Nacia_jacko pisze:Wszyscy sa tak próżni, że wole nawet o tym nie mówić. Nie mają jednego ulubionego wykonawcy, idola...
ojojoj Ty żartujesz, czy tak na serio?
Nacia_jacko pisze:Mnie nikt nie rozumnie. Ja jedyna z klasy uwielbiam MJ
Wszyscy sa tak próżni, że wole nawet o tym nie mówić. Nie mają jednego ulubionego wykonawcy, idola...tylko podoba im sie to co obecnie jest na topie, np. za miesiąc juz pojawi sie co innego i o tamtym już zapominają. Według mnie jest to beznadziejne. :(
Czy mogę wtrącić pare zdań w części forum o MJ?, choć jak wiadomo nie jestem jego fanką
Przeczytałam Twoją wypowiedź Nacia_jacko - ja przepraszać, ale ja wypowiedzi koleżanki nie rozumieć.
Ja nie widze w tym niczego beznadziejnego, że ktoś co tydzień czy nawet codziennie słucha muzyki innego wykonawcy, nawet jakby to była w jeden dzień muzyka Majki Jeżowskiej w drugi Modern Talking a w trzeci Britney Spears. Jak ktoś lubi sobie taką muzykę zapuszczać, to dlaczego miałby tego nie robić? Wolna wola.
Ja słucham od 10 lat Gunsów, Black Sabbath od niedawna Bullet for my Valentine, i wielu, wielu innych, ba, nawet Michaela Jacksona! (bo nie tak dawno - o czym pisałam w cześci forum o Slashu - obejrzałam sobie wszystkie jego videoclipy, to i przy okazji trochę jego muzyki posłuchałam

). Czy to znaczy, że według fanów Michaela Jacksona jestem próżna, bo nie oddaję czci

tylko jednemu wykonawcy, a potrafię słuchać różnej muzyki? Co by to było gdyby każdy zaczął wprowadzać tego typu ascezę do swojego życia: słucham tylko GN'R i inna muzyka, inni wykonawcy dla mnie nie istnieją. Albo słucham tylko Jacksona. Chyba by co drugi człowiek w białym kaftaniku po ulicy chodził. Ludzie, nie róbcie sobie takiej krzywdy. Takie podejście jest przerażające,...zastanawiałam się czy nie napisać śmieszne i dziecinne, ale nie...jednak dla mnie przerażające.
Nacia_jacko od razu przypomniałaś mi jedną osobę, dziewczynę którą miałam okazję znać jeszcze w szkole podstawowej (a później chodziła też ze mną przez rok do liceum). Miała na imię Ania i była z Nowego Sącza (może jest tu na forum? - to by było znaleźć się po latach :] i to na takim forum ). Ona ubóstwiała Michaela i traktowała go (dorosłego faceta) jak jakieś dziecko specjalnej troski, na największe głupoty które robił zawsze zaraz znalazły się usprawiedliwienia, jego dziwne uczynki zazwyczaj "usprawiedliwiała" trudnym dzieciństwem (a co ma piernik do wiatraka

, bo przecież teraz chyba jest dorosły, jest normalnie myślącym człowiekiem i musi sobie zdawać sprawę z tego jak się zachowuje, musi być odpowiedzialny za to co robi, a później ponosić tego konsekwencje).
I tylko Michaś (bo tak na niego mówiła

) był cały cacy i naj naj, a wszyscy inni artyści byli niefajni, nie umieli tańczyć, nie umieli śpiewać i robić super koncertów jak on, a wtedy był jakoś jego koncert w Polsce i on tam popisu wokalnego nie dał, bo spiewał z playbacku

.
U mnie w tamtych czasach (druga połowa lat 90-tych) w klasie słuchali u2, nirvany, Briana Adamsa (to jedna z moich dwóch najlepszych koleżanek, go słuchała, pozdrawiam :] ), czy nawet bardziej popowych wykonawców jak Madonna. To nie miało znaczenia, bez względu na to, wszyscy ze sobą o muzyce dyskutowali, wymieniali się płytami różnych zespołów, plakatami z bravo i popcornu (kupowało się wtedy takie gazety :]), a z tą koleżanką nie szło pogadać, ona słuchała tylko MJ i nic więcej i nie dopuszczała do siebie nawet takiej mysli, że mogłaby włączyc sobie płytę innego wykonawcy, bo by zgrzeszyła. Wszyscy w klasie (nie chcę powiedzieć, że się z niej śmiali, chociaz wiadomo jak to jest z dzieciakami w podstawówce), ale na pewno przez jej postawę była przez innych mało poważnie traktowana, bo my wszyscy umieliśmy ze sobą o róznej muzyce rozmawiać, a ta dziewczyna żyła w jakimś swoim wyimaginowanym świecie ze swoim wymyślonym w wyobraźni Michasiem. I ciągle powtarzała jak mantrę "Bo on miał trudne dzieciństwo, bo go tata nie lubił, bo musiał spiewac jak miał 5 lat, więc dlatego teraz jest taki"... dla mnie co najmniej niedorzeczności. och nie on jeden, miliony dzieciaków na świecie mają jeszcze trudniejsze dzieciństwo i pracują od maleńkości (w tym wielu dziś znanych artystów miało nie najsłodsze dzieciństwo), a później się normalnie rozwijają, żenią się, mają dzieci, dom, pracę, i są absolutnie normalni, nie izoluja się, nie budują złotych klatek, tylko są normalnie chodzącymi po ulicach ludźmi. A MJ zrobił ze swoim zyciem jakąś dziwną rzecz, nie ma chyba drugiego takiego, który żyłby w podobny sposób, nawet tym swoim dzieciom twarze zasłania. Ale jak mu tak dobrze, to nic mi do tego, jego życie, jego sprawa.
Na koniec. Zawsze od czasów tamtej Ani wydawało mi się, że fani MJ, to taka dziwna, zamknięta w swoim świecie społeczność (rozumiecie, od czasów tamtej szkolnej kolezanki Ani, aż do teraz, nie miałam z nikim kto byłby fanem MJ żadnej styczności), ale jak już tu jestem na forum, to zdarza mi się przy okazji przeglądać też i tą część forum o Michaelu i cieszę się, że wbrew moim wcześniejszym "wydaje mi się" i obawom, jest tu na forum całkiem normalnie, wszystko (bądź prawie wszystko

) mieści się w granicach rozsądku, że nie wszyscy jesteście jak tamta Ania i umiecie czasem chłodnym okiem patrzeć na postępowanie swojego idola. Teraz już mogę powiedzieć, że fani MJ są ok., i już mnie tak nie przerażają (może z wyjątkiem paru wypowiadających się tu osób u których stwierdzam syndrom bycia bez umiaru zapatrzonym w idola

. Nie do końca jest to zdrowy syndrom. Ale to jest mniejszość :] ).
Pozdrawiam i życzę wszystkim dalszego czerpania radości ze słuchania MJ.