A propos czy ktoś mi wyjaśni co znaczą skróty:
kfm i WII? bo ciemna jestem

kurcze, właśnie mam tak samo. jakby na nowo widzi się wiele rzeczy, na nowo interpretuje. zauważyłam też, że kilka z Was też nie bardzo przepada za tą piosenką (nareszcie nie jestem sama jak z YANA).@neta pisze:tak czytam te interpretacje i kapcie mi spadają.O ile bogatsze jest dla mnie odbieranie tej muzyki po takiej lekturze i jak mi się światopogląd rozszerza!!Utwór nabiera zupełnie innych smaków i barw.
A propos czy ktoś mi wyjaśni co znaczą skróty:
kfm i WII? bo ciemna jestem Nenenene
Mnie się podoba, bo czuję że jestem bliżej mego idola, czuję, że to co widzę jest w pewien sposób autentyczne.wersja mroku, /w/ którym Michael nie rządzi, nie przejmuje kontroli nad sytuacją, tylko cierpi i boli go, nie podoba mi się.
MJowitku, uchwyciłaś w tych słowach sens całości.MJowitek pisze:Za to słuchają go duchy. Szpiedzy. Sumienie.
Te twarze pojawiające się w teledysku, wyłaniające z nikąd, to dla mnie takie ciala astralne przewracające się z boku na bok w bezsenną noc. Udręczone myśli. Nigdy nie zadane pytania. Czy ich pojawienie się służy czemuś dobremu? Czy w końcu w swoim bólu obudzi się z tego urywanego snu i zacznie żyć? Czy też to na wpół martwe twarze przeszłości, prześladujące go co noc. Lub skupione na nim, niejako skondensowane, myśli innych ludzi. Co zrobią z tym, co zobaczyły? Komu doniosą?
Tak, doszły nowe wątki. A ja myślałam, że tu tylko będziemy o zdradzie truć (ale my przecież zawsze wyciągamy kilka wątków do interpretacji, czy nie?:P). I przy okazji wyszło nam osamotnienie, smutek, żal, niekoniecznie nawet związany z odejściem kogokolwiek, tylko taki po prostu. Mrok w duszy. Mrok w głowie.Amelia pisze:MJowitek, świetnie to wszystko opisała.
Jak patrzę na WII to Michael jest tam dla mnie wciąż aktorem grającym postać zdradzonego a nie samym Michaelem, ale przez Was nigdy nie można od Michaela uciec. Zawsze musimy na niego wleźć, kurka ;] No to włażę. I zgadzam się z Amelią. Zwykły człowiek. Z uczuciami, smutkiem, antypatiami, wadami. Kochający cały świat, w sensie otwarty na ludzi, a jednocześnie (to całkowicie naturalne) pewnych konkretnych ludzi nielubiący. Michael to idol, autorytet, czasem jakiś drogowskaz, ale też zwykły homo sapiens, taki jak my. Niestety cześć osób świadomie bądź nieświadomie nie dopuszcza myśli, że "wielki Michael Jackson" tak jak każdy miał rano ropę w oczach, śmierdziały mu skarpety i pewnie czasem pierdział pod kołdrą. Że czasem brzydko wyglądał i nic mu się nie chciało. Plus cała gama typowych ludzkich uczuć i zachowań: że czasem płakał, że pewnie nieraz się do kogoś chamsko odezwał albo kogoś wyśmiał, że zdarzało mu się zrobić z siebie idiotę, bo czegoś nie wiedział.Amelia pisze:Przywykliśmy do Michaela jako Boga, geniusza muzycznego. Część fanów traktuje go jak wyrocznie, jak najświętszy autorytet. To jednak zwykły człowiek, który musiał na swoich barkach dźwigać bagaż odpowiedzialności za wizerunek, który wykreował.
Boże, jak on często powtarzał "mam skórę nosorożca, to mnie nie dotyka, to mnie nie boli", kłamał. Okłamywał swoich fanów, może i współpracowników, rodzine.
I robił to dla nas. Niestety, bo my byliśmy żądni mentora.
Zadałabym pytanie: z czego ten brak zrozumienia czy dolegliwość niezrozumienia wynika? Szare komórki są tak leniwe, że nie chce się ich przymusić do roboty?;]Talitha pisze:W gruncie rzeczy, jedyny i fundamentalny powód konfliktów na całym świecie to brak zrozumienia
Bo za podjęcie zdecydowanej decyzji zerwania z tym procederem zawodowym, czekałyby ją bolesne konsekwencje. Zmiana stylu życia, odejście od tego świata, z którym była związana, w inny świat. Na nowo musiałaby wszystko sobie poukładać, przewartościować...to pochłania od groma energii, czasu...to poświęcenie własnego ego, to ogromny wysiłek, by zerwać z tym wszystkim i zacząć wszystko od nowa...a tak pozostaje konformizm...wygodniej jest niczego nie zmieniać w swoim życiu, a czerpać korzyści kosztem tej drugiej osoby do czasu...aż wszystko się skończy, bo druga strona się w końcu dowie prawdy...anja pisze:Może faktycznie wplątała się w takie życie i chciała z niego uciec. Tylko, że to nie jest takie proste.
MjowitkuMJowitek pisze:Toż to zwariować czasem można, jeśli chce się zrozumiec kim sie jest. Uchwycić ten prawdziwy sens życia, cel, po co sie pojawiło na świecie, źródło myśli i emocji. W pogoni za światłem też można oślepnąć.
give_in_to_me pisze:Niestety cześć osób świadomie bądź nieświadomie nie dopuszcza myśli, że "wielki Michael Jackson" tak jak każdy miał rano ropę w oczach, śmierdziały mu skarpety i pewnie czasem pierdział pod kołdrą. Że czasem brzydko wyglądał i nic mu się nie chciało. Plus cała gama typowych ludzkich uczuć i zachowań: że czasem płakał, że pewnie nieraz się do kogoś chamsko odezwał albo kogoś wyśmiał, że zdarzało mu się zrobić z siebie idiotę, bo czegoś nie wiedział.
A ja myślę, że jesteśmy za bardzo skoncentrowani na sobie.Wystarczy przestać zajmować się sobą, otworzyć się na innych, znaleźć sobie osobę być może bardziej nieszczęśliwa niż my i jej pomóc.Może to banał ale naprawdę działa.Po drugie trzeba zrzucić swój pancerzyk i wyciągnąć rękę do drugiej osoby, uśmiechnąć się do niej zagadać.Wiem, że to trudne bo boimy się odrzucenia, zranienia....ale odwaga to ważna cecha.Ja czasem trenuje w tramwaju, uśmiecham się do nieznajomej osoby i jeszcze mi się nie zdarzyło aby nie odśmiechnęła się.Zezłoszczonym też warto być bo wtedy ktoś wie, że to co robi Cię rani.Ludzie często zupełnie nieświadomie niechcący robią sobie kuku.Talitha pisze: Wszyscy jesteśmy dotknięci dolegliwością nierozumienia i to się nie zmieni choćbyśmy nie wiem jak bardzo pragnęli współczucia. Sami w
sobie jesteśmy bardzo samotni
Mocne pytanie, bo odpowiedź może przez chwilę wydać się jednoznaczna, lecz taka w najmnejszym nawet stopniu nie jest.Who is Michael Jackson?
Jak go widzimy? Kim on jest dla nas?
Czy ktoś powiedział Ci kiedyś co zrobić żeby być SOBĄ? Jak odzyskać poczucie własnej wartośći? Nie czuć się gorszym od innych ludzi?Nie mieć przymusu żebrania o akceptację?(...)
Kiedyś uciekałam, bo szukałam sensu samej siebie w innych ludziach, w alkoholu, narkotykach. Aż nagle dokonałam zdumiewającego odkrycia- mój sens jest we mnie i tylko tam należy go szukać. I kiedy go znalazłam przestałam uciekać.(...)
Pamiętam, że spojrzałam kiedyś w lustro i zobaczyłam SIEBIE. Nie kogoś, kim chciałabym być, kogo widzą we mnie inni, tylko siebie. Uśmiechnęłam się, bo z lustra patrzyła na mnie mała dziewczynka. Przestraszona, trochę zagubiona, ale z jakąś dziką nadzieją w oczach. Wtedy przeszła mnie nieprawdopodobna myśl: to ja jestem odpowiedzialna za wszystko, co dzieje się w moim życiu.
To ja muszę zadbać o siebie.(...)
spójrz ile mam lat i ile wcześniej upadków i masek zaliczyłam???To co Pawlikowska napisała to najszczersza prawda.Niestety do niej każdy musi dojść sam i swoim czasie.Bo nawet jeśli wcześniej WIE CO I JAK...jeśli tego nie poczuje to...dupa blada.I wtedy zwyczajnie można tylko kochać "kochać"Amelia pisze:Zazdroszczę Ci tego, że już wiesz. Ja do kresu podróży mam jeszcze bardzo daleką drogą, ale kurcze już mi coś pięknie mieni się na horyzoncie. Teraz tylko iść w tamtą stronę.
Staram się zrozumieć innych by móc pomagać. A napisałam to, co zacytowałaś w związku z przywoływanymi często przez Michaela słowami o poczuciu osamotnienia. Wyznaję filozofię, że nikogo do końca nie da się zrozumieć, to po prostu niemożliwe, można jedynie próbować, próbować, jeszcze raz próbować...@neta pisze:A ja myślę, że jesteśmy za bardzo skoncentrowani na sobie.Wystarczy przestać zajmować się sobą, otworzyć się na innych, znaleźć sobie osobę być może bardziej nieszczęśliwa niż my i jej pomóc.Może to banał ale naprawdę działa.Po drugie trzeba zrzucić swój pancerzyk i wyciągnąć rękę do drugiej osoby, uśmiechnąć się do niej zagadać.Wiem, że to trudne bo boimy się odrzucenia, zranienia...
Michael często poruszał temat swojej samotności. Właśnie o to mi chodzi, nie potrafimy tego zrozumieć jak człowiek może czuć się samotny w tłumie ludzi. A jednak są takie przypadki. Zastanawiałam się nad tym i doszłam do wniosku, że taką samotność odczuwają ludzie zamknięci w sobie do tego stopnia, że przeszli w jakąś inną sferę odbioru, wyże fale. Muszą wszystko odczuwać ze zwielokrotnioną intensywnością, dlatego poszukują ludzi z którymi mogą nawiązać więź na tak wysokim poziomie. To taki autyzm lub domena artystów. Michael szukał natomiast ludzi o podobnych do niego doświadczeniach, tylko z nimi mógł nawiązać nić porozumienia.@neta pisze:Ja jestem przekonana że samotni tak naprawdę jesteśmy z wyboru.Jak kiedyś napisałam klamka jest zwykle od wewnątrz.Nigdy nie ma tak ,że ktoś nie ma podobnie i choć trochę Cię nie zrozumie.A wtedy już jest was dwoje.Więc jaka to samotność?
no i znowu odbieramy nieświadomie zwyczajność i człowieczeństwo.Talitha pisze:e przeszli w jakąś inną sferę odbioru, wyże fale. Muszą wszystko odczuwać ze zwielokrotnioną intensywnością, dlatego poszukują ludzi z którymi mogą nawiązać więź na tak wysokim poziomie. To taki autyzm lub domena artystów.