"Hollywood Tonight" - drugi singiel z Michael
Moderatorzy: DaX, Sephiroth820, MJowitek, majkelzawszespoko, Mafia
- nie czytając poprzednich komentarzy, chciałam wyrzucić coś z siebie,tak jak pisałam niektórym osobom na facebook. nie chcę się sugerować,ani wdawać w dyskusję tutaj, po prostu chcę wyrazić swoje zdanie na forum-
są tacy fani, a może raczej wielbiciele Michaela i jego muzyki vel. twórczości, którym się wszystko podoba, zachwycają się za każdym razem, gdy dostaną coś sygnowane jego imieniem i nazwiskiem. zdziwiło mnie, że z połowa ludzi, jakich znam uważa i piosenkę i teledysk za genialny. mnie jest nawet ciężko o tym pisać. kurcze, nawet nie wiem od czego zacząć, więc będzie mały mess. sorry.
poziom liceum z Kansas City. z resztą to mało powiedziane. jeśli to zrobiło Sony... to chyba faktycznie koniec świata bliski (tym bardziej patrząc na zjawiska atmosferyczno-geologiczne przez ostatni rok). aż serce się ściska jak spłycono, do granic możliwości, jakąś wizję, interpretację, chociaż wg mnie i sama piosenka jest kiepska. nie czekałam na tę premierę, nie będę ściemniać, że tak. wahałam się, czy w ogóle zobaczyć widząc kilka komentarzy ba Fb od ludzi, którzy w moim subiektywnym odczuciu mają dobry gust i znają MJ'a od lat. no ale zobaczyłam. ....
moim zdaniem cały budżet tworzenia tego klipu mógł zamknąć się w max. 200 dolarach, włączając montaż. podobne filmiki mogłam nakręcić sama, będąc w Los Angeles, w Hollywood kilka lat temu. też widziałam zachwycone turystki, kolejki do klubów i na castingi, gwiazdy na bulwarze. może to wydaje się głupie, tym bardziej, z perspektywy wschodniej Europy, gdzie to Hollywood wydaje się jak inna planeta i kraina spełnianych marzeń, ale właśnie wśród niektórych osób dostrzegałam taki mit, takie przekonanie. ja jechałam już tam wiedząc, że to nie ziemia obiecana, tylko ot, dzielnica filmowa między innymi, bez cudów.
ta niby historia opowiedziana w klipie to jaka jakaś parodia Mody na Sukces, idealny filmik dla nastolatek z Europy, bo można zobaczyć ulice Los Angeles oraz wypełnienie kwestionariuszy osobowych w kolejce na casting w szkole aktorskiej Strassberga. nie ujmując niczego tancerce, tej Sofii, dla niej to pewnie jakaś gratka i kasę zarobiła, ale... czy warto nawet pokazywać takie coś podpisane "Michael Jackson"?
ktoś sobie chyba jaja robi... tak mi się wydaje. nie potrafię tego inaczej nazwać. i ja nawet nie chcę, żeby był nominowany, ten klip, czy piosenka, do jakiejkolwiek nagrody muzycznej, bo to będzie jakiś kosmos, wstyd i pójdzie na dno jak Titanic. dobrowolnie chyba nigdy nie będę chciała tego powtórnie zobaczyć.
być może parę dni temu coś jeszcze chodziło mi po głowie, żeby napisać w tym temacie, ale teraz nie staram się nawet sobie przypomnieć. nie chcę. zaraz włączę sobie GITM albo TWYMMF. proste, a z duszą. ...
pozdrawiam.
są tacy fani, a może raczej wielbiciele Michaela i jego muzyki vel. twórczości, którym się wszystko podoba, zachwycają się za każdym razem, gdy dostaną coś sygnowane jego imieniem i nazwiskiem. zdziwiło mnie, że z połowa ludzi, jakich znam uważa i piosenkę i teledysk za genialny. mnie jest nawet ciężko o tym pisać. kurcze, nawet nie wiem od czego zacząć, więc będzie mały mess. sorry.
poziom liceum z Kansas City. z resztą to mało powiedziane. jeśli to zrobiło Sony... to chyba faktycznie koniec świata bliski (tym bardziej patrząc na zjawiska atmosferyczno-geologiczne przez ostatni rok). aż serce się ściska jak spłycono, do granic możliwości, jakąś wizję, interpretację, chociaż wg mnie i sama piosenka jest kiepska. nie czekałam na tę premierę, nie będę ściemniać, że tak. wahałam się, czy w ogóle zobaczyć widząc kilka komentarzy ba Fb od ludzi, którzy w moim subiektywnym odczuciu mają dobry gust i znają MJ'a od lat. no ale zobaczyłam. ....
moim zdaniem cały budżet tworzenia tego klipu mógł zamknąć się w max. 200 dolarach, włączając montaż. podobne filmiki mogłam nakręcić sama, będąc w Los Angeles, w Hollywood kilka lat temu. też widziałam zachwycone turystki, kolejki do klubów i na castingi, gwiazdy na bulwarze. może to wydaje się głupie, tym bardziej, z perspektywy wschodniej Europy, gdzie to Hollywood wydaje się jak inna planeta i kraina spełnianych marzeń, ale właśnie wśród niektórych osób dostrzegałam taki mit, takie przekonanie. ja jechałam już tam wiedząc, że to nie ziemia obiecana, tylko ot, dzielnica filmowa między innymi, bez cudów.
ta niby historia opowiedziana w klipie to jaka jakaś parodia Mody na Sukces, idealny filmik dla nastolatek z Europy, bo można zobaczyć ulice Los Angeles oraz wypełnienie kwestionariuszy osobowych w kolejce na casting w szkole aktorskiej Strassberga. nie ujmując niczego tancerce, tej Sofii, dla niej to pewnie jakaś gratka i kasę zarobiła, ale... czy warto nawet pokazywać takie coś podpisane "Michael Jackson"?
ktoś sobie chyba jaja robi... tak mi się wydaje. nie potrafię tego inaczej nazwać. i ja nawet nie chcę, żeby był nominowany, ten klip, czy piosenka, do jakiejkolwiek nagrody muzycznej, bo to będzie jakiś kosmos, wstyd i pójdzie na dno jak Titanic. dobrowolnie chyba nigdy nie będę chciała tego powtórnie zobaczyć.
być może parę dni temu coś jeszcze chodziło mi po głowie, żeby napisać w tym temacie, ale teraz nie staram się nawet sobie przypomnieć. nie chcę. zaraz włączę sobie GITM albo TWYMMF. proste, a z duszą. ...
pozdrawiam.
Exclusive: Inside Michael Jackson’s “Hollywood”
Jeśli się wsłuchacie, tutaj słychać owo demo z pokoju hotelowego. Podobno miał je nagrać jakiś dziennikarz - nagrywał przez drzwi, stąd ta jakość. Pewnie część z Was, jak ja, nagranie to ma na dysku od dłuższego czasu, po sieci krążyło od dawna jako Don't stop me now.Joe Vogel pisze: Michael był pod tak wielkim wrażeniem Sofii Boutella, że chciał zaoferować jej udział w trasie This is it. Tancerka była jednak wtedy związana umową na trasę z Madonną. Widząc rozczarowanie na jej twarzy, Michael miał odwrócić się do swoich współpracowników i powiedzieć, W przeszłości spotykałem się z Madonną. Powinienem do niej zadzwonić.
Ostatecznie Boutella nie została wybrana do This is it, gra za to główną rolę w klipie do „Hollywood Tonight”. Jest to drugi singiel z płyty „Michael” (w niektórych krajach, w tym w USA wydano „Behind The Mask”)
Piosenka ma długą historię. Pierwszy szkic tekstu powstał w 1999 roku, w Beverly Hills Hotel. Później, razem z Bradem Buxerem (współautorem utworu), Jackson rozpoczął pracę nad muzyką. Panowie zabrali ten utwór ze sobą z Los Angeles do Nowego Jorku, później do Miami i Neverland, gdzie pracowali nad płytą Invincible. W tym czasie Jackson i Buxer stworzyli niesamowite utwory, jak Beautiful Girl, The Way You Love Me, Speechless, The Lost Children, Shut Up And Dance (świetny, taneczny kawałek, nad którym Jackson i Buxer pracowali wraz z Ericiem Kirklandem i Michaelem Princem; utrzymanyjest w stylu Stevie Wondera i MJ’a z okresu Bad, niestety nie ma skończonych wokali) oraz I Was The Loser (przyjemna dla ucha, melodyjna piosenka, w średnim tempie, która opowiada o utraconej miłości i jest niemal skończona). Kilka lat wcześniej Jackson wraz z Buxerem stworzyli takie utwory, jak Morphine oraz In The Back
Jacksonowi podobały się fragmenty „Hollywood” – otwierający utwór gregoriański chór (to Jego pomysł), harmonie przy westbound, greyhound, gwizdy na końcu. Jednak, kiedy do pracy nad Invincible przystąpił Rodney Jerkins, Michael przestał pracować nad tą piosenką.
W ciągu kolejnych dziesięciu lat, wielokrotnie wracał do tego utworu. Jeśli chodzi o linię basu – szukał czegoś podobnego do Billie Jean, ale bardziej wyrazistego. W ‘Hollywood’ nagrać lekko wyciszony bas – napisał. Jego wczesne dema utworu zawierają podwójną linię basową (na ostatnim miksie, o który poprosił Jackson, Michael Prince dodał tą a’la Billie Jean). Jackson i Brad Buxer majstrowali przy tym utworze jeszcze w Las Vegas, w 2007 roku. MJowi przez chwilę podobał się pomysł zakończenia piosenki odgłosem odjeżdżającego czy przyjeżdżającego autobusu. Jednak ostatecznie powrócił do wersji z gwizdami.
W październiku 2008 roku, wyjeżdżając z Los Angeles, Jackson poprosił M. Prince’a o nagranie na CD ostatniego miksu piosenki – chciał pomyśleć, co jeszcze mógłby poprawić. Niestety, nigdy więcej nie wrócili do pracy nad tym utworem.
Wersja singlowa „Hollywood” jest bardziej zbliżona do mixu, o którym mowa wyżej, od tej, zamieszczonej na płycie. Oczywiście, Jackson wciąż chciał nad nią pracować, dlatego Sony i Estate poprosiło dwóch jego bliskich współpracowników Therona Feemstera (aka Neff-U) oraz Teddy’ego Riley’a o dokończenie utworu. Jako pierwszy swoje mixy przedstawił Feemster; ludzie z Sony nie byli do końca zadowoleni, dlatego dali szansę Riley'owi. W swojej produkcji wykorzystał w znaczym stopniu demo Michaela i Brada (w tym początek i zakończenie), fragmenty miksu Feemstera, dodał mocniejszego uderzenia i stworzył wersję albumową.
Po wydaniu płyty wielu fanów narzekało na zbyt przetworzone wokale oraz długość mówionego mostka. W rzeczywistości Jackson napisał słowa do własnego mostka, które brzmiały bardziej mrocznie niż te, autorstwa Riley’a. Mianowicie:
She doesn’t even have a ticket
She doesn’t even have a way back home
She’s lost and she’s alone
There’s no place for her to go
She is young and she is cold
Just like her father told her so
Wersja Jacksona zwiastuje tragedię, oddala realizację marzenia (bohaterki utworu), Teddy Riley stworzył bardziej optymistyczną historię: W mostku jakby pozwoliliśmy jej odnieść sukces. Spełniła swoją misję.
Riley z całą pewnością wykorzystałby wersję Jacksona, jeśli tylko miałby do tego wokale. Niestety, one nigdy nie zostały nagrane. Jednak przy okazji wydania nowego singla, Sony zadecydowało o wycięciu mówionego fragmentu – zamiast niego w melodia buduje dramatyzm i napięcie, którego w tym miejscu oczekiwał Jackson. Wykorzystano Jego beatbox, Jego pomysł na crescendo rogów i smyczków, Jego teatralny wokal (z taśmy, jaką nagrał w pokoju hotelowym). Poza różnicą w mostku, w singlowej wersji usłyszymy mniej przetworzone wokale oraz bardziej stonowaną produkcję. W rezultacie powstał utwór o bardziej surowym, ostrym brzmieniu, przy którym wersja albumowa wydaje się bardziej dokończona.
„Hollywood Tonight” miała wiele wcieleń: kilka dem, jakie w latach 1999 – 2008 Jackson nagrywał z Bradem Buxerem i Michaelem Princem; dwie wersje, nad którymi pracował Theron Feemster (jedna z nich brzmieć ma wyjątkowo dobra); dopracowana przez Teddy’ego Riley’a wersja, jaka znalazła się na płycie; oraz wersja singlowa. Wszystkie one miały nas przybliżyć do tego brzmienia, jakiego poszukiwał Jackson. Taka jest natura pośmiertnych wydawnictw. Zawsze będą niedoskonałe i zawsze generować będą gorące dysputy.
Jednak większość miłośników muzyki przyjmie wszystkie nowości Michaela Jacksona, jakie tylko będzie mogła otrzymać, nowe mixy czy remixy. „Hollywood Tonight” mogłaby zbierać kurz na półce w archiwum; zamiast tego na ulicach ludzie tańczą w jej rytm.
Oczywiście, mała być przestrogą, skłaniać do refleksji, budować napięcie...Wersja Jacksona zwiastuje tragedię, oddala realizację marzenia (bohaterki utworu)
Hollywood nie jest Ziemią Obiecaną (tak jak napisała Agnes). Ostrzeżenie, to było założeniem tej piosenki.
Tak, uczynił tancerkę GoGo osobą godną naśladowania.Teddy Riley stworzył bardziej optymistyczną historię: W mostku jakby pozwoliliśmy jej odnieść sukces. Spełniła swoją misję.
Mogłaby nawet stać się autorytetem moralnym dla dziecka, które nie jest w stanie ustosunkować się do postaci.
Zresztą cały ten archetyp osobowy został wykrzywiony niczym w kabinie luster.
A co ma piernik do wiatraka? Nie mógł nagrać tego z oryginalnym mostkiem, bo mu nie pasowało do jego własnej wizji?Riley z całą pewnością wykorzystałby wersję Jacksona, jeśli tylko miałby do tego wokale.
Przepraszam Teddy - To nie jest Twoja piosenka!
Gorzej jak ktoś to sobie porówna. Black & White (Sony coś zapodało o tym w tej ostatniej ankiecie).Poza różnicą w mostku, w singlowej wersji usłyszymy mniej przetworzone wokale oraz bardziej stonowaną produkcję.
Tę "surowność" wyraźnie daje się zauważyć, wręcz niedopracowanie.W rezultacie powstał utwór o bardziej surowym, ostrym brzmieniu, przy którym wersja albumowa wydaje się bardziej dokończona.
A może instrumentalne przeładowanie?
Co takiego? Riley zmienił cały zamysł utworu.Wszystkie one miały nas przybliżyć do tego brzmienia, jakiego poszukiwał Jackson.
To zabrzmiało jak opis szczotki, która zmieniła funkcję z przecierania kurzy na zamiatanie ulicy.„Hollywood Tonight” mogłaby zbierać kurz na półce w archiwum; zamiast tego na ulicach ludzie tańczą w jej rytm.
Teledysk momentami przypomina mi reklamę napoju izotonicznego.
Nie chcę teraz ani bronić ani zachwalać teledysku, ot, zaczęłam się zastanawiać jaki ja bym zrobiła do tego filmik. Niby mam wyobraźnię, ale coś mi trudno.
Najtrudniej mi jest pozbyć się z głowy tych cekinowych rękawiczek i białych skarpetek. Dla mnie też jest ich już za dużo, ale sam MJ niestety (lub stety...) wiernie się ich trzymał. Owszem, mogliby zaszaleć i wywalić te elementy, ale ja na ich miejscu bym się bała. Na utworach sygnowanych własnym imieniem bym poszalała, ale nie miałabym odwagi ingerować w coś, co tak sam Michael hołubił. Nie czułabym się na tyle wielka, by mieć prawo odejść od symboliki Michaela Jacksona i zastąpić ją czymś nowym. Chyba, że bym była geniuszem.
Za to zmian w tekście nie wybaczę.
Najtrudniej mi jest pozbyć się z głowy tych cekinowych rękawiczek i białych skarpetek. Dla mnie też jest ich już za dużo, ale sam MJ niestety (lub stety...) wiernie się ich trzymał. Owszem, mogliby zaszaleć i wywalić te elementy, ale ja na ich miejscu bym się bała. Na utworach sygnowanych własnym imieniem bym poszalała, ale nie miałabym odwagi ingerować w coś, co tak sam Michael hołubił. Nie czułabym się na tyle wielka, by mieć prawo odejść od symboliki Michaela Jacksona i zastąpić ją czymś nowym. Chyba, że bym była geniuszem.
Za to zmian w tekście nie wybaczę.
Okazuje się, że mówiona część w Hollywood Tonight nie zawiera słow Michaela Jacksona. Otóż pierwotne słowa zostały uznanane przed T. Rilley'a za zbyt pesymistyczne, związku z tym dopisał własne ze szczęśliwym zakończeniem.
Oryginalne słowa:
After it was released, however, many fans voiced concerns about a) the over-processed vocals, and b) the lengthy spoken bridge. Jackson had, in fact, written lyrics for his own bridge, which were much darker than Riley’s. Jackson’s bridge reads:
She doesn’t even have a ticket
She doesn’t even have a way back home
She’s lost and she’s alone
There’s no place for her to go
She is young and she is cold
Just like her father told her so
While Jackson’s version highlights the tragedy and uncertainty of a dream deferred, Teddy Riley’s bridge opted for a more positive and tidy resolution. “With the bridge we kind of made her succeed,” Riley explained. “[She] completed her mission.”
Oryginalne słowa:
After it was released, however, many fans voiced concerns about a) the over-processed vocals, and b) the lengthy spoken bridge. Jackson had, in fact, written lyrics for his own bridge, which were much darker than Riley’s. Jackson’s bridge reads:
She doesn’t even have a ticket
She doesn’t even have a way back home
She’s lost and she’s alone
There’s no place for her to go
She is young and she is cold
Just like her father told her so
While Jackson’s version highlights the tragedy and uncertainty of a dream deferred, Teddy Riley’s bridge opted for a more positive and tidy resolution. “With the bridge we kind of made her succeed,” Riley explained. “[She] completed her mission.”
włos się na głowie jeży. ale nie chcąc spamować, pisząc tylko: o zgrozo, rozwinę się na parę zdań.
zmienianie czegokolwiek w tekstach Michaela, sorry, ale choćby literówki to dla mnie wykroczenie podpadające pod jakiś paragraf. nie mówiąc już o całym fragmencie, który nadawał kształt utworowi. - co z prawami autorskimi w takim przypadku?
najpierw dowiadujemy się, że Riley złożył kilka ballad w jedną... - przełknęłam, bo co jak co, ale Michaelowi zdarzało się smęcić, ale zmieniać słowa w piosence uważam za przegięcie.
być może teksty te, które ja uważam osobiście za zbyt banalne, ale miały takie być i nieść jakieś klarowne i PROSTE przesłanie, takie dla nastolatek fanek. tłumaczę sobie, że pisał je, gdy Paris bawiła się obok i to takie trochę ojcowskie wynurzenia miały być: niezależnie kim jesteś, noś głowę wysoko, nie poddawaj się, nie jedź do Hollywood, bo to samo zło, nie ufaj potworom i wyciągaj naukę, kiedy ktoś mówi ci "nie".
jak się dowiadujemy z innych tekstów, np. STTR, Michael wiedział jak się kręci życie szarego obywatela, o czym marzą młode dziewczyny i zapewne miał świadomość też głupiego mitu Hollywood. jak daję słowo, bardzo dużo ludzi jedzie tam(do Los Angeles) i wierzy w to, że jak tylko zobaczy ten biały napis na wzgórzu, to spotka jakiegoś Spielberga, który się nią/nim zachwyci i życie zmieni się o 180 stopni. nie tylko amerykańskie turystki ze środkowych stanów świecą głupotą i naiwnością, gdy w sobotę wieczorem, w sezonie najbardziej, stojąc w kolejce do klubu Viper Room w krótkich kieckach, na które wydały ciężkie 3 pensje, wierzą, że w środku jest Johnny Depp i uda się go poderwać. na każdy casting do Kodak Theatre tudzież The Lee Strasberg Theatre & Film Institute zgłasza się kilka tysięcy dziewczyn, licząc na rolę w jakimś Titanicu itd. przyjeżdżają, filmowo i naiwnie mając przy sobie tylko 20$ na początek i wierzą w bajkę. część z nich wyjeżdża, część z nich zostaje gorszą wersją Vivienne z Pretty Woman, bo nigdy nie spotykają Richarda Gere.
mit Hollywood to bańka mydlana. życie w Los Angeles, jak wszędzie indziej toczy się. ludzie pracują, uczą się, świeci słońce, dzieci chodzą do szkoły, są wypadki, ktoś kogoś zabije czasami, jak wszędzie na świecie. jest tylko słynna dzielnica filmowa, owe Hollywood, w bogatych dzielnicach (np.Encino, Beverly Hills) mieszkają celebryci. cudów nie ma. a jeśli są to nie [tylko] tam.
wersja dla nastolatek: "wielki" Michael Jackson w "Hollywood Tonight"...
w moim zupełnie subiektywnym odczuciu być może klip robi wrażenie, bo pokazane są ulice słynnego miasta, kolejki na castingu i ta Sofia, ładnie ubrana, ładnie tańcząca - dla tych, którzy wcześniej nie widzieli jak tam jest, w środku miasta, na Hollywood Blvd, i ta gwiazda Michaela... taka realna nie?
wg mnie tam też nie ma żadnej historii i nie mogę słuchać, że ten klip coś opowiada. jak w nawet *najprostszym* video Michaela, nie wiem... Dirty Diana, czy SIM historia jest, można ją opowiedzieć kreatywnie, rozwinąć, interpretować na różne sposoby, tak tutaj... można tylko powiedzieć to co już wyżej mówiono: dziewczyna przyjeżdża do Hollywood, bo myśli, że zrobi karierę, a tu guzik, mimo że posiada jakiś talent. zostaje(chyba) tancerką go-go. koniec. co możemy o niej powiedzieć: jest ładna, umie tańczyć. koniec. jakaś głębia? dusza? a tak, zapomniałam, wizualizacje (komputerowe) Michaela, kiczowata okładka płyty "Michael", pozy. koniec.
z całym szacunkiem dla tej dziewczyny... jest ładna, pewnie zdolna (nie znam, więc nie mogę powiedzieć), poza tym to COŚ - dostać propozycję od Michaela Jacksona, wiedzieć, że jest tobą zachwycony z jakiegoś powodu, że zrobiło się na nim wrażenie. każdy o tym marzy i pewnie sama, jakkolwiek tandetny (jeszcze bardziej) nie byłby teledysk, to nie odmówiłabym udziału. ale to jedynie punkt widzenia aktorki/modelki jednocześnie fanki/wielbicielki MJ'a tudzież chęć zarobienia fajnej kasy i szumu wokół siebie (każdy ma swoje indywidualne motywy)
ale tak to jest jak NIBY-profesjonaliści zabierają się za taką robotę, jak producent robi muzykę i klipy bez doraźnego udziału Artysty. wtedy wszystko, bez przeproszenia, szlag trafia. od razu albo z czasem.
mnie się nie podoba nawet sama piosenka HT (sorry, Michael). czasami się zdarza, że taką sobie piosenkę nadrabia niezły teledysk. tu teledysk całkiem położył piosenkę. (...)
ok, tyle chyba, co tym razem miałam do napisania.
pozdrawiam wszystkich, którzy tęsknili za moimi długimi wywodami. dobranoc.
zmienianie czegokolwiek w tekstach Michaela, sorry, ale choćby literówki to dla mnie wykroczenie podpadające pod jakiś paragraf. nie mówiąc już o całym fragmencie, który nadawał kształt utworowi. - co z prawami autorskimi w takim przypadku?
najpierw dowiadujemy się, że Riley złożył kilka ballad w jedną... - przełknęłam, bo co jak co, ale Michaelowi zdarzało się smęcić, ale zmieniać słowa w piosence uważam za przegięcie.
być może teksty te, które ja uważam osobiście za zbyt banalne, ale miały takie być i nieść jakieś klarowne i PROSTE przesłanie, takie dla nastolatek fanek. tłumaczę sobie, że pisał je, gdy Paris bawiła się obok i to takie trochę ojcowskie wynurzenia miały być: niezależnie kim jesteś, noś głowę wysoko, nie poddawaj się, nie jedź do Hollywood, bo to samo zło, nie ufaj potworom i wyciągaj naukę, kiedy ktoś mówi ci "nie".
jak się dowiadujemy z innych tekstów, np. STTR, Michael wiedział jak się kręci życie szarego obywatela, o czym marzą młode dziewczyny i zapewne miał świadomość też głupiego mitu Hollywood. jak daję słowo, bardzo dużo ludzi jedzie tam(do Los Angeles) i wierzy w to, że jak tylko zobaczy ten biały napis na wzgórzu, to spotka jakiegoś Spielberga, który się nią/nim zachwyci i życie zmieni się o 180 stopni. nie tylko amerykańskie turystki ze środkowych stanów świecą głupotą i naiwnością, gdy w sobotę wieczorem, w sezonie najbardziej, stojąc w kolejce do klubu Viper Room w krótkich kieckach, na które wydały ciężkie 3 pensje, wierzą, że w środku jest Johnny Depp i uda się go poderwać. na każdy casting do Kodak Theatre tudzież The Lee Strasberg Theatre & Film Institute zgłasza się kilka tysięcy dziewczyn, licząc na rolę w jakimś Titanicu itd. przyjeżdżają, filmowo i naiwnie mając przy sobie tylko 20$ na początek i wierzą w bajkę. część z nich wyjeżdża, część z nich zostaje gorszą wersją Vivienne z Pretty Woman, bo nigdy nie spotykają Richarda Gere.
mit Hollywood to bańka mydlana. życie w Los Angeles, jak wszędzie indziej toczy się. ludzie pracują, uczą się, świeci słońce, dzieci chodzą do szkoły, są wypadki, ktoś kogoś zabije czasami, jak wszędzie na świecie. jest tylko słynna dzielnica filmowa, owe Hollywood, w bogatych dzielnicach (np.Encino, Beverly Hills) mieszkają celebryci. cudów nie ma. a jeśli są to nie [tylko] tam.
wersja dla nastolatek: "wielki" Michael Jackson w "Hollywood Tonight"...
w moim zupełnie subiektywnym odczuciu być może klip robi wrażenie, bo pokazane są ulice słynnego miasta, kolejki na castingu i ta Sofia, ładnie ubrana, ładnie tańcząca - dla tych, którzy wcześniej nie widzieli jak tam jest, w środku miasta, na Hollywood Blvd, i ta gwiazda Michaela... taka realna nie?
wg mnie tam też nie ma żadnej historii i nie mogę słuchać, że ten klip coś opowiada. jak w nawet *najprostszym* video Michaela, nie wiem... Dirty Diana, czy SIM historia jest, można ją opowiedzieć kreatywnie, rozwinąć, interpretować na różne sposoby, tak tutaj... można tylko powiedzieć to co już wyżej mówiono: dziewczyna przyjeżdża do Hollywood, bo myśli, że zrobi karierę, a tu guzik, mimo że posiada jakiś talent. zostaje(chyba) tancerką go-go. koniec. co możemy o niej powiedzieć: jest ładna, umie tańczyć. koniec. jakaś głębia? dusza? a tak, zapomniałam, wizualizacje (komputerowe) Michaela, kiczowata okładka płyty "Michael", pozy. koniec.
z całym szacunkiem dla tej dziewczyny... jest ładna, pewnie zdolna (nie znam, więc nie mogę powiedzieć), poza tym to COŚ - dostać propozycję od Michaela Jacksona, wiedzieć, że jest tobą zachwycony z jakiegoś powodu, że zrobiło się na nim wrażenie. każdy o tym marzy i pewnie sama, jakkolwiek tandetny (jeszcze bardziej) nie byłby teledysk, to nie odmówiłabym udziału. ale to jedynie punkt widzenia aktorki/modelki jednocześnie fanki/wielbicielki MJ'a tudzież chęć zarobienia fajnej kasy i szumu wokół siebie (każdy ma swoje indywidualne motywy)
ale tak to jest jak NIBY-profesjonaliści zabierają się za taką robotę, jak producent robi muzykę i klipy bez doraźnego udziału Artysty. wtedy wszystko, bez przeproszenia, szlag trafia. od razu albo z czasem.
mnie się nie podoba nawet sama piosenka HT (sorry, Michael). czasami się zdarza, że taką sobie piosenkę nadrabia niezły teledysk. tu teledysk całkiem położył piosenkę. (...)
ok, tyle chyba, co tym razem miałam do napisania.
pozdrawiam wszystkich, którzy tęsknili za moimi długimi wywodami. dobranoc.
- Get_On_The_Floor
- Posty: 171
- Rejestracja: sob, 09 sty 2010, 18:38
- Skąd: Bydgoszcz
A mi akurat, mimo że nie akceptuję płyty ze względu na "słynne trio" od Cascio, piosenka się podoba (wersja albumowa, bo pomysł z samplowaniem BJ kiepski), ale podoba dlatego, iż słyszę w niej potencjał. Wierzę, że gdyby Michael ostatecznie ją doszlifował, mielibyśmy taneczny kawałek z ciekawymi pomysłami jak beatbox, bas czy końcówka. Nie zmienia tego nawet prostota tekstu - nie wszystko przecież musi być poematem.akaagnes pisze:mnie się nie podoba nawet sama piosenka HT
Jednak z tego co się dowiadujemy o produkcji piosenki jest dla mnie nie do zaakceptowania. Mój poprzedni obrazek z Theodorem jest jak najbardziej aktualny- koleś najwyraźniej bawi się w boga i wyrocznię "majkelową". Nie miał wokalu, ale miał tekst! Co to za tłumaczenie, że zmienił na pozytywną wersję!? Przecież to wpływa na całą piosenkę... Wszystko to wygląda na smutną groteskę i robienie z nas debili... Zaraz się okaże, że Blue Gangster będzie brzmiał inaczej... Strach się bać.
P.S. Michael i Brad Buxer - szkoda, że panowie więcej nie nagrywali.
Ostatnio zmieniony ndz, 20 mar 2011, 20:53 przez Get_On_The_Floor, łącznie zmieniany 2 razy.
Z okazji Record Store Day, 16.04.2011, w Wielkiej Brytanii Hollywood Tonight ukaże się na winylowym singlu 7'. Wydawnictwo zawierać będzie DJ Chuckie Remix, DJ Chuckie Remix Radio Edit i Throwback Mix.
Zaś na ebayu, w ramach przedsprzedaży, zakupić można koreańskie single, z datą wydania 31.03.2011.
Zaś na ebayu, w ramach przedsprzedaży, zakupić można koreańskie single, z datą wydania 31.03.2011.
Całkowicie zgadzam się z akaagnes.
Mnie też się nie podoba ten mix HT, jednak ja przykrość za swoją krytykę sprawiam rileyowi, nie Michaelowi. Jestem niemal pewna, że on doprowadziłby to do pięknej wersji, widać zresztą jak bardzo chciał nagrać tę piosenkę. Najwyraźniej Michael był zauroczony prostą, bo prostą historią bohaterki piosenki, a takie historie najczęściej mają dość spory popyt. Gdyby nie zaczął współpracy z Jerkinsem, powstała by piękna piosenka Hollywood Tonight znajdująca się na Invincible. Z kolei gdyby go nie spotkał, nie byłoby YRMW. Coś za coś.
Jeśli chodzi o teledysk: mnie nie przeraża jakoś szczególnie scena z klubu dla striptizerek, bardzo możliwe, że Michael mógłby się na coś takiego odważyć. Wkurza mnie ta sztuczność, to na pierwszy rzut oka widać, że to tylko wymyślona opowiastka. Michael tu, tam, na każdej niemal klatce jakiś akcent - przepych, a ja tego wprost nie znoszę.
I oczywiście sprawa ze zmianą poniekąd tej historii... nie wiemy czy Michaelowi by się taka zmiana spodobała. Gdyby wiedział o niej i zaakceptował ją - wtedy mamy inną sytuację, wiadomo. Tak samo jeśli chodzi o teledysk - gdyby Michael żył i gdyby w tym teledysku pojawił się chociażby w komisji przesłuchań tych tancerzy, czy nawet w klubie ze striptizem... Zachowalibyśmy się też inaczej. Michael mógłby się pojawić tylko na chwilę, a inaczej byśmy na to patrzyli. Ale na to nikt nie miał i nie ma wpływu.
Mnie też się nie podoba ten mix HT, jednak ja przykrość za swoją krytykę sprawiam rileyowi, nie Michaelowi. Jestem niemal pewna, że on doprowadziłby to do pięknej wersji, widać zresztą jak bardzo chciał nagrać tę piosenkę. Najwyraźniej Michael był zauroczony prostą, bo prostą historią bohaterki piosenki, a takie historie najczęściej mają dość spory popyt. Gdyby nie zaczął współpracy z Jerkinsem, powstała by piękna piosenka Hollywood Tonight znajdująca się na Invincible. Z kolei gdyby go nie spotkał, nie byłoby YRMW. Coś za coś.
Jeśli chodzi o teledysk: mnie nie przeraża jakoś szczególnie scena z klubu dla striptizerek, bardzo możliwe, że Michael mógłby się na coś takiego odważyć. Wkurza mnie ta sztuczność, to na pierwszy rzut oka widać, że to tylko wymyślona opowiastka. Michael tu, tam, na każdej niemal klatce jakiś akcent - przepych, a ja tego wprost nie znoszę.
I oczywiście sprawa ze zmianą poniekąd tej historii... nie wiemy czy Michaelowi by się taka zmiana spodobała. Gdyby wiedział o niej i zaakceptował ją - wtedy mamy inną sytuację, wiadomo. Tak samo jeśli chodzi o teledysk - gdyby Michael żył i gdyby w tym teledysku pojawił się chociażby w komisji przesłuchań tych tancerzy, czy nawet w klubie ze striptizem... Zachowalibyśmy się też inaczej. Michael mógłby się pojawić tylko na chwilę, a inaczej byśmy na to patrzyli. Ale na to nikt nie miał i nie ma wpływu.
Takie pytanie: czy ten teledysk już jest puszczany na kanałach muzycznych? Widział ktoś już może go w telewizji? Czasem mam włączone kanały muzyczne wieczorami i jeszcze nie widziałam, by puścili go. Ogólnie MJ jak na lekarstwo, nawet na HMH ciężko trafić. Gdyby puszczali HT z taką częstotliwością, jak "Born This Way" Gagi, to byłaby niezła promocja...
Wracając do klipu.
Wracając do klipu.
Obejrzałam z podkładem z albumu i teraz mam pewność, że gdyby nie zmieniali wersji piosenki, mi osobiście teledysk mógłby się spodobać. Jednak okradli trochę to wszystko z duszy, kiedy wpadli na pomysł dodania demo czy też remixu, mniejsza o to.Phoenix pisze:No wybitnie czegoś tutaj brakuje. Może to ta zmieniona muzyka, a może poprostu brak MJa?
A ja jak wspomniałam już kiedyś... Brakuje mi ręki mistrza i to w całej płycie. Przesłuchałam ją ale nie kupilam.. Sorrki Mj.. ( to do ducha mam nadzieje że mi wybaczy ten bunt) ale nie będę kupować czegoś co jest tylko rzucaniem ochłapów przez firmę SONY dla fanów MJ bo on nie żyje.
Tym bardziej jeśli chodzi o teledyski jeśli jakoś mogłam strawić poprzedni to tego już dla mnie za dużo.
Jakby wychodziły z montowni przepraszam sztambowo z fabryczki wszystkie na jedno kopytko. Zero inwencji twórczej.
A teraz proszę o lincz na mojej szacownej osobie
Tym bardziej jeśli chodzi o teledyski jeśli jakoś mogłam strawić poprzedni to tego już dla mnie za dużo.
Jakby wychodziły z montowni przepraszam sztambowo z fabryczki wszystkie na jedno kopytko. Zero inwencji twórczej.
A teraz proszę o lincz na mojej szacownej osobie
Kultura umożliwia rozkwit najpiękniejszych zdolności człowieka
Kermitek, ja przynajmniej Cię nie zlinczuję, ale przyznam Ci rację..
Ten teledysk kojarzy mi się zzzz:
- z lekcją domową odrobioną na kolanie na przerwie 5 minut tuż przed
- z tanią wycieczką Last minute
- z rzewną telenowelą - odciniek1347543
- z średniowieczną biblią obrazkowa dla analfalbetów
- z lekcją pglądową dla klas 5-8
- second hand
- techniką oleodruku..
itd....
Ten teledysk kojarzy mi się zzzz:
- z lekcją domową odrobioną na kolanie na przerwie 5 minut tuż przed
- z tanią wycieczką Last minute
- z rzewną telenowelą - odciniek1347543
- z średniowieczną biblią obrazkowa dla analfalbetów
- z lekcją pglądową dla klas 5-8
- second hand
- techniką oleodruku..
itd....
-
- Posty: 1539
- Rejestracja: sob, 29 sie 2009, 0:45
- Skąd: Trójmiasto ;)
Mi to przypomina film "Just Dance - Tylko taniec" :/
Ostatnio zmieniony ndz, 20 mar 2011, 23:07 przez Justine1304, łącznie zmieniany 1 raz.
- marcinokor
- Posty: 897
- Rejestracja: śr, 31 mar 2010, 17:07
- Skąd: Ustroń
Ostatnio w necie pojawiło się takie coś.
http://www.youtube.com/watch?v=4wK6gVq7mTw
http://www.youtube.com/watch?v=4wK6gVq7mTw