, natrafiłam w bibliotece na autobiografię Charliego Chaplina. Oczywiście od razu ją zgarnęłam z zamiarem przeczytania na urlopie, który zaczynam za kilka dni. Ale kiedy zobaczyłam dziś Smile w IT nie mogłam już wytrzymać, odstawiłam przeczytaną w połowie dotychczasową lekturę i zabrałam się do "Mojej autobiografii" Charliego Chaplina. To dosyć opasłe tomisko ale czyta się ją jednym tchem.
Na razie nie będę odnosić się do samego tekstu piosenki, ale przytoczę fragment z książki, który jest uderzająco podobny do jednego fragmentu z "Moonwalk" Michaela.
Rodzice Charliego byli aktorami wodewilowymi w Londynie. Jednak Charliego i jego przyrodniego brata wychowywała matka, którą Charlie wręcz ubóstwiał.
Źródłem ich utrzymania były występy matki w teatrach. W jakimś momencie zaczęła tracić głos w wyniku nawracającego zapalenia krtani. Wtedy też zaczęli popadać w tarapaty finansowe. Podczas jednego z występów nagle jej głos się załamał i przeszedł w szept, publiczność składająca się głównie z żołnierzy zaczęła ją wygwizdywać i szydzić z niej. Dyrektor teatru wyciągnął wówczas pięcioletniego Charliego zza kulis, gdzie czekał na matkę, i poprowadził go na scenę (wcześniej widział go popisującego się przed przyjaciólmi matki). Zapowiedział go krótko i zostawił samego na scenie. Charlie Chaplin tak to wspomina:kaem pisze:Nie brzmi znajomo?
Mając przed sobą blask świateł rampy i twarze w dymie, zacząłem śpiewać z akompaniamentem orkiestry, która zmieniała tonację, dopóki nie natrafiła na moją. Była to dobrze znana piosenka pod tytułem "Jack Jones" (...).
W połowie piosenki na scenę spadł grad pieniędzy. Natychmiast przerwałem i oznajmiłem, że najpierw je pozbieram, a potem będę śpiewał. To wywołało wiele śmiechu. Kierownik sceny wyszedł z chustą i pomógł mi pozbierać monety. Pomyślałem, że chce je sobie zatrzymać. Tą myślą podzieliłem się z publicznością, co wzbudziło jej śmiech, zwłaszcza kiedy kierownik odszedł z pieniędzmi, a ja niespokojnie ruszyłem za nim. Dopiero, gdy wręczył je matce, wróciłem i zacząłem śpiewać dalej. Czułem się zupełnie swobodnie. Mówiłem do widzów, tańczyłem i wykonywałem kilka imitacji, między innymi naśladowałem matkę śpiewającą swoją irlandzką piosenkę marszową (...). Powtarzając refren, z całą naiwnością odtworzyłem załamanie głosu matki i byłem zaskoczony wrażeniem, jakie to wywarło na widzach. Rozległy się śmiechy i oklaski, a potem posypały się dalsze pieniądze; kiedy zaś matka weszła na scenę, aby mnie wynieść, jej obecność wywołała olbrzymie brawa.
Ten fragment przypomina mi opis występu Michaela w przedstawieniu szkolnym z piosenką "Climb Ev'ry Mountain", reakcję publiczności i jego samego.
Na razie wracam do autobiografii Charliego, na pewno znajdzie się więcej analogii.
... a oto kolejna: Charles Chaplin był artystą o wielu talentach - był aktorem, reżyserem, kompozytorem, scenarzystą i producentem.GosiOla pisze:na pewno znajdzie się więcej analogii.
Ten oto drobny, niezdarny fajtłapa, wzbudzający śmiech i pobłażanie otoczenia zyskał taką pozycję w świecie X Muzy, jakiej nie zdobył żaden bohater filmowy ani przed nim, ani po nim. Podobnie z Michaelem w świecie muzyki.kaem pisze:Melonik, wielkie buty, portki, wąsik i laska. I kaczy chód.
Jak pisze Olga Katafiasz w Słowniku wiedzy o filmie, postać Charliego natychmiast rozpoznawana nawet przez przypadkowego widza wyraża ambiwalencję ludzkiej natury i jednocześnie głęboką wiarę w zbawienną moc śmiechu, który pokona życiowe przeciwności - to taka interpretacja piosenki Smile w pigułce, z którą w pełni się zgadzam.
Czyżby ludziom tak niewiele było potrzebne, jedynie uśmiech, by poczuć się lepiej? Tak, bo szczery uśmiech to prawdziwe emocje, a nie udawana, wyćwiczona poza, pusty gest bez znaczenia. A na wywoływaniu prawdziwych emocji u widzów Chaplinowi właśnie zależało. Wstępny napis do Paryżanki brzmi następująco:
Świat nie składa się z bohaterów i łajdaków, ale z mężczyzn i kobiet ze wszystkimi namiętnościami, jakimi obdarzył ich Bóg. Głupi potępia, ale mądry współczuje.
Tylko, że to współczucie było podszyte humorem, liryzmem, ciepłem i wdziękiem, którymi postać kanciastego człowieczka była obdarzona.
kaem pisze:"Talkies" [...] niszczą najstarszą sztukę na świecie, sztukę pantomimy: niweczą wielkie piękno milczenia.
...Niszczą wirtuozerię aktorstwa niemego, którego wartość polegała na wyrażaniu emocji całym ciałem i jednocześnie subtelną mimiką.
Owszem, z wyjątkiem subtelnej mimiki. Oglądając po raz n-ty we wspomnieniowych programach Michaelowe short films lub występy sceniczne zwróciłam uwagę, że jego twarz traciła z czasem tę subtelność na rzecz bardzo silnych emocji, czasami mam wrażenie, że aż zaciska zęby, marszczy czoło, wykrzywia usta. Kiedyś, przy okazji innej piosenki, pisałam w tym wątku, albo Ty kaemie pisałeś, a ja podążyłam tym tropem, że Michael wykonując Billie Jean z okazji Motown 25 jest tak skupiony, że jego twarz pozostaje bez emocji. To się potem zmieniło.kaem pisze:Nie brzmi znajomo?
A przy okazji, bardzo cenię film Richarda Attenborough Chaplin ze świetnym Robertem Downey Jr w roli tytułowej, za którą otrzymał nagrodę BAFTA i był nominowany do Oskara. To dzięki tej filmowej biografii zainteresowałam się X Muzą tak na serio.
"Zbierz księżyc wiadrem z powierzchni wody. Zbieraj, aż nie będzie widać księżyca na powierzchni." Yoko Ono
www.forumgim6.cba.pl

www.forumgim6.cba.pl

Biografia Michaela i Charliego to historia walki z systemem. Czy, jak ktoś woli, o pójściu pod prąd, gdy konsekwencje mogą być potężne. I tym, że w końcu z pewnością wojny nie wygrali, ale pokazali sobie i światu, że ONI wygrali, bo byli w zgodzie z sobą. Chaplin protestował otwarcie wobec hitleryzmu, a potem antykomunizmowi w USA, gdzie ludzie tym dyrygujący posługiwali się tymi samymi metodami, co naziści. Czystki w Hollywood przypominają do złudzenia te, które robił Gebbels w światku kulturalnym Niemiec.
Osobista wygrana z sumieniem powoduje ten uśmiech. Wewnętrzne pogodzenie się ze sobą. Chaplin nie bał się zaryzykować wyklęcia- czego zresztą doświadczył. Michael nie bał się być odważny w show- biznesie i dążyć do dominacji, zachowując walkę fair play, korzystając z talentu, pracy i szacunku do innych. Przy tym nie ukrywał swoich przekonań na temat wrażliwości na świat, które były odbierane za naiwne i umiłowania do dziecięcego świata, ryzykując dwuznaczność i seksualizację tematu w oczach innych. Wciąż nie wiemy wiele; nie wiemy z czym Michael się mierzył, jakie status quo naruszył, że w efekcie spotkał się z taką destrukcją. Czy jego pragnienie masowego odbioru odbierano błędnie jako pychę? Czy głęboko zakorzeniony w Stanach rasizm, który został mocno przykryty polityczną poprawnością, znów wystaje spod kołdry? Bo Michael był łatwym celem, mając za wrogów Czarnych i Białych? Na jakim ołtarzu został złożony, że po śmierci Ameryka tak ukochała Michaela w poczuciu winy?
Czytałem gdzieś ostatnio, że Ameryka Obamy to nie ta sama Ameryka lat poprzednich. Nie wiem, czy to przypieczętowała jego prezydentura czy śmierć Michaela, o której przez rok nie mówi się wiele. Świat nabrał wody w usta. Nie wiem, czy z taktu czy z lęku mówi się o Michaelu grzecznie, akcentując jedynie jego artystyczny dorobek. Według mnie to pułapka na dłuższą metę. Gdzie jest milczenie, tam też jest i krzyk. Jak pomija się pewne wątki, podświadomość nam je właśnie wytłuszcza. Ignorowanie Michaela- człowieka, przy mówieniu o nim jak o wielkim artyście niechybnie nasuwa niemal automatycznie negatywną opinię o nim jako człowieku, bo tego nauczyły nas media, tworząc właściwie archetyp Wacko-Jacko. Martwi mnie to. Wierzę, że historia z czasem oceni go sprawiedliwie i uzna go za wielkiego, dobrego człowieka, jakim w istocie był.
Na koniec Michael też miał w sobie to pogodne poddanie. Ten uśmiech z tekstu Smile. Zmierzył się z systemem. Zrobił ile mógł. Cofnąl się do tyłu, gdy poczuł, że dalej czeka go tylko zniszczenie, a nie ma z tego nic dobrego. Poczuł, ile może. Zobaczył gdzie ryzyko jest zbyt duże. Znalazł radość w rodzinie, w macierzyństwie. Może tylko This Is It to był zew natury, który był gwoździem do trumny...
Ci dwaj panowie- MJ i CC są przykładem, że można. Nonkonformizm dziś często interpretowany jest jako albo nieumiejętność dostosowania się albo demonstracyjne zachowania. Rzadko w tych zachowaniach jest jakakolwiek treść. Zwykle jej tam nie ma.
Mnie się zawsze przy tej postawie ciągle pojawia obraz II wojny światowej. Jak to było wtedy- przeciwstawić się systemowi hitlerowskiemu, ryzykując życie swoje i swoich rodzin. Może nawet nie trzeba tak daleko sięgnąć. Jak często jesteśmy konformistyczni wobec szefów, rodziców, nauczycieli, władczych kolegów z grupy zawodowej czy szkolnej. To się wydaje proste, kiedy myślimy o ideałach w sobie. gdy jednak odkrywasz w sobie lęk i wchodzisz na dwie drogi- ulegania mu lub zaprzeczania mu, robi się niefajnie. Kiedy na szali pojawiają się owoce twojej pracy, całego życia, duma, szacunek u innych..
Niełatwe to. O wysokich wzorach tu mowa.
Osobista wygrana z sumieniem powoduje ten uśmiech. Wewnętrzne pogodzenie się ze sobą. Chaplin nie bał się zaryzykować wyklęcia- czego zresztą doświadczył. Michael nie bał się być odważny w show- biznesie i dążyć do dominacji, zachowując walkę fair play, korzystając z talentu, pracy i szacunku do innych. Przy tym nie ukrywał swoich przekonań na temat wrażliwości na świat, które były odbierane za naiwne i umiłowania do dziecięcego świata, ryzykując dwuznaczność i seksualizację tematu w oczach innych. Wciąż nie wiemy wiele; nie wiemy z czym Michael się mierzył, jakie status quo naruszył, że w efekcie spotkał się z taką destrukcją. Czy jego pragnienie masowego odbioru odbierano błędnie jako pychę? Czy głęboko zakorzeniony w Stanach rasizm, który został mocno przykryty polityczną poprawnością, znów wystaje spod kołdry? Bo Michael był łatwym celem, mając za wrogów Czarnych i Białych? Na jakim ołtarzu został złożony, że po śmierci Ameryka tak ukochała Michaela w poczuciu winy?
Czytałem gdzieś ostatnio, że Ameryka Obamy to nie ta sama Ameryka lat poprzednich. Nie wiem, czy to przypieczętowała jego prezydentura czy śmierć Michaela, o której przez rok nie mówi się wiele. Świat nabrał wody w usta. Nie wiem, czy z taktu czy z lęku mówi się o Michaelu grzecznie, akcentując jedynie jego artystyczny dorobek. Według mnie to pułapka na dłuższą metę. Gdzie jest milczenie, tam też jest i krzyk. Jak pomija się pewne wątki, podświadomość nam je właśnie wytłuszcza. Ignorowanie Michaela- człowieka, przy mówieniu o nim jak o wielkim artyście niechybnie nasuwa niemal automatycznie negatywną opinię o nim jako człowieku, bo tego nauczyły nas media, tworząc właściwie archetyp Wacko-Jacko. Martwi mnie to. Wierzę, że historia z czasem oceni go sprawiedliwie i uzna go za wielkiego, dobrego człowieka, jakim w istocie był.
Na koniec Michael też miał w sobie to pogodne poddanie. Ten uśmiech z tekstu Smile. Zmierzył się z systemem. Zrobił ile mógł. Cofnąl się do tyłu, gdy poczuł, że dalej czeka go tylko zniszczenie, a nie ma z tego nic dobrego. Poczuł, ile może. Zobaczył gdzie ryzyko jest zbyt duże. Znalazł radość w rodzinie, w macierzyństwie. Może tylko This Is It to był zew natury, który był gwoździem do trumny...
Ci dwaj panowie- MJ i CC są przykładem, że można. Nonkonformizm dziś często interpretowany jest jako albo nieumiejętność dostosowania się albo demonstracyjne zachowania. Rzadko w tych zachowaniach jest jakakolwiek treść. Zwykle jej tam nie ma.
Mnie się zawsze przy tej postawie ciągle pojawia obraz II wojny światowej. Jak to było wtedy- przeciwstawić się systemowi hitlerowskiemu, ryzykując życie swoje i swoich rodzin. Może nawet nie trzeba tak daleko sięgnąć. Jak często jesteśmy konformistyczni wobec szefów, rodziców, nauczycieli, władczych kolegów z grupy zawodowej czy szkolnej. To się wydaje proste, kiedy myślimy o ideałach w sobie. gdy jednak odkrywasz w sobie lęk i wchodzisz na dwie drogi- ulegania mu lub zaprzeczania mu, robi się niefajnie. Kiedy na szali pojawiają się owoce twojej pracy, całego życia, duma, szacunek u innych..
Niełatwe to. O wysokich wzorach tu mowa.
Ostatnio zmieniony wt, 29 cze 2010, 21:44 przez kaem, łącznie zmieniany 1 raz.
Bitter you'll be if you don't change your ways
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
kaem, wydaje mi się, że na mówienie o MJ dobrze jako o człowieku, minęło jeszcze za mało czasu.kaem pisze:Świat nabrał wody w usta. Nie wiem, czy z taktu czy z lęku mówi się o Michaelu grzecznie, akcentując jedynie jego artystyczny dorobek. Według mnie to pułpka na dłuższą metę. Gdzie jest milczenie, tam też jest i krzyk. Jak pomija się pewne wątki, podświadomość nam je właśnie wytłuszcza. Ignorowanie Michaela- człowieka, przy mówieniu o nim jak o wielkim artyście niechybnie nasuwa niemal automatycznie negatywną opinię o nim jako człowieku, bo tego nauczyły nas media, tworząc właściwie archetyp Wacko-Jacko. Martwi mne to. Wierzę, że historia z czasem oceni go sprawiedliwie i uzna go za wielkiego, dobrego człwieka, jakim w istocie był.
Rok. Dużo-mało.
Przez ten rok zrehabilitowano go jako artystę. W rocznicę śmierci czytałam artykuły o MJ w wielu gazetach - niemal każda zamieszczała obszerny artykuł. I w żadnym z nich nie zniżano się już do wyciągania brudów i sensacji. To jest ogromny postęp w porównaniu z tym, co pisano jeszcze rok temu.
Myślę, że na odkrycie Michaela - człowieka też przyjdzie czas.
A żyć możesz tylko dzięki temu, za co mógłbyś umrzeć.


Trochę obawiam się, że tego czasu może nie być także później. Chciałabym się mylić.asiek pisze:wydaje mi się, że na mówienie o MJ dobrze jako o człowieku, minęło jeszcze za mało czasu.
Rok. Dużo-mało.
A może jako jaskółkę potraktować to, co zrobiły media, w tym TVN, tyle razy tutaj na forum krytykowany za emisję LWMJ. W końcu nie puścili końcówki, tej części, gdzie jest mowa o Gavinie Arvizo (co stało się przyczyną oskarżeń i procesu sądowego). Więc zmieniła się wymowa filmu, bo na zakończenie padły słowa Michaela, który nie wyobraża sobie świata bez dzieci. Więc to jego racja i piękne przesłanie kończą film.
Nie umiem jeszcze tego sobie tak do końca wytłumaczyć. Być może to zwiastun lepszych czasów, może w końcu Michael doczeka się obiektywnego przedstawienia.
Zainteresował mnie wątek poruszony prze Ciebie kaem. Chodzi to za mną od dawna.
Konformizm. Konformizm i czasy obecne. Nonkonformizm nigdy nie był łatwy. Taka postawa niesie z sobą ryzyko odrzucenia, a może nawet potępienia. Spotkało to przecież obu artystów: MJ’a i Charliego.
W dzisiejszych czasach nonkonformiści i rewolucjoniści, nie są cenie. A może nigdy nie byli?
Mam wrażenie, że w modzie jest relatywizm i bycie na topie, jazyy, trendy, lans (jakkolwiek to zwał, zmieniają się słówka, sens pozostaje ) czyli z prądem, nie pod prąd. I wyraża się to silniej niż kiedyś.
Nawet subkultury młodzieżowe gdzieś rozmyły się. Czyżby nie było przeciwko czemu buntować się?
Przecież zawsze może być lepiej.
Estymą cieszą się nie ci, którzy walczą o coś, w imię czegoś, chcący stworzyć coś dobrego, tylko ci, którzy maja kasę, błaznują, są wulgarni, rozwalają coś z samej chęci niszczenia.
Muszę jednak oddać sprawiedliwość i powiedzieć, że dostrzegam wielu ludzi (zwłaszcza młodych), którzy chcą zmienić coś, poświęcających swój czas, którzy działają np. charytatywnie. Sama znam wielu takich zapaleńców. Są wolontariuszami, więc chcą zmieniać świat. Nie oglądają się na innych, tylko zawijają rękawy i sami robią ile mogą. Bo przecież trzeba jeszcze znaleźć czas na szkołę, na życie rodzinne, na randki.
Może to jest iskierka nadziei, w tym zalewie bylejakości. Może to jest ten uśmiech, nawet, gdy chce się płakać.
À propos konformizmu, buntu przeciwko systemowi i nadziei: Jeszcze będzie Przepięknie
Wydaje mi się jednak, że piosenka Smile ma przede wszystkim wymiar osobisty.
To piosenka o optymistycznej stronie naszej osobowości. Tam należy szukać pomocy, gdy spotyka nas tragedia. Bo smutne i tragiczne chwile w życiu są nieuniknione, są nieodłączną częścią życia, tak jak chwile szczęścia. Z pewnością kiedyś doświadczymy jednych i drugich. Ważne, żeby nie zasklepiać się w bólu i rozpaczy, bo na pewno kiedyś jeszcze spotka nas coś dobrego. Michael chyba ze względu na optymistyczne przesłanie lubił tę piosenkę.
Życie nie składa się z samych przyjemności, ale też nie składa się tylko z rozpaczy. W życiu doświadczymy śmierci bliskich nam osób, ale doświadczymy też cudu narodzin.
Należy szukać dobrych stron w każdej sytuacji, nie wolno załamywać się, nie wolno poddawać się.
Najważniejsza jest wiara, że jeszcze będzie dobrze. „Uśmiechnij się, a może jutro przekonasz się, że życie nadal jest coś warte”. Gdy masz nadzieję, to co wydawałoby się ostateczne i nieodwracalne, może okazać się tymczasowe.
Gdy dosięgnie nas ciężka choroba, to tylko nadzieja pozwala przetrwać, gdy stracimy kogoś bliskiego, to tylko nadzieja, że będziemy pamiętać, że może kiedyś dane będzie nam się spotkać, pozwala pogodzić się z odejściem.
Strasznie dużo wątków pojawiło mi się tutaj. Ale myśli kłębią się w głowie i od kilku dni ciężko je poskładać.
People say I’m crazy
Doing what I’m doing
Watching the wheels - John Lennon
Doing what I’m doing
Watching the wheels - John Lennon
anja, ostatni akapit Twojej wypowiedzi...dziękuję
Dostrzegam jeszcze jedną wspólna cechę u obu panów- dwie dosyć skrajne postacie w jednej osobie. Przyjmując pewne uproszczenie stwierdzamy, że Michael był nieśmiały, grzeczny, niezwykle łagodny. Na scenie jednak...wulkan energii, seksowne ruchy. Właściwie nawet na tej scenie mieszają się dwie osobowości- potrafił wykonywać bardzo jednoznacznie ruchy by za chwilę z maluchem pod rękę śpiewać o pokoju, niewinnym sercu dziecka.
Chaplin, symbol komedii, prywatnie wciąż szukał szczęścia, które jak na złość nie przychodziło. W filmach, fajtłapowaty błazen a w rzeczywitości bardzo inteligentny i nieustępliwy człowiek.
Wydaje mi się, że świat nie potrafił i nie potrafi tego pojąć. Chciałby widzieć ich w jednej, wybranej przez siebie roli. Wytwórnia nie chciała wielkich słów o dobroci i idola nastolatek bawiącego się w parku rozrywki.
Chcieli złego chłopca, przystojnego faceta, który może się czasem wzruszyć, ale generalnie twardy ma być z niego gościówa. Podejrzewam, że Hollywood też nie w smak były polityczne wypowiedzi człowieka, którego jedynym zadaniem miało być błaznowanie i nabijanie forsą kieszeni produkcji.

Dostrzegam jeszcze jedną wspólna cechę u obu panów- dwie dosyć skrajne postacie w jednej osobie. Przyjmując pewne uproszczenie stwierdzamy, że Michael był nieśmiały, grzeczny, niezwykle łagodny. Na scenie jednak...wulkan energii, seksowne ruchy. Właściwie nawet na tej scenie mieszają się dwie osobowości- potrafił wykonywać bardzo jednoznacznie ruchy by za chwilę z maluchem pod rękę śpiewać o pokoju, niewinnym sercu dziecka.
Chaplin, symbol komedii, prywatnie wciąż szukał szczęścia, które jak na złość nie przychodziło. W filmach, fajtłapowaty błazen a w rzeczywitości bardzo inteligentny i nieustępliwy człowiek.
Wydaje mi się, że świat nie potrafił i nie potrafi tego pojąć. Chciałby widzieć ich w jednej, wybranej przez siebie roli. Wytwórnia nie chciała wielkich słów o dobroci i idola nastolatek bawiącego się w parku rozrywki.
Chcieli złego chłopca, przystojnego faceta, który może się czasem wzruszyć, ale generalnie twardy ma być z niego gościówa. Podejrzewam, że Hollywood też nie w smak były polityczne wypowiedzi człowieka, którego jedynym zadaniem miało być błaznowanie i nabijanie forsą kieszeni produkcji.
http://przeslodzonaherbata.blog.onet.pl
Dopiero zaczynam, ale...
Nie lubi słów: błogosławiony owoc żywota twego
Amelia Poulain
Dopiero zaczynam, ale...
Nie lubi słów: błogosławiony owoc żywota twego
Amelia Poulain
- marcinokor
- Posty: 897
- Rejestracja: śr, 31 mar 2010, 17:07
- Lokalizacja: Ustroń
Sądze, że Mike starał się stworzyć taki uśmiech aby mieć nadzieje, że jutro nie będzie musiał ukrywać się pod maską, że media, dziennikarze i paparazzi się od niego odczepią i w końcu, że będzie mógł normalnie żyć.kaem pisze:Uśmiechnij się, a może jutro
Przekonasz się, że życie nadal jest coś warte

W sumie wolę bardziej kontrowersyjne teksty nawiązujące do wiecznie aktualnych problemów w społeczeństwie, jak np. Dangerous, ale również na temat 'Smile' mam coś do powiedzenia.
Z tą piosenką od razu skojarzyła mi się działalność charytatywna Michaela. Gdy rozmawiał ze chorymi dziećmi, dla których już nie ma ratunku, które nie mają już przyszłości, nigdy nie płakał.
Smile, though your heart is aching
Smile, even though it's breaking
Nie ma sensu się zadręczać, życie mimo wszystko ma sens.
Smile, what's the use of crying
You'll find that life is still worthwhile
To uśmiechem powinniśmy walczyć ze złem tego swiata.
W uśmiechu jest siła. Śmiejąc się i bawiąc z dziećmi śmiertelnie chorymi dajesz im radość, zapomnienie, coś czego naprawdę potrzebują. Nie zmienisz ich losu. A jeżeli da się ten los zmienić, to trzeba dziękować (bogu?) za tą możliwość i ją wykorzystać.
Z tą piosenką od razu skojarzyła mi się działalność charytatywna Michaela. Gdy rozmawiał ze chorymi dziećmi, dla których już nie ma ratunku, które nie mają już przyszłości, nigdy nie płakał.
Smile, though your heart is aching
Smile, even though it's breaking
Nie ma sensu się zadręczać, życie mimo wszystko ma sens.
Smile, what's the use of crying
You'll find that life is still worthwhile
To uśmiechem powinniśmy walczyć ze złem tego swiata.
W uśmiechu jest siła. Śmiejąc się i bawiąc z dziećmi śmiertelnie chorymi dajesz im radość, zapomnienie, coś czego naprawdę potrzebują. Nie zmienisz ich losu. A jeżeli da się ten los zmienić, to trzeba dziękować (bogu?) za tą możliwość i ją wykorzystać.
Maturę miałem już ponad rok temu, ale do dziś dobrze wiem o czym mówiłem podczas prezentacju ustnej - motyw Vanitas - marność.
Marność
Od wieków ludzie bali się śmierci, twierdzili, że życie nie jest warte wiele - wszystko było marne, złudne i przemijające. Jedni umierali w tym przekonaniu, przegrywając swój los, drudzy wiedząc, że zrobili wszystko co można, aby wycisnąć z niego najlepsze rzeczy.
Piosenka Smile jest zupełnym zaprzeczeniem tamtych filozofii i rozważań. Autor bezpośrednio mówi "Uśmiechnij się, życie jest coś warte". To cios dla takich osób jak Kohelet czy poety D. Naborowskiego. Nawet dla Hamleta który "wierzył w niezwykłą wartość miłości i przyjaźni. Jednak przykre doświadczenia sprawiły, że odtrącił swoich przyjaciół i ukochaną" Zwątpił w sens życia.
Uśmiech?
I tu się dopiero pojawia pytanie: Wystarczy się uśmiechnąć? I tyle? To chcą nam przekazać Chaplin i Jackson?
Otóż nie. Słowa piosenki mówią: "To właśnie czas, gdy musisz nadal próbować [...] po co ci płakanie". Sam uśmiech jest jedynie wstępem, w życiu zdarzyć się może wiele przykrych rzeczy, ale nigdy nie należy tracić wiary, że spotka nas poprawa. Głowa do góry, nie płaczmy zbyt długo, próbujmy stawić czoła złu, a przekonamy się, że życie jest coś warte.
Skąd ten pomysł?
Może to naiwność Michaela czy wrażliwość artystów takich jak on i Chaplin. Ale ziarno prawdy w tym jest. Przestań egzystować, zacznij żyć (jak mówią słowa Heal the world) - najważniejsze by być optymistycznie nastawionym - uśmiechnij się...
Marność
Od wieków ludzie bali się śmierci, twierdzili, że życie nie jest warte wiele - wszystko było marne, złudne i przemijające. Jedni umierali w tym przekonaniu, przegrywając swój los, drudzy wiedząc, że zrobili wszystko co można, aby wycisnąć z niego najlepsze rzeczy.
Piosenka Smile jest zupełnym zaprzeczeniem tamtych filozofii i rozważań. Autor bezpośrednio mówi "Uśmiechnij się, życie jest coś warte". To cios dla takich osób jak Kohelet czy poety D. Naborowskiego. Nawet dla Hamleta który "wierzył w niezwykłą wartość miłości i przyjaźni. Jednak przykre doświadczenia sprawiły, że odtrącił swoich przyjaciół i ukochaną" Zwątpił w sens życia.
Uśmiech?
I tu się dopiero pojawia pytanie: Wystarczy się uśmiechnąć? I tyle? To chcą nam przekazać Chaplin i Jackson?
Otóż nie. Słowa piosenki mówią: "To właśnie czas, gdy musisz nadal próbować [...] po co ci płakanie". Sam uśmiech jest jedynie wstępem, w życiu zdarzyć się może wiele przykrych rzeczy, ale nigdy nie należy tracić wiary, że spotka nas poprawa. Głowa do góry, nie płaczmy zbyt długo, próbujmy stawić czoła złu, a przekonamy się, że życie jest coś warte.
Skąd ten pomysł?
Może to naiwność Michaela czy wrażliwość artystów takich jak on i Chaplin. Ale ziarno prawdy w tym jest. Przestań egzystować, zacznij żyć (jak mówią słowa Heal the world) - najważniejsze by być optymistycznie nastawionym - uśmiechnij się...
