Fan Fiction Story by Agnes

Dział przeznaczony do prezentacji własnej twórczości: wierszy, rysunków i tym podobnych.

Fanfick by Agnes:

Czas głosowania minął pn, 11 paź 2010, 19:21

Bardzo mi się podoba :D i czytam, jak tylko pojawia się nowy odcinek.
15
75%
Jest średnie. Niczym nie różni się od innych fanficków.
0
Brak głosów
Beznadzieja. Poza tym masz nieźle nawalone w głowie.
5
25%
 
Liczba głosów: 20

Awatar użytkownika
akaagnes
Posty: 1224
Rejestracja: sob, 07 lut 2009, 23:13
Lokalizacja: Lublin

Post autor: akaagnes »

Atonia pisze:Chciałam cie zapytać czy tak samo piszesz na blogu czy jest tam więcej?
Więcej, bo tu muszę wycinać niektóre fragmenty (+18).

Niedługo, może jeszcze dziś w nocy, kolejny odcinek. Dobrze mi się pisze.
;)
Awatar użytkownika
akaagnes
Posty: 1224
Rejestracja: sob, 07 lut 2009, 23:13
Lokalizacja: Lublin

Post autor: akaagnes »

Kolejny odcinek. Enjoy! ;-)

Obaj na swój widok zdziwili się. Obu bardzo męczyły pewne kwestie związane ze sobą, ale żaden nie chciał lub nie potrafił zacząć. Mac usiadł na ławce i odgarnął włosy. Michael zamyślił się, opierając o ścianę. (...)
- Jest gorąca, nie? - zaczął Macaulay, bo już denerwowało go to milczenie.
- O czym mówisz? - zapytał niewinnie Michael.
- Na pewno nie o saunie, Agnes jest gorętsza.
Mac nie mógł tego zauważyć, ale Michael zarumienił się nagle. Do czego on zmierza? - pomyślał.
- Jest miła - odpowiedział od niechcenia, ale nadzieja na zakończenie rozmowy była nikła.
Macaulay przeczuwał co jest grane i domyślał się już, że z jakiegoś powodu nie doczeka się zwierzeń o tej dziewczynie.
- Dałeś jej różę, widzę jak na nią patrzysz. A może ja źle to wszystko interpretuję?
- Dlaczego chcesz wiedzieć? Jest jakiś szczególny powód, dlaczego mnie o to pytasz?
- Nie denerwuj się tak - próbował ostudzić emocje Mac - chciałem po prostu porozmawiać o dziewczynie z przyjacielem. Że jest ładna, ma osobowość, świetne cycki, tyłek i czy na nią też lecisz.
Też lecisz? - odbiło się echem Michaelowi w głowie. Miał ochotę wyrwać deskę z ławki w saunie i walnąć nią Maca. Nie pasowało mu nie tylko to, że kiedyś wygłupiał się z dzieciakiem, a teraz rozmawiają o tej samej kobiecie, która najwidoczniej jemu też się podoba, ale również to, że on mówi o niej w taki sposób. Jakby była jakąkolwiek panną i dupą tylko do łóżka.
- Nie - zaprzeczył Michael - nie lecę na nią. Ok? - zezłościł się, sam nie wiedział czemu i w pewnej chwili przeraziło go też to, że powiedział tak,a nie inaczej.
- W porządku, więc droga wolna. - Mac oparł się z powrotem i uśmiechnął cynicznie. - Chciałem się upewnić. Ale skoro mówisz, że na nią nie lecisz, to ja...
- Mac, posłuchaj mnie - syknął Michael. Aż wstał, cały się gotował, nie tylko z gorąca w saunie. - Nie chcę żadnych głupot i kłopotów w mojej ekipie, rozumiesz? Ona jest w pracy i zadbam o to, żeby...
- Spokojnie... - rzekł prowokująco Mac i też wstał. Stanął naprzeciw Michaela. Bynajmniej w tamtym momencie obaj panowie nie patrzyli na siebie jak przyjaciele od lat. Każdy z nich to wyczuł: Michael z pewnym przerażeniem dostrzegł w Macaulayu rywala, prawdziwego rywala. Mac już wiedział, co chciał wiedzieć. Wszystko było jasne. Jednak coś kazało mu brnąć dalej, wzbudzić prawdziwą zazdrość w Michaelu. - Spokojnie... - powtórzył. - Nie zrobię nic, czego by ona nie chciała. Znamy się już jakiś czas, ufa mi. Już niejedno wino wypiliśmy razem. Jedno u mnie, drugie u niej, wiesz jak jest. Mamy bardzo dobre połączenie.
Mimo pary unoszącej się w pomieszczeniu, Mac zauważył jak Michael zaciska pięści. Być może odruchowo oddalił się o kilka kroków od niego, w obawie, że pomimo przyjaźni od dziecka, będzie chciał mu przywalić. Mało brakowało.
- Co do pracy... - kontynuował Mac - nie martw się. Pewnie dlatego teraz na niewiele sobie pozwala, bo stara się być profesjonalistką, nie zawieźć się w pracy.
- Mac, powiem ci coś i posłuchaj mnie uważnie - Michael był już na skraju wytrzymałości i kompletnie nie panował nad sytuacją. Dawno nie był tak wściekły. Zbliżył się do Macaulay'a. - Jeśli w jakikolwiek sposób ją skrzywdzisz, wierz mi, że nie będziesz chciał mnie spotkać na swojej drodze. Mówię bardzo poważnie.
Nie czekał już na odpowiedź. Nie miał najmniejszego zamiaru dalej słuchać podniet Maca. Wyszedł zamaszystym krokiem. Gdy tylko znalazł się w apartamencie cisnął ręcznik o podłogę, wybuchł. Porozbijał kilka szklanek, przewrócił stolik. A więc to prawda co mówiła Kate. Między nimi coś jest! 'Piliśmy już nie jedno wino, u mnie, u niej'... spała z nim? Czego on od niej chce? Dlaczego... dlaczego do cholery? Nie, to niemożliwe. Oni nie będą razem. Zaraz zwariuję! - Odkręcił prysznic i od razu spłynęła na niego gorąca woda. Przegarnął włosy, wystawił twarz pod strumień. Nagle uderzył w ścianę, z gardłowym krzykiem, takim niepowstrzymanym, który jakby przedarł mu się przed usta. Oddychał tak, jakby przebiegł maraton. Poczuł jak narasta napięcie, jeszcze bardziej i bardziej. Przed oczami w tempie błyskawicy zaczęły mu się wyświetlać obrazy z nią z tego długiego dnia. Jej mokre włosy i twarz, krople wody spływające po jej szyi, jędrna pierś, do której tuliła się Paris i to drżenie, bicie jej serca. Uśmiech, jeden i drugi, to jak go przytuliła, jej oczy , gdy powąchała różę, widział jej falujące w ruchu biodra, na których samą myśl robiło mu się gorąco. Ten dotyk jej ciała... ***fragment wycięty (+18) **
Werbalnie nie krył swoich odczuć, głośno uwalniał oddech, usiadł pod tym prysznicem. Czuł, że musiał dać temu upust i poczuł jakieś spełnienie, ale to jeszcze nie było to. Dawno nie kochał się, nie pieścił pożądanej kobiety, bardzo mu tego brakowało. A teraz, gdy pojawiła się ona, mógłby to robić codziennie. Westchnął. Wytłumaczył sobie, że ona nie może być z Macaulay'em, że nie będzie z nim. Z jej strony nie widział zainteresowania nim jako mężczyzną. Być może był to po prostu kumpel, gość, z którym można czasami pogadać o głupotach, tudzież miło spędzić kilka godzin, ale nic poza tym. Michael chciał w to bardzo wierzyć. Wszak oddaliła dłonią twarz Maca, gdy wydawało się, że chce ją pocałować. Gdyby coś między nimi było, pozwoliłaby mu. Z takim przekonaniem poszedł spać. Nie mógł się doczekać, kiedy ją rano zobaczy, kiedy dolecą do Denver i zaczną próby tego układu The Way... . Uśmiechnął się i zasnął marząc o jej biodrach.


Rano wszyscy zjawili się na parkingu o umówionej godzinie. Wśród nich Grace i dzieci, którzy wracali już do Los Angeles. Agnes, Mac, Travis, Zane, Karen i Denise stali przy samochodach popijając kawę na wynos, rozmawiali o czymś i śmiali się. Agnes była wyspana i czuła się świetnie, chociaż szkoda jej było już opuszczać Vegas.
- Po trasie przyjedziemy tu, zarezerwujemy największy apartament w Palms i zrobimy imprezę - rzucił Mac.
- O, bardzo chętnie.. - zareagowało kilka osób w tym Agnes.
W tym czasie na parkingu pojawił się już Michael. Niósł Prince'a na rękach, Paris i Grace szły za rękę obok nich. Od samego wyjścia widział Agnes. Jak się okazało, mała Paris też, gdyż nagle wyrwała się Grace i z okrzykiem podbiegła do dziewczyny. Michael aż się roześmiał. Ona wzięła dziecko na ręce.
- Hej słoneczko! - przywitała Agnes małą. - Jak się spało?
- Dobzie - odpowiedziała zabawnie Paris i uśmiechnęła się.
Podszedł Michael i dyskretnie się przywitał.
- Paris jeszcze chciała ci coś podarować - odezwał się łagodnym głosem. Mała spojrzała na ojca, a on rozchylił kieszeń swojej kurtki. Dziewczynka zanurkowała ręką, wyciągnęła sporego kolorowego lizaka w kształcie serca i podała go Agnes.
- Ojeeej - zareagowała z szerokim uśmiechem dziewczyna - jaki wielki i piękny!
Mała zachichotała.
- A teraz co zrobisz? - zagadywał ją Michael. - Musimy już jechać.
Paris ponownie obejrzała się na ojca, po czym bardzo mocno ścisnęła Agnes i dała jej buziaka. Dziewczyna przytuliła ją.
- Będę tęsknić. Ale może niedługo się jeszcze zobaczymy! - Dziewczynka pokiwała głową. - A teraz jeszcze mocniej uściskaj tatusia, żeby szybko wrócił.
Postawiła małą na ziemi, wziął ją Michael, a ona teraz przytuliła Prince'a, który jeszcze podał jej rączkę, tak "po męsku". Pomyślała, że będzie jej brakować tych dzieciaków. Są wspaniałe.
Mac i kilka innych osób też pożegnali się z dziećmi i Grace. Na lotnisku wsiedli w oddzielne samoloty. Ekipa zmierzała do Denver. Dolecieli tam przed dziesiątą rano. Przywitało ich znów piękne słońce, rześkie powietrze i spora grupa ludzi - fanów Michaela oraz fotoreporterów. Do tej pory gdzieś w biegu tylko Agnes ich widziała, ale nie zwracała uwagi. Nie cykali jej przed nosem, ani nie gonili za nią, więc ich ignorowała. Teraz musiała jeździć z ekipą i Michaelem, więc nie dało się tego ominąć. Skąd miała wiedzieć jeszcze kilka miesięcy wcześniej, że zamiast widzieć to tylko w tv czy gazetach, będzie w tym uczestniczyć z drugiej strony? Jak tylko wyszli do sali przylotów dziki tłum rzucił się w ich stronę, właściwie w stronę Michaela. Dziewczyny poubierane były w koszulki z Michaelem, miały popisane twarze i banery w rękach. Wszyscy głośno krzyczeli, a paparazzi gotowi byli ich prawie stratować, żeby tylko błyskać fleszem Michaelowi przed samym nosem. Denerwujące to było. Ochrona lotniska i ekipy robiła co mogła i siłowała się z tłumem. Ciasno było iść, mimo że szli za główną postacią tego zjawiska, gdzie oni zdawali się torować drogę. Dobrnęli wreszcie do autobusu. Agnes usiadła na drugim siedzeniu i zasunęła zasłonkę.
- Szaleństwo - powiedziała na głos.
Michael od razu przysiadł się obok niej, nie zdejmując jeszcze okularów. Ciżba chyba cisnęła się do auta, bo Tony nagle głośno krzyknął "move!" i podał rękę Denise, żeby weszła do środka. Michael milczał. Agnes czuła, że ją obserwuje. Uchylała lekko zasłonkę i próbowała się dowiedzieć co się dzieje na zewnątrz. Mac wszedł do samochodu przeklinając. Usiadł obok nich.
- W Europie i tak jest gorzej - powiedział jakby obojętnie Michael.
- Jeszcze gorzej? - zdziwiła się Agnes. Na lotnisku było może około dwustu osób, a ona już traciła cierpliwość.
- Dużo gorzej. - Michael wreszcie zdjął okulary, autobus ruszył. Uchylił delikatnie zasłonkę. - Teraz patrz - powiedział. Agnes aż otworzyła usta ze zdumienia: co najmniej kilkunastu mężczyzn zaczęło biec, później wsiedli na motocykle i z hukiem je uruchamiając zaczęli jechać za autokarem, raz po raz równając się i robiąc zdjęcia... zaciemnionemu autokarowi z logo MJJ. Widziała tylko błysk tuż za szybą, po czym kierowca zaczął kląć, jeszcze zanim wyjechali w miasto. Spojrzała z pewnym przerażeniem na Michaela. On zasunął zasłonę z powrotem.
- Boże... - powiedziała Agnes. - Przecież tak zginęła księżna Diana... To straszne! Oni stwarzają zagrożenie na drodze. Gdzie jest policja??
- Jechanie za autokarem to nie przestępstwo - wtrącił się Macaulay.
- Co najwyżej mogą ich zgarnąć za przekraczanie prędkości, ale i tak nikt tego nie zrobi.
Agnes myślała, że poogląda Denver z okien autokaru i teoretycznie mogła to zrobić, bo i tak motocykliści nie widzieli wnętrza auta, ale ten błysk fleszy w ruchu denerwował ją i rozpraszał. Poczuła pewno współczucie dla Michaela. Jeśli tak jest za każdym razem... co za życie! Po drodze jednak zajęli się omawianiem układu tanecznego. Mac zaskoczony słuchał tego wszystkiego, bo właśnie się dowiedział, że Agnes ma właściwie występować na koncercie.
- ... będziesz cały czas w ruchu, będziesz mi umykać - mówił Michael. - Na końcu światłami zrobimy takie wrażenie, jakbyśmy dotykali się dłońmi, a później ja znajdę się po drugiej stronie i powoli zejdziemy ze sceny.
Agnes podobał się pomysł Michaela. Podobało jej się też, że siedzieli tak sobie obok siebie w autokarze i gadali o tym co zrobią później. On raz po raz pytał, czy może być i uśmiechał się. Zapomniała o bożym świecie. Chciała patrzeć w jego oczy, rozmawiać z nim, może przytulić się do niego. On spontanicznie i bezwarunkowo zupełnie położył dłoń na jej udzie podczas konwersacji o układzie. Mac uśmiechnął się do siebie. Nie, wcale na nią nie leci - pomyślał i chciało mu się śmiać. Pokręcił głową. Ona też była przejęta i dotykała go czasami podczas rozmowy. Zwróceni byli do siebie, nawet nie wiedzieli kiedy zajechali pod hotel.
Tam sytuacja z lotniska powtórzyła się i to jeszcze licznej. Dlatego autokar stał i podjeżdżał parę metrów i stawał, podjeżdżał i stawał, a ochrona ustawiała barierki. Najpierw nagle wyskoczyli Tony, Miko i inni ochroniarze Michaela, dopiero po pięciu minutach dali znak, że można wysiadać. Agnes nie wierzyła własnym oczom. Gdy pojawiła się na schodku zobaczyła kilka razy więcej ludzi niż na lotnisku i nagle osaczył ją niesamowity wrzask i skandowanie: Michael, Michael. Przełknęła ślinę i przeklęła w myśli. Obejrzała się na Michaela, który wkładał okulary i maskę. Miała powiedzieć mu jeszcze o stoperach, ale pewnie to wiedział. Przeraził ją ten tłum. Miko wyciągnął do niej rękę i wskazał drogę, prosto do głównych drzwi hotelu. Poczuła czyjąś dłoń z tyłu. Mac objął ją i już w drodze podał jej swoje ciemne okulary. Agnes spontanicznie rozejrzała się dookoła. Morze ludzi i faceci na ławkach, uczepieni przy latarniach i na autach - to było jedyne co widziała. Jeden z nich stojący blisko na donicy z jodłą krzyknął imię Macaulay'a i zaczął wkurzająco błyskać fleszem. Mac zasłonił siebie ręką i powiedział tylko 'podbiegnij' do Agnes. Chyba nawet nie musiał tego mówić, bo jak tylko ten facet wysunął lufę obiektywu, wyrwała się z objęć Maca i wbiegła do hallu.
- To jakiś koszmar! - wyraziła swoje najszczersze myśli do Kate, która stała i "podziwiała" tłumy już z bezpiecznego miejsca.
- Przyzwyczaj się. Lepiej nie będzie. Tylko gorzej.
- Już gdzieś to słyszałam. - Pokręciła głową.
- Dlatego zawsze noś ciemne okulary - poradził Macaulay, gdy znalazł się w środku. - Inaczej w dwa dni oślepniesz.
- Myślę, że nie potrzebuję aż dwóch takich dni...
Roześmiali się przynajmniej. Czekał ich kolejny pracowity dzień, musieli szybko się pozbierać, tym bardziej Agnes, bo wrażeń ciągle nie miało być dość. Opadła na łóżko w kolejnym imponującym królewskim apartamencie, zamówiła największą Mochę jaka była możliwa do zamównienia. Za godzinę zebranie ekipy i dużo pracy. Zamknęła oczy i chciała zapomnieć co dzieje się pod hotelem. Tylko spokój może nas ocalić.


c,d,n.
Awatar użytkownika
Atonia
Posty: 357
Rejestracja: pn, 28 gru 2009, 13:33
Lokalizacja: Elbląg

Post autor: Atonia »

No nie teraz będę musiała czytać wszystko od nowa :smutek:
A czy byś mogła uprzedzać która notka posiada takie +18? bo wtedy bym wiedziała czy wejść na bloga
Awatar użytkownika
akaagnes
Posty: 1224
Rejestracja: sob, 07 lut 2009, 23:13
Lokalizacja: Lublin

Post autor: akaagnes »

Kolejny odcinek.

...
Ekipa pojechała do hali koncertowej na próby godzinę przed Michaelem. Agnes zabrała się do swojej ustalonej pracy, chociaż wiedziała, że czeka ją także to taneczne wyzwanie. Zane cały czas patrzył na nią z ciekawością. Wreszcie przyszedł Bush.
- No więc są już dwie sukienki, buty i peruka, gotowe - odezwał się. - Czekają na przymiarkę.
- Ok., kiedy mam przyjść?
- Najlepiej już, jeśli możesz.
Agnes trochę stremowana, ale ruszyła dzielnie za Bushem. W garderobie zobaczyła dwie piękne czarne i bardzo kuse sukienki - jedna obcisła, na ramiączkach, odcięta pod biustem ukazująca całą długą talię Agnes i druga podobna, tylko że rozszerzana na dole, z falbaną, która miała powiewać w ruchu. Buty były na bardzo wysokim lecz grubszym obcasie, który na pewno będzie widać. Agnes przeszła się po pomieszczeniu w obcisłej mini i obcasach.
- I jak się czujesz? Nic cię nie ciśnie, nie przeszkadza? - pytał Bush.
- Nie, wszystko w porządku - odpowiedziała. - Obcas jest bardzo stabilny, dobrze się czuję.
Ponadto Agnes czuła się niesamowicie seksownie, kobieco. Zamiast tremy, poczuła pewność siebie. Stwierdziła, że jest całkiem atrakcyjna. Temu na pewno nie mógł zaprzeczyć Michael, który właśnie wszedł. Bush poprawiał jeszcze ramiączko w sukience, gdy Michael stanął przed nimi z otwartą buzią, zmierzył dziewczynę oczarowanym wzrokiem i wyszeptał coś na kształt wow. Na chwilę zaparło mu dech w piersi, dosłownie. Sukienka uwydatniała najpiękniejsze części jej ciała: ponętny biust, uniesiony jeszcze za pomocą push-up, biodra i kształtny tyłek. Popatrzył na jej łydki, uda. Sukienka była bardzo krótka.
- I jak? - zapytała nagle Agnes, przygryzając wargę, z uśmiechem.
- Mam nadzieję, że będę potrafił skupić się na pracy - mrugnął do niej. Bush się roześmiał.
Zaczęli w oddzielnej sali prób, razem z Travisem. Ćwiczyli najpierw bez ekranu ani płótna. Włączono muzykę. Agnes doskonale wiedziała, co ma robić. Michael też. Jedyne, czego żałował to to, że nie może jej dotknąć. Dopiero na końcu. Plan był taki, że na zakończenie rozbrzmiewa znowu chórek balladowy i oboje schodzą ze sceny, z widoku publiczności. Powtórzyli to trzy razy, Michael po dżentelmeńsku, profesjonalnie wysunął swoje ramię, ona ujęła je i wolnym krokiem zeszli. Jednak Travis pokręcił głową.
- Coś nie tak? Co zauważyłeś? - zapytał nagle Michael.
- Zrobiłbym to trochę inaczej na końcu - powiedział myśląc nad czymś jednocześnie, pocierając brodę palcem.
- Co masz na myśli?
- Może ja powinnam coś zrobić... - wtrąciła się Agnes.
- Nie, nie - zaprzeczył Travis. - Tylko całość tej historii i zakończenie nie współgra. Tyle ganiania za kobietą, a potem pod rączkę jak stare dobre małżeństwo... to nie to.
Michael myślał o tym samym od początku. Przez jakiś czas tak rozgrywana była ta scena, ta historia na scenie. Później znów miał na to inny pomysł, a teraz gdy tańczy z nią... uwzględniając jego uczucia, których ona mogła się domyślać oraz wymagany profesjonalizm w pracy, zwyczajnie bał się, wstydził to zaproponować. Przynajmniej nie chciał, żeby to wyszło od niego. Nie chciał, żeby to wyglądało tak, że nachalnie za każdym razem próbuje się do niej zbliżyć, pocałować ją, dotknąć. Chociaż szczerze i naprawdę chciał tego, gdy była blisko. Tym bardziej teraz, gdy wyglądała tak, że nawet w szerszych spodniach nie dało się ukryć jego podniecenia. Kiedy ruszała biodrami, chodziła w seksowny sposób, oglądała się na niego, a później z zaczepnym spojrzeniem uciekała kilka kroków, drażniła się, on miał wrażenie, że te słowa napisane piętnaście lat temu śpiewa właśnie do niej, że ona jest prawdziwą bohaterką tego utworu. Czuł dokładnie to co śpiewał - sposób, w jaki na mnie działasz, naprawdę mnie kręcisz, nigdy nie czułem się bardziej zakochany jak teraz, zmiatasz mnie ze stóp, chodź do mnie, bądź moja, przysięgam, że cię zaspokoję... - i jednocześnie czuł bicie swojego serca, pulsującą namiętność, która podnosiła mu spodnie w kroku, ale równocześnie musiał uważać, żeby nie pomylić słów, czy na próbie generalnej na scenie nie spaść ze schodów. Miał wrażenie, że ona świadoma jest uroku jaki na niego rzuca. Nie poprawiała sukienki, gdy ściągała się jej trochę albo robiła to w taki sposób, że nic nie było widać w tańcu. On walczył, żeby nie patrzeć na jej pośladki albo przynajmniej patrzeć w dyskretny sposób.
- Co proponujesz? - zapytał Michael, mając nadzieję, że Travis ma na myśli to samo co on.
- Jak już znajdziesz się po drugiej stronie - zaczął - i stoicie na wyciągnięcie ręki od siebie, ona zbliża się o ten krok lub dwa, bardzo blisko, obejmuje cię za szyję, ty obejmujesz ją w pasie i... możecie udawać, że się całujecie. - Na te ostatnie słowa Travis szeroko się uśmiechnął. Już jakiś czas temu zauważył, że Agnes bardzo podoba się Michaelowi i gdyby nie sytuacja zawodowa, na pewno nie byłoby to udawane.
- Co o tym myślisz? - zapytał delikatnie Michael, modląc się w myślach, żeby tylko się zgodziła.
- Brzmi interesująco - odpowiedziała Agnes. - Może wtedy on wyciąga nieśmiało do mnie rękę, ja ją łapię, po czym zbliżam się do niego... - dodała.
- Tak, to jest to, o co mi chodzi - ucieszył się Travis na propozycję dziewczyny.
- Ok, zatem przećwiczmy to - zaproponował w pełni już zadowolony Michael. - Bez chórku na końcu, wersja podstawowa, po układzie z tancerzami.
Przećwiczyli - raz, drugi, z czekającym Michaelem i zbliżającą się samą Agnes, potem z wyciągniętą ręką Michaela... za każdym razem wychodziło zmysłowo i realistycznie. Za każdym razem, gdy zbliżali do siebie twarze i usta dotykając się obok nich w imitacji pocałunku, to było bardzo intensywne doznanie dla obojga. Tylko że Agnes potrafiła jakoś ukryć podniecenie, przynajmniej na pierwszy rzut oka, a Michael z męskiego powodu, nie bardzo. Ustalili, że ta opcja z wyciągniętą ręką lub nie, będzie zmienna. Podczas dalszych prób zaproponowano jeszcze, żeby podczas układu z tancerzami Agnes jakby wychyliła się lekko, kładąc ręce na ekranie, jakby zaglądała przez kraty co się dzieje, kto tańczy.
Próba generalna była bardziej stresująca. Wszyscy patrzyli, być może interpretowali. Agnes sama była zaskoczona, ale podobało jej się to występowanie przed większą publicznością, a trema minęła wraz z pierwszymi akordami piosenki. Wiedziała, że uwodzi Michaela, nie tylko autora czy bohatera utworu, wiedziała jak naprawdę na niego działa, bo on działał na nią podobnie. Widziała namiot w jego spodniach i domyślała się, że to z jej powodu. Tym bardziej na zakończeniu, gdy przylgnęli do siebie i znowu go poczuła. Był znów spory, twardy, naprężony, jakby miał przedziurawić spodnie i wyskoczyć na wierzch. Czuła go na łuku łonowym tuż przy kości biodrowej. Miała ochotę spontanicznie go podrażnić choćby jednym ruchem, ale natychmiast opamiętała się, że jest właściwie w pracy, to sytuacja zawodowa, a nie powód, żeby to zrobić. On miał dalej występować, wykonywać kolejne piosenki, tańczyć i być królem pop, a ona mogła wyjść do łazienki.
- Dobra, myślę, że na dziś skończyliśmy z tym kawałkiem - odezwał się Michael po kolejnym razie. - Agnes jest rewelacyjna, myślę, że wyjdziemy z tym już jutro wieczorem.
Wszyscy zaczęli bić brawo, by za kilka minut znów powrócić do pracy. Agnes wyszła na papierosa. Potrzebowała puścić te emocje z dymem.

W hotelu byli około siódmej wieczorem, Michael był już wcześniej i dał się namówić na hotelowe spa. Musiał się jakoś odprężyć. Agnes wykąpała się i poszła do barku. Znów do dyspozycji ekipy było kilka pomieszczeń rekreacyjnych - kręgielnia, bilard, barek, basen, siłownia, a po drugiej spokojniejszej stronie oranżeria i taras, które jakby wyglądały ze wzgórza na miasto oddalone o około kilometr.
Najpierw dołączyła do Macaulay'a przy stole bilardowym. Zamówiła drinka.
- Zagrasz z nami? - zaproponował jej.
- Nie bardzo wiem jak... - uśmiechnęła się.
- Mogę cię nauczyć - rzekł po przyjacielsku.
Kiwnęła głową. Najpierw pokazał jej jak trzymać kij, jak się nim posługiwać. Stanął za nią. Trochę się wygłupiali, ale bez zbędnych podtekstów. Miała na sobie dżinsową mini i top 'nietoperz' z zsuwającymi się ramionami. Czasami żartował, że nie jest z drewna, jednak nie robił nic, co jej mogłoby się nie spodobać. Jednak Michael, który właśnie wszedł do baru i przysiadł się do Bruce'a, by podpisać kilka dokumentów i omówić parę spraw, widział to trochę inaczej. Agnes chichotała i uderzała bile, Mac stał za nią i obłapiał ją w pasie, pokazując jej co gdzie wlatuje. Według Michaela stał za blisko. Wziął głęboki oddech i próbował całkowicie skupić się na tym, co mówi Bruce. Na razie słyszał tylko pojedyncze słowa: co najmniej dwie dodatkowe osoby, podział obowiązków, nagrania studyjne, że jest kasa, są producenci... ale nic z tego nie chwytał, tylko przytakiwał patrząc na dziewczynę w objęciach Macaulay'a.
Nagle stało się coś, czego na pewno się nie spodziewał. Właściwie nikt nie mógł się tego spodziewać. Z głośników rozbrzmiała piosenka grupy Roxette She's Got The Look. Jej ulubiona. Agnes spontanicznie ucieszyła się. Podbiegła do sprzętu, podkręciła głośność i zaczęła tańczyć. Kilka osób obejrzało się, Mac przestał grać i patrzył na nią. Ona rozkręciła się. Zauważyła, że Michael patrzy na nią. Podeszła do niego i wzięła go za rękę. To była chwila, kiedy znalazł się jakby w samym środku tornado. Aż otworzył usta na ten widok: Agnes całkowicie przepadła w muzyce, tak jak on podczas występów. Niektóre osoby usunęły się ze środka baru, kilka innych zaczęło też tańczyć z boku. Agnes splotła palce z Michaelem, zaczęli po prostu tańczyć. Rytm całkowicie poniósł oboje. Śpiewali i wyrażali w tańcu to, co wydałoby się nieprofesjonalne w normalnym życiu. Ona była bardzo ekspresyjna, zarzucała włosami, poruszała się żywiołowo. Nie przestali też podczas drugiego kawałka, How Do You Do. Michael spostrzegł, że to daje jej radość, może się w tym wyrazić i robi to bez skrępowania. Świetnie znała Roxette, wiedziała, kiedy będzie "aow", a kiedy gitara. Doskonale grała swoją rolę, nie wahała się imitować krzyku, gdy w piosence był krzyk. Czyżby właśnie odkrył w niej nowy talent? Nie myślał na razie nad tym, też zatracił się w tej piosence. Spontaniczny zwariowany kompletnie taniec przy ludziach z ekipy, a jednak dobrze się zgrywali. Ona, ta która twierdziła, że nie umie tańczyć, nie miała wstydu tańczyć teraz razem z Michaelem, jednym z najlepszych tancerzy na świecie. Do trzech razy sztuka. Przyszła kolej na dobrego rock'n'rolla. Gdy usłyszała Chucka Berry, na chwilę przestraszyła się. Nie była Umą Thurman, a Michael był zdecydowanie lepszy niż John Travolta. Jednak teraz on nie pozwolił jej stać dłużej niż dwie sekundy. Złapał ją za rękę i pokazał na czym polega rock'n'roll. Zrozumiała od razu, po czym zamykając oczy, zrzucając buty i śmiejąc się po prostu to zrobiła, dodając jeszcze coś od siebie. Czuła się autentycznie jak w filmie, wirowała wokół Michaela i czuła, jakby to była najpiękniejsza chwila w jej życiu.
Piosenka się skończyła i Agnes podziękowała Michaelowi z uśmiechem. Wybiegła nagle z baru. Skierowała się w stronę oranżerii, wyszła na taras. Teraz z kolei roześmiała się na głos: zapomniała butów! Niczym Kopciuszek! Oparła się o balustradę plecami i odchyliła głowę w dół, tak że zobaczyła wieczorną panoramę Denver do góry nogami. Nagle poczuła czyjąś rękę w pasie i wróciła szybko do pionu z okrzykiem zaskoczenia. To był oczywiście Michael, jej książę, trzymający w drugiej ręce jej buty, czarne cekinowe baleriny.
- Znowu to robisz? Nie pozwolę ci.
- Na co?
- Żebyś wypadła...
- Ach, doceniam twoją pomocną dłoń.
Uśmiechnęli się do siebie. Przez chwilę popatrzył na nią. Oczy jej błyszczały, o wiele piękniej niż kolorowe światła miasta w oddali. Odruchowo dotknął jej twarzy, odgarnął kosmyk jej włosów, ale nagle odsunął rękę. Niespodziewanie i bez słowa ukląkł. Zaskoczona spojrzała w dół, co robi, a on wziął jej buta.
- Pozwolisz? - zapytał.
Aż otworzyła buzię z wrażenia. Uniosła stopę, a on tak delikatnie lecz pewnie założył jej buta na nogę, potem drugiego i wstał.
- Wow - rzekła - to było prawie erotyczne doznanie.
- Coś jak masaż stóp Mia'i Wallance w Pulp Fiction? - Roześmiali się. - Mam nadzieję, że mnie nikt za to nie zabije.
Dotknęła jego koszuli, guzika. Tak naprawdę miała ochotę rozpiąć i włożyć mu dłoń za koszulę, poczuć jego ciało, skubnąć go, drapnąć, może sprowokować, by znów... Popatrzyła na niego. On stał przed nią, dość blisko i marzył o podobnej rzeczy. Jej zgięta obok niego goła noga, jej udo, kusiły, choć ta spódnica była trochę dłuższa niż sukienka do występu. Przejechał tylko lekko palcami po tym udzie. I nie wiadomo, które z nich zaczęło tym razem, ale zetknęli się ustami, wyprzedzając swoje myśli, swoje pragnienia. Nieśmiało musnęli się kilka razy, czując gorąc i wilgoć swoich warg. Poczuła dreszcz na całym ciele, tym bardziej, gdy Michael dotknął jej kości policzkowej. On już czuł, że i tym razem nie może opanować podniecenia. Czuł się niewygodnie, miał ciasne spodnie i sam ucisk zamka był już dodatkową stymulacją. Złapała szlufkę przy jego pasku, przyciągnęła jeszcze bardziej do siebie. Zanurzyli się w głębokim pocałunku.
- Nie, to takie niewłaściwe - przerwała nagle, łapiąc oddech. - Nie powinnam tego robić. Pracujemy razem, poza tym nic się nie wydarzy. Michael, to nie jest możliwe, sam to wiesz...
Przełknął ślinę. Zamknął na chwilę oczy.
- Wiem... Życie to nie film. Jesteś taka młoda i gdyby ktoś się dowiedział... - to było sprzeczne z jego sercem, ale słowa jakby w zgodzie z rozsądkiem. - To smutne, ale... nic nie może być między nami. Świat zjadłby nas żywcem.
Chciało jej się płakać, ale przecież wiedziała to doskonale. Broniła się z całych sił, żeby się w nim nie zakochać, nie chciała dopuścić do siebie myśli, że to mogło już się stać. Przecież to niemożliwe - ona i on? Chwila zapomnienia nic nie znaczy przy całym życiu. Odepchnęła go delikatnie. Zacisnęła zęby i musiała iść. On widział jak ściąga mięśnie twarzy, patrzy w dół i oddala się. Serce kazało mu biec za nią, powiedzieć, że chrzanić świat, kocha ją i chce z nią być, ale rozsądek kazał zostać na tarasie, ogarnąć się i wrócić do apartamentu. Pomyślał, że może poddał się złudzeniu, że jak mógł wierzyć, że on i ona... że cokolwiek może między nimi być. Dwa różne światy, style życia, ona młodsza od niego o dwadzieścia parę lat, przecież to byłby skandal! Tłumaczył tak sobie w drodze do pokoju, ale z chwilą zamknięcia za sobą drzwi coś w nim pękło. Zacisnął pięści i gardło, ale to nic nie dało. Dolna szczęka zaczęła mu się samowolnie trząść, łzy przedarły się z oczu na wierzch i spłynęły po jego twarzy. Zakrył głowę dużą poduszką. Chciał zniknąć, nic nie czuć, kompletnie nic. To uczucie powodowało ból. To samo uczucie, które w dzień rozpromieniało jego twarz, dawało sercu radość i przyklejało na jego usta szeroki uśmiech. Teraz bodło od środka, przetłumaczone na coś złego i niewłaściwego. Bodło tak bardzo, że dorosły mężczyzna tak bezsensownie rozpłakał się, jak małe dziecko, któremu dzieje się krzywda. Tak samo nie godził się na taki stan rzeczy, który jednak sobie uświadomił, nie godził się na taki porządek świata. Nie dawało mu to spokoju. Łyknął od razu dwa proszki nasenne, popił dużą ilością wody. Chciał jak najszybciej zasnąć. Najszybciej jak to możliwe.
Ona w ubraniu weszła pod prysznic. Okręciła zimną wodę. Do pewnego momentu zaciskała jeszcze zęby, ale gdy lodowata woda uderzyła w jej głowę i oblała jej ciało, wszystkie hamulce puściły. Nie mogła najpierw złapać oddechu przez ten szok termiczny. Moment później rozpłakała się na głos, uderzając głową w ścianę. Chciała sobie wmówić, że go wcale nie kocha, że to ciągle tylko fascynacja idolem, że przecież to niemożliwe, tak bardzo niemożliwe! Ale bolało, kiedy tak zmuszała się do myślenia, że to nie jest miłość. Odkręciła wreszcie ciepłą wodę, zdjęła z siebie mokre ubrania. Potem zniknęła pod wielką kołdrą. Zamknęła oczy. ***fragment wycięty (+18)*** Ścisnęła poduszkę. Po kilkunastu minutach zasnęła.


c,d,n


niektóre sytuacje same mi się piszą, ot tak spontanicznie, choć większość wydarzeń jest zaplanowanych, bo wiem, co chcę nimi przekazać.
spisuję zwykle pomysły, żeby nie uciekły. jeszcze dużo i raczej ciekawie przed nami. ;-)

co myślicie o tym odcinku? co Wam się najbardziej spodobało, zapadło w pamięć? jak myślicie, co się wydarzy w następnym odcinku? ;))
Awatar użytkownika
Atonia
Posty: 357
Rejestracja: pn, 28 gru 2009, 13:33
Lokalizacja: Elbląg

Post autor: Atonia »

Super odcinek ale oczywiście ten na blogu ;-)
Awatar użytkownika
akaagnes
Posty: 1224
Rejestracja: sob, 07 lut 2009, 23:13
Lokalizacja: Lublin

Post autor: akaagnes »

Występ zbliżał się wielkimi krokami. Wszystko było gotowe, w hali zebrało się już około 30 tysięcy fanów. Za kulisami trwały ostatnie przygotowania i każdy miał swoje zajęcie. Agnes myślała, że się rozdwoi, bo ganiała z kablami od kamery, poprawiali z Zane'm ustawienia, ostatnia próba dźwięku, światła, kontrolowane wybuchy, a poza tym czekał ją występ i Karen co jakiś czas próbowała ją złapać i zapytać, kiedy jej makijaż, peruka... Panował chaos, który próbowała ogarnąć. Michael tego dnia nie czuł się najlepiej, bolała go głowa. Bruce przyglądał mu się uważnie cały dzień z niepokojem, odważył się nawet zapytać, czy na pewno chce zagrać ten koncert. Pomimo, że do wieczora wcale nie było lepiej, Michael chciał dać z siebie wszystko, nie zawieźć fanów skandujących jego imię już od co najmniej godziny. Kate też się martwiła. Razem z Bruce'm postanowili postawić lekarza w pogotowiu na wszelki wypadek, po tym jak kolejne proszki nie zadziały.
- Może skrócisz setlistę - sugerowała mu - zagrasz najwyżej godzinę, a potem...
- Nawet tak nie żartuj - skarcił przyjaciółkę - to nie wchodzi w grę. Odpocznę po koncercie.
Agnes znalazła chwilę czasu i podeszła, by zapytać Karen co z tym makijażem. Popatrzyła z troską na Michaela, ale nie odezwała się.
- Siadaj, zaraz cię zrobię - rzuciła Karen.
Kate właśnie poprawiała jeszcze włosy Michaela. Agnes usiadła na krześle obok i odgarnęła grzywkę. Michael dyskretnie spojrzał na nią, ona w tej samej chwili zrobiła to samo. Miał takie piękne oczy... trochę cierpiące przez ból głowy, a w perspektywie prawie 2,5 godzinny koncert, wysiłek fizyczny i głosowy. Spuściła wzrok. Zaraz przejęła ją Karen, a on oddał się w ręce techników.
Pomimo pracy i biegania, Agnes często obserwowała koncert na ekranie za kulisami, patrzyła na Michaela. Martwiła się. Ale on był silny, wytrwały, nie dawał po sobie poznać fanom, że coś jest nie tak. Była pełna podziwu dla niego. Nadszedł wreszcie ten moment. Za chwilę miała tam wejść. Mimo że od całej publiczności dzielił ją ekran, to jednak czuła to, tę tremę. To był właściwie jej pierwszy występ tego typu, na dodatek z Michaelem Jacksonem i do tej piosenki. Przypomniało jej się jak wygłupiała się w domu jeszcze kilka lat temu i chodziła kręcąc tyłkiem. Teraz jej marzenie właśnie się spełniało, choć może trochę ją przerosło. Postanowiła, że stres jej nie zje, że zrobi to dla niego najlepiej jak potrafi. Zaczęło się. Weszła i oddała się cała muzyce, rytmowi. Obserwowała Michaela i szła, stawała, umykała, wyginała ciało i kręciła biodrami. Sprawiało jej to wielką radość, wiedziała, że robi to dobrze. Wreszcie Michael znalazł się po jej stronie. Podeszła do niego i objęli się tak, jak było w planie. Przylgnęła do niego ciałem, on wyłączył mikrofon, zbliżyli do siebie twarze. Było tak blisko, ale za razem był ten dystans, który oboje chcieli wyrobić po wczorajszym zdarzeniu na tarasie. Jednak uczucia, ciągle te same, a może nawet z dnia na dzień silniejsze, nie pozwalały im na chłód i udawanie, że nic się nie dzieje. Poczuła jego usta obok swoich ust. Usłyszała wrzask gawiedzi kilkanaście metrów dalej. I nagle poczuła wilgotne ciepło przyciśnięte delikatnie do jej warg. Zrobił to. Pocałował ją. To trwało dosłownie sekundy. Potem nagle światła zgasły, technicy ściągnęli ją ze sceny, a Michael za chwilę zaczął już śpiewać She's Out Of My Life. I niespodziewanie zrobiło jej się tak strasznie smutno, zupełny kontrast po poprzedniej energicznej piosence. Zdjęła tylko buty i z otwartą buzią patrzyła na ekran. Zdawało jej się, że ktoś wyłączył wrzask publiczności, zrobiło się niebezpiecznie cicho, słyszała tylko jego głos, to elektryzujące vibrato, aż zrobiło jej się chłodno, objęła się. On śpiewał niemal całą piosenkę z zamkniętymi oczami, trzymając dłoń w okolicy swojego serca, raz po raz ściskając się za własną koszulę. Zagryzła wargi. To było tak strasznie przejmujące. Jeszcze zanim skończył, wyszła.
Gdy wyrwano ją nagle z jego objęć i nie zdążył dokończyć tego dyskretnego pocałunku, poczuł jakby to była taka przenośnia, że nie pozwolą im ze sobą zostać, pocałować się, kochać się. Piosenka, która następowała po The Way była jakby na swoim miejscu, tak zimno wpasowana w sytuację, o której nikt nie wiedział. Chciał zatrzymać tamte kilka sekund i ją przy sobie. Zamknął oczy, ale poczuł tylko ten moment, kiedy niewidzialna ręka odciąga ją od niego. Z tym wyobrażeniem w jego duszy, zaczął śpiewać. Niewiele spacerował po scenie. Przystanął obok statywu i złapał go dłonią, jakby chciał się przytrzymać. Gdy skończył, ból głowy powrócił ze zdwojoną siłą. Jednak wytrzymał cały koncert.
Agnes szybko się przebrała i wróciła do pracy. Jak tylko show dobiegło końca wróciła na backstage. Weszła równocześnie z Michaelem ze sceny, który od razu opadł na kanapę i obiema rękami złapał się za czoło. Dużo ludzi na raz do niego podleciało. Technicy rozpinali go z kabelków i mikroportów, Kate i Denise z przejęciem zaczęły zalewać go pytaniami: co jest, jak się czujesz, o jezu, może lekarza?, Bruce nachylił się nad nim i też oczekiwał jakiejś odpowiedzi. Agnes wkurzyła się nie na żarty. Podeszła bliżej.
- Odsunąć się! - krzyknęła najgłośniej jak potrafiła - i kurwa zamknąć dzioby! - Na jej komendę, choćby z zaskoczenia i szoku wszyscy nagle zamilkli i spojrzeli na nią wielkimi oczami, nawet Michael usiłował podnieść wzrok, chociaż ból musiał mu już bardzo dokuczać. Lekarz gdzieś znikł. - Denise proszę podaj zimną wodę - skinęła na koleżankę. Za chwilę podała plastikowy kubeczek. Michael chętnie wypił.
- Dziękuję - wyszeptał i próbował się podnieść. Agnes na wszelki wypadek podała mu rękę, ale on przez moment wsparł się tylko na jej ramieniu, po czym wolnym krokiem poszedł do garderoby. Agnes wyrzuciła kubeczek i westchnęła głęboko. Podeszła do niej Kate.
- To było mocne - rzekła. - Ale rozsądne.
- Kiedy głowa ci pęka, a ktoś ci jeszcze nad nią wisi, masz ochotę wziąć karabin i wystrzelać wszystkich dookoła. Albo zniknąć. - Wczuła się. - Trzeba być cicho. Niech jego mózg odpocznie.
Odeszła od Kate i podeszła do Bruce'a, Busha i Miko, którzy stali w korytarzu i rozmawiali o czymś.
- Słuchajcie - rzekła, świadomie przejmując kontrolę. Zdawała sobie sprawę, że to kompletnie wykracza poza jej kompetencje, ale czuła, że musi coś zrobić. - Zajrzyjcie do garderoby. Jeśli on nadal tak źle się czuje, to nie ma na co czekać. Bruce powiedz kierowcom, żeby natychmiast podjeżdżali. Musi odpocząć w hotelu. Natychmiast.
Bruce popatrzył na nią dziwnym wzrokiem, jakby trochę ze zdziwieniem: kim ty jesteś, żeby mi rozkazywać, ale Bush od razu odwrócił się w kierunku garderoby Michaela, a Miko odezwał się do krótkofalówki. Ponieważ Bush nie zamknął drzwi, oznaczało to, że Agnes może wejść. Zrobiła to. Michael prawie nieprzytomny siedział na sofie, nie zdjął nawet koszuli. Zmartwiła się, podeszła do niego.
- Nadal tak źle się czujesz? - odezwała się dotykając troskliwie jego czoła.
- Okropnie - odpowiedział cicho i słabo - jest mi nie dobrze, nie wiem co się dzieje. - Miał mętny wzrok, oblał go zimny pot.
- Przeforsowałeś się podczas występu... - odezwał się Bush zbierając ciuchy.
Michael pokręcił głową, ale zaraz znowu złapał się za skroń. Miko zajrzał do środka.
- Samochód już jest, czeka - odpowiedział tak, jakby Agnes naprawdę była jego szefową.
- Najpierw spróbuję się odświeżyć, potem pojedziemy. - Michael chciał być stanowczy, ale jego samopoczucie uniemożliwiało wyrażenie tego w odpowiedni sposób.
Owszem, był zmęczony i spocony po ponad 2 godzinnym koncercie, włosy w nieładzie, trochę rozmazany makijaż i to wszystko jeszcze bardziej na nim ciążyło. Miał mokrą koszulę i kosmyki włosów, które przyklejały mu się do szyi. Jednak, gdy próbował się podnieść, opadł zaraz, z twarzą wyrażającą niemały ból.
- Nie, Michael - powiedziała głośniej i stanowczo Agnes. - Jedziemy do hotelu już. Musisz się położyć, odpocząć.
Na chwilę zrobiło mu się głupio, że jest taki słaby. Ale czuł, że ona wie co robi. Wiedziało to też kilka osób poza nim. Czuł jej troskę, ufał jej i pozwolił się sobą zaopiekować, porządzić. Pozwolił jej, bo w innym przypadku pewnie postawiłby na swoim, chociaż miałby zdechnąć w tej garderobie. Agnes wzięła jego ciemne okulary, kapelusz i podała mu. Później wzięła go odważnie za rękę.
- Wstań, weź głęboki oddech - poradziła mu. Ostrożnie podniósł się, przełknął ślinę. - Będę szła przodem z wyjścia. Możesz położyć rękę na moim ramieniu.
Samochód podjechał bardzo blisko i nawet fani, którzy tłoczyli się przy tylnym wyjściu dla artystów, nie zauważyli nic podejrzanego. Kto by zauważył w takim ferworze! Wsiadła do samochodu, a Michael zaraz za nią. Pierwszy raz jechała razem z Michaelem. Oprócz nich jeszcze tylko Miko i Tony, dwaj najbliżsi ochroniarze Michaela. Bezwiednie położył głowę na jej ramieniu. Objęła go, zaczęła drapać go w skroń.
Kiedy dotarli do hotelu, Agnes od razu poszła razem z Michaelem i Miko do jego apartamentu. Położył się na łóżku. Zdjęła mu tylko buty, bo nie pozwolił jej na więcej z jakiegoś powodu. Złapał ją za rękę i resztką sił przysunął do siebie. Uniósł się na łóżku do pozycji półsiedzącej.
- Dziękuję ci - powiedział - jesteś taka wspaniała... Już dalej poradzę sobie sam.
- Jesteś pewien?
- Pomogłaś już tak dużo, naprawdę jestem ci bardzo wdzięczny. Idź teraz ty odpocznij.
Zbliżył jej dłoń do swoich ust i pocałował ją. Poczuła jak serce nagle zatrzepotało jej w piersiach.
- Gdybyś jeszcze czegoś potrzebował...
- Zadzwonię do ciebie jak tylko się wykąpię, żeby powiedzieć ci, że wszystko w porządku i dobranoc.
Przytuliła się do niego. On zamknął oczy na chwilę znów i chłonął ten jej uścisk. Wyszła.
Wykąpał się i od razu wrócił do łóżka. Czuł ciągle dotyk jej paznokci na swoich skroniach, nie powiedział jej, że to mu pomogło, że poczuł się lepiej, gdy to robiła. I w głębi duszy przecież chciał oddać się jej cały, bez reszty pod opiekę, był pewien, że zrobiłaby to bardzo dobrze, ale... bał się. Bał się, że ona zobaczy go za bardzo... za dużo, że zobaczy coś, co on chciał przed nią jeszcze ukryć. Bał się jak ona zareaguje widząc go bez makijażu, takiego słabego, bladego, bez mocy, jak poczuje jego pot, czy brudne skarpetki. Chciał jej bardzo, ale jednocześnie zdawał sobie sprawę, że jeszcze za wcześnie, by aż tak pozwolić się odkryć. Być może ona domyślała się tego. I wcale by jej to nie przeszkadzało, przecież to takie ludzkie. Ale on poczuł to inaczej. Szanowała to.
Zadzwonił obiecany telefon. Uśmiechnęła się, gdy usłyszała jego głos w słuchawce.
- Więc... czuję się już lepiej i idę spać - mówił spokojnym głosem. - Mam nadzieję, że ty też.
- Tak, też już jestem w łóżku. Zasłużyliśmy na odpoczynek.
Gdy tylko przeszło mu przez myśl, żeby zapytać w co jest ubrana, czy znów, jak wczoraj, w tę czarną koronkową koszulkę, miał ochotę walnąć się w głowę, chociaż ciągle bolała. I pomyślał też, że jest albo kompletnym kretynem albo jest tak bardzo zakochany, że nawet, gdy choruje, myśli o niej i o takich głupich rzeczach. Położył się i przytulił głowę do poduszki ciągle trzymając słuchawkę w dłoni.
- Dobranoc, słodkich snów - powiedział ciszej. Chciał usłyszeć jej głos, jak odpowiada, tak jakby leżała obok niego.
- Dobranoc, do jutra - odpowiedziała, częściowo spełniając jego małe marzenie.
Jej ostatnie słowa pieściły jego ucho jeszcze przez jakiś czas zanim zasnął. Ona zwinęła się w kłębek w pościeli i pocałowała poduszkę jakby to był on. Zasnęła.
(...)


+
dziękuję za inspirujące komentarze prywatnie na gg i na blogu. :)
i chociaż tutaj raczej milczycie, to widzę, że trochę osób zagląda, czyta i dla Was warto pisać (dla tych 15 osób, którym się podoba).
dzięki. ;-)
Awatar użytkownika
akaagnes
Posty: 1224
Rejestracja: sob, 07 lut 2009, 23:13
Lokalizacja: Lublin

Post autor: akaagnes »

Było nijak. Przez kolejne dni tylko oni wewnętrznie widzieli co do siebie czują, ale na zewnątrz zachowywali się tak jakby nic się nie działo. Chłodny dystans byli w stanie utrzymać podczas wspólnego występu, na który zgodziła się wcześniej, bo inni pomagali im w tym, jak również czas, którego nie było, chociażby po to, by szepnąć dziękuję. Obserwowali się tylko. Michael patrzył za nią jak wychodzi, biega i rozmawia z innymi, Agnes patrzyła na niego podczas prób i występów, po koncercie, gdy wychodził, pił wodę. Ich wzrok spotykał się czasem. Świadomie też przechodząc gdzieś obok siebie dotykali się choćby dłońmi, opuszkami palców, bardzo dyskretnie. Zdawali sobie sprawę, że potrzebują tego, ale jednocześnie oboje wiedzieli, że nic nigdy nie może ich łączyć, jak tylko praca. To było smutne i każde kolejne uświadomienie sobie tego, jak wtedy, rodziło ból. Znaleźli sposób, by czuć to mniej - totalne zaangażowanie w pracę.

Przed koncertem w Miami było dużo zamieszania. Agnes zachwyciło to miejsce i już rano wyszła z hotelu sama, by napić się kawy ze Starbucks na plaży. Słońce świeciło i mewy ganiały się po horyzoncie. Przeszła kawał drogi i już dawno wypiła kawę, gdy nagle spojrzała na zegarek. Od godziny powinna być na próbach! Spojrzała na telefon i zauważyła kilka nieodebranych połączeń. Nie mogła ich słyszeć, bo telefon miała ściszony. Przestraszyła się i zaczęła biec. Wpadła do hotelu po rzeczy i wzięła taxi do hali koncertowej. Dodatkowym utrudnieniem na drodze nawet nie były korki, tylko spora grupa fanów Michaela pod halą oraz ochrona, która w pierwszej chwili potraktowała ją podobnie, dopóki nie pokazała swojego identyfikatora. Zagryzła wargi. Była przygotowana na ochrzan od Bruce'a. Nie myliła się.
- Gdzie ty się do cholery podziewasz? - krzyknął groźnie jak tylko ją zobaczył.
- Przepraszam - odpowiedziała pokornie - zgubiłam czas na plaży.
- Plaże są dla turystów! Ty tu pracujesz... jeszcze! - grzmiał cały czas. Postanowiła go wysłuchać do końca. Zgoda, nawaliła. Stała więc ze spuszczoną głową i przyjmowała cięgi. - Dzwoniłem do ciebie kilka razy. Cholerna plażowiczka, nawet odebrać nie mogła.
W tej chwili do sali wszedł Michael. Zaniepokoił go ten krzyk, jeszcze bardziej, gdy zobaczył ją. Nie zdążyła się nawet przebrać. Miała na sobie białą koszulkę na ramiączkach, żółtą zwiewną sukienkę plażową i sandały z rzemyków. Od razu zauważył, że jest bez stanika, bo spod koszulki i szerokich ramiączek sukienki przebijały jej sutki. To na chwilę odwróciło jego uwagę, ale gdy tylko Bruce krzyknął na nią raz jeszcze, szybko wrócił na ziemię.
- Wracam do pracy - powiedziała dziewczyna i odwróciła się już, by wyjść.
- I włącz ten cholerny telefon, bo kontaktu z tobą nie ma!
- Bruce, przestań krzyczeć, proszę - wtrącił się Michael. Agnes na chwilę przystanęła i obejrzała się na niego. - W nerwach nie będziemy pracować, bardzo mi to przeszkadza.
- Przepraszam - rzekł Bruce, jednak nadal wkurzony.
- To ja przepraszam. Postaram się nadrobić stracony czas - odpowiedziała Agnes.
- W porządku... - odparł Michael. Być może chciał coś jeszcze jej powiedzieć, ale wyszła już i pobiegła do Zane'a. Chciało jej się płakać, trochę z tego stresu i ochrzanu od managera. Zacisnęła jednak zęby i wzięła się do pracy.
Widać było, że przejęła się jeszcze bardziej swoją rolą. Starała się wszystko ogarniać. Bruce uważał na nią i ciągle patrzył groźnym wzrokiem. Zawołano ją po jakiś nowy kabel od wzmacniacza. W korytarzu zrobiło się tłoczno. Michael stanął w przejściu tuż przy futrynie, by dać przejść kilku osobom. Agnes trzymając ten kabel skierowała się w stronę wyjścia, równocześnie mijając się z Michaelem, który wchodził do pomieszczenia. Ktoś jeszcze ją popchnął w pośpiechu wprost na Michaela. Poczuł jej piersi na swojej klacie i te sutki, które ciągle sterczały, przebijały przez ubranie. W ciągu tych kilku sekund popatrzyli na siebie, prosto w oczy, aż ich przeszły ciarki. Potem musiała już biec, a Michaela zawołał Travis.
Było mało czasu, żeby pojechać jeszcze do hotelu i przebrać się. Jechała Denise, więc Agnes dała jej klucz do swojego apartamentu i poprosiła o przywiezienie określonych ciuchów. Sama uczestniczyła w próbie dźwięku, współpracowała z reżyserką. Bardzo późny lunch, bo około piątej po południu, część ekipy zjadło zamawiając pizzę. Dołączył do nich Bruce, już w nieco lepszym humorze.
- Przepraszam, że tak na ciebie naskoczyłem - powiedział do Agnes na stronie. - Widzę jak się starasz, może byłem zbyt surowy.
- Już dobrze - odrzekła - to ja nie powinnam była się spóźniać.
- Dobrze, że o tym wiesz - uśmiechnął się. - Tu tylko jedna osoba może się spóźniać i to bez powodu. My musimy być na czas.
- Zapamiętam to, choć już niewiele czasu wspólnej pracy zostało.
Bruce uśmiechnął się do niej ponownie. Przybili żółwika. Ona odeszła dokończyć swój kawałek pizzy.

Zaczął się większy rozruch. Pod halą zaczęli gromadzić się fani i Michael zatrzymał się jeszcze przed wejściem, by podpisać kilka banerów i koszulek. Potem oddał się od razu w ręce Karen i Kate. Trwała próba mikrofonów i Agnes chętnie też pomagała technicznym. Wnosiła właśnie statyw, gdy uderzyła nim kogoś, kobietę w przejściu. Podniosła wzrok, by przeprosić i nagle rozpoznała... Lisę Marie. Miała jasnobrązowe ładnie ułożone włosy, bluzkę z dużym dekoltem i pachniała perfumami Contradiction CK, jednymi z ulubionych perfum Agnes. Uśmiechnęła się do niej.
- Nie szkodzi - odpowiedziała i poszła dalej, w stronę garderoby.
Agnes aż otworzyła usta ze zdumienia. Popatrzyła na Miko, który stał obok.
- Co ta kobieta tu robi? - pomyślała głośno.
- Musieliśmy ją wpuścić, ale Michael raczej nie będzie witał jej w podskokach.
Lisa zatrzymała się w korytarzu. Od razu zauważyła ją Kate i starała się szturchnąć Karen tak, by Michael niczego nie spostrzegł. Lisa zauważyła nerwowe zdumienie Kate i zrobiła to specjalnie.
- Cześć kochanie! - powiedziała z uśmiechem i siadła na stoliku.
Michael, który miał zamknięte oczy, otworzył je natychmiast i skoczył jak oparzony. Karen przeklęła na głos, bo bała się, że kredką wydłubie mu oko. Pewnie mniej zdziwiłoby go, gdyby to była Agnes, ale Lisy kompletnie się nie spodziewał.
- Co... co ty tu robisz? - przerwał Karen i aż wstał z fotela.
- Niespodzianka - uśmiechnęła się Lisa do byłego męża, zeskoczyła ze stolika i cmoknęła go w policzek. On nadal był w szoku. Kompletnie nie wiedział jak się zachować, sparaliżowało go. - Dawno się nie widzieliśmy. Trochę się stęskniłam - dodała jak gdyby nigdy nic.
Karen skinęła na Michaela, by usiadł na fotelu, żeby dokończyć mu makijaż. Kate zdenerwowała się i odeszła na chwilę. Jeszcze raz spojrzała w tamtą stronę. Michael stał i nerwowo się uśmiechał, a ona świeciła dekoltem i wdzięczyła się, och jak to za nim nie tęskni.
- Zaraz komuś zrobię krzywdę, daję słowo - powiedział Kate do Denise. - Dawno się nie widzieliśmy, och, stęskniłam się kochanie... Jak ona śmie!?
- Po tym wszystkim co opowiadała w mediach jeszcze niedawno... wierzyć się nie chce - pokręciła głową koleżanka.
Agnes obserwowała z innej części backstage tę samą scenkę. Automatycznie przypominały jej się te wywiady, między innymi u Diane Sawyer jakich udzielała Lisa po rozwodzie z Michaelem i zbierało jej się na wymioty. Z zaciśniętą szczęką patrzyła na nich. W pewnym momencie Michael zauważył jej wzrok. Ale jedyne co mógł zrobić to oddalić się od Lisy o krok, ale ona i tak była blisko, podczas rozmowy dotykała go w ramię, śmiała się. Agnes nie wytrzymała. Musiała zapalić. Michael widząc ją jak wychodzi obejrzał się. Potem przeprosił Lisę i wrócił na fotel na ostatnie poprawki makijażu. Faktycznie czas gonił i niedługo miał rozpocząć się koncert, tłumy już szturmowały wejście do hali, ale jednocześnie była to dobra wymówka.
- O.k, będę cierpliwie czekać, jak zawsze - odpowiedziała Lisa. - Przynieść ci coś do picia?
- Nie, dziękuję - odpowiedział spokojnie Michael i zamknął oczy, choć tym razem już nie musiał.
Wyszła do łazienki przypudrować nosek. Tam spotkała ją ponownie Kate.
- Ooo.. jaka niespodzianka, kopę lat! - przywitała ją trochę złośliwie Lisa. Kate do tej pory powstrzymywała się, ale dłużej nie mogła.
- Co ty sobie do cholery wyobrażasz!?
- Słucham!?
- To posłuchaj uważnie. Zabieraj się stąd, bo nie masz tu czego szukać, zdziro.
- Radzę ci uważać na słowa.
- A ja ci radzę stąd zniknąć, tak szybko jak się pojawiłaś. Nie wyobrażaj sobie nie wiadomo czego. On do ciebie nie wróci. Nie jest idiotą.
- Ha ha ha, a to się jeszcze okaże, czy nie wróci. A ty skąd niby miałabyś wiedzieć. Podszywana przyjaciółka.
- Lepiej zejdź mi z oczu, bo nie ręczę za siebie...
- I do tego jaka zaborcza. No proszę, sama od lat w nim się kochasz, a nigdy nie będzie twój, pewnie stąd ta złość - Lisa była wredna, choć wiedziała, że prawda jest inna.
- Gdybym go kochała, tak jak tu twierdziłaś, że go kochasz jeszcze parę lat wstecz, uczyniłabym go najszczęśliwszym człowiekiem świata. Ale ponieważ kocham go jak brata, nie pozwolę, żeby taka suka jak ty znowu zatruła mu życie.
- Jeszcze zobaczymy kto komu zatruje, lepiej uważaj sobie. Wrócimy do siebie, czy tego chcesz czy nie. Nie twoja zakichana sprawa!
Pewnie doszłoby do rękoczynów, ale nagle do łazienki weszła Karen i powiedziała Kate, żeby zajęła się ostatecznie włosami Michaela. Trzasnęła więc drzwiami i wyszła.
Agnes paliła już drugiego papierosa i widziała, że coraz więcej ludzi jest wokół hali. Zaczęto wpuszczać fanów do środka. Do koncertu pozostało około półtorej godziny.
- Uh, co za wieczór - usłyszała nagle za sobą głos - masz ognia?
To była Lisa i właśnie spojrzała na jej trójwymiarową zapalniczkę. Jednak ta znajomość nie wróżyła niczego dobrego. Agnes odpaliła jej papierosa mając cichą nadzieję, że zapalą się Lisie włosy. Odwróciła się potem i wzięła głęboki oddech.
- Dasz wiarę? Myślałam, ze zareaguje inaczej, że będę miała trudniejszy orzech do zgryzienia - zaczęła nawijać, głośno myśleć, Agnes nie wiedziała o co jej chodzi. Lub też, nie chciała wiedzieć. - Myślałam, że zrobię to inaczej, że dopiero w hotelu, ale pewnie będzie zmęczony, nie chciałam aż tak wykorzystywać sytuacji, wiesz o czym mówię. Pewnie i tak teraz nikogo nie ma, nie? Widać to po nim. Z resztą, z tą całą Debbie raczej na pewno nie sypiał, wystarczy na nią spojrzeć. No, przynajmniej mam nadzieję, ha ha. Jak myślisz? On teraz wygląda nieźle, te falowane włosy... Myślę, że dorósł przez tę parę lat, popełnił kilka błędów, ale może jest już inaczej. Warto zaryzykować, nie? Dać mu drugą szansę...
- Możesz się zamknąć? - odpaliła niespodziewanie Agnes. Nie wytrzymała już tego, szczególnie po ostatnich zdaniach. Aż się w niej gotowało. Zgasiła papierosa w połowie. Lisa stanęła jak wryta. - Doskonale znam tę historię i bynajmniej nie przemawia ona na twoją korzyść. Więc się po prostu zamknij, bitch. - Po czym wyszła, zostawiając Lisę z otwartą buzią z wrażenia.
Teraz Karen dorwała ją na makijaż, choć nie potrzebowała tego skoro występowała za ekranem. Nie odzywała się nic. Lisa przysiadła na krześle obok barku i obserwowała otoczenie. Wnikliwiej, niż mogłoby się wydawać. Podczas, gdy zachowanie Kate nie wzbudzało żadnych podejrzeń, Agnes wydała jej się interesującą postacią. Najpierw jako członek ekipy, a teraz Karen robi jej makijaż. Za kilkanaście minut zobaczyła ją w obcisłej czarnej sukience, z wysokimi butami trzymanymi w ręku.
Agnes chciała się już przebrać, żeby być gotowa. W międzyczasie jeszcze pracowała w reżyserce. Na sukienkę założyła jeszcze dłuższą kamizelkę, by dekolt nie rzucał się tak w oczy. Na chwilę podszedł do niej Michael.
- Wszystko w porządku? - zapytał.
- Tak - odpowiedziała - dziś jest długi dzień, ale może jeszcze poćwiczę ruchy w łazience.
- Rób to co zawsze, jesteś rewelacyjna. Będzie dobrze - odrzekł. To było bardzo dyskretne i trwało może dwie sekundy, ale Lisa zauważyła, że w tym momencie Michael pogłaskał dziewczynę po przedramieniu, by później złapać palce jej prawej dłoni. Ona wyraźnie ścisnęła dłoń Michaela, równie dyskretnie.
- Ok, wracam do pracy. - Poszła w swoją stronę. Ale jeszcze przez kilka małych kroków trzymała lekko dłoń Michaela. Potem się oderwali i wrócili do swoich zajęć. Lisa oblizała wargi. Potem usadziła się przed jednym z ekranów na backstage i obserwowała koncert, w tym też występ Agnes.
Dziewczyna przybiegła dokładnie 3 minuty przed swoim wejściem. Bush pomógł założyć jej buty, Kate poprawiła włosy. Agnes wyprostowała się i pewnym krokiem weszła na scenę. Lisa zmarszczyła brwi. Tego dnia dziewczyna nie ćwiczyła tego układu, bo spóźniła się na próby, a potem nie było już czasu. Zawsze była trema, mimo że widać tylko jej postać, figurę. Musiała i tak dać z siebie wszystko. Robiła to. Końcówka zrobiła na Lisie wrażenie na tyle, że poczuła się bardzo zła. Z żadną modelką tak nie robił, sugestia była dość wyraźna.
- Coś ich łączy? - zapytała ostrożnie i badawczo Karen, która przysiadła się obok.
- Nie, no co ty! - zaśmiała się i zaprzeczyła od razu. - To młoda dziewczyna z ekipy filmowej. Na próbach w LA zabłysła, gdy niby profesjonalna modelka nawaliła. Miało nie być tego kawałka na set liście, ale z Michaelem i Bruce'm ustalili w końcu tę wersję i się zgodziła. Poza tym pracuje z reżyserem i tylko na tej trasie.
Lisa pokiwała głową. Wkurzyła się jeszcze bardziej, bo uzmysłowiła sobie, że jakaś młoda pipa ważyła się powiedzieć do niej 'zamknij się'. Obserwowała ją jeszcze przez jakiś czas, gdy zeszła ze sceny. Od razu zdjęła buty i narzuciła na siebie znowu tę kamizelkę. Ktoś podał jej butelkę wody. Popiła i zaraz wybiegła do reżyserki. Była tam już do końca koncertu. Później dopiero miała czas, żeby się przebrać. Weszła do garderoby. Zdążyła ledwie założyć dżinsy, kiedy zupełnie nie proszona, pojawiła się Lisa.
- Puk puk? Zajęte - przywitała ją Agnes, ale ona trzasnęła drzwiami i podeszła kilka kroków. Agnes odwróciła się i zamierzała ją ignorować.
- Biedna głupiutka dziewuszka - odezwała się Lisa. - Poczułaś się taka wyróżniona co? Praktykantka z reżyserki, a tu wow, tańczy z Michaelem Jacksonem, nie?
- O co ci chodzi?
- Że jesteś głupia siksa.
- Hm, a co cię skłania do takiej opinii? To, że powiedziałam, żebyś się zamknęła? Mogę to zrobić jeszcze raz. Wygadywałaś takie farmazony, że...
- Proszę proszę... jaka bezczelna na dodatek. Ty wiesz z kim rozmawiasz w ogóle?
- I co? Za kogo ty się masz? Nazwisko gwarantuje nietykalność? Za dużo sobie wyobrażasz.
- Ha ha ha, ja sobie za dużo wyobrażam! A to dobre. Robisz sobie płonne nadzieje, mała suko. To że ruszasz przed nim tyłkiem, a on dotyka twojej ręki wcale nic nie znaczy. Już niejednej takiej głowa poleciała. I wiesz... obserwuję to z dziką satysfakcją. To mój mąż, jasne? Więc to ty nie wyobrażaj sobie za wiele.
- Widzę, że masz nie tylko zbyt wysokie mniemanie o sobie, ale też zaniki pamięci. Inaczej obca, jak to nazwałaś, mała suka, nie musiałaby ci przypominać, że rozwiódł się z tobą.
- Żebyś się nie zdziwiła! Zapewne nie mówił takiej, jak ty, ale wracamy do siebie.
- A to interesujące! Pracuję z nim od ponad miesiąca, a jeszcze ani razu o tobie nie wspomniał! Ups, może jeszcze nic o tym nie wie.
- Ty nie wiesz, bo nie ma powodu, żeby jakiejś podrzędnej pracownicy zwierzać się ze swojego życia intymnego.
- Tak, za to ty zawsze znajdujesz powód, by to życie intymne rozgadywać publicznie w tv w najbardziej obrzydliwy sposób, a potem twierdzisz, że wracacie do siebie. Jesteś żałosna!
- Zajmij się lepiej swoimi cholernymi sprawami mała szmato! - Lisa zaczęła gestykulować nerwowo i podeszła jeszcze bliżej do Agnes. - Mam ci przypomnieć, gdzie jest twoje miejsce w szeregu?
- Zaczynasz mnie naprawdę wkurzać. Zabieraj dupę z mojej garderoby, ale już! - Miała zamiar ją popchnąć, ale tylko wymachiwała rękami i wskazała jej drzwi.
- Mojej garderoby, ha ha ha, za kogo ty się uważasz, co?
Lisa pierwsza popchnęła Agnes. Tej wtedy puściły jej nerwy. Odepchnęła Lisę, gdy ona chciała uderzyć ją w twarz i wtedy zaczęły szarpać się na dobre. Lisa mocno drapała, więc Agnes złapała ją za włosy i próbowała wyrzucić z pomieszczenia, ale ta tak łatwo się nie dawała, zadrasnęła ją raz jeszcze, Agnes jej oddała. Przeklinały się i szarpały, aż nagle do garderoby wpadł Tony usłyszawszy hałas, a zaraz za nim Michael. Rozdzielili kobiety, Tony tylko zastawił drogę Agnes,a Michael chwycił Lisę za rękę.
- Co się tu dzieje!? - krzyknęli prawie na raz Michael i Tony.
Agnes łapała oddech i poprawiła ramiączko u stanika. Michael popatrzył na nią, jak odgarniała włosy i próbowała się ogarnąć.
- Och Michael, zatrudniasz jakieś kompletne wariatki w ekipie - zaczęła Lisa trochę rozżalonym tonem. - Rzuciła się na mnie, tak nagle, podrapała mnie, to boli... - zaczęła przytulać się do Michaela. Spojrzał na Lisę i jej draśnięcie na policzku. - Chodź ze mną do łazienki, proszę...
Agnes nie wytrzymała. Wzięła pośpiesznie bluzkę i swoją torbę do ręki i wybiegła czym prędzej z garderoby, w biegu ubierając się. Nie chciała już czekać na nikogo, biegła przed siebie, zbiegła po schodach i minęła wyjście z hali. To było widocznie jedno z głównych, gdyż przy drzwiach stali wartownicy, a na zewnątrz tłoczyli się jeszcze fani Michaela. Minęła ich i znalazła postój taksówek. Pojechała do hotelu. Nie weszła jednak tam, tylko poszła na plażę. Usiadła na piasku i zapaliła papierosa. Płakała. Było jej bardzo źle. Złapała się za szyję i zaciągnęła się kolejny raz. Dopiero potem wróciła do apartamentu.
W tym czasie Lisa razem z Michaelem poszli do łazienki. Obejrzała w lustrze swoje małe zadrapanie na policzku i potargane włosy. Syknęła. Michael stał z boku i przyglądał się jej. Poprawiła makijaż i popatrzyła na niego.
- Patrzysz tak na mnie... kogo widzisz?
- Piękną kobietę - odpowiedział krótko. Lisa uśmiechnęła się uwodzicielsko i zaczęła trącać go kolanem. Uśmiechnął się ostrożnie. - Możemy już iść?
- Zaczekaj... - przylgnęła do niego i objęła go - jesteśmy sami, daj nam chwilę. Tak jak kiedyś, pamiętasz? - Mówiła cichym uwodzicielskim głosem. Zjechała ręką niżej. On chciał coś powiedzieć, ale ona zaczęła go całować. Dopiero po jakimś czasie przerwał to i odsunął ją od siebie.
- Lisa, ja...
- Wiem, rozumiem. Oboje potrzebujemy trochę czasu, żeby znowu...
Dotknęła jego twarzy i wyszła, zostawiając za sobą zapach perfum.
Ekipa była już zebrana do wyjazdu, ale brakowało jednej osoby. Michael od razu to zauważył. Był niespokojny, cały czas myślał o niej, martwił się.
- Gdzie ona jest? - zapytał dyskretnie Miko, gdy już wychodzili. - Może zaczekajmy na nią, proszę.
- Agnes jest już w hotelu. Pisała smsa. - Wiedział o co chodzi, o kogo Michael pyta.
- Już w hotelu?
- Pojechała taksówką.
- Taksówką? - zdziwił się jeszcze mocniej.

Długo bił się z myślami. Chodził po pokoju jeszcze w ręczniku. Jak ona się czuje. Co robi? Co myśli? Nie odezwałem się do niej nawet, a to Lisa weszła do niej, a nie odwrotnie. Wyglądała na przejętą po tej bójce. Pewnie oczekiwała, żebym coś powiedział, a ja nic. I dałem jej tak odejść, uciec i wrócić do hotelu taksówką? Powinienem zadzwonić do niej, albo lepiej pójść. Ale czy nie jest za późno... W końcu jednak włożył spodnie, koszulę i wziął głęboki oddech. Zapukał do jej drzwi. Przez chwilę nie otwierała, a później wreszcie pojawiła się w drzwiach. Widać było, że płakała. Jej piękne oczy szkliły się jeszcze. Miała na sobie luźną czarną koronkową koszulkę, była boso. Ściśnięte na jego widok mięśnie twarzy mówiły o zdenerwowaniu i rozżaleniu.
- Przyszedłem zapytać... jak się czujesz - powiedział ostrożnie. Nie wpuściła go nawet do środka.
- Dziękuję dobrze - odpowiedziała i przełknęła ślinę.
- Agnes, ja widzę, że...
- Wszystko w porządku. Miło, że się troszczysz, ale lepiej idź już do żony. Dobranoc.
I zamknęła mu drzwi przed nosem. Nie zdążył nawet nic więcej odpowiedzieć, o nic zapytać. Idź do żony - zrobiło mu się przykro. Dlaczego tak powiedziała? Miał zapukać kolejny raz, ale w ostatniej chwili uznał to za zły pomysł. Nie czuł jednak nadal spokoju. Właściwie czuł jeszcze większy niepokój. Jest na niego zła, ma do niego żal. Złapał się za czoło, jakby zaczął nad czymś intensywnie myśleć. Nie chciał, żeby ona czuła się źle z jego powodu, bo wtedy on czuje się jeszcze gorzej. Agnes leżała na łóżku i szlochała jeszcze. Chciała zasnąć. Przytuliła się do poduszki, ale coś ściskało ją w sercu. Zacisnęła oczy. Nagle usłyszała sygnał sms. "Przepraszam, nie chciałem cię urazić. Mam dobre zamiary" - brzmiał sms od Michaela. Nawet uśmiechnęła się przez moment. Odpisała mu zaraz - dziękuję, to bardzo miłe, ale teraz chcę już zasnąć. Wtedy otrzymała kolejnego smsa: "Czy zanim zaśniesz, mogę spotkać cię w twoim pokoju dosłownie na kilka minut? Bardzo mi zależy". Zbierała się przez kilka minut, żeby mu odpisać, a dla niego te kilka minut było jak wieczność. Ciągle patrzył na wyświetlacz, w końcu zaczął myśleć, że już zasnęła, nie chce go widzieć. Nagle otrzymał: "ok".
Otworzyła mu, wszedł do środka. Wyglądała jeszcze piękniej w tej koronkowej koszulce, choć narzuciła właśnie na ramiona sweter. Był półmrok, zapalone były tylko 2 lampki nocne, przy jednej z nich stali. Wycierała właśnie kilka łez, których nie dało się ukryć, próbowała się uśmiechnąć. Nagle na jej ramieniu Michael zauważył dwa dość duże czerwone zadrapania. Westchnął powoli i z przejęciem, chciał ich dotknąć.
- W porządku - powiedziała odsuwając jego dłoń.
- Boli?
- Już nie. Nie martw się tak o mnie, to tylko zadrapanie...
Zupełnie odruchowo jakoś i niespodziewanie chwycił ją i bardzo mocno przytulił, przycisnął do siebie. Poczuła, że musi się uwolnić z tych objęć, inaczej znowu się rozpłacze. Ale z drugiej strony było jej tak dobrze w jego ramionach. Poczuła ciepło, wtuliła na chwilę twarz w jego koszulę, objęła rękami. Ale nagle oderwała się. On jednak wziął w dłonie jej twarz. Między palcami poczuł jej kolejną łzę, którą tak bardzo chciała powstrzymać.
- Ja nie będę już z Lisą - powiedział jej prosto w oczy, tak jakby chciał wyklarować to i wyryć w jej sercu.
- Dlaczego mi to mówisz? To nie moja sprawa.
- Lisa nie jest tą kobietą, z którą chcę być, to nie ona. Już nie. - Zbliżył usta do jej. Pocałował ją raz, najpierw delikatnie, później namiętniej, mocniej. Uwolniła się jednak z tego uścisku.
- Michael, ja nie rozumiem... - powiedziała ledwie hamując płacz. - Bo uwielbiam twoje pocałunki, to jak mnie dotykasz, ale... nie jesteśmy i nie będziemy razem. To nie możliwe, wiesz o tym. To wszystko tylko sprawia coraz większy ból, rani mnie. - Odgarnęła włosy. - Może powinieneś wrócić do Lisy. Ona jeszcze raz o was walczy, widać zależy jej. Nam się nie uda.
- Nie kocham jej - odpowiedział cicho.
- Powinieneś już iść. Chcę położyć się spać. - Otworzyła drzwi. Zagryzła wargi. Popatrzył na nią jeszcze przez chwilę. Potem spuścił głowę i wyszedł, mówiąc ledwo słyszalne dobranoc.


...
Awatar użytkownika
akaagnes
Posty: 1224
Rejestracja: sob, 07 lut 2009, 23:13
Lokalizacja: Lublin

Post autor: akaagnes »

za kulisami, czyli nota techniczna do przeczytania na blogu fanfiction zapraszam. --- i niedługo kolejny odcinek.
Awatar użytkownika
Atonia
Posty: 357
Rejestracja: pn, 28 gru 2009, 13:33
Lokalizacja: Elbląg

Post autor: Atonia »

Jaka techniczna o co kaman?
Awatar użytkownika
akaagnes
Posty: 1224
Rejestracja: sob, 07 lut 2009, 23:13
Lokalizacja: Lublin

Post autor: akaagnes »

usunęłam jednak. miałam małą prośbę do kilku osób, ale już nie ważne (te kilka osób już wie o co chodzi).
kolejny odcinek będzie chyba pod koniec tygodnia, bo obecnie jestem trochę zajęta. pozdrawiam.
Awatar użytkownika
akaagnes
Posty: 1224
Rejestracja: sob, 07 lut 2009, 23:13
Lokalizacja: Lublin

Post autor: akaagnes »

Zastanawiał się długo, nie spał. Co jakiś czas tylko zamykał oczy, wzdychał i zagryzał wargi. Chciał być twardy. Musiał zapomnieć o tym wszystkim co się wydarzyło. Znaleźć gdzieś indziej ujście tych uczuć i emocji. Nagle dostał sms: śpisz? bo ja nie mogę zasnąć /twoja Lisa. Najpierw wkurzył go ten podpis, ale za chwilę w głowie zadźwięczały mu słowa Agnes: Może powinieneś wrócić do Lisy, ona znowu o was walczy... On teraz walczył sam ze sobą. Odpisał: nie śpię. przyjdź.
Nie musiał czekać nawet minuty, żeby pojawiła się u jego drzwi. Dzwoniła dwoma kieliszkami.
- Hej, mam nadzieję, że masz wino? - przywitała go uśmiechem i pocałowała od razu soczyście.
- Tak, mam - odpowiedział z trochę wymuszonym uśmiechem.
Lisa zaczęła rządzić się w jego apartamencie i otworzyła czerwone wino. Nalała do kieliszków. Michael stał na razie i przyglądał się. Znów zamknął na moment oczy, a gdy otworzył, nie zobaczył Lisy. Kobieta poruszała się łagodnie i odgarnęła włosy. Nie słyszał co mówi. Widział jej uśmiech, spojrzenie przez ramię, a potem błyszczące oczy i zmysłowe poruszanie biodrami. Patrzył na nią, stojącą w odległości kilku kroków, poczuł ciepło w sercu i pomyślał: moja kobieta, moja kochana... Wokoło było tak jakoś bardzo romantycznie, jakby paliły się świece, ona dotykała płatków róży, którą jej podarował, w tle grała jakaś spokojna muzyka, może Barry White albo ballady Roda Stewarta. Zrobiło mu się tak ciepło i dobrze nagle. Podszedł kilka kroków i...
- Och, uważaj - zaśmiała się Lisa. - Jeszcze zaplamię sobie bluzkę i będę musiała ją zdjąć.
Michael oprzytomniał w jednej chwili, ale Lisa i tak zdjęła bluzkę. Zaczęła go całować w szyję ustami zwilżonymi winem, przylgnęła do niego ciałem. Dotykała go.
- Lisa... - powiedział cichym głosem, choć chciał głośniej.
- Jestem tu. Kochaj się ze mną.
Czuł jej dłonie na całym ciele, być może chciał się temu poddać, ale coś mówiło nie. Odepchnął ją.
- Przestań proszę - powiedział i przełknął ślinę.
- O co chodzi? - oburzyła się i zmarszczyła brwi.
- Powinnaś już iść do siebie.
- A jak chcę zostać? - uśmiechnęła się jeszcze, uszczypnęła go w pośladek i położyła się w łóżku. - Chodź do mnie.
- Lisa proszę cię, idź już. - Odwrócił się. Naprawdę chciał, żeby wyszła. Albo chciał, żeby to Agnes leżała w jego łóżku, wtedy byłoby zupełnie inaczej.
Wstała i podeszła do niego.
- Nie rozumiem. Myślałam...
- Źle myślałaś. Przepraszam.
- Ale kochanie... - próbowała jeszcze.
- Dobranoc - powiedział chłodno. I tak jak Agnes jemu, tak teraz on Lisie otworzył drzwi. Znowu zmarszczyła brwi. Poczuła się urażona i aż ścisnęła usta. Nałożyła bluzkę i wyszła. Zamknął za nią drzwi. Słyszał w głowie, jak Agnes mówi mu dobranoc, to nie ma sensu... zaczął uderzać głową w ścianę.
Lisa była wściekła. Ze ściśniętymi zębami szła zamaszystym krokiem w stronę swojego apartamentu. Pech chciał, że spotkała Kate wysiadającą właśnie z windy. Wracała z barku, z małej ekipowej imprezki.
- O, widzę, że randka się nie udała - rzuciła jej od razu, bez pardonu.
- Zamknij się! - wycedziła przez zęby Lisa.
- Nie zamknę się, dopóki nie dasz mu spokoju. Lepiej zbieraj manatki i wynoś się stąd!
- Ty nie będziesz mi mówiła co mam robić - stanęła na przeciw niej. Widać, że cała się gotowała ze złości. - I uważaj sobie, bo jeszcze się zdziwisz!
- Michael gorzej się zdziwi jak dowie się o twoich kłamstwach.
- Dobrze ci radzę zamknij się do cholery i nie wtrącaj się w nie swoje sprawy. Inaczej nie ręczę za siebie!
- Już się boję, drżę ze strachu... - Kate swawolnie przedrzeźniała Lisę. Ta jednak poszła, a właściwie pobiegła dalej, przeklinając po drodze. Po kilku chwilach dało się słyszeć trzaśnięcie drzwiami do klatki schodowej.


Agnes stała przy wielkiej szybie z Macaulay'em i obserwowali ruch samolotów na lotnisku, zanim podstawiono ten dla nich. Mac obejmował ją, raz po raz dyskretnie spoglądając na Michaela. On siedział zamyślony i smutny, czasami patrzył na nią, później znowu odwracał wzrok i wbijał go w podłogę. Agnes starała się na niego nie patrzeć, nie widzieć go i zajmować się czymkolwiek, żeby tylko nie myśleć.
- Drugi raz już lecę do Nowego Jorku - mówiła do Maca.
- Ale teraz jest inaczej, co?
- Nie byłam w stanie sobie tego wyobrazić. I mamy zarezerwowany ten hotel, pod którym wtedy stałam i myślałam, że nie zasługuję, żeby wejść do środka.
- Jest impreza w NY. W Ritz'ie nie będziemy tylko my.
- Co masz na myśli?
- Poznasz trochę ludzi z branży. Przedstawię cię Slashowi i paru innym...
Agnes popatrzyła na przyjaciela wielkimi oczami.
- Nie mówisz poważnie. Slash? Ten Slash? - Mac pokiwał głową. - Uwielbiam gościa od najmłodszych lat! To niesamowite.
Uścisnął ją. Lubił jak się tak cieszy, ekscytuje. Miała wtedy taką iskrę w oczach.
Agnes, jak się okazało, była przygotowana na to wszystko, choć może nie tak szybko. Zaraz po wejściu do Ritz Carlton przy recepcji było sporo zamieszania. Gdy Agnes odwróciła głowę, obok siebie zobaczyła Stevena Tylera z Aerosmith. Uśmiechnęła się. Macaulay zauważył, że chce się przywitać. Nic nie mówiąc wziął ją za ramię i podeszli do Stevena i Joe, który stał obok niego.
- Hej Mac! - ucieszył się Steven widząc chłopaka. - Jak się masz?
- Kopę lat, stary - poklepali się po plecach. - To jest Agnes, moja przyjaciółka - przestawił ją od razu. Nie umiała przestać się uśmiechać. Poznawała i miała poznać jeszcze wielu rockmanów, swoich idoli.
- Bardzo mi miło - powiedziała ściskając dłoń Stevena.
- E tam, przestań - odpowiedział jej - zaraz zgarnę cię na drinka, wtedy będzie miło!
- Spadaj, nie jest w twoim typie - zażartował wtrącając się Joe Perry. Mrugnął do Agnes i zaraz znalazł się obok, kładąc jej rękę na ramieniu. Spontanicznie klepnęła go w tyłek i zaśmiała się.
- No dobra, zalogujemy się w pokojach i przyjdziemy coś wypić - powiedział Mac i skinął na Agnes. Wyrwał ją z objęć Joe. Mrugnęli do siebie.
- Nie tracisz czasu - zauważył z humorem Mac. - Lepiej ich nie podrywaj za bardzo. To stare dupy.
- Hm.. Joe zawsze mnie kręcił - roześmiała się. - Chętnie z nim wypiję.
- Niegrzeczna dziewczynka.

Wszystko toczyło się bardzo szybko. Było dużo pracy, ale też relaksu. W hotelowym barze Agnes, Mac i inni spędzili miły wieczór. Gdy wszedł Slash, Agnes natychmiast szturchnęła Macaulay'a.
- Jest - powiedziała. - On będzie grał na jutrzejszym koncercie? Z nami? - dopytywała, bo ciągle nie dowierzała. Ten człowiek, którego plakat ciągle wisiał nad jej łóżkiem w Polsce, a teraz miała go poznać.
Mac wyszedł do niego. Pogadali przez chwilę. Później dosiadł się do nich i Agnes poznała go. Jakby od razu nawiązała się między nimi nić porozumienia, okazało się, że nadają na tej samej fali i znaleźli wiele wspólnego ze sobą. Slash zaproponował Jacka Danielsa. Jednak to Joe Perry zaintrygował ją z kobiecego punktu widzenia.
- Nie spodziewałem się takiej młodej kobiety w ekipie Michaela Jacksona - zagadał dyskretnie przy najbliższej nadarzającej się okazji.
- Dlaczego? - zapytała niepewnie.
- Nie mam nic szczególnego na myśli, po prostu, nie spodziewałem się.
- Widocznie czymś sobie zasłużyłam na to miejsce...
- Opowiedz mi. - Zaciekawiło go. Agnes go zaciekawiła. Nie ukrywał tego od początku.
Wyszli z baru na taras i zapalili papierosa. Przez jakiś czas przyglądali się sobie nic nie mówiąc, tylko wypuszczając dym raz po raz. Miał ciemne spodnie i białą koszulę, do połowy rozpiętą, jakieś srebro na szyi. Długie czarno-brązowe włosy opadały mu na ramiona. Oparł się o poręcz i dotknął dłonią jej brzucha, który lekko odsłaniał się spod koszulki.
Spędzili kilka godzin rozmawiając. Opowiedziała mu swoją historię, on opowiedział jej więcej o Aerosmith, o ich trasie i nagrywaniu nowej płyty w Los Angeles, o domu w Beverly Hills, z którego wyprowadziła się tydzień temu jego była żona. Wypalili jeszcze kilka papierosów, kiedy dołączył do nich Mac. Jechał już do siebie.
- Carson właśnie przyjechał po mnie - powiedział - czas się pożegnać.
- Kiedy się zobaczymy? - zapytała Agnes przytulając się do Maca. - Będę tęsknić. Dzięki za wszystko.
- Też będę tęsknić. - Puścił oczko, aż i Joe się uśmiechnął. - Pamiętaj, masz być grzeczną dziewczynką.
Uniosła do góry dwa palce, ale Joe złapał ją za rękę.
- Ty Mac idź już - powiedział ze śmiechem. - Damy radę, to nie jest twoja młodsza siostra. - Objął ją i oboje zaczęli się śmiać.

Następnego dnia z samego rana wszyscy pojawili się na próbach punktualnie. Agnes była szczęśliwa i jeszcze bardziej zmobilizowana do pracy. Znajomości z ostatniego wieczora dawały nadzieję na przyszłość, a chociażby i nie, cieszyła się, że poznała kilku ludzi, artystów, których od dawna podziwiała i szanowała. Przywitała się z Zane'm i resztą ekipy. Było jakoś inaczej, chociaż nie umiała powiedzieć dlaczego. Michael wydawał się dla niej jakiś nieobecny, pomimo że był przecież główną postacią nadal. Być może nabrała dystansu, wreszcie się udało. Michael ciągle próbował, ale nie był pewien, ani czy tego chce, ani tego, czy wszystko na pewno idzie w dobrą stronę. Ciągle widział ją... jak biegała tu i tam, jak błyszczały jej oczy, gdy przyszedł Slash. Kate obserwowała go. Była spokojniejsza, że już nie ma Lisy, że nie stało się to, czego się obawiała, ale jednak coś innego nie dawało jej spokoju. Agnes cały czas była zajęta, w wolnych chwilach rozmawiała ze Slashem. Pokazywał jej podstawowe chwyty gitarowe, wygłupiali się, ale gdy tylko na horyzoncie pojawiał się Bruce, Miko odchrząkiwał i Agnes w radochą dzieciaka, którego nie da się nakryć na gorącym uczynku, uciekała do swojej pracy. Opanowali ze Slashem znaki komunikacyjne i pokazywali sobie różne rzeczy ze sceny.
- Ej, co robisz? - z zaciekawieniem radosnym pytał Zane, potem Denise, bo nie rozumieli. Wtedy śmiała się.
Michael też przyglądał mu się uważnie, gdy Slash dał znak dwoma palcami oddalanymi od ust, gdy tylko zaczęła się przerwa. Kate już wiedziała o co chodzi, bo chwilę później spotkała ich na papierosie. Przystanęła chwilę z boku i podsłuchała o czym mówią.
- Nie powinnaś siedzieć za kamerą - mówił Slash.
- Czemu?
- Jesteś bardzo ładna, energiczna. Marnujesz to.
- Nie mam parcia na szkło.
- Wcale nie chodzi o parcie na szkło. Rozkręcasz ludzi, rozkręcasz imprezę. Wszędzie cię pełno dopóki nie siadasz za to coś i wtedy wcale cię nie widać, nie ma cię.
- To inni są gwiazdami, nie ja. A ja do tego się nadaję.
- Nadajesz się do czegoś zupełnie innego.
- Na przykład?
Slash wypuścił dym i spojrzał na Agnes.
- Nie wiem w tym momencie, ale... powinnaś być obecna przy artystach. Pracować z ekipą, a nie gdzieś poza nią. Wiesz o czym mówię. Naprawdę lubisz siedzieć za kamerą?
- Od dzieciństwa ganiałam z aparatem w ręku. Obserwowałam rzeczywistość, uwieczniałam ją. Myślałam, że to moja pasja. Nadal tak myślę.
- Ale?
- Co ale?
- Wyczułem jakieś 'ale', dlatego pytam.
Agnes spojrzała wnikliwie na Slasha.
- Nie powinnam z tobą rozmawiać - roześmiała się nieśmiało.
- Dlaczego?
- Zadajesz niewygodne pytania, domyślasz się rzeczy, o których ja...
- A więc mam rację.
- Moje życie zmieniło się dostatecznie szybko. Dostałam od losu tak dużo... Może tego nie zrozumiesz, ale to naprawdę wyjątkowa sprawa dla mnie. Robię to, na czym się, można powiedzieć znam, co na pewno czuję. I jestem wdzięczna jak cholera, że dano mi szansę na tym polu.
- Czujesz się w tym bezpiecznie. Tak?
- Tak.
- Masz ciekawość innych rzeczy, ale boisz się wychylić.
- Minąłeś się z powołaniem - skomentowała z nieskrywanym zdumieniem Agnes. - Chociaż nie, nie waż się odkładać gitary na rzecz psychoanalizy.
Slash zaśmiał się i aż przytulił młodą koleżankę.
- Czuję się jak Kolumb! Odkryłem nieznany ląd!
- Proszę cię.
- Powiem ci coś ważnego i posłuchaj mnie uważnie. - Zgasił papierosa, położył jej dłoń na ramieniu. - Jesteś wspaniałą młodą odważną kobietą. Założę się, że większość ludzi świetnie czuje się w twoim towarzystwie. Nie musisz chować się za kamerą, wręcz powiedziałbym, że nie wolno ci. Masz potencjał i ja to widzę. Nie daj się zmieść do kąta. W tej branży liczy się siła przebicia. Najbardziej.
- Ale ja nie chcę się nigdzie przebijać, Saul!
- Jesteś pewna? Bo ja nie.
Agnes poczuła się zrezygnowana, przechyliła głowę i popatrzyła na niego.
- Ok, poddaję się. - Podniosła ręce do góry, a potem opuściła je z impetem. - Tak, sprawia mi ogromną frajdę, gdy wychodzę z Michaelem na scenę, mimo że prawie mnie nie widać, nie ujawniam swojej osoby. Bardzo lubię pracować z artystami i wtrącać się w różne sprawy, przejmować kontrolę nad sytuacją. Zadowolony, panie psycholog?
- Nie - pokręcił głową Slash. - Bo skończy się przerwa, a ty wrócisz za kamerę, do reżyserki i nadal będziesz robić zbliżenia, półzbliżenia i tak dalej.
- Na tym na razie polega moja praca. Bruce jest managerem, nie wskoczę samowolnie na jego stanowisko ani nie zacznę tańczyć z tancerzami. Bo tego akurat na pewno nie potrafię.
- Wystąpisz dziś z Michaelem?
- Tak, na set liście jest The Way...
- Bez ekranu.
- Co?
- Bez ekranu, bez peruki.
- Zwariowałeś.
- Ty też powinnaś, chociaż odrobinę. Zachowujesz się jak bogobojna dziewica, a dla takich na pewno nie ma miejsca w tej branży. Pokaż mi na co cię stać.
- Ty chyba czegoś nie rozumiesz. Wiesz dlaczego to robię za ekranem i w peruce?
- Tak wiem, bo Michael jest szeryfem z dupy i nie postawił na swoim. Na dodatek pozwala ci na tę beznadziejną dziecinadę, ale dlaczego, tego już nie wiem.
Agnes aż otworzyła usta ze zdumienia.
- Bo dbam właśnie o swoją karierę! - Aż krzyknęła. - Najpierw wywijam tyłkiem przed publicznością, a potem wracam do reżyserki i udowadniam, że jestem profesjonalistką? Od razu byłabym skreślona.
- Gdzie tak jest? W Polsce? To już lepiej tam nie wracaj - roześmiał się bezczelnie Slash. - Robisz z siebie idiotkę, a nie profesjonalistkę. Nie wierzę, że jesteś taka naiwna.
- Co masz na myśli? Bo do cholery nic już nie rozumiem... - zaczynała się wkurzać.
- Do tej pory już całe Universal wie, że to ty jesteś tą dziewczyną za ekranem. Może nawet i całe Los Angeles. To co robisz nie ma sensu. Wrócisz z trasy i jak będziesz chciała, to będziesz zajmować się tym, czym do tej pory albo otworzą się przed tobą nowe możliwości. To, co udowadniasz jest prawdziwe, a nie to, co ci się wydaje, że może ci zaszkodzić lub przynieść korzyści. To że jako rasowy filmowiec masz epizod przed kamerą, to nie znaczy nic i nie ma żadnego wpływu na profesjonalnego karierę filmowca. Chociaż czekaj, ma, bo masz wtedy lepszą perspektywę, wiesz jak jest z obu stron.
- Skąd mam to wiedzieć, jak mogę być pewna..?
- Quentin Tarantino - odpowiedział krótko Slash. - Znasz gościa?
Agnes od razu, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, pojaśniało w głowie.
- Ale... jak ja mogę się do niego porównywać. On ma już prestiż, jest znany i...
- W gruncie rzeczy chodzi o to samo. - Dziewczyna oparła się o ścianę. Roześmiała się cicho na moment. - Więc skończ tę całą maskaradę. Dla swojego dobra. Pokaż kim jesteś naprawdę. Nie musisz się tego obawiać ani wstydzić. Znam cię zaledwie 12 godzin, a już to wiem.
- Ja tu nie podejmuję decyzji. - Pierwszy entuzjazm jednak opadł. - Jestem kim mogę być. Na miarę swoich możliwości.
- Do cholery masz chyba małe pojęcie o swoich możliwościach.
- Slash, ty to mówisz, bo masz pozycję i wpływ na wiele rzeczy, a ja...
- Załatwię ci ten wpływ.
- Jak?
- I nawet nie musisz się ze mną przespać.
- Bardzo zabawne.
- W tak krótkim czasie osiągnęłaś tak wiele. Jesteś silna, ambitna, kłócisz się odważnie z takim Slashem, widać w tobie determinację i chęć zabujania światem, a jednak jednocześnie bronisz się przed tym jak przed najgorszym złem. Kompletnie nie rozumiem.
- Właśnie dlatego, że to wszystko dzieje się tak szybko. Za szybko. Nie byłam kimś, jestem zwyczajną dziewczyną bez doświadczenia, a ty oczekujesz ode mnie cudów.
- Kobieto, obudź się, bo będę musiał cię uderzyć - powiedział na jednym wydechu i zaraz spojrzał na nią. - Pracujesz dla Michaela Jacksona. Mam przeliterować? Robisz tu coś, chcesz robić i to widać, ma być widać. To się składa na twoje doświadczenie.
- Właściwie po co ty mi to wszystko mówisz, tłumaczysz. Lepiej splunąć, powiedzieć: głupia łajza i zająć się swoimi sprawami. Głupio mi.
- Powinno. Nie wiem dlaczego to robię. Może widzę cię lepiej niż ty sama i aż żal dupę ściska, że masz tak mało wiary w siebie. A polubiłem cię i nie chcę, żebyś przepadła w tej branży, nabawiła się depresji i skończyła w rynsztoku. Też nie wiem dlaczego. Bo nawet nie chcę cię przelecieć.
Przez chwilę milczeli i zapalili drugiego papierosa.
- Więc co mam zrobić? Powiedzieć nagle, żeby wywalili ekran? Że to wszystko było bez sensu?
- Mądra dziewczynka. Szybko się uczysz. Więcej praktyki i będą z ciebie ludzie.
- Jak mam to zrobić?
- Zostaw to mnie. Dopal papierosa, a potem przynieś mi sprite w puszce.
Wyszedł. Agnes odetchnęła głośno i pokręciła głową. Bała się. Że coś pójdzie nie tak, że niepotrzebnie to wszystko się wydało, że może straci przez to pracę i uznanie, tak ciężko zdobyte. Kate pobiegła za Slashem. On uderzył prosto do Michaela, a tego właśnie Kate obawiała się najbardziej. Dlatego musiała przy tym być.

...


miałam ciężki tydzień. nie wiem kiedy pojawi się następny odcinek, bo kolejny tydzień lepszy się nie zapowiada. tak czy inaczej chciałabym wiedzieć jak Wam się podoba ten odcinek. pozdrawiam
Awatar użytkownika
akaagnes
Posty: 1224
Rejestracja: sob, 07 lut 2009, 23:13
Lokalizacja: Lublin

Post autor: akaagnes »

Gotowy jest jeden odcinek do przodu, z pominięciem jakby jednego w kolejności. Czy chcecie, czy czekacie na ten o krok w tył? ;-)
Jeśli chcecie, wkleiłabym dziś wieczorem.

EDIT: ok, sama już podjęłam decyzję. miłej lektury.;)
Ostatnio zmieniony pn, 25 paź 2010, 11:55 przez akaagnes, łącznie zmieniany 1 raz.
kora22
Posty: 28
Rejestracja: pn, 27 lip 2009, 11:04
Lokalizacja: Neverland :)

Post autor: kora22 »

Ja osobiście wolałabym poczekac i mieć wszystko po kolei ;-).
Awatar użytkownika
akaagnes
Posty: 1224
Rejestracja: sob, 07 lut 2009, 23:13
Lokalizacja: Lublin

Post autor: akaagnes »

Odcinek jeden do przodu. Nie wiem, czy i kiedy pojawi się 19.;)

Agnes stała w korytarzu i zwijała kable od wzmacniaczy, gdy koncert dobiegł końca. Ciągle była zła, mało brakowało, żeby wybuchła. Nie wiedziała dlaczego on to robi, dlaczego to wszystko wraca i dzieje się jakby od początku. Tym bardziej miała żal, że było już wiadomo, że Michael chce wrócić do Lisy, ona tu jest i sypiają razem. Tymczasem podczas występu, była pewna, że celowo ją dotykał, prowokował, a ona nie mogła nic z tym zrobić.
Powstało małe zamieszanie, bo Michael zszedł ze sceny, technicy jak zwykle doskoczyli do niego porozpinać go z kabelków, Denise podała mu butelkę wody. Rozejrzał się za Agnes,nigdzie jej nie zobaczył. Musiał z nią porozmawiać na temat tego co zaszło na scenie, choć dyskretnie, jednak zirytowało go, że celowo flirtowała z nim i dotknęła go tam, wiedząc, że nie może tego robić. Po kilku minutach uwolnił się spod kilku par rąk i powiedział do Miko, żeby nikt mu nie przeszkadzał, że da znać jak będzie gotowy do wyjścia. Od razu poszedł do garderoby. Zatrzymał się na moment, gdy zobaczył, że w korytarzu jest ona. Stała lekko nachylona i zwijała te kable, obok znajdowały się dwa wzmacniacze i głośnik. Pomyślał, że na razie ominie ją dyskretnie, a gdy się wykąpie, zaprosi ją na dywanik. Starał się na nią nie patrzeć przechodząc, choć mimo woli serce zaczęło mu bić mocniej. Nie wiedział, czy ze zdenerwowania, czy z jakiegokolwiek innego powodu. Korytarz nagle stał się węższy niż przypuszczał i ominięcie Agnes niezauważalnie graniczyło z cudem. Ona pogrążona w myślach i zwijaniu kabli nie zauważyła go nawet, dopóki nie otarł się o nią przechodząc. Podniosła się nagle ze zmarszczonymi brwiami.
- Przepraszam - rzekł Michael, jednocześnie z jej reakcją.
- Co ty sobie do cholery wyobrażasz, ha!? - wybuchła Agnes. Nie wytrzymała już. Chciało jej się ryczeć, aż dolna warga zaczęła jej drżeć.
- Ja mógłbym ciebie zapytać o to samo - odgryzł się Michael. - Właśnie, musimy pogadać. - Nie czekając na jakąkolwiek reakcję z jej strony chwycił ją za rękę w nadgarstku i pociągnął za sobą. Wyrwała mu się zaraz za drzwiami, zamknął je z impetem.
- Zachciało ci się gierek? Nie wchodzę w to - zaczęła odważnie Agnes. - Nie masz kogo obmacywać? Przypomnę ci, że w hotelu czeka na ciebie żona, zapomniałeś?
- Zgrywasz niewiniątko? - ripostował ostro Michael. - Nie powiesz mi chyba, że ściśnięcie mnie za tyłek to twoja nowa interpretacja któregoś wersu.
- Nie pochlebiaj sobie - odpowiedziała z kwaśnym uśmiechem - i nie wyobrażaj zbyt wiele. Zrobiłam tylko to, co musiałam.
- To zemsta? Tak?
- Ty masz chyba nie po kolei w głowie - Agnes popukała się w czoło. - Myślisz, że jestem głupia, ślepa? Że przypadkiem włożyłeś mi dłoń pod sukienkę, że przypadkiem chciałeś mnie pocałować? Co ty sobie myślisz!? Brakuje ci czegoś? Wynajmij dziwkę z burdelu, z nią możesz takie numery!
- No, no, no, nie zagalopowałaś się? Lepiej uważaj na słowa!
- Ty też uważaj. Na to co robisz! Co będzie jak żonka się dowie, że macasz inną, jak wykorzystujesz sytuację? - Agnes zaczęła nerwowo gestykulować. Wszystkie emocje się skumulowały, chciała mu jeszcze więcej wykrzyczeć w oczy.
- Dość tego - wycedził przez zęby Michael. - Za dużo sobie pozwalasz!
- Ty też! Jak ci czegoś brakuje, to bardzo mi przykro, ale ja ci tego nie dam!
- Po twoim zachowaniu mam wrażenie, że bardzo byś chciała.
Agnes aż otworzyła usta i potrząsnęła głową.
- Ty cholerny skur... - zacisnęła zęby i zamachnęła się, by go odepchnąć całą swoją siłą, ale on nagle bardzo mocno złapał ją za ręce. Aż syknęła. Uderzyła plecami o ścianę. Próbowała się bronić, ale on był silniejszy i tym razem bardzo stanowczy.
- Nie uderzysz mnie, już nie tym razem - powiedział ciszej, lecz ostrzegawczym tonem Michael. - A teraz posłuchaj mnie - ścisnął jej ręce jeszcze mocniej przypierając do ściany, gdy próbowała się wyrwać. - Nie życzę sobie więcej takiego zachowania, rozumiesz? Ani na scenie, ani poza nią. Nie pozwolę robić z siebie idioty, jasne?
Agnes patrzyła na niego w wielkim zaskoczeniem, może trochę przerażeniem. Nie puszczał jej rąk, mimo że walczyła, nie wypuścił jej, dopóki nie skończył. Przełknęła tylko ślinę i patrzyła na jego twarz, poważną, ściągniętą nerwowym grymasem, czuła jego oddech po każdym wypowiedzianym słowie. Czuła jego siłę, przewagę nad sytuacją. Sama była zła, ale jednocześnie bardzo jej się to podobało, podniecało ją. Serce jej waliło tak, że słyszała je na przemian ze słowami Michaela.
- Zrozumiałaś? - powtórzył patrząc jej w oczy, złe, zaniepokojone, iskrzące.
- Puść mnie! - szarpnęła się raz jeszcze, ale on ciągle trzymał. Stał bardzo blisko, nie mogła nawet pomóc sobie nogą, by go odepchnąć.
- Odpowiedz mi - domagał się stanowczo, ciągle z tym samym spojrzeniem. Był wściekły. W międzyczasie zdał sobie sprawę dlaczego i tym bardziej to zburzyło mu krew w żyłach. * zdanie wycięte * Był wściekły, że ma na sobie znowu tę krótką dżinsową spódnicę i top, który odsłania jej dekolt, bo widział jak drżą jej piersi, czuł jej udo, gdy swoją nogą blokował ruch jej nóg, by nie mogła wierzgnąć, kopnąć, odepchnąć go. I tym samym był jeszcze bardziej wściekły, że w obecnej sytuacji za żadne skarby świata nie mógł tego zrobić, choćby jej pocałować, objąć.
- Więc mnie zwolnij! - odpowiedziała szeptem. - Im prędzej, tym lepiej. Wtedy będziesz miał pewność, że to się nigdy nie powtórzy.
Niespodziewanie bardzo zabolały go te słowa. Przypomniał sobie, że i tak za kilka dni... że ona odejdzie i może już jej więcej nie zobaczyć. Aż mu na chwilę powietrza zabrakło. Wypuścił ją. Ona odeszła kilka kroków i potarła swoją rękę w miejscu jego mocnego uścisku. Miała wyjść. Ale on mimo wszystko nie chciał stracić kontroli nad sytuacją.
- Nie opłaca mi się - rzucił spontanicznie, całkiem bezmyślnie. - Jeszcze tylko jeden koncert.
- Nic od ciebie nie chcę. Nie musisz mnie przeliczać na zielone. Dam sobie radę.
- Nie wątpię. - Odwrócił się, bo nie chciał widzieć już jej oczu. Nie chciał w nich widzieć swojego wrednego odbicia i tych wszystkich słów, które wypowiedział. Zaciskał zęby. Po chwili usłyszał trzaśnięcie drzwiami. Wyszła. Upewnił się jeszcze patrząc na drzwi. Bał się rozluźnić mięśnie twarzy. Fala nadchodziła i była bardzo niewygodna, bolała. Usta zaczęły mu drżeć, w nosie i w oczach zaczęło piec. Kolejny oddech i niepowstrzymany niczym potok łez wydobył się z jego oczu. Zdławiony w gardle głos skomponował się w jęk, który próbował opanować, lecz nie potrafił. Uderzył z całych sił zaciśniętą pięścią w sofę, na którą opadł. Czuł jak serce uderza go w klatkę piersiową, jakby samo ono było na niego złe.

Agnes wybiegła z garderoby. Sama w sobie podjęła już pewną decyzję, niezależnie od konsekwencji. Miała dość. Po drodze minęła Miko, który też zdawał się mieć do niej jakieś pretensje.
- Hej - zaczepił ją - Michael powiedział, żeby nikt mu nie przeszkadzał. - Nie zatrzymała się nawet.
- Dajcie mi wszyscy spokój - rzuciła prawie już płacząc. Pobiegła po swoją torbę i po prostu wybiegła na miasto nie zważając na nic.
Miko obejrzał się za nią. Chciał przeprosić, zapytać co się stało. Ale znikła mu z oczu. Po wyjściu z hali koncertowej, minięciu grupy fanów, którzy ku jej przerażeniu zdawali się ją rozpoznać, jako dziewczynę ze sceny, rozpłakała się. Szła szybkim krokiem przed siebie, nie wiedząc dokąd. Zapaliła papierosa i weszła do pierwszego lepszego baru jaki spotkała po około piętnastu minutach wędrówki. Było sporo ludzi, półnagich dziewczyn i facetów. Zorientowała się dokąd weszła, ale nie zamierzała już wychodzić. Zamówiła drinka. Był dość drogi, droższy niż w większości lokali. Rozejrzała się i... kilka metrów za nią, w jakiejś specjalnej loży siedział ktoś, kogo zdawała się znać. Otoczony był tymi półnagimi dziewczynami, pił coś. Zmrużyła oczy i przyjrzała się dokładniej. W tym czasie owy osobnik spotkał ją wzrokiem i zaintrygowała go. Agnes jednak wróciła do baru i starała się nie zwracać uwagi na mężczyznę, który w dość wulgarny sposób próbował ją zaczepiać.
- Spadaj stąd - usłyszała za sobą. W pierwszej chwili myślała, że to do niej, bo głos był tuż za jej uchem, ale okazało się, że jest skierowany do jej podpitego adoratora. Ciemne palce za jej plecami skinęły na ochroniarza, który wyprowadził go. Dopiero wtedy obejrzała się. Zatrzymała wzrok na mężczyźnie stojącym za nią. Był nim Snoop Dogg we własnej osobie. Oparł się o krzesło, na którym siedziała.
- Jesteś pewna, że dobrze trafiłaś? - odezwał się i zmierzył ją czarno-białymi oczami.
- Nie jestem - odpowiedziała krótko i popiła whisky.
- Hmm... - Snoop przekrzywił głowę. - Więc rzucił cię facet. Przed chwilą. Nakryłaś go z kochanką i wybiegłaś, tak po prostu. Zgadłem?
- Dlaczego pytasz? Dlaczego chcesz wiedzieć? To nie jest twoja sprawa. - Nawet on ją zdenerwował. - I nikt mnie nie rzucił. - Zeskoczyła z krzesła, dopiła jednym łykiem drinka i chciała wyjść, ale on zatrzymał ją.
- Zaczekaj.
- Po co? - oburzyła się. Już miała w nosie, że to Snoop Dogg.
On jednak wziął ją na bok.
- Chcę postawić ci drinka. Pogadajmy.
- Nie chcę. Muszę już iść.
- Jesteś z kimś?
- Nie.
- Więc nie radzę o tej porze samotnej kobiecie po drinku wychodzić stąd.
- Bo co? - wzburzyła się i chciała go odepchnąć, minąć, ale on nagle wyciągnął z kieszeni pistolet i zaświecił nim jej przed oczami.
- Bo nie masz tego - odpowiedział całkiem spokojnie. - I skoro chcesz, żeby ktoś cię dziś przeleciał, to wolałbym to być ja. Dla twojego dobra.
Zatkało ją na moment. Jednocześnie poczuła się taka mała i bezbronna, nie miała siły już dziś się z nikim kłócić i mocować. Założyła ręce i walczyła, żeby znowu się nie rozpłakać. On to zauważył. Schował spluwę, znów przekrzywił głowę i spojrzał na nią.
- Hej - powiedział - nie chcę cię skrzywdzić. Tylko cię ostrzegam. Gdzie mieszkasz? Odwiozę cię do domu.
- Nie trzeba. Wezmę taksówkę. Mieszkam w hotelu.
- Którym?
- Le Rivage. - Snoop zagwizdał, trochę jakby nie dowierzał. - Szkoda, że nie w Lion's Gate. Mam tam wynajęty duży apartament.
- Naprawdę doceniam, że się o mnie martwisz, ale muszę już iść.
- Zaczekaj... skoro mieszkasz w LR, możesz zadzwonić po ich shuttle. Tak będzie bezpieczniej.
Agnes wkurzyło to, że Snoop patrzył na nią niepoważnie, jakby żartowała, żeby zrobić na nim dobre wrażenie, opierając się jego flirtowi. On skinął w tym czasie na barmana, który wybrał numer do recepcji Le Rivage. Podał dziewczynie słuchawkę. Ona popatrzyła cierpkim wzrokiem na Snoopa, po czym odezwała się, gdy usłyszała po drugiej stronie głos uprzejmej pani.
- Witam - odezwała się pewnie. - Chciałam zamówić shuttle do... - spojrzała w górę na napis - The Park Ultra Lounge. - Tak, moje nazwisko Agnes Kasper, jestem zalogowana w ekipie Michaela Jacksona, tak... - odpowiadała na pytania recepcjonistki, a w tym czasie Snoop, jak też i barman zrobili wielkie oczy. - Bardzo dziękuję, będę czekać. - Oddała słuchawkę zapatrzonemu w nią barmanowi, a Snoop dopiero wtedy dostrzegł badzik z logo MJJ zwisający z jej szyi, wyglądający zza kurtki. Zapomniała go zdjąć w biegu. Popatrzyła na niego z przekąsem.
- Więc teraz nic mi nie grozi. Dzięki za pomysł z shuttle. Wyszła przed wyjście. Tam ją dogonił jeszcze.
- Przepraszam - rzekł. - Zobaczymy się jeszcze kiedyś?
- Nie wiem...
- Bardzo bym chciał.
- Dlaczego? Bo pracuję dla Jacksona?
- Bo wbiłaś mnie w ziemię, ogólnie. Chociaż kobiety bardzo rzadko mnie zaskakują.

(...)

Było już późno. Obok Lisa spała w najlepsze, a on leżał i miał poczucie winy. Wyżył się, zrobili to na ostro, ale to nie Lisa była tą, o której wtedy myślał. Dlatego czuł się winny, jakby ją wykorzystał. Wysunął się dyskretnie z pościeli, po cichu ubrał się i wyszedł z apartamentu. Nie wiedział, gdzie chce pójść. Pomyślał, może barek. Właśnie skierował się do windy, gdy nagle wysiadła z niej Agnes. Przez ułamek sekundy zatrzymali się w tym zaskoczeniu, ale zaraz znikła mu z pola widzenia. Obejrzał się za nią. Pobiegła do swojego pokoju. Widział jak drzwi windy zamykają się przed nim. On stał.
Ona zamknęła za sobą drzwi i chciała zapomnieć o tym, że właśnie znowu go zobaczyła. Nagle usłyszała pukanie. Po chwili otworzyła. On tam stał. W bezpiecznej odległości, ze smutną miną.
- Chciałem tylko... - odezwał się nieśmiało, niepewnie. Myślał, że ona zaraz trzaśnie mu drzwiami przed nosem i że poczuje się jeszcze gorzej. - Chciałem cię przeprosić. Nie powinienem był i... powiedziałem za dużo... Przepraszam, Agnes. Bardzo przepraszam. - Podniósł na chwilę wzrok na nią. Ona stała tam z kamienną twarzą, chyba patrzyła na niego, ale nie był pewien. Wycofał się pierwszy.
- Michael... - powiedziała jego imię, które zatrzymało go w miejscu. Powiedziała tak łagodnie, dźwięcznie. Obejrzał się na nią. - Ja też przepraszam. Nie chciałam cię urazić. - Być może chciał coś odpowiedzieć, skinąć, ale zamknęła drzwi. Nawet jakby sama przed sobą.

Jaka jest Wasza opinia na temat tego odcinka? :)
Awatar użytkownika
akaagnes
Posty: 1224
Rejestracja: sob, 07 lut 2009, 23:13
Lokalizacja: Lublin

Post autor: akaagnes »

Kolejny, ostatni dzień i wieczór był jakiś smutny. Zarówno Agnes jak i Michael mało się odzywali do kogokolwiek i też oboje mieli wrażenie, że w całej ekipie jest ciszej. Do Las Vegas przylecieli przed południem i od razu zaczęły się próby. Jedyną osobą, która raz po raz poprawiała Agnes humor, był Slash. Żartował ciągle i dosłownie nosił ją na rękach, jak młodszą siostrę. Wtedy i Michael mimowolnie się uśmiechał, bo jej śmiech i radosny głos były pieszczotą dla jego uszu. Zaraz potem jednak smutniał, bo wiedział, że dziś zakończy się ich współpraca. Już nie zatańczą razem, bo na setliście nie było już The Way. Tylko biegała między ekipą, z kablami, do reżyserki, ustawiała kamery, uczestniczyła w próbie dźwięku, przyglądała się próbom tancerzy. A Kate przyglądała się jej. Przy całej antypatii do Lisy i znajomości tematu, uświadamiała sobie coś. Widziała smutny wzrok Michaela i wiedziała, czym jest spowodowany. Agnes miała tak samo, tylko dla odmiany, starała się ciągle być czymś zajęta, pewnie, żeby nie myśleć. Kiedy niespodziewanie pojawiła się Lisa i czule powitała Michaela, widać było, że w Agnes coś pękło. Nagle przestała się śmiać ze Slashem i wybiegła. Lisa za to poczuła się jak królowa popołudnia. Rozsiadła się na fotelu i obserwowała otoczenie.
Agnes wybiegła na taras, od razu zapaliła papierosa. Utwierdzała się tylko w przekonaniu co do swojej wieczornej decyzji. Tak będzie najlepiej. Nie mogę zrobić nic lepszego, nic gorszego. To i tak koniec - mówiła do siebie w myślach. W gardle ją piekło, od ściskania go, by się nie rozpłakać jak małe dziecko, gdy wie, że czegoś nie dostanie.
- Niezłe zamieszanie, nie? - nagle usłyszała za sobą głos. To była Kate, która jakoś chciała zacząć rozmowę.
- Jak zawsze - rzuciła obojętnie i uśmiechnęła się na siłę, chociaż zaraz posmutniała. Bo jakie zawsze. Dziś ostatni raz.
Kate nie wiedziała jak dalej zagajać. Wreszcie wkurzyła się.
- Agnes, ja nie jestem twoim wrogiem. I widzę co się dzieje. - Przystanęła bliżej obok niej. Agnes patrzyła w nigdzie, po każdym wypuszczeniu dymu z ust, zagryzała je i huśtała się trzymając poręczy.
- Nic się nie dzieje, co się ma dziać? - odparła cicho i zaraz westchnęła. - Po prostu mi szkoda, że to już ostatni raz. Polubiłam ludzi z tej ekipy.
- I Michaela - dodała Kate. Popatrzyła na koleżankę jeszcze wnikliwiej.
Agnes uśmiechnęła się krótko i krzywo. Mięsień dolnej szczęki zaczął jej lekko drżeć. Odchrząknęła.
- Tak - odpowiedziała jakby z zaciśniętym gardłem. - Ale nie wiem, czy to dobrze, że poznałam go bliżej.
- Dlaczego tak mówisz?
- Bo... - zawahała się - ciągle chciałabym więcej, bardziej... w pracy i nie tylko, a czuję, że go trochę zawiodłam, że spodziewał się innej współpracy i... innego zachowania po mnie. - Agnes już wiedziała, że mówi za wiele i usiłowała z tego jakoś wybrnąć. - W sensie... powiedziałam kilka nieprzyjemnych rzeczy, za które właściwie powinien mnie zwolnić. Ale ja nie chciałam tego mówić, naprawdę. - Potrząsnęła głową, odeszła kilka kroków od Kate. Bała się. Że znowu powiedziała coś za dużo. Przestraszyła się, że Kate może odkryć jej prawdziwe uczucia. Faktycznie, odkryła je, zapewne już jakiś czas temu, uświadamiając sobie dziś. Uśmiechnęła się do siebie na to jeszcze teraz.
- Ja wiem... - powiedziała.
- Co? - dopytała Agnes drżącym głosem.
Kate podeszła do niej, chwyciła ją za ramię i odwróciła w swoją stronę. Ale nagle nie chciała już powiedzieć jej tego w oczy. Być może spłoszyłaby ją. Widziała pewno przerażenie w jej oczach, po słowach, że wie.
- Wiem, że Michael też cię bardzo polubił. Nawet może bardziej, niż mogłabyś pomyśleć.
Zgasiła peta. Popatrzyła na Agnes z życzliwym uśmiechem i wyszła. Ta przytrzymała się poręczy i westchnęła. Chciałabym pomyśleć, że... Ale to nierealne. Nierealne. - Pomyślała i walnęła pięścią. Nierealne, nierealne, nierealne - powtarzała sobie. W myślach tak przez całe popołudnie.
Kate, jakby nagle dostała skrzydeł. Potwierdziło się to, co myślała i to dawało jej radość, choć do końca mogła nie rozumieć, dlaczego ona, a nie Agnes. Ha ha, zakochali się w sobie, zakochali się - mówiła w duchu. W podskokach wróciła do pracy.
Jednak z ich perspektywy nie wyglądało to tak różowo.
Pozostała zaledwie godzina do rozpoczęcia finałowego koncertu. W MGM zgromadziło się grubo ponad dwadzieścia tysięcy widzów. Lisa ubrała na tę okazję czerwoną mini sukienkę i obcasy. Zaraz po koncercie zorganizowała kolację we dwoje w romantycznej scenerii na najwyższym piętrze MGM Grand hotel i chciała spędzić w Las Vegas z Michaelem cały weekend. Michael wyszedł z garderoby i zobaczył ją stojącą przy ścianie.
- Wow, wyglądasz przepięknie - zareagował z uśmiechem.
- Mam nadzieję, że tak samo jak ja, nie możesz doczekać się końca koncertu - zbliżyła się do niego i odsłoniła kawałek piersi. Był na niej napis: take me. On uśmiechnął się i odchodząc uszczypnął ją w tyłek. Widziała to Agnes. Widziała jego uśmiech jak Lisa odsłania pierś. Słyszała co powiedział. Schowała się na moment za filar, ubrana w wytarte dżinsy, trampki i swój ulubiony czarny top z opadającymi ramionami. Spłynęło jej po policzkach kilka łez. Szybko wytarła je, bo korytarzem przechodzili ludzie. Nie miała nawet jak się z nim pożegnać. Była już spakowana, gotowa do powrotu do Los Angeles. Wysłuchała jeszcze You Are Not Alone i tych pięknych słów, oglądając go na ekranie za sceną. Ale przecież on to śpiewał do Lisy, whisper three words and i'll come running... then forever can begin... Gdy upewniła się, że już nigdzie nie jest potrzebna, najpierw podeszła do Miko. Nic nie powiedziała, tylko uśmiechnęła się do niego. Przybili 'żółwika', chociaż on mógł mieć inną interpretację niż ona. Później poszła w stronę garderoby Michaela. Obejrzała się jeszcze na Lisę, ale ta siedziała przy stoliku barkowym razem z Karen i rozmawiały żywo o czymś. Weszła do garderoby. Przez chwilę myślała, nie była pewna. Wyjęła z kieszeni złożoną na cztery karteczkę i włożyła ją głęboko do kieszeni jego spodni. Wzięła jeszcze do rąk jego koszulę leżącą na sofie. Pachniała nim, nie tylko jego ulubionymi perfumami. Przytuliła ją do siebie i na moment wtopiła w nią twarz. Kocham cię - powiedziała szeptem, z zamkniętymi oczami, jakby chłonąc tylko Michaela z tej jego pozostawionej koszuli. Wytarła dłonią znowu kilka łez z policzka i rzuciła koszulę na krzesło. Wyszła. Nikt nawet nie zwrócił uwagi, dokąd wychodzi. Kate spojrzała za nią, pomyślała, że zaraz znowu spotka ją na papierosie. Była ciekawa jak będzie na jutrzejszym śniadaniu ekipowym. Co powie Michael, jak ona będzie się zachowywać. Miała plan, by w samolocie posadzić ich obok siebie i już cieszyła się na to. No bo nie mogą się tak po prostu rozejść i już!
Agnes pospiesznie weszła do apartamentu i zabrała bagaż. Zeszła do recepcji i oddała klucz, zostawiając jednocześnie swój badzik w kopercie dla Bruce'a i kilka słów, że musiała już jechać z powodów rodzinnych i że bardzo dziękuje za współpracę. Jednak jedynym rodzinnym powodem był przyjazd jej kuzynki i przyjaciółki Theresy do LA dzisiejszego wieczora, chociaż Agnes wcale nie obiecywała jej, że już będzie. Prawdziwym powodem było serce. Nie wyobrażała sobie tego śniadanka z ekipą i Michaelem, słów pożegnania i podziękowania, uśmieszków Lisy, spojrzeń, oczu Michaela. Wolała uniknąć oficjalnego zakończenia, wolała zrobić to sama. Wsiadła do taksówki i pojechała na lotnisko. Samoloty do Los Angeles latały średnio co godzinę do północy. Tanie linie, nie zależało jej na pierwszej klasie, na prywatnym odrzutowcu. Wracała do rzeczywistości. I tak nieco innej niż dwa miesiące temu, ale jednak nie tej, w której żył Michael. Pewnie i tak o niej zapomni. Ma Lisę, wrócili do siebie i najszczerzej jak potrafiła, życzyła im szczęścia, by tym razem im się udało, żeby on był szczęśliwy, żeby ona go nie zawiodła, żeby dała mu miłość, na jaką zasługuje, taką, której ona, Agnes, nie może mu dać.
Michael właśnie zszedł ze sceny. Podziękował fanom za udział w tej mini trasie, a za kulisami od razu wykrzyknął:
- Zrobiliśmy to! Dziękuję wam bardzo, wszystkim. - Odruchowo rozejrzał się, za Agnes. Kate też nie widział, jednak ta za chwilę pojawiła się. Lisa cierpliwie czekała przy barku, z uwodzicielskim spojrzeniem. Dotykała swoich piersi. Zauważył to i podszedł do niej, gdy techniczni rozpięli do z mikroportów. Kate pokręciła głową, nie chciała na to patrzeć.
- I co teraz zrobimy? - kusząco zapytała Lisa.
- Na co masz ochotę? - odbił Michael.
- Na ciebie - odparła - najpierw w jacuzzi z pianą, szampan i... - zaczęła ocierać swoim kolanem o jego udo.
- Brzmi zachęcająco. - Przysunął ją do siebie bliżej. Uśmiechnęła się. - Nie mogę się doczekać.
Jednak Lisa wysunęła się z jego objęć.
- Więc szybko się wykąp, przebierz... ja będę czekać. Naga i rozpalona, w naszym apartamencie. -Dotknęła palcem jego ust i z zadziornym uśmiechem oddaliła się, poszła do hotelu.
Gdy tylko Lisa znikła, znów rozejrzał się w poszukiwaniu Agnes. Wcześniej przychodziła pod koniec koncertu już tutaj. Nawet jeśli nie zbliżała się, to widział ją razem z Denise lub innymi. Tego wieczora jej nie było, nawet w korytarzu przy garderobach. Poczuł niepokój. Zamknął za sobą drzwi i odetchnął. Nawet nie był bardzo zmęczony. Zwiedziony obietnicą Lisy, z myślą spędzenia miłego relaksującego wieczoru zaczął się przebierać. Wtedy w kieszeni swoich spodni znalazł karteczkę. Zaciekawiło go, co to jest. Rozłożył ją. Aż usiadł. Narysowane tam było długopisem małe serduszko, a pod nim napisane ręcznie, pochyłym, jeszcze nieznajomym mu pismem: Dziękuję Ci, Michael. Jestem wdzięczna, że miałam okazję poznać tak wspaniałego mężczyznę, jakim jesteś. Wszystkie te wspomnienia i pocałunki zachowam w sercu na zawsze. Agnes.
Serce mu zadrżało. Odgarnął włosy i westchnął. Nagle zerwał się, ubrał pospiesznie i wybiegł z garderoby.
- Gdzie jest Agnes? - zapytał Miko na boku, po cichu.
- Nie wiem, nie widziałem już jej od ponad godziny - odpowiedział. - Myślę, że poszła do hotelu wcześniej. Wyglądała na zmęczoną. - To była oficjalna wersja, którą Miko był już zmęczony. Doskonale widział co jest grane, lepiej niż Kate. Znał Michaela tyle lat i jasne było dla niego, obserwując zachowanie Michaela przez cały czas trwania trasy, że stracił głowę, zakochał się po uszy. - Albo smutną - dodał po chwili namysłu.
Michael spojrzał na niego zaskoczony.
- Dlaczego? - rzucił.
Miko, z całym swoim zrównoważonym usposobieniem, nie mógł jednak już wytrzymać. Skinął na Michaela i weszli w głąb korytarza.
- Dlaczego była smutna? Powiem ci dlaczego. Bo jesteś kompletnym kretynem. Dlatego. - Michael otworzył szeroko oczy. Nie było już jednak okazji do wyjaśnienia, do pytań, gdyż przyszedł Bruce, reszta ekipy, znów zrobiło się zamieszanie. Miko popatrzył surowo na przyjaciela i oddalił się.

Jak tylko Michael wszedł do hotelu, od razu skierował się do apartamentu Agnes. Miał jakieś dziwne przeczucie. Zapukał raz i drugi, ale nikt nie otwierał. Wytłumaczył sobie, że śpi. Miko wszak powiedział, że wyglądała na zmęczoną. Jednak Bruce, który właśnie wyszedł z windy, wyprowadził go z błędu.
- Pokój jest pusty - powiedział. - Agnes poleciała już do LA. Zostawiła mi wiadomość i swój identyfikator.
Michaela wryło w podłogę.
- Jak to?
- Miała jakieś osobiste sprawy, to wszystko.
Bruce znikł za drzwiami swojego apartamentu, życząc Michaelowi spokojnej nocy. On stał jeszcze przez chwilę na korytarzu. W kieszeni ściskał tę karteczkę od niej. Zdał sobie sprawę, że... to już koniec. Odeszła. Wyjechała wcześniej i nawet nie chciała pożegnać się z nim. Tego bał się najbardziej. Poczuł się bardzo źle. Musiał się komuś wygadać. Jednak ani Miko, ani Macaulay, ani Kate to nie byli w tamtej chwili ci ludzie. W apartamencie czekała Lisa, więc tam też nie mógł pójść. Poczuł niemoc. Poczuł tęsknotę i pustkę w sercu. Aż zmarszczył brwi. Wyszedł na klatkę schodową i usiadł na schodku. Przez kilkanaście minut siedział tak, myślał o niej, wspominał i rozpamiętywał wszystkie te wydarzenia, które miały miejsce. Jej oczy, jej zawziętość, jej pocałunek, jej biodra. Wyjął telefon z kieszeni. Wybrał numer do Liz.
ODPOWIEDZ