Nie ma to jak płyta Prince'a
Szalenie cenię twórczość Prince'a...zaczęło się wszystko od piosenki Purple Rain którą 'odkryłam' po przeczytaniu wywiadu w jakiejś gazecie Borysa Szyca(nawiasem mówiąc Fan Prince'a). Do dzisiaj Purple Rain robi na mnie super wrażenie i lubię słuchać tej piosenki przynajmniej raz dziennie.Polecam tak od siebie piosenki m.in. Purple Rain,When Doves Cry,Kiss,Diamonds And Pearls, I Wanna Be Your Lover. Nic a nic nie wiem o Prince jako osobowości...nie wiem jakim jest człowiekiem bo nie wgłębiałam się w to gdyż ogólnie Prince nie jest moim idolem lecz lubię sluchać nie których jego utworów i najzwyczajniej w świecie cenię go jako świetnego artystę którego nie powinno się omijać.

''CHCIAŁEŚ SAM ZBAWIĆ ŚWIAT.ŚMIALI SIĘ Z TWOICH RAD ale wiem,że spełni się Twój sen.Bo sen Twój to lepszy świat.''
Tylko kto powie mi jak żyć i dokąd iść ?
t
Koncertowe próbki:
Somewhere Here On Earth
Everlasting Now
Whole Lotta Love
While My Guitar Gently Weeps
Crimson & Clover
Kiss
Let's Go Crazy
Chelsea Rodgres video
Question Of U
Computer Blue*
Darling Nikki* od tej piosenki zaczęto naklejać Parental Advisory na płyty- Prince śpiewa o masturbacji. Straszne..:)
Lolita/Satisfied
Guitar
Nothing Compares 2U
Partyman/What Have You Done For Me Lately who wrote that? ;)
Do Me Baby/If I Was Your Girlfriend u Oprah
Sleep Around Oprah ponownie
The Most Beautiful Girl In The World video mustang mix, ale zaśpiewane na żywo
I Wanna Be Your Lover
The Beautiful Ones*
One Nite Alone na zakończenie do posłuchania Książę na fortepianie
a na bis:
Thieves In The Temple#
Sign O'The Times Prince polityczny
Housequake
Shake Your Body/Everyday People tu byłem ;) Towarzyszy Prince'owi Larry Graham z zespołu Sly & Family Stone- legendy muzyki lat 70- Michael również się na nich wzorował, a na płytach J5 są ich covery. To występ mistrza i ucznia- szczególny
The One video
Purple Medley
*z filmu Purple Rain
#z filmu Graffiti Bridge
Somewhere Here On Earth
Everlasting Now
Whole Lotta Love
While My Guitar Gently Weeps
Crimson & Clover
Kiss
Let's Go Crazy
Chelsea Rodgres video
Question Of U
Computer Blue*
Darling Nikki* od tej piosenki zaczęto naklejać Parental Advisory na płyty- Prince śpiewa o masturbacji. Straszne..:)
Lolita/Satisfied
Guitar
Nothing Compares 2U
Partyman/What Have You Done For Me Lately who wrote that? ;)
Do Me Baby/If I Was Your Girlfriend u Oprah
Sleep Around Oprah ponownie
The Most Beautiful Girl In The World video mustang mix, ale zaśpiewane na żywo
I Wanna Be Your Lover
The Beautiful Ones*
One Nite Alone na zakończenie do posłuchania Książę na fortepianie
a na bis:
Thieves In The Temple#
Sign O'The Times Prince polityczny
Housequake
Shake Your Body/Everyday People tu byłem ;) Towarzyszy Prince'owi Larry Graham z zespołu Sly & Family Stone- legendy muzyki lat 70- Michael również się na nich wzorował, a na płytach J5 są ich covery. To występ mistrza i ucznia- szczególny
The One video
Purple Medley
*z filmu Purple Rain
#z filmu Graffiti Bridge
Ostatnio zmieniony pt, 16 lip 2010, 22:15 przez kaem, łącznie zmieniany 4 razy.
Bitter you'll be if you don't change your ways
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
To Prince w końcu przestał walczyć z portalem youtube?
Nie jestem fanką Princa, ale super się ogląda te jego koncertowe próbki!
Dzięki za przybliżanie nam tego gościa;]
Nie jestem fanką Princa, ale super się ogląda te jego koncertowe próbki!
Dzięki za przybliżanie nam tego gościa;]
B. Olewicz (...) co tak cenne jest, że ta nienazwana myśl rysą jest na szkle? (...)
E. Bodo To nie ty...
E. Bodo To nie ty...
Prince porzucił sieć stwierdzając że internet umarł, więc może i odpuścił..
Fragment recenzji koncertu z Wiednia. Ten, kto nie był a mógł (nie będę wskazywał palcem kogo mam na myśli..) powinien teraz nie spać przez pół roku z żalu.
Fragment recenzji koncertu z Wiednia. Ten, kto nie był a mógł (nie będę wskazywał palcem kogo mam na myśli..) powinien teraz nie spać przez pół roku z żalu.
MintyFresh z Prince-online.com pisze:Prince miał bardzo dobry humor, sporo tańczył, kazał śpiewać publice, która niestety w swej dzikiej radości czasem tego nie dostrzegała i zamiast powtarzać za Prince’m albo próbować zaśpiewać coś innego, wykazać jakąś inicjatywę, to po prostu dziko krzyczała. Prince to rozumiał, w pewnym momencie sam stwierdził że „people are 2 funky here...” gdy nie wyszła mu komunikacja z publiką a raz przerwał granie i śpiewanie, kazał sobie włączyć światła na publikę i przy muzyce zespołu siedział na głośniku z głową opartą na dłoni i po prostu na nas patrzył uśmiechając się i kręcąc głową. Nie muszę chyba wspominać jak publika na to reagowała Poza tym oczywiście poleciały w tłum pałeczki perkusji, poleciał chyba ręcznik P. a i publika chciała mu dać coś swojego, więc ktoś rzucił na scenę chyba jakąś bluzę, w każdym razie trafił Prince’a niefortunnie w twarz, osunęło się to na jego ramie – w tym momencie przeżyłem moment grozy czy nie zezłości się i nie skróci koncertu – na całe szczęście potraktował to jako żart, pokręcił głową i odrzucił to w tłum. Prince sporo tańczył, często kazał sobie włączać światło na publikę i często z nią śpiewał. Koncert trwał koło 3 godzin i były to moje najlepsze muzyczne 3 godziny w życiu!
Bitter you'll be if you don't change your ways
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
Bo tak to działa- szczególnie jak się poczyta jeszcze o każdej z płyt. Ja tak zbudowałem swoją fascynacje Michaelem, opierając się o Moonwalk sięgałem po płyty J5 i późniejsze, choć niestety nie po kolei, ale to było tłumaczone starymi czasami.amj pisze:pozwól, że się pod tym podpiszę. Przejdźcie chronologicznie słuchając po kilka razy każdą z płyt.
Dziękuję za miłe słowa i cieszę się, że pomogłem w części choć dotrzeć Ci do tego fenomenalnego i wielkiego artysty.
Utwór Purple Rain to fenomen z 2 powodów- raz, że 2/3 kompozycji prowadzi wyłącznie gitara, dwa- to nagranie live- poczytajcie w książeczce do płyty.
Stare czasy. No właśnie. Mówi się, że na starość dziecinniejemy. Domy Starości przypominają Domy Dziecka. Osoby starsze i dzieci mają te same pragnienia kontaktu z kimkolwiek, bo są tak samo opuszczeni.
W życiu potrzeby wracają, stare pragnienia się przypominają i proszą o dopełnienie.

Okres późnego dzieciństwa i bycia młodzieżą przypadł u mnie na lata 80-te i początek 90-tych. Wtedy świat był szary. Odkąd sięgam pamięcią, muzyka była ważna. Jak byłem niemowlęciem, rodzice mnie zostawiali przy radiu i tak, przy programie 1 Polskiego Radia w wózku mijał mi czas. Może dlatego?
Kwestią czasu było, że muzyka zamieni się w pasję. Pasję do rozwinięcia w trudnych warunkach, bo nic nie było. Wtedy moją frajdą było wyszukiwanie w sklepach Baltony czy Pewexu taśm Basf czy TDK albo Maxell, najlepiej chromowych, by pędzić później do tzw. studiów nagrań, czyli punktów, gdzie gość chałupniczo zgrywał na dostarczone taśmy różne nagrania z wybranych kompaktów z jego skromnego spisu.
II połowa lat 80-tych to była duża emigracja Polaków do Austrii w celach zarobkowych. Dwaj moi wujkowie załapali się. Przywozili mnóstwo reklam, które dziś są prasowym i reklamowym spamem, ale wtedy kolorowe zdjęcia na śliskim papierze przykuwały wzrok. Polska była biedna, bo pamiętam, jak wycinało się zdjęcia z wafelków i wklejało do tzw. Złotych Myśli. Reklamy sprzętu hi-fi robiły wrażenie. Ceny trzycyfrowe w szylingach zresztą też.
I kolorowe gazety muzyczne.. Wtedy królował David Bowie, Bruce Springsteen, Tina Turner, Phil Collins, Sting, Janet Jackson, Peter Gabriel, Kate Bush. I złota trójka- Michael Jackson, Madonna i Prince.
Zdjęcia z ich koncertów- z tras Bad Tour, Who's That girl tour czy Lovesexy tour robiły wrażenie. Tak zrodziło się marzenie. Być na tych koncertach. Podsycone dokumentem: Wokoło świata z Michaelem Jacksonem.
Wtedy to było marzenie nieziszczalne.
Prince'a już widziałem. W o2. Miejscówki na obu koncertach były kijowe- na pierwszym poziomie ponad płytą. Tam koncert ogląda się z telebimu. Nie cieszą mnie koncerty oglądane z odległości. Potrzebuję kontaktu z artystą. I nawet jak trzeci koncert w klubie Indigo przy o2 spełnił to pragnienie, niedosyt z koncertów poprzednich tą radość zmącił.
A może moja samotność na owym koncercie? Gdy FAB z forum Prince'a zadzwonił, że Prince koncertuje w Europie i dziś już można kupić bilety, nie zareagowałem entuzjastycznie. Cała poprzednia dekada upłynęła mi na koncertach. W pewnym momencie czułem, że zobaczyłem wszystko, co zobaczyć chciałem. Nie tylko Michaela, Prince'a i Madonnę, ale też Stinga, Bjork, Radiohead, Seala, PJ Harvey, Erykę Badu, The Police, Tori Amos, a nawet Dead Can Dance i Laurie Anderson.
Pojawia się pragnienie więcej. This Is It, podobnie jak teraz Prince, spadło z nieba. Nikt przecież nie spodziewał się koncertów Michaela, i to tylu pod rząd w jednym miejscu. Marzenie znów odżyło- tym bardziej, że kontakt z artystą z 4 rzędu w warunkach luksusowych nie był snem, a rzeczywistością.
Gdy ze snu się budzisz, nie dosypiając go do końca, tego snu stajesz sie jeszcze bardziej głodny. Albo pasujesz. 25.06 spasowałem. Może This Is It w rzeczywistości nie byłoby takim gigantem. Ale w głowie takim się stało. Teraz w wyobraźni to niespełnione marzenie pracuje u mnie jak doświadczenie, będące czymś nieosiągalnym, czego już nigdy nie doznam, obcując z muzyką na żywo.
Michael Jackson jest dla mnie artystą kompletnym. Uwielbiam go za muzykę, za działalność okołomuzyczną i to, jakim był człowiekiem.
Z Prince'm nie jest tak totalnie. Mam świra na punkcie jego muzyki. To, co pisze, jak śpiewa i wykonuje to, co komponuje i to, jak gra jest bez dwóch zdań wyrazem potężnego geniuszu. Jednak Prince jako człowiek jest znacznie trudniejszy do ogarnięcia i przyswojenia. Wymaga znacznie więcej wysiłku, bo Artysta jest trudnym człowiekiem i by go zrozumieć, trzeba mieć niespożyte pokłady empatii. Ja ich aż tyle nie mam.
Ale najważniejszym jest to- bez dwóch zdań ma podobną charyzmę, co Michael. Coś takiego co powoduje, ze jak jest w pobliżu, powietrze wiruje.
Jak więc FAB zadzwonił, to pomyślałem- czemu nie? Czas na przebudzenie się ze śpiączki po This Is It. Do tego mieliśmy jechać w dwa auta, była więc ekipa, a co za tym idzie, poczucie wspólnego przeżywania wyjazdu i koncertu przed i po, a to jest dla mnie bardzo ważne i to zadecydowało.
Potem poszło szybko. To koncerty stadionowe, bilety udało się kupić szybko. Zdecydowałem się, jak reszta, na dwa koncerty- w Belgii i Francji. Prince później ogłosił koncerty znacznie bliższe geograficznie, w Wiedniu i Berlinie, ale było już za późno.
Jak już się zdecyduję, moja determinacja staje się dużą. Jak więc po kupieniu biletu na drugą część płyty pojawiły się ponownie bilety na miejsca pod sceną, to miałem powtórkę z 17. sierpnia 2009, gdzie na jeden koncert miałem dwa bilety..

Początek nie był zachwycający. Plan był taki, że wyjeżdżam w czwartek rano pociągiem do Stargardu Szczecińskiego, a tam śpimy u Darka, by z rana pojechać do Arras, po drodze spotykając się z drugą samochodową ekipą. Pójść na koncert, pojechać do Niemiec do Klaudiusza, bo po śnie do oporu pojechać do Belgii na drugi koncert, a po nim z powrotem do Stargardu, a później już własnym sumptem do miasta świętego Mikołaja.
Początek nie zachwycający, bo w pociągu od Wrocławia miałem "przyjemność" jechać z kobietą pasjami tępiącą demony. Na początku fajna rozmowa, dziewczyna chętna do pogaduszek. Jak jednak usłyszała, że jadę na koncert Prince'a, to zapytała tonem sugerującym odkrycie wielkiego sekretu, czy "czasem ten zespół Prince nie jest satanistą".. Bo przecież oni wszyscy są. Miałem przyjemność od niechcenia rzucić, że Michael J. jest na moim topie artystów, a on to już przecież diabeł wcielony, dzieci gwałci, tańczy voodoo w nocy i odgryza głowę kurczakom. Zapomniałem dodać że Mansona też słucham, no ale chciałem jakoś dojechać, bo pani też do Stargardu. Minęło pani nawracanie, gdy doszło do sporu o Owsiaka. Zostałem wyzwany od intelektualistów i rozmowa się ucięła.
Taki blues pkp. Pociągi przedziałowe mają to do siebie, że następuje integracja. Nawet jak nie rozmawia się, to wzajemne badanie zawsze ma miejsce. Nie bez kozery wiele epizodów w filmach czy książkach rozgrywa się właśnie w pociągach..
We Francji byliśmy już, kiedy support był rozgrzany na scenie. Bilety Golden Circle to wynalazek godny Nobla. Wcale nie są dużo droższe, a dają możliwość bycia pod sceną a nie walczenia z całym stadionem. Po doświadczeniach z koncertami Michaela, gdzie bycie przy barierce oznaczało stanie w ścisku przez ponad 12 godzin nie mogłem uwierzyć, że można być na koncercie mieszczącym dziesiątki tysięcy fanów, stać pod sceną i móc się w miarę swobodnie poruszać. Tylko słońce dawało czadu.
Zaczął zespół Mint Condition, wymieniany choćby w tekście kawałka Ol' Skool Company. Potem rozległy się bębny i na scenę marszowym krokiem wszedł Larry Graham. To z nim Prince gra się od lat, to jemu Prince współkomponował i wyprodukował płytę GCS2000, a to on wciągnął Prince'a do wiary Świadków Jehowy.
Larry to stary wyjadacz. W pewnym momencie zszedł ze sceny, wszedł w tłum i wśród niego zaczął grać solówki na gitarze. To było niespodziewanie fajne.
Prince pojawił się na scenie krótko po nim.
Koncert rozpoczął się od wyświetlenia gigantycznego

A potem poszło. Let's Go Crazy z Delirious, 1999. Następnie zupełny odpał- rewelacyjna wersja Little Red Corvette.

Oto pełna setlista:
Prince czyści swoje piosenki ze sprośności, a że przez 3/4 jego dotychczasowej twórczości właściwie każda jego piosenka mniej lub bardziej ocierała się o perwersję, toteż chłopak ma nad czym pracować. W Londynie jeszcze na aftershow zaśpiewał Sexuality jako Sensuality, tu z Sexy Dancer zostawił partie instrumentalną, a jako tekst dał cover Le Freak.Intro - Venus De Milo
Let's Go Crazy - Delirious - Let's Go Crazy (reprise)
1999
Little Red Corvette
Take Me With U
Guitar (inc. Hot Summer chant)
Controversy (inc. Love Rollercoaster guitar intro) (with Fred Yonnet harmonica and Cassandra keyboards solo)
Sexy Dancer vs Le Freak - Controversy (reprise)
Angel (by Shelby J., with Liv Warfield and Elisa Dean)
Nothing Compares 2 U (with Shelby J.) (with Morris Hayes keyboards solo)
Mountains - Shake Your Body (Down To The Ground) (by Liv Warfield)
Everyday People (with Larry Graham and Mint Condition lead singer)
I Want To Take You Higher (with Larry Graham and Mint Condition lead singer)
Alphabet St. (with Larry Graham and Mint Condition lead singer)
22h57 : BREAK
23h02 : ENCORE
Kiss
Purple Rain - Thunderstorm break
23h17 : BREAK
23h20 : ENCORE
Dance (Disco Heat) (inc. Housequake and Everybody Loves Me chants)
Peach (inc. Fred Yonnet harmonica solo)
Purple Rain (intro) - Ol' Skool Company
23h42 : BREAK
23h46 : ENCORE
Forever In My Life
7 - "Let Go, Let God (?)" improvisations - Thunderstorm final
Przy Nothing Compares 2U zmienił linię wokalną.
Wszystkie jego piosenki były mniej lub bardziej rozbudowane w stosunku do wersji albumowych. Wszystko jest inne, bo Prince gra na żywo. Co chwila rozbudowane solo na gitarze, harmonijce, perkusji, pianinie. Wyglądał zdrowo, był pełen humoru. Żartował z widownią, mając cały czas z nią kontakt. To już wiedziałem i to w nim też podziwiałem. Nikt inny jak on potrafi rozbujać publikę. Robiąc zabawne okrzyki powoduje że równie zabawne okrzyki wydaje widownia. A zabawne po to, by zyskać dystans do siebie i, jak Monty Python, bawiąc się absurdem zyskać na swobodzie.
Publiczność po prostu je mu z ręki. Myślę, że to kombinacja nonszalancji na granicy lekkiej ignorancji. Prince potrafi robić chłodne lub dworskie miny, by nagle obdarzyć cię taką porcją gry na instrumencie płynącej prosto z serca, że wiesz już co jest pozą, a co jest prawdziwe; co zabawą a co na serio.
Koncerty Prince'a pokazują, jaka jest przepaść pomiędzy jego ostatnimi płytami, a tym co robi na scenie. Artysta wymiata, kokietuje, droczy się z widownią, rzuca hit za hitem którym się bawi, zmienia aranżację, wrzuca w niego inny kawałek, ciągle szuka kontaktu z widownią (jeden<< z miliona przykładów- i nie ma znaczenia czy duża publiczność czy mała). A ona, że znowu to napiszę, je mu z ręki i wybacza wszelkie książęce grymasy, bo on wynagradza to geniuszem. A to jak on gra.. Proszę Państwa, Prince bez wysiłku wyczarowuje takie dźwięki, które każą tańczyć, albo rozpływać się w rozmarzeniu, albo wyciągają na wierzch wszelkie seksualne skojarzenia i ładują libido albo wprowadzają w rockowy odjazd albo hipnotyzują funkową psychodelią. Mały jest bez dwóch zadań największym muzykiem żyjącym obecnie na świecie, moim zdaniem. Żeby tak łączyć przebojowość z improwizacją, nośność piosenki z nieszablonowością formy spontanicznego grania.. Idealne.
Szczególny moment miał miejsce w połowie koncertu. Gdy usłyszałem Mountains wiedziałem, co będzie potem. Myślałem, że wiem.. Wiedziałem, ze on gra to w secie z Shake Your Body. Ale że tak tę piosenkę zapowie.. Śpiewajcie ją razem. This is for my friend.
Powiedział to tylko we Francji. Nie padło żadne nazwisko, nie ma mowy o demonstracji wielkiej przyjaźni której nigdy wprost między oba panami nie było. Był szacunek, sympatia i poczucie braku. Na tyle dyskretne, by czuć się uhonorowanym jako fan MJ.
Prince potrafi być czarujący. Wśród polskich dziennikarzy największym jego fanem jest Hirek Wrona. Od lat marzyło mu się zrobić wywiad ze swoim idolem. I kiedy w końcu dowiedział się, ze przyszła jego kolej, odmówił. Gdy Prince przywitał dziennikarkę, która pojechała w zastępstwie do USA, powiedział, ze przecież z Polski miał być dziennikarz. Ona opowiedziała mu że Hirek jest jego wielkim fanem, ale miał już zaplanowane wakacje z rodziną i jak dowiedział się z dnia na dzień o tym wywiadzie, wybrał rodzinę. Prince wtedy zdjął okulary i kazał jej dać Hirkowi.
W Berlinie publiczność przyszła z piwem i kiełbaskami i się roztańczyła przy jego pierwszych piosenkach. Prince jak zobaczył widownię, zmienił od ręki aranżację piosenek,. Krzyknął: Będę waszym Dj-em! i uprościł warstwy instrumentalne, dając więcej beatu i automatycznej perkusji. Publiczność oszalała.
Na jednym z koncertów rzucił gitarę na wyciągnięte ręce publiki. Oczywiście za chwilę zjawił się ochroniarz i tę gitarę wytargał z powrotem. Na innych rzucał ręcznikiem, pałeczkami od perkusji i tamburynem.

On strasznie się droczy z widownią. Krzyczy że już idzie, odwraca się. Wszyscy wrzeszczą, on zatrzymuje się w pół kroku, odwraca. Niee. Idę. I tak kilka razy.
Może to drażnić. I co z tego? Kiedy zagrał dwa bisy i wszyscy myśleli że to koniec, on po 15 minutach wyskauje z Forever In My Life na scenę sam, bez zespołu.
W Belgii padało. Zabawne, że jak muzycy z Mint Condition albo Larry zauważali że deszcz przechodzi, wtedy znów zaczęło padać. Podobnie, jak zespół Larry'ego zaśpiewał I Can't Stand The Rain.
W Belgii udało mi się być naprawdę blisko. Jak śpiewałem z Księciem Nothing Compares 2U pokazując na niego że z nim nic równać się nie może zauważył i pokiwał przecząco głową. A jednak nie jest takim narcyzem.
Gdy pojawiła się kolejna fala deszczu, szybko zmienił kolejność utworów i zagrał Purple Rain. Pod koniec utworu deszcz ustał.
Niestety za późno dowiedzieliśmy się, że Prince po koncercie w Werchter postanowił pojechać do niedalekiej Brukseli dać nocny koncert w klubie. Słynny aftershow. Zagrał od 4 w nocy do 5:50.
Zagrał w małym pomieszczeniu, przypominającym pokój studyjny. Jak czytałem relacje ludzi, wróciły moje wspomnienia z afterparty 29.08.2007 roku. To jest wielkie przeżycie. Ale tez wyobrażam sobie zmęczenie ludzi.More Bounce To The Ounce (’w/’’ Larry Graham, Brian Braziel, Ashling Cole, David Council, Jimi Mc Kinney Jr., Wilton Rabb )
Thank You (Falettinme Be Mice Elf Agin) (’w/’’ Larry Graham, Brian Braziel, Ashling Cole, David Council, Jimi Mc Kinney Jr., Wilton Rabb )
Everyday People (’w/’’ Larry Graham, Brian Braziel, Ashling Cole, David Council, Jimi Mc Kinney Jr., Wilton Rabb )
Larry Graham & CGS songs
When Will We B Paid?
Be Happy
Cream
Future Soul Song
All The Critics Love U In Brussels
Sexy Dancer / Le Freak
Northside /What Have You Done For Me Lately / Partyman)
How Come U Don't Call Me Anymore
W Belgii nie było większych zmian w setliście. Za to w Wiedniu już zmiany większe zaszły:
Wróciłem zadowolony. Wcześniej bym przeżywał to, co straciłem czyli nieobecność na afetershow, teraz jest ok- wiem co robić, by okazji nie przepuścić.1. Venus De Milo
2. Purple Rain
3. Let's Go Crazy
4. Delirious
5. 1999
6. Shhh
7. Cream
8. Dreamer
9. Stratus
10. Glamorous Life (Sheila E Solo)
11. The Question Of You / The One / Fallin (Alicia Keys) Medley
12. Electric Man
13. Musicology
14. Take Me with U
15. Kiss
16. Nothing Compares 2 U
Encore 1:
17. The Bird
18. Jungle Love
19. Play That Funky Music White Boy
20. Controversy
21. A Love Bizarre
22. Dance Disco Heat
23. How Come You don't Call Me Anymore
Encore 2:
24. Mountains
25. Shake Your Body (The Jackson 5 Cover)
26. Everyday People
27. I Wanna Take You Higher (Ike and Tina Turner Cover)
Encore 3:
28. Old Skool Company
Encore 4:
29. Peach
Owszem, starzy fani trochę marudzili- że zestaw piosenek to greatest hits, że nie było nowej płyty- jedna piosenka zaledwie na aftershow, poza tym zajawki w Berlinie, Arras i Werchter.
Ja bawiłem się jednak świetnie, pomimo że też byłem głodny mniej znanych utworów. W ogóle, jeżeli chcecie poznać potęgę jego muzyki, jak chcecie zobaczyć na czym polega kontakt artysty z widownią i co oznacza wyczarować świetną zabawę bez żadnych efektów specjalnych, koniecznie trzymajcie rękę na pulsie i pilnujcie koncertów Księcia w okolicy zwanej Europą.
Mobilność nas Polaków wzrosła, ceny nie są wielkie. Szukajmy swoich This Is It, do których notabene Prince zainspirował Michaela po swojej londyńskiej serii 21 nocy koncertowych w O2. Wieść gminna niesie, iż Prince po jednym z koncertów w Las Vegas, na którym był Michael z Chrisem Rockiem, namawiał Michaela na serię koncertów, gdzie Michael by nawiązywał kontakt z widownią jedynie za pomocą głosu, bez technicznych fajerwerków. Kto wie, czy Michael nie miał tego w planie, mieć taki segment z czasie występów, by tylko grać i śpiewać. W końcu miały tam być jego dzieci, nie było mowy o chłodnym dystansie i zwyczajowej niedostępności.
Na koniec prezent dla zu: LRC live
What time is it?
It's time 2 get funky!
Bitter you'll be if you don't change your ways
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
no i napisałam się i mi zżarło.....
Kaem chylę czoła przed Twoją relacją.Ciśnie mi się na usta ja też te lata 80te i 89te i Wokoło świata z MJ i koncerty może nie w tak szerokim zakresie jak Ty ale też i koniecznie w doborowym towarzystwie bo w pojedynkę muzyka na stadionie tak nie cieszy!!!Samotność w tłumie.
Wciąż eksploruje to forum i aż mnie zatkało jak trafiłam na Prince...tu???i to w takiej formie....Back to the Future.
Michaela brałam zawsze w komplecie i niezmiennie od lat wyłapywałam każdą wzmiankę gdziekolwiek.Zawieszałam się rzucając wszystko z kapiącą śliną w zachwycie widząc milionowy raz ten sam teledysk. Prince zaś był dla mnie tylko geniuszem muzycznym.
Michael - dzieci, dobro, marzycielskie uzdrawianie świata(w strasznym uproszczeniu na zasadzie kontrastu na potrzeby autorki tekstu;-)) - Prince nienasycony seksualnie malutki zbok który cuda wyprawia z gitarą achhh.
Nie słyszałam nic o jego prywatnym życiu.Wiem że jakaś tragedia że strata dziecka, niewolnictwo z wytwórnią, kobiety ...ale tak poza tym cisza.Jak on to robił????i dlaczego Michael nie miał tak dobrze???
Poza tym w pewnym momencie pogubiłam się w jego muzyce.O ile jeszcze lata 80te i początek 90tych tak to potem za dużo się działo.Michael przyzwyczaił mnie do tego, że na każdą płytę wyczekiwałam jak na gwiazdkę z nieba ...Prince ..co rok to prorok
.
Dziękuje za relacje.Twoimi oczami byłam na tym koncercie.Idę sobie włączyć energetyczne U got the look z Sheeną Easton.
Kaem chylę czoła przed Twoją relacją.Ciśnie mi się na usta ja też te lata 80te i 89te i Wokoło świata z MJ i koncerty może nie w tak szerokim zakresie jak Ty ale też i koniecznie w doborowym towarzystwie bo w pojedynkę muzyka na stadionie tak nie cieszy!!!Samotność w tłumie.
Wciąż eksploruje to forum i aż mnie zatkało jak trafiłam na Prince...tu???i to w takiej formie....Back to the Future.
Michaela brałam zawsze w komplecie i niezmiennie od lat wyłapywałam każdą wzmiankę gdziekolwiek.Zawieszałam się rzucając wszystko z kapiącą śliną w zachwycie widząc milionowy raz ten sam teledysk. Prince zaś był dla mnie tylko geniuszem muzycznym.
Michael - dzieci, dobro, marzycielskie uzdrawianie świata(w strasznym uproszczeniu na zasadzie kontrastu na potrzeby autorki tekstu;-)) - Prince nienasycony seksualnie malutki zbok który cuda wyprawia z gitarą achhh.
Nie słyszałam nic o jego prywatnym życiu.Wiem że jakaś tragedia że strata dziecka, niewolnictwo z wytwórnią, kobiety ...ale tak poza tym cisza.Jak on to robił????i dlaczego Michael nie miał tak dobrze???
Poza tym w pewnym momencie pogubiłam się w jego muzyce.O ile jeszcze lata 80te i początek 90tych tak to potem za dużo się działo.Michael przyzwyczaił mnie do tego, że na każdą płytę wyczekiwałam jak na gwiazdkę z nieba ...Prince ..co rok to prorok

Dziękuje za relacje.Twoimi oczami byłam na tym koncercie.Idę sobie włączyć energetyczne U got the look z Sheeną Easton.
Człowieku, naucz się tańczyć, bo inaczej aniołowie w niebie nie będą wiedzieć, co z tobą zrobić - Św. Augustyn
kaem, dzięki.
Po Przeczytaniu od deski do deski Twojego opisu, zlazłam w piżamie przed telewizor i włączyłam sobie Live at the Aladdin Las Vegas (przyzwyczajona do pożądnej roboty, zawsze staram się przymykać oko na te techniczne niedociągnięcia realizatora i marny montaż. Muzyka wkońcu najważniejsza)
Zastanawiam się (oczywiście bawiąc się w moje ulubione uogólnienia) dlaczego poznając Princa nie ma się wielkiej potrzeby brnięcia w jego życiorys? Może to kwestia tajemnicy, o której mówił Michael, tworzenia magii, odrealnionego świata, który przyciąga, bo jest ciekawy. I tego brakuje?
Po Przeczytaniu od deski do deski Twojego opisu, zlazłam w piżamie przed telewizor i włączyłam sobie Live at the Aladdin Las Vegas (przyzwyczajona do pożądnej roboty, zawsze staram się przymykać oko na te techniczne niedociągnięcia realizatora i marny montaż. Muzyka wkońcu najważniejsza)
Zastanawiam się (oczywiście bawiąc się w moje ulubione uogólnienia) dlaczego poznając Princa nie ma się wielkiej potrzeby brnięcia w jego życiorys? Może to kwestia tajemnicy, o której mówił Michael, tworzenia magii, odrealnionego świata, który przyciąga, bo jest ciekawy. I tego brakuje?
Z Prince'm jest gwiazdka cały rok. Szybki prezent podany właściwie bez odpowiedniej promocji.Michael przyzwyczaił mnie do tego, że na każdą płytę wyczekiwałam jak na gwiazdkę z nieba ...Prince ..co rok to prorok
http://przeslodzonaherbata.blog.onet.pl
Dopiero zaczynam, ale...
Nie lubi słów: błogosławiony owoc żywota twego
Amelia Poulain
Dopiero zaczynam, ale...
Nie lubi słów: błogosławiony owoc żywota twego
Amelia Poulain
Wiesz z tą jakością prezentów to bywa różnie
.
Promocja jest potrzebna we WSZYSTKIM a ilość nie znaczy jakość.
I kota można zagłaskać na śmierć
Co nie znaczy, że z przyjemnością do snu utuliło mnie 1999. Dlaczego dziś już nie robi się TAKIEJ muzyki....płyt których słucha się od A do Z jako nierozerwalny komplet.
ps Kaem gdybyś pojechał do Paryża załapałbyś się jeszcze na Steve Wondera z Princem

Promocja jest potrzebna we WSZYSTKIM a ilość nie znaczy jakość.
I kota można zagłaskać na śmierć

ps Kaem gdybyś pojechał do Paryża załapałbyś się jeszcze na Steve Wondera z Princem

Człowieku, naucz się tańczyć, bo inaczej aniołowie w niebie nie będą wiedzieć, co z tobą zrobić - Św. Augustyn
Prince bardziej umie zadbać o siebie, Michael bardziej o swoje muzyczne dziedzictwo. Ten temat niechybnie idzie w porównanie jednego i drugiego. Myślę, że pomimo iż obaj są ofiarami swoich ojców, Prince ma mniej z ofiary. Jemu nie chce się podskoczyć. Michael był łagodny, przez to bardziej narażony na cios. A zarazem bardziej domagał się bycia na topie. Trudno mu było działać w cieniu.
Prince o tym śpiewał w My Name Is Prince, który był skierowany do Michaela.
I've seen the top
And it's just a dream
Big cars and women and fancy clothes
Will save your face but it won't save your soul
Przy tym tekście w książeczce pojawiło się zdanie: Nie ma królów, tylko książęta. To był 1992 rok, wtedy o Michaelu po raz pierwszy mówiło się King Of Pop.
Gdzieś mam wywiad z wczesnych lat 80-tych i wtedy Prince mówi, że jednym z jego idoli jest Michael Jackson. Bezsprzecznie, między tymi panami, jak napisała lazygoldfish, była niezła chemia. W końcu Michael nie wytrzymał i miał zuchwały pomysł, by nie rzec, że bezczelny, by zdominować Prince'a w duecie Bad. Prince odmówił.
To była ciekawa historia- ich spięć. Stworzona nieco przez prasę, która wyczekiwała rywala dla Michaela po ogromnym sukcesie Thrillera- i Prince pierwszy podjął wyzwanie, osiągając zawrotne wyniki ścieżką dźwiękową do Purple Rain. Panowie zawsze na siebie baczyli. To była zdrowa rywalizacja. Coraz bardziej w życiu się przekonuję, by szanować swoich oponentów, konkurentów, a nawet wrogów, bo oni są często bliżej, niż przyjaciele i mniej ranią.
Prawdziwe i w tej historii, bo pod koniec wyciągali do siebie ręce. Bob Jones w jednym z wywiadów zdradził, że Prince odwiedził Michaela przy nagrywaniu płyty HIStory. I pochwalił nagrania. Prince widział jeden z koncertów na trasie Bad.
Michael był na jednym z koncertów Prince'a w Las Vegas. Zjedli ze sobą śniadanie. W końcu Michael powiedział I love Prince, a Prince po śmierci MJ że to smutne gdy umierają osoby, które się kocha.
Jestem pewien, że Prince czekał na comeback MJ. Wielu artystów czekało. Oni byli dla siebie odniesieniem.
Coraz bardziej jestem skłonny do łączenia obu panów w jeden muzyczny, choć dwoisty geniusz. Obu ich lubię i jak zerkam na prince.org i widzę w avatarach co chwilę Michaela, wnioskuję- takich jak ja jest wielu.
Jeden dawał mi coś, czego drugi nie mógł. To niezwykłe, jak ludzie, których mamy obok siebie, jak osoby, których słuchamy- jak oni się dopełniają na pełnej płaszczyźnie, zgodnie z myślą w obecnym teraz wątku Interpretuj Tekst! Tak jest.
Zadawałem sobie pytanie- co stało się z duszą Jeffa Buckleya. To była tak samo niespodziewana śmierć jak Michaela. Człowiek genialny, z charyzmą i talentem przekraczającym to, czego doświadczamy od lat w show biznesie. Był w 2/3 tworzenia swej drugiej płyty i... Zmarł.
Jak słucham jej, albo pierwszej, Grace, zastanawiam się, no kurcze, ten człowiek iskrzył, energia geniuszu dopiero się rozkręcała. I co się z nią podziało?
Jest w nas? W każdym z nas jest Prince, Michael, Jeff Buckley, a w końcu znajdzie się ktoś, kto ją poczuje, uaktywni i w niepohamowany sposób wyrazi tak, że znowu świat będzie klęczał? Jak to się robi? Czym jest geniusz? Większą dostępnością do czegoś, co ma każdy? Jak tę dostępność w sobie wytworzyć?
Nie czepiałbym się tego, że Prince jest płodny. Gdyby te płyty miały po 5 teledysków, pewnie inaczej byśmy o nich mówili. Jesteśmy wzrokowcami, niestety- bo takie czasy. Kiedyś o muzyce się dyskutowało w domach, klubach i na ulicach. Przecież muzycy jazzowi czy klasyczni byli idolami nie dzięki telewizji. Płodność Prince'a wypływa z ideałów lat 70-tych. J5 też wydawali płyty co rok. James Brown wydawał dużo płyt- nawet i 4 rocznie. To kwestia ideałów. Prince jest tego nauczony. Tak samo jak Michael był nauczony tego, że ma nagrać kompozycję dziesiątki razy, nim trafi na album. Dla mnie to różne drogi do osiągnięcia tego samego. Do wyrażenia siebie i rozładowania twórczo napięcia, który w nich tkwił. A obaj mają to wspólnego, że tworzyli muzykę bogatą, a spokojnie uchodzącą za pop.
A płyty... W latach 80-tych cały świat miał do Księcia pretensje, ze nie nagrał Purple Rain 2. Dziś kolejne płyty w dyskografii po tym przeboju ceni się nawet bardziej, niż PR. Lata 90-te w dyskografii Księcia, w swoich czasach były opluwane, dziś je się chwali. Podobnie będzie z poprzednią dekadą i bieżącą.
On tworzy tak rozłożystą stylistycznie muzykę, a zarazem wiemy, że to on, więc jestem pewien, iż za kilka dekad, kiedy go już zabraknie, będzie doceniany na miarę Beethovena, Mozarta, Milesa Davisa, Raya Charlesa, Jimi Hendrixa czy naszego Michaela.
Dziś jest w cieniu, bo dla alternatywy jest mainstreamowy, a dla mainstreamu zbyt skomplikowany, a ekspresja w głosie daleka od sztampy. Jak go zabraknie zastanawiam się, kto nam zostanie. Póki co, cieszyć się, cieszyć, że jest. I grzebać w HIStorii, by go teraz docenić.
Prince o tym śpiewał w My Name Is Prince, który był skierowany do Michaela.
I've seen the top
And it's just a dream
Big cars and women and fancy clothes
Will save your face but it won't save your soul
Przy tym tekście w książeczce pojawiło się zdanie: Nie ma królów, tylko książęta. To był 1992 rok, wtedy o Michaelu po raz pierwszy mówiło się King Of Pop.
Gdzieś mam wywiad z wczesnych lat 80-tych i wtedy Prince mówi, że jednym z jego idoli jest Michael Jackson. Bezsprzecznie, między tymi panami, jak napisała lazygoldfish, była niezła chemia. W końcu Michael nie wytrzymał i miał zuchwały pomysł, by nie rzec, że bezczelny, by zdominować Prince'a w duecie Bad. Prince odmówił.
To była ciekawa historia- ich spięć. Stworzona nieco przez prasę, która wyczekiwała rywala dla Michaela po ogromnym sukcesie Thrillera- i Prince pierwszy podjął wyzwanie, osiągając zawrotne wyniki ścieżką dźwiękową do Purple Rain. Panowie zawsze na siebie baczyli. To była zdrowa rywalizacja. Coraz bardziej w życiu się przekonuję, by szanować swoich oponentów, konkurentów, a nawet wrogów, bo oni są często bliżej, niż przyjaciele i mniej ranią.
Prawdziwe i w tej historii, bo pod koniec wyciągali do siebie ręce. Bob Jones w jednym z wywiadów zdradził, że Prince odwiedził Michaela przy nagrywaniu płyty HIStory. I pochwalił nagrania. Prince widział jeden z koncertów na trasie Bad.
Michael był na jednym z koncertów Prince'a w Las Vegas. Zjedli ze sobą śniadanie. W końcu Michael powiedział I love Prince, a Prince po śmierci MJ że to smutne gdy umierają osoby, które się kocha.
Jestem pewien, że Prince czekał na comeback MJ. Wielu artystów czekało. Oni byli dla siebie odniesieniem.
Coraz bardziej jestem skłonny do łączenia obu panów w jeden muzyczny, choć dwoisty geniusz. Obu ich lubię i jak zerkam na prince.org i widzę w avatarach co chwilę Michaela, wnioskuję- takich jak ja jest wielu.
Jeden dawał mi coś, czego drugi nie mógł. To niezwykłe, jak ludzie, których mamy obok siebie, jak osoby, których słuchamy- jak oni się dopełniają na pełnej płaszczyźnie, zgodnie z myślą w obecnym teraz wątku Interpretuj Tekst! Tak jest.
Zadawałem sobie pytanie- co stało się z duszą Jeffa Buckleya. To była tak samo niespodziewana śmierć jak Michaela. Człowiek genialny, z charyzmą i talentem przekraczającym to, czego doświadczamy od lat w show biznesie. Był w 2/3 tworzenia swej drugiej płyty i... Zmarł.
Jak słucham jej, albo pierwszej, Grace, zastanawiam się, no kurcze, ten człowiek iskrzył, energia geniuszu dopiero się rozkręcała. I co się z nią podziało?
Jest w nas? W każdym z nas jest Prince, Michael, Jeff Buckley, a w końcu znajdzie się ktoś, kto ją poczuje, uaktywni i w niepohamowany sposób wyrazi tak, że znowu świat będzie klęczał? Jak to się robi? Czym jest geniusz? Większą dostępnością do czegoś, co ma każdy? Jak tę dostępność w sobie wytworzyć?
Nie czepiałbym się tego, że Prince jest płodny. Gdyby te płyty miały po 5 teledysków, pewnie inaczej byśmy o nich mówili. Jesteśmy wzrokowcami, niestety- bo takie czasy. Kiedyś o muzyce się dyskutowało w domach, klubach i na ulicach. Przecież muzycy jazzowi czy klasyczni byli idolami nie dzięki telewizji. Płodność Prince'a wypływa z ideałów lat 70-tych. J5 też wydawali płyty co rok. James Brown wydawał dużo płyt- nawet i 4 rocznie. To kwestia ideałów. Prince jest tego nauczony. Tak samo jak Michael był nauczony tego, że ma nagrać kompozycję dziesiątki razy, nim trafi na album. Dla mnie to różne drogi do osiągnięcia tego samego. Do wyrażenia siebie i rozładowania twórczo napięcia, który w nich tkwił. A obaj mają to wspólnego, że tworzyli muzykę bogatą, a spokojnie uchodzącą za pop.
A płyty... W latach 80-tych cały świat miał do Księcia pretensje, ze nie nagrał Purple Rain 2. Dziś kolejne płyty w dyskografii po tym przeboju ceni się nawet bardziej, niż PR. Lata 90-te w dyskografii Księcia, w swoich czasach były opluwane, dziś je się chwali. Podobnie będzie z poprzednią dekadą i bieżącą.
On tworzy tak rozłożystą stylistycznie muzykę, a zarazem wiemy, że to on, więc jestem pewien, iż za kilka dekad, kiedy go już zabraknie, będzie doceniany na miarę Beethovena, Mozarta, Milesa Davisa, Raya Charlesa, Jimi Hendrixa czy naszego Michaela.
Dziś jest w cieniu, bo dla alternatywy jest mainstreamowy, a dla mainstreamu zbyt skomplikowany, a ekspresja w głosie daleka od sztampy. Jak go zabraknie zastanawiam się, kto nam zostanie. Póki co, cieszyć się, cieszyć, że jest. I grzebać w HIStorii, by go teraz docenić.
Bitter you'll be if you don't change your ways
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
Prince, dąży do sukcesu, ale nie tak zawzięcie jak Michael. Czasem mam wrażenie, że ta potrzeba bicia rekordów, walki właściwie z samym sobą, z własnym dorobkiem tworzyły z Michael'a człowieka nieszczęśliwego, żyjącego w ciągłym niebezpieczeństwie- może się uda, a co jeśli nie?
Pewnie stąd też tak długotrwała praca nad albumem. To nie chęć zaspokojenia głodnych fanów, ale zaspokojenia samego siebie.
Prince tworzy bez tej presji. Ale to tak jak w rozmowie Hirka Wrony ze swoim gościem, w materiale który kaem zamieścił pare stron wcześniej. Padło pytanie: jak myślisz, dlaczego Prince jest coraz mniej kreatywny? Panowie doszli do wniosku, że brakuje tego kata (może w postaci wytwórni), który swą obecnością wplatałby nieco determinacji w działanie.
Gdy nagle w tym wyścigu zostajesz sam na trasie..to sam wyścig staje się bezsensowny. Trzeba znaleźć inne odniesienie.
Zapytałeś czym jest geniusz. Dla mnie genialny artysta to ten o niespożytej mocy twórczej. Słuchając go, oglądając zawsze mam poczucie, że stać go na więcej, choćby niewiadomo jak dobre było to co widzę. Taka studnia bez dna.
Pewnie stąd też tak długotrwała praca nad albumem. To nie chęć zaspokojenia głodnych fanów, ale zaspokojenia samego siebie.
Prince tworzy bez tej presji. Ale to tak jak w rozmowie Hirka Wrony ze swoim gościem, w materiale który kaem zamieścił pare stron wcześniej. Padło pytanie: jak myślisz, dlaczego Prince jest coraz mniej kreatywny? Panowie doszli do wniosku, że brakuje tego kata (może w postaci wytwórni), który swą obecnością wplatałby nieco determinacji w działanie.
Powiem tak. W moim odczuciu wraz z odejściem Michael'a odeszła również część Prince'a. Wieczny wróg, który po pewnym czasie stał się przyjacielem. Może właśnie tym najszczerszym.Oni byli dla siebie odniesieniem.
Gdy nagle w tym wyścigu zostajesz sam na trasie..to sam wyścig staje się bezsensowny. Trzeba znaleźć inne odniesienie.
Zapytałeś czym jest geniusz. Dla mnie genialny artysta to ten o niespożytej mocy twórczej. Słuchając go, oglądając zawsze mam poczucie, że stać go na więcej, choćby niewiadomo jak dobre było to co widzę. Taka studnia bez dna.
http://przeslodzonaherbata.blog.onet.pl
Dopiero zaczynam, ale...
Nie lubi słów: błogosławiony owoc żywota twego
Amelia Poulain
Dopiero zaczynam, ale...
Nie lubi słów: błogosławiony owoc żywota twego
Amelia Poulain
W formie ciekawostki...
Prince na liście przebojów 3ójki:
7 - 11 tyg. #16
ALPHABET ST. - 10 tyg. #20
BATDANCE - 9 tyg. #12
BETCHA BY GOLLY WOW! - 3 tyg. #46
CREAM - 17 tyg. #2
DIAMONDS AND PEARLS - 7 tyg. #14
DINNER WITH DOLORES - 5 tyg. #41
GOLD - 12 tyg. #22
GUITAR - 10 tyg. #25
I HATE U - 9 tyg. #38
KISS - 6 tyg. #25
LETITGO - 5 tyg. #44
MUSICOLOGY - 17 tyg. #33
MONEY DON'T MATTER 2 NIGHT - 8 tyg. #30
NEW POWER GENERATION - 13 tyg. #5
PAISLEY PARK - 10 tyg. #5
PARTYMAN - 8 tyg. #23
PEACH - 10 tyg. #36
POP LIFE - 3 tyg. #33
PURPLE RAIN - 7 tyg. #15
RASPBERRY BERET - 4 tyg. #34
TE AMO RORAZON - 8 tyg. #45
THE GREATEST ROMANCE EVER SOLD - 3 tyg. #46
THE MOST BEAUTIFUL GIRL IN THE WORLD - 10 tyg. #14
THIEVES IN THE TEMPLE - 6 tyg. #25
WHEN DOVES CRY - 10 tyg. #14
Z nudów i niejako z ciekawości wszedłem na stronę 3jóki by zobaczyć jak poszczególne tytuły sobie radziły. Mniejsza już o to jak... ale jakie w ogóle na liście nie zaistniały, to mnie bardzo zaskoczyło.
Chciałem jeszcze dodać, że przeprosiłem się ostatnio z pierwszymi płytami księcia. Ta z 1979 roku widać musiała poczekać na któreś tam podejście by mi się spodobać. Dirty Mind spodobało się ciut mniej ale Controversy za to też na duży plus. Jak wspominałem wcześniej Purple Rain cały czas mnie odpycha i nie zanosi się na zmianę.
Prince na liście przebojów 3ójki:
7 - 11 tyg. #16
ALPHABET ST. - 10 tyg. #20
BATDANCE - 9 tyg. #12
BETCHA BY GOLLY WOW! - 3 tyg. #46
CREAM - 17 tyg. #2
DIAMONDS AND PEARLS - 7 tyg. #14
DINNER WITH DOLORES - 5 tyg. #41
GOLD - 12 tyg. #22
GUITAR - 10 tyg. #25
I HATE U - 9 tyg. #38
KISS - 6 tyg. #25
LETITGO - 5 tyg. #44
MUSICOLOGY - 17 tyg. #33
MONEY DON'T MATTER 2 NIGHT - 8 tyg. #30
NEW POWER GENERATION - 13 tyg. #5
PAISLEY PARK - 10 tyg. #5
PARTYMAN - 8 tyg. #23
PEACH - 10 tyg. #36
POP LIFE - 3 tyg. #33
PURPLE RAIN - 7 tyg. #15
RASPBERRY BERET - 4 tyg. #34
TE AMO RORAZON - 8 tyg. #45
THE GREATEST ROMANCE EVER SOLD - 3 tyg. #46
THE MOST BEAUTIFUL GIRL IN THE WORLD - 10 tyg. #14
THIEVES IN THE TEMPLE - 6 tyg. #25
WHEN DOVES CRY - 10 tyg. #14
Z nudów i niejako z ciekawości wszedłem na stronę 3jóki by zobaczyć jak poszczególne tytuły sobie radziły. Mniejsza już o to jak... ale jakie w ogóle na liście nie zaistniały, to mnie bardzo zaskoczyło.
Chciałem jeszcze dodać, że przeprosiłem się ostatnio z pierwszymi płytami księcia. Ta z 1979 roku widać musiała poczekać na któreś tam podejście by mi się spodobać. Dirty Mind spodobało się ciut mniej ale Controversy za to też na duży plus. Jak wspominałem wcześniej Purple Rain cały czas mnie odpycha i nie zanosi się na zmianę.
to tak a propos BAD
http://www.youtube.com/watch?v=auLFJLSJ ... re=related
to też tu było na forum ale uwielbiam się pośmiać z Michaelowego wkręcania no i wielka trójka razem na scenie
http://www.youtube.com/watch?v=iN_f5K3L ... re=related
Wszystko już przecież było,świat się kręci wokoło i dostajemy ciągle ten sam produkt podany w nowej oprawie.Michael czerpał swoje inspiracje z "byłych wielkich" - nie mówię ,że nie tworzył nic nowego dodając od siebie ale chodzi mi o to jak napisałeś, że tkwiły w nim wzorce które powodowały, iż dana rzecz gdzieś kiedyś już powstała.Choćby Smooth criminal genialny teledysk oparty na filmie Freda Astaire czy inne dzieła Michaela w których przewija się duch jego idoli.Kolejne pokolenie już nie pamięta Astaire, Chaplina ale doskonale kojarzy Michaela Jacksona.
Michael nie wymyślił moonwalka
http://www.youtube.com/watch?v=fxZcLWAm ... re=related
ale moonwalk będzie zawsze tylko Jego.
Bycie geniuszem to nie tylko talent bo ten nie podlega dyskusji ale umiejętność czerpania z dostępnych źródeł, korzystania z doświadczeń innych, zadawania pytań i świadomość strat.Myślę, że Michael miał tą cudowną wiarę, że wszystko jest możliwe...także zatańczyć moonwalk na księżycu
.Brak strachu, charyzma, ogromna wiara w swoje możliwości, korzystanie z doświadczeń innych, współpraca z najlepszymi i znajomość ludzkich emocji przez wieloletnie doświadczenie na scenie to chyba przepis na bycie geniuszem.Umiejętność płynięcia pod prąd mimo wszystko??Jest jeszcze to "coś" jak w osobie której się zakochujemy.Jest może nie tak piękna i zdolna jak inne ale właśnie to ona sprawia, ze nie umiemy oderwać wzroku.To coś to może ta "iskra boża" o której pisałeś.
Nie wiem co sprawiało że za czasów " głębokiej komuny" w Polsce ten czarny chłopak zobaczony przez chwilę w "Say say say" tak bardzo przyciągał wzrok i chciało się wiedzieć o nim więcej.
Dlaczego teraz (przed 2009r)mimo przeminięcia czasów chwały dla wielu ludzi - stosunkowo młodych, Michael stał się wyznacznikiem muzyczno życiowym?
Kiedy włączam czasem jakiś z muzycznych kanałów jestem załamana tym co serwuje nam tv, jaka muzyka jest puszczana w radiu.
Wciąż te samo wąskie grono wykonawców nie wnoszących nic nowego czy ożywczego w życie.I nie wiem czy ja się starzeje i już zrzędzę czy naprawdę tak jest.
Czasem boje się,że zdobywanie praktycznych doświadczeń nie doprowadzi mnie wcale do punktu co jest dla mnie ważne i dobre i na czym polega moja misja życiowa.Może ja jedna zaliczam się do przypadku osoby bez żadnej iskry, bez żadnego talentu?Wszystkie te cudowne dźwięki brzmiące we mnie wykorzystuje jedynie jak egoistka do tego by łatwiej mi się żyło, pełniej,wyraźniej,mocniej.Żyje na koszt geniuszy czerpiąc z nich energię jak z baterii do przetrwania.

http://www.youtube.com/watch?v=auLFJLSJ ... re=related
to też tu było na forum ale uwielbiam się pośmiać z Michaelowego wkręcania no i wielka trójka razem na scenie
http://www.youtube.com/watch?v=iN_f5K3L ... re=related
Zadźwięczały we mnie te słowa z Twojego ostatniego wpisu.Łatwiej się geniuszem urodzić i nie mieć zwyczajnie wyjścia tak jak Michael czy odkrywać w sobie tą iskrę latami?Czasem czuję się jak przechodzień który stoi przed wielką wystawą.Wiem jak to wszystko działa i skąd się bierze ale ....oglądam tylko przez szybę bo nie ma we mnie tej siły odśrodkowej która pcha do wystawania ponad przeciętność.Wciąż poszukuje, marze o tej iskrze i strach mnie ogarnia że jej nie mam?kaem pisze:Jest w nas? W każdym z nas jest Prince, Michael, Jeff Buckley, a w końcu znajdzie się ktoś, kto ją poczuje, uaktywni i w niepohamowany sposób wyrazi tak, że znowu świat będzie klęczał? Jak to się robi? Czym jest geniusz? Większą dostępnością do czegoś, co ma każdy? Jak tę dostępność w sobie wytworzyć?
Wszystko już przecież było,świat się kręci wokoło i dostajemy ciągle ten sam produkt podany w nowej oprawie.Michael czerpał swoje inspiracje z "byłych wielkich" - nie mówię ,że nie tworzył nic nowego dodając od siebie ale chodzi mi o to jak napisałeś, że tkwiły w nim wzorce które powodowały, iż dana rzecz gdzieś kiedyś już powstała.Choćby Smooth criminal genialny teledysk oparty na filmie Freda Astaire czy inne dzieła Michaela w których przewija się duch jego idoli.Kolejne pokolenie już nie pamięta Astaire, Chaplina ale doskonale kojarzy Michaela Jacksona.
Michael nie wymyślił moonwalka
http://www.youtube.com/watch?v=fxZcLWAm ... re=related
ale moonwalk będzie zawsze tylko Jego.
Bycie geniuszem to nie tylko talent bo ten nie podlega dyskusji ale umiejętność czerpania z dostępnych źródeł, korzystania z doświadczeń innych, zadawania pytań i świadomość strat.Myślę, że Michael miał tą cudowną wiarę, że wszystko jest możliwe...także zatańczyć moonwalk na księżycu

Nie wiem co sprawiało że za czasów " głębokiej komuny" w Polsce ten czarny chłopak zobaczony przez chwilę w "Say say say" tak bardzo przyciągał wzrok i chciało się wiedzieć o nim więcej.
Dlaczego teraz (przed 2009r)mimo przeminięcia czasów chwały dla wielu ludzi - stosunkowo młodych, Michael stał się wyznacznikiem muzyczno życiowym?
Kiedy włączam czasem jakiś z muzycznych kanałów jestem załamana tym co serwuje nam tv, jaka muzyka jest puszczana w radiu.
Wciąż te samo wąskie grono wykonawców nie wnoszących nic nowego czy ożywczego w życie.I nie wiem czy ja się starzeje i już zrzędzę czy naprawdę tak jest.
Czasem boje się,że zdobywanie praktycznych doświadczeń nie doprowadzi mnie wcale do punktu co jest dla mnie ważne i dobre i na czym polega moja misja życiowa.Może ja jedna zaliczam się do przypadku osoby bez żadnej iskry, bez żadnego talentu?Wszystkie te cudowne dźwięki brzmiące we mnie wykorzystuje jedynie jak egoistka do tego by łatwiej mi się żyło, pełniej,wyraźniej,mocniej.Żyje na koszt geniuszy czerpiąc z nich energię jak z baterii do przetrwania.
Człowieku, naucz się tańczyć, bo inaczej aniołowie w niebie nie będą wiedzieć, co z tobą zrobić - Św. Augustyn
Prince być może w Krakowie, na otwarcie stadionu.
link.
Wiem jak Pank to skomentuje, jak wróci z Offa.
link.
Wiem jak Pank to skomentuje, jak wróci z Offa.
Bitter you'll be if you don't change your ways
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you