Interpretuj tekst!

Dyskusje na temat działalności muzycznej i filmowej Michaela Jacksona, bez wnikania w życie osobiste. Od najważniejszych albumów po muzyczne nagrody i ciekawostki fonograficzne.
Awatar użytkownika
kaem
Posty: 4415
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 20:29
Lokalizacja: z miasta świętego Mikołaja

t

Post autor: kaem »

GosiOla pisze: Czy to źle, że na początku solowej kariery był taki pewny siebie
Jest taki opis w Magic And The Madness, jak Michael mówi fotografowi, że ma możliwość zrobienia tylko jednego zdjęcia. Jak Michael nie zamknie na nim oczu- będzie miał szczęście. Jak zamknie- trudno.

Michael też zaczął grymasić prasie po Thrillerze. Nie wiem, czy pamiętacie, jak kazał wszystko powtarzać przez Janet- dziennikarz go o coś zapytał, Janet powtarzała Michaelowi, Michael Janet, a Janet dziennikarzowi.
Dobry wybieg, by- raz, zniechęcić dziennikarzy, dwa- ustrzec się przed zniekształcaniem jego wypowiedzi (w Stanach nie ma autoryzacji tekstu), trzy- by zagrać na nosie tym, którzy w erze Off The Wall mówili, że nie zrobią z nim cover story, bo czarne twarze nie zwiększają nakładu.
I wiecie co, mnie się to podoba. Jest jeden sęk. Przy tym wszystkim nie rozumiem, czemu Michael na zewnątrz zgrywał półidiotę od "i love you i nie-mam-nic-więcej-do-powiedzenia". On czuł tę swoją siłę w kontaktach z ludźmi, a kazał się nabierać na taką nieprawdziwą słodycz. I znowu, trochę rozumiem, bo to twardy biznes i trzeba mieć umiejętności manipulacji, ale z drugiej strony koszty takiego wizerunku później okazały się spore.
Bitter you'll be if you don't change your ways
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
Awatar użytkownika
aeval
Posty: 258
Rejestracja: pt, 24 lip 2009, 20:28
Lokalizacja: ...z Wielkopolski

Post autor: aeval »

Może upajał się chwilą i..chwilowo zapomniał o kosztach.
Obrazek Obrazek
Awatar użytkownika
GosiOla
Posty: 234
Rejestracja: śr, 09 gru 2009, 23:58
Lokalizacja: Łódź

Post autor: GosiOla »

Może ciągle mówił publicznie to I love you, bo już trochę miał na pieńku z prasą i wolał nie mówić nic, co potem można było wykorzystać aby pokazać go w negatywnym świetle - również taka zagrywka. A może to wynikało z jakichś kompleksów - bał się, że rzeczywiście nic ciekawego nie ma do powiedzenia, Katherine dużo pisała (sam Michael też) o tym jaki był nieśmiały i zakompleksiony po tym całym trądziku, jak się izolował w domu, jak zraził się do ludzi, kiedy próbował się z nimi zaprzyjaźnić i nic z tego wyszło. Trudno znaleźć przyczyny. Ale jak powiedział to fanom na koncercie, to wszyscy byli w ekstazie. Działało? Działało. Jeszcze jest jedna możliwość - może po prostu czuł w danym momencie taką potrzebę i mówił o tym głośno, w naszej kulturze nie jest to zbyt popularne aby publicznie mówić o miłości, nawet do swoich fanów, ale przecież to Ameryka, Michael tak został wychowany i było to dla niego po prostu naturalne.
"Mijaj zdrów otwarte okna"
Obrazek
Awatar użytkownika
cicha
Posty: 1611
Rejestracja: pt, 11 mar 2005, 8:21
Lokalizacja: silent world

Post autor: cicha »

kaem pisze:czemu Michael na zewnątrz zgrywał półidiotę od "i love you i nie-mam-nic-więcej-do-powiedzenia"
O ile się nie mylę, to ostatni 'długi wywiad' przed śmiercią, MJ udzielił bodajże w grudniu 2007r dla Ebony? MJ in his own words...
http://mjtranslate.heroku.com/pl/interviews/555

Nie chcę tu usprawiedliwiać MJa, ale wydaje mi się, że do takich wywiadów, by powiedzieć coś więcej, MJ musiał czuć jakąś wewnętrzną motywację i osobistą nieprzymuszoną wolę, by ich udzielać.

Takich wywiadów MJa uzbierało od lat 70-tych po 2007r chyba jednak niemało. Dobrze, że możemy zawsze do nich powrócić.:]
B. Olewicz (...) co tak cenne jest, że ta nienazwana myśl rysą jest na szkle? (...)
E. Bodo To nie ty...
Awatar użytkownika
kaem
Posty: 4415
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 20:29
Lokalizacja: z miasta świętego Mikołaja

Post autor: kaem »

Tekst tygodnia:

God
Album: Dancing The Dream (1992)
Autor wiersza: Michael Jackson

Obejrzyj z YT


Trochę historii:

Z książki La Toyi:

ObrazekObrazekObrazek

ObrazekObrazekObrazek

Wydawnictwo Łódzkie, 1991, tłum. Wojciech Majcz


Z książki Katherine Jackson:

Zawsze czułam pewną bliskość z Bogiem. Już jako mała dziewczynka codziennie rano odmawiałam modlitwy, dziękując mu za danie mi kolejnego dnia. Dopiero w 1960 roku znalazłam religię, której, jak czułam, mogłabym poświęcić życie; religię, która wypełniła moje życie ukrytym uczuciem pokoju, aż do tego czasu.
Zaczęło się to od pukania do moich drzwi. Odwiedzającym był człowiek spełniający swój obowiązek chodzenia po domach i nauczania, należący do Świadków Jehowy. W pewien sposób czekałam na te odwiedziny przez czternaście lat, od momentu, kiedy jako dwunastolatka zostałam zaproszona przez mojego sąsiada do tego, aby przysłuchać się nauczaniu dotyczącym Biblii wygłaszanemu przez Świadka. Nauczyłam się wówczas o Bogu znacznie więcej niż udało mi się w tej kwestii dowiedzieć z dotychczasowego czytania Biblii. Szczególnie interesowało mnie, co owy nauczyciel powie o śmierci. Odwołując nas do słów Biblii, przedstawił pogląd Świadków Jehowy, że człowiek umarły nic nie wie i nic nie czuje.
Wiecie, jak dzieci potrafią się zainteresować. Wróciłam tamtego dnia do domu i wykrzyknęłam: „Mamo, wcale nie ma takiego czegoś jak piekło, w którym ogień płonie w nieskończoność.”
Ale moja matka, oczywiście, nie chciała o tym słyszeć. „To wcale nie jest prawda.” – powiedziała – „I nie życzę sobie, żebyś uczyła się takich rzeczy.”
Zaraz po tym zaczęłam poszukiwać. Mam niezbyt dobre doświadczenia z kościoła Baptystów, do którego uczęszczałam wraz z matką. Kongregacja wykryła, że nasz pastor miał pewne relacje z kobietą, która zresztą mieszkała naprzeciwko nas. Połowa wiernych pozostała z pastorem, a druga połowa – w tym ja i matka – przeszła do nowego kościoła Baptystów.

Po tym, jak ja i Joe wzięliśmy ślub, zaczęłam uczęszczać do Kościoła Luterańskiego wraz z moimi dziećmi. Ale niedługo później dowiedziałam się, że pastor popełnił takie samo przewinienie, jak mój poprzedni pastor w kościele Baptystów. „Nie chcę podążać za kimś, kto sam postępuje w niewłaściwy sposób.” – powiedziałam do siebie z obrzydzeniem – „Chcę znaleźć religię, która traktuje Słowo Boże znacznie bardziej poważnie.”
Więc kiedy po otworzeniu drzwi zobaczyłam Świadka Jehowy u progu, byłam bardzo zainteresowana. Zaprosiłam ją do środka.
Tego pierwszego dnia ona, ja i Joe rozmawialiśmy przez godzinę. Szczególnie zachwycił mnie fakt, że ona, podobnie jak to zrobił tamten nauczyciel czternaście lat temu, powoływała się na Pisma, ażeby zapewnić nas o słuszności swoich nauk. Pomiędzy tematami, jakie omówiliśmy, była wiara Świadków w zbliżający się Armagedon, oraz potrzeba wierzących, aby nauczać tak jak Jezus, niosąc Słowo od drzwi do drzwi. Na koniec naszego spotkania ja i Joe zgodziliśmy się, aby rozpocząć w naszym domu zwyczaj studiowania Biblii.
Co śmieszne, mój nauczyciel początkowo sądził, że Joe przeszedł na to wyznanie przede mną. Joe był bardzo entuzjastyczny, wobec czego poszliśmy razem na „służbę polową”, tego terminu Świadkowie używają, mówiąc o niesieniu Słowa od drzwi do drzwi. Ale pewnego dnia Joe w końcu przerwał swoje nauczanie. „Nie czuję się jeszcze wystarczająco gotowy.” wyjaśnił. Zaakceptowałam to. Bycie Świadkiem Jehowy jest pewnym zobowiązaniem, toteż nie byłoby dobrze, gdyby Joe przyjął chrzest, a potem nie miał chęci albo możliwości, aby uczestniczyć w życiu wspólnoty całym sobą.
Ja jednak realizowałam moją naukę bardzo się starając. W 1963 roku, trzy lata po tym, kiedy miała miejsce pierwsza wizyta Świadka, zostałam ostatecznie ochrzczona. Mój chrzest odbył się na basenie w Szkole im. Roosevelt’a, który świadkowie wynajmowali dla Zgromadzenia.

Dobrą rzeczą jest to, że Joe zaangażował się do tego stopnia, że pojmuje, jaki jest cel Świadków Jehowy. Więc nie tylko wspierał mnie w decyzji przyjęcia chrztu, ale też zgodził się, aby przedstawić naszym dzieciom nauczanie Świadków Jehowy. Robiłam to poprzez studiowanie Biblii w naszym salonie, a także zachęcanie dzieci do tego, by towarzyszyły mi w Sali Królestwa Świadków Jehowy. Ale byłam bardzo uważna, aby przypadkiem nie zmuszać ich do tej religii. Kiedy już byli nieco starsi chciałam, żeby tam przychodzili, ponieważ sami zdecydowali się na bycie Świadkami.
Zgodnie z wierzeniem Świadków takie święta jak: Boże Narodzenie, Wielkanoc, Dzień Dziękczynienia i Halloween są świętami pogańskimi, toteż zdecydowałam, że muszę wprowadzić te zasady w naszym domu. Szczególnie ze względu na Święta Bożego Narodzenia oznaczało to dla nas dużą zmianę.
Jak u wielu innych rodzin choinka, prezenty i wieczerza wigilijna były u nas tradycją. Cały wieczór wigilijny przygotowywałam kolację. Przyrządzałam indyka pięknie udekorowanego, szynkę, zieloną sałatę, fasolkę, makaron z serem, sałatki i na deser ciasto ze słodkich ziemniaków, a także coś, co Joe lubił najbardziej, czyli ciasto bananowo-orzechowe. Zazwyczaj jeszcze ciągle byłam w kuchni o piątej nad ranem w Dzień Bożego Narodzenia, kiedy dzieci wstawały i wbiegały do salonu, żeby otworzyć prezenty.
Kontynuowaliśmy obchodzenie świąt na coraz mniejszą skalę jeszcze przez kilka lat, a dzieci rozumiały, że w przyszłości będą otrzymywać coraz mniej i mniej prezentów. Ostatecznie pewnego dnia powiedziałam im: „W tym roku nie będzie choinki, nie będziemy wymieniać się nawzajem prezentami, w ogóle nie będziemy obchodzić Świąt.” Rozumieli to i byli pozytywnie nastawieni, ponieważ już trochę wcześniej zaczęli się interesować naukami Świadków Jehowy.

tłum. EWAXJ



Obrazek


It's strange that God doesn't mind expressing Himself / Herself in all the religions of the world, while people still cling to the notion that their way is the only right way. Whatever you try to say about God, someone will take offense, even if you say everyone's love of God is right for them.

For me the form God takes is not the most important thing. What's most important is the essence.
My songs and dances are outlines for Him to come in and fill. I hold out the form. She puts in the sweetness.

I've looked up at the night sky and beheld the stars so intimately close, it was as if my grandmother had made them for me. "How rich, how sumptuous," I thought. In that moment I saw God in His creation. I could as easily have seen Her in the beauty of a rainbow, the grace of a deer bounding through a meadow, the truth of a father's kiss. But for me the sweetest contact with God has no form. I close my eyes, look within, and enter a deep soft silence. The infinity of God's creation embraces me. We are one.


Bóg
tłum. tiffani*

Niezwykłym jest, że Bóg nie ma nic przeciwko wyrażaniu siebie Samego/Samej we wszystkich religiach świata, podczas gdy ludzie wciąż kurczowo trzymają się własnego wyobrażenia, które uważają za jedyne właściwe. Cokolwiek spróbujesz powiedzieć o Bogu, ktoś poczuje się dotknięty, nawet jeśli powiesz, że w miłości do Boga każdy ma rację.

Dla mnie przybierana postać Boga nie jest rzeczą najważniejszą. To co jest najistotniejsze to esencja. Moje piosenki oraz tańce są zarysem dla Niego by się ukazał i je wypełnił. Oferuję taką postać. Ona przynosi samą słodycz.

Przypatrywałem się w nocy niebu i ujrzałem gwiazdy tak niesamowicie blisko, to było tak jakby moja babcia stworzyła je dla mnie. "Jakie drogocenne, jakie okazałe" , pomyślałem. W tym momencie ujrzałem Boga w Jego dziele stworzenia. Z łatwością mogłem ujrzeć Ją w pięknie tęczy, we wdzięku sarny pląsającej na łące, w szczerości ojcowskiego pocałunku. Ale dla mnie najsłodszy kontakt z Bogiem to ten pozbawiony formy. Zamykam oczy, zaglądam wewnątrz siebie, i udaję się w przenikliwie delikatną ciszę. Nieskończoność Boskiego stworzenia obejmuje mnie. Jesteśmy jednością.



!לפרש את הטקסט
Bitter you'll be if you don't change your ways
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
Awatar użytkownika
give_in_to_me
Posty: 500
Rejestracja: ndz, 17 sty 2010, 12:37
Lokalizacja: Wrocław

Post autor: give_in_to_me »

Przepraszam, wiem, miało już nie być, ale ja muszę, bo to się wszystko tak wspaniale łączy, od HIStory, przez APOM a teraz ten fragment na temat Boga...

więc:

znowu spotykamy się z transcendentalizmem i panem Ralphem Waldo Emersonem :smiech:

Emerson był unitarianinem, ba, jakiś czas swojego życia był nawet unitariańskim pastorem, jak jego ojciec i dziadek, ale nie wszyscy pewnie wiedzą, co to jest unitarianizm i czym się charakteryzuje. Otóż unitarianizm to trudny do opisania system religijny tudzież wyznanie. Do dziś budzi ono kontrowersje w sensie doktrynalnym, ponieważ z chrześcijaństwa się wywodzi, ale chrześcijaństwem nie jest.

Unitarianie wierzą , że:

1. Człowiek zostaje zbawiony lub potępiony ze względu na swoje uczynki.
2. Bóg ma zawsze dobrą wolę i nie karze nigdy człowieka.
3. Wszyscy ludzie są braćmi, wszyscy są równymi dziećmi Boga.
4. Nie ma jednego wyobrażenia Boga- każdy ma swoje; wyobrażenia i to, jak Boga pojmują poszczególni ludzie jest tak samo ważne (ja mogę pojmować go tak, Ty inaczej, ale zarówno Twoje, jak i moje idee są tak samo ważne i równe względem siebie)
5. Jezus nie jest Bogiem, nie przyszedł na Ziemię po to, by się poświecić dla zbawienia dusz, bo żadna dusza nie jest z natury zła czy grzeszna (brak pojęcia grzechu pierworodnego)
6. W związku z tym Jezus jest li tylko dobrym przykładem do naśladowania, wzorem, a to co mówi w Ewangelii powinno być dla nas dobrą radą i drogowskazem, jak postępować w życiu
7. Ludzkość wzrasta duchowo w miarę upływu czasu i każdy człowiek, który odkryje swoją duchowość, dokłada swoją cegiełkę do wzrostu duchowego całej ludzkiej rasy- uduchowione jednostki tworzą uduchowioną grupę

Unitarianizm (zwany niekiedy uniwersalizmem) naturalnie łączy się z filozofią transcendentalną. Unitarianizm stoi w opozycji do purytanizmu. Zapewne większość pamięta z lekcji historii, kim byli purytanie, szczególnie amerykańscy purytanie- pierwsi osadnicy. Purytanie wierzą w predestynację, czyli w kalwińskie przekonanie, że gdzieś tam kiedyś dokonał się już podział na ludzi zbawionych i potępionych. Jedni są przeznaczeni do piekła, inni do nieba. Ergo: twoje postępowanie na ziemi pokazuje, coś ty za jeden- czy będziesz potępiony, czy zbawiony. Człowiek, który prowadzi się "moralnie" z pewnością będzie zbawiony, pokazuje to swoim postępowaniem. Alkoholik, prostytutka, złodziej- na pewno będą potępieni, zachowują się tak właśnie dlatego, że Bóg wybrał ich dusze na stracenie. Purytańskie wspólnoty silnie kontrolowały życie swoich wiernych- co mają robić, jak się ubierać, co mówić, jak myśleć.

Dziś już nie ma chyba na świecie wyznań wierzących w predestynację, ten teologiczny pogląd został już nawet odrzucony przez samych kalwinów :) Jest jednak sporo grup religijnych, które wciąż charakteryzują się niektórymi purytańskimi cechami.

Jedną z nich są właśnie Świadkowie Jehowy. Świadkowie Jehowy są wyznaniem wywodzącym się z chrześcijaństwa, ale chrześcijanami nie są- bo nie wierzą w koncept Trójjedynego Boga. Dziś, kiedy w obrębie chrześcijaństwa jest tak wiele wyznań, trudno zdefiniować, czym chrześcijaństwo jest, ale "test na trójcę świętą" najłatwiej chyba dzieli dogmatycznie różnorakie grupy religijne. Pragnę także zauważyć, że Kościoły czy związki wyznaniowe nie wierzące w to, że Bóg to 3 w 1- Bóg Ojciec, Jezus Chrystus i Duch Święty jako jedna osoba w 3 wcieleniach nie bawią się w ekumenizm i generalnie same nie uważają się za chrześcijan.

Jeśli mielibyśmy porównać unitarian i Świadków Jehowy, pewne wnioski nasuwają się same:
- unitarianie są grupą inkluzywną, a więc taką, do której należeć może praktycznie każdy, każdy może czuć się zaproszony, by być członkiem tego Kościoła. ŚJ z kolei są grupą ekskluzywną, trochę zamknięta, i by być ŚJ, trzeba spełniać pewne określone warunki. Zwróćcie uwagę na koncept 144 tysięcy wybranych, którzy będą wg nich z bawieni. To tak mało! I oczywiście zbawieni mają być tylko ŚJ i to nie wszyscy. Nie jesteś ŚJ- nie masz szans na niebo, a nawet jeśli jesteś, musisz przestrzegać restrykcyjnych zasad, by się tam dostać.
- unitarianie postrzegają Boga jako kogoś dobrego, kochającego, niekarzącego, wybaczającego. Świadkowie też wierzą w Boża miłość, ale jednocześnie Bóg jest karzącym i sprawiedliwym Sędzią, który wynagrodzi Cię za dobre uczynki i ukarze za złe.
- unitarianie nie wtrącają się w życie swoich wyznawców, pozostawiając wszystkie decyzje sumieniu swych wyznawców; świadkowie Jehowy ściśle kontrolują życie swoich wiernych. Zakazy rozmów z wykluczonymi osobami (to, o czym pisała LaToya) i napominające rozmowy starszych osób ze zboru z młodymi, które w ich mniemaniu grzeszą są tego wyraźnym przykładem,. Sama idea wykluczenia kogoś ze społeczności jest cechą grupy ekskluzywnej, która ustala moralne standardy i trzyma się ich. Jeśli upadasz, grzeszysz, nie dostosowujesz się- powinieneś odejść. Albo się opamiętać.
- Unitarianie dostrzegają dobro świata, dla nich świat jest dobry z natury, stworzył go Bóg. Świadkowie Jehowy skupiają się bardzo często na tym, że świat poza ich wspólnota jest zły, zepsuty- zauważyliście zapewne, że LaToya opisuje, że ludzie we wspólnocie przyjaźnią się miedzy sobą, z rezerwą podchodząc do osób, które nie są ŚJ, nawet, jeśli to Twoi rodzice!
- Unitarianie skupiają się na jednostce, są indywidualistami, ŚJ wysoko cenią grupę i jej funkcjonowanie

Ok, a teraz czemu walnęłam tutaj taki przydługi wstęp wyjaśniający transcendentalne wierzenia i to, co wyznają Świadkowie Jehowy?

Bo już tu nieraz padło w Interpretuj tekst, nie raz już o tym pisał kaem, że Michael długo motał się miedzy jednym a drugim. I w końcu wybrał tą transcendentalną drogę, bo te treści właśnie znajdujemy w jego twórczości i tym, co mówił. Nie do końca odrzucił religię, w której był wychowywany- często wspominał, jak dużym szacunkiem darzy to, że Katherine tak głęboko wierzy i wciąż angażuje się w swoją wspólnotę, dobrze znał Biblię (w ilu to wywiadach potrafił rzucać dokładnymi cytatami z Nowego i Starego Testamentu? Nie sądzę, by podczas rozmowy wyciągał kieszonkowe wydanie Biblii i sprawdzał jakiś werset) i czasem odwoływał się do ewangelii opowiadając o wartościach, jakie w swoim życiu wyznaje. Trudno określić, jaką religię wyznawał Michael po odejściu od Świadków jehowy, formalnie nie należał do żadnego Kościoła i w obrządku żadnego konkretnego wyznania nie został pochowany. Na memoriale w Staples Center wypowiadało się kilku duchownych, np. Al Sharpton oraz Lucious Smith, którzy są pastorami baptystycznych Kościołów (a większość czarnych w Stanach to baptyści właśnie), ale te przemówienia i modlitwy były bardzo uniwersalne, gładkie, takie, by nikogo nie urazić. Potem pogrzeb we wrześniu prowadził podobno pastor Smith, ale było mówione że to dlatego, iż był przyjacielem rodziny.

Wiele osób wychowywanych w konserwatywnych, restrykcyjnych wspólnotach religijnych zmienia wyznanie na bardziej "liberalne" tudzież dystansuje się od oficjalnych Kościołów, kierując się w stronę osobistego przeżywania wiary, najczęściej w sposób transcendentalny albo dryfuje w stronę agnostycyzmu czy ateizmu. Z pewnością dotyczyło to też Michaela, może również reszty jego rodzeństwa, bo z tego co wiadomo, to chyba tylko jedna osoba jest Świadkiem Jehowy prócz Katherine, ale nie pamiętam kto.

Sama zmieniłam wyznanie, moja rodzina była kiedyś bardzo "kościelna" i to pewnie miało jakiś wpływ. Nie pod drodze mi z Kościołem katolickim, choć szanuję go. Niektórzy myślą, że jak ktoś opuszcza dość restrykcyjną grupę religijną, Kościół stawiający wiernym różnorakie wymagania, wybiera łatwiejszą drogę. To nieprawda. Czasem zazdroszczę katolikom, że teoretycznie tak wiele spraw maja rozwiązanych- Kościół wyraźnie określa, co jest grzechem a co nie. To dobre, a to jest "be". Wyjaśnienie, czemu znajduje się w papieskich encyklikach czy Katechizmie Kościoła Katolickiego. Luteranin ma wiele spraw (szczególnie różnych współczesnych wyzwań moralnych, o których nie ma nic napisane w Biblii, bo 2000 lat temu takie kwestie nie istniały) pozostawionych własnemu sumieniu. To czasem trudne. Ale tak ma według mnie być.

Michael pisze:Dla mnie przybierana postać Boga nie jest rzeczą najważniejszą. To co jest najistotniejsze to esencja. Moje piosenki oraz tańce są zarysem dla Niego by się ukazał i je wypełnił. Oferuję taką postać. Ona przynosi samą słodycz.
Przypatrywałem się w nocy niebu i ujrzałem gwiazdy tak niesamowicie blisko, to było tak jakby moja babcia stworzyła je dla mnie. "Jakie drogocenne, jakie okazałe" , pomyślałem. W tym momencie ujrzałem Boga w Jego dziele stworzenia. Z łatwością mogłem ujrzeć Ją w pięknie tęczy, we wdzięku sarny pląsającej na łące, w szczerości ojcowskiego pocałunku. Ale dla mnie najsłodszy kontakt z Bogiem to ten pozbawiony formy. Zamykam oczy, zaglądam wewnątrz siebie, i udaję się w przenikliwie delikatną ciszę. Nieskończoność Boskiego stworzenia obejmuje mnie. Jesteśmy jednością.
Zacytowane powyżej pojmowanie Boga jest transcendentalne i panteistyczne, o czym już wspominałam w poprzednich tematach. Bóg jest w przyrodzie, w naturze, niekoniecznie ma osobową formę. Ja i Bóg jesteśmy jednością- Bóg jest w każdym człowieku. Oversoul.

Każdy ma swoje pojmowanie Boga, Michael miał takie, jak opisał. I dobrze. Przykre, jak wiele osób przechodzi przez swoje życie nie zastanawiając się nad swoją wiara czy niewiarą. Żyje z dnia na dzień, chodzi spać, do pracy, przyjmuje pokarmy, wydala i tak dalej. Egzystuje. Nie rozwija się duchowo. W żadnym kierunku.

Stop existing ansd start living.


*********************************************************

Kim jest dla kogoś Bóg, to bardzo intymne pytanie. Ja wiem, że Bóg jest jedyną osobą która nigdy nie powie mi spier....aj, nie odrzuci mnie. Teoretycznie odrzucić mnie może każdy- przyjaciel, jakaś wspólnota, nawet mąż i rodzice- On nigdy, bo będzie kochać mnie zawsze. Nieważne, co zrobię czy jak nisko upadnę. Wybaczy mi, bo kocha mnie nad życie. To bardzo pocieszająca myśl. Wierzę, że Bóg oddał na krzyżu swoje życie za moje grzechy i że dzięki temu mogę dostąpić zbawienia. To nie oznacza rzecz jasna, że mogę do woli grzeszyć, ale nie chodzi o to, by postępować dobrze dlatego, że człowiek Boga się boi, bo jak będzie niegrzeczny, to pójdzie do piekła. To nie ma sensu. Chodzi o to, by postępować dobrze dlatego, żeby Boga zadowolić, żeby mu było miło. Z miłości, z wdzięczności. Nie ze strachu. Strach to bardzo kiepska motywacja. Postępujemy dobrze wobec sowich partnerów, rodziców, czy przyjaciół, nie dlatego, że się ich boimy, tylko dlatego, że ich kochamy i chcemy sprawiać im radość. Czasem Boga nie rozumiem, ale godzę się z tym, że go nie rozumiem. Wierzę, że Bóg jest Miłością i każdego człowieka kocha tak jak mnie.
Awatar użytkownika
kaem
Posty: 4415
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 20:29
Lokalizacja: z miasta świętego Mikołaja

Post autor: kaem »

give_in_to_me, wreszcie się nie oszczędzałaś. I jeszcze i tak nie powiedziałaś ostatniego słowa, prawda?

Uprzedziłaś moje pytanie. Kim dla Was jest Bóg? I jak myślicie, czemu przez tyle wieków ludzkość potrzebowała/potrzebuje wciąż w Nim widzieć surowego i oceniającego ojca?
Bitter you'll be if you don't change your ways
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
Awatar użytkownika
give_in_to_me
Posty: 500
Rejestracja: ndz, 17 sty 2010, 12:37
Lokalizacja: Wrocław

Post autor: give_in_to_me »

kaem pisze:give_in_to_me, (...) i tak nie powiedziałaś ostatniego słowa, prawda?
Prawda :) I skradnę cytat panu Hołowni: jestem jak przedwojenna kucharka, bo interesuje mnie tylko religia i popkultura :P
kaem pisze:czemu przez tyle wieków ludzkość potrzebowała/potrzebuje wciąż w Nim widzieć surowego i oceniającego ojca?
Bo tak jest łatwiej. Lubimy uczłowieczać Boga na swój własny obraz: mały, mściwy, wredny, co grzesznikom zabiera a prawym daje. Co karze tych, którzy na to zasługują. Zasługują według naszego mniemania. I jeszcze jedno: jeśli Bóg jest surowym, sprawiedliwym sędzią, to jego "namiestnicy" w jego imieniu mogą robić to samo. Jeśli jest Miłością, to powinni w jego imieniu kochać. A kochać trudniej, niż oceniać i krytykować. Ile to mamy w historii przykładów, gdy ludzie czynili coś "w imię Boga"? Kiedyś wyprawy krzyżowe, wojny religijne, prześladowania tych, co "nie tak myślą, jak trzeba", palenia na stosie. Dziś choćby dżihad, święta wojna, która w rozumieniu islamskich fundamentalistów jest wojną z niewiernymi, tymi, co rzekomo Boga odrzucają. W rozumieniu Koranu dżihad jest wojną z samym sobą, ze swoimi słabościami, ale to trudniejsze, niż wojna przeciwko drugiemu człowiekowi. Ktoś tu na forum ma w podpisie cytat z Tołstoja: każdy chce zmieniać świat, nikt nie chce zmieniać siebie.

Obraz Boga, który czyha, by złapać Cię na nieposłuszeństwie, to dramat, w który wplątują się różnej maści religijni fanatycy. Ten Bóg- surowy ojciec to Bóg ekskluzywny, nie dla każdego, to Bóg, który będzie Cię kochać, jak będziesz grzeczny i posłuszny. Jak nie- ukarze Cię, poniży, opuści. To obraz Boga startestamentowego, który zniszczył Sodomę i Gomorę, pędził Żydów po pustyni 40 lat, nim odnaleźli Ziemię Obiecaną i zesłał na Ziemię potop, by zmyć z niej plugastwo i grzech, a przetrwać pozwolił tylko nielicznym i sprawiedliwym- Noemu i jego rodzinie. Bóg z Nowego testamentu już taki nie jest. On jest Miłością i umarł, żebyś Ty mógł żyć. W teologii chrześcijańskiej Jezus składa się w ofierze za grzechy wszystkich ludzi. Bóg z Nowego Testamentu to kochający ojciec. Dobry. Taki, który zostawi 99 owiec i pójdzie szukać jednej zaginionej, bo się o nią boi i ją kocha.

Przez wieki a dziś także ludzie postępują dobrze, bo się Boga zwyczajnie boją. Ale, jak już pisałam w poprzednim poście, strach to kiepska motywacja, lepszą jest miłość, ale to trudniejsze. Miłość jako motywacja wymaga wejrzenia wgłąb siebie a nie patrzenia na innych. If you wanna make a world a better place, take a look at yourself and make a change. Na strachu bazują jednak wszelkiej maści fanatyczne religie i ugrupowania a za strachem przed Bogiem idzie strach przed drugim człowiekiem. Innym, obcym. Jakimś Żydem, gejem, czarnym, grubym, z kolczykiem w nosie. To bardzo przykre, iż ludzie paplający, że miłują Boga, z drugiej strony szczują różne grupy na siebie i widzą w drugiej osobie wroga, nienawidzą bliźnich, zamiast ich miłować. Pamiętacie dyskusję na forum jaka tu była, jak ktoś znalazł przerobione przez fanatyczny Westboro Baptist Church We are the world? Przerobili je na God hates the world. Biedni, zagubieni ludzie.

Inna sprawa to wykorzystywanie tego wizerunku surowego Boga do własnych celów, by kontrolować ludzi. Do tego wcale nie jest potrzebny fanatyzm, bo to często działanie hipokrytów mających usta pełne frazesów, którzy nie stosują się do wskazówek czy wręcz nakazów, jakie dają innym. Tak zwanych niewierzących praktykujących. Pamiętacie z choćby głupiej lektury szkolnej Faraon autorstwa Prusa, jak kapłani manipulowali "ciemnym" ludem, bo jako wykształceni wiedzieli, że zdarzy się zaćmienie słońca i dzięki temu mogli strącić z tronu władcę, który był im nie w smak, twierdząc, że to, że słońce "gaśnie" jest znakiem od bogów? Jest też taka historyczna anegdota, że podobno papież Leon X, ten, co wymyślił sprzedaż odpustów, utrzymywał liczne kochanki i dzieci i przeciwko któremu wystąpił Luter, wskazał kiedyś komuś na swoje luksusowe rzymskie posiadłości i rzucił: spójrz, co dała nam ta bajka o Jezusie Chrystusie. Z mocniejszej beczki: co mieli wyryte esesmani na klamrach od pasków od mundurów? Napis: Bóg z nami. Gott mit uns. Niektórym się przydaje ten karzący, jakże "sprawiedliwy" Bóg. Jest ich biczem na innych ludzi. Sami i tak w niego nie wierzą.
Awatar użytkownika
MJwroc
Posty: 512
Rejestracja: sob, 03 paź 2009, 9:03
Lokalizacja: Wrocław i Poznań

Post autor: MJwroc »

Zinterpretuję ten tekst z mojej perspektywy.
Moja rodzina nigdy nie była religijna, ja zdecydowałam się na agnostycyzm (z nawrotami w stronę taoizmu filozoficznego): nie wierzę w istnienie Boga ani go nie neguję. Uważam że żadna ze stron nie ma racjonalnych argumentów na jego istnienie. Wchodze tutaj też w obszar fideizmu: czy istnienie Boga można udowodnić za racjonalnymi argumentami? Myślę że to raczej kwestia wiary/niewiary. Uczucia, duszy. Chcesz w to wierzyć, ma to cię prowadzić przez życie określoną drogą- ok, to jest dobre. Możesz coś wyznawać, wiedzieć że może żaden Bóg nie istnieje. Ale jeżeli ta wiara ma cię wzbogacić jako człowieka to czemu nie?

Agnostycyzm jest częścią sceptycyzmu, z którym sie identyfikuję. Sceptykom zarzuca się, że nie mają własnego zdania. Bzdura. Mam swoje opinie, poglądy, jednak rozumiem, że mogę nie miec racji. Co nie kłóci się z tym, że bronię swojego zdania dopóki, dopóty nikt nie przedstawi racjonalnego argumentu, który do mnie przemówi.
Ateistom zarzuca się że odrzucają Boga, żeby mieć w życiu łatwiej. Kolejna bzdura. To, ze nie wyznaje się jakiejś religii, nie oznacza, że nie wyznaje się zasad moralnych, jakiejś etyki. Smutną prawdą jest to, że wiele osób rzekomo wyznaje jakąś religię, ale nie dla nich religia to tylko niedziela w kościele a nie życie według danych zasad na codzień. Denerwuje mnie ta fałszywa pobożność... Niestety 'Świętoszek' Moliera był, jest i będzie aktualny. Przynajmniej to jedna z moich ulubionych lektur licealnych;)

Ludzie za bardzo koncentrują się na przestrzeganiu rytuałów, świąt, chodzenia do kościoła. Co prawda podoba mi się aspekt kulturowy tych wydarzeń, ale to nie jest ważne. Ważne jest to, jakim człowiekiem jesteś. Ważne jest to, czy postępujesz właściwie, czy kierujesz się w życiu wartościami które wyznajesz.
Miłość- to dla mnie to jest Bogiem- ta najważniejsza wartość w życiu, do której powinny się sprowadzać wszystkie twoje czyny.
Ponieważ ludzie mają to w genach że lubią sobie wiele rzeczy wizualizować, wymyślili coś, co nazwali Bogiem. Coś, co miało ich chronić przed złem, prowadzić ich w życiu. Ludzie lubią się definiować- ja jestem katoliczką, ty jesteś baptystą. Potrzebują oparcia, potrzebują kogoś uwielbiać, mieć jakiegoś idola. Myślę że od takich wewnętrznych potrzeb ludzie stworzyli koncepcję Boga. Jak na razie żadna ze stron: wierzących i ateistów, nie przedstawiła racjonalnych argumentów na jego istnienie bądx nieistnienie.

For me the form God takes is not the most important thing. What's most important is the essence.
I tu właśnie zgadzam się z Michaelem- nie ważne, jaka religię wyznajesz, jaką postać przybiera twój Bóg- najważniejsza jest esencja- miłość. Cała ta oprawka religii- obrządki, kościoły itd.- jest ciekawa z kulturowego punktu widzenia, jednak za często jest powodem do konfilktów. Wyprawy krzyżowe to chyba najlepszy przykład.

Po przeczytaniu twojego posta give_in_to_me, muszę dodać EDIT:
No właśnie, niestety są ludzie, którzy zakładają religie/sekty żeby podporządkować sobie ludzi... Albo ludzie którzy zakładają religię w dobrym celu szerzenia miłości, ale później tyrani zmieniają jej znaczenie żeby zawładnąć ludźmi :/ koniec editu. [/edit]

people still cling to the notion that their way is the only right way
I tu jest źródło konfliktu. Może tym źródłem nie jest sam Bóg, samo jego rzekome istnienie, to, czy je uznajesz za prawdziwe czy nie, ale to, że ludzie nie maja w sobie odrobiny zdrowego sceptycyzmu. Może ty masz rację, a może ja mam. Nie możemy być pewni kto, bo jesteśmy dwójką takich samych, równych sobie ludzi.

W pełni zgadzam się z tym, że ludzie poświęcaja za mało czasu duchowemu aspektowi swojego życia. Medytując mozna się wiele dowiedzieć o sobie samych. Dobrze mieć jakieś poglądy na wielkie kwestie tego świata...
Awatar użytkownika
cicha
Posty: 1611
Rejestracja: pt, 11 mar 2005, 8:21
Lokalizacja: silent world

Post autor: cicha »

give_in_to_me pisze:Każdy ma swoje pojmowanie Boga, Michael miał takie, jak opisał. I dobrze. Przykre, jak wiele osób przechodzi przez swoje życie nie zastanawiając się nad swoją wiara czy niewiarą.
Może takie przemyślenia na temat rzeczy doczesnych, wiecznych, Boga i religii, prości ludzie po prostu przyjmują łopatologicznie, jako coś oczywistego? I nie potrzeba im jakichś naukowych, filozoficzno-psychologicznych elaboratów. Z wyszukanym, skomplikowanym naukowym słownictwem i całą tą otoczką , w której snobują się inteligenci, o dociekliwych umysłach?;]

Pozwolę sobie jeszcze zacytować parę zdań MJa, w których przebija się słowo God, z wywiadu udzielonego dla Ebony 2007r:

The key to being a wonderful writer is not to write. You just get out of the way. Leave room for God to walk in the room. And when I write something that I know is right, I get on my knees and say thank you. Thank you, Jehovah!

Look, we don't have control over the grounds, they can shake. We don't have control over the seas, they can have tsunamis. We don't have control over the skies, there are storms. We're all in God's hands.

+++

Pokora przed Bogiem pozwala się na chwilę zatrzymać i zapytać samego siebie dokąd tak naprawdę zmierzam? Dlaczego czasem wypadki, koleje losu, toczą się tak, jakbyś nie miał nad tym kontroli, a czujesz, że akurat, jest ta chwila, że udzieliła się Boska ręka?
Jest też takie powiedzenie: jak trwoga, to do Boga.
Mistyczne chwile.

MJ w tym swoim wierszu, w Bogu widzi absolutne, doskonałe, nieskończone piękno. Nie ma tu miejsca na brzydotę, na niedołężność umysłową. Bóg jest kreatorem, a to wymaga silnej pracy umysłowej i silnej pracy rąk. Boga odnajduje też nie tylko na łonie przyrody. Nie tylko podczas katastrofy i osobistej tragedii. Jest też to wewnętrzne zamknięcie się w sobie, by tam odnaleźć bliskość Boga. By z Nim porozmawiać. Dla wierzących - to modlitwa. Dziękczynna? Okazanie wdzięczności Bogu? A może rozmowa z własnym sumieniem?

Mnie osbiście przeraża, że wogóle istnieją konflikty na tle religijnym wśród tych wielkich, dominujących wyznań. Wiara, to jest temat, który opiera się nie na dowodach rzeczowych. Czy Maryja Panna była dziewicą, że urodziła Jezusa? Czy Jezus zmartwychwstał? Czy Oboje wniebowstąpili? Wspomiane istnienie Świętej Trójcy?...to jest kwestia wiary absolutnej i nie podlega dyskusji w wierze Rzymsko-Katolickiej. Te kwestie i parę innych...
Więc dlaczego jest to taki stan zapalny wśród samych wierzących / duchownych, w pokrewnych monoteistycznych religiach?

edit

...i parę innych...
give_in_to_me pisze:Chodzą do kościoła; Biorą ślub kościelny; Chrzczą dzieci; Posyłają dziecko do Pierwszej Komunii; czy potrzebuję instytucjonalnej religii?
O właśnie, to też. Tylko tego nie dopisałam:)
Ostatnio zmieniony pn, 26 lip 2010, 1:36 przez cicha, łącznie zmieniany 3 razy.
B. Olewicz (...) co tak cenne jest, że ta nienazwana myśl rysą jest na szkle? (...)
E. Bodo To nie ty...
Awatar użytkownika
give_in_to_me
Posty: 500
Rejestracja: ndz, 17 sty 2010, 12:37
Lokalizacja: Wrocław

Post autor: give_in_to_me »

cicha pisze:Może takie przemyślenia na temat rzeczy doczesnych, wiecznych, Boga i religii, prości ludzie po prostu przyjmują łopatologicznie, jako coś oczywistego? I nie potrzeba im jakichś naukowych, filozoficzno-psychologicznych elaboratów. Z wyszukanym, skomplikowanym naukowym słownictwem i całą tą otoczką , w której snobują się inteligenci, o dociekliwych umysłach?
Nie do końca o to mi chyba chodziło :) Nie mówiłam, że przeciętny człowiek na tak główkować na temat metafizycznych rzeczy, by chcieć stać się drugim Buddą, św. Tomaszem czy Lutrem. Chodzi o to, że jest wiele osób, które przechodzą przez swoje życie nieskażone żadną pogłębioną myślą. Chodzą do kościoła, bo tak trzeba. Biorą ślub kościelny, bo wypada. Chrzczą dzieci, bo inni też to robią. Posyłają dziecko do Pierwszej Komunii, bo co ludzie powiedzą. Była tu kilka tematów wstecz dyskusja o konformizmie. ZAWSZE jest warto się zastanowić nad pewnymi pytaniami, takimi jak: czy wierzę? jeśli tak, to w co, jeśli nie, to czemu nie? po co tu jestem na tym świecie? czy będzie coś po śmierci? czy potrzebuję instytucjonalnej religii? jaki jest mój system wartości? O to chodzi, a nie o dogmatyczne rozważania. To są pytania, na które jest w stanie i powinien sobie odpowiedzieć każdy człowiek, nieważna jego rasa, płeć, kraj pochodzenia, wykształcenie, zawód, pozycja społeczna. No, chyba, że mamy żyć jak zwierzęta-instynktownie. Nie o to jednak chodzi, myślę. Trzeba się jakoś wewnętrznie rozwijać. Żyć, nie egzystować.
Awatar użytkownika
Amelia
Posty: 355
Rejestracja: czw, 06 sie 2009, 21:30
Lokalizacja: Jaworzno

Post autor: Amelia »

Bóg kieruje do nas takie słowa: „Będziecie Mnie szukać i znajdziecie Mnie, albowiem będziecie Mnie szukać z całego serca. Ja zaś sprawię, że Mnie znajdziecie”.
Szukam, szukam, szukam...Czasem nie czuję NIC będąc w kościele, modląc się mam poczucie wypowiadania pustych słów trafiających w nicość a często jedyne co czuję myśląc o moim Bogu to strach.
Chcę inaczej, chcę (jak pisała give_in_to_me) mieć u boku przyjaciela, który będzie mnie kochał zawsze i nigdy nie opuści- taki obraz Boga pragnę stworzyć, takiego Boga odnaleźć.
Michael też szukał Boga i odnajdował go w przyrodzie, w uśmiechu swoich dzieci, w każdym ruchu- zawsze przecież podkreślał, że talent to dar niebios, którego nie wolno mu zmarnować.

Zastanawia mnie postawa ateistów. Poświęcają tyle energii by obalać wszelkie prawdy wiary które wyznają wierzący.
Dlaczego?
Wśród moich rówieśników jest wielu niewierzących i dzięki nim lekcja religii jest jedną wielką kłótnią. Jejku, dajmy ludzią żyć po swojemu!
http://przeslodzonaherbata.blog.onet.pl
Dopiero zaczynam, ale...

Nie lubi słów: błogosławiony owoc żywota twego
Amelia Poulain
Awatar użytkownika
cicha
Posty: 1611
Rejestracja: pt, 11 mar 2005, 8:21
Lokalizacja: silent world

Post autor: cicha »

A mnie właśnie zastanawiają te różnice w dogmatach w religiach monoteistycznych i mam wrażenie, że to właśnie na ich tle rodzą się ogromne spory między duchownymi / wierzącymi. Dlaczego tutaj duchowni muszą żyć w celibatach? Dlaczego w innych duchowni mogą mieć żony? Dlaczego gdzieś tam mogą być Kapłanki - Kobiety? A tutaj uprzywilejowani są sami mężczyźni? Dlaczego tam odprawiają rytuały obrzezania. A tutaj nie? Co z kwestią nieomylności Papieża w sprawach wiary i moralności?...itp. itd...
Przepraszam za ignorancję, bo nie nazywam tych Religii - po imieniu.

Swoją drogą, mam uczulenie na fałszywą pobożność i oczywiście na bezmyślnie odklepywanie modlitwy..., że tak mi się przypomniała bajka:

"Dewotka" Ignacy Krasicki

Dewotce służebnica w czymsiś przewiniła
Właśnie natenczas, kiedy pacierze kończyła.
Obróciwszy się przeto z gniewem do dziewczyny,
Mówiąc właśnie te słowa "...i odpuść nam nasze winy,
Jako my odpuszczamy", biła bez litości.
Uchowaj, Panie Boże, takiej pobożności!
Ostatnio zmieniony pn, 26 lip 2010, 8:50 przez cicha, łącznie zmieniany 2 razy.
B. Olewicz (...) co tak cenne jest, że ta nienazwana myśl rysą jest na szkle? (...)
E. Bodo To nie ty...
Awatar użytkownika
kaem
Posty: 4415
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 20:29
Lokalizacja: z miasta świętego Mikołaja

Post autor: kaem »

A co się dzieje według Was z ludźmi, którzy odcinają się od wszelkich zasad moralnych albo od Boga w swoim sercu, ale mają gdzieś na dnie Jego pragnienie? Co się dzieje z ich duszami/ energią?
Bitter you'll be if you don't change your ways
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
Awatar użytkownika
cicha
Posty: 1611
Rejestracja: pt, 11 mar 2005, 8:21
Lokalizacja: silent world

Post autor: cicha »

kaem pisze:A co się dzieje według Was z ludźmi, którzy odcinają się od wszelkich zasad moralnych albo od Boga w swoim sercu, ale mają gdzieś na dnie Jego pragnienie? Co się dzieje z ich duszami/ energią?
To może wiedzieć tylko Bóg. To Boska Tajemnica, do której człowiek nie ma dostępu. Może takie rozliczenie twarzą w twarz z Bogiem przychodzi podczas śmierci? A może właśnie podczas Sądu Ostatecznego?

Choć każda religia i jej wyznawcy pewnie mają własną odpowiedź na to pytanie wynikającą z dogmatu ich wiary.
B. Olewicz (...) co tak cenne jest, że ta nienazwana myśl rysą jest na szkle? (...)
E. Bodo To nie ty...
ODPOWIEDZ