Jak sen stał się rzeczywistością.. (fan fick)

Dział przeznaczony do prezentacji własnej twórczości: wierszy, rysunków i tym podobnych.
Awatar użytkownika
Michael-J-Forever
Posty: 127
Rejestracja: sob, 20 lut 2010, 18:55
Lokalizacja: Myślami z Michaelem...

Post autor: Michael-J-Forever »

DirtyLily pisze:mogę zdradzić, że to będzie chłopiec :)

Hura! Chłopczyk!! :happy: Lily, pisz pisz, a my tu z niecierpliwością czekamy japrosic
Awatar użytkownika
DirtyLily
Posty: 202
Rejestracja: wt, 23 lut 2010, 21:10

Post autor: DirtyLily »

Moja wena powróciła więc pisze dalej :)

Dni przy boku Michaela mijały cudownie, życie stawało się przy nim piękniejsze. Ciąża zaczynała mi dokuczać coraz mniej, zbliżało się rozwiązanie. Poród mógł zacząć się w każdej chwili. Ze względu na ostatni wypadek, no i poronienie Conrad miał dzisiaj wprowadzić się do Neverlandu do czasu narodzin. Zaczęto przywozić sprzęt, lekarstwa a w domu pojawiło się kilka nowych twarzy. Strach przed porodem był coraz większy. Im więcej było wokół mnie zamieszania, tym bardziej się stresowałam. Pokój dla dziecka stał już przygotowany, wszystko było tak dobrane aby i dziewczynka, i chłopiec czuli się w nim dobrze. Michael nie chciał poznać wcześniej płci dziecka. Siedziałam na parapecie wyglądając przez okno, dzień toczył się leniwie. W samo południe do posiadłości przyjechał samochód, który poznałam od razu. Katherine. Teściowa, która bardzo rzadko odwiedzała nas z niewiadomych przyczyn.
 Witaj. Mogę wejść?- spytała zaglądając do pokoju.
 Witaj Mamo. Jasne, że możesz. Jak żyjesz?
 Jak stary człowiek. Matka sławnych synów nie ma odpoczynku, pod domem ciągle tłoczą się fanki w nadziei, że któryś z nich pojawi się. Sama zobaczysz za kilka lat.
 Pewnie masz rację. Domyślam się, że przyjechałaś odwiedzić Michaela ale niestety on jest w studio. Dzisiaj wpadł na jakiś pomysł niecierpiący zwłoki.
 Właściwie to przyjechałam do Ciebie. Chciałam Cię przeprosić… bo wcześniej jakoś nie było okazji..
 Za co?
 Za… za Jermaine’a. Nigdy nie sądziłam, że byłby zdolny do czegoś takiego. Przyznaję, że nie przyjechałam wcześniej bo było mi wstyd spojrzeć Ci w oczy, ale jesteś żoną Michaela. Syna, którego kocham najbardziej. A przez to zależy mi bardzo na Tobie i Twoim szczęściu.
 Mamo.. ja naprawdę się nie gniewam. Jermaine nie zawinił w tej sprawie, to był pomysł Alisson a on tylko przypadkiem się w to wmieszał.
 Ja go tak nie wychowałam Lily.
 Wiem… wiem, że wszystkich wychowałaś na wspaniałych ludzi, a on po prostu zbłądził.
 Wybaczysz mi to kiedyś?
 Już dawno wybaczyłam. Gdy tylko okazało się, że dziecko jest zdrowe i nic mu nie zagraża, nie mogłam się dłużej gniewać.
 A jak się czujesz? Kiedy się doczekam wnuczka?- uśmiechnęła się. Wyraźnie ulżyło jej po moich słowach i chciała zapomnieć o tej przykrej sprawie.
 No jeszcze kilka dni będziesz musiała wytrzymać. A może chciałabyś zostać u nas i poczekać na… na ten dzień?
 Chciałabym ale tylko bym Cię stresowała a teraz to nie wskazane. Mam nadzieję, że Michael zadzwoni do mnie gdy zostanę babcią.
 Ale przecież już jesteś babcią. I to kilkorga wnucząt!
 Wiesz Lily, masz racje ale na wasze dzieci czekam najbardziej. Dużo przeszliście i długo na nie czekaliście. Należy wam się. Zresztą na to dziecko czeka pół świata albo więcej!
 No i tego ja się boję najbardziej. Dziecko Michaela nie będzie miało łatwego życia.
 Masz racje Dziecinko…

Bóle brzucha nasilały się. Twarz Conrada wyrażała stres najwyższej postaci, coś było nie tak. Termin porodu minął wczoraj, a dziecko nie wybierało się na ten świat. Badania wskazywały, że wszystko jest w porządku… ale dziecko nie chciało się urodzić. Najbardziej żal było mi Michaela, który chodził przestraszony do granic możliwości. Wszystko leciało mu z rąk, na każde moje słowo podskakiwał jak oparzony. Bał się.. jak my wszyscy.

 Lily.. weź to.- Conrad podsunął mi jakiś proszek.- Dłużej nie możemy czekać.
 A miało być normalnie..- oglądałam proszek na dłoni. Podniosłam rękę do ust, ale proszek wypadł mi z dłoni, pod nogami pojawiała się kałuża. Zaczęło się!- Conrad! Co teraz?
 Bobby! Michael!- krzyczał na cały głos.- Lily ostrożnie, podnieś się.
 Co się..- Bobby wpadł do pokoju, przerwał pytanie widząc palmę na podłodze.
 Pomóż mi!
 Trzymaj się Lily.- wziął mnie na ręce najdelikatniej jak umiał. Ruszył w stronę pokoju, który został zaadaptowany na salę porodową. Bóle zaczynały się nasilać.
 Aaaaaa!- biedny Bobby stał się ofiarą moich paznokci, które niekontrolowanie wbiłam mu w dłoń. Nawet się nie skrzywił. Ktoś na korytarzy krzyczał.
 Lily?!- Mina Mike’a rozbawiła mnie, jednak sekundę później zaciskałam z bólu zęby żeby nie krzyczeć tak głośno.
 Mike, chodź tu!- Conrad zawołał go do pokoju i w towarzystwie kilku pielęgniarek zamknęliśmy się w pokoju.
 Aaaaa! To boli! To cholernie boli!- zanim urodzę to ręka Michaela będzie do wymiany, ból był tak silny, że o mało jej nie zmiażdżyłam. Pot na jego czole mówił mi, że też się denerwuje.- Mike! Ratuj mnie! To boli…
 Lily, skup się! Oddychaj… wdech i wydech… wdech i wydech…

Kilka godzin później w pokoju rozległ się płacz dziecka. Gdy zobaczyłem nasze maleństwo łzy szczęścia pojawiły się moich oczach. Nie mogłem uwierzyć, że ta maleńka istotka da mi tyle szczęścia. Teraz rozumiałem co znaczy „Cud Narodzin”. To był cud… prawdziwy cud. Od dzisiaj życie nigdy nie będzie już takie samo, teraz będę ojcem. Za dosłownie kilka miesięcy usłyszę nowe wołanie. „Tato”… Pierworodny syn pojawił się na świecie.
 Gratulacje! Macie ślicznego Synka!- Conrad cieszył się razem z nami. Spojrzał na maleństwo i starym zwyczajem klepnął je w pośladek by wymusić płacz.- Niezłego stracha nam napędziłeś!
 Mogę Go potrzymać?- oczy Michael świeciły jak gwiazdy w bezchmurną noc.
 Chcesz przeciąć pępowinę?
 Taak..- głos Mike’a lekko się zachwiał ale drżącymi dłońmi wziął nożyczki, próba zakończyła się powodzeniem.
 Lily, jeszcze łożysko i koniec.- bułka z masłem, mogłabym to robić codziennie! Albo nie.. najlepiej już nigdy. Bardzo bolało.. serio, serio.
Obrazek
Awatar użytkownika
Zosia-MJ
Posty: 775
Rejestracja: sob, 24 kwie 2010, 10:36

Post autor: Zosia-MJ »

Aaa!
Świetny rozdział Lily! Kopara mi opadła : ) .
Pozdrawiam!
Awatar użytkownika
Michael-J-Forever
Posty: 127
Rejestracja: sob, 20 lut 2010, 18:55
Lokalizacja: Myślami z Michaelem...

Post autor: Michael-J-Forever »

NO NARESZCIEEE!!!!
Znęcałaś się nad nami, ale ja cię Lily uwielbiam!!!
Chłopiec, chłopiec, chłopiec, chłopiec... :dance: :dance: :dance:
UMCA, UMCA, UMCA!!! :smiech:
Bardzo się cieszę :)) Lily jesteś niesamowita! :mj:
Awatar użytkownika
Doma327
Posty: 32
Rejestracja: śr, 12 maja 2010, 18:17
Lokalizacja: Giżycko

Post autor: Doma327 »

DirtyLily pisze:Mogę Go potrzymać?- oczy Michael świeciły jak gwiazdy w bezchmurną noc.
 Chcesz przeciąć pępowinę?
Muahahaha... To mnie rozwalilo :smiech:

Super! Proszę o jeszczEE! :lal:
Obrazek
Awatar użytkownika
Michael-J-Forever
Posty: 127
Rejestracja: sob, 20 lut 2010, 18:55
Lokalizacja: Myślami z Michaelem...

Post autor: Michael-J-Forever »

Lilyyy... :surrender:
Awatar użytkownika
DirtyLily
Posty: 202
Rejestracja: wt, 23 lut 2010, 21:10

Post autor: DirtyLily »

Po raz kolejny przepraszam za tak długie przerwy ale ostatnio mam mnóstwo zajęć i nawet nie mam chwili pomyśleć o ficku. Ale dzisiaj CD dla was moi Kochani L.O.V.E.

Obdzwoniłem całą rodzinę, prawdopodobnie jutro będzie tutaj niezły młyn. Jednak nie mogłem się opanować. Nareszcie zostałem Tatą! Mam najwspanialszego syna na świecie! A to wszystko dzięki Lily. Boże co byłoby gdybym jej nie spotkał?! A jeszcze pamiętam dzień w którym myślałem, że nigdy nie znajdę kobiety swojego życia. No i właśnie wtedy ona zjawiła się jak na zawołanie. Mój Anioł.. Patrzyłem jak spała wyczerpana po porodzie. Nie zdążyła się nawet nacieszyć dzieckiem. Ostatnie dni i poród wyczerpały ją totalnie. Pocałowałem jej ciągle gorące i mokre od potu czoło.
 Dziękuję Ci Słońce.
Prince wypełnił cały mój Świat…

Obudził mnie cichutki ton głosu Michaela. Musiałam spać kilka godzin, bo na dworze było już ciemno. Całe ciało dawało o sobie znać. Chyba minie jeszcze kilka dni, zanim przestanę odczuwać ból. Drzwi do pokoju dziecięcego były rozsunięte, Mike stał nad kołyską, bujając ją delikatnie i nucił jakąś cudowną melodię. Dźwięk jego głosu był jak dzwoneczki.. Patrząc na niego, moje serce wypełniło się ciepłem. Ten facet to Skarb! Istny Skarb… nie oddałabym go za żadne złoto, ani pieniądze świata..
 Mike..- spojrzał na mnie rozanielonym wzrokiem i cichutko podszedł.
 Cześć Słońce.- pocałował mnie w rękę a potem w czoło.- Jak się czujesz?
 Bywało lepiej.
 Ostatnio często to mówisz.
 Bo często to prawda. To zaczyna być nudne. Jak Maleństwo?
 Śpi sobie grzecznie. Dla Niego to też musiał być ciężki dzień.
 Chcę go zobaczyć.
 Poczekaj, przyniosę Go.
 Nie.. pomożesz mi i wstanę. Obudzisz Go niepotrzebnie.
 Zawsze będziesz taka uparta?- nie potrafił mi odmówić.
 Przyzwyczaj się, bo jeszcze wiele lat będziesz musiał to znosić.
 Dobrze, że jestem taki wspaniały.
 A ta skromność wrodzona.. Pomożesz mi czy nie?- pomógł mi wstać i wspierając swoim ramieniem, zaprowadził do łóżeczka.
 Prince…- pogłaskałam maleńką główkę owiniętą w żółto- różowy kocyk. Michael stał oparty o łóżeczko, zahipnotyzowanym wzrokiem patrząc na syna. A gdyby w liceum ktoś mi powiedział, że będę jego żoną, matką jego dzieci to bym wyśmiała.- Nie zmieniłeś zdania?
 Nie.- on potrafił czytać w moich myślach.- Musi być Prince. Inne imię nie pasowałoby do niego. Wiesz.. to dziwne, jeszcze nie mogę się oswoić z myślą, że jestem Tatą. W Neverlandzie zawsze było mnóstwo dzieci, ale On jest nasz! Nasz własny…
Musieliśmy przerwać rozmowę bo niestety zrobiło mi się słabo. Chciałam zgrywać chojraka, że niby tak szybko stanę na nogi. Jednak to nie było takie proste. Musiałam wrzucić na luz. Położyłam się do łóżka i odpoczywałam z ulubioną książką w ręku. Prince spał jak suseł. Michael przedstawił mi nową opiekunkę. Dziewczyna była zachwycona, piszczała z radości jak małe dziecko. Można było jej zaufać, tylko ja chciałam sama wychować moje dzieci. Dowiedziałam się również, że Mój Ukochany przewidujący Mąż zadzwonił już do Bartka, podzielić się z nim szczęśliwą rodziną. Bartek i Mama prawdopodobnie są już w drodze do nas.
Kładąc się wieczorem spać, czułam się jakoś inaczej. Michael obok mnie i świadomość, że w drugim pokoju śpi maleńka Istotka, która wypełni nasze życie, była powodem bezgranicznej radości. Sen stał się rzeczywistością.
 Mike, śpisz?
 Nie Skarbie, nie śpię… myślę o Prince’ie. On nigdy nie będzie tak naprawdę tylko nasz.
 W pewnym sensie, masz racje.
 Myślisz, że damy rade wychować go na porządnego faceta?- troska w jego oczach zdradzała, że naprawdę się martwi. Jeden człowiek, który chciałby zmienić cały świat.
 No jasne, że damy. Tylko ja chcę zajmować się nim sama. Nie chcę opiekunki.
 Będzie Ci ciężko.
 Michael.. twoja Mama wychowała was wszystkich i dała sobie radę. To ja dam radę z jednym dzieckiem.
 No tak.. tylko my prowadzimy inny tryb życia, niż moi rodzice.
 Dam rade Mike! Zaufaj mi! Selena to miła dziewczyna i będzie mi pomagała ale chcę wychować go sama.
 Szczerze mówiąc też uważam, że tak będzie lepiej…
Kolejna długa i szczera rozmowa. Wszystkie nasze rozmowy tak wyglądały. Byliśmy jednością. Mówiliśmy to samo, myśleliśmy to samo, lubiliśmy to samo. Dwie połówki jednego jabłka.

Koło południa Bobby przywiózł Mamę i Bartka. Pojawili się wyjątkowo szybko. Babcia płakała nie mogąc opanować szczęścia. Od dzisiaj Michael stanie się jej jeszcze bliższy. Bartek raz po raz łapie się za głowę, szalejąc z radości. Przeżywa to tak, jakby jemu urodził się syn. Magiczne chwile uwieczniamy na zdjęciach.
 A co z fanami?- w mig zrozumieliśmy pytanie Mamy.
 Zastanawiamy się jeszcze.- Mike zrobił zamyśloną minkę.- Wiele gazet jeszcze gdy Lily była w ciąży, zapraszało na sesje zdjęciową. Nie chcę zarabiać na własnym dziecku.
 Rozumiem ale wiesz, że lada dzień pojawią się plotki jeśli nie podacie jakiejś informacji do prasy.- Bartek wtrącił się do rozmowy.
 Tym zajął się już Sten. Dzisiaj przekazał informację do prasy.- odpowiedziałam.
 Chodzi o zdjęcia. Za kilka dni w Internecie pojawią się rzekome zdjęcia Princa. Pogłoski, plotki i tym podobne. Sesja zdjęciowa dałaby ludziom to czego chcą, a nam zapewniłaby spokój. Przynajmniej na pewien czas. A wy co uważacie?- ciekawe czy fani Michaela uwierzyliby w to, że pyta o zdanie szwagra i teściową..
 To chyba dobry pomysł. Postawmy na otwarte karty. Tak będzie prościej.- Mama była przekonana.
 A ty Lily?
 Ja też uważam, że to dobry pomysł Mike. Dostaną zdjęcia i będą zadowoleni, a to, że nie odejdą od bramy rancza, to pewne. Tak czy inaczej, przecież wiesz.
 Wiec ustalone! Powiem Stenowi, żeby wybrał jakąś interesującą propozycję. Jedna gazeta, kilka zdjęć i świat pozna Princa.

Kilka dni później do Neverlandu przyjechał Tony Spark z redakcji gazety wybranej przez Stena. Znaliśmy Tony’ego, bo już kilka razy robił zdjęcia Mike’owi. Facet naprawdę znał się na rzeczy. Gdy przyjechał Michael był w studio, musiałam porozmawiać z nim sama.
 Bardzo mi miło widzieć Panią po raz kolejny, Pani Jackson. No i gratuluję narodzin.
 Dziękuję. Mi również jest bardzo miło. Proszę usiąść.- zaprosiłam gościa do gabinetu.
 Jeśli chodzi o stronę prawną, wszystko ustaliłem już z Panem Madsenem. Nam pozostaje sprawa obgadania zdjęć. Z umowy wynika, że mam prawo do wykonania 10 zdjęć, w tym jednego jako plakat.
 Zgadza się. Wiem, że najbardziej zależy wam na zdjęciach Michaela z Synem więc sądzę, że 7 zdjęć może być ich dwóch, 2 moje z Princem i jedno wspólne.
 Nie będę ukrywał, że zgadzam się z Panią, jednak sądzę, że w tym przypadku jest Pani tak samo ważna jak mąż, albo nawet ważniejsza. Moja propozycja brzmi następująco. 3 zdjęcia Michaela z Princem, 3 zdjęcia Pani z Princem, 2 zdjęcia samego Princa i 2 wspólne. Jedno z nich wybierzemy wspólnie na plakat. Co Pani na to?
 Dobrze, niech tak będzie ale jest jeden warunek. Zdjęcia nie mogą być robione przy zbyt mocnym oświetleniu, temperatura w pomieszczeniu nie może być za wysoka. Zdjęcia będą trwać nie dłużej niż 2 i pół godziny. Jeśli Mały będzie chory odwołujemy zdjęcia. I jeszcze jedno.. przed drukiem pełny reportaż dostaniemy do wglądu i dopiero po naszej akceptacji będziecie drukować.
 Pani Jackson, zna mnie Pani nie od dziś. Zadbam o wszystko. Sam jestem ojcem więc nie pozwolę aby coś stało się dziecku. Wszystko będzie dobrze. A jeśli chodzi o reportaż to oczywiście będzie do wglądu. Więc ustalone?
 Tak.
 W takim razie proponuję piątek. Z tego co dowiedziałem się od Pana Madsena, mąż wtedy nie pracuje, tak?
 Dokładnie tak.
 Ekipa przyjdzie w takim razie około 10 i gdy będą już gotowi, zaczniemy.
 Doskonale. W takim razie do piątku.

W gruncie rzeczy martwiłem się czy pokazywanie Maleńkiego Princa w gazetach to dobry pomysł. Właściwie to pewne, że wśród fanów pojawią się i przeciwnicy, i zwolennicy ale co zrobić, tak było zawsze. Gdy moja skóra całkiem zmieniła kolor naśmiewali się ze mnie. Wtedy dałem rade, to i teraz też dam. Teraz będzie mi łatwiej, bo Lily jest koło mnie. Z nią uda się wszystko. Dzisiaj czeka nas ciężki dzień… Stałem nad kołyską Małego, patrząc na to jak śpi. Był tak słodki, taki niewinny. A dziś jego wielki dzień, stanie się Gwiazdką prasy. Zacznie wcześniej niż ja… Ale to słuszna decyzja… Wczoraj gdy czytaliśmy listy od fanów, wielu z nich prosiło o zdjęcia Malucha. Gratulowali, cieszyli się naszym szczęściem. Jednak dzisiaj co innego chodziło mi po głowie…

Sesja wypadła wspaniale. Tony w tempie ekspresowym zrobił wszystkie zdjęcia, które nawiasem mówiąc były genialne. Uwinął się tak szybko, że Prince nie zdążył nawet zamarudzić. Zdjęcia emanowały miłością, spokojem i radością. Najbardziej podobało mi się nasze wspólne zdjęcie. Zdjęcie na którym leżałem na ziemi na plecach. Nade mną stała Lily, trzymając Princa nade mną, który wyciągał swoje małe rączki, chcąc mnie dotknąć. Właśnie to zdjęcie wybraliśmy wspólnie na plakat, to zdjęcie zawiśnie na ścianach w domach milionów moich fanów.

 Seleno mogłabyś zająć się Princem i położyłabyś go potem spać?- zawsze gdy do niej mówiłem, opuszczała głowę w dół, czerwieniła się.
 Tak Proszę Pana.
 Seleno, prosiłem żebyś mówiła mi po imieniu. Tak będzie przyjemniej. Dobrze?
 Dobrze Pro.. – zaśmiała się i odważyła podnieść wzrok.- Dobrze Michael.
 Od razu lepiej. A powiedz mi jak Ci się u nas pracuje?- spytałem, gdy do pokoju weszła Lily z dzieckiem na rękach.
 Wspaniale!- nagle ożywiła się niesamowicie.- Tutaj jest taka cudowna atmosfera, czas jakby płynie wolniej!
 Też miałam takie wrażenie, jak przyjechałam tutaj pierwszy raz. I nadal tak czuję.- Lily podała dziecko Selenie.- Cieszę się, że podoba Ci się. Bo chciałabym żebyś została z nami na dłużej.
 Byłoby wspaniale. Z ogromną radością zostanę. Jeśli oczywiście nie zmienicie zdania.
 Nie mamy póki co, takiego zamiaru. Więc nie musisz się martwić, a teraz zajmij się Małym.
 Proszę się o nic nie martwić! Zabawię go trochę a potem położę spać, gdy uśnie uchylę drzwi sypialni. Dobrze?
 Wspaniale, właśnie miałem Cię o to poprosić.
 Ale..- Lily chciała już coś powiedzieć, jednak rozmyśliła się.- .. w sumie dobrze mi zrobi chwila odpoczynku. Dobrej nocy Seleno.

Bez słów udaliśmy się do sypialni. Minęło tak wiele dni… tak wiele nocy… Prince ma już miesiąc, rany po porodzie praktycznie, już się zabliźniły. A ja tak bardzo potrzebowałam czułości. Nie myśląc długo, gdy tylko zamknęły się za nami drzwi sypialni, dopadłam Michaela i zaczęłam go rozbierać. Nasze ciała bardzo za sobą tęskniły, a ręce na nowo badały doskonale znane miejsca. Przyśpieszony puls, głębokie oddechy, gorączka ciał… Po bardzo długich pieszczotach, Michael wszedł we mnie delikatnie. Ból wstrząsnął moim ciałem, zamieniając się w przyjemność. Poruszał się delikatnie, powoli dozując mi tą niewiarygodną przyjemność. Zapach jego ciała rozpalał moje zmysły do czerwoności. Czułam się tak, jakbym pierwszy raz znalazła się w jego ramionach. Ten dreszczyk emocji, gdy pomyślałam, że kocham się z facetem, który jest bez wątpienia najlepszą partią na świecie, był niesamowity. Myśl, że to sam MICHAEL obejmuje teraz moje nagie ciało, wypełniała milionami motylków moje ciało. A świadomość, że łączy nas niewyobrażalna miłość, dodawała wszystkiemu nutkę spokoju. Zagryzając zęby, wydałam z siebie tylko westchnienie rozkoszy. Chwilę później spazm wstrząsnął ciałem Mike’a, mówiąc mi, że on też zaspokoił swoje rządze. Tego właśnie potrzebowałam, tego mi brakowało… Przykryliśmy się kołdrą i leżąc ciasno przytuleni, nie mówiąc słowa czekaliśmy, aż opiekunka otworzy drzwi sypialni. Gdy Selena rozsunęła drzwi sypialni, ze spokojem i uczuciem spełnienia usnęliśmy.

Po raz kolejny od wielu dni wróciłem do domu późno, zbyt późno. Wyrzuty sumienia to coś z czym nigdy sobie nie radziłem. Jeszcze kilka, może kilkanaście dni uda mi się milczeć. Bobby zamęcza mnie pytaniami, a przenikliwy wzrok żony mówi sam za siebie. Ona wie.. domyśla się co zrobiłem ale czeka, aż sam się przyznam. A łatwiej byłoby gdyby po prostu zrobiła mi awanturę. Co ja do jasnej cholery zrobiłem?! Po co mi to było?! Przecież kocham Lily.. tak bardzo kocham ją i Princa. A jednak zrobiłem im to… Samochód podjechał pod dom, Bobby wyszedł nie mówiąc do mnie ani słowa. On też się domyślał.
Wszedłem cicho do domu, skradając się jak złodziej. Zajrzałem do salonu. Jest… Przy oknie stała cudowna brunetka. Niebieskie jeansy ze zwężanymi nogawkami świetnie uwydatniały zgrabność jej nóg, szpilki tak wysokie, że zawsze dziwiło mnie jak można chodzi w czymś takim, przylegający do ciała podkoszulek uwydatniający zgrabną sylwetkę i śliczny biust. Piękne, lśniące włosy, które teraz luźno opadały zakrywając jej cudne pośladki. Wpatrywała się w ciemność za oknem, kołysząc Princa na rękach i nucąc znaną mi doskonale melodie. Melodie, którą kochałem i nienawidziłem jednocześnie. Zakochałem się w niej od pierwszego wejrzenia… nic nie mogłem poradzić na tą miłość.. spadła na mnie tak nagle. A wszystko Inne stało się nie ważne…. Wszyscy inni stali się nie ważni… Już miałem wymknąć się gdy usłyszałem jej głos..
 Czy ta dziewczyna mieszka w Nevelandzie?- wiedziała, domyśliła się. Tama pękła..
 Nie.. pracuje w studio.- tyle jestem jej winien. Odwróciła się. Oczy miała mokre od łez. Skrzywdziłem kobietę, którą kocham najbardziej na świecie.- Lily, nie płacz. Proszę..
 Przepraszam, chciałam być twarda ale… nie rozumiem jak mogłeś mi to zrobić.- chciałem do niej podejść, to nie było tak jak myślała.- Myślałam, że mnie kochasz.
 Bo Kocham Cie Lily. Ciebie i Princa, tylko was!- cokolwiek teraz powiem, nie uwierzy mi.
 Nas i Ją..- otarła łzy, wychodząc z pokoju rzuciła-.. Przepraszam, teraz to twoja sprawa.
 Lily, poczekaj..- wyszła. Po cichu, z godnością. Czułem się jak dureń, skończony drań.
Zabrakło mi odwagi, żeby iść za nią. Stałem jak palant na środku pokoju wpatrując się w drzwi przez kilka minut. Powolnym krokiem poszedłem do sypialni, tam z nią porozmawiam. Muszę jej wytłumaczyć, że to nie tak. Nie zdradziłem jej, znaczy… nie tak do końca. Sypialnia była pusta. Czekałem… czekałem ale się nie pojawiła.
Obrazek
Awatar użytkownika
cocainegirl
Posty: 316
Rejestracja: ndz, 01 maja 2011, 19:55
Lokalizacja: Wrocław/Zielona Góra

Post autor: cocainegirl »

Bardzo fajnie aczkolwiek szkoda, że ich związek zaczyna się trochę psuć...
Czekam na kolejną część - jak i zapewne wszyscy, którzy gorliwie komentują Twoje opowiadanie :-)

EDIT: Dlaczego tak cicho? Czekam z niecierpliwością na kolejną część. :smutek:

EDIT: Lily.. :surrender:
"Łeb ścięty żydowskiego zbawiciela,
nigdy nie uniesie głowy na krzyżu."
Awatar użytkownika
DirtyLily
Posty: 202
Rejestracja: wt, 23 lut 2010, 21:10

Post autor: DirtyLily »

Przepraszam, przepraszam, przepraszam.... ciągle jestem zajęta i nie wchodziłam tutaj już od baaaardzo dawna. Dzisiaj jestem i wrzucam CD :) fragmencik specjalnie dla DirtyDiaana_1990

Było już grubo po północy, gdy zajrzałam do sypialni. Spał na łóżku, w ubraniu. Czekał na mnie. Ale jak do cholery mógł oczekiwać, że przyjdę?! Przecież mnie… nie sądziłam, że kiedyś poznam znaczenie tego słowa i będę musiała je wypowiedzieć. Zdradził mnie… człowiek, któremu ufałam najbardziej na świecie, za którego szczerość dałabym sobie rękę uciąć. I czemu akurat teraz?! Teraz kiedy mamy Princa! Dupek z Ciebie Mike! Ze łzami w oczach podeszłam do niego, rozebrałam go i śpiące ciało położyłam pod kołdrą. Odruchowo pocałowałam go w czoło. Nie ma się co oszukiwać… Kocham Go i pewnie nigdy nie przestanę. Ale co z nią? Dam sobie rade? Dam rade żyć ze świadomością, że jest nas troje? Kilka łez popłynęło po policzku.. pora spać. Ale to już nie jest moje miejsce, mimo wyrytego na nim imienia. Z komody na korytarzu wyciągnęłam komplet pościeli.
 Lily?! Co ty robisz?
 Hej Bobby, nie spisz jeszcze?- może uda się zmienić temat..
 Ano nie i chyba to dobrze. Powinienem o czymś wiedzieć?
 Przepraszam Bobby ale to nasze prywatne sprawy.. wybacz..
 Nie ma prywatnych spraw! Lily, to ja Cie tu ściągnąłem i nie pozwolę żeby działa Ci się krzywda. Co się dzieje? Co ten baran Ci zrobił?!
 Bobby, spokojnie.- złapałam go za rękę, bo już chciał iść w stronę naszego pokoju.- Trochę nam się pokomplikowało… znaczy trochę się posypało ale jakoś damy.. znaczy dam radę.
 Kłóciliście się? To się zdarza, my z Lisą też się kłócimy czasem. To nawet dobre dla związku.
 Nie.. nie kłóciliśmy się. To była raczej spokojna rozmowa o nieprzyjemnych sprawach.
 O jakich nieprzyjemnych sprawach? Widzę, że Mike chodzi ostatnio jakiś dziwny ale nie mam pojęcia czemu.
 Myślę, że nikt miał nie wiedzieć..- nasz wzrok spotkał się, wyjaśniając sprawę bez słów.
 To niemożliwe. Nie wierzę w to Lily! On za bardzo Cie kocha!
 Ja też w to nie wierzyłam.. ale przyznał się…

Drzwi pomiędzy sypialnią a pokojem Princa zamknęłam na klucz. Wejściowe do pokoju też.. musiałam być sama. Przemyśleć wszystko.. Jestem teraz jak te miliony kobiet, które mężowie zdradzają co i raz, a one twardo udają, że nic się nie dzieje, tylko dlatego żeby utrzymać rodzinę w całości. Takie złudzenie… taka bajka dla dzieci, że to niby wszyscy żyją długo i szczęśliwie. Czara miłości do niego nabrała smaku goryczy zmieszanej z cierpieniem. Smak porażki..
Obudziło mnie kwilenie Princa. Nawet on czuł, że coś jest nie tak. W lekkim półmroku wschodzącego słońca nakarmiłam go i przebrałam. Teraz najważniejsze jest dobro dziecka, które nie może cierpieć za błędy rodziców. Zaczyna się nowy dzień… może lepszy dzień.

Przebrałem się do snu?! Czekałem na Lily… ona nie przychodziła… siedziałem na łóżku i usnąłem… to kiedy się.. Lily! Była tu… a ja spałem. Niech to szlag! Doskoczyłem do drzwi, zamknięte… Ona tam jest…
 Lily! Otwórz! Musimy porozmawiać!- pukałem do drzwi nie zbyt głośno, Mały mógł jeszcze spać.
 Daj spokój Michael. Nie musisz mi nic tłumaczyć, to nie moja sprawa.
 Słońce, nic nie rozumiesz. To nie tak!
 To ty nie rozumiesz. Ja po prostu nie chcę wiedzieć. Chcesz z nią być, to bądź ale ja nie chcę nic o tym słyszeć. Od teraz będziemy rozmawiać tylko o dziecku.
 Nie! Boże! Lily! Błagam Cie, wysłuchaj mnie….

 …. Ja tylko ją…- reszty nie usłyszałam, bo z Princem na ręku wyszłam w pokoju.

 Gdzie Lily?!- spytałem Bobby’ego
 Potem ją znajdziesz. Do samochodu!- jego mina naprawdę mnie wystraszyła. Nie miałem wyjścia, za rękę ciągnął mnie do samochodu. Wepchnął mnie do niego siłą, trzaskając drzwiami, ruszył z piskiem.- Coś ty zrobił?!
 Ja? O co Ci chodzi? Nic nie zrobiłem!
 Ta?! Doprawdy? To może Lily płakała w nocy na korytarzu dla hobby i spała w pokoju Princa też dla rozrywki!
 Powiedziała Ci?
 Nie musiała! Czy ty masz nas za debili? Przecież widziałem, że coś się dzieje, tylko nie sądziłem, że zdradzasz żonę! Mike nikt Cie tak nie pokocha jak ona! A ty niszczysz jej miłość.
 Bobby ja jej nie zdradziłem! Chociaż ty mnie wysłuchaj! Kilka dni temu w studio, jechałem windą z Janis. Gadaliśmy o jakiś pierdołach i ona rzuciła się na mnie. Zaczęła mnie całować, odepchnąłem ją ale ona cały czas do mnie leciała. Szarpałem się z nią przez kilka sekund, dopóki winda się nie zatrzymała.
 I to tyle?!
 Tak Bobby, tyle. Nigdy bym nie zdradził Lily tak naprawdę. Po prostu miałem wyrzuty sumienia, że całowałem się z jakąś inną dziewczyną. Ja naprawdę Kocham Lily… a ty musisz mi pomóc z nią dzisiaj porozmawiać.
 Hahahahah… A już miałem Ci spuścić łomot! Obiecuję Ci, że dzisiaj z nią porozmawiasz.. a teraz spróbuj trochę popracować, dasz rade?- samochód zatrzymał się pod studiem.

Dobrze, że to nie Selena. Lubiłam ją, bardzo. I nie chciałam jej stracić, było nieocenioną pomocą, chociaż każdy głupi widział jakie powłóczyste spojrzenia rzuca Michaelowi. Chociaż.. w sumie teraz nie ma to już dla mnie znaczenia. A może lepiej by było? Selena kocha Princa i nie zrobiłaby mu krzywdy a ONA… Co ona ma czego ja nie mam? Jest ładniejsza? Mądrz..
 Lily!- Selena z przerażeniem w oczach wpadła do pokoju.- Prince!
 Dzwoń po Conrada!- pobiegłam za nią krzycząc na korytarzu do Jack’a. Wpadłyśmy do pokoju dziecinnego.
 Boże!- na łóżku bezpiecznie leżało maleńkie ciałko, wystarczył jeden rzut oka żebym wiedziała czego przestraszyła się Sel.
 Jego nóżka..- dziewczyna płakała, z przerażenia gryząc paznokcie.
 Prince.. czemu…- Mały radośnie wierzgał nóżkami i rączkami, sądząc, że za chwilę będzie świetna zabawa. Zdążyłam dokładnie obejrzeć go całego, gdy przyszedł Conrad. On też wiedział co jest grane..
 Zauważyłaś to wcześniej?- spytał po dokładnym zbadaniu.
 Nie Conrad..czy to…?
 Tak Lily, przykro mi ale tak.- spojrzał na Sel- Możesz ubrać Małego.
 Jak ja to powiem Michaelowi? Akurat teraz…
 Normalnie mu powiesz, a co się stało?- Conrad mówił spokojnym głosem, ta choroba to nie wyrok śmierci ale sprawa jest poważna.
 Powiedzmy, że mamy mały konflikt w małżeństwie.
 Najwyższa pora żeby się pogodzić, teraz musicie skupić siły na dziecku…

Selena zaopiekowała się Małym, gdy ja wsiadłam do samochodu i ruszyłam do studia. Nie interesowało mnie co tam zobaczę, teraz ważny był Prince. Zaparkowałam pod budynkiem, wbiegając po schodach. Recepcjonista powitał mnie promiennie, informując, że Michael jest na 2 piętrze. Znalazłam windę i chwilę później byłam na odpowiednim piętrze. Odnalazłam studio.
 Michael!
 Lily?! Co ty tu robisz?- spytał ale w jego głosie, wyraźnie słychać było radość.
 Prince jest chory…- nie dokończyłam zdania, bo łzy zaczęły spływać mi po policzkach. Dopiero teraz napięcie ostatnich godzin ze mnie zeszło. Podbiegł i przytulił mnie. Czemu do diabła, w jego ramionach jest tak cudownie, tak bezpiecznie.
 Co mu jest?
 Vilitigo…- jedno słowo. Do pokoju wszedł jakiś chłopak z dziewczyną, to ona. Nie wiem skąd ale wiedziałam. Odsunęłam się od Michaela.- Uznałam, że powinieneś wiedzieć. Przepraszam… nie mam już prawa Cię dotykać.
 Lily!- wybiegłam z pokoju, nie pobiegł za mną, wiedział, że to nie ma sensu. Wsiadłam do samochodu i ruszyłam. Samochód szybko sunął ulicami miasta, z oczu płynęły łzy. Nie sądziłam, że kiedyś będę musiała to powiedzieć, sądziłam, że on zawsze będzie tylko Mój. Na sekundę zamknęłam oczy. Usłyszałam pisk z lewej strony, noga sama nacisnęła hamulec ale było za późno.. Z prawej nadjechał tir. Ciemność!

 Lily! Obudź się!- trząchnąłem jej śpiącym ciałem. Otworzyła oczy, chyba płakała przez sen.- Niunia, ale mnie wystraszyłaś. Co Ci się śniło Słońce?
 Jakiś koszmar!- przytuliłem ją, była roztrzęsiona.- Ostatnio trochę za dużo stresów mam.
 Nie martw się Kochanie, opowiedz mi lepiej co Ci się śniło.- położyliśmy się, przytuliłem ją najmocniej jak się dało. Był środek nocy.
 Śniło mi się, że mnie zdradziłeś. Znaczy w sumie to tylko całowałeś się z inną dziewczyną, a ja myślałam, że mnie zdradziłeś.
 No co ty, Lalka? Przecież wiesz, że nigdy bym nie zrobił czegoś takiego.
 Wiem Mike, wiem. Śniło mi się też jak mówiłam Ci o chorobie Princa…
 Nie zamartwiaj się tak. Conrad bada go codziennie i twierdzi, że vilitigo nie zrobi mu krzywdy. Zanim się zorientujemy będzie po wszystkim. Ja ty się tak zamartwiasz, to ja powinienem całymi dniami i nocami płakać. W Końcu to przeze mnie jest chory.
 Michael, wiesz, że to nie tak. Przecież nie zrobiłeś mu tego specjalnie. Jest chory i już. Na szczęście wyzdrowieje. Mike…
 Mmmm… co tam?- patrzyłem na jej słodkie, zaspane i zmartwione oczy.
 Będziemy mieli jeszcze dzieci?
 A chcesz?
 Mhmmm..
 To skąd to pytanie? Przecież wiesz, że ja uwielbiam dzieci, stać nas na nie więc nic nie stoi na przeszkodzie.
 Masz racje.. to przez ten sen. Śpijmy ju..- z pokoju obok dobiegło kwilenie.
 Ktoś się dopomina o bardzoo wczesne śniadanie.- byłem zdecydowanie najszczęśliwszym facetem na ziemi.

Postęp choroby był widoczny. Na maleńkim ciałku, było coraz więcej białych plam. Na szczęście Prince miał dość jasną karnację, jak na mulata więc nie rzucało się to, tak bardzo w oczy. Mike codziennie modlił się za jego zdrowie, chociaż powtarzał, że wszystko będzie dobrze. Ja też się bałam, nie ma co ukrywać. Takie maleńkie dziecko i chore. Mama mnie odwiedziła, też się biedna zestresowała chorobą.. nawet mała Jessi zauważyła plamki na ciele Princa. Mam tylko nadzieję, że siła wyższa czuwa nad nami…
Dzieci rosły, czas mijał, życie było coraz piękniejsze. Trasa koncertowa Mike’a wypadła bardzo dobrze, pomimo małego zasięgu. Ludzie kochali go coraz bardziej. Zawsze jak stałam za kulisami i patrzyłam jak śpiewa, przed oczami miałam pewną scenę… moment gdy sama stałam na scenie, wtulona w niego z nadzieją, że nigdy mnie nie opuści. I nie opuścił.
Prince miał już skończone 4 miesiące, gdy odwiedziły mnie moje przyjaciółki. Trzy papużki nierozłączki, ściskały mnie, prawie łamiąc mi kręgosłup. Łzy radości spływały po policzkach. Kolejną porcję miłości wylały na Princa. Michael dopiero po powrocie ze studia, został obściskany i wycałowany. Wieczorem wszyscy razem usiedliśmy w salonie rozmawiając o tym co działo się, kiedy nie mieliśmy kontaktu ze sobą. Długo w nocy zdawaliśmy sobie różne relacje. Dziewczęta tryskały radością, na ich dłoniach pojawiły się pierścionki zaręczynowe, a w naszych zaproszenia na ślub. Zawsze obiecywałyśmy sobie, że pojawimy się na swoich ślubach, ale teraz… czy mogę pojechać tam? Czy mogę zabrać tam Michaela?
Obrazek
Awatar użytkownika
cocainegirl
Posty: 316
Rejestracja: ndz, 01 maja 2011, 19:55
Lokalizacja: Wrocław/Zielona Góra

Post autor: cocainegirl »

No i niespodziewany zwrot akcji - to tylko sen.
Jesteś mistrzynią, naprawdę!
Pokłony.
Czekam na kolejną część. ;-)
"Łeb ścięty żydowskiego zbawiciela,
nigdy nie uniesie głowy na krzyżu."
Awatar użytkownika
Michael-J-Forever
Posty: 127
Rejestracja: sob, 20 lut 2010, 18:55
Lokalizacja: Myślami z Michaelem...

Post autor: Michael-J-Forever »

Pokłony pani Pisarko japrosic
Tęskniłam z tym opowiadaniem <3
Awatar użytkownika
cocainegirl
Posty: 316
Rejestracja: ndz, 01 maja 2011, 19:55
Lokalizacja: Wrocław/Zielona Góra

Post autor: cocainegirl »

Lily, kiedy uraczysz nas kolejnym rozdziałem opowiadania? Czekamy. :)
"Łeb ścięty żydowskiego zbawiciela,
nigdy nie uniesie głowy na krzyżu."
ODPOWIEDZ