Chyba nadszedł czas bym i ja napisała kilka słów na ten temat.
Wielki koncert ku czci Michaela Jacksona? - Jedna odpowiedź: nie chcę - po prostu NIE. Ja naprawdę wolę czytać między wierszami, niż mieć wszystko przybrane w piękne słowa i gesty… Co z tego, że piękne skoro, fałszywe? Ugh, już to widzę! Rihanna zachwyca się spuścizną Michaela czytając… z promtera. Bieber pokazuje swoje zdolności taneczne lub gorzej – wokalne wywołując poczucie żenady u ludzi, dla których twórczość Jacksona naprawdę coś znaczy i znaczyć będzie – nie ważne czy media masowe mówią coś o Królu, czy nie. Chociaż osobiście uważam, że lepiej by o nim nie wspominały, niż miałyby puszczać dokumenty w stylu Living with Michael Jackson.
Bo czy nie tak właśnie by to było? Produkty marketingowe, nie posiadające żadnych talentów, na pewno zostały by wysłane na taki event, by pokazać się w nowej kreacji i/lub podnieść oglądalność, przyciągając przed telewizory ludzi, dla których – Michael Jackson – jeden z największych muzyków wszechczasów jest tylko zboczeńcem i dziwakiem, który się wybielił i zmienił płeć.
Boże, broń! Chyba serce by mi pękło…
Stevie Wonder, Diana Ross, Motown… - piękne czasy, ale oni wszyscy są przedstawicielami starszego pokolenia. Czym byłby zatem taki hołd? - powrotem do przeszłości. Nie wiem jak wy, ale ja zdecydowanie wolę patrzeć w przyszłość.
Jak dla mnie nie jest wcale tak źle, jak niektórzy z was twierdzą. Pośród tych jednosezonowych hitów bez przekazu, jest jednak pewne światełko nadziei, którego nie zamieniła bym na żadne tributy.
Kobieta i mężczyzna.
Janelle Monae – co to za kobieta! Jakże prawdziwa w tym co robi, dla niektórych dość kontrowersyjna, bo nie da się jej łatwo zaszufladkować. Ona po prostu tworzy sztukę, co dla wielu jest zwyczajnie nieosiągalne. Jej cover
Smile – piosenki, która jednoznacznie kojarzy się z Michaelem, jest po prostu piękny i bardzo prosty – widać w nim duszę prawdziwej Artystki.
Bruno Mars – chłopak, pojawił się… z nikąd. Multiinstrumentalista, tekściarz, producent, który naprawdę potrafi śpiewać. Zwiedził już dobre pół Europy i niemal na każdym koncercie zaśpiewał remix
Billie Jean/Smells Like Teen Spirit
Ponadto, czy jego występ na
Grammy nie jest wystarczającym hołdem dla Króla? Przecież on nie musi krzyczeć, że Michael Jackson jest jego wielkim muzycznym autorytetem – Ci, co mają wiedzieć, będą wiedzieli. Inni mogą być niedoinformowani.
Podsumowując, wymuszone i sztuczne przyśpiewki dla Jacksona – bo tak trzeba/wypada, czy po prostu można się łatwo wypromować na jego nazwisku - mnie nie interesują. Dla mnie świadomość, że w tej branży nadal są
młodzi Artyści, którzy mają odwagę po prostu robić swoje - jest bezcenna, a
największym hołdem jaki można złożyć Michaelowi Jacksonowi jest czerpanie inspiracji z jego twórczości – zawsze, a nie tylko od święta. Niech oni po prostu robią swoje! Tyle ode mnie.