Ja akurat przebywam na 4 forach: http://mjklub.com, malibu, mjackson.net, MJPT i tylko na MJPT widze sygnaturki typu "bojkotuj album MICHAEL", i ciagle narzekanie na Sony Music, jakos na innych forach tego nie widac. A to ze teraz zostalo wydanych 10 utworów- to wydaje mi sie ze dobrze. Niekiedy mniej jest wiecej- zreszta witamy w realnym swiecie to sie nazywa bussines i dobry marketing - taki juz ten swiat-niestety. Pieniazki chce kazdy zarobic i najlepiej tyle ile sie tylko da. Straszni sa Ci ludzieMandey pisze:A przez fanów z innych krajów Cię nie męczy?Damian pisze:Meczy mnie powoli negatywne nastawienie do albumu "MICHAEL" przez polskich fanow....
Nie tylko w Polsce fani dymią i podejrzewają, że doszło do sfingowania wokali. Każdy odpowiada za siebie. Jedni kupują i jarają się nową płytą a inni mają prawo być niezadowoleni. Nie każdy musi lecieć do sklepu z wywalonym jęzorem i kupować wszystko co mu się poda z nazwiskiem Jackson po to by on był znów numerem jeden. Ja za taki syf dziękuję i osobiście mam nadzieję, że album okaże się klapą tak jak i każde następne jeśli będą zawierać zmontowane popłuczyny lub wątpliwy wokal.
Nie mają całych wokalnie dokończonych piosenek Jacksona? To niech tego nie wydają i niech nie ośmieszają mi idola bo sobie tego nie życzę.
Jak mają dwadzieścia całych wokali tylko, niech te dwadzieścia wydadzą a później niech zamkną interes zwany Michael Jackson. Nic nie trwa wiecznie.
Michael Jackson jak pokazał 25 czerwca 2009 też.
Premiera płyty "Michael" 14 XII 2010r. [koment.]
Moderatorzy: DaX, Sephiroth820, MJowitek, majkelzawszespoko, Mafia
-
- Posty: 261
- Rejestracja: pt, 21 mar 2008, 19:33
- Skąd: Szczytno
To po co trzeba było zakładać nowy temat pt. "nowa płyta Michela Jacksona"Od Długiego czasu słychać tylko biadolenie,to jest prawdziwy show biznes w którym nie ma miejsca na sentymenty.Płyta zbiera nawet ciekawe recenzje więc nie jest tak źle więc przestańcie jeńczeć.Michaela Jacksona już nie ma wśród nas więc gdyby nawet mieli tylko 20 piosenek i je wydali w takiej formie w jakiej zostały nagrane pierwotnie zawsze będzie to samo-zawsze ktoś się znajdzie kto będzie narzekał i biadolił bo to,bo tamto.A co najciekawsze tych płyt będzie jeszcze więcej przez najbliższe lata- i bardzo się z tego cieszę.Czekałem na tą płytę z nowymi utworami 9 lat więc proszę nie psujcie mi zabawy i radości że została ona wydana.
Jeszcze raz naprawdę przestańcie biadolić.
Także fan od 1987 roku.
Jeszcze raz naprawdę przestańcie biadolić.
Także fan od 1987 roku.
Jestem fanem m.j. od 20 lat.
No to omijaj ten wątek szerokim łukiem, skoro wiesz jakich wypowiedzi możesz tutaj się spodziewać. Kto chce sobie "pojeńczeć" skoro widzi powód, to wchodzi tutaj i sobie "jeńczy", jako, że regulamin nie zabrania. A co do tego, że na innych forach nie "dymią" - może inaczej słyszą? Wystarczy jednak poczytać komentarze pod "zegarkowymi" produkcjami na YT żebyś przekonał się, że to nie jest tak, że myśmy tu sobie coś uroili albo narzekamy tu ot tak sobie, dla zasady, a tak naprawdę jest wszystko w porządku.
zapraszam i polecam: http://msfeliciam.blogspot.com/
Nie wartościowałbym w którąkolwiek ze stron fanów czy for tylko dlatego, że tu mówią tak, tu siak. Na MJJC banowano za odmienne zdanie, nie ma się więc co spinać i porównywać narodowości, Damianie.
Nikt nie ma monopolu na prawdę w tej kwestii, bo niestety byliśmy tyle razy jako fani manipulowani, że teraz obie wersje są prawdopodobne. Jeżeli faktem stanie się informacja, że w 3 piosenkach Michaela nie śpiewa Michael Jackson, to akurat fani podnoszący głos sprzeciwu, okaże się, że podnosili rejwach w słusznej sprawie i bronili imię Michaela wystawiane na szwank.
Swoje napisałem, wolę obecnie być powściągliwym w opiniach, bo prawdopodobnym dla mnie jest wyjście, że Michael świadomie tam fałszuje. Był genialnym imitatorem (posłuchajcie Simpsonów z Michaelem, poczytajcie książkę La Toyi jak potrafił mylić własną rodzinę), a taka zemsta zza grobu na prasie wystrychniętej na dudka to niezłe zagranie na nosie. Ma bezkrwawy odwet, bez upokarzania kogokolwiek, z humorem i jego jest na wierzchu. Ale to tylko moje swobodne przypuszczenia. Pisanie dalej, że to nie Michael, unoszenie się i robienie z tego kolejnego posta to już też odgrzewanie starego kotleta i jak widać, również na polskim forum takie głosy z rzadka się zdarzają.
Wciąż czekam na CD. Sklepy zaniemówiły, jak wiemy, przez śnieżycę. Nowy materiał upubliczniony teraz to moje święto. Mam ochotę iść do sklepu i przepłacić nawet. Zamówiłem płytę w Empiku, ale dziś zaglądnąłem do swojego sklepiku w mieście, w którym lubią być płyty wcześniej. Jej, ja tam nie byłem od jakichś 5 lat- kompakty zamawiam przez internet. Do pofatygowania się osobiście, nie wyręczania się pocztą, skłonił mnie Michael Jackson.
Ale nie powiem, byłem wściekły za pogrywanie sobie na emocjach fanów, o czym pisałem w swoich postach. Tymczasem czekam. I nie omieszkam się cieszyć, nawet jak to będzie 70% MJ.
Nie rozumiem tylko dyskusji, również wśród producentów, czy wydawać czy nie wydawać materiału niedopracowanego. To mają w szufladzie leżeć? W wypowiedzi Will I Ama moim zdaniem pobrzmiewa egoizm. Zawsze można ujawnić dema na stronie za darmo (choć nie mam nic naprzeciw, by zapłacić), jak już nie chce na tym zarobić. Will chyba nie ma pojęcia, co to znaczy być fanem. Wygłodzonym, że dodam. Co innego majstrować przy czymś niegotowym, dogrywać nowe wokale i wydawać pod hasłem "Michael Jackson", a co innego ujawnić materiał w postaci surowej i ewentualnie z drugą płytą z propozycją: "ja bym to zrobił tak" (za tym jestem jak najbardziej i bardzo liczę na płytę z remixami do Michael). Podobnie hasła Akona, który dysponuje jakimiś strzępami. Takie rzeczy aż prosi się, by publikować. Niech fani się bawią muzyką Michaela Jacksona (nawet jak to pojedyncze harmonie), niech ją samplują, przetwarzają. Cieszą się artystą, który tą radość sobą niósł za życia.
Mam nadzieję, że doczekamy się też demówek. Pewnie na Michael revisited za pół roku, na koniec kampanii promocyjnej.
Nikt nie ma monopolu na prawdę w tej kwestii, bo niestety byliśmy tyle razy jako fani manipulowani, że teraz obie wersje są prawdopodobne. Jeżeli faktem stanie się informacja, że w 3 piosenkach Michaela nie śpiewa Michael Jackson, to akurat fani podnoszący głos sprzeciwu, okaże się, że podnosili rejwach w słusznej sprawie i bronili imię Michaela wystawiane na szwank.
Swoje napisałem, wolę obecnie być powściągliwym w opiniach, bo prawdopodobnym dla mnie jest wyjście, że Michael świadomie tam fałszuje. Był genialnym imitatorem (posłuchajcie Simpsonów z Michaelem, poczytajcie książkę La Toyi jak potrafił mylić własną rodzinę), a taka zemsta zza grobu na prasie wystrychniętej na dudka to niezłe zagranie na nosie. Ma bezkrwawy odwet, bez upokarzania kogokolwiek, z humorem i jego jest na wierzchu. Ale to tylko moje swobodne przypuszczenia. Pisanie dalej, że to nie Michael, unoszenie się i robienie z tego kolejnego posta to już też odgrzewanie starego kotleta i jak widać, również na polskim forum takie głosy z rzadka się zdarzają.
Wciąż czekam na CD. Sklepy zaniemówiły, jak wiemy, przez śnieżycę. Nowy materiał upubliczniony teraz to moje święto. Mam ochotę iść do sklepu i przepłacić nawet. Zamówiłem płytę w Empiku, ale dziś zaglądnąłem do swojego sklepiku w mieście, w którym lubią być płyty wcześniej. Jej, ja tam nie byłem od jakichś 5 lat- kompakty zamawiam przez internet. Do pofatygowania się osobiście, nie wyręczania się pocztą, skłonił mnie Michael Jackson.
Ale nie powiem, byłem wściekły za pogrywanie sobie na emocjach fanów, o czym pisałem w swoich postach. Tymczasem czekam. I nie omieszkam się cieszyć, nawet jak to będzie 70% MJ.
Nie rozumiem tylko dyskusji, również wśród producentów, czy wydawać czy nie wydawać materiału niedopracowanego. To mają w szufladzie leżeć? W wypowiedzi Will I Ama moim zdaniem pobrzmiewa egoizm. Zawsze można ujawnić dema na stronie za darmo (choć nie mam nic naprzeciw, by zapłacić), jak już nie chce na tym zarobić. Will chyba nie ma pojęcia, co to znaczy być fanem. Wygłodzonym, że dodam. Co innego majstrować przy czymś niegotowym, dogrywać nowe wokale i wydawać pod hasłem "Michael Jackson", a co innego ujawnić materiał w postaci surowej i ewentualnie z drugą płytą z propozycją: "ja bym to zrobił tak" (za tym jestem jak najbardziej i bardzo liczę na płytę z remixami do Michael). Podobnie hasła Akona, który dysponuje jakimiś strzępami. Takie rzeczy aż prosi się, by publikować. Niech fani się bawią muzyką Michaela Jacksona (nawet jak to pojedyncze harmonie), niech ją samplują, przetwarzają. Cieszą się artystą, który tą radość sobą niósł za życia.
Mam nadzieję, że doczekamy się też demówek. Pewnie na Michael revisited za pół roku, na koniec kampanii promocyjnej.
Bitter you'll be if you don't change your ways
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
Dokładnie. Równie dobrze mógłby sam udostępnić dema za drobną opłatą a cały zysk poszedł by na cele charytatywne? Czy to nie dobry pomysł? Nie zniszczy w żaden sposób dziedzictwa Michaela a mało tego - wykorzysta je w szczytnym celu a fani na całym świecie będą się cieszyć z nowych kawałków. Moim zdaniem pan Will.I.Am po prostu nie zdążył nagrać nic na tyle dobrego ,żeby pokazać to światu i teraz zgrywa wielce szlachetnego człowieka.kaem pisze: Nie rozumiem tylko dyskusji, również wśród producentów, czy wydawać czy nie wydawać materiału niedopracowanego. To mają w szufladzie leżeć? W wypowiedzi Will I Ama moim zdaniem pobrzmiewa egoizm. Zawsze można ujawnić dema na stronie za darmo (choć nie mam nic naprzeciw, by zapłacić), jak już nie chce na tym zarobić. Will chyba nie ma pojęcia, co to znaczy być fanem. Wygłodzonym, że dodam. Co innego majstrować przy czymś niegotowym, dogrywać nowe wokale i wydawać pod hasłem "Michael Jackson", a co innego ujawnić materiał w postaci surowej i ewentualnie z drugą płytą z propozycją: "ja bym to zrobił tak" (za tym jestem jak najbardziej i bardzo liczę na płytę z remixami do Michael). Podobnie hasła Akona, który dysponuje jakimiś strzępami. Takie rzeczy aż prosi się, by publikować. Niech fani się bawią muzyką Michaela Jacksona (nawet jak to pojedyncze harmonie), niech ją samplują, przetwarzają. Cieszą się artystą, który tą radość sobą niósł za życia.
Też mnie trochę wkurza biadolenie o tej nowej płycie bowiem przeszkadza mi to poniekąd w cieszeniu się nową płytą.. No ale cóż. To wasze zdanie i macie jak najbardziej do niego prawo. Ale nie ma sensu (tak jak niektórzy to robią) cały czas powielać swoje niepochlebne opinie bo przez to mam wrażenie ,że prawie wszyscy fani bojkotują płytę a tak nie jest czego dowodem jest powyższa ankieta.
Generalnie to najdłużej wyczekiwana płyta w moim życiu i teraz kiedy już jestem wolny od negatywnych emocji mogę z czystym sumieniem powiedzieć ,że jest bardzo z niej zadowolony i czekam z niecierpliwością na nową płytę $ony z utworami Michaela Jacksona
-
- Posty: 261
- Rejestracja: pt, 21 mar 2008, 19:33
- Skąd: Szczytno
Popieram twoje słowa Kaem.Nawet gdyby w 30 procentach to nie był Michael na nowej płycie,za to jest on w 70 procentach i jest już się z czego cieszyć.ja także nie słyszałem wcześniejszych wycieków w internecie bo to moim zdaniem nie ma sensu-to tak jakby ściągnąć film z neta w wersji cam,już na starcie psujemy sobie cały film i pracę dziesiątek osób które go tworzyły.15 grudnia idę grzecznie do Empiku i kupię sobie płytkę.Z niecierpliwością czekam na dalszy ciąg wydarzeń.W przypadku śmierci MJ mamy na dowód akt zgonu a w przypadku sfałszowanej płyty są tylko nasze słowa przeciwko ich słowom i tak na pewno pozostanie długie lata.
Jestem fanem m.j. od 20 lat.
Ja jeszcze płyty nie mam ale w radio muza80 puszczają ją już i redaktor mówił, że wypełnienia nieskończonych wokali podjął się Teddy Riley. No i tak... Jednak fani mieli rację, ze słyszą tam nie tylko Jacksona. Jeżeli oficjalnie mówią, ze wokale są wypełnione przez kogoś innego, to powiedzmy, że już tak się nie bulserwuję...
- dariodavis
- Posty: 39
- Rejestracja: sob, 03 gru 2005, 19:27
- Skąd: Mielec
To teraz moja kolej... (Wybacz mi Polsko za moje "wywody", ale lubię pisac dużo i sie "zagłębiać"). Długo się powstrzymywałem przed jakimikolwiek komentarzami na MJPT... To forum ma swój "klimat"... "Swoich Ludzi"... Dzięki Wam za "MJowisko", które mnie zaskoczyło w tym roku i jednocześnie zasmuciło, że niewidziałem się z każdym, z którym bym się chciał zobaczyć (puście mi więcej Michaela na ekranie to się wogóle nie bedziemy widziec:P)... Pewne osoby znam tylko z gg i pewnie nawet by nie poznały...
MJPT... Są to ludzie bardzo wymagający, oraz wiedzą czego chcą... To widać po postach...
Do rzeczy Davis...
Ja podchodziłem do tego albumu najpierw z wielką ekscytacją... Odkąd pojawiło się: "BN" w formie urywku, byłem w szoku... Jak dla mnie ciekawe brzmienie... Teraz to najgorszy utwór z albumu: "Michael"... Obecnie sam album bardzo mnie wzruszył... Pop skończył się w 2009 w wiadomym dla wszystkim dniu... To nie jest album Michaela... Nie będzie już albumu Michaela... To składanka utworów, które kupuję i godzę się z tym, że w pewnym sensie to jest Michael... Podobają mi się utwory: "Hollywood Tonight", "Monster" - tak... Podobają mi się... Nic na to nie poradzę... Nie lubię ballad w wykonaniu Mike'a... Takowych z tego albumu unikam... Tu niema nic na miarę: "These are the days of our lives" - Queen... Gdy miałem 15 lat ukazała się płyta: "Made In Heaven" - Queen, która była dla mnie czymś najwspanialszym co mogłem posłuchać... Nieważne że było tam nowych utworów jak "na lekarstwo"... Na palcach jednej ręki można było policzyć utwory po sesji: "Innuendo" - czyli ostatniej płyty "za życia Freddie'go" (a takowe były)... Album: "Michael" traktuję bardzo podobnie... Nieważne jak go dokończyli... "Króla" się nie dokańcza... On tego nie dokończył... Ale jest coś nad czym pracował... Dla mnie nieważne jest kto komu za ile sprzedał prawa do tych piosenek... Dla mnie liczy się sztuka przez duże "S"... I w pewnych utworach tą sztukę widzę...
Jeśli chodzi o sygnatury przekreślonej płyty: "Michael"... Ludzie... Może to zabrzmi jakbym był w sekcie sony, ale bez przesady... Ja na Waszych sygnaturach widzę przekreśloną twarz Michaela... Nie da się tego zrobić literowo? A może chcecie zwrócić na siebie uwagę? Wśród Was widzę krytyków i producentów muzycznych... Sam produkuję i nagrywam utwory, pisze teksty ale jakoś skromnośc nie pozwala mi się wypowiadać w pewnych kwestiach... Za mały jestem;) A może jak dostaniecie wokale Michaela zrobicie to lepiej? Nie sadzę;) Bo w najśmielszym marzeniach nawet bym się tego nie podjął - a ktos musiał... Zaczyna się serio robić z tego jakaś bezsensowną polska "walka o krzyż":D Pytanie po co? Jakaś koza... To naprawdę wygladą fatalnie... Na okładce albumu pisze: Michael Jackson i James Porte... Ok. Ale na której okładce nie ma wokali w tle? Z porcji utworów "kontrowersyjnych", które nam zaserwowano najprawdopodobniej ostały sie jakieś tam strzepy wokali MJ... Okej, ale jakieś tam są... Jest jakiś tam nurt, który być może nawet nigdy nie byłby opublikowany przez Michaela... Jest przecież cała masa utworów z sesji: "Invincible", tylko jaką mamy grawancję że te piosenki są ukończone? Nie łudźmy się, że fani podniosą sprzedaż każdego nowego albumu, bo wiadomo że jest sporo krytyki... Ja ten album traktuję w bardzo specyficzny sposób... Być może miał on "przybliżyć" muzykę MJ'a młodym fanom... Wielu tego typu ludziom te utwory się podobają... I niech tak zostanie (jeśli nie sięgnęli dotychczas po albumy Michaela to cofną się w czasie i sami ocenią co było, a co jest)... Dajmy im szansę "TO" poznać... Świat muzyki w dzisiejszych czasach to czysta "komercha".... Ta sytuacja miała miejsce również podczas premier albumów MJ'a "za życia"... Często idealizowaliśmy Michaela, a na to nie zasługiwał... Nie patrzmy na osobę... Patrzmy na "sztukę"... Album: "Michael", to w pewnym sensie "sztuka"... Może nie dla wszystkich... Wasze prawo... Powiedzmy sobie szczerze... Bez Michaela, nie dostaniemy tego "mistycznego" albumu... To niemożliwe... Postarajmy się cieszyć z tego co mamy... Chociaż tyle... Dziękuje Wam za przeczytanie moich "wypocin"...
Pozdrawiam serdecznie: "tancerza" - nieważne jakie masz zdanie o nowym albumie... Podziwiam to co robisz i oboje wiemy że można lepiej... Mandey'a - koza nie koza, chciałbym Cię poznać (a nie miałem okazji na MJowisku);)... Mam do Was żal że nie pokazali swoich umiejętności na scenie - MDż, oraz tancerz... Mały Michael... Jak dla mnie Ala Janos z idola... Zdolna, ale za młoda;) Damian... Pozdro i dzięki za MJJPB...
Na dziś tyle... Pozdro dla MJPT - niewazne jakie jest (każdy jest "jakiś")... Liczy się sztuka i to co robicie...
MJPT... Są to ludzie bardzo wymagający, oraz wiedzą czego chcą... To widać po postach...
Do rzeczy Davis...
Ja podchodziłem do tego albumu najpierw z wielką ekscytacją... Odkąd pojawiło się: "BN" w formie urywku, byłem w szoku... Jak dla mnie ciekawe brzmienie... Teraz to najgorszy utwór z albumu: "Michael"... Obecnie sam album bardzo mnie wzruszył... Pop skończył się w 2009 w wiadomym dla wszystkim dniu... To nie jest album Michaela... Nie będzie już albumu Michaela... To składanka utworów, które kupuję i godzę się z tym, że w pewnym sensie to jest Michael... Podobają mi się utwory: "Hollywood Tonight", "Monster" - tak... Podobają mi się... Nic na to nie poradzę... Nie lubię ballad w wykonaniu Mike'a... Takowych z tego albumu unikam... Tu niema nic na miarę: "These are the days of our lives" - Queen... Gdy miałem 15 lat ukazała się płyta: "Made In Heaven" - Queen, która była dla mnie czymś najwspanialszym co mogłem posłuchać... Nieważne że było tam nowych utworów jak "na lekarstwo"... Na palcach jednej ręki można było policzyć utwory po sesji: "Innuendo" - czyli ostatniej płyty "za życia Freddie'go" (a takowe były)... Album: "Michael" traktuję bardzo podobnie... Nieważne jak go dokończyli... "Króla" się nie dokańcza... On tego nie dokończył... Ale jest coś nad czym pracował... Dla mnie nieważne jest kto komu za ile sprzedał prawa do tych piosenek... Dla mnie liczy się sztuka przez duże "S"... I w pewnych utworach tą sztukę widzę...
Jeśli chodzi o sygnatury przekreślonej płyty: "Michael"... Ludzie... Może to zabrzmi jakbym był w sekcie sony, ale bez przesady... Ja na Waszych sygnaturach widzę przekreśloną twarz Michaela... Nie da się tego zrobić literowo? A może chcecie zwrócić na siebie uwagę? Wśród Was widzę krytyków i producentów muzycznych... Sam produkuję i nagrywam utwory, pisze teksty ale jakoś skromnośc nie pozwala mi się wypowiadać w pewnych kwestiach... Za mały jestem;) A może jak dostaniecie wokale Michaela zrobicie to lepiej? Nie sadzę;) Bo w najśmielszym marzeniach nawet bym się tego nie podjął - a ktos musiał... Zaczyna się serio robić z tego jakaś bezsensowną polska "walka o krzyż":D Pytanie po co? Jakaś koza... To naprawdę wygladą fatalnie... Na okładce albumu pisze: Michael Jackson i James Porte... Ok. Ale na której okładce nie ma wokali w tle? Z porcji utworów "kontrowersyjnych", które nam zaserwowano najprawdopodobniej ostały sie jakieś tam strzepy wokali MJ... Okej, ale jakieś tam są... Jest jakiś tam nurt, który być może nawet nigdy nie byłby opublikowany przez Michaela... Jest przecież cała masa utworów z sesji: "Invincible", tylko jaką mamy grawancję że te piosenki są ukończone? Nie łudźmy się, że fani podniosą sprzedaż każdego nowego albumu, bo wiadomo że jest sporo krytyki... Ja ten album traktuję w bardzo specyficzny sposób... Być może miał on "przybliżyć" muzykę MJ'a młodym fanom... Wielu tego typu ludziom te utwory się podobają... I niech tak zostanie (jeśli nie sięgnęli dotychczas po albumy Michaela to cofną się w czasie i sami ocenią co było, a co jest)... Dajmy im szansę "TO" poznać... Świat muzyki w dzisiejszych czasach to czysta "komercha".... Ta sytuacja miała miejsce również podczas premier albumów MJ'a "za życia"... Często idealizowaliśmy Michaela, a na to nie zasługiwał... Nie patrzmy na osobę... Patrzmy na "sztukę"... Album: "Michael", to w pewnym sensie "sztuka"... Może nie dla wszystkich... Wasze prawo... Powiedzmy sobie szczerze... Bez Michaela, nie dostaniemy tego "mistycznego" albumu... To niemożliwe... Postarajmy się cieszyć z tego co mamy... Chociaż tyle... Dziękuje Wam za przeczytanie moich "wypocin"...
Pozdrawiam serdecznie: "tancerza" - nieważne jakie masz zdanie o nowym albumie... Podziwiam to co robisz i oboje wiemy że można lepiej... Mandey'a - koza nie koza, chciałbym Cię poznać (a nie miałem okazji na MJowisku);)... Mam do Was żal że nie pokazali swoich umiejętności na scenie - MDż, oraz tancerz... Mały Michael... Jak dla mnie Ala Janos z idola... Zdolna, ale za młoda;) Damian... Pozdro i dzięki za MJJPB...
Na dziś tyle... Pozdro dla MJPT - niewazne jakie jest (każdy jest "jakiś")... Liczy się sztuka i to co robicie...
J. Randy Taraborelli dla CBS o "Michaelu"
Autor chwali płytę. Chwali też postępowanie zarówno Jacksonów jak i Estate: Jacksnowie wyrazili swoje wątpliwości, a Estate zadbało o niezależne badania piosenek, w celu ich rozwiania.
Według ijego informacji Estate dysponuje jeszcze 60 utworami Michaela, z czego do tylko 20 nagrane są wokale i tylko takie znajdą się na przyszłych wydawnictwach
Autor chwali płytę. Chwali też postępowanie zarówno Jacksonów jak i Estate: Jacksnowie wyrazili swoje wątpliwości, a Estate zadbało o niezależne badania piosenek, w celu ich rozwiania.
Według ijego informacji Estate dysponuje jeszcze 60 utworami Michaela, z czego do tylko 20 nagrane są wokale i tylko takie znajdą się na przyszłych wydawnictwach
Wiecie co, u nas promocja do albumu MICHAEL jest ogromna, widze obklejony busy, na przystankach plakaty albumu MICHAEL, w radiu regionalnym oraz na roznych spolecznosciowych stronach -album Michael jest tematem numer 1, w sklepie Müller i Electro Meyer mozna kupic MICHAEL za 9,99€. Widac ze sprzedaje sie jak swierze buleczki. Nie obchodzi juz mnie co inni mysla. Jest taka prawda, ze klamstwa maja krótkie nogi. Döatego nie dam sie manipulowac - ja mam swoje wlasne odczucie, ze na MICHAEL spiewa Michael Jackson, a nie imitator, tak jak zyczyli by sobie fani MJ'a, poniewaz to so piosenki demo dokonczone przez innych a nie MJ'a. Ta zlosc mnie nie obchodzi, ja sie ciesze z fanami ze mamy przynajmniej tyle od MJ'a. Nie sciagam plyty z netu, mam w reku orginal i zrobie wszystko zeby MJ byl numeren jeden nadal na swiecie, co sie obecnie dobrze udaje. Jutro znowu w moim radiu Salue bedzie special o MJ'u - tylko o jego tworczosci, bez skandalow. Ciesze sie ze wreszcie MJ'a na nowo odkryli, a wy pseudo fani, niszcie dalej to co po MJ'u zostalo.
Pozdrawiam.
Dobra krytyka i prawda o bojkocie zdesperowanych chorobliwie fanów:
Michaela glos nie da sie zastapic imitatorem! To stwierdzili specjalisci, rzeczoznawcy muzyki:
Neue Jackson-CD: „Michael kann nicht imitiert werden“
Auf Michael Jacksons erstem posthum erschienenen Album „Michael“ erfreuen einige gute Songs. „Die Presse“ sprach mit Produzent Teddy Riley über Authentizitätszweifel.
Normale Menschen müssen nach ihrem Tod dem Herrgott bloß beim Donnern helfen. Popmusiker scheinen auch post mortem dazu verurteilt, komplexere Klänge zu entwickeln. Von so unterschiedlichen Künstlern wie Jimi Hendrix, Jim Morrison, Nick Drake und 2Pac erschien nach dem Tod oft mehr als zu Lebzeiten. Die Einschätzungen waren geteilt. Die Neugier der Fans wie die Gewinnabsicht der Plattenfirmen haben Bedenken immer schon in den Hintergrund gedrängt. Warum sollte das bei Michael Jackson anders sein? Obwohl die rhetorischen Reflexe bekannt sind, setzten einige Medien auf eine etwas scheinheilige Authentizitätsdebatte. Die „FAZ“ trug besonders dick auf: „Sony wird sich der Diskussion darüber stellen müssen, ob der für seinen Perfektionismus bekannte Sänger die Stücke in diesen zwangsläufig unfertigen – bzw. nach seinem Tod fertiggestellten – Versionen freigegeben hätte.“
Knackige, tanzbare Titel
Lauscht man den zehn neuen Songs, ist die Aufregung unverständlich. Ein paar furchtbare, vom Kommerzradio ersehnte Kapitalschnulzen sind dabei, aber auch erstaunlich knackige, tanzbare Titel. Der Michael-Jackson-Estate hat als Auftraggeber nichts falsch gemacht und jene Produzenten ins Studio gebeten, die zuletzt mit Jackson arbeiteten. Darunter Teddy Riley, ein Musiker, der Ende der 1980er mit New Jack Swing ein neues Genre aus der Taufe gehoben hatte. Riley, treibende Kraft hinter Bands wie Guy und Blackstreet, der auch Lady Gaga produzierte, versteht den Sturm im Wasserglas um den von ihm finalisierten Song „Breaking News“ auch nicht.
„Die Presse“ traf den in Harlem aufgewachsenen Künstler entspannt in einer Hotelsuite in London. Was meint er zu den hässlichen Gerüchten, dass Jackson auf „Breaking News“ nicht selbst singe? „Zur Hölle mit ihnen. Ich sage den Fans und allen, die es nicht glauben, dass es 150-prozentig Michaels Stimme ist. Er ist nicht in allergrößter Form, aber immer noch hungrig, es für seine Fans hinzukriegen. Während er an neuen Songs arbeitete, ging er durch viele Täler. Man muss das Faktum akzeptieren, dass Michael nicht nur über eine Stimme verfügte. Der Grund, warum er bei dieser Aufnahme etwas anders klingt, war, dass er einem Rat seines Vocalcoachs nachkam. Der meinte, Michael müsse seine stimmliche Bandbreite besser nützen. Ich sage zu den Fans: Macht euch selbst ein Bild. Michael kann nicht imitiert werden.“
Riley hat das mit ein bisserl vielen Effekten versehene „Breaking News“ produziert, aber auch das viel schlanker arrangierte, immens groovende „Hollywood Tonight“, das absolut hitverdächtig ist. „Der Track ist genauso, wie ihn sich Michael vorgestellt hat. Sein unglaubliches Human Beatboxing schwebt hier über vielen synkopierten Rhythmen. Dazu kannst du auf vielerlei Arten tanzen. Ich habe mich bei diesem Stück an ,Billie Jean‘ orientiert und wollte diesen Rhythmus auf ein neues Level bringen.“ Das ist tatsächlich geglückt. Jackson holte das dynamische Lied, das er ursprünglich für sein 2001 erschienenes „Invincible“ komponierte, 2007 aus dem Archiv, um daran zu feilen. Nun wurde es Riley überantwortet, mit dem Jackson schon auf „Bad“ zusammenarbeiten wollte, es dann ausgiebig auf „Dangerous“ tat.
Manischer Stil ohne Mitten
Dort zelebrierte man jenen Riley-Trademark-Stil, der auf „Hollywood Tonight“ durchschlägt: vertrackte Rhythmen und einfache Keyboard-Melodien, die dezent die Black-Music-Tradition zwischen Duke Ellington und James Brown reflektieren. „Robocop-Funk“ sagen manche dazu, andere „New Jack Swing“. Diesen manischen Stil ohne Mitten liebte Jackson heiß. Riley erinnert sich: „Michael meinte, New Jack Swing wäre der originellste und beste Stil seit den frühen Tagen der Jackson 5. Michael wollte immer innovativ sein.“ Letzteres sind auf „Michael“ dennoch wenige Lieder. Sein aktuell die Formatradios verklebendes Duett mit Akon, das unerträgliche „Hold My Hand“ und Schnulzen wie „Best Of Joy“ und „Much Too Soon“ zeigen die andere, überangepasste Seite. Recht gut gelang indes „(I Can't Make It) Another Day“. In diesem von Lenny Kravitz bombastisch produzierten Song zeigt sich Jackson vital. Erträglich auch das behäbige „Monster“, bei dem 50 Cent mitrappen durfte. Der neben dem Übersong „Hollywood Tonight“ interessanteste Track ist „(I Like) The Way You Love Me“. Im Intro drückt Jackson seine Vorstellungen fürs Klangbild aus, um dann mit unwiderstehlich weicher Stimme in die überaus hübsche, an die 70er-Jahre gemahnende Melodie zu fallen.
Fazit: „Michael“ wurde eine erwartungsgemäß gemischte Angelegenheit, die aber überraschend viel gutes Material zutage brachte.
diepresse.com
Pozdrawiam.
Dobra krytyka i prawda o bojkocie zdesperowanych chorobliwie fanów:
Michaela glos nie da sie zastapic imitatorem! To stwierdzili specjalisci, rzeczoznawcy muzyki:
Neue Jackson-CD: „Michael kann nicht imitiert werden“
Auf Michael Jacksons erstem posthum erschienenen Album „Michael“ erfreuen einige gute Songs. „Die Presse“ sprach mit Produzent Teddy Riley über Authentizitätszweifel.
Normale Menschen müssen nach ihrem Tod dem Herrgott bloß beim Donnern helfen. Popmusiker scheinen auch post mortem dazu verurteilt, komplexere Klänge zu entwickeln. Von so unterschiedlichen Künstlern wie Jimi Hendrix, Jim Morrison, Nick Drake und 2Pac erschien nach dem Tod oft mehr als zu Lebzeiten. Die Einschätzungen waren geteilt. Die Neugier der Fans wie die Gewinnabsicht der Plattenfirmen haben Bedenken immer schon in den Hintergrund gedrängt. Warum sollte das bei Michael Jackson anders sein? Obwohl die rhetorischen Reflexe bekannt sind, setzten einige Medien auf eine etwas scheinheilige Authentizitätsdebatte. Die „FAZ“ trug besonders dick auf: „Sony wird sich der Diskussion darüber stellen müssen, ob der für seinen Perfektionismus bekannte Sänger die Stücke in diesen zwangsläufig unfertigen – bzw. nach seinem Tod fertiggestellten – Versionen freigegeben hätte.“
Knackige, tanzbare Titel
Lauscht man den zehn neuen Songs, ist die Aufregung unverständlich. Ein paar furchtbare, vom Kommerzradio ersehnte Kapitalschnulzen sind dabei, aber auch erstaunlich knackige, tanzbare Titel. Der Michael-Jackson-Estate hat als Auftraggeber nichts falsch gemacht und jene Produzenten ins Studio gebeten, die zuletzt mit Jackson arbeiteten. Darunter Teddy Riley, ein Musiker, der Ende der 1980er mit New Jack Swing ein neues Genre aus der Taufe gehoben hatte. Riley, treibende Kraft hinter Bands wie Guy und Blackstreet, der auch Lady Gaga produzierte, versteht den Sturm im Wasserglas um den von ihm finalisierten Song „Breaking News“ auch nicht.
„Die Presse“ traf den in Harlem aufgewachsenen Künstler entspannt in einer Hotelsuite in London. Was meint er zu den hässlichen Gerüchten, dass Jackson auf „Breaking News“ nicht selbst singe? „Zur Hölle mit ihnen. Ich sage den Fans und allen, die es nicht glauben, dass es 150-prozentig Michaels Stimme ist. Er ist nicht in allergrößter Form, aber immer noch hungrig, es für seine Fans hinzukriegen. Während er an neuen Songs arbeitete, ging er durch viele Täler. Man muss das Faktum akzeptieren, dass Michael nicht nur über eine Stimme verfügte. Der Grund, warum er bei dieser Aufnahme etwas anders klingt, war, dass er einem Rat seines Vocalcoachs nachkam. Der meinte, Michael müsse seine stimmliche Bandbreite besser nützen. Ich sage zu den Fans: Macht euch selbst ein Bild. Michael kann nicht imitiert werden.“
Riley hat das mit ein bisserl vielen Effekten versehene „Breaking News“ produziert, aber auch das viel schlanker arrangierte, immens groovende „Hollywood Tonight“, das absolut hitverdächtig ist. „Der Track ist genauso, wie ihn sich Michael vorgestellt hat. Sein unglaubliches Human Beatboxing schwebt hier über vielen synkopierten Rhythmen. Dazu kannst du auf vielerlei Arten tanzen. Ich habe mich bei diesem Stück an ,Billie Jean‘ orientiert und wollte diesen Rhythmus auf ein neues Level bringen.“ Das ist tatsächlich geglückt. Jackson holte das dynamische Lied, das er ursprünglich für sein 2001 erschienenes „Invincible“ komponierte, 2007 aus dem Archiv, um daran zu feilen. Nun wurde es Riley überantwortet, mit dem Jackson schon auf „Bad“ zusammenarbeiten wollte, es dann ausgiebig auf „Dangerous“ tat.
Manischer Stil ohne Mitten
Dort zelebrierte man jenen Riley-Trademark-Stil, der auf „Hollywood Tonight“ durchschlägt: vertrackte Rhythmen und einfache Keyboard-Melodien, die dezent die Black-Music-Tradition zwischen Duke Ellington und James Brown reflektieren. „Robocop-Funk“ sagen manche dazu, andere „New Jack Swing“. Diesen manischen Stil ohne Mitten liebte Jackson heiß. Riley erinnert sich: „Michael meinte, New Jack Swing wäre der originellste und beste Stil seit den frühen Tagen der Jackson 5. Michael wollte immer innovativ sein.“ Letzteres sind auf „Michael“ dennoch wenige Lieder. Sein aktuell die Formatradios verklebendes Duett mit Akon, das unerträgliche „Hold My Hand“ und Schnulzen wie „Best Of Joy“ und „Much Too Soon“ zeigen die andere, überangepasste Seite. Recht gut gelang indes „(I Can't Make It) Another Day“. In diesem von Lenny Kravitz bombastisch produzierten Song zeigt sich Jackson vital. Erträglich auch das behäbige „Monster“, bei dem 50 Cent mitrappen durfte. Der neben dem Übersong „Hollywood Tonight“ interessanteste Track ist „(I Like) The Way You Love Me“. Im Intro drückt Jackson seine Vorstellungen fürs Klangbild aus, um dann mit unwiderstehlich weicher Stimme in die überaus hübsche, an die 70er-Jahre gemahnende Melodie zu fallen.
Fazit: „Michael“ wurde eine erwartungsgemäß gemischte Angelegenheit, die aber überraschend viel gutes Material zutage brachte.
diepresse.com
Damian, dzięki za artykuł.
Szybkie tłumaczeniem wg mnie, zasadniczej jego części:
Estate nie popełniło żadnego błędu - do współpracy nad album zaproszono tych producentów, którzy w ostatnim czasie pracowali z Jacksonem. Wśród nich T. Riley (...) Riley - który stoi za sukcesem Guy i Blackstreet, który produkował również Lady Gagę, nie rozumie "burzy w szklance wody", która dotyczy wyprodukowanej przez niego "Breaking News".
"Die Presse" spotkała się z nim w Londynie. Jak komentuje te paskudne plotki, jakoby Jackson nie śpiewał na "Breaking News"?
"Do diabła z nimi. Mówię to do fanów i wszystkich innych, którzy tak myślą - na 150 procent jest to głos Michaela. Nie jest w najlepszej formie, ale wciąż głodny tego, by dać coś swoim fanom. Pracując nad nowymi piosenkami bardzo wiele przeszedł (w sensie: negatywnych doświadczeń). Michael nie miał tylko jednego/stałego głosu. Powodem, dla którego na tych nagraniach brzmi nieco inaczej jest fakt, że podążał za radą swojego trenera głosu. Ten uważał, że Michael powinien bardziej wykorzystywać swoją skalę. Powtarzam fanom: wyciągnijcie własne wnioski. Michaela nie da się naśladować.”
Riley wyprodukował bogate w wiele efektów „Breaking News”, ale również znacznie lżej zaaranżowane, ogromnie bujające (groovende) „Hollywood Tonight”, która jest potencjalnym hitem. „Piosenka jest dokładnie taka, jak wyobrażał ją sobie Michael. Jego niewiarygodny beatbox przewija się tu ponad synkopatycznym rytmem. Można do tego tańczyć na wiele sposobów. Pracując nad tym kawałkiem inspirowałem się „Billie Jean” i chciałem przenieść rytm na nowy poziom.” Faktycznie – zabieg się udał. W 2007 roku Jackson wyciągnął z archiwum tą dynamiczną piosenkę, którą napisał na wydany w 2001 roku album „Invincible”, by ją doszlifować. Ostatecznie jednak za jej brzmienie odpowiedzialnym został Riley, który chciał współpracować z Jacksonem już przy okazji albumu „Bad”, a ostatecznie pracował z nim przy „Dangerous”.
(...)
Podsumowując: „Michael” wydawnictwo na miarę oczekiwań, które ujawniło zadziwiająco dużo dobrego materiału
edit: jeśli ktoś może, niech to poprawi. Nie chciałabym swoją niekompetencją tylko rozbudzać niepotrzebnych emocji
Szybkie tłumaczeniem wg mnie, zasadniczej jego części:
Estate nie popełniło żadnego błędu - do współpracy nad album zaproszono tych producentów, którzy w ostatnim czasie pracowali z Jacksonem. Wśród nich T. Riley (...) Riley - który stoi za sukcesem Guy i Blackstreet, który produkował również Lady Gagę, nie rozumie "burzy w szklance wody", która dotyczy wyprodukowanej przez niego "Breaking News".
"Die Presse" spotkała się z nim w Londynie. Jak komentuje te paskudne plotki, jakoby Jackson nie śpiewał na "Breaking News"?
"Do diabła z nimi. Mówię to do fanów i wszystkich innych, którzy tak myślą - na 150 procent jest to głos Michaela. Nie jest w najlepszej formie, ale wciąż głodny tego, by dać coś swoim fanom. Pracując nad nowymi piosenkami bardzo wiele przeszedł (w sensie: negatywnych doświadczeń). Michael nie miał tylko jednego/stałego głosu. Powodem, dla którego na tych nagraniach brzmi nieco inaczej jest fakt, że podążał za radą swojego trenera głosu. Ten uważał, że Michael powinien bardziej wykorzystywać swoją skalę. Powtarzam fanom: wyciągnijcie własne wnioski. Michaela nie da się naśladować.”
Riley wyprodukował bogate w wiele efektów „Breaking News”, ale również znacznie lżej zaaranżowane, ogromnie bujające (groovende) „Hollywood Tonight”, która jest potencjalnym hitem. „Piosenka jest dokładnie taka, jak wyobrażał ją sobie Michael. Jego niewiarygodny beatbox przewija się tu ponad synkopatycznym rytmem. Można do tego tańczyć na wiele sposobów. Pracując nad tym kawałkiem inspirowałem się „Billie Jean” i chciałem przenieść rytm na nowy poziom.” Faktycznie – zabieg się udał. W 2007 roku Jackson wyciągnął z archiwum tą dynamiczną piosenkę, którą napisał na wydany w 2001 roku album „Invincible”, by ją doszlifować. Ostatecznie jednak za jej brzmienie odpowiedzialnym został Riley, który chciał współpracować z Jacksonem już przy okazji albumu „Bad”, a ostatecznie pracował z nim przy „Dangerous”.
(...)
Podsumowując: „Michael” wydawnictwo na miarę oczekiwań, które ujawniło zadziwiająco dużo dobrego materiału
edit: jeśli ktoś może, niech to poprawi. Nie chciałabym swoją niekompetencją tylko rozbudzać niepotrzebnych emocji
Ostatnio zmieniony wt, 14 gru 2010, 15:03 przez anialim, łącznie zmieniany 1 raz.
Dziś w programie 1 polskego Radia Niedźwiedź puścił Breaking News - powiedział że wg niego pierwszym singlem powinna być własnie ta piosenka - bo kiedy usłyszał HMH myślał że płyty już nie kupi....Jednak kupił i stwierdził że całkiem niezły materiał.
Smutne jest to że musieliśmy czekać 8 lat i przeżyć 25 czerwca, żeby słuchać MJa ponownie na falach eteru....
Smutne jest to że musieliśmy czekać 8 lat i przeżyć 25 czerwca, żeby słuchać MJa ponownie na falach eteru....
Being crazy is a lonely road, but I've got only one life to live.
- Billie Jean
- Posty: 60
- Rejestracja: wt, 13 maja 2008, 19:11
- Skąd: Warszawa
Dzięki za tłumaczenie, Anialim
Co za pierdoły Teddy gada, normalnie nóż mi się w kieszeni otwiera, kiedy to czytam.
Podsumowując, Teddy stracił już chyba całą wiarygodność (przynajmniej w moich oczach). Jego argumenty mające ponoć potwierdzać autentyczność piosenek cascio, o niczym tak naprawdę nie świadczą. Najpierw naiwny tekst, że autentyczność potwierdza obecność charakterystycznych okrzyków (które sam powklejał...), potem "dokarmianie" hoaxu (to jest dopiero teoria spiskowa! teoria fałszywego wokalu to przy tym małe piwo), obrażanie wszystkich, którzy mają inne zdanie niż on - przede wszystkim absolutnie bezczelny i głupawy tekst, że Q. Jones jest stary, więc na pewno ogłuchł. Nie żebym lubiła Jonesa, ale ten tekst był po prostu chamski, wyjątkowo niskich lotów, trzeba przyznać.
Dowody, dowody! Kłapać jęzorem to i ja potrafię, tylko że to nic nie znaczy na tym etapie.
Ale dowodów pewnie nie ujrzymy, bo mało kto się ich w ogóle domaga.
Co za pierdoły Teddy gada, normalnie nóż mi się w kieszeni otwiera, kiedy to czytam.
Chyba w domu Cascio przechodził jakąś wielką traumę, bo w WBSS 2008, Hold My Hand, Best Of Joy i Hollywood Tonight brzmi całkowicie normalnie. Rozumiem, że to przypadek, Michaela pewnie przez 4 miesiące dręczyła depresja i może jeszcze przewlekłe zapalenie gardła...Nie jest w najlepszej formie, ale wciąż głodny tego, by dać coś swoim fanom. Pracując nad nowymi piosenkami bardzo wiele przeszedł (w sensie: negatywnych doświadczeń).
Czyli Michael miał też talent do imitowania różnych zwierzaków... Bawół już był, teraz koza, co dalej? Może na następnej płycie usłyszymy łosia.Michael nie miał tylko jednego/stałego głosu.
A gdzie w tych kawałkach słychać skalę, przepraszam bardzo? Bo jakoś mam problem ze zlokalizowaniem owych (przypuszczalnie nielicznych) momentów, zwrotki BN są zaśpiewane na 3 dźwiękach, o ile pamiętam, reszta utworu też nie wymaga szczególnego talentu, szczerze powiedziawszy. Słaby argument. Skalę Michaela słyszeliśmy przykładowo w Will You Be There, Butterflies, This Is It itp. I ciekawa jestem, skąd Teddy wie, jakie były polecenia trenera wokalnego, skoro wtedy MJ z nim (Teddym) nie pracował. Może rozmawiał z Sethem Riggsem? Swoją drogą, chciałabym wiedzieć, co Seth o tym wszystkim myśli. Jakiś czas temu udzielił wywiadu, ale po premierze BN zamilkł: nigdzie się nie pojawia i nie odpowiada na maile.Powodem, dla którego na tych nagraniach brzmi nieco inaczej jest fakt, że podążał za radą swojego trenera głosu. Ten uważał, że Michael powinien bardziej wykorzystywać swoją skalę.
Próżność. Nikt nie wie, czego tak naprawdę chciałby Michael. Można sobie gdybać, a nie stwierdzać na 100%.Riley wyprodukował bogate w wiele efektów „Breaking News”, ale również znacznie lżej zaaranżowane, ogromnie bujające (groovende) „Hollywood Tonight”, która jest potencjalnym hitem. „Piosenka jest dokładnie taka, jak wyobrażał ją sobie Michael. Jego niewiarygodny beatbox przewija się tu ponad synkopatycznym rytmem.
Do diabła z tobą też, Teddy."Do diabła z nimi. Mówię to do fanów i wszystkich innych, którzy tak myślą
Podsumowując, Teddy stracił już chyba całą wiarygodność (przynajmniej w moich oczach). Jego argumenty mające ponoć potwierdzać autentyczność piosenek cascio, o niczym tak naprawdę nie świadczą. Najpierw naiwny tekst, że autentyczność potwierdza obecność charakterystycznych okrzyków (które sam powklejał...), potem "dokarmianie" hoaxu (to jest dopiero teoria spiskowa! teoria fałszywego wokalu to przy tym małe piwo), obrażanie wszystkich, którzy mają inne zdanie niż on - przede wszystkim absolutnie bezczelny i głupawy tekst, że Q. Jones jest stary, więc na pewno ogłuchł. Nie żebym lubiła Jonesa, ale ten tekst był po prostu chamski, wyjątkowo niskich lotów, trzeba przyznać.
Dowody, dowody! Kłapać jęzorem to i ja potrafię, tylko że to nic nie znaczy na tym etapie.
Ale dowodów pewnie nie ujrzymy, bo mało kto się ich w ogóle domaga.
Teddy Riley pisze: Nie jest w najlepszej formie, ale wciąż głodny tego, by dać coś swoim fanom. Pracując nad nowymi piosenkami bardzo wiele przeszedł (w sensie: negatywnych doświadczeń). Michael nie miał tylko jednego/stałego głosu. Powodem, dla którego na tych nagraniach brzmi nieco inaczej jest fakt, że podążał za radą swojego trenera głosu. Ten uważał, że Michael powinien bardziej wykorzystywać swoją skalę.
No to musiał być w beznadziejnej formie skoro zabrzmiał tak, że go rodzona matka nie poznała. Chyba mu czołg rozjechał struny głosowe i uszy przy okazji. Bo nawet w czasach ciężkich dla niego, niedługo po niesławnej aferze zabrzmiał na płycie "HIStory" jak Michael Jackson. A skoro brzmiał "nie najlepiej" to świadomi tego faktu nie mogli wygrzebać z archiwum jakichś lepiej brzmiących utworów?
zapraszam i polecam: http://msfeliciam.blogspot.com/
Płyty nie kupuję, jeśli mogę o tym tutaj powiedzieć. Przesłuchałam wszystko, podjęłam decyzję. Piosenki są średnie, wszystko robione pod "masę". "Damy jedną balladę dla rozkochanych nastolatek, trochę rapu dla hip-hopowców, parę riffów dla rockmanów i się sprzeda" chciałoby się powiedzieć. Jeśli mogę być szczera, to jest to na prawdę marna płyta. Gdzieżby ją tu porównywać do "Dangerous", "Bad"...
Muzycznie, to na pewno użyli najnowszych trendów, które to "szybko wpadają w ucho". Np. ta wejściówka z "Behind the mask" jest bardzo ładna, ale wszystko się psuje, gdy piosenka na prawdę się zaczyna. "Hold my hand" też po prostu średnie, takie nijakie. Akon... Akon to był niezły dopóki nie zaczął "kolekcjonować" innych artystów do współpracy.
Wiadomo, że niczego wielkiego nie można oczekiwać, bo Michael to tylko zapoczątkował, stworzył parę beatów, nagrał parę zwrotek. Jednak jak dla mnie, to wyraźnie da się odczuć fakt, że MJ tego jednak nie ukończył, a zajęli się tym "ludzie wykwalifikowani". Ci z najwyższej półki, którzy znają bardzo dobrze słowo s-p-r-z-e-d-a-ć. Ale to tylko moja własna opinia, Wasze mogą być inne.
Muzycznie, to na pewno użyli najnowszych trendów, które to "szybko wpadają w ucho". Np. ta wejściówka z "Behind the mask" jest bardzo ładna, ale wszystko się psuje, gdy piosenka na prawdę się zaczyna. "Hold my hand" też po prostu średnie, takie nijakie. Akon... Akon to był niezły dopóki nie zaczął "kolekcjonować" innych artystów do współpracy.
Wiadomo, że niczego wielkiego nie można oczekiwać, bo Michael to tylko zapoczątkował, stworzył parę beatów, nagrał parę zwrotek. Jednak jak dla mnie, to wyraźnie da się odczuć fakt, że MJ tego jednak nie ukończył, a zajęli się tym "ludzie wykwalifikowani". Ci z najwyższej półki, którzy znają bardzo dobrze słowo s-p-r-z-e-d-a-ć. Ale to tylko moja własna opinia, Wasze mogą być inne.
cut that out!