Gdzież ten wielki tribute koncert dla Michaela?

O Michaelu rozmowy luźne.

Moderators: DaX, Sephiroth820, MJowitek, majkelzawszespoko, Mafia

Katerina
Posts: 60
Joined: Sun, 03 May 2009, 1:57

Post by Katerina »

taka opieszałość z tym tributem jest zgubna. im więcej czasu od śmierci mija tym bardziej zdaje się on dla ewentualnych organizatorów zbędny. bo kto będzie chciał się na niego wybrać w końcu chwilowa moda po 25 czerwca 2009 mija (minęła) a przypominanie o kiedysiejszym istnieniu Wielkiego Artysty kiepską płytą nie wychodzi. czasem mam wrażenie że taki tribute byłby dla obecnych gwiazdek niewygodny. przypominać kogoś kto trząsł sceną muzyczną przez tak długi czas i nie wpuszczał konkurentów to tak jak by strzelać sobie samobója bo jeszcze moda na MJa wróci i co to będzie. powiedzmy sobie szczerze że wielu tym dzisiejszym sławny może być to na ręke że te koncerty w Londynie się nie odbyły i nie zatrzęsły show biznesem.
tribute może zorganizują ale przy jakiejś grubo okrągłej rocznicy ale już nie z takim zapałem i pompą jak by był po śmierci MJa.
dobra i tak jestem naiwniaczka i odkładam kase
Maverick
Posts: 1953
Joined: Wed, 20 Jun 2007, 11:27

Post by Maverick »

Oj Mandey Mandey... tribute dla Michaela taki jak miał Freddie? :) Wiesz kiedy to by było możliwe? Gdyby Michael miał refleks jak Freddie i kopnął w kalendarz jednocześnie ze swoim wielkim konkurentem - u szczytu i niepokonany. Wtedy rok 1992 by ujrzał dwa konkurencyjne tributy - te same gwiazdy musiałby tylko nauczyć się dwóch tekstów piosenek zamiast jednego.

Michael umarł po dekadzie niebytu artystycznego. Jego "This Is It", a potem śmierć, nie spowodowały powrotu świadomości ludzi w temacie "Michael Jackson" do stanu z lat 90. Po śmierci wspominano jego sukcesy i talent i że w gruncie rzeczy był dobrym facetem, pokrzywdzonym przez los. Ale to jest za mało na powrót do roli superbohatera, którym był w latach 90. Do roli geniusza muzycznego i osoby o ogromnej władzy i wpływach w przemyśle muzycznym. Śmierć Michaela poruszyła te zewnętrzne warstwy jego legendy - przypomniała ludziom, że był taki i że był wart uwagi. Dzieciaki powiesiły sobie w pokojach na rok jego plakaty. Media wspominały o nim często. Ale ta fala nie dotarła do serca, do samego wnętrza problemu. Michael nie powrócił do roli króla ludzkich emocji. Sony pokazało nam denny filmik z prób do TII, a rok później wydało 10 beznadziejnych piosenek pod obrzydliwą okładką. Czy te działania miały cokolwiek wspólnego z legendą niedostępnego, perfekcyjnego, zaskakującego, nieprzewidywalnego Króla Rozrywki Popularnej? Nie, były to działania takie jakie na co dzień obserwujemy w wykonaniu pierwszych z brzegu britnejów, madonn i innych szeregowych zapiewajłów. Czy szeregowy zapiewajło, który sto-lat-temu-podobno-coś-tam-fajnie-i-inaczej-ale-w-sumie-dziś-już-nikt-nie-pamięta-o-co-chodzi zasługuje na tribute wszechczasów? Ba, na jakikolwiek tribute? Nie.

Michael przez ostatnią dekadę nie był aktywny artystycznie, więc wszyscy zapomnieli o tym Artyście. A potem zmarł. A potem koszmarnie pokierowano jego spuścizną i imagem, odarto króla z magii i pawich piór.

Takim nie dają tributów.

Kto miałby wystąpić? Babcia Tina rzuciłaby dzierganie szydełkiem żeby dać dowód swojej pamięci dla człowieka który podobno wybeczał "Monstera"? Jagger wyszedłby na kilka dni ze swojego pałacu na angielskiej prowincji żeby zdzierać gardło dla kolesia, którego 10 lat nie było na scenie? Dylan przezwyciężyłby swoje neurozy, żeby oddać hołd wokaliście, który nieśmiało podśpiewuje w tle wielkiego Akona na swoim ostatnim singlu? Hmmm, nie sądzę.

Mam nadzieję, że nie będzie żadnego tributu, bo chyba doskonale zdajemy sobie sprawę kto na nim wystąpi i że wszyscy, którzy widzieli tribute Freddiego umrą wtedy ze śmiechu.
Mandey
Posts: 3414
Joined: Fri, 16 Nov 2007, 20:14

Post by Mandey »

Cholernie mocny post. Cholernie też prawdziwy.
Opisałaś sprawę tak, że nie sposób się nie zgodzić. Rzeczywiście może lepiej dać sobie spokój z oczekiwaniem na jakikolwiek tribute bo mogłoby wypaść co najmniej żenująco w dużej mierze ze względu na obsadę. Ostatnią rzeczą jaką bym chciał to widzieć na scenie tylko kwiczącego Akona, wystających już niebawem nawet z lodówek Marsa czy Biebera czy pożal się Boże pretendentów do tytułu króla popu, Ushera czy Browna. Ogólnie artystów, którzy wypłynęli w ostatnich latach. Jedyny wyjątek to Timberlake, który zjada wyżej wymienione gwiazdki bez popity. Miałem zawsze nadzieję, że będzie bardziej zróżnicowane to wszystko a prawdą jest, że stara gwardia nie koniecznie musi chcieć oddać hołd Jacksonowi... Inna sprawa, że nie musi mieć ochoty zrobić to wśród wyżej wymienionych.

Pomarzyć jednak w owym czasie zawsze było można. ;-)
Szukasz mnie? Znajdziesz mnie tutaj albo tutaj ;)
User avatar
shamar
Posts: 129
Joined: Tue, 09 Nov 2010, 22:32

Re: Gdzież ten wielki tribute koncert dla Michaela?

Post by shamar »

Mandey wrote: Nie macie żalu, że nikt nie postanowił uczcić tak wielkiej gwiazdy koncertem tribute porównywalnym choćby do tego jaki miał Freddie Mercury w 1992 roku, a może i nawet większym?
A kto miałby tam grać ? gwiazdy pokroju Akona i jakies rappery ?

Poza tym, jak juz pisałem - Jackson nie odszedl u szczytu słąwy a w zapomnieniu wiec...

A tak w ogole to Ci tributo-concerto-funeral nie pasował ?
Kermitek wrote: Niestety też mam wrażenie że z końcem 2009 roku zapomnianio o Mj'u. Jakby rzeczywiście taka była chwilowa moda. Zwróciłam też uwagę że jeśli chodzi o Frediego to ciagle gdzieś tam sie przewija w mediach. O Mj mało ktore pamiętają.
To prędzej fani sie o niego domagają niż media coś robią. To jest bardzo smutne. I też mam wielki żal
Chłop nagrał ostatnia swoją płyte 9 lat wczesniej wiec , co to za zdziwienie ?
"Jeśli masz odejść, odejdź z uśmiechem na twarzy"
Image
User avatar
Margareta
Posts: 1017
Joined: Sat, 22 Aug 2009, 15:54
Location: południe kraju nad Wisłą

Post by Margareta »

Maverick wrote: Michael umarł po dekadzie niebytu artystycznego. Jego "This Is It", a potem śmierć, nie spowodowały powrotu świadomości ludzi w temacie "Michael Jackson" do stanu z lat 90. Po śmierci wspominano jego sukcesy i talent i że w gruncie rzeczy był dobrym facetem, pokrzywdzonym przez los. Ale to jest za mało na powrót do roli superbohatera, którym był w latach 90. Do roli geniusza muzycznego i osoby o ogromnej władzy i wpływach w przemyśle muzycznym. Śmierć Michaela poruszyła te zewnętrzne warstwy jego legendy - przypomniała ludziom, że był taki i że był wart uwagi. Dzieciaki powiesiły sobie w pokojach na rok jego plakaty. Media wspominały o nim często. Ale ta fala nie dotarła do serca, do samego wnętrza problemu. Michael nie powrócił do roli króla ludzkich emocji. Sony pokazało nam denny filmik z prób do TII, a rok później wydało 10 beznadziejnych piosenek pod obrzydliwą okładką. Czy te działania miały cokolwiek wspólnego z legendą niedostępnego, perfekcyjnego, zaskakującego, nieprzewidywalnego Króla Rozrywki Popularnej? Nie, były to działania takie jakie na co dzień obserwujemy w wykonaniu pierwszych z brzegu britnejów, madonn i innych szeregowych zapiewajłów. Czy szeregowy zapiewajło, który sto-lat-temu-podobno-coś-tam-fajnie-i-inaczej-ale-w-sumie-dziś-już-nikt-nie-pamięta-o-co-chodzi zasługuje na tribute wszechczasów? Ba, na jakikolwiek tribute? Nie. Michael przez ostatnią dekadę nie był aktywny artystycznie, więc wszyscy zapomnieli o tym Artyście. A potem zmarł. A potem koszmarnie pokierowano jego spuścizną i imagem, odarto króla z magii i pawich piór.
Oj, nie powiedziałabym żeby naprawdę było tak jak piszesz. Po 25 - tym czerwca 2009 - tego dorobił się jednak wielu nowych prawdziwych fanów których szczerze poruszyła jego muzyka i jego osoba (w tym mnie, nigdy nie zapomnę moich emocji po obejrzeniu występów z J5 na YT oraz jakiś rok, dwa lata wcześniej w "Wideotece Dorosłego Człowieka" czy w czasie pierwszych odsłuchań nieznanych mi wcześniej piosenek które natychmiast stały się moimi ulubionymi). Tych sezonowych pewnie też było sporo, ale więcej chyba tych pierwszych skoro jego płyty wciąż świetnie się sprzedają. Świadczy to dobitnie o tym, że on do tej pory wywołuje emocje i to silne. Dalej piszesz, że z racji długiej przerwy "wszyscy o nim zapomnieli". Jacy "wszyscy"? Kogo konkretnie masz na myśli? Chyba tylko tych którzy nigdy nie zainteresowali się nim bliżej i może tych którzy kiedyś go słuchali, ale nie na tyle intensywnie by mieć sentyment, może dotyczyć to zdanie. Reszta - miliony (miliardy?) fanów, ludzie którzy cenili go za jego twórczość nie zapomniała nigdy i miała nadzieję na powrót.
Ja mam swoje osobiste zdanie na temat powodu dla którego do tej pory nie zorganizowano koncertu "ku czci", ale wolę z racji jego drażliwości nie wyrażać go tutaj.
zapraszam i polecam: http://msfeliciam.blogspot.com/
Image
User avatar
kamiledi15
Posts: 753
Joined: Wed, 24 Feb 2010, 22:07
Location: Koło Warszawy

Post by kamiledi15 »

Dobrze, że przynajmniej czasem odbywają się takie mini-tributy:
http://www.youtube.com/watch?v=QyT-Ci3Y ... ure=fvwrel
Niestety w telewizji wolą pokazywać Michaela z ostatnich lat, wytykając oskarżenia o pedofilię, wygląd i uzależnienie od leków. Gdyby zamiast tego pokazywali jego muzykę i jak wiele dokonał, więcej osób by o nim pamiętało i go ceniło.
Image
Setki operacji plastycznych? Nie sądzę...
triniti
Posts: 468
Joined: Fri, 30 Oct 2009, 14:09

Post by triniti »

Maverick, jeden z lepszych postów jakie ostatnio czytałam, i ujmujący cały kontekst.
Przypominam sobie niejasno moment, kiedy świat dowiedział się o chorobie Mercurego…Wówczas nastąpił powrót do muzyki Queen, tak? Nie jestem pewna, ale chyba przed chorobą Mercurego Queen nie było aż tak na topie. Stacje radiowe rozbrzmiewały jego muzyką. Mercury przypadkowo nadał swojemu odchodzeniu wymiar heroizmu . Wszystko odbywało się przy otwartej kurtynie, było medialne. …Myślę, że ujął ludzi godnością, prostotą, szczerością, sposobem w jaki znosił chorobę. Mimo, że ta śmierć była szokiem, ludzie byli na to przygotowani. Sam Mercury pomógł wszystkim przez to przejść.
Śmierć Mercurego była dramatyczna, ale świat przechodził przez wszystkie etapy wtajemniczenia, próby zrozumienia, akceptacji i na końcu pogodzenia się. Ten rozdział zamknął się w sposób naturalny..I naturalnym następstwem był tribut i to tribut na wielką skalę…To było uznanie nie tylko dla Mercurego jako artysty, ale również Mercurego jako człowieka. I myślę, że wszyscy uczestnicy tego koncertu zrobili to z potrzeby serca, nie dla poklasku…to był spontaniczny zryw.


Śmierć Michaela, równie dramatyczna, ale kończąca życie z pewnego rodzaju piętnem i niesławą. Oto mamy człowieka, który miał się podźwignąć jak feniks z popiołów. Miał to być rodzaj rehabilitacji w wymiarze nie tylko muzycznym, ale również ludzkim…I ten człowiek umiera niemalże na scenie, podobnie jak Mercury……jednak wszystko przebiega zgoła inaczej i w innych czasach. Z propofolem w tle, niedopowiedzeniami, z budzącymi się demonami przeszłości…W czasach kiedy rynek muzyczny jest spolaryzowany, kiedy rządzi nim kilku gigantów wydawniczych, a artyści są selekcjonowani według klucza zysków i start.

Próbuję się wczuć w tok rozumowania masowej publiczności…tego jak odbierała tę śmierć Ameryka…czy świat…choć nie jest to łatwe. Zapewne była chwilowa moda na Michaela…ale jak wspomniała Maverick, bardzo powierzchowna. Później skomercjalizowano Michaela maksymalnie, więc wizerunek Michaela, pomijając wszystkie obyczajowe kontrowersje, skarlał….

Inny aspekt, to wciąż mam nieodparte wrażenie, że Ameryka ma kaca moralniaka. Wciąż nie akceptują werdyktu sądu z 2005r. Nie tak łatwo jest się przyznać do błędu. O Mercurym pisano pozytywnie…media wyczuły ogólny trend współczującego podziwu…Z Michaelem już nie jest tak prosto. Media z pewnością nie zaczną nagle pisać pozytywnie o Michaelu, a historia z propofolem, to woda na ich młyn…Gwiazdy, gwiazdeczki, mimo szacunku nie niektórych tu wymienionych nazwisk, tez ulegają trendom i wyczuwają ogólną atmosferę. Jedyne na co ich stać to lukrowanie własnych koncertów krótkimi tributami, bez podejmowania ryzyka głośnego nazwania spraw po imieniu. Może jestem niesprawiedliwa. Skądinąd wiemy, że Hollywood, ludzi z branży odwrócili się od Michaela. Nie wszystkich stać, tak jak Madonnę, na przyznanie się do tego otwarcie. A chyba nikt nie chce obnosić się publicznie ze swoja hipokryzją..

Więc wszytko co dotyczy Michaela ma niestety wciąż to smutne drugie dno…Widocznie, oddanie honoru Michaelowi wymaga wcześniejszego zbiorowego rachunku sumienia…I to jest długi proces…tak jak.leczenie kaca, wymaga czasu…Mam nadzieję, że nastąpi taki moment, kiedy w świadomości mas Michael zostanie w końcu zrehabilitowany…i że do tego czasu Jego dorobek nie zostanie przyćmiony kolejnymi wątpliwymi wydawnictwami. I to będzie dla mnie prawdziwy tribut.

Dzisiaj jadąc samochodem słuchałam fragmentu audycji Manna, niestety nie od początku, poświęconej Warholowi i jego muzycznych konotacjom. Warhol promował muzyków. Nigdy nie myślałam o tym aspekcie jego działalności. W l. 60-tych to była epoka Factory - jeszcze nieco podziemna działalność Warhola i bardzo twórcza, w l. 70 - Warhol spijał śmietankę i wyżywał się komercyjnie, w l. 80 tych nastąpił powrót do działalności czysto artystycznej i wówczas Warhol kierując się wrodzonym instynktem wskazywał palcem na ludzi, którzy mieli wielki potencjał artystyczny. Warhol, już wtedy stary wyga, zauważył młodego Michael Jacksona, po sukcesie Thrillera…Sportretowanie Michaela było rodzajem namaszczenia..Warhol nie gardził ikonami popkultury, gdyż sam się na taką ikonę kreował…I tak sobie pomyślałam, słuchając tej audycji, że Michael otarł się o tę epokę wielkiego artystycznego bumu nieprzypadkowo. Myślę, ze Michael w pewien sposób przynależał do tej epoki, a pech chciał ze był wówczas bardzo młody…To tak a propos wzmianki Maverick, ze Michael mógłby wykazać się refleksem i umrzeć wcześniej…


edit:


Rodzina Jacksonów podjęła chyba jeszcze jedną próbę wykonania tributu, już bardziej kameralnego, w Rzymie,w pierwszą rocznicę śmierci…Rozeszło się po kościach, gdyż organizator okazał się się oszustem i niepoważnym człowiekiem…
Jacksonowie jeden po drugim wycofywali się …

Jakoś ciężko mi się o tym pisze…i czuję tak okropny żal,mam odruch wymiotny jak myślę o tej całej skorodowanej branży...
Last edited by triniti on Tue, 22 Feb 2011, 23:02, edited 1 time in total.
User avatar
anialim
Posts: 1460
Joined: Tue, 18 Sep 2007, 2:54
Location: z Guadalupe

Post by anialim »

Nie wina Michaela, że przyszło Mu odejść w czasach, kiedy mainstreamowe gwiazdy nie są godne zaśpiewać na poświęconym Mu tribute.

W zasadzie w wielu Waszych postach napisaliście już wszystko. Ze swej strony dodam tylko, że dopóki papa Joe czy Jermaine będą w stanie w jakikolwiek sposób angażować się w organizację takiego przedsięwzięcia, to mam nadzieję, że nie dojdzie ono do skutku. Wystarczy, że starszy brat Michaela podwędził Mu spodnie, kilka piosenek i wozi się po świecie ze swoim tribute, co i raz - z mniej lub bardziej podejrzanymi typami - starając się zorganizować coś większego. Pierwszą osobą chętną do występowania na koncertach organizowanych przez Jermaine'a jest sam Jermaine. Pamiętacie przecież, jak gorączkowo poszukiwano wykonawców do kolejnych zapowiadanych imprez - w pewnym zaprzestano wymieniania znanych nazwisk, a mówiono tylko o muzyce świata. Jaki organizator, taki tribute.

Jeśli już miałoby do czegoś dojść, to za lat parę. Prawdziwi fani zostaną. Za kilka lat, kiedy dzieci Michaela dorosną, chciałabym, żeby to one zajęły się organizacją takiego ewentualnego koncertu.

Paradoksalnie, w moim odczuciu, odejście Michaela było Jego wielkim powrotem. Ludzie chcą Go słuchać. Co druga gwiazda dziś dedykuje Mu jakiś segment swojego koncertu - nie tylko młode pokolenie, ale choćby Diana Ross, albo Celine Dion (która zapowiedziała to wczoraj u Oprah). Wierzę, że za kilka lat prawdziwi artyści, jak choćby dwie wymienione wyżej panie, dzieciom Michaela nie odmówią. Na dziś nie widzę sensu, ani nie odczuwam wewnętrznej potrzeby udziału w jakimkolwiek tribute.
User avatar
Winiar
Posts: 128
Joined: Sat, 06 Nov 2010, 17:20
Location: Warszawa

Post by Winiar »

Moim zdaniem tribute dla Michaela byłby wspaniałą rzeczą dla fanów, którzy mogliby zjednoczyć się ponownie tak jak robili to na koncertach Michaela. Michael Jackosn wraz z This Is It powrócił na szczyt. Mówiąc "powrócił na szczyt" mam na myśli to, że wielu ludzi ponownie przypomniało sobie o Michaelu. Dla mnie to on nigdy ze szczytu nie zszedł.
Nie widzę żadnych przeszkód do tego aby tribute dla Michaela stał sie rzeczywistością. W tym wątku wymieniliście sporą ilość artystów, którzy mogliby stanąć na scenie takiego tribute np:
- Diana Ross
- Janet Jackson
- Elizabeth Taylor
- Paul McCartney
- Kenny Ortega
- Slash
- Stevie Wonder
- Travis Payne i tancerze z This Is It
- Akon
- Teddy Riley
Są to kultowi artyści, którzy byliby godni poprowadzić tribute dla Michaela.
Taki koncert w hołdzie dla Króla mogliby zorganizować w Los Angeles, gdzie zjechaliby się fani z całego świata.
Ja osobiście mam wielką nadzieje, że kiedyś do takiego koncertu dojdzie.
Myślenie jest największym błędem jaki może popełnić tancerz. Musisz czuć! - Michael Jackson
daria3891
Posts: 314
Joined: Fri, 03 Dec 2010, 21:31
Location: France

Post by daria3891 »

Winiar wrote: - Kenny Ortega
- Travis Payne i tancerze z This Is It
- Akon
- Teddy Riley
Są to kultowi artyści, którzy byliby godni poprowadzić tribute dla Michaela.
To są kultowi artyści, powiadasz? To trochę powinieneś się ukultorowić, co byś poznał prawdziwych kultowych Artystów nenene

A tak dzisiaj rozmyślałam trochę o tym, co mówicie... Piszecie, raczej. Że starsze pokolenie nie dałoby rady, młodzi nie dorastają im do niczego... Prawda w tym i nieprawda... Ale muszę się zgodzić z tym, że gdyby Michael zmarł na krótki okres przed zarzutami Chandlera, to jego śmierć spowodowałaby coś o wiele większego, niż przeciążenie Google, czy tam rozmowy i polemiki na temat jego śmierci, rodziny... Teraz, tzn. 2 lata temu, zrobiła się z tego całkiem pokaźna szopka, a gdyby MJ kopnął w kalendarz jeszcze przed HIStory, Blood'em i Invi, to stracilibyśmy nieco, ale za to moglibyśmy wówczas liczyć na coś na miarę, a nawet coś o wiele większego, niż Axl Rose, George Michael i Elton... WTEDY mielibyśmy na co liczyć odnośnie tributu.
Podsumowując moją opinię, stwierdzam, że na dobrą sprawę, lepiej mi i bez niego.
cut that out!
User avatar
Zosia-MJ
Posts: 775
Joined: Sat, 24 Apr 2010, 10:36

Post by Zosia-MJ »

Tribute? Ba! Świetny pomysł . Tylko ciekawe jak i kto by to wszystko zorganizował . . .
Moimi ulubieńcami w tej sprawie do występu są m.in Diana Ross , Janet , Akon , Madonna i może Guns 'N Roses . Dobrzy wykonawcy tworzący dobre piosenki z fajnymi głosami . Może wcisnęłabym też tam Roxette . . .
Hmm . . . Miejscem na taki hołd dla Michaela pewnie odbyło by się w Los Angeles , bo myślę , że natychmiast wszystkie gwiazdy do Polski by się nie zjechały . Już sobie to wyobrażam - fani , muzycy i Michael na wielkim ekranie . Ach , te marzenia . . .
Mam głęboką nadzieję , że do takiego " koncertu " kiedyś dojdzie za sprawą polskich fanów . My też chcemy zrobić coś dla Michaela prawda? ;-)
Pozdrawiam .
User avatar
Man in the mirror
Posts: 768
Joined: Tue, 15 Jul 2008, 18:08

Post by Man in the mirror »

daria3891 wrote:Teraz, tzn. 2 lata temu, zrobiła się z tego całkiem pokaźna szopka, a gdyby MJ kopnął w kalendarz jeszcze przed HIStory, Blood'em i Invi, to stracilibyśmy nieco, ale za to moglibyśmy wówczas liczyć na coś na miarę, a nawet coś o wiele większego, niż Axl Rose, George Michael i Elton... WTEDY mielibyśmy na co liczyć odnośnie tributu.
Na co liczyć?

Elton chętnie by się pojawił, w końcu jemu zadedykował Blooda.
Na Tribucie pojawili by się artyści trochę związani z nim, na tym polega jego idea, pojawili by się wielcy by oddać hołd artyście, który coś dla nich znaczył i którego szanowali.
User avatar
shamar
Posts: 129
Joined: Tue, 09 Nov 2010, 22:32

Post by shamar »

triniti wrote:Maverick, jeden z lepszych postów jakie ostatnio czytałam, i ujmujący cały kontekst.
Przypominam sobie niejasno moment, kiedy świat dowiedział się o chorobie Mercurego…Wówczas nastąpił powrót do muzyki Queen, tak? Nie jestem pewna, ale chyba przed chorobą Mercurego Queen nie było aż tak na topie. Stacje radiowe rozbrzmiewały jego muzyką. Mercury przypadkowo nadał swojemu odchodzeniu wymiar heroizmu . Wszystko odbywało się przy otwartej kurtynie, było medialne. …Myślę, że ujął ludzi godnością, prostotą, szczerością, sposobem w jaki znosił chorobę. Mimo, że ta śmierć była szokiem, ludzie byli na to przygotowani. Sam Mercury pomógł wszystkim przez to przejść.
Śmierć Mercurego była dramatyczna, ale świat przechodził przez wszystkie etapy wtajemniczenia, próby zrozumienia, akceptacji i na końcu pogodzenia się. Ten rozdział zamknął się w sposób naturalny..I naturalnym następstwem był tribut i to tribut na wielką skalę…To było uznanie nie tylko dla Mercurego jako artysty, ale również Mercurego jako człowieka. I myślę, że wszyscy uczestnicy tego koncertu zrobili to z potrzeby serca, nie dla poklasku…to był spontaniczny zryw.

Jak masz jakieś nikłe wspomnienia z dziecinstwa to ich nie przywołuj bo wspomnienia są myle. Cały twój post to SF a ja nazwe go bredniami.

Swiat dowiedział sie o chorobie Mercurego dzien przed jego smiercią Dziekuje, do widzenia.

Ale bajkopisarstwo masz wrodzone.
"Jeśli masz odejść, odejdź z uśmiechem na twarzy"
Image
triniti
Posts: 468
Joined: Fri, 30 Oct 2009, 14:09

Post by triniti »

shamar wrote:
triniti wrote:Maverick, jeden z lepszych postów jakie ostatnio czytałam, i ujmujący cały kontekst.
Przypominam sobie niejasno moment, kiedy świat dowiedział się o chorobie Mercurego…Wówczas nastąpił powrót do muzyki Queen, tak? Nie jestem pewna, ale chyba przed chorobą Mercurego Queen nie było aż tak na topie. Stacje radiowe rozbrzmiewały jego muzyką. Mercury przypadkowo nadał swojemu odchodzeniu wymiar heroizmu . Wszystko odbywało się przy otwartej kurtynie, było medialne. …Myślę, że ujął ludzi godnością, prostotą, szczerością, sposobem w jaki znosił chorobę. Mimo, że ta śmierć była szokiem, ludzie byli na to przygotowani. Sam Mercury pomógł wszystkim przez to przejść.
Śmierć Mercurego była dramatyczna, ale świat przechodził przez wszystkie etapy wtajemniczenia, próby zrozumienia, akceptacji i na końcu pogodzenia się. Ten rozdział zamknął się w sposób naturalny..I naturalnym następstwem był tribut i to tribut na wielką skalę…To było uznanie nie tylko dla Mercurego jako artysty, ale również Mercurego jako człowieka. I myślę, że wszyscy uczestnicy tego koncertu zrobili to z potrzeby serca, nie dla poklasku…to był spontaniczny zryw.

Jak masz jakieś nikłe wspomnienia z dziecinstwa to ich nie przywołuj bo wspomnienia są myle. Cały twój post to SF a ja nazwe go bredniami.

Swiat dowiedział sie o chorobie Mercurego dzien przed jego smiercią Dziekuje, do widzenia.

Ale bajkopisarstwo masz wrodzone.


dzięki, ze tak urocze wyprowadzenie mnie z błędu…

Doskonale pamiętam Freddiego wychudzonego, wątłego. I nikt nie wiedział, że to AIDS, ale Freddy wyglądał na ciężko chorego.…Wykonując Barcelonę - to już było widoczne…O AIDS świat dowiedział się po Jego śmierci, jednak Jego pogarszający się stanu nie można było ukryć. Wzrost popularności medialnej wynikał w tym czasie prawdopodobnie z faktu występu Freddiego z Montserrat Caballé i nie miało to nic wspólnego z chorobą. Ja mam jednak w pamięci zbitkę obrazów - koncert z Caballe i Freddy nie do poznania, wyraźnie ciężko chory oraz wzrost Jego popularności w tym samym czasie. Teraz przeczytałam ,że faktycznie próbował ukryć chorobę… wszystkiemu zaprzeczał…
Więc pomieszałam czasy, przyznaję. Jednak nie uważam się, za znawcę życiorysów muzyków. Wydaje mi się tylko, ze biorąc pod uwagę formę Freddiego Jego odejście nie było tak wielkim zaskoczeniem, chyba że ludzie zaczęli kojarzyć fakty po czasie…w tym ja i pamięć mnie zawiodła..

Więc wycofuję się z wszelkich dyskusji, i życzę powodzenia na łonie forum…

Czym mniej bajkopisarstwa, tym lepiej…
Mandey
Posts: 3414
Joined: Fri, 16 Nov 2007, 20:14

Post by Mandey »

Shamar ty nie możesz na spokojnie wytłumaczyć komuś jeśli ma błędne informacje tylko musisz zachowywać się jak obrażony dzieciak? Człowieku wyluzuj i zmień ton bo jeszcze jedna taka odzywka i koniec zabawy.
triniti wrote:Więc wycofuję się z wszelkich dyskusji, i życzę powodzenia na łonie forum…
Daj spokój. Użyj "ignore" jeśli nie masz ochoty kogoś czytać i pasuje.
Nie ma się co obrażać. :)

A przy okazji wracając do Freddiego... On przy "Barcelonie" jeszcze nie wyglądał źle. Był ogolony, zadbany... Jazdy i podejrzenia pismaków zaczęły się gdy pojawiły się klipy do albumu "The Miracle". Zarost, szczupłość i brak występów na żywo dawało coś do podejrzeń. W dobie promocji albumu "Innuendo" to już prasa brytyjska non stop huczała, że z Mercurym jest coś nie tak. On jednak nie odnosił się do tego aż do 23 listopada 1991. Dobę później zmarł. Przez cały okres walki z chorobą o jej fakcie wiedziało raptem kilka osób.

Koniec offtopa.
Margareta wrote:Ja mam swoje osobiste zdanie na temat powodu dla którego do tej pory nie zorganizowano koncertu "ku czci", ale wolę z racji jego drażliwości nie wyrażać go tutaj.
No po to chyba założyłem temat by pogadać o podejrzeniach więc śmiało.
Nawet jakby to miała byś kontrowersja roku. ;-)
Szukasz mnie? Znajdziesz mnie tutaj albo tutaj ;)
Post Reply