Premiera płyty "Michael" 14 XII 2010r. [koment.]
Moderatorzy: DaX, Sephiroth820, MJowitek, majkelzawszespoko, Mafia
O tak, Motown pokazało że można zrobić dobry album pośmiertny. Nagrania zostawili w oryginalnych wersjach, zrobili tylko mastering i mamy fantastyczna płytę! A $ony to zapodało nam płytę z remixami, zresztą bardzo słabymi. Dlatego od nich juz NIC nie kupię i bardzo się ciesze że płyta "Michael' tak słabo się sprzedaje.
Co wy tak o tej słabej sprzedaży. Debiuty w każdym z państw w pierwszej dziesiątce a w wielu w czołówce (1-3 miejsca) to słaba sprzedaż? A jak sie sprzedawała plyta Motown? Chyba nawet nie byla w zadnym rankingu. Ja bym jeszcze wcale tak nie triumfowała jak wy z radosci, ze płyta będzie klapą.MJ fan pisze:O tak, Motown pokazało że można zrobić dobry album pośmiertny. Nagrania zostawili w oryginalnych wersjach, zrobili tylko mastering i mamy fantastyczna płytę! A $ony to zapodało nam płytę z remixami, zresztą bardzo słabymi. Dlatego od nich juz NIC nie kupię i bardzo się ciesze że płyta "Michael' tak słabo się sprzedaje.
Dla mnie słaba sprzedaż tylko szkodzi wizerunkowi MJ'a. Powiecie ,że to nie prawda bo przecież MJ już nie żyje a to tylko i wyłącznie wina $ony. Owszem.. Ale myślicie ,że to kogokolwiek interesować? Napiszą po prostu ,że król upadł i tyle.
Powiem tylko tyle ,że przekombinowali przy Breaking News no ale.. To tylko moja subiektywna opinia i znam osoby ,które się tą piosenką zachwycają a nie lubią takich piosenek jak Billie Jean , Smooth Criminal , Give In To Me czy Who Is It.
Wypowiedzi pana Teddego też mnie zszokowały ale.. zobaczymy co jemu z tego wyjdzie. Nie przekreślajmy tego pomysłu z góry.. Załóżmy ,że MJ nagrał demo 20 sekundowe i drugiej demo 2 minutowe. Te demo 20-sekundowe aby się nie zmarnowało można jedynie dodać do tych 2 minut.
Generalnie pragnę ,żeby płyta okazała się wielkim hitem i ludzie znów usłyszeli o Michaelu Jacksonie ,który bije kolejne rekordy.. Na razie tragedii nie ma z tego co widzę i mam nadzieję ,że sprzeda się w około 5 milionach
PS. Dodam jeszcze ,że gdyby grupka fanów za granicą nie zaczęła robić jakiś bojkotów to na pewno by więcej ludzi kupiło ten album. Więc to też na pewno szkodzi mocno tej sprzedaży
Tiaa.. I niech się pochwalą $ony ile na nim zarobili to $ony ich wyśmieje. Nie zapomnijmy ,że $ony dało za te piosenki 250 mln$ a gdyby wydawali czyste dema to pewnie by im się to nawet nie zwróciło. Mają płacić ,żeby fani byli zadowoleni Wcale się $ony nie dziwie ,że tak postępuje to normalne zasady marketingu ,które panują wszędzie.MJ fan pisze:O tak, Motown pokazało że można zrobić dobry album pośmiertny.
Powiem tylko tyle ,że przekombinowali przy Breaking News no ale.. To tylko moja subiektywna opinia i znam osoby ,które się tą piosenką zachwycają a nie lubią takich piosenek jak Billie Jean , Smooth Criminal , Give In To Me czy Who Is It.
Wypowiedzi pana Teddego też mnie zszokowały ale.. zobaczymy co jemu z tego wyjdzie. Nie przekreślajmy tego pomysłu z góry.. Załóżmy ,że MJ nagrał demo 20 sekundowe i drugiej demo 2 minutowe. Te demo 20-sekundowe aby się nie zmarnowało można jedynie dodać do tych 2 minut.
Generalnie pragnę ,żeby płyta okazała się wielkim hitem i ludzie znów usłyszeli o Michaelu Jacksonie ,który bije kolejne rekordy.. Na razie tragedii nie ma z tego co widzę i mam nadzieję ,że sprzeda się w około 5 milionach
PS. Dodam jeszcze ,że gdyby grupka fanów za granicą nie zaczęła robić jakiś bojkotów to na pewno by więcej ludzi kupiło ten album. Więc to też na pewno szkodzi mocno tej sprzedaży
to wam lechce fanowskie ego czy jak?Generalnie pragnę ,żeby płyta okazała się wielkim hitem i ludzie znów usłyszeli o Michaelu Jacksonie ,który bije kolejne rekordy..
ja pragne uslyszec Michaela Jacksona spiewajacego dobre piosenki.
lub tez ogranicze moje marzenie do Michaela po prostu spiewajacego! ;p
myslalam, ze to skromne pragnienie, a widac i tu sie mozna pomylic.
nie zyjemy w latach 80-tych, rynek sie zmienil, nie ma juz megagwiazd <procz aspirujacej i odwolujacej sie do tego "etosu" Gagi>.
teraz nikt juz nie wymaga od Jacksona niczego, wystarczy sie przyjrzec recenzjom, wyjatkowo wywazonym i spokojnym.
to my tutaj zyjemy przeszloscia caly czas i troche starymi kategroiami sie poslugujemy.
a czytajac dyskusje o Panu Tedym, mam tylko jedno podsumowanie;
co za kawal *!#@!#$!$!!#$! i to jeszcze nieudolnego !!%$@#$%^$@,
czego tez do konca nie pojmuje, widac przez 20 lat od wydania Dangerous mozna i zglupiec i wypalic sie zupelnie artystycznie.
'the road's gonna end on me.'
A Michael tutaj nie śpiewa Nawet pomijając te 3 piosenki to chyba jest 7 piosenek do których nikt nie ma wątpliwości.homesick pisze:to wam lechce fanowskie ego czy jak?Generalnie pragnę ,żeby płyta okazała się wielkim hitem i ludzie znów usłyszeli o Michaelu Jacksonie ,który bije kolejne rekordy..
ja pragne uslyszec Michaela Jacksona spiewajacego dobre piosenki.
lub tez ogranicze moje marzenie do Michaela po prostu spiewajacego! ;p
myslalam, ze to skromne pragnienie, a widac i tu sie mozna pomylic
Chyba ,że chodzi Ci o live? To chyba pragnienie każdego fana. Ale niestety już niemożliwe do zrealizowania i nie wiem czemu do Was nie dociera ,ze Michael nie żyje i pozostało nam mieć inne pragnienia.
Ja na przykład chcę już kolejnej płyty nawet jeżeli ma być gorsza od tej. Chcę usłyszeć po prostu głos Michaela nawet jeżeli ma się okazać kolejnym niewypałem.
A co do pana Teddego. Widać ,że zaczyna mu świrować coraz bardziej. Mam nadzieję ,że się chłopak opanuje..
Detox, załóżmy, że słaba sprzedaż naprawdę zaszkodzi wizerunkowi Michaela. Co z tego? Tym "co ludzie powiedzą" przejmowałam się za Jego życia, bo wiedziałam, że On się tym przejmuje. Ale teraz?
Niemniej jednak nie zgodzę się z Tobą. Zobacz, że recenzenci prawie zawsze wyraźnie zaznaczają, że to nie jest dzieło Michaela, że gdyby żył ta płyta na pewno by tak nie wyglądała.
Wiesz dlaczego? Bo geniusz Michaela Jacksona nie ograniczał się do Jego głosu. Ten geniusz był w Jego wizji, w Jego umiejętności przewidywania nowych trendów, w umiejętności proponowania zupełnie nowych rozwiązań.
Michael nie był jedną z gwiazdek POP, które podrygują w rytm umcyk umcyk śpiewając byle co, byle jak i polegają na tym, że producenci w studiu oczyszczą nagrania z fałszywych nut, które przypadkiem się wdarły.
Masz 15 lat, więc nie pamiętasz lat osiemdziesiątych. Chcesz zrozumieć na czym polegała wtedy Jego wielkość? Posłuchaj muzyki popularnej, która w tamtych latach była na topie.
Posłuchaj Cindy Lauper, posłuchaj Kylie Minogue z tamtego okresu, czy nawet wczesnych przebojów Madonny... albo chociaż włącz radio i posłuchaj puszczanego teraz wkoło przeboju Wham "Last Christmas". A potem puść sobie Thriller czy Bad. Widzisz przepaść? I właśnie to jest geniusz Michaela Jacksona.
Jak ma się do tego "Michael"? Nijak. Dobrze, nie możemy oczekiwać przełomów. Michaela nie ma, nie jest w stanie sam wyprodukować swojej płyty. Powinny być jednak granice ingerencji! Jeśli już nie możemy liczyć na płytę przełomową, to mamy prawo oczekiwać płyty na jako takim poziomie jakościowym.
Tymczasem mamy przeprodukowanego gniota (z jednym wyjątkiem). Nawet HT, którym się dużo osób zachwyca, produkcyjnie brzmi kiepsko. Nie zlewa się w całość. Pozostawia wrażenie chaosu. Nawet w porównaniu ze wspomnianą tu Lady Gagą.
Dlatego właśnie (w moim odczuciu) jeśli coś może zaszkodzić wizerunkowi Michaela, to nie porażka tej płyty. To jej sukces. Bo to jej sukces spowoduje, że następne wydawnictwa od Sony wyglądać będą podobnie, jeśli nie gorzej. Michael sprowadzony zostanie do roli głosu, który można pociąć, wstawić tu i tam, podwyższyć o pół tonu, zmiksować z Malachim... albo po co się bawić? Od razu wziąć Malachiego i podpisać marką Jackson!
Chyba tego nie chcemy?
Jeśli ta płyta będzie się świetnie sprzedawać, to znaczy, że politykę obrali słuszną. Tylko, że w czarnych barwach postawi to przyszłość muzyki.
Tak jak już pisałam kilkanaście postów wcześniej, to będzie znaczyło, że wielkie gwiazdy nie są już potrzebne. To będzie znaczyło, że jakość zastąpić można szumem medialnym... że już nie o muzykę i stojącego za nią człowieka chodzi.
... i że Lady Gaga to największa gwiazda na jaką nas dziś stać.
Chciałam jeszcze napisać uwagę do wszystkich, którzy piszą, że za wiele oczekujemy, bo Michaela nie ma już z nami i powinniśmy się cieszyć tym co "nam rzucili".
Ja napiszę inaczej. To Wy za wiele oczekujecie. Tak, Michaela nie ma już z nami. Dlatego nie stworzy już nic nowego. Jeśli coś skończył, pozostawił zamknięte - macie rację, poznajmy to. Jeśli jednak nie, to powinniście się pogodzić, że nie będzie już nowej muzyki od Niego. Bo On nie żyje.
Natomiast kawałki o takiej jakości jak to, co zmontować może Riley, dostaniecie od każdej gwiazdki POP. Bo tak się teraz, niestety, robi muzykę.
Edit: Poprawiona przejrzystość.
Niemniej jednak nie zgodzę się z Tobą. Zobacz, że recenzenci prawie zawsze wyraźnie zaznaczają, że to nie jest dzieło Michaela, że gdyby żył ta płyta na pewno by tak nie wyglądała.
Wiesz dlaczego? Bo geniusz Michaela Jacksona nie ograniczał się do Jego głosu. Ten geniusz był w Jego wizji, w Jego umiejętności przewidywania nowych trendów, w umiejętności proponowania zupełnie nowych rozwiązań.
Michael nie był jedną z gwiazdek POP, które podrygują w rytm umcyk umcyk śpiewając byle co, byle jak i polegają na tym, że producenci w studiu oczyszczą nagrania z fałszywych nut, które przypadkiem się wdarły.
Masz 15 lat, więc nie pamiętasz lat osiemdziesiątych. Chcesz zrozumieć na czym polegała wtedy Jego wielkość? Posłuchaj muzyki popularnej, która w tamtych latach była na topie.
Posłuchaj Cindy Lauper, posłuchaj Kylie Minogue z tamtego okresu, czy nawet wczesnych przebojów Madonny... albo chociaż włącz radio i posłuchaj puszczanego teraz wkoło przeboju Wham "Last Christmas". A potem puść sobie Thriller czy Bad. Widzisz przepaść? I właśnie to jest geniusz Michaela Jacksona.
Jak ma się do tego "Michael"? Nijak. Dobrze, nie możemy oczekiwać przełomów. Michaela nie ma, nie jest w stanie sam wyprodukować swojej płyty. Powinny być jednak granice ingerencji! Jeśli już nie możemy liczyć na płytę przełomową, to mamy prawo oczekiwać płyty na jako takim poziomie jakościowym.
Tymczasem mamy przeprodukowanego gniota (z jednym wyjątkiem). Nawet HT, którym się dużo osób zachwyca, produkcyjnie brzmi kiepsko. Nie zlewa się w całość. Pozostawia wrażenie chaosu. Nawet w porównaniu ze wspomnianą tu Lady Gagą.
Dlatego właśnie (w moim odczuciu) jeśli coś może zaszkodzić wizerunkowi Michaela, to nie porażka tej płyty. To jej sukces. Bo to jej sukces spowoduje, że następne wydawnictwa od Sony wyglądać będą podobnie, jeśli nie gorzej. Michael sprowadzony zostanie do roli głosu, który można pociąć, wstawić tu i tam, podwyższyć o pół tonu, zmiksować z Malachim... albo po co się bawić? Od razu wziąć Malachiego i podpisać marką Jackson!
Chyba tego nie chcemy?
Normalne zasady marketingu są takie, że dostarcza się klientowi produkt, który w jak najlepszym stopniu spełnia jego oczekiwania. Klientem, w którego celuje Sony pewnie nie są fani Jacksona. Zapewne liczyli na sukces płyty na rynku masowym. Jaki z tego wniosek?Mają płacić ,żeby fani byli zadowoleni Wariat Wcale się $ony nie dziwie ,że tak postępuje to normalne zasady marketingu ,które panują wszędzie.
Jeśli ta płyta będzie się świetnie sprzedawać, to znaczy, że politykę obrali słuszną. Tylko, że w czarnych barwach postawi to przyszłość muzyki.
Tak jak już pisałam kilkanaście postów wcześniej, to będzie znaczyło, że wielkie gwiazdy nie są już potrzebne. To będzie znaczyło, że jakość zastąpić można szumem medialnym... że już nie o muzykę i stojącego za nią człowieka chodzi.
... i że Lady Gaga to największa gwiazda na jaką nas dziś stać.
Chciałam jeszcze napisać uwagę do wszystkich, którzy piszą, że za wiele oczekujemy, bo Michaela nie ma już z nami i powinniśmy się cieszyć tym co "nam rzucili".
Ja napiszę inaczej. To Wy za wiele oczekujecie. Tak, Michaela nie ma już z nami. Dlatego nie stworzy już nic nowego. Jeśli coś skończył, pozostawił zamknięte - macie rację, poznajmy to. Jeśli jednak nie, to powinniście się pogodzić, że nie będzie już nowej muzyki od Niego. Bo On nie żyje.
Natomiast kawałki o takiej jakości jak to, co zmontować może Riley, dostaniecie od każdej gwiazdki POP. Bo tak się teraz, niestety, robi muzykę.
Edit: Poprawiona przejrzystość.
You're just another part of me
In this way are we learning
Or do we sit here yearning
For this world to stop turning round
It’s now or never
In this way are we learning
Or do we sit here yearning
For this world to stop turning round
It’s now or never
Być może to wątek zupełnie marginalny i to co napiszę nie będzie miało większego znaczenia, ale spróbuję.
Ile z Was, wypowiadających się w tym [między innymi] temacie pracuje? W sensie, że chodzicie do pracy każdego dnia, staracie się, żeby spełnić dobrze Wasze obowiązki, żeby wszystko było na czas, żeby Wasz szef, inni przełożeni byli zadowoleni z Waszej pracy, starań...
Może niektórzy są specjalistami w swojej dziedzinie, wiedzą jak coś się robi i wiedzą ile czasami czasu i wysiłku to wymaga.
Ile z Was?
Pytam, bo zauważyłam taką rzecz:
Nikt do tej pory na forum nie przyznał się, że jest świetnym producentem muzycznym, że wie na czym ta praca w ogóle i szczególe polega, że robił to już kiedyś, że wyprodukował piosenkę/płytę jakiegoś artysty, że ma doświadczenie w tej dziedzinie - i dlatego może krytykować pracę producentów Sony, bo sam na pewno zrobiłby to lepiej, że Teddy Riley nie ma wiedzy np. w kwestii montażu liniowego/cyfrowego lub nie ma pojęcia jak używać modulatorów na syntezatorze, pozwalających na nieliniowe przekształcanie widma sygnału, jak ukształtować widmo dźwięku tak, żeby brzmiał tak, jak wtedy, gdy pracował z MJem przy albumie Dangerous.
Raczej wypowiadamy się tutaj jako tzw. laicy, fani, szarzy ludzie skądś tam na świecie. Więc dlaczego w tych wypowiedziach tyle jadu, nienawiści, obelg i wyzwisk, skoro nie znamy się na tym co robią profesjonalni producenci w Sony, nie znamy specyfiki ich pracy itd.
Z innej strony wiemy, że Teddy Riley posiada wielkie doświadczenie produkcyjne. Musiał posiadać je już wcześniej, ponieważ przypadkowi ludzie nie pracują/~wali z Michaelem Jacksonem, on wybierał najlepszych, tych, którzy dobrze wiedzą, co robią.
Zatem zastanawia mnie ten brak szacunku do czyjejś pracy z Waszej strony - tak po prostu nawet. To nieważne ile czasu na tym spędził, ile wysiłku, żmudnej pracy go to kosztowało, ile nocy nie przespał - bo Waszym zdaniem nie zrobił nic lub po prostu, zrobił to źle, do d*py i padają wyzwiska i inne rzeczy. np.:
No bo napracujesz się, włożysz w to cały swój czas, wysiłek, zaangażujesz się i oczekujesz kilku miłych słów pochwały, a jednak słyszysz, że jesteś do niczego, zawaliłeś na całej linii, nie powinieneś był się tego dotykać itd.
I żebyśmy się jeszcze znali na tym (na produkcji muzycznej) w takim samym stopniu jak on... wtedy taka zjebka ma pewną rację bytu, bo możemy dyskutować o jakiejś konkretnej sekwencji, że przedobrzył, że powinien tak i tak zrobić - tu podkręcić, tu zastosować przebieg sinusoidalny zamiast piłokształtnego, tutaj zdecydowanie wyłączyć kamerę pogłosową, bo krzywo współgra wokalem... Ale nikt z nas nie ma realnego pojęcia na ten temat, oceniamy w sumie sam efekt, jednocześnie plując na całokształt/ogół - na Sony, producentów, techników, informatyków, Riley'a, cały dział A&R, finansów itd. --- a to są ludzie, którzy uczciwie (zakładamy, bo nie mamy dowodów na ich nieuczciwość) pracują, są specjalistami w tym co robią, starają się, angażują, mają swoje rodziny, uczucia, emocje, opinie, są ludźmi, tak samo jak my.
Może warto czasami zastanowić się i nad tą stroną tej sprawy, zanim rzuci się nie całkiem przemyślane słowa, obelgi, krytykę, przekreśli ciężką pracę tych wszystkich ludzi czerwonym mazakiem w avatarze itp....
Ile z Was, wypowiadających się w tym [między innymi] temacie pracuje? W sensie, że chodzicie do pracy każdego dnia, staracie się, żeby spełnić dobrze Wasze obowiązki, żeby wszystko było na czas, żeby Wasz szef, inni przełożeni byli zadowoleni z Waszej pracy, starań...
Może niektórzy są specjalistami w swojej dziedzinie, wiedzą jak coś się robi i wiedzą ile czasami czasu i wysiłku to wymaga.
Ile z Was?
Pytam, bo zauważyłam taką rzecz:
Nikt do tej pory na forum nie przyznał się, że jest świetnym producentem muzycznym, że wie na czym ta praca w ogóle i szczególe polega, że robił to już kiedyś, że wyprodukował piosenkę/płytę jakiegoś artysty, że ma doświadczenie w tej dziedzinie - i dlatego może krytykować pracę producentów Sony, bo sam na pewno zrobiłby to lepiej, że Teddy Riley nie ma wiedzy np. w kwestii montażu liniowego/cyfrowego lub nie ma pojęcia jak używać modulatorów na syntezatorze, pozwalających na nieliniowe przekształcanie widma sygnału, jak ukształtować widmo dźwięku tak, żeby brzmiał tak, jak wtedy, gdy pracował z MJem przy albumie Dangerous.
Raczej wypowiadamy się tutaj jako tzw. laicy, fani, szarzy ludzie skądś tam na świecie. Więc dlaczego w tych wypowiedziach tyle jadu, nienawiści, obelg i wyzwisk, skoro nie znamy się na tym co robią profesjonalni producenci w Sony, nie znamy specyfiki ich pracy itd.
Z innej strony wiemy, że Teddy Riley posiada wielkie doświadczenie produkcyjne. Musiał posiadać je już wcześniej, ponieważ przypadkowi ludzie nie pracują/~wali z Michaelem Jacksonem, on wybierał najlepszych, tych, którzy dobrze wiedzą, co robią.
Zatem zastanawia mnie ten brak szacunku do czyjejś pracy z Waszej strony - tak po prostu nawet. To nieważne ile czasu na tym spędził, ile wysiłku, żmudnej pracy go to kosztowało, ile nocy nie przespał - bo Waszym zdaniem nie zrobił nic lub po prostu, zrobił to źle, do d*py i padają wyzwiska i inne rzeczy. np.:
Może ja jestem alien, ale bardzo mnie to razi, nawet jeśli to nie moja praca, która została aż tak zmieszana z błotem.homesick pisze:a czytajac dyskusje o Panu Tedym, mam tylko jedno podsumowanie;
co za kawal *!#@!#$!$!!#$! i to jeszcze nieudolnego !!%$@#$%^$@,
No bo napracujesz się, włożysz w to cały swój czas, wysiłek, zaangażujesz się i oczekujesz kilku miłych słów pochwały, a jednak słyszysz, że jesteś do niczego, zawaliłeś na całej linii, nie powinieneś był się tego dotykać itd.
I żebyśmy się jeszcze znali na tym (na produkcji muzycznej) w takim samym stopniu jak on... wtedy taka zjebka ma pewną rację bytu, bo możemy dyskutować o jakiejś konkretnej sekwencji, że przedobrzył, że powinien tak i tak zrobić - tu podkręcić, tu zastosować przebieg sinusoidalny zamiast piłokształtnego, tutaj zdecydowanie wyłączyć kamerę pogłosową, bo krzywo współgra wokalem... Ale nikt z nas nie ma realnego pojęcia na ten temat, oceniamy w sumie sam efekt, jednocześnie plując na całokształt/ogół - na Sony, producentów, techników, informatyków, Riley'a, cały dział A&R, finansów itd. --- a to są ludzie, którzy uczciwie (zakładamy, bo nie mamy dowodów na ich nieuczciwość) pracują, są specjalistami w tym co robią, starają się, angażują, mają swoje rodziny, uczucia, emocje, opinie, są ludźmi, tak samo jak my.
Może warto czasami zastanowić się i nad tą stroną tej sprawy, zanim rzuci się nie całkiem przemyślane słowa, obelgi, krytykę, przekreśli ciężką pracę tych wszystkich ludzi czerwonym mazakiem w avatarze itp....
- Heart-break-er
- Posty: 359
- Rejestracja: śr, 24 lis 2010, 20:16
- Skąd: Dębica
akaagnes
Wiem co masz na myśli, ale się mylisz.
Jako do "Michaela" nic nie mam bo styl bardzo zbliżony do MJ więc Pan Rilley się na pewno musiał napracować i za to mu dziękuję.
Ale za ta Jego wypowiedź o tym, że jemu nie potrzeba już Michaela bo Mike zaśpiewał w 4 piosenkach o miłości, wiec to mu wystarczy i z tego zrobi 40 piosenek o miłości. Za to jest u mnie skreślony, zresztą za kombinatorstwo w sprawie wokali też.
Dlaczego nie przy każdej piosence (w booklecie oczywiście) jest napisane że śpiewa to Michael? Tuszu im brakło? Hmm... pytam? Widocznie mają coś na sumieniu. Breaking News miało wyjść na singla i co? Jest? nie, bo się kapnęli, że ludzie nie są debilami i wyczują podstęp, więc widzisz. Niczyje oceny i komentarze nie są bezpodstawne!
Dziękuje.
Wiem co masz na myśli, ale się mylisz.
Jako do "Michaela" nic nie mam bo styl bardzo zbliżony do MJ więc Pan Rilley się na pewno musiał napracować i za to mu dziękuję.
Ale za ta Jego wypowiedź o tym, że jemu nie potrzeba już Michaela bo Mike zaśpiewał w 4 piosenkach o miłości, wiec to mu wystarczy i z tego zrobi 40 piosenek o miłości. Za to jest u mnie skreślony, zresztą za kombinatorstwo w sprawie wokali też.
Dlaczego nie przy każdej piosence (w booklecie oczywiście) jest napisane że śpiewa to Michael? Tuszu im brakło? Hmm... pytam? Widocznie mają coś na sumieniu. Breaking News miało wyjść na singla i co? Jest? nie, bo się kapnęli, że ludzie nie są debilami i wyczują podstęp, więc widzisz. Niczyje oceny i komentarze nie są bezpodstawne!
Dziękuje.
To Escape The World
I Got To Enjoy That Simple Dance
And It Seemed That Everything Was On My Side
(Blood On My Side)
She Seemed To Say Like It Was Love
I Got To Enjoy That Simple Dance
And It Seemed That Everything Was On My Side
(Blood On My Side)
She Seemed To Say Like It Was Love
Pokaż mi tę wypowiedź i podaj źródło proszę, bo ja nie widziałam/nie słyszałam czegoś takiego.Heart-break-er pisze:Ale za ta Jego wypowiedź o tym, że jemu nie potrzeba już Michaela bo Mike zaśpiewał w 4 piosenkach o miłości, wiec to mu wystarczy i z tego zrobi 40 piosenek o miłości. Za to jest u mnie skreślony, zresztą za kombinatorstwo w sprawie wokali też.
- Heart-break-er
- Posty: 359
- Rejestracja: śr, 24 lis 2010, 20:16
- Skąd: Dębica
Bardzo proszę :
I co?
Źródło : http://www.rmf.fm/au/?a=extra&p=wywiad& ... 19-jacksonGet_On_The_Floor pisze:Teddy Riley stanowczo dementuje plotki, związane z pośmiertnym albumem Jacksona. Wyjaśnia przy okazji, kto i dlaczego kwestionuje autentyczność nagrań.
To wszystko przez zawiść. Zaczęło się to od piosenek, które nie zmieściły się na tym albumie. Niektórzy ludzie są niezadowoleni, że moje piosenki weszły na płytę, a ich nie. Nie będę tutaj wymieniał nazwisk, ale to jest fakt. Oni zaczęli dyskredytować piosenki, które ja wyprodukowałem. Kiedy członkowie rodziny Michaela posłuchali tych piosenek, zaczęli zadawać pytania: Czy to jest prawdziwe? Ile Michael dostanie z tytułu praw autorskich? Ile na tym zarobi? I tu jest pies pogrzebany. Jeśli tak bardzo interesują cię prawa autorskie, o co może chodzić? O pieniądze? O zazdrość? Moim zdaniem o jedno i drugie.
W archiwach jest jeszcze wiele skrawków nagrań zarejestrowanych przez Michaela. Teddy Riley zapewnia, że przy pomocy nowoczesnej technologii jest w stanie zamienić je w muzyczne arcydzieła.
Mam technologię pozwalającą na zmianę tonacji piosenek i jednocześnie zachowanie autentyczności jego wokalu. Nie mogę zmienić słów, które zaśpiewał, ale mogę podrasować brzmienie jego głosu. Jeśli tylko dadzą mi na to więcej czasu, sprawię, że będzie brzmiał niewiarygodnie, jak za czasów "Thrillera". Tak, jakby był w tym samym pokoju. Dajcie mi studio, dajcie mi nagrania, będę słuchał słowo po słowie, aby połączyć te rzeczy tematycznie. Wiele z jego piosenek mówi o podobnych tematach. Możemy wziąć dwie piosenki i połączyć je w jedną wspaniałą całość.
I co?
To Escape The World
I Got To Enjoy That Simple Dance
And It Seemed That Everything Was On My Side
(Blood On My Side)
She Seemed To Say Like It Was Love
I Got To Enjoy That Simple Dance
And It Seemed That Everything Was On My Side
(Blood On My Side)
She Seemed To Say Like It Was Love
Wszyscy doskonale wiemy to co powiedziałeś. Michael na pewno nie wydałby albumu w takiej formie i nie co tu dyskutować. Ale co z tego? Michael już nie żyje i nigdy albumu nie nagra. Teraz możemy tylko słuchać album dzisiejszych producentów z głosem Michaela...Louie pisze:Detox, załóżmy, że słaba sprzedaż naprawdę zaszkodzi wizerunkowi Michaela. Co z tego? Tym "co ludzie powiedzą" przejmowałam się za Jego życia, bo wiedziałam, że On się tym przejmuje. Ale teraz?
Niemniej jednak nie zgodzę się z Tobą. Zobacz, że recenzenci prawie zawsze wyraźnie zaznaczają, że to nie jest dzieło Michaela, że gdyby żył ta płyta na pewno by tak nie wyglądała.
Wiesz dlaczego? Bo geniusz Michaela Jacksona nie ograniczał się do Jego głosu. Ten geniusz był w Jego wizji, w Jego umiejętności przewidywania nowych trendów, w umiejętności proponowania zupełnie nowych rozwiązań.
Michael nie był jedną z gwiazdek POP, które podrygują w rytm umcyk umcyk śpiewając byle co, byle jak i polegają na tym, że producenci w studiu oczyszczą nagrania z fałszywych nut, które przypadkiem się wdarły.
Masz 15 lat, więc nie pamiętasz lat osiemdziesiątych. Chcesz zrozumieć na czym polegała wtedy Jego wielkość? Posłuchaj muzyki popularnej, która w tamtych latach była na topie.
Posłuchaj Cindy Lauper, posłuchaj Kylie Minogue z tamtego okresu, czy nawet wczesnych przebojów Madonny... albo chociaż włącz radio i posłuchaj puszczanego teraz wkoło przeboju Wham "Last Christmas". A potem puść sobie Thriller czy Bad. Widzisz przepaść? I właśnie to jest geniusz Michaela Jacksona.
Nie mniej jednak cieszę się ,że znowu mogę usłyszeć ten głos. Wstępna forma kompozycji też na pewno należała do Michaela ale najwyraźniej uznał ją za zbyt słabą i odłożył do szuflady. Był perfekcjonistą - dobrze o tym wiemy.. Ale był a teraz już go nie ma ,więc możemy co najwyżej słuchać tego co nam serwuje $ony albo opuścić restauracje. Zresztą.. Na pewno są też jakieś utwory całkowicie skończone przez Michaela wrzucone do szuflady. Przykładem takiej kompozycji wydaje mi się ,że jest Another Day. Wyraźnie w tej piosence czuć pewne niedopracowanie co może znaczyć ,że $ony nie maczało w tym palców i zostawili tak jak Michael to odłożył. Oczywiście ,gdyby Michael chciał to wydać to na pewno by jeszcze nad tym pracował. Ale powtórzę jeszcze raz. Teraz już go nie ma ,więc niczego już nie dopracuje.
Rozumiem ,że tobie się nie podoba to co zrobiło $ony a mi się podoba i mamy odmienne zdania. Oczywiście daleko tu do czasów Thrillera , Bad czy Dangerous ale nawet w najśmielszych snach sobie nie wyobrażałem tak dobrego pośmiertelnego albumu ,więc nie mam czym być zawiedziony. Moim zdaniem jako całość płyta jest na poziomie Invincible lecz gdyby Michael skończył te kawałki własnoręcznie to przerosłaby napewno Invincible a kto wie co jeszcze.
Dla kawałków takich jak: Behind The Mask , (I Can't Make It) Another Day czy Hollywood Tonight warto kupić ten album producentów z głosem Michaela
z tej wypowiedzi nie wynika to, co Ty napisałeś. ja rozumiem to tak, że z 2 niedogranych przez Michaela piosenek może powstać jedna produkcyjna całość. czyli: żeby nie majstrować za bardzo i naciągać jednej piosenki w jakimś kawałku, wziął dwie i zrobił z nich jedną. to miało by sens, np. patrząc na KYHU i MTS.Heart-break-er pisze:jemu nie potrzeba już Michaela bo Mike zaśpiewał w 4 piosenkach o miłości, wiec to mu wystarczy i z tego zrobi 40 piosenek o miłości.
Ale ja pisałam wyżej o czymś zupełnie innym, niż mi odpowiedziałeś.
Pisałam o szacunku do czyjejś pracy. O tym, że my nie wiemy o tym nic, a tak łatwo jest nam rzucać wyzwiska i obelgi... Że każda praca wymaga zaangażowania i wysiłku i przykro jest ci, gdy napracujesz się, włożysz w to całe serce, a ktoś Ci powie, że to jest do d*py.
Odsyłam ponownie do wcześniejszego posta.
Pozdrawiam.
ocenia sie muzyke, literature, film i prawo do tego posiadaja nie tylko sami muzycy, pisarze i filmowcy.akaagnes pisze:Nikt do tej pory na forum nie przyznał się, że jest świetnym producentem muzycznym, że wie na czym ta praca w ogóle i szczególe polega, że robił to już kiedyś, że wyprodukował piosenkę/płytę jakiegoś artysty, że ma doświadczenie w tej dziedzinie - i dlatego może krytykować pracę producentów Sony
przesluchalam w zyciu setki plyt roznych gatunkow, nie raz sczegolowo analizowalam najdrobniejsze wydawnictwa danego artysty i roznice jakie wynikaja z dobrania innego producenta i tego jak material wygladal przed obrobka i po niej. wiem doskonale jak wazny jest producent, ktory nawet z przecietnego materialu moze stworzyc swietna plyte, albo na odwrot zniszczyc majace wielki potencjal utwory.
w tym wypadku przecieki przed ukazaniem sie plyty, niedokonczone urywki byly lepsze od tego co nam podano po postprodukcji. najlepszym pzrykladem jest Another Day, ktory moglyby byc perla tej plyty, a zostal splaszczony i muzycznie wykastrowany <nie moge ogarnac jak i czemu>
do tego wlosy na calym ciele staja deba gdy czyta sie wypowiedzi producenta, ktoremu w ogole do glowy przyszlo, zeby z kilku scinkow tworzyc jedna calosc, dobierac do siebie kawalki tekstow i sklejac je ze soba wedle wzglednego podobienstwa - to jest nie tyle smieszne co oburzajac i odnosi sie do kazdego artysty.
'the road's gonna end on me.'
- Heart-break-er
- Posty: 359
- Rejestracja: śr, 24 lis 2010, 20:16
- Skąd: Dębica
akaagnes
Rozumiem, ale ja mam szacunek do tego co zrobił z "Michaelem" bo jest zajebis**! A skoro mówisz o szacunku, to jaki w tym Będzie szacunek dla pracy Michaela, jeśli Pan R. zrobi to co powiedział? Hmm..? To wtedy będzie szacunek bo posiedział chwilę w studio złączył 3 piosenki, dostanie w kieszeń.? Michael też ciężko pracował na tytuł "KING OF POP" a przez Pana R. może to już być różnie z tym.
Rozumiem, ale ja mam szacunek do tego co zrobił z "Michaelem" bo jest zajebis**! A skoro mówisz o szacunku, to jaki w tym Będzie szacunek dla pracy Michaela, jeśli Pan R. zrobi to co powiedział? Hmm..? To wtedy będzie szacunek bo posiedział chwilę w studio złączył 3 piosenki, dostanie w kieszeń.? Michael też ciężko pracował na tytuł "KING OF POP" a przez Pana R. może to już być różnie z tym.
To Escape The World
I Got To Enjoy That Simple Dance
And It Seemed That Everything Was On My Side
(Blood On My Side)
She Seemed To Say Like It Was Love
I Got To Enjoy That Simple Dance
And It Seemed That Everything Was On My Side
(Blood On My Side)
She Seemed To Say Like It Was Love