Przeczytałam od deski do deski wszystkie posty i dorzucę swoje trzy grosze.
polishblacksoul pisze:latwo zrzucac wszystko na sony. ale czy nie przeszlo ci przez mysl ze to moze michael "obnizyl loty" i juz nigdy nie nagra drugiego "thrillera"?
polishblacksoul pisze:ze oczekujecie jakis cudow na miare najwiekszych hitow mja z poczatkow lat 80.
Całe szczęście, że Michael nigdy nie nagrał „drugiego Thrillera”.
Aż mnie ciarki przeszły. Thriller był przełomem, dobrze, ale nie uważam bynajmniej, że sprzedaż płyty jest funkcją geniuszu. Thriller w moim odczuciu jest płytą zaledwie „fajną”. Genialną na tle epoki, ale sama w sobie jest dużo gorsza od HIStory, gdzie mamy popisy wokalne, popisy instrumentalne, przekrój przez style i eksperymenty. „Thriller” jest przyjemny, no super płyta, legendarna ze względu na osadzenie w czasie i korelację z eksplozją MTV i tego wszystkiego, co się wtedy działo.
polishblacksoul pisze:dobrze ze okladka do 'history" i "botdf" nie jest kiczowata
HIStory – zgoda, koszmarek. Ale Blood… Blood jest ciekawa, finezyjna, przykuwa uwagę, a dla mnie jest na dodatek piękna. Obok „Dangerous” druga, i ostatnia, udana okładka.
Schmittko pisze:mam problem ze stwierdzeniem, po której stronie tej okładki jest kobieta
Może o to chodziło? Może nie chciano wchodzić w te sprawy „kobieta-mężczyzna”, „mężczyzna-mężczyzna”, „kobieta-kobieta”? Może chodzi o „człowiek-człowiek”? Celowo dobrane takie kształty, że mogą należeć do dowolnej płci. I jak dla mnie – w porządku.
Banan pisze:Cienie trzymających się za rączki układają się w literę "M". Nie wiem czy to efekt zamierzony, czy przypadek
Sic! Rzeczywiście! Bardzo celna uwaga, bardzo wyraźne „M”. I, jeśli celowe, ładne wg mnie.
Breaking News pisze:Ciężko Państwu dogodzić
Niepokojące jest to, że oczekiwania fanów wcale nie są aż tak wygórowane, a dzieje się tak, jak widać. To jest przedziwne, że można by tak łatwo „zrobić nam dobrze”, a wciąż robione jest gorzej i gorzej. Gdybyśmy zrobili ankietę wśród fanów, nie tylko tu, ale w całym świecie, jestem przekonana, że wyniki byłyby takie:
- poprosimy utwory, w których śpiewa Michael i nie trzeba się bardzo skupiać i kupować sobie mega sprzętu, żeby się przekonać, że to w sumie być może chyba jest on
- poprosimy kawałki rzeczywiście niepublikowane, skoro tak je reklamujecie
- prosimy, żeby nie grzebać w tym, co zostało po Michaelu – dajcie demówki, kupimy w milionach egzemplarzy
- prosimy okładkę, która nie wygląda, jakby ktoś ją malował po wizycie na stronie d o p a l a c z e . c o m
- poprosimy o taki singiel, który jest rakietą, który dowodzi, że Michael zasługuje na miano legendy (są takie, są! Another Day jest tutaj ZAWSZE podawanym przykładem). Windowanie Michaela na gwiazdce pokroju Akona jest żałosne. Co to mówi ludziom, którzy nie orientują się w biografii Michaela? Nic poza: „skończył się był…”
Pominęłam coś?
Margareta pisze:Będąc za życia żywą legendą, mógł zaryzykować czymkolwiek; nagrać płytę kompletnie wywrotową w stosunku do wcześniejszych, zaprosić do współpracy zupełnie nieznanych producentów z tzn. "undergroundu". Zamiast tego wolał nagrać "Hold My Hand" z Akonem
Bardzo trafna uwaga. Zawsze będę sobie zadawała pytanie, dlaczego tego nie robił, choć prawdopodobnie znamy odpowiedź – Michael dobrze wiedział, czego chciał muzycznie i co go jarało, i tego akurat nie chciał i to akurat go nie jarało, po prostu.
Get_On_The_Floor pisze:Chodzi o to, że HMH średnio nadaje się na lokomotywę albumu
Sic. Jak wyżej już wspomniałam.
kaem pisze:Tego bym nie robił, znaczy oceniał na podstawie wydawanych wycieków kondycję artystyczną Michaela w 2009 i że "się wypalił". (...) Można oceniać HMH, ale od generalizowania na to w jakiej formie był, byłbym daleki.
Jak najbardziej się zgadzam. Są glosy, że Michael już po Thrillerze artystycznie niedomagał, ale na szczęście z rzadka pojawiają się wśród tych, którzy dobrze znają całą dostępną (nie chodzi mi tylko o albumy) twórczość Michaela.
Nie wiem, o co Michaelowi chodziło, nagrywając pioseneczkę z Akonem. Myślę, że piękno i prostota melodii jarało go ostatnio bardziej niż cokolwiek, tak wnioskuję po Invincible i po tym, co znamy z jego ostatnich 10 lat twórczości (wiem, mało znamy) oraz po tym, co sam mówił. Może melodia HMH go ujęła, jakoś tak sobie to tłumaczę.
Ale ostatnie 10 lat życia Michaela to dla nas w dużej mierze zagadka. Wiemy na pewno, że spełniał swoje największe marzenie: był ojcem i w ostatnich latach
był w końcu szczęśliwy. Być może płyta, którą zapewne wydałby wkrótce, byłaby tego odzwierciedleniem – byłaby łagodna, miękka, z pięknymi melodiami.
A ode mnie a propos HMH - niektórzy znają tę kompromitującą prawdę, że jestem fanką HMH. Wiem, że artystycznie piosenka co najmniej niedomaga
, wiem. Jest słaba, jest przeciętnym popem, a Akon miauczy.
Ale Michael w niej tak ujmująco śpiewa, tak wyjękuje drugie "jeah" w bridge'u, tak wymawia "jussssssst" i generalnie, ma takie toffiowe wibrato, że czuję się po tym odśpiewaniu wysmarowana jego wokalem jak po wizycie w sklepie z krówkami ciągutkami.