Historyjka

Dział przeznaczony do prezentacji własnej twórczości: wierszy, rysunków i tym podobnych.
Awatar użytkownika
Pretty Young Thing
Posty: 54
Rejestracja: czw, 31 mar 2011, 16:54

Post autor: Pretty Young Thing »

-Tak?!
-Dzieńdobry.-odpowiedział głos ze słuchawki.-Tu Benjamin Lewant.
-Ach...tak oczywiście. Dobranoc...znaczy...dzieńdobry szefie! Co podać? Znaczy się...co się stało?
-Wczoraj odwiedziłem twój dom i miałem okazję do przykrego zaskoczenia. Czy nie sądzisz, że to, co wczoraj robiłeś, było bardzo nieodpowiedzialne? Ten człowiek zna twoją podwójną tożsamość, prawda? Nie tak się umawialiśmy.
-Och..ja...to nie moja wina, naprawdę. On..
-Nic mnie nie obchodzi, czyja to wina. Jesteś niegodny zaufania swojego szefa. To niedopuszczalne w tej branży. Obawiam się, że nie możesz już dłużej dla mnie pracować.
-Jak to? Ale...
-Mam nadzieję, że się rozumiemy. Od dziś jesteś zwykłym człowiekiem. Oczywiście nadal obowiązuje cię zakaz ujawniania się. Mógłbyś wtedy zdradzić naszą organizację. Jeśli nie zastosujesz się do mojego polecenia, zostaniesz zlikwidowany. Rozumiemy się?
-Ale..
-Rozumiemy się?!
-Tak.
-No to świetnie. Aha, jeszcze coś. Skoro rozmawiamy ostatni raz, powiem ci szczerze, że nigdy nie lubiłem twojego chomika. Małe, głupie zwierzątko. To idiotyczne otaczać go taką czcią. Powineneś się go pozbyć. Robisz z siebie głupka przed włamywaczami. I te świecące oczy...człowieku! To jak horror klasy Z. Zrób coś z tym. A teraz-żegnam.
Rozłączył się. Michael drżącymi rękami odłożył słuchawkę. Teraz myślał tylko o jednej rzeczy.
-Jak on śmiał tak powiedzieć o Irysku?! Moim kochanym, słodziutkim, wiernym chomiczku?! Zemszczę się! I już nawet wiem jak!
Zbiegł do piwnicy. Till cały czas był lekko niekontaktowy.
-Wstawaj!-krzyknął do niego.-Jutro wracam do branży!
-Będziesz sprzedawał balony w wesołym miasteczku?-spytał Till z nieobecnym wyrazem twarzy.
-Nie! Zorganizuję sobie wielki powrót na scenę i zdekonspiruję tego wrednego drania!
Awatar użytkownika
aga100
Posty: 49
Rejestracja: czw, 07 kwie 2011, 15:22

Post autor: aga100 »

-Znaczy...kogo? - Till ciągle nie mógł nadążyć za tym, co się działo wokół niego.
-Obudź się! Szefa tajnej agencji, której byłem członkiem! Ten cham obraził mojego Iryska! - Michael tracił cierpliwość. Im bardziej docierało do niego to, co usłyszał przed chwilą, tym bardziej nerwowy się stawał.
Till posłał mu puste spojrzenie i w stanie otępienia poczłapał do łazienki. Michael chodził tam i z powrotem, po swojej tajemnej komnacie z czekoladową fontanną. Myślał w jak spektakularny sposób urządzić swój Wielki Powrót, tymczasem wrócił Till. Michael odwrócił się i spojrzał na niego, po czym zamarł.
-Till...co...co...co to jest?! - Till stał w drzwiach z olbrzymim metalowym urządzeniem i złowieszczym wyrazem twarzy.
-Moja zabawka ze sceny-powiedział tajemniczo.
-Czyli?!-Michael już miał powoli tego wszystkiego dość.
-Miotacz ognia!-dokończył Till, teraz już z uśmiechem od ucha do ucha.
-Ale...po co ci to?-Michael był trochę zmieszany.
-Nie ważne jaki jest problem, miotacz ognia jest zawsze najlepszym rozwiązaniem!-odparł swobodnie Till i postawił swoje ukochane urządzenie ostrożnie na podłodze.
Awatar użytkownika
Pretty Young Thing
Posty: 54
Rejestracja: czw, 31 mar 2011, 16:54

Post autor: Pretty Young Thing »

Michael chwilę gapił się na miotacz, a potem powoli powiedział:
-No, dobrze, więc zrobimy tak...

Tydzień później rozpoczynała się trasa koncertowa Rammsteina po Europie. Till oczywiście, jako najważniejszy członek zespołu musiał być tam obecny. Pierwszy występ odbywał się w Polsce, w Sopocie. Tuż przed koncertem, gdy wszystko było już gotowe, Till przyodział się w jeden ze swoich wypasionych kostiumów i stał za sceną lekko podenerwowany. Otarł pot z czoła i nagle usłyszał wstępną melodię do pierwszej wykonywanej piosenki. Reszta zespołu była już na scenie. Zaraz miała nadejść jego kolej na wejście. Zamknął oczy i policzył do dziesięciu. Wtem...
Na scenie rozległ głośny okrzyk. Widownia i muzycy zamarli. Till wyjrzał zza dekoracji. Po scenie tańczył w najlepsze Michael, wykonując bez podkładu instrumentalnego piosenkę 'Billie Jean'. Miał na sobie specjalny strój do tego kawałka. W końcu przystanął, podszedł do krawędzi sceny i zaczął do mikrofonu opowiadać o tym, że wcale nie umarł. Zdradził sekret tajnej organizacji, a nawet podał nazwisko swojego szefa. Wreszcie oznajmił, że mimo wszystko postanowił wrócić, a w tym wszystkim pomógł mu Till Liendemann.
Wyżej wymieniony wyszedł na scenę i stanął obok Michaela. Po chwili względnej ciszy tłumy zaczęły wrzeszczeć i skandować ich imiona. Michael pomachał im jeszcze i pobiegł za kulisy, ustępując miejsca gwiazdom tego wieczoru.

Po koncercie Till i Michael w pełnej konspiracji spotkali się w garderobie.
-Teraz będziesz mieć niezłe kłopoty.-powiedział Till.-Jak twój szef się o tym dowie, to będzie chciał cię zabić.
-Wiem.-odrzekł Michael.-Dlatego właśnie przyda się nam twój miotacz ognia. I nie tylko on. Musimy byc pierwsi. To my wyeliminujemy Benjamina Lewanta.
Awatar użytkownika
aga100
Posty: 49
Rejestracja: czw, 07 kwie 2011, 15:22

Post autor: aga100 »

-Jaja se robisz-Till zrobił dziwną minę i kontynuował-i teraz pojedziemy do Stanów i niepostrzeżenie dostaniemy się do szefa tajnej, międzynarodowej agencji wywiadowczej? A potem co? Nawet jak się go 'pozbędziemy' to wszyscy zapomną o twoim dość hucznym powrocie i tajemnicy, którą lekkomyślnie wyjawiłeś, co może nam nie być na rękę, i nic nie skojarzą?
-Tym się już zajmę. Wszystko już obmyśliłem i mam plan, ale wyjaśnię ci to później. Teraz wystarczy, że mi zaufasz i polecisz ze mną USA-starał się przekonać Tilla Michael, ale bezskutecznie.
-Jestem w środku trasy, nie mogę tak nagle zniknąć. Bilety już są sprzedane i...-przerwało mu otwarcie drzwi szatni przez Christopha Schneidera, perkusisty Rammsteina. Był wyższy od Tilla o parę centymetrów, ale zdecydowanie chudszy. Miał falowane włosy sięgające mu do ramion.
-O żesz ty, Till, nie wiedziałem, że masz TAKIE znajomości-powiedział co najmniej zdziwiony-a poza tym, mogłeś mi chociaż powiedzieć o zmianie planów koncertu!-po czym zwrócił się do Michaela-zawsze marzyłem o twoim autografie!-podbiegł uradowany do niego, cały szczęśliwy, chociaż trochę nie pewny, czy w prawidłowy sposób się zwrócił do Michaela, bo jego angielski był co najmniej średni.
Awatar użytkownika
Pretty Young Thing
Posty: 54
Rejestracja: czw, 31 mar 2011, 16:54

Post autor: Pretty Young Thing »

Po wypisaniu całego zestawu autografów dla wszystkich członków rodziny Christopha, Michael w końcu przekonał Tilla do wyjazdu do USA. Lindemann musiał oczywiście przerwać trasę koncertową, ale skusiła go perspektywa obiecanego przez Michaela basenu czekolady, znajdującego się w jego prawdziwym domu. Till wiedział, że jego koledzy z zespołu nie zgodzą się na jego wyjazd, więc postanowił nic im nie mówić.

Już następnego dnia obaj opuścili Polskę, pożyczając sobie prywatny samolot zespołu Rammstein. Następnie, w pełnej konspiracji, udało im się przedostać do docelowej willi. Oczywiście pojawienie się Michaela nie mogło na długo pozostać niezauważone, ale chcieli wykorzystać ten czas, jaki im pozostał. Po przybyciu na miejsce, Michael wyjawił Tillowi swój plan.
-W organizacji, do której należę, poziom utajnienia jej członków jest tak duży, że nie wiedzą oni nawet o sobie nawzajem. Tylko szef zna wszystkich. O mojej przynależności do organizacji wiedzą tylko dwie osoby: Benjamin Lewant i mój kolega John Smith. Partnerował mi w czasie różnych akcji, mam do niego pełne zaufanie. No i jest moim przyjacielem. Zakładam, że to właśnie jemu szef zleci zabicie mnie, bo im mniej osób o mnie wie, tym lepiej. W ten sposób nie będzie musiał nikogo innego dopuszczać do tajemnicy zawodowej. Tak jest w przypadku wszystkich, nie tylko moim. No więc poprosimy Johna o pomoc. Po otrzymaniu zlecenia na mnie, powie on szefowi, że je wykonał, ale ma problem. Szef razem z niewielką obstawą przyjadą tu, żeby zbadać jego przyczynę. Wtedy wpadną w pułapkę. Usuniemy wszystkich i po sprawie.
-Nie będzie ich trochę za dużo na nas dwóch?
-Spoko, John nam pomoże. Zawsze był specjalistą od takich rzeczy.
-A co jeśli nie zgodzi się nam pomóc?
-Wtedy...będziemy mieć nadzieję, że nas nie zabiją.
Po zakończeniu tej rozmowy Michael zadzwonił na tajny numer Johna. Przedstawił mu swój problem. Jak się okazało, Smith rzeczywiście otrzymał zlecenie. Zgodził się jednak pomóc Michaelowi.
-A co jeśli on nie mówił prawdy? Może zamierza cię zabić tak czy siak?-Till nadal miał wątpliwości.
-Nie ma życia bez ryzyka. W tym przypadku-dosłownie.
Awatar użytkownika
aga100
Posty: 49
Rejestracja: czw, 07 kwie 2011, 15:22

Post autor: aga100 »

Gdy Till i Michael szczegółowo opracowywali swój plan zdekonspirowania agencji, parę tysięcy kilometrów na wschód, w Niemczech, Christoph Schneider, Richard Kruspe, Christian Lorenz, Oliver Riedel i Paul Landers, zdziwieni co najmniej dziwnym zachowaniem Tilla, myśleli o sformułowaniu jak najmniej szokującej wypowiedzi do fanów, w celu poinformowania och o przesunięciu koncertów z powodu nieobecności wokalisty.
-Zven, a może ty coś zaśpiewasz? - zasugerował z uśmiechem Christoph, używając znienawidzonego przez Richarda, jego prawdziwego imienia. Ten tylko posłał mu groźne spojrzenie i powrócił do swoich rozmyślań.
-Podejrzewałem Tilla o różne dziwne pomysły, ale żeby z Michaelem Jacksonem zdekonspirować tajną organizację szpiegowską?! To już jest szczyt szczytów! - lamentował Paul.
- Dodaj jeszcze ''zmartwychwstałym'' Michaelem Jacksonem - dokończył Oliver.
Po chwili milczenia odezwał się Christian, zwany potocznie 'Flake'.
-Till powiedział gdzie wyjeżdża?
-Do Teksasu!-powiedział zrozpaczony już Richard.
-Dalej się nie dało - narzekał Christoph.
-To wydaje mi się, że nie zostaje nam nic innego jak pojechać za nim i na, mam nadzieję, parę dni zniknąć ze sceny.

- Jak to 'zabrał samolot'?! - zdenerwowany do granic wytrzymałości Richard uderzył pieścią w stół na lotnisku - to jak mamy się tam dostać? Przepłynąć wpław?!
- Nasze linie zawsze oferują miejsca w normalnych samolotach...-zaczął onieśmielony pracownik lotniska - ale w najbliższym samolocie do Stanów zostały bilety tylko w klasie ekonomicznej.
- No to chyba nie mamy wyboru- przez wydarzenia ostatnich dni Christian był kompletnie obojętny na wszystko co się działo do okoła. Pracownik lotniska pragnąc uniknięcia dalszego ciągu tej rozmowy zaczął drukować bilety.

Zdesperowany Paul, najwrażliwszy członek Rammsteina, starał się jak najbardziej odsunąć od kobiety siedzącej na sąsiednim krześle. Uporczywie drapała się po głowie, co dla Paula było już ewidentnym dowodem, że ma wszy. Jednak po drugiej stronie siedział wysoki mężczyzna o ciemnej karnacji, z turbanem na głowie. Miejsca były zdobyte cudem, więc każdy członek Rammsteina siedział w innej części samolotu. Paul w rozpaczy starał się jak najbardziej skurczyć i przytulił do siebie swój bagaż podręczny. Till tego pożałuje!

Po bardzo trudnym, dziewięciogodzinnym locie, wszyscy spotkali się przed wejściem na lotnisko. Rozdygotany Paul, mimo tego, że był nafaszerowany środkami uspakajającymi, cięgle nie był w stanie trzeźwo myśleć. Christoph, który zniósł to najlepiej zajął największą taksówkę, która stała pod lotniskiem.
-Richard! - zawołał - chodź tu i tłumacz!
Rozleniwiony Richard niechętnie udał się do taksówki i począł wyjaśnieć kierowcy, z pochodzenia meksykaninowi, który mówił po angielsku prawdopodobnie jeszcze gorzej niż Till, konkretnie pod jaki adres chcą się udać. W końcu trochę po angielsku, niemiecku, francusku i rosyjsku udało się z nim dojść do porozumienia. Wszyscy wpakowali się do taksówki i dziękując w duchu, że nie ma z nimi Tilla, który na pewno mały nie był, ściśnięci pojechali do willi Michaela Jacksona.

-Till! - z całych sił krzyknął Richard, stojąc wraz z resztą zespołu przed willą, położoną w lesie - Podróż tutaj zajęła nam bite dwanaście godzin bez przerwy! Wyłaź na zewnątrz i to już!
- Richard, a może zadzwonimy do drzwi? - zasugerował nieśmiało Paul.
Wszyscy zgodzili się, że to będzie najrozsadniejsze i zadzwonili. Przez parę minut nie było odpowiedzi. Okazało się, że drzwi są otwarte. Powoli weszli do środka.
-Słuchajcie, rozdzielamy się - powiedział Flake - tworzymy trzy grupy. Sekcja rytmiczna, czyli Christoph i Oliver idą zbadań piętro. Gitarzyści, Paul i Richard zajmują się pareteram. A ja idę do piwnicy.
Każdy poszedł w swoją stronę. Po chwili usłyszeli okrzyki Christiana.
-Słuchajcie! Chodźcie tu! Może nie uwierzycie, ale on tu ma CZEKOLADOWĄ FONTANNĘ!
- To przez ten stres - stwierdził Oliver - mam nadzieję, że mu minie.
Balej zajęli się penetrowaniem domu. Zdziwiony obojętnością innych Flake, cieszył się fontanną tylko dla siebie. Paul i Richard otwierali po
kolei każde drzwi. Po otwarciu jednych z nich zobaczyli elegancko urządzony pokój. Osobę siedzącą przy biurku poznali od razu.
-Janet Jackson? - zapytali chórkiem.
Awatar użytkownika
Pretty Young Thing
Posty: 54
Rejestracja: czw, 31 mar 2011, 16:54

Post autor: Pretty Young Thing »

Przez chwilę patrzyli na siebie w milczeniu. Wreszcie odezwała się Janet:
-A wy kim jesteście?
-Paul Landers i Richard Kruspe z zespołu Rammstein.
-Co? A więc to tak?! Ja tu przyjeżdżam, żeby sprawdzić, czy z Michaelem wszystko w porządku, bo co dopiero się dowiedziałam, że żyje. Martwię się o niego, rzucam wszystko, chociaż byłam bardzo zajęta, zjawiam się tu specjalnie dla mojego ukochanego braciszka. Mówię wszystkim, że to bardzo ważne, że naprawdę muszę jechać do Teksasu, chociaż nie mogę im powiedzieć, dlaczego. Stresuję się, czy znajdę ten dom, bo jego istnienie jest jeszcze tajemnicą, ledwo się dowiedziałam gdzie to jest. A kiedy już przyjeżdżam i z niecierpliwością czekam na Michaela, czego się dowiaduję? Że mój braciszek tu sobie koleżków sprasza! Ja tu drżę o jego życie, a on się bawi w najlepsze ze znajomkami?! I to jakimi! Spójrzcie na siebie! Kim wy w ogóle jesteście? Co za stroje! Normalnie jak z jakiegoś koncertu heavy metalowego! Nie no, ja stąd idę. Nie zniosę tego dłużej.-wyszła, trzaskając drzwiami.
Paul i Richard popatrzyli na siebie zdziwieni. Znaleźli się tu zupełnie przypadkiem, a dostało im się bardziej, niż Tillowi, który powinien być teraz zupełnie gdzie indziej.
Mimo wszystko, powrócili do przeszukiwania domu. W pokoju obok natknęli się na klapę w podłodze. Paul otworzył ją i zajrzał do środka. W dół schodziła stamtąd szeroka rura, w której spokojnie mógłby się zmieścić. Stwierdzili, że jest tylko jeden sposób, by dowiedzieć się, co jest na drugim końcu. Obaj po kolei weszli do niej i zaczęli zjeżdżać w dół. Rura skręcała w kilku miejscach i ciągnęła się kilkanaście metrów. Wreszcie, na jej końcu, obaj z krzykiem wpadli do czegoś...
-Basen z kulkami!-krzyknął Richard i zaczął udawać, że pływa żabką.
Rzeczywiście, rura okazała się być zjeżdżalnią, prowadzącą do basenu z piłeczkami. Obaj faceci zaczęli bawić się w najlepsze jak dzieci.

Tymczasem na piętrze Christoph i Oliver ostrożnie przemierzali poszczególne pomieszczenia. Na samym końcu długiego korytarza znajdowały się duże, podwójne drzwi. Doszli do nich i otworzyli.
-Łał!!-krzyknęli jednocześnie.
Po drugiej stronie była ogromna sala, w całości wypełniona różnymi budowlami z klocków. Były tam domy, zamki, drzewa, a nawet sztuczne zwierzęta i ludzie. Wszystko to jednak nie było miniaturowe, ale ogromne, sięgajace pod sam sufit.
-Normalnie Legoland!-Oliver wpadł w zachwyt, od dziecka kochał klocki.-Chodź, pobawimy się!
Tak więc rzucili się w wir zabawy, udając rycerzy na koniach, pasażerów pociągu, samoloty i inne tego typu rzeczy.
W pewnym momencie natknęli się na jaskinię, nad którą wisiała tabliczka z napisem: "Grota smoka". Zaciekawieni, weszli do środka. Gdy już zagłębili się trochę w mrok, zobaczyli dwa świecące punkciki i usłyszeli cichy szept:
-You should feel threatened by me...
Obaj dyskretnie wycofali się na zewnątrz.
-To było dziwne...-stwierdził Christoph.
Nie zrażeni tym incydentem, wrócili do zabawy.

Michael i Till, których w tym czasie nie było w domu, gdyż wybrali się na zakupy, wracali już do domu. Zatrzymali się zdziwieni przed podjazdem, widząc zaparkowany tam wypożyczony samochód.
Awatar użytkownika
aga100
Posty: 49
Rejestracja: czw, 07 kwie 2011, 15:22

Post autor: aga100 »

-Till, zapraszałeś kogoś? - zapytał Michael, patrząc ze zdziwieniem na auto.
-Nie przypominam sobie, ale czasem zdarza mi się lunatykować - odparł Till w zamyśleniu.
-Aż do tego stopnia? - drążył temat Michael
-Takie coś zdarzyło mi się pierwszy raz...-zastanawiał się. Nagle drzwi gwałtownie się otworzyły i z domu wybiegła Janet.
-Janet! - Michael uratowany widokiem siostry rzucił się jej w ramiona. Ona odepchnęła go i spoirzała na niego takim wzrokiem, jakby zaraz miała się na niego rzucić. Michael skurczył się i zasłonił siatką z Biedronki.
-Nigdy bym się tego po tobie nie spodziewała! Wiesz co ja przeszłam, aby się tu dostać?! Ile się napłakałam, gdy dowiedziałam się o twojej śmierci? A ty se tu urządzasz spotkania towarzyskie! Myślałam, że tamci dwaj w domu to już przesada, ale ten? - powiedziała wskazując na Tilla - dłużej tego nie zniosę! Nie licz, że w najbliższym czasie się zobaczymy! - skończyła mówić i szybkim krokiem ruszyła w stronę najbliższej drogi, odpychając Tilla.
-Może cię chociaż odwiozę? - zasugerował cicho Michael, a ona odwróciła się w jego stronę i krzyknęła:
-Nie! - poczym zniknęła za zakrętem i tyle ją widzieli. Zdziwiony Till spojrzał na Michaela.
-To była...twoja siostra? - zapytał nieśmiało, onieśmielony kłótnią, w której niemal brał udział.
-Tak... - zaczął. Chciał powiedzieć coś więcej, ale się rozmyślił. Przypomniał sobie jednak o innej ważnej kwestii - o kim ona mówiła?
Michael i Till spojrzeli w stronę domu i błyskawicznie znaleźli odpowiedź na swoje pytanie. W drzwiach stał Christian, cały z czekolady. Po jego minie poznali, że był świadkiem kłótni.
Awatar użytkownika
Pretty Young Thing
Posty: 54
Rejestracja: czw, 31 mar 2011, 16:54

Post autor: Pretty Young Thing »

-Till!-wykrzyknął Christian.-Gdzieś ty się podziewał?! Przylecieliśmy tu wszyscy, żeby ściągnąć cię z powrotem! Co z naszą trasą koncertową?
-No, cóż...-Till nie mógł się skupić, rozpraszała go smakowicie wyglądająca czekolada, spływająca z kolegi.-Wszyscy, mówisz?
-Tak. Wszyscy. Rozdzieliliśmy się, żeby przeszukać dom. Nie jestem całkiem pewien, gdzie teraz są...
Nagle z domu dobiegły ich krzyki. Pobiegli do środka, a następnie do piwnicy, skąd dochodziły. Jedne z drzwi otworzyły się z hukiem i wybiegli z nich Paul i Richard.
-Coś nas zaatakowało!-wykrzyknął Richard.
-Gdzieście byli?!-Till próbował przekrzyczeć obydwu przerażonych facetów.
-Wpadliśmy do jakiegoś basenu z piłeczkami.-wyjaśnił już lekko uspokojony Paul.-Pływamy sobie spokojnie, a tu nagle zaatakowały nas jakieś małe stworzonka. Miały wielkie, ostre zęby i chciały nas pożreć!
-To piranie.-wyjaśnił Michael.-Niezłe zabezpieczenie na wypadek włamania.
-Co?! Kto normalny trzyma w basenie z kulkami piranie?
-No, mnie nie atakują.
-Dość tego.-przerwał im Till.-Gdzie są Oliver i Christoph?
Wszyscy spojrzeli po sobie. Po chwili ich oczy automatycznie uniosły się w górę, gdyż usłyszeli dziwny hałas dobiegający z pierwszego piętra.
Skierowali się tam. Gdy wkroczyli do sali-Legolandu ich oczom ukazał się nietypowy widok. U stóp jednej z wieży z klocków stał Oliver, przebrany za średniowiecznego rycerza. Siedział na koniu i wymachiwał mieczem, symulując walkę ze smokiem. Z okna wież wychylał się Christoph w stroju pięknej księżniczki i kibicował mu. Wreszcie walka zakończyła się.
-Oh, mój bohaterze!-zawołał Christoph. Poprawił swój welon i zsunął się po linie z okna, wprost w ramiona rycerza.
Wtedy obaj zauważyli, że są obserwowani.
-Ekhem...-tylko tyle zdołał wydusić z siebie Till na ten widok.
Obaj natychmiast odsunęli się od siebie i zaczęli ściągać stroje.
-Opuśćmy na to kurtynę milczenia.-zaproponował Christian, ścierając z siebie resztki czekolady.
Awatar użytkownika
A-g-A
Posty: 433
Rejestracja: śr, 20 lip 2005, 22:30
Lokalizacja: się biorą trolle internetowe?

Post autor: A-g-A »

Hmm, no widzę, że jednak zabawa odżyła w nowym temacie :)

http://www.forum.mjpolishteam.pl/viewtopic.php?t=7791
Obrazek
Run, Forrest! RUN!
Awatar użytkownika
aga100
Posty: 49
Rejestracja: czw, 07 kwie 2011, 15:22

Post autor: aga100 »

Jakby to powiedzieć...zbieg okoliczności! Nie widziałyśmy wcześniej tamtego tematu(mam na myśli mnie i pomysłodawczynię taj historyjki). Miło bu było, gdyby kolejna osoba dołączyła się do tworzenia naszej, bo akcja już dość daleko się posunęła, a w dwie osoby trudno wiele wymyślić, więc zapraszam. ;-)

###

Michael był co najmniej zdziwiony zachowaniem swoich nowych znajomych, chociaż wiedział, że wszelakie atrakcje jego domu różnie oddziaływują na ludzi. Pojawił się jednak inny problem. Till mógł mu pomóc w pozbyciu się szefa agencji, a jego zespół na pewno nie chciał przerywać głośnej trasy koncertowej, promującej ich nowy album. Usiadł na krześle z klocków lego i zamyślił się, jak ich przekonać, aby pozwolili Tillowi zostać. Tymaczem wśród członków Rammsteina zaczęła się udzielać wesoła atmosfera legolandu. Na Tilla zadziałało to jak środek odurzający. Zapomniał o całym świecie i w czarnym kapeluszu z klocków lego udawał Michaela i starał się zatańczyć krok księżycowy. Wyglądało dość komicznie, zwłaszcza przez to, że Till był absolutnym antytalenciem tanecznym. Poważni pozostali tylko Paul i Richard, wciąż mocno wstrząśnięci incydentem z piraniami. Zdesperowany Michael nie miał innego wyboru, jak chwycić się ostatniej deski ratunku. Padł na kolana przed najwrażliwszym Paulem i począł go błagać.
- Proszę cię! To sprawa życia i śmierci! On chce mnie zabić! - użył do tego swojego najbardziej rozczulającego głosu. Paul, rozdarty wewnętrznie, nie wiedział co robić.
- Nie słuchaj go, jak nie zagramy tej trasy koncertowej, to uwierz mi, możemy się w Europie w najbliżym czasie nie pokazywać - namawiał go Richard.
- Czemu ja muszę o wszystkim decydować! - krzyknął Paul i zapłakany wybiegł z pokoju. Michael spojrzał dziwnie na drzwi i spojrzał na Richarda.
- Oj, nie. Nawet tak na mnie nie patrz! - powiedział i odwrócił się od niego. Till i cała reszta zespołu, nawet nie zwrócili na całe wydarzenie uwagi. Michael wstał, załamał ręce. Spojrzał na Tilla, który teraz postanowił przyłączyć się do zabaway Olivera i Christophera. Till został smokiem. W zielonym przebraniu biegał po legolandzie z jego ukochanym miotaczem ognia i śpiewał refren piosenki ''Feuer frei!'', który właściwie składał się tylko ze słów 'feuer frei!' i 'bang, bang!. Przerażony Michael chciał go powstrzymać przed doszczętnym spaleniem legolandu.. Pobiegł w jego stronę, jednak przez płomienie wokół Tilla nie miał możliwości wyrawnia go z legolandowego amoku. Postanowił sięgnąć po rozwiązanie ostateczne. Zagwizdał i w drzwiach momentalnie pojawił się Irysek.
Awatar użytkownika
Pretty Young Thing
Posty: 54
Rejestracja: czw, 31 mar 2011, 16:54

Post autor: Pretty Young Thing »

Michael z ciężkim sercem dramatycznym gestem wskazał na Tilla. Chomik zwrócił łepek w tamtą stronę, a następnie rzucił się do ataku. Po krótkiej chwili Till leżał obezwładniony na ziemi. Jego miotacz ognia był unieszkodliwiony.
-Wystarczy.-rzekł Michael do chomika.
Gdy zwierzak odszedł do swojego lokum, Lindemann wstał ociężale i powiedział do Michaela na stronie:
-Masz rację, dość tej zabawy. Musimy ich wszystkich stąd jak najszybciej wywalić, albo wszystko nam rozwalą. Ale tym potworkiem nie musiałeś mnie szczuć.
Jackson zachichotał i odpowiedział:
-Spokojnie, mam plan.
-Ty zawsze masz plan.-zauważył Till.-Co tym razem wymyśliłeś?
-Zobaczysz.-odparł, po czym dodał głośno-A teraz zapraszam wszystkich na dół na herbatkę i ciasteczka. Ja zaraz przyjdę.

Cały Rammstein siedział w salonie i konsumował podwieczorek. Christian co chwilę zerkał na zegarek.
-Till, o 18.00 odlatuje samolot do Berlina. Lecisz z nami, oczywiście. Ale musimy się pospieszyć. Tylko gdzie się podział Jackson?
Till chciał udzielić jakiejś wymijającej wypowiedzi, ale nie zdążył, ponieważ z kuchni rozległ się przejmujący huk, jakby ktoś rozbił naraz wszystkie talerze. Wszyscy zakryli sobie uszy.
-Co to było?-jęknął Paul.
Po chwili w pokoju ni stąd, ni z owąd, pojawiła się mgła. Zrobiło się dziwnie ciemno i zimno. Wśród oparów zamajaczyły cienie jakichś tajemniczych postaci. Mężczyźni usłyszeli szepty, dobiegające jakby z oddali, niosące się echem odbitym od ścian. Skądś dobywały się dźwięki powodującej dreszcze muzyki. Cała szóstka muzyków wstała, rozglądając się dookoła w przerażeniu.
W drzwiach kuchni pojawiła się jeszcze jedna postać, jakby bardziej materialna od pozostałych.
-To ja, duch Michaela Jacksona.-rzekła postać głosem wydającym się dobiegać z zaświatów.-Daliście się złapać w pułapkę. Nie wyjdziecie stąd żywi!
Wszyscy z krzykiem zaczęli biegać po pokoju w poszukiwaniu wyjścia. W końcu, wpadając jeden na drugiego, dopadli drzwi i wydostali się na wolność. Wszyscy, z wyjątkiem Tilla.
-Nieźle, nieźle, muszę przyznać.-powiedział, kiwając głową z uznaniem.-Ale mnie już nie nastraszysz.
Oświetlenie wróciło do porzedniego stanu, postacie zniknęły, muzyka ucichła, a mgła po chwili rozproszyła się. Z kuchni wyszedł Michael, mówiąc:
-Nie ma to jak efekty specjalne. Kolejna pułapka na wypadek włamania.
-Jesteś nienormalny. Ktoś ci to już mówił?-spytał Till z nutą uznania w głosie.-A kiedy przychodzi ten twój kolega od 'zadań specjalnych'?
-Wkrótce powinien się zjawić.
Awatar użytkownika
aga100
Posty: 49
Rejestracja: czw, 07 kwie 2011, 15:22

Post autor: aga100 »

-Biedny Paul, pewnie przez parę najbliższych tygodni będzie miał problemy z zaśnięciem - Till podzielił się swoimi rozmyślaniami z Michaelem, czekając na Johna Smitha.
-Przeżyje - pocieszył go Michael.
-Nie przeżyje. Prawnicy pożrą go żywcem. Z resztą tak samo jak resztę zespołu - lamentował Till, nabierając wątpliwości co do tego, czy dobrze postąpił, wystawiając tak swoich przyjaciół. Michael najwyraźniej poznał po jego spojrzeniu, o czym myśli. Postanowił szybko interweniować, zanim proces myślenia w głowie Tilla zajdzie za daleko i wymyśli coś, co ewentualnie mogłoby im zaszkodzić. Powiedział, przeciągając każdą sylabę:
-Wiesz Till, chyba dopóki mamy trochę czasu, pójdę się zrelaksować w fontannie...-myśl o fontannie, zaraz przewróciła Tillowi w głowie i od razu zapomniał o wyrzutach sumienia. W tym momencie usłyszeli dzwonek do drzwi. Uradowany Michael popędził do drzwi i je otworzył. Za nimi nikogo nie było. Zdziwiony, wzruszył ramionami i zabrał się za zamykanie drzwi. W tym momencie wylało się na niego wiadro wody. Z gardła Michaela wydobył się złowieszczy pomruk. Powiedział zyirytowany:
-Stary numer, John...mówiłem ci, że już mnie nie śmieszy!-Michael przemoczony do suchej nitki, stał się obiektem drwin Tilla, który tarzał się po podłodze, zanosząc szaleńczym śmiechem. Chwilę po tym, zupełnie niezauważony, dołączył do niego średniego wzrostu mężczyzna, o jasnych włosach i parodniowym zaroście.
-Zupełnie jak kiedyś Uwe...-dało się usłyszeć, spomiędzy salw śmiechu Tilla, po czym zauważył nieznajomego stojącego przy kanapie, z której w napadzie głupawki spadł Till.
-Uwe!-krzyknął niespodziewanie Till, szybko zbierając się z podłogi. John Smith zdziwiony spojrzał dziwacznie na Tilla, przyglądając mu się uważnie.
-Co ty, nie pamiętasz? Siedzieliśmy razem w ławce w trzeciej klasie podstawówki!-Till nie ustępował - sklerotyku jeden! Pamiętasz, jak w szkole nie wiedziałeś ile lat ma twoja siostra?
Nagle, w Johnie jakby coś zaskoczyło i zaczął coraz szerzej otwierać oczy. W końcu powiedział wesoło:
-Mały Till!-i obaj po przyjacielsku się przywitali. Tymczasem, rozgoryczony Michael, oglądał tą scenę, kompletnie nie wiedząc, o co chodzi.
-Ale, ale...wy się znacie?...jaki Uwe?...i czemu, do jasnej ciasnej, ''mały'' Till?!
John i Till przerwali powitanie.
-Muszę ci powiedzieć Michael, że naprawdę urodziłem się w Niemczech i mieszkałem tam do piętnastego roku życia. W podstawówce poznałem Tilla-powiedział, wskazując na niego-Till był wtedy, jakby to powiedzieć, dość odosobniony i chmm...drobny. Szczerze mówiąc był najniższy w klasie, dlatego go na początku nie poznałem, ale to spojrzenie...to się nie zmienia!-teraz zwrócił się do Tilla-to jak, zrobiłeś coś z tym swoim zamiłowanie do ognia?
-Oczywiście! Tak, jak ci z resztą mówiłem.
Awatar użytkownika
Pretty Young Thing
Posty: 54
Rejestracja: czw, 31 mar 2011, 16:54

Post autor: Pretty Young Thing »

-No dobra, chłopaki.-przerwał im Michael.-Dość tych pogaduszek. John, musisz zadzwonić do szefa, pamiętasz?
-Jasne, jasne.
Wyciągnął z kieszeni komórkę i wykręcił numer. Po chwili odezwał się:
-No, dzieńdobry, szefuniu...Tak, unieszkodliwiłem go...No, więc wystapił niewielki problem..Nie, nie, spokojnie, Jackson nie żyje. Chodzi o coś innego. Obawiam się, że szef powinien tu przyjechać...Tak, wiem, ale to nie jest rozmowa na telefon. Naprawdę...Dziękuję. W takim razie będę pana oczekiwał w domu Jacksona.
Rozłączył się.

Jakieś dwie godziny później rozległ się dzwonek do drzwi. John natychmiast otworzył. Na dworze stał gruby, łysy mężczyzna w okularach przeciwsłonecznych i czarnym garniturze, a za nim pięciu facetów. Był to oczywiście Benjamin Lewant razem z ochroną.
-No to gdzie jest ten problem?-spytał, nawet się nie witając.
-Zapraszam na górę.-odrzekł Smith.
Wszyscy udali się na górę i weszli do jednego z pokojów. John zatrzasął drzwi.
-Więc...?-Lewant był lekko zniecierpliwiony.
Smith podszedł do znajdującej się na środku pokoju klapy w podłodze i otworzył ją.
-Proszę zajrzeć tutaj.-zachęcił.
Benjamin zbliżył się do otworu. W tym momencie w pomieszczeniu rozległy się strzały z karabinów. Czterej ochroniarze padli na ziemię, martwi. Piąty odwrócił się, by namierzyć atakujących. Lewant na chwilę stracił ostrożność. John, korzystając z tego, wepchnął go do dziury. Nastepnie odwrócił się i strzelił do piątego ochroniarza. Ten, trafiony, upadł.
Wtedy z pod łóżka wyszli Michael i Till z karabinami.
-Udana akcja.-stwierdził Michael.-A teraz chodźmy do piwnicy.

Dwa piętra niżej Lewant wpadł do wielkiego basenu z piłeczkami. Na chwilę zniknął w głębinie, a następnie wynurzył się, wyrzucając kolorowe kulki na kilka metrów w górę. Gdy tylko zorientował się w sytuacji, począł brnąć w kierunku brzegu. Poczuł jednak dziwne ukłucie w nodze. I następne...
-Piranie!!-wrzasnął, gdy zrozumiał, co się dzieje.
Do pomieszczenia wbiegli Michael, Till i John.
-Mam cię!-krzyknął Mike.-Już się nie wywiniesz!
Krzyki szefa wezbrały na sile, by nagle ucichnąć. Ofiara znikła pod powierzchnią.
-Udało się!-wrzasnął Till na cały głos.-Twoje piranie go wszamały!
Cała trójka zaczęła gratulować sobie nawzajem. Wtem usłyszeli głos:
-Nie całkiem.
Odwrócili się. Benjamin, cały poobgryzany, ciągle żył i mierzył do nich z pistoletu. Byli bezbronni. Wszystko zostawili na górze.
Awatar użytkownika
aga100
Posty: 49
Rejestracja: czw, 07 kwie 2011, 15:22

Post autor: aga100 »

Michael stał na przeciwko mężczyzny mierzącego do nich z pistoletu i nie mógł się ruszyć. Zdezorientowany wpatrywał się w niego. W szoku nie wiedział, co się dzieje. Wydawało mu się, że jest w jakimś śnie... Usłyszał dźwięk odbezpieczanej broni. Benjamin Lewant zbliżył się do nich parę kroków i zaczął monolog.
-I ty chciałeś mnie zabić?-zaśmiał się złowieszczo-z tym klaunem?-dodał, wskazując na Tilla, który zaczął poważniej rozważac tekst piosenki ''Roter Sand''-a ty, John? Wyciągnąłem cię z rynsztoka, we Wschodnich Niemczech, a ty mi się tak odpłacasz? Jestem szarą eminencją Stanów! Wszyscy są pod moją kontrolą! Nawet nie macie pojęcia, z kim zadarliście...a z resztą, i tak was to już nie powinno obchodzić. Odmówcie paciorek, bo zaraz spotkacie się ze stwórcą...-Benjamin wczuł się w rolę schwarz charakteru i kontynułował swój monolog jeszcze parę minut, dokładnie opisując, jak ich zabije, a potem potnie na kawałki i sprzeda fankom, tylko głowę Michaela, powiesi sobie nad łóżkiem jako trofeum. Następnie, przeszedł do motywów swojego działania. Opowiadał o swoim trudnym dzieciństwie, które napiętnowało jego charakter na następnych parę lat, o wymusznej płukance w publicznej toalecie, w szkole, o nieszczęśliwej miłości i w końcu o tym, jak wpadł na pomysł założenia agencji. Gdy jego przemowa dobiegała końca, powiedział - teraz już wiecie, co mną kieruję. Tworząc age...-przerwał, bo nagle małe, włochate coś spadło mu na twarz. Puścił pistolet, który odbijając się od ziemi, wystrzelił. Till krzyknął i upadł na ziemię. Michael i John podbiegli do niego, tymczasem Benjamin Lewant dalej siłował się ze swoim nowym wrogiem.
-Till, nie...ale...ale...-Michael zdziwiony stwierdził, że na Tillu nie ma ani grama krwi - ale, o co chodzi?
-To przypływ paniki...-wytłumaczył zawstydzony swoim zachowaniem Till.
-No, nie. Nie możesz sobie z nas robić takicj jaj..-zganił go John, ale przerwało mu wołanie Benjamina Lewanta. Oczywiście na jego twarzy był Irysek, który chciał wiernie bronić swojego pana. Były szef Michaela zatoczył się i przewrócił. Michael, Till i John chwycili go, ale Benjamin zdążył jeszcze chwycić chomika i cisnąć go wprost do basenu z kulkami. Biedne zwierzątko powoli zatonęło, będąc jednocześnie wciągane pod kulki przez piranie Michaela, patrzyło na niego wzrokiem mówiącym ''po kiego ci te idiotyczne piranie w basenie z plastikowymi kulkami?!''.
-Nie!!!! Irysku!!!-Michael rzucił się do niego, ale było już za późno. Chomiczek został pożarty. Michael uklęknął przy basenie i zaczął lamentować w niebogłosy, odgrażając pięścią niebu. Till i John obserwowali ze zdziwieniem tą scenę, trzymając w żelaznym uścisku winowajcę tej tragedii. Robili to ze zdziwieniem, bowiem tuż za Michaelem stał drugi Irysek patrząc, jak jego pan reaguje na śmierć jego dublera!
-Ekhem...-speszony sytuacją Till, poczuł, że musi o tym poinformować o tym Michaela.
-Till, nie widzisz, że ja tu cierpię? - powiedział Michael odwracając się do niego i wtedy zobaczył Iryska.
-Ale, jak...? - pierwsze zaskocznie po chwili minęło i uświadomił sobie, co się stało - ty żyjesz! - wykrzyczał na cały dom i uściskał go mocno, tak, że Irysek niemalże nie mógł oddychać. Ciepłym słowom nie było końca. Tymczasem, wzruszony tą sytuacją Till, zaczął się na głos zastanawiać:
-Chmmm..., może napiszę o tym piosenkę?
-To ty piszesz piosenki?-zdziwił się John.
-Aleś ty nie światowy...-Till spojrzał na niego z politowaniem i pokręcił głową-jestem poetą!-dodał dumnie.
-Poetą? Nie wierzę! W ogóle nie wyglądasz na poetę!-stwierdził John.
-Bo szczerze mówiąc, to nie jest moje główne zajęcie...-przyznał. Ich rozmowę przerwał Michael.
-Słuchajcie! Tego tu - tu wskazał na zakneblowanego już Benjamina Lewanta - wrzućcie do - tu przerwał na chwilę, nabrał powietrza, zgasił światło i oświetlił sobie twarz latarką od dołu - Groty smoka!

Wrzucenie niegodziwca do Groty smoka nabrało wymiaru rytualnego. Michael, Till i John ubrali ogromne egzotyczne maski i tańczyli z dzidami wokół Benjamina Lewanta przywiązanego do pala. Michael staną przed wejściem do groty i wygłosił przemowę w języku, którego sam nie znał, więc trochę się obawiał, co tam wygaduje, ale czego się nie robi dla efektu! Till i John podnieśli Benjamina. Każdy z nich trzymał jedną stronę pala. Obaj byli zaciekawieni, co tak naprawdę znajduje się w grocie. Położyli przed nią byłego szefa agencji. Usłyszeli cichy łomot, który z czasem stawał się coraz głośniejszy. Po paru sekundach przypominał niemal tętent pędzącego stada bizonów. Z ciemności wyłonił się...
-To ja?!-Till nie krył zdziwienia.
-I nie tylko-dokończył Michael.
Przed nimi stały klony wszystkich członków Rammsteina, lecz nie takich, jacy byli naprawdę. Każdy z nich ważył przynajmniej dwa razy więcej, ile normalnie i był...dość przy kości.
-Przecież to ja z...''Keine Lust''!-Till podszedł do swojego sobowtóra.
ODPOWIEDZ