Fan Fiction Story by Agnes

Dział przeznaczony do prezentacji własnej twórczości: wierszy, rysunków i tym podobnych.

Fanfick by Agnes:

Czas głosowania minął pn, 11 paź 2010, 19:21

Bardzo mi się podoba :D i czytam, jak tylko pojawia się nowy odcinek.
15
75%
Jest średnie. Niczym nie różni się od innych fanficków.
0
Brak głosów
Beznadzieja. Poza tym masz nieźle nawalone w głowie.
5
25%
 
Liczba głosów: 20

Awatar użytkownika
akaagnes
Posty: 1224
Rejestracja: sob, 07 lut 2009, 23:13
Lokalizacja: Lublin

Post autor: akaagnes »

Wysłałam całość na pw 3 osobom.
To jest tak, że: mam już 2 ostrzeżenia, w tym jedno za jawne perwersje, więc jestem ostrożna. Czekam na odpowiedź od moderatora w tej sprawie, zobaczymy co on(a) na to. Jeśli na tak - będę wklejać tu cały tekst bez żadnych cięć. Jeśli nie - to całość zawsze będzie na moim Facebook lub doślę na pw. Pozdrawiam. ;-)

edit:
Na Facebook mówią mi, że to 'lajt', że spoko. Wszak to dopiero początek ich znajomości, więc nawet dlatego ;))). A dalej chyba będzie się działo dużo i ostro, to i opisy erot. będą ostrzejsze, bardziej intensywne. dlatego napisałam do moderatora.
Awatar użytkownika
akaagnes
Posty: 1224
Rejestracja: sob, 07 lut 2009, 23:13
Lokalizacja: Lublin

Post autor: akaagnes »

( po konsultacji z moderatorem )

kochani moi czytelnicy
- moderator nie wyraził zgody na publikowanie tu jakichkolwiek treści erotycznych. tak więc będę tu zamieszczać, jak wcześniej, okrojony z tych fragmentów tekst, taki dla wszystkich

- jako że nie wszyscy [pełnoletni] posiadają facebook, a poza tym zaistniał tam pewien bałagan w notkach i problem z formatowaniem, wykorzystałam bloga, by publikować tam również swoje fan fiction, w całości.

- nie ukrywam, że z czasem będzie pojawiać się więcej treści +18 (nie uniknę tego;), dlatego ten blog ma wyskakujący komunikat

--> Blog Fanfiction <--
adres pojawi się też w mojej stopce na forum.
I tam i tutaj zapraszam do lektury, opinii i komentowania. Pozdrawiam! A.
Awatar użytkownika
akaagnes
Posty: 1224
Rejestracja: sob, 07 lut 2009, 23:13
Lokalizacja: Lublin

Post autor: akaagnes »

kolejny odcinek story.

...
Przed południem następnego dnia Agnes zjawiła się w Universal, by odebrać kwitek delegacyjny na tournee i dostała zadanie dodatkowe w postaci filmowania zawodowego otoczenia Michaela. Amanda wyposażyła ją w ręczną kamerę i przekazała instrukcje.
- Nie mam pożytku z tej swojej nowej asystentki - powiedziała z uśmiechem.
- Wiesz, że bardzo chciałabym z tobą też popracować, no ale...
- Michael Jackson, większa sprawa.
- No właśnie - mrugnęła do niej Agnes.
Już miała wychodzić, przygotowywać się do wyjazdu, gdy na korytarzu spotkała Michaela, Bruce'a i swojego szefa z Universal.
- Agnes, jest sprawa - zaczął ten ostatni. - Pozwól z nami.
Poszła. Weszli do studia montażowego. Kilka osób pracowało już nad montowaniem i zgrywaniem scen z prób na potrzeby filmu. Domyśliła się o co chodzi. Kwestia była tylko jak bardzo jej szef ją opieprzy za ten wybryk. Przełknęła ślinę. Michael patrzył na nią poważnie.
- Jestem bardzo zadowolony z twojej pracy - zaczął ceo. - Bruce i inni współpracownicy, również sam Michael bardzo cię chwalą.
- Staram się. Zależy mi na tej pracy.
- To widać, bardzo dobrze - odpowiedział, ale Agnes wydało się, że robi jakąś sugestię. - Widzę, że robisz też więcej - dodał. Agnes poczuła, że tonie i już przygotowywała sobie w głowie wytłumaczenie, jednocześnie nie chcąc zwalać wszystkiego na Michaela, że to on jej kazał właściwie.
Bruce patrzył na nią wnikliwie. Zbyt wnikliwie. Zauważył jej zdenerwowanie.
- Więcej i dobrze - kontynuował za dyrektorem. - Więc nie ma powodu, żebyś się stresowała.
Michael popatrzył na niego z uśmiechem. Agnes na chwilę zatkało.
- Oglądałem ten fragment z twoim udziałem - przyznał się szef Agnes. - I muszę powiedzieć, że zrobiło to na mnie wrażenie.
- Być może nie powinnam była tego robić, ale... z racji tego, że Michael mnie o to poprosił, chciałam pokazać zestresowanej modelce jak wczuć się w tę rolę.
- Nie masz się czym przejmować, wszystko w porządku - odpowiedział. Agnes była zaskoczona, że jej nie ochrzanił, a może powinien. Poczuła pewną ulgę, choć nie do końca. - Michael to teraz twój szef, na wyjeździe i dopóki jesteś oddelegowana do pracy w tej ekipie. Jeśli o cokolwiek cię poprosi, bez obawy możesz to zrobić, ja daję ci moją zgodę. - Być może lizał trochę dupę Michaelowi, gdyż zależało mu na pewnym poziomie produkcji jaki sobie wyznaczył. Michael jednak uśmiechnął się. Z jakiegoś powodu ucieszył się, że to usłyszał. Zawsze lubił mieć pełną kontrolę nad poszczególnymi sytuacjami.
- W porządku - potwierdziła Agnes.
- No cóż, na razie muszę lecieć - rzekł dyrektor i wstał z pulpitu, o który się oparł. - Wy omówcie resztę, no i powodzenia w trasie. - Uściskał dłoń Agnes i wyszedł.
- Może przejdziemy do gabinetu, tam jest spokojniej - zaproponował Michael.
Bruce poszedł jeszcze po jakieś dokumenty, a Agnes razem z Michaelem weszli do biura obok.
- O czym chcesz jeszcze porozmawiać? - zapytała dziewczyna.
- O twojej zgodzie na umieszczenie tego fragmentu na filmie - odpowiedział od razu i poważnie Michael.
- Myślisz, że powinnam się zgodzić? Dlaczego?
- Bo to naprawdę dobrze wyszło. Sama widziałaś.
- Gdybym była modelką, aktorką, pewnie nawet byłoby mi przykro, gdybyś stwierdził inaczej, ale nie jestem nią. Jestem asystentką planu, moja praca dzieje się po zupełnie innej stronie kamery.
- Po tej drugiej stronie też radzisz sobie doskonale. Nie będzie już czasu, żeby to nagrać drugi raz z inną dziewczyną, być może powtarzać ujęcia kilka razy. Proszę.
- Widzisz, sam jesteś profesjonalistą. Myślałam, że dbasz o odpowiedni profesjonalizm także w całej swojej ekipie, żeby każdy zajmował się swoją pracą i robił to dobrze.
- Nie jest tak? Tak myślisz?
- Prosząc mnie o coś co wykracza daleko poza granice moich kompetencji, pozbawiasz mnie tego profesjonalizmu. Naprawdę źle się z tym czuję, mimo że jest mi bardzo miło, że podoba ci się to, co pokazałam na scenie. Z twoich ust, to naprawdę wielka rzecz.
- Powiedziałem to szczerze. Dawno nie widziałem tak dobrej interpretacji tego układu na żywo. Nie proszę cię, żebyś wyszła ze mną na scenę przed kilkunastotysięczną widownię... - Agnes zaśmiała się. - Proszę cię tylko o zgodę na umieszczenie nagrania z prób na dvd. W przyszłości dużo na tym zyskasz.
- Właśnie dlatego, że myślę o swojej zawodowej przyszłości, nie mogę się na to zgodzić - Agnes szła w zaparte, choć nie było jej łatwo. - Ja wiem Michael, że miliony innych dziewczyn dałoby się zabić za taką chwilę z tobą. Dlatego zgodziłam się wyjść na tę scenę razem z tobą i zrobić to, bo kiedyś sama o tym marzyłam...
- Więc w czym problem?
- W tym, że sytuacja diametralnie się zmieniła. Zrobiłam to dla siebie, dla ciebie i dla koleżanki, którą sparaliżowała trema. Jestem ci wdzięczna za te 5 minut, naprawdę, zapamiętam je do końca życia zapewne. Ale teraz też chodzi o moje życie zawodowe, profesjonalne. To, że jestem nowa, dopiero zaczynam karierę filmowca, wcale nie oznacza, że mogę sobie świadomie pozwalać na... błędy w pewnym sensie. Wiesz o czym mówię.
- Tak, wiem o czym mówisz - przytaknął Michael. - Ale mogę ci zagwarantować, że przez to nie ucierpi twoja kariera i nie stracisz tego, na czym ci zależy.
- Michael, ja nie mam parcia na szkło. A w takim kontekście później mogę być odbierana, gdy moja chwila spontaniczności zostanie uwieczniona i opublikowana w tym filmie.
- Obiecuję, że po zakończeniu naszej współpracy własnoręcznie napiszę ci doskonałe referencje. I tak to zrobię. Nie musisz się martwić o swoje życie zawodowe. Imponuje mi nawet to, że myślisz już tak poważnie o swojej przyszłości.
- Taka szansa, okazja jaką dostałam nie trafia się każdemu. Gdziekolwiek, ale na pewno też nie tam, skąd pochodzę. Obiecałam sobie, że zrobię wszystko, by to jak najlepiej wykorzystać, nauczyć się jak najwięcej, rozwinąć skrzydła i nie pozwolić, by cokolwiek to zepsuło. Zawsze o tym marzyłam.
- Co mogę zrobić, żeby cię jednak przekonać? - Michael upierał się jednak, zastanawiał się głośno.
Agnes odeszła kilka kroków, rozłożyła ręce. Wydawało mu się, że dobrze zinterpretował ten gest.
- Słuchaj - rzekł. - Razem z Brucem ustalimy dla ciebie bardzo dobre honorarium. Do negocjacji nawet. Jestem w stanie dać ci wiele za to.
Agnes najpierw aż otworzyła usta z wrażenia. Następnie odwróciła się i spojrzała na Michaela z niedowierzaniem.
- Słucham? - dopytała, bo nie wierzyła własnym uszom.
Michael zbliżył się do niej.
- Zysk możesz mieć też gwarantowany ze sprzedaży dvd. Ustalimy jaki procent z nakładu. To jest naprawdę korzystny i uczciwy interes dla nas obojga. - Agnes wzięła głęboki oddech. Michael położył je dłoń na ramieniu. - Ty to dla mnie zrobisz, a ja ci bardzo dobrze zapłacę.
To ostatnie zdanie przeważyło szalę goryczy. Agnes zareagowała bardzo gwałtownie, bo nie mogła wytrzymać już tego, co mówił. Zacisnęła zęby i bardzo mocno uderzyła go w twarz.
- Nie jestem dziwką za kasę! - wycedziła przez zęby. Michael stał z szeroko otwartymi oczami, w tak wielkim szoku, że ledwo co mógł złapać oddech. Trzymał się za policzek, czuł, jak palił go. - To niewiarygodne, ... ty naprawdę tak myślisz, że wszystko i wszystkich możesz mieć za pieniądze? Że rozłożę przed tobą nogi tylko dlatego, że jesteś Michael Jackson i dobrze płacisz!? Jak śmiesz! Nie mogę w to uwierzyć!
Poczuła się tak cholernie upokorzona i rozczarowana... Michael nadal nie był w stanie nic powiedzieć. Ciągle trzymał dłoń na swoim policzku, drugą ręką opierał się o stół. Podbródek zaczął mu lekko drżeć. Agnes skierowała się do wyjścia, zatrzymała się jeszcze przy drzwiach.
- To obrzydliwe - powiedziała ciszej, ze łzami w oczach. - Nawet nie wiesz jak bardzo właśnie się zawiodłam. Wcześniej znałam cię tylko z gazet i tv, miałam o tobie zupełnie inne zdanie, zupełnie inne wyobrażenie.
Michael nie miał odwagi spojrzeć na nią. Czuł się dostatecznie podle i poczuł aż ucisk w dołku. Chciał, żeby już wyszła, ale ona zrobiła coś jeszcze. Wciągnęła powietrze nosem, słychać było, że płacze. Nagle odezwała się pewnym cytatem.
- Money, money... Lie for it.. Spy for it.. Kill for it... Die for it. It's just in the devil's game of greed and lust. They don't care they'd do me for the money, they don't care they use me for the money...
- Proszę przestań... - udało mu się powiedzieć, bardzo cicho, choć słowa grzęzły mu w gardle. Za chwilę usłyszał trzaśnięcie drzwiami, aż drgnął.
Agnes biegła korytarzem i nie zareagowała nawet na Amandę, która krzyknęła jej "hej". Miała nadzieję tylko, że nie natknie się na szefa. Wybiegła z budynku, zbiegła po schodach i dobiegła do najbliższej budki telefonicznej. Zamknęła za sobą drzwiczki. Rozpłakała się na głos.

Zostawiła rzeczy w domu. Odświeżyła się i wyszła na plażę. Usiadła na piasku. Zdjęła buty. Chciała odpłynąć gdzieś daleko razem z szumem fal, nie myśleć o niczym, tylko popijać mrożoną Mochę ze Starbucks. Ciepły wiatr smagał jej twarz, w oddali zobaczyła grupę ludzi grających w siatkówkę plażową. Wstała i podbiegła w ich stronę. Dołączyła się do gry.

Michael stał w tym biurze jeszcze kilkanaście minut. Był kompletnie rozbity i dopiero wtedy uświadomił sobie co zrobił. Ciągle był w szoku: uderzyła go w twarz. Ona. Policzek nadal piekł, jakby boleśnie przypominając mu o słowach, które nigdy nie powinny paść z jego ust. Świat zaczął wirować wokół i ważne sprawy straciły znaczenie. Usiadł na najbliższym krześle. Poczuł się jak śmieć, jak ostatni kretyn. Chciało mu się wyć.
- Miko... - odezwał się przez komórkę, gdy po drugiej stronie usłyszał halo. - Chcę już wracać do domu.
Zaraz po wejściu, przybiegły do niego dzieci. Uśmiechnął się mimo woli i wyściskał je. Czuł, że chce się do kogoś przytulić, do kogoś komu na nim zależy. Małe rączki jego kilkuletnich dzieci oplotły jego szyję. Ich szczebiotanie na chwilę rozgoniło ciemne chmury. Wyściskał je, a w zamian za to dostał od Paris nadgryzione obślinione ciasteczko, jednak podarowane z bezgranicznej miłości. Usiadł razem z nimi na podłodze, gdzie rozsypane były klocki i inne zabawki.
- Popać - wyszczebiotał Prince dumnie wskazując wieżę, jaką udało mu się ułożyć.
- Wspaniale! Jaka piękna budowla - zaśmiał się uroczo Michael i pocałował synka w czoło.
Potrzebował tego czasu z dziećmi. Dawały mu taką radość, uwielbiał bawić się z nimi. Gdy Kaila zawołała na lunch, cała trójka najpierw skierowała się do łazienki umyć ręce, gdzie Prince odkrył jak można zrobić fontannę z kranu, a potem zjedli pyszną tortillę.

Gdy zamknął za sobą drzwi sypialni, by odpocząć, wszystko wróciło. Jakby dobra bajka się skończyła. To nie tylko dziecięcych rączek potrzebował, by go przytulały. Czuł się taki samotny i nierozumiany, teraz tym bardziej. Gdyby mógł któregoś dnia wrócić do domu, przytulić głowę do piersi ukochanej kobiety, która go zrozumie, będzie dla niego zawsze, powie, że wszystko będzie dobrze, że przetrwają trudności razem, ramię w ramię. Tymczasem zdawało mu się, że właśnie tą kobietę traci, mimo że wcale przecież jej nie miał. Widział, jakby oddalała się w ciemność nieznaną i niebezpieczną, z tak smutną twarzą, jak smutna była w tamtej chwili jego dusza. Zamknął, wręcz zacisnął oczy. To wszystko przez niego, przez jego słowa, tak nieodpowiednie, wypowiedziane z chłodnym przekonaniem, że robi dobrze, że ona tego chce. Sam pchnął tę kobietę do oddalenia się, czuł, jakby to on dodatkowo wymierzył jej ten policzek, a nie ona jemu. Opadł na łóżko i przykrył twarz dłońmi. Było mu tak cholernie wstyd i to tak bardzo bolało. Z oczu spłynęła mu łza. Tylko jedna, ale jakże wymowna. Czuł, że musi dać ujście tym emocjom, uczuciom, które nim targały. Gdzieś jest ten wentyl. Sięgnął po kartkę papieru. Zaczął pisać. Coraz szybciej i szybciej, jakby myślał, że te słowa nagle mu umkną gdzieś, znikną i przepadną. Było coraz trudniej. Jakby widział na tej kartce jej zapłakaną twarz, mokre lazurowe oczy i drżące usta. Widział jak wychodzi, jak znika, a on nic nie może zrobić. A potem znowu się pojawiała. Jakby ktoś na okrągło przewijał jeden krótki moment jakiegoś filmu. Nagle odrzucił ołówek, jakby go parzył. Zsunął z kolan te kilka kartek i znowu zamknął oczy. Westchnął, jakby oczekując ulgi albo odpowiedzi na różne pytania. Spojrzał na kartkę pełną słów, niektóre skreślone, a niektóre wręcz wyryte na kartce: Don’t walk away... See I just can’t find the right thing to say ... Tell me what I have to do so you’ll stay Should I get down on my knees and pray? I close my eyes Just to try and see you smile one more time... - Zagryzł usta. Jak to możliwe, że on to czuje? Czuje do niej. Sięgnął na moment do rozsądku, ale wszystko co próbował sobie chłodno wytłumaczyć rozleciało mu się w drobne kawałki. Poczuł pustkę. Taką, której nie wypełniały nawet słodkie ukochane dzieci.
I poczuł też nagle coś dziwnego. Chciał jej. Właśnie jej, mimo że tak bardzo ją dzisiaj skrzywdził, mimo że tak strasznie ją zawiódł. Tam nie stała przed nim jedynie zbyt młoda dziewczyna, by słów nie musieć wypowiadać na zbyt poważnie, bo ona i tak we wszystko uwierzy. We wszystko co padnie z jego ust. Widział mądrą kobietę z krwi i kości, świadomą swojej wartości, swojej godności. Kobietę silną, myślącą i zdecydowaną. Czy nie o takiej właśnie marzył całe życie? Los jest taki przekorny, niespodziewany. Rozsądek podpowiada inaczej, że to niewłaściwe, ale serce czuje co czuje i nie może się tego pozbyć. Rozsądek mówi, że zbyt krótko ją znasz, że metrykalnie się nie zgadza, że być może to tylko kaprys, kryzys wieku średniego, o którym wspomniała Kate. A serce każe wziąć ją w ramiona, postawić wszystko na jedną kartę, zakochać się. Tak zupełnie niemożliwie.

Siedziała na kanapie w swoim mieszkaniu, nalała sobie lampkę wina. Musiała poważnie przemyśleć kilka spraw. Zadawała sobie pytanie, czy jest w stanie zdystansować się na tyle, żeby móc dalej, jeszcze przez ten czas na wyjeździe, pracować dla Michaela. Pracować la niego, jednocześnie zapominając o nim. Zdystansować się na tyle, żeby widzieć tylko Michaela Jacksona Króla Pop, ikonę, a nie człowieka, którego, jak zdawało jej się, poznawała lepiej, lubiła bardziej, a który dziś potraktował ją jak towar, który można kupić za każdą cenę. Popiła wino. Zadzwonił właśnie jej telefon. na wyświetlaczu dostrzegła imię: Macaulay C.


...
firefenix18
Posty: 231
Rejestracja: śr, 19 sie 2009, 21:23
Lokalizacja: Lublin

Post autor: firefenix18 »

"Zysk możesz mieć też gwarantowany ze sprzedaży dvd."
" - Ty to dla mnie zrobisz, a ja ci bardzo dobrze zapłacę. "
"- Nie jestem dziwką za kasę!"
a to że położył rękę to był przyjazny gest chyba...?

kobiety... nobel dla tego kto je zrozumie :happy:
Awatar użytkownika
akaagnes
Posty: 1224
Rejestracja: sob, 07 lut 2009, 23:13
Lokalizacja: Lublin

Post autor: akaagnes »

"Zysk możesz mieć też gwarantowany ze sprzedaży dvd."
" - Ty to dla mnie zrobisz, a ja ci bardzo dobrze zapłacę. "
"- Nie jestem dziwką za kasę!"
a to że położył rękę to był przyjazny gest chyba...?
hm, niektóre sytuacje może trochę przejaskrawiam, może wprowadzam więcej dramatu niż być powinno, ale to ma swój ukryty cel. czytaj dalszy ciąg ;-)

...

- Zaskakujesz mnie - odezwała się po przywitaniu.
- Hm, dlaczego? - zapytał z uśmiechem Mac.
- Byłam pewna, że już dawno o mnie zapomniałeś.
- Nie zapomina się takich dziewczyn.
- To znaczy jakich?
- Z fajnymi zapalniczkami.
Po raz pierwszy od kilku godzin roześmiała się.
- No to jak jesteś w LA to szukam towarzystwa do papierosa.
- Właśnie miałem zapalić, dlatego dzwonię do ciebie. Już jadę.
Przyjechał, dobrze się stało, bo Agnes naprawdę potrzebowała towarzystwa, nie tylko do fajki. Mac jakimś cudem od razu zauważył, że coś jest nie tak.
- Zastanawiam się co mają znaczyć te smutne oczy... - popatrzył uważniej, gdy odpalał papierosa.
Agnes wypuściła dym.
- Życie czasem jest takie niesprawiedliwe, podłe.
Nachylił się do niej opierając o barierkę na jej balkonie.
- Zaczęło się jak wstęp do zwierzeń - trafnie zauważył.
- Mam ochotę się komuś wygadać, ale jeśli nie chcesz tego słuchać, to w porządku. Rozumiem.
- Jestem cały twój, mów śmiało.
- To jest tak, że... nie wiem czy mogę ci zaufać, ale sytuacja mnie jakby zmusza do tego. Nie mogę tak dłużej, nie rozumiem tego świata, zachowań ludzi, o których miałam zupełnie inne wyobrażenie.
Macaulay stanął na przeciwko Agnes, przyjrzał się jej raz jeszcze. W ciszy popalili papierosa i wrócili do mieszkania. Mac nalał wina w lampki, jedną z nich podał dziewczynie. Z jednej strony Agnes czuła, że może się przed nim otworzyć, wzbudzał jej zaufanie, mimo że go prawie nie znała. Z drugiej, nie wiedziała czy to dobrze, czy źle, że jest bliskim przyjacielem Michaela, gryzła się z tym, ale postanowiła zaryzykować. Opowiedziała mu całą historię od początku. Jak trafiła do studia w Nowym Jorku i jak potoczyła się sytuacja, jak poznała Michaela, co się wydarzyło. Powiedziała też o tej namiętnej sytuacji w garderobie i swoich sprzecznych odczuciach co do tego oraz o tym, co dziś zaszło.
- Uderzyłaś go w twarz? - bardzo zdziwił się Macaulay.
- Tak - odpowiedziała Agnes zamykając oczy. - Boże, wiem, że to było cholernie złe... nie powinnam była za nic w świecie i...
- Pewnie przeżył największy szok w swoim życiu. Jeszcze nigdy żadna kobieta...
- Mac, ja naprawdę nie wiem co mam robić. Nie wiem, czy potrafię nadal z nim pracować, chociaż... ah, zdaję sobie sprawę, że to jest coś wielkiego. Ale po tym wszystkim. Czuję się jak skończona idiotka.
- Nie jesteś nią - przysunął się do niej i objął ją na pocieszenie. - Ale z drugiej strony... prawda jest taka, że tu wszystko jest za pieniądze i wszystko się kręci wokół dolara. Wytwórnie nastawione są na zysk, kupują artystów za kasę, promują za kasę, a potem jeszcze chcą kasy, dlatego że ich wypromowali. I tak w kółko. Michael też się czuje taką prostytutką, ja, każdy artysta. Tu działa zasada: you play, we pay. Inaczej ten świat nie działa. Musisz to wiedzieć.
- Chyba jestem za głupia, nie pasuję do tego świata.
- Pasujesz i jesteś w nim, żyjesz na takiej samej zasadzie, tylko teraz zobaczyłaś to od środka. Zawsze, gdy kupujesz bilet na koncert albo idziesz na film do kina, robisz z artysty dziwkę.
- Ty grasz, ja ci płacę...
- No właśnie. Legalna prostytucja. - Szturchnął Agnes i uśmiechnął się.
- Muszę przyznać, że przemówił do mnie ten przykład. - Roześmiała się na chwilę. - Ale teraz tym bardziej mi głupio. I nie wiem jak spojrzę mu w oczy, po tym co zrobiłam.
- W pewnym sensie dobrze zrobiłaś.
- Co ty mówisz?
- Czasami człowiek potrzebuje, żeby coś nim tak zatrzęsło. Wtedy lepiej widzi i rozumie niektóre rzeczy. Ja też uważam, że Michael zbyt dosadnie zinterpretował swoje bycie królem, a rzeczywiście wszystkiego za pieniądze mieć nie można. Popełnił w życiu trochę błędów, a chyba ciągle nie dostrzegł sedna sprawy.
- Nie rozumiem.
- Rozumiesz.
Agnes popatrzyła na Macaulay'a. Dostrzegła w nim coś, czego nie mogła dostrzec wcześniej. Poznawała go coraz bardziej i okazywało się, że doskonale się rozumieją, że staje się jej przyjacielem. Czuła się przy nim bardzo swobodnie. On chyba czuł się tak przy większości ludzi. Tak go widocznie ukształtowało jego dzieciństwo, praca i swawole z Michaelem.
- Michael to naprawdę porządny facet - powiedział po dłuższej chwili milczenia. - Myślę, że jeszcze wcale go nie poznałaś. A praca to nie wszystko.
- Co masz na myśli?
- Ma swojego świra, jak każdy. Ale jest najlepszym człowiekiem jakiego znam- mówił Mac. - Nie jest tylko gwiazdą z ekranów. Na co dzień jest zupełnie innym gościem niż w świetle kamer. Ale łatwo zatracić tę świadomość, gdy patrzysz na artystę-geniusza jak robi swoje na scenie i większość ludzi go tak odbiera. Wtedy powstają najgorsze plotki, bo nie wygląda jak zwyczajny wrażliwy facet w dżinsach, więc ma sypiać w komorze tlenowej, wakacje spędzać na Marsie i inne tego typu debilizmy.
- Heh, mogę tylko uwierzyć ci na słowo. Poza tym nigdy nie wierzyłam w tę komorę tlenową - roześmiała się.
- Daj spokój, media mają nieograniczoną wyobraźnię. Potrafią napisać wszystko i zrobić ze świetnego faceta pajaca.
- Masz rację.
- Jasne, że mam. I udowodnię ci to podczas trasy.
Agnes aż podniosła się i spojrzała na Maca.
- To ty jedziesz z nami w trasę?
- Tak, będę gościnnie krzyczał 'what!' podczas Black Or White i znowu będziemy rzucać na jego fanów worki z wodą.

Lot do Las Vegas był zaplanowany na siódmą wieczorem. Macaulay wyszedł wcześniej od Agnes, by pojechać jeszcze do Neverland, odwiedzić Michaela, jak się umawiali. Powitanie było ciepłe, z dzieciaczkami również, bo nie widzieli się już dłuższy czas.
- Nareszcie jesteś, stęskniliśmy się tu wszyscy za tobą.
- Też tęskniłem. Będziemy się dobrze bawić.
Michael brał dzieci do Las Vegas. Później z opiekunką miały wrócić do LA. Razem z Macaulayem usiedli przy stoliku na tarasie i zaczęli gawędzić o różnych sprawach przy drinku. Później już wszyscy zebrali się do wyjazdu, żeby o szóstej być już na lotnisku. Po Agnes przyjechał Travis, chociaż Mac proponował jej to samo. Wiedziała, że Michael zdziwi się na ich znajomość, ale chciała to jeszcze możliwie odłożyć w czasie. Czekali właśnie w holu przed wejściem na pokład, gdy prywatny samolot Michaela pojawi się na miejscu. Stali przy oknie z dzieciakami ganiającymi się wokół, rozmawiając o tym jak dawno Mac nie był w Las Vegas. Nagle Michael zauważył ją. Szła obok Travisa, ubrana w krótką czarną sukienkę w kropki i czerwone obcasy. Odgarnęła włosy i uśmiechnęła się na coś, co powiedział Travis. Michael już nie słyszał co mówił Mac ani ryku silników samolotów z zewnątrz. Po prostu stał i patrzył na nią. Ocknął się jednak niespodziewanie, kiedy przyszło do niego kolejne zaskoczenie związane z jej osobą.
- Wow, jedziesz prosto na imprezę? - zareagował Macaulay, kiedy ją zobaczył i podszedł bliżej, przy okazji przywitać się z Travisem.
- To Vegas, baby! - uśmiechnęła się do niego. - Jak ci się podoba?
- Odwołuję to, co powiedziałem w Nowym Jorku, że nie jesteś w moim typie.
- Huh? - zareagował nagle Michael, nie podchodząc jednak do nich.
- Oni się znają?? - zdziwiła się i za siebie i za niego Kate. Obserwowali jeszcze przez chwilę jak Mac kręci się koło Agnes, jak Travis dziwi się pewnie na to samo co oni i popatrzyli znowu na siebie.
Nagle Paris podbiegła do Maca i z ciekawością acz zawstydzeniem popatrzyła na Agnes. Mac natychmiast wziął ją na ręce.
- Panie się nie znają - zaczął z humorem - a obie są moimi przyjaciółkami. - Mała zachichotała, Agnes uśmiechnęła się słodko i łagodnie.
- Śliczna ta twoja przyjaciółka - odpowiedziała Agnes patrząc na dziewczynkę. Odruchowo spojrzała w stronę Michaela. Patrzył się prosto na nią. Z ogromnym zdumieniem, z jakąś tęsknotą też w spojrzeniu. Szybko oderwała od niego swój wzrok. Nagle jednak Paris wyciągnęła do niej rączki. Michael wstrzymał oddech. Ona, bierze na ręce moją córkę - wyświetliło mu się nagle w mózgu. Agnes nieco zaskoczona wzięła od Maca małą na ręce. Ta popatrzyła na nią z wielką ciekawością i zaśmiała się.
- Słodki ciężar - Agnes podzieliła się pierwszym wrażeniem z chłopakami.
Michaela niezwykle poruszył ten widok i rozczulił. Ta kobieta z jego dzieckiem na rękach. Zwykle nieufna do obcych Paris nagle wyciąga do niej rączki i daje się zabrać z rąk dobrze znanej jej osoby. To niezwykłe. Kate popatrzyła na niego i nie rozumiała. Nic już nie rozumiała.
Zaczął się boarding. Michael skinął na Macaulay'a. Chciał z nim porozmawiać. Koniecznie. Kate pomimo, że też mocno zdziwił ją fakt tajemniczej i jakże bezpośredniej znajomości Agnes i Maca, nadal obserowała Travisa i jego zachowania w stosunku do dziewczyny.
- Mac... skąd ty... skąd ty ją znasz? - zapytał Michael nie mogąc objąć w słowa swojego zdziwienia.
- Kogo? Mówisz o Agnes?
- Tak, mówię właśnie o niej.
Odruchowo Mac poparzył na policzki Michaela, czy aby nic nie zostało z przedpołudniowej akcji. Uśmiechnął się dość tajemniczo.
- Połączyła nas miłość do trójwymiarowych zapalniczek.
- Mac, ja mówię poważnie. - Nagle Michael zreflektował się, że za bardzo naciska. - Pracuje od niedawna w ekipie. Jest nowa...
- Wiem. Mówiła mi. Znam ją z NY. Spotkałem ją na tarasie w studio Universal. Zagadała, umówiliśmy się na wino.
Michaela najpierw zatkało, a potem zrozumiał tę krótką historię jako żart. Choć irytujący. Mac to wyczuł po minie przyjaciela.
- Nie oszukuję cię. Tak było. Jeśli chcesz zapytaj jej.
- Nie ma potrzeby.
- A właściwie czemu chcesz wiedzieć? Denise też znam, ale o to nigdy nie pytałeś. - Teraz Macaulay go podpuszczał, ale Michael nie był już w nastroju do takich pogrywek słownych.
Kate popatrzyła na Michaela z niepokojem. Jednak nie wybił sobie jej z głowy. Poza tym coś jeszcze jej nie pasowało, ale nie wiedziała co. Obserwowała Michaela. Cały czas aż do przyjazdu do hotelu MGM w Las Vegas.


- Michael, co się z tobą dzieje? Martwię się o ciebie - zaczęła prosto z mostu Kate, gdy Michael otworzył jej drzwi. - Sprawiasz dziś wrażenie jakiegoś... zagubionego.
- Wydaje ci się - chciał ją zbyć, zostać sam, ogarnąć to wszystko. Agnes i Mac w tak bezpośrednich kontaktach, zaczęło mu się to bardzo nie podobać, irytowało go.
- Nie sądzę - nie odpuszczała jednak. - Zmieniłeś się właśnie od kiedy... - zawahała się przez moment - od kiedy ta dziewczyna jest w ekipie. Może po prostu ją zwolnij i wszystko wróci do normy?
Michael nagle popatrzył na nią z oburzeniem i przerażeniem jednocześnie. Nic jednak nie odpowiedział, tylko posmutniał nagle, aż otworzył usta i nabrał powietrza.
- Co się stało? - zapytała natychmiast Kate, zaniepokojona tą reakcją. Podeszła do niego i spojrzała na niego.
- Nie chcę o tym rozmawiać. Chyba nie chcę - odpowiedział, jednak bez przekonania i prawie szeptem.
- Czy to ma jakikolwiek związek z Agnes? Michael powiedz mi. Nie wyjdę dopóki mi nie powiesz.
- Dlaczego jesteś taka ciekawa?
- Bo usiłuję zrozumieć...
- Ja też! - wybuchł nagle. - Ja też!
Kate zamilkła. Popatrzyła na dziwną twarz Michaela. Czekała aż zacznie mówić.
- Spotkaliśmy się dziś w Universal - zaczął niepewnie - przed południem. Chciałem ją przekonać, żeby zgodziła się na to nagranie do filmu. Zależało mi tak bardzo, że... nie powinienem był... - Kate przechyliła głowę i zmarszczyła brwi, jakby nie dosłyszała co powiedział. - Zrobiłem coś złego. Myślałem, że ona... że chodzi jej o pieniądze, dlatego nie chce się zgodzić tak po prostu. Przecież wszystkim w tej branży chodzi o pieniądze. A ona...
- Co ona?
- Jej naprawdę zależy na tej pracy, zależy jej, żeby być profesjonalistką, a nie... nie żeby się sprzedać. Rozumiesz Kate?
- Nie do końca.
- Ja chyba też tego nie rozumiałem do końca. Chciałem ją kupić. Przekupić. To był okropny błąd. - Wziął głęboki oddech, przełknął ślinę. Zamknął oczy. - Uderzyła mnie w twarz.
- Co?? - Kate nie mogła uwierzyć własnym uszom.
- Zrobiła to. Jeszcze nigdy żadna kobieta nie uderzyła mnie w twarz. Poczułem się jak...
- Jezus Maria, to jakaś wariatka! I ty jej jeszcze nie zwolniłeś? Michael, na boga! - Kate aż nie mogła ustać w miejscu.
- Potrzebuję jej - powiedział cicho Michael.
- Huh? - Kate była w szoku. Być może jeszcze większym, niż on, gdy Agnes wymierzyła mu policzek. Stanęła jak wryta w podłogę i zakryła na chwilę buzię dłonią.
- Uświadomiła mi coś. Przypomniała o istnieniu czegoś takiego jak godność. Teraz rozumiesz? Nie można mieć wszystkiego za pieniądze.
- Michael, ty chyba potrzebujesz psychoterapeuty. - Kate ogarnęła się po pierwszym szoku i spojrzała poważnie na przyjaciela. - Pojawia się jakaś laska, nie wiadomo kto, nie wiadomo skąd, najpierw daje się macać w garderobie, później daje ci w twarz, a ty kompletnie tracisz dla niej głowę. Wybacz, nie rozumiem. Na dodatek wozi się z Travisem, który nazywa ją swoją maskotką i okazuje się, że zna się z Macaulay'em dość...hm, blisko.
- Nie powinnaś robić takich sugestii. Nie znasz jej.
- Ale mam oczy i rozum na swoim miejscu, w przeciwieństwie do ciebie. Travis już łazi za nią jak cień, a Mac rozbiera ją wzrokiem. Ciekawe z kim jeszcze się szlaja.
- Kate!
- Ja tylko próbuję ci coś uświadomić. I martwię się o ciebie. Lepiej idź od razu do niej, weź ją na stole i może ci ulży. Chorobę weneryczną łatwiej jest wyleczyć niż serce i duszę, gdy się sparzysz.
- Kate! - krzyknął Michael najgłośniej jak tylko potrafił w tamtej chwili. - Absolutnie nie życzę sobie, żebyś mówiła o niej w ten sposób! To obrzydliwe!
Kate westchnęła i rozłożyła ręce z rezygnacją. Nagle ktoś zapukał do drzwi.
- Hej, co robicie? - zapytał rozbawiony Macaulay wciągając za sobą Agnes za rękę. - Może dołączycie do nas przy barku?
Agnes rozejrzała się po apartamencie Michaela. Zrobił na niej wrażenie. Uśmiechnęła się zaraz, ale starała się nie patrzeć na Michaela.
- Ja chętnie się czegoś napiję. A ty, Michael? - rzekła Kate patrząc na niego, który z kolei wlepił wzrok w Agnes.
- Ja dziękuję, jestem zmęczony - odpowiedział jakby smutno.
Mac nie czekał dłużej na decyzje. Wybiegli z apartamentu.

Jak tylko ekipą dotarli do hotelu MGM, Agnes chciała zwiedzić cały hotel. Był ogromny, dwuskrzydłowy, luksusowy. Oni mieli wynajęte całe dwa ogromne piętra na górze, włączając apartamenty de luxe, bar i palmiarnię z basenem tylko do dyspozycji ekipy. Dziewczyna od razu złapała kamerę do ręki i zaczęła kręcić. Dotarła wreszcie do basenu. Był wielki. Woda niebieściutka migotała promieniami słońca, które wpadały z okna. Obok było jacuzzi, mały wodospad i płytkie oczko wodne dla dzieci. Wokół było pełno zieleni, palm i egzotycznych roślin, gdzieniegdzie krzyczały papugi z klatek. Było jak w raju. Ona nigdy wcześniej nie widziała czegoś podobnego. Z chwilowego zamyślenia wyrwał ją hałaśliwy plusk, a potem śmiech. Chłopaki widać nie czekali na specjalną zachętę. Bruce, Travis i inni wskoczyli od razu do wody, zamówili drinki. Agnes pobiegła do swojego apartamentu. Był duży i piękny, za duży jak na nią, ale chłonęła to wszystko, cieszyła się, że chociaż na trasie z Michaelem zazna takich luksusów. Przez okno roztaczał się niesamowity widok głównej ulicy Vegas, Las Vegas Boulevard, potocznie zwany the Strip, tak samo jak Sunset Strip w Los Angeles. Robiło się już ciemno. Mnóstwo kolorowych świateł migotało i mieniło się, ludzie gdzie okiem sięgnąć, słychać było muzykę. Fascynująca energia biła z tego miasta.
Ktoś zapukał do drzwi.
- I jak ci się podoba? - zapytał Mac wchodząc do środka.
- Hotel jest cudowny, ale widzę, że chyba nie jeden na tak wysokim poziomie...
- To Vegas, baby! - zaśmiał się.
- Zabierz mnie do tego Vegas, Mac! Chcę zobaczyć fontanny Bellaggio na żywo!
Uśmiechnął się szeroko.
- Nie ma sprawy, bejbe!
Poszli najpierw do barku, gdzie już siedziało i odpoczywało część ekipy. Zamówili whisky z colą i zaczęli wygłupiać się gadając do papug. Gdy jedna z nich zaintonowała 'what', Agnes przypomniało się Black or White i wersja Maca, którą tak uwielbiała, zawsze powodowała u niej co najmniej uśmiech. Macaulay podchwycił to i zupełnie spontanicznie odegrali tę partię piosenki, Mac jako ojciec, a Agnes jako Mac. Jej 'what' spodobało się na tyle, że wiele osób zaczęło się śmiać.
- Moja dziewczyna! - powiedział i stuknął się z nią szklanką. - Ale chodź, zobaczymy co u Michaela!
Zrobił to celowo. Agnes próbowała protestować, ale on złapał ją za rękę i pobiegli w stronę apartamentu MJa.

Kate zjawiła się przy barku po około pięciu minutach. Postanowiła, że będzie miła dla Agnes, spędzi z nią trochę czasu, by utwierdzić się tylko w przekonaniu o jej rozwiązłości i udowodnić Michaelowi swoją rację. Postanowiła robić zdjęcia. Niby ot tak, z trasy, z wyjazdów, jednocześnie zbierając dowody. Rozejrzała się dookoła. Nigdzie ich nie było, ani Agnes ani Macaulay'a. Denise skinęła na nią i zaprosiła do stolika.
- Szukasz kogoś? - zapytała, gdy zauważyła rozglądającą się koleżankę.
- Myślałam, że wypiję z Macaulay'em, dawno się nie widzieliśmy.
- Właśnie wyszli - odpowiedziała krótko Denise.
- Kto?
- Mac razem z Agnes. Na miasto. Ona nigdy wcześniej nie była w Vegas, chciała wyjść.
- No tak... - odpowiedziała Kate. Nie wiedziała co o tym myśleć, ale złośliwy uśmieszek pojawił się na jej ustach.

Tymczasem Mac i Agnes wyszli z hotelu, prosto w morze ludzi. Było ich pełno, z całego świata. Wszyscy szli albo do restauracji, do klubów albo na show on air, przy Treasure Island albo Bellaggio. Agnes bardzo cieszyła się na to, jak dziecko, cały czas miała uśmiech na twarzy.
- Mac, tu jest cudownie! - krzyczała raz po raz. - Jedna wielka impreza!
Macaulay też był zadowolony z takiego wypadu. Pokazywał jej po kolei różne ciekawe miejsca, atrakcje, robił jej zdjęcia. Pokaz piratów pod TI bardzo jej się spodobał, tym bardziej, że po występie mogli wejść na statek kolebiący się na wodzie, dotknąć marynarskich lin, założyć piratki. Zeskoczyli ze statku i udali się pod Bellaggio. Tam spotkał ich zupełnie inny klimat. Agnes aż otworzyła szeroko usta z wrażenia. Przy subtelnym brzmieniu muzyki klasycznej odbywał się pokaz fontann. Budynek hotelu był bajecznie podświetlony, fontanny migały raz złotym, raz srebrnym światełkiem i rysowały w powietrzu rozmaite kształty, wykonywały różne figury. Do tej pory widziała to tylko w telewizji, a teraz stała tuż przy rzeźbionym murku obok Macaulay'a Culkina i oglądała ten pokaz z bliska. Coś cudownego. Show ten odbywał się co 15 minut, ale spędzili tam ponad godzinę, czekając na następne, różniące się od poprzedniego przynajmniej jedną sekwencją. Agnes nagrała wszystkie.
Dotarli do Caesar's Palace i Planet Hollywood, gdzie Mac zaprosił ją na drinka, a później poszli do galerii Forum Shops na kolację. Było wspaniale. Mac cały czas przyglądał się jej i nie mógł powstrzymać uśmiechu na widok jej rozświetlonych tą radością oczu. Wyglądała naprawdę cudownie w tej sukience w kropki i czerwonych butach. Ciągle mówiła. Nie chciał jej przerywać, sprawiało mu to przyjemność. Odpowiadał tylko na jej pytania, co jest dalej, że następnym razem muszą pójść do kasyna, czy w Palms zawsze można spotkać króliczki Playboy'a, gdzie jest ten słynny klub Pure, gdzie bawią się celebryci, że chce na kolejkę pod NewYork NewYork i do oceanarium w Mandalay Bay. Wydawało mu się, że rejestruje każdy dźwięk i każdy obraz w swojej głowie, że nic nie umyka jej uwadze. Spontanicznie uścisnął jej dłoń położoną, przynajmniej przez te dwie sekundy, obok kieliszka z winem. Spojrzała na niego.
- Dziękuję - powiedziała. - Takie Vegas chciałam zobaczyć na własne oczy.
- Możemy tu przyjeżdżać częściej - odpowiedział z uśmiechem. - Kiedy tylko chcesz.
Wrócili do hotelu ledwo przed północą. Jutro zapowiadał się intensywny dzień od samego rana i koncert wieczorem, zamieszania co nie miara. Musiała się wyspać. Mac odprowadził ją do samych drzwi.
- Jeszcze raz dzięki, Mac, za ten wspaniały wieczór - powiedziała przytulając się do niego.
- Nie ma sprawy, miło jest wychodzić w twoim towarzystwie - odpowiedział i pogłaskał ją po włosach.
Tak się składało, że apartament Agnes mieścił się dokładnie na przeciwko apartamentu Kate. Gdy więc usłyszała głosy, podeszła do drzwi i zaczęła nadsłuchiwać.
- Dobranoc - powiedziała Agnes uśmiechając się do Macaulay'a.
Nastała cisza, bardzo sugestywna zdaniem Kate. Nie mogła zobaczyć, ale wydawało jej się, że się całują. Nie było słychać żadnych kroków ani odgłosu zamykania drzwi, dopiero po około minucie.
Po drugiej stronie Agnes i Mac stali jeszcze przez chwilę obok drzwi. On zbliżył do niej swoją twarz. Być może faktycznie chciał ją pocałować, ale ona zatrzymała go dłonią. Pocałowała lekko w policzek i uśmiechając się weszła do pokoju. Mac pokręcił głową z uśmiechem. Odpowiedział jej już w myśli 'dobranoc' i poszedł do siebie.



Przy okazji chciałabym powiadomić, że poprawiłam już ustawienia na blogu i można tam komentować bez krępacji. ;)
Kolejny odcinek w przygotowaniu. Możliwe, że pojawi się już jutro. :)
Awatar użytkownika
akaagnes
Posty: 1224
Rejestracja: sob, 07 lut 2009, 23:13
Lokalizacja: Lublin

Post autor: akaagnes »

:mj: Tak jak pisałam, kolejny nowy odcinek już dziś. ( nie mogłam się powstrzymać od pisania ;-) )

Przed dziewiątą rano kilka osób przyszło w, jak się okazało, ulubione miejsce do palmiarni na kawę. Było raczej spokojnie i cicho. Tancerze właśnie wychodzili z basenu po półgodzinnym treningu i bardzo nachlapali dookoła. Agnes usiadła wśród zieleni i delektowała się aromatem ulubionej Mochy. Przyszły też opiekunki - Grace oraz Yvette - razem z dziećmi, Bruce i kilku ochroniarzy. Grace wyglądała dość niewyraźnie, pytała o tabletki od bólu głowy.
- Wypiłaś wczoraj więcej ode mnie, czy co? - zażartowała Agnes, gdy ta usiadła obok niej.
- Może to dlatego, że nic wczoraj nie wypiłam - odpowiedziała z uśmiechem. - Chyba wrócę do pokoju i prześpię się jeszcze.
Podeszła do Yvette. Dzieci biegały wokół, Prince udawał, że zaraz wejdzie do oczka wodnego. Grace przechodząc chwyciła go, podniosła do góry. Chłopiec zaśmiał się.
- Zabierz zaraz dzieci do bawialni - powiedziała do koleżanki. - Michael ma niedługo przyjść.
- Okej - odpowiedziała z uśmiechem.
Yvette była piegowatą brunetką około trzydziestki, pracowała od niedawna, razem z Grace, dzieląc między siebie obowiązki. Wzięła z rąk Grace małego Prince'a, obejrzała się na Paris, która stała tuż za nią gryząc zawzięcie czekoladowe ciastko. Zadzwonił jej telefon. Postawiła więc chłopca na ziemi i odebrała. Grace wyszła się położyć.
Agnes siedziała wygodnie i aż zamknęła oczy, tak jej się zrobiło dobrze i miło. Mając w perspektywie bardzo pracowity dzień, upajała się tymi relaksującymi chwilami w tak pięknym miejscu. Dzieci zaczęły znowu biegać i Prince już prawie wskoczył do oczka, kiedy Tony złapał go za bluzeczkę i zaczął z nim żartować. Paris też domagała się uwagi. Wybrała jednak dłuższy dystans i zaczęła biec dookoła całego basenu.
- Paris, wróć! - krzyknęła nagle Yvette przerywając na chwilę rozmowę.
Dziewczynka zareagowała śmiejąc się i spojrzała na opiekunkę po drugiej stronie basenu. W tym miejscu jednak potknęła się, spadając z niewielkiego stopnia prosto w najgłębszą część wody. Wszystko działo się w ciągu może dwóch sekund i nikt nie mógł przewidzieć co się stanie. Agnes w jednej chwili upuściła z rąk filiżankę z kawą i po kilku susach wskoczyła za małą do wody tak jak stała. Nikt nie mógł zareagować szybciej niż ona, Tony zatrzymał się tuż nad brzegiem i wyciągnął rękę do Agnes, by pomóc jej wyjść. Dziewczyna chwyciła Paris i szybko uniosła do góry, mimo że sama w pierwszej chwili traciła równowagę. Złapała jedną ręką barierki i podciągnęła się. Yvette z przerażoną miną dobiegła do Agnes i chciała wziąć małą, ale ta odwróciła się i podeszła do ławki.
- Dajcie ręcznik szybko - powiedziała surowo i stanowczo.
- Boże święty... - zaczęła panikować opiekunka - Jezu kochany, nic jej się nie stało? Boże, jak ja mogłam...
Mała Paris była w wielkim szoku. Cała mokra aż się trzęsła. Przez pierwsze kilkanaście sekund nie mogła aż złapać oddechu. Agnes przechyliła się tak, by Paris mogła wypluć wodę, której się napiła, zaczęła kaszleć. Agnes klepnęła ją mocno w plecy, dopiero wtedy mała złapała oddech i zaczęła bardzo płakać. Tony podał Agnes duży ręcznik, w który dziewczyna owinęła dziecko i przytuliła do siebie mocno. Sama ociekała wodą, ale nie zwracała na to uwagi. Widziała tylko przerażoną i zapłakaną twarz Paris, która teraz kurczowo ściskała ją za bluzkę.
- Już nie bój się kochanie, już w porządku - pocieszała małą. - Trzymam cię i nie wypuszczę, już jesteś bezpieczna. - Mała schowała buzię w piersi Agnes i zachodziła się od szlochu. Yvette stała sparaliżowana naprzeciw nich, też ze łzami w oczach i próbowała coś zrobić, ale nie wiedziała co. Mała wtuliła się w Agnes, która próbowała do niej mówić spokojnie, uspokajała ją i wycierała jej główkę kawałkiem ręcznika.
Zrobiło się niespokojnie i na to właśnie wszedł Michael. Od razu zauważył, że coś jest nie tak, przestraszony tym wszystkim Prince wyrwał się Miko, który trzymał go za rękę i z krzykiem 'tatusiu' podbiegł do niego. Michael aż zadrżał i znalazł się przy ławce w ciągu sekundy.
- Co się stało!? - zareagował głośno i bardzo nerwowo widząc drżącą i płaczącą córeczkę wciśniętą w Agnes.
- Ja nie chciałam... ja naprawdę, o boże, przecież... - zaczęła na nowo histeryzować Yvette.
- Paris wpadła do basenu, pośliznęła się... - zaczął Tony, gdy już ochłonął. - Agnes zareagowała najszybciej.
Michael usiadł na ławce obok Agnes i nachylił się do Paris.
- Już dobrze, słoneczko - położył dłoń na główce dziewczynki - tatuś już tu jest. Chodź do mnie.
Jednak mała spojrzała tylko na Michaela, trochę się uspokajając i próbując opanować płacz, ale ani myślała oderwać się od Agnes.
- W porządku, potrzymam ją jeszcze, niech się uspokoi - powiedziała już spokojniej do Michaela, który mocno się przejął. Spojrzał na Agnes. Była cała mokra i kosmyki włosów przylepiały jej się do twarzy, spływały jeszcze pojedyncze kropelki wody aż do szyi. Miała zieloną bluzkę na ramiączkach, Paris ściskała jedno z nich rączką, główkę miała przytuloną do prawej piersi dziewczyny. Agnes w tamtej chwili nie przejmowała się, że przestraszona ciągle mała Paris odsłania jej prawie połowę piersi trzymając się kurczowo. Pocałowała ją w główkę. Michael jednak czuł się co najmniej dziwnie. Serce mu drżało o córkę, też się bardzo przestraszył. Potem poczuł jakąś ulgę, że znalazła pocieszenie i bezpieczeństwo w ramionach Agnes. Patrzył na nie, siedział dość blisko i widział też tę pierś Agnes, od której absurdalnie nie mógł oderwać wzroku. Ta pierś, symbol bezpieczeństwa dla jego córki, miała dla niego dwojakie znaczenie. Uświadomił sobie, że Paris potrzebuje matki, ponieważ matka daje dziecku poczucie bezpieczeństwa. Poczuł się winny z powodu Debbie i tej całej sytuacji. Ale pomyślał, że Paris niekoniecznie potrzebuje właśnie Debbie, która najwyraźniej nie bardzo czuła instynkt macierzyński. Podejrzewał, że czuje go Agnes i mimo że jest taka młoda, jest u niej już dobrze wykształcony i ona spełnia się w tej roli, o czym świadczyła choćby ta sytuacja. Tak bardzo przejęła się obcym dzieckiem. Tuli je w ramionach i pociesza, zamiast oddać niani lub ojcu, pójść się wysuszyć i przebrać. Dziecko z ufnością tuli się do nieznajomej kobiety, tak jak nigdy nie tuliło się do biologicznej matki. Te obserwacje zdumiały bardzo Michaela. Próbował nie iść aż tak daleko tymi rozważaniami, ale jednak wszystkie elementy układanki zgadzały się. Ktoś, kto by ich nie znał i popatrzył z boku, z pewnością stwierdziłby, że to matka Paris. Nie przejmująca się sobą w takiej sytuacji, tylko chcąca przede wszystkim zapewnić komfort swojemu dziecku.
Paris już przestawała płakać. Odwróciła główkę i popatrzyła na swojego tatę, nie odrywając się jednak od Agnes. Michael spojrzał w oczęta swej córki.
- Już dobrze, kochanie? - zapytał głaszcząc ją po policzku, równocześnie czując ciepło biustu Agnes.
- Pójdziemy teraz do pokoju, dobrze? - zwróciła się do dziewczynki, mówiąc powoli, spokojnie i wyraźnie. - Zmienimy ci ubranka, żebyś się nie przeziębiła.
Mała patrząc wielkimi ufnymi oczkami na Agnes pokiwała głową. Michael pozostawał pod ogromnym wrażeniem dziewczyny. Ona wstała z małą na rękach, a Paris owinęła swoje rączki wokół jej szyi i przytuliła schnącą główkę do jej ramienia.
- Porozmawiamy później - Michael zwrócił się poważnie do zawstydzonej Yvette, po czym zaprowadził Agnes do swojego apartamentu.
Usiadły na łóżku.
- No, musisz mnie wreszcie wypuścić z objęć - powiedziała już z delikatnym uśmiechem Agnes do Paris, która uparcie ciągle jej się trzymała. - Musimy cię przebrać.
- Ciebie też - wyszczebiotała ostrożnie mała.
Agnes zaśmiała się. Michael przyniósł dwa ręczniki i był przekonany, że Agnes wyjdzie już, że sam zajmie się Paris, a Agnes zajmie się sobą. Jednak została i zdjęła z dziewczynki sukienkę, skarpetki i buciki. Wzięła ręcznik.
- A teraz zrobimy szuru-buru na głowie, co?
Dziewczynka już wyraźnie odprężona pokiwała mocniej głową, po czym Agnes nakryła ją na chwilę ręcznikiem i wytarła głowę dziecka mówiąc to zabawne 'szuru-buru', aż Michael też się roześmiał.
- A teraz podnieś tak wysoooko wysoko rączki, jakbyś chciała dotknąć sufitu.
Paris wykonała polecenie od razu i Agnes wytarła jej rączki i brzuszek.
- A teraz wstajemy i zrobimy szuru-buru nóżkom! - z uśmiechem zaproponowała kolejno. - I stajemy na jednej nodze, tatuś przytrzyma, żebyś nie upadła.
Michael miał wrażenie, że Paris podoba się to i już zapomniała o wypadku, traktując polecenia Agnes jak zabawę.
- A teraz tatuś nam pokaże, gdzie są twoje ubranka i sama wybierzesz co chcesz założyć.
- Przejdźmy do drugiego pokoju - popatrzył na nią z podziwem. Paris złapała Agnes za rączkę i wyczekująco spojrzała na swojego tatę. On też wziął ją za rączkę i cała trójka przeszła do sypialni dzieci.
Paris nieomylnie wyciągnęła z walizki nowe majteczki, a potem różową sukieneczkę w kwiatki. Michael właściwie był tam zbędny, ale stał z boku i obserwował dziewczyny. Agnes siedziała obok jego córeczki i pomagała jej się ubierać, zapinała jej sukienkę, a potem wzięła szczotkę, by rozczesać jej włosy. Wydawało mu się, że to jakieś naprawdę wielkie i cenne chwile, bo sam rzadko do tej pory czesał Paris i nie widział też jak to robi Grace. Agnes radziła sobie świetnie. Patrząc zachwyconym wzrokiem westchnął aż.

Po jakimś czasie dzieci przejęła Grace, która poczuła się już lepiej. Dowiedziała się co zaszło i współczuła Yvette, aczkolwiek sama nie do końca jej ufała. Dobrze przeczuła, że Michael ją zwolni. Agnes za to zyskała w jego oczach tak bardzo, że gotów był się jej oświadczyć, tu i teraz. Właśnie poszła się przebrać, gdy wezwał Yvette do siebie.
Agnes przemoczona, ale w pewnym sensie zadowolona, że mała ją polubiła, że tak jej zaufała, zdjęła mokre dżinsy i wyciągnęła nowe. Wysuszyła włosy, poprawiła makijaż. Co za dzień! Tak rano, a już tyle wrażeń, ciekawe co jeszcze się wydarzy. Szykowała się właśnie do wyjścia. Na dole, w sali prób obok hali koncertowej MGM, trwały już przygotowania do koncertu. Wystawiano już sprzęt i inne rzeczy.
Ktoś zapukał do drzwi. Otworzyła. Przed nią stał Michael, trochę jakby stremowany, zdenerwowany, miał niespokojne oczy. Wpuściła go do środka. Przez chwilę zaległa cisza, ale za chwilę podniósł głowę i spojrzał Agnes w oczy. Wziął głęboki oddech.
- Dziękuję, to chyba za małe słowo nawet - zaczął. Stał wyprostowany, z rękami do tyłu. Nagle podał jej dużą czerwoną różę. - Nawet nie wiem co powiedzieć.
Popatrzyła na niego z lekkim zdumieniem.
- Michael... Ja zrobiłam po prostu to, co należało. Ona była taka wystraszona.
- Zrobiłaś dużo więcej. Więcej niż ci się wydaje.
Przyjęła od niego tę różę. Pachniała ładnie, pozbawiona była kolców.
- Jeśli mogę - rzekł Michael - chciałem z tobą porozmawiać. Potrzebuję tego.
Agnes milczała. Napełniła wazon i wstawiła różę do wody. Potem odwróciła się z powrotem do niego.
- Ja też chcę ci coś powiedzieć - oblizała wargi i przełknęła ślinę. - Chciałam... przeprosić cię za wczoraj. Bardzo przeprosić. Strasznie mi głupio i...
Zbliżył się do niej. Zadrżała. Jakby pomyślała, że teraz on ją uderzy w rewanżu.
- Nie przepraszaj - rzekł. - To mi powinno być głupio i to ja chciałem cię przeprosić.
- Huh? - zdziwiła się Agnes.
- Bardzo się bałem, że wszystko się zepsuje, że odejdziesz. Że straciłaś do mnie szacunek, okazałem się taki płytki i małostkowy. Wstyd mi. Bo widzę, jaką naprawdę kobietą jesteś. I chcę to naprawić, na nowo zyskać twoje zaufanie. Naprawdę mi zależy.
- Michael...ja... - próbowała jednak się wytłumaczyć i powiedzieć, że ona już zrozumiała, że świat się mimo wszystko kręci wokół pieniądza, że zareagowała tak zbyt impulsywnie i nieadekwatnie do sytuacji, że naprawdę bardzo przeprasza..., ale on nagle podszedł jeszcze bliżej i po prostu przytulił ją. Tak mocno i tak jak chciał w tamtej chwili. Wtulił głowę w jej włosy, zamknął oczy, objął ją za ramiona. Poczuła emocjonujący dreszcz, serce zaczęło bić jej mocniej. Objęła go też, przytuliła całą sobą. Miał ochotę powiedzieć jej, że się w niej zakochał, że oczarowała go tak bardzo, że myśli o niej cały czas i marzy nocami. Że chce, żeby została z nim już zawsze, nie odchodziła nigdzie, żeby była matką dla jego dzieci.... zapędził się znowu w tych myślach. Być może ona chciała czegoś zupełnie innego, być może wcale nie czuła do niego choćby części tego, co czuje on. Ale tak bardzo jej chciał...
Nagle zadzwonił telefon. Bruce domagał się jej obecności na dole. Wzięła torbę z kamerą, komórkę i wyszli z apartamentu.
- Widzimy się zaraz - przystanęła jeszcze i obejrzała się na niego z uśmiechem.
- Oczywiście - potwierdził.
Skierowała się w stronę windy, on właśnie odwrócił się, żeby pójść do siebie jeszcze po kilka rzeczy. Jednak coś spowodowało, że cofnęła się, złapała go za dłoń i pocałowała w policzek, tak zupełnie spontanicznie. Niezwykle zaskoczyło go to, nabrał powietrza. Ona właśnie zniknęła za drzwiami windy. Stał jeszcze przez chwilę jak zaczarowany. Uśmiechnął się dotykając miejsca, gdzie go niby tak zwyczajnie, może po przyjacielsku cmoknęła. I pozamiatane. Zamknął oczy i westchnął. Właśnie w tym momencie poczuł, że zakochał się na amen, nie na żarty i nikt nie będzie w stanie mu tego wyperswadować. Wrócił do apartamentu i na chwilę jeszcze opadł na łóżko, ciągle z tym samym, może trochę głupkowatym, uśmiechem na twarzy.



i jakie wrażenia? :szepcze:
Awatar użytkownika
Atonia
Posty: 357
Rejestracja: pn, 28 gru 2009, 13:33
Lokalizacja: Elbląg

Post autor: Atonia »

Nareszcie się pogodzili.
mada744
Posty: 51
Rejestracja: ndz, 24 maja 2009, 0:00
Lokalizacja: UK/ Jawor

Post autor: mada744 »

akaagnes pisze: jakie wrażenia?
Wrazenia niesamowite. Gratuluje pomysłu i wyobraźni. Naprawde wciąga Twoj fiction story, czekam z niecierpliwościa na kolejne części.
Oby tak dalej, a powstanie z tego książka.
firefenix18
Posty: 231
Rejestracja: śr, 19 sie 2009, 21:23
Lokalizacja: Lublin

Post autor: firefenix18 »

za mało erotyzmu! :D
Kiedyś ludzie nie potrzebowali Boga bo mieli rozumy,
dziś ludzie wymyślili Boga i zabrali ludziom rozumy.
Awatar użytkownika
akaagnes
Posty: 1224
Rejestracja: sob, 07 lut 2009, 23:13
Lokalizacja: Lublin

Post autor: akaagnes »

dzięki za opinie i głosy w ankietce (również te na nie,bo musi być równowaga w przyrodzie) ;-)
ankietka potrwa przez 4-5 dni, bo do tej pory zdążę stwierdzić,że to był głupi pomysł :-).
pozdrawiam. następny odcinek pojawi się w weekend. buziaki. x

p.s. zapraszam również do bloga, gdzie jest całość, bez wyciętych fragmentów (link w stopce).
Awatar użytkownika
Atonia
Posty: 357
Rejestracja: pn, 28 gru 2009, 13:33
Lokalizacja: Elbląg

Post autor: Atonia »

Czemu nie dajesz nowych notek?
Awatar użytkownika
akaagnes
Posty: 1224
Rejestracja: sob, 07 lut 2009, 23:13
Lokalizacja: Lublin

Post autor: akaagnes »

Hej. Wklejam kolejny mini odcinek. Nie miałam czasu ani weny do pisania w ostatnich dniach, bo byłam zajęta innymi sprawami. Ale nadrobimy to. ;-)
Dziękuję wszystkim,którzy brali udział w tej ankietce.;-) Chyba się już skończyła albo kończy się jutro, nie jestem pewna.
Tymczasem dalszy ciąg story:



Na próbach niby było wszystko po staremu. Sprzęt, próba dźwięku, próba kamer, ale zarówno Michael, jak i Agnes czuli się inaczej. Lepiej. On poczuł sto pięćdziesiąt procent siebie podczas prób, Agnes uśmiechała się zza kamery. Żałował tylko, że tak mało ją widzi, choć miał świadomość, że jest. Podczas jeden z przerw podszedł do niej.
- Słuchaj - powiedział - jeśli chcesz, możesz pracować z ekipą na scenie.
- Co miałabym robić? - zapytała z nieskrywaną ciekawością.
- Masz dobre oko, więc może wychwycisz czego jeszcze brakuje...
To była wiadoma ściema. Chciał mieć ją blisko, bliżej. Zgodziła się, a Zane przejął ster kamery głównej.
Próba przebiegła pomyślnie. Wszystko było zgodnie z planem. Agnes biegała tu i tam, sprawdzała sprzęt, mikrofony, brzmienie. Podobało jej się. Michaelowi też. Gdy rozbrzmiała ostatnia piosenka z set listy, Agnes nagle zastanowiła się nad czymś.
- Nie było The Way You Make Me Feel - powiedziała na głos do Bruce'a, który stał obok.
- Kilku pożądanych kawałków nie ma, tak zdecydował - odpowiedział poważnym tonem.
Agnes popatrzyła na niego.
- To przeze mnie? - zapytała nieśmiało.
- Nie wiem. Zapytaj go.

Zapukała do garderoby, gdzie trwała ostatnia przymiarka kostiumów. Lateksowe spodnie plus marynarka, czerwona błyszcząca koszula, później biała góra, ale niebieskiej koszuli nigdzie nie zobaczyła. Michael poruszał się, tańczył i chodził, raz po raz mówiąc Bushowi gdzie poluźnić klamrę i tym podobne. Wyglądał cudownie. Zarzucał falowanymi włosami i pstrykał palcami, jakby to też się zaliczało do próby kostiumowej. Stała tam przez chwilę i bezsensownie zapatrzyła na jego tyłek. Nagle zreflektowała się i wyprostowała wysuwając pierś do przodu. Teraz on popatrzył na nią.
- Jak ci się podoba? - zapytał z uśmiechem.
- Jest super - odpowiedziała od razu. Kate opierając się o stolik, pokręciła głową. Bez sensu - pomyślała - a gdyby powiedziała, że jej się nie podoba to co? Zmieniałby całą garderobę na kilka godzin przed koncertem? Kompletnie mu odbiło. - Tylko... - dodała w pewnym momencie - nie widzę niebieskiej koszuli i białego paska.
- Zrezygnowałem całkiem z The Way - odpowiedział Michael.
Kate wyszła. Za nią Karen, wołając ją na papierosa.
- Michael, jeśli to coś ma wspólnego ze mną i...
- Zrezygnowałem chwilowo z modelek, a sam nie chcę tego wykonywać.
- Myślę, że to powinno być na setliście. Każda dziewczyna uwielbia ten kawałek.
- Zastanowię się nad tym. Ale dziś już się nie uda.
- Wiem, pomyślałam tylko, że jutro... - zawahała się przez chwilę, zagryzła wargi. To zaciekawiło Michaela. Przechylił głowę. - Jutro mogę znaleźć ci odpowiednią dziewczynę.
- Nie chcę. Mam dość modelek.
- A gdyby to nie była modelka?
- Kogo masz na myśli?
- Na przykład... siebie. Jakoś mogłabym pomóc. Bo głupio mi z powodu... wiesz...
Michael otworzył szeroko oczy i aż roześmiał się.
- Naprawdę? Mogłabyś to zrobić?
- Mam na to pewien pomysł. O ile się zgodzisz.
- Mów. Zamieniam się w słuch. - Ucieszył się na to, bardzo.
Usiedli przy stoliku, Agnes zaczęła mówić o swojej wizji. Bush słuchał też z zaciekawieniem. Chodziło przede wszystkim o tajemniczość. Kobieta za białym ekranem, jej cień, jakby marzenie, wymarzona kobieta bohatera. Tańczy i kusi. Na końcu daje się złapać i bohater odchodzi z nią. Gdy Agnes skończyła mówić, Michael z pełnym uśmiechem pokręcił głową.
- Jesteś niesamowita - rzekł. Spojrzał na Busha. - Co o tym sądzisz?
- Zastanawiam się nad stylizacją - odpowiedział Bush drapiąc się w brodę. - To musi być coś z klimatów Dirty Diana. Wyraźnie zarysowana kobieca figura, biodra, nogi - w tym momencie skinął na Agnes, by wstała i spontanicznie uniósł jej bluzkę do góry. - Masz doskonałą talię i biodra, zobacz Michael. - Bush oddał właśnie Michaelowi wielką przysługę. Gdy tylko zobaczył goły brzuch i talię Agnes, zakręciło mu się w głowie. Wstał i ujął ją w tej talii obiema dłońmi. Miała gładkie ciało, pyszną figurę. Ta linia będzie śniła mu się po nocach. Agnes poczuła jego dłonie na swoim ciele i wstrzymała oddech, popatrzyła na niego iskrzącymi oczami. Ciepło jego rąk czuła na całym ciele, mimo że dotykał ją tylko w pasie.
- Masz rację, zupełnie się zgadzam - odpowiedział Michael siląc się na beznamiętność.
- To musi być obcisła krótka sukienka. Uwydatnimy też biust, myślę że i tak będzie go widać.
Agnes trochę się zlękła własnego pomysłu. Być może dopiero teraz dotarło do niej co sama zaproponowała. Kusa sukienka, uwydatnienie biustu i to jeszcze nie koniec.
- ... i bardzo wysokie obcasy - Michael bardzo się wczuł - nie masz z tym problemu?
- Nie, raczej nie - odpowiedziała Agnes.
- Ok, myślę, że to będzie bardzo dobra rzecz - ucieszył się Bush.
- Jutro jak tylko przylecimy do Denver, będziemy ćwiczyć układ, pomyślę nad tym.
- Mam jeszcze jedną, ważną propozycję, sprawę - wtrąciła nagle Agnes.
- Tak?
- Myślałam też o peruce z długimi włosami i... o tym, żeby pozostało to tylko w ekipie, że tą kobietą za ekranem będę ja.
Dla Michaela to już było zrozumiałe dlaczego. Zgodził się. Jednak nie potrafił ukryć radości z powodu tej propozycji. Później powiedział wszystko Bruce'owi, potem Travisowi i tancerzom, reżyserowi i reszcie ekipy na zebraniu dwie godziny przed koncertem w Las Vegas. Większość ludzi ucieszyła się i zaczęli klaskać w dłonie. Agnes jeszcze onieśmielona, jednak zrobiła krok do przodu i uśmiechnęła się. Było jej miło, że jej pomysł został tak entuzjastycznie przyjęty.
Wszystko potoczyło się bardzo szybko i rozpoczął się koncert w MGM. Było na nim mnóstwo ludzi, atmosfera była niesamowita. Agnes biegała jak w ukropie między kamerami a reżyserką, później decydując się na pozostanie do dyspozycji reżysera. Curtis był bardzo sympatycznym, acz wymagającym facetem po czterdziestce i już podczas prób w Los Angeles bardzo ją polubił, nauczył wielu rzeczy. Agnes też dowiedziała się sama o sobie, że lubi taką pracę w studio i lubi mieć wpływ choćby na brzmienie, ujęcia. Poza tym dobrze znała Michaela od strony artystycznej, wiedziała w którym momencie zrobić plan ogólny, a w którym zbliżenie. Miała doskonałe wyczucie. Jednocześnie w reżyserce mogła sobie pozwolić na emocje, bo jakaś jej część kazała jej jednocześnie przeżywać koncert jako fanka. Nie traciła jednak z oczu pracy. Podczas Billie Jean wiedziała, kiedy odjechać z obrazem, a kiedy dać zbliżenie na stopy Michaela, kiedy robił Moonwalk, wiedziała, że podczas Human Nature Michael też gra dłońmi i palcami, że Dangerous jest bardzo zmysłowe i każda fanka chce patrzeć tylko na Michaela, pozostawiając resztę tancerzy w tle. Wreszcie na You Are Not Alone chciała oszczędzić widzom dramatycznego obrazka z momentu odrywania fanki z ramion Michaela, równocześnie oszczędzając owej fance żenującej popularności i rozpoznawalności po koncercie. Po kilku dniach nauki, wiedziała już który guzik wcisnąć, co podkręcić, robiła już to z wyczuciem i lekkością. Cały czas zgrywała się z Zane'm, który zostawał przy głównej kamerze oraz z innymi. Mieli stały kontakt przez krótkofalówki. Plan został zrealizowany. Taka praca to przyjemność.
Gdy koncert dobiegał końca, poszła znów na backstage. Miała ochotę rzucić się na szyję Michaelowi, wycałować go i powiedzieć, że był rewelacyjny. Bo był. Kiedy pojawił się zmęczony i spocony, kiedy zaczął zdejmować koszulę jeszcze przed wejściem do garderoby, serce jej zaczęło trzepotać, chciała przytulić się do jego mokrego ciała. Poczuła się podniecona, zachwycona, była taka szczęśliwa, że pracuje właśnie dla niego. Jego magia i wielkość wydały jej się jeszcze większe niż odbierała to wcześniej, bo był w tym samym pomieszczeniu co ona, uśmiechał się, słyszała jego głos, że jest zmęczony, ale zadowolony. Rozmarzyła się, zamknęła oczy. Nagle poczuła jak ktoś łapie ją w pasie i podnosi. Aż krzyknęła.
- Tu jesteś! - zaśmiał się Macaulay. - Cały dzień za tobą tęskniłem.
- Ale mnie przestraszyłeś! - zareagowała dziewczyna.
Mac przytulił ją. Zaczęli rozmawiać o koncercie, zamówili colę z cytrynką.
- Byłam w reżyserce, pracowałam z Curtisem - opowiadała.
- Myślałem, że tu wpadniesz i potańczymy - mrugnął do niej i zaczął się poruszać.
Michael właśnie wyszedł z garderoby, zobaczył ich siedzących przy stoliku i Maca, który jego zdaniem za bardzo nachylał się do Agnes. Miał wrażenie, że chce ją pocałować, zbliżył do niej twarz, ona uśmiechnęła się od niechcenia. Wkurzyło go to. Wkurzył go Mac. Poczuł złość, aż zmarszczył brwi. Stał tam i patrzył przez chwilę, mimo że nie podobało mu się, to co widzi. Za chwilę zawołała go Karen.

Był zmęczony, ale ciągle o niej myślał. O niej, o tym układzie do The Way You Make Me Feel, w ogóle o tej prppozycji, która go cieszyła niemożliwie. Wspominał ten moment, gdy mógł dotknąć jej nagiego ciała. Miała cudowne kształty, świetną figurę i taką gładką skórę. Jej biodra, w ruchu czy bezruchu, sprawiały, że miał ciasno w spodniach. Chciał ją dotykać, nie mógł doczekać się jutra, kiedy znowu to zrobi.
Potrzebował czegoś, by zrelaksować się po koncercie. Wziął ręcznik i poszedł do sauny.

Mac po koncercie wprosił się do pokoju Agnes. Przyniósł wino. Zapalili najpierw papierosa i odprężenie po długim dniu przychodziło właśnie do nich. Macaulay zauważył nagle różę stojącą w wazoniku na stole. Spojrzał na Agnes.
- Widzę, że mam konkurencję? - powiedział żartobliwym tonem.
- Daj spokój - uśmiechnęła się. - To od Michaela. To takie miłe.
- Nie każdy mężczyzna daje kobiecie różę za wyciągnięcie dziecka z basenu.
- Już wiesz co się wydarzyło...
- No, cała ekipa o tym mówiła. I biedna Ivette straciła pracę.
- Ojej... zwolnił ją?
- Powierzył jej swój największy skarb, a ona dałaby mu utonąć?
- Największy skarb - powtórzyła Agnes.
- Wiem co mówię - odpowiedział Mac. - Ty za to zrobiłaś coś wyjątkowego. Pewnie i tak się w tobie zakochał.
- Masz bujną wyobraźnię.
Bo wydawało jej się to takie nierealne. Tymczasem chciała się skupić na tym, co działo się naprawdę. Poszła się wykąpać i spać, by być wypoczęta i gotowa do pracy następnego dnia.

Mac zastanawiał się, co miała znaczyć ta róża. Przypomniał sobie też jak Michael wypytywał go nerwowo w samolocie skąd zna Agnes, jak patrzył na nią. Coś zaczęło świtać mu w głowie. Na tyle na ile dobrze znał Michaela, Agnes była bardzo w jego typie. Poza tym uratowała mu dziecko i świetnie zajęła się dziewczynką.
Zastanawiał się, ale w końcu zaczęło go to denerwować. Dlaczego on się nad tym zastanawia? Wyszedł na taras, odetchnął świeżym powietrzem. Pomyślał, że dobrze zrobi mu wizyta w saunie.

Obaj na swój widok zdziwili się. Obu bardzo męczyły pewne kwestie związane ze sobą, ale żaden nie chciał lub nie potrafił zacząć. Mac usiadł na ławce i odgarnął włosy. Michael zamyślił się, opierając o ścianę. (...)


c.d.n.
Awatar użytkownika
aeval
Posty: 258
Rejestracja: pt, 24 lip 2009, 20:28
Lokalizacja: ...z Wielkopolski

Post autor: aeval »

Melduję, że czytam na blogu i bardzo mi się podoba :-)
Obrazek Obrazek
Awatar użytkownika
akaagnes
Posty: 1224
Rejestracja: sob, 07 lut 2009, 23:13
Lokalizacja: Lublin

Post autor: akaagnes »

aeval pisze:Melduję, że czytam na blogu i bardzo mi się podoba :-)
Miło mi. Niedługo będzie dalej i dużo i mam nadzieję ciekawie ;-)
Awatar użytkownika
Atonia
Posty: 357
Rejestracja: pn, 28 gru 2009, 13:33
Lokalizacja: Elbląg

Post autor: Atonia »

Chciałam cie zapytać czy tak samo piszesz na blogu czy jest tam więcej?
ODPOWIEDZ