Najsłabsze Ogniwo
Moderatorzy: DaX, Sephiroth820, MJowitek, majkelzawszespoko, LittleDevil
-
- Posty: 253
- Rejestracja: pn, 07 sty 2008, 20:53
- Skąd: Warszawa
- marcinokor
- Posty: 897
- Rejestracja: śr, 31 mar 2010, 17:07
- Skąd: Ustroń
Po raz kolejny (I Like) The Way You Love MePitrzel pisze:Myślałem, że już zaczniecie na mojego Best of Joy'a atakować, ale póki co dwa głosy i nic !
No i dobrze, głosujcie na (I Like) The Way You Love Me, moim zdaniem $ony, majstrując przy tej balladzie, zmienili w niej coś, przez co nie chce jej słuchać w tej wersji. Wolę wersję wcześniejszą. Jedynie beatbox na początku był ciekawym pomysłem, a reszta to nowa, słabsza aranżacja odgrzanego kotleta.
'Prince...BEST?...The Gold Experience...BETTER!...In concert...perfectly FREE...On record...SLAVE...Get Wild...Come...Peace...Thank u!'
(I Like) The Way You Love Me Tak jak większość uważam że nie powinna się znalesc na Michaelu, zaserwowano odgrzanego kotleta
http://www.youtube.com/watch?v=-GMyqvkCmgk mój występ z okazji dnia nauczyciela :)
Król popu nie odszedł, zmienił tylko scenę
Głosując na Best of Joy dajecie świadectwo tego, jak bardzo NIE ROZUMIECIE TWÓRCZOŚCI MICHAELA.
Przecież ta piosenka miała być wydana/usłyszana jako pierwszy premierowy utwór Jacksona od X lat. Czemu?! Powód jest tak prosty jak sama piosenka. Wystarczy wsłuchać się w te wspaniałe słowa, a jakże proste! Ale trafiające do serc fanów.
Do rzeczy, po latach chowania głowy w piasek, masy problemów, po procesie, po wyniszczeniu przez media, straceniu własnej wartości - Michael chciał podziękować swoim fanom, którzy jako jedyni nigdy go nie opuścili. To taki prezent dla nas wszystkich. To on mówi w tej piosence, jednak gdyby odwrócić role, to MY WSZYSCY przemawiamy do Michaela, że jesteśmy jego przyjaciómi na zawsze, na dobre i na złe, byliśmy jedyni gdy był ZRANIONY.
To, że ta piosenka tak brzmi z pewnością jest celowe. Śpiewa ją dotknięty i wrażliwy człowiek, który powoli odzyskuje wolność. I dziekuje nam wszystkim, uświadamia o ty, że nie ważne co się dzieje, my zawsze na zawsze...
A wy mieszacie tą piosenkę z błotem! KAEM ta piosenka powinna trafić do interpretacji, bo jest skrajnie niezrozumiana.
Przecież ta piosenka miała być wydana/usłyszana jako pierwszy premierowy utwór Jacksona od X lat. Czemu?! Powód jest tak prosty jak sama piosenka. Wystarczy wsłuchać się w te wspaniałe słowa, a jakże proste! Ale trafiające do serc fanów.
Do rzeczy, po latach chowania głowy w piasek, masy problemów, po procesie, po wyniszczeniu przez media, straceniu własnej wartości - Michael chciał podziękować swoim fanom, którzy jako jedyni nigdy go nie opuścili. To taki prezent dla nas wszystkich. To on mówi w tej piosence, jednak gdyby odwrócić role, to MY WSZYSCY przemawiamy do Michaela, że jesteśmy jego przyjaciómi na zawsze, na dobre i na złe, byliśmy jedyni gdy był ZRANIONY.
To, że ta piosenka tak brzmi z pewnością jest celowe. Śpiewa ją dotknięty i wrażliwy człowiek, który powoli odzyskuje wolność. I dziekuje nam wszystkim, uświadamia o ty, że nie ważne co się dzieje, my zawsze na zawsze...
A wy mieszacie tą piosenkę z błotem! KAEM ta piosenka powinna trafić do interpretacji, bo jest skrajnie niezrozumiana.
Szkoda, że Hold My Hand odpadło. Utwór co prawda lekki i prosty ale ja, muszę przyznać, na takie klimaty łatwo daję się złapać. Co prawda przekonałam się do tej piosenki dopiero przy okazji premiery płyty. Racjonalnie myśląc to był dla niej odpowiedni moment do odstrzału ze względu na częstotliwość występowania w niej Michael`a ale tak uwielbiam każde Uuu, Ooo, Yeah i wspominane już przez co niektórych if you jussst, że zdecydowanie plasuje się u mnie nieco wyżej. Mogę sobie tylko w brodę pluć bo widzę, że mogłam chociaż do dogrywki doprowadzić. Ale tak jak prowadząca napisała, okres przedświąteczny nie rozdaje zbyt dużo wolnego czasu.
Mój głos powędruje do (I Like) The Way You Love Me . Z dwóch powodów. 1. W obronie Best Of Joy. 2. Pomimo dużego uśmiechu na mej twarzy słuchając początku, wolę pierwotną wersję. I inne utwory z albumu też wolę bardziej od tego. Wiem, bardzo to wyszukana argumentacja ale nie mam innej a do tego obowiązki wzywają.
Wesołych Świąt życzę
Mój głos powędruje do (I Like) The Way You Love Me . Z dwóch powodów. 1. W obronie Best Of Joy. 2. Pomimo dużego uśmiechu na mej twarzy słuchając początku, wolę pierwotną wersję. I inne utwory z albumu też wolę bardziej od tego. Wiem, bardzo to wyszukana argumentacja ale nie mam innej a do tego obowiązki wzywają.
Wesołych Świąt życzę
Ta edycja jest niesamowita i zachwiała tym, w co dotychczas na temat Michaela Jacksona wierzyłem. Ba, zwątpiła nawet we mnie samego... Skoro już zdążyłem stwierdzić, że On The Line nie było przecież takie złe, to co teraz? Albo skoro śpiewam Best Of Joy? Albo pokątnie słucham R.Kelly'ego? Teraz pierwszy raz od kilku lat włożyłem czwartą płytę z The Ultimate Collection do odtwarzacza i... bronię The Way You Love. A ja przecież dobrze, bardzo dobrze pamiętam swój zawód, jak utwór wyciekł w 2004 roku, na parę dobrych chwil przed oficjalną premierą. Na tle równie spokojnego dema Beautiful Girl i połamanego In The Back, brzmiał zaskakująco prosto i... nudno. Kto by wówczas pomyślał, powiedział, rzucił że ponad sześć lat później The Way You Love Me uznam za tę lepszą połowę płyty Jacksona? Nie, nie kupię MICHAELa, moi drodzy!
J e d n a k. Mnie się podoba to subtelniejsze a głębsze brzmienie. Flet nadaje kompozycji uroku, nie piszcie że nie. Mamy ten nieszczęsny wstęp, który choć średnio słyszalny, to jednak nikt nie zastanawia się czy to Jackson prawdziwy, czy fałszywy. Chórki, choć jeszcze mocniej retuszowane za sprawą tajemniczych machin, nadają płynności. Do tego plumkający klawisz pianina i znika nawet poczucie, że tekst z towarzyszącym w nadmiarze uuu to banał w najczystszej postaci. Zostawcie The Way You Love Me! Dajcie żyć The Way You Love Me!
A głos na Another Day. Prawdopodobnie największe piosenkowe rozczarowanie dekady; rozczarowanie nieoczywiste na początku, bo przecieki, lista gości i sam początek utworu dawały nadzieje na całkiem obiecujący twór. Rozumiemy, że zabrakło wokali, ale... odnoszę wrażenie, że krążące na długo przed premierą albumu rozszerzone wersje przecieku zrobione przez fanów dawały słuchaczowi znacznie więcej. Nie brzmi ta wersja ewidentnie - i ktoś za bardzo bawił się w kopiuj-wklej. A sam Kravitz potrafił w okolicach prac Michaela na Invincible stworzyć np. genialne If You Can't Say No... Chlip.
Na osłodę wersja Lenny'ego. I wersja z albumu Baptism. Wesołych świąt!
J e d n a k. Mnie się podoba to subtelniejsze a głębsze brzmienie. Flet nadaje kompozycji uroku, nie piszcie że nie. Mamy ten nieszczęsny wstęp, który choć średnio słyszalny, to jednak nikt nie zastanawia się czy to Jackson prawdziwy, czy fałszywy. Chórki, choć jeszcze mocniej retuszowane za sprawą tajemniczych machin, nadają płynności. Do tego plumkający klawisz pianina i znika nawet poczucie, że tekst z towarzyszącym w nadmiarze uuu to banał w najczystszej postaci. Zostawcie The Way You Love Me! Dajcie żyć The Way You Love Me!
A głos na Another Day. Prawdopodobnie największe piosenkowe rozczarowanie dekady; rozczarowanie nieoczywiste na początku, bo przecieki, lista gości i sam początek utworu dawały nadzieje na całkiem obiecujący twór. Rozumiemy, że zabrakło wokali, ale... odnoszę wrażenie, że krążące na długo przed premierą albumu rozszerzone wersje przecieku zrobione przez fanów dawały słuchaczowi znacznie więcej. Nie brzmi ta wersja ewidentnie - i ktoś za bardzo bawił się w kopiuj-wklej. A sam Kravitz potrafił w okolicach prac Michaela na Invincible stworzyć np. genialne If You Can't Say No... Chlip.
Na osłodę wersja Lenny'ego. I wersja z albumu Baptism. Wesołych świąt!
Ostatnio zmieniony sob, 23 kwie 2011, 16:33 przez Pank, łącznie zmieniany 1 raz.
(I Can't Make It) Another Day (feat. Lenny Kravitz)
Pomijając kompletne rozczarowanie od strony muzycznej, o którym wspomniałam wcześniej, tekst nie przystaje do muzyki, a wykonanie nie przystaje do tekstu. Słowa, że ktoś (Bóg/kobieta/fani) daje siłę, Michael wyśpiewuje jakby ten ktoś właśnie go bardzo zranił albo jakby strasznie bolało go w krzyżu. Mam wrażenie, jakby to była ukończona na siłę wersja demo która powstała kiedy nie było jeszcze wykrystalizowanego pomysłu na interpretację i ostateczne brzmienie utworu. I tak powinno się było pozostawić ją w archiwum zamiast kleić w pośpiechu byle jakie gitarowe solo czy chórki.
Pomijając kompletne rozczarowanie od strony muzycznej, o którym wspomniałam wcześniej, tekst nie przystaje do muzyki, a wykonanie nie przystaje do tekstu. Słowa, że ktoś (Bóg/kobieta/fani) daje siłę, Michael wyśpiewuje jakby ten ktoś właśnie go bardzo zranił albo jakby strasznie bolało go w krzyżu. Mam wrażenie, jakby to była ukończona na siłę wersja demo która powstała kiedy nie było jeszcze wykrystalizowanego pomysłu na interpretację i ostateczne brzmienie utworu. I tak powinno się było pozostawić ją w archiwum zamiast kleić w pośpiechu byle jakie gitarowe solo czy chórki.
zapraszam i polecam: http://msfeliciam.blogspot.com/
a bierzesz pod uwagę, że rozumiemy ale odrzucamy, przynajmniej ja.Xander pisze:Głosując na Best of Joy dajecie świadectwo tego, jak bardzo NIE ROZUMIECIE TWÓRCZOŚCI MICHAELA.
taki przekaz mnie mierzi i nigdy nie wzruszał, miłość do Jacksona to w moim wypadku miłość pomimo.
pomimo kiczu, lukru, często rodzaju emocjonalności, która jest mi organicznie obca, bo odwołuje się do naiwnego postrzegania dobra i zła.
takich sformułowań używa się w wypracowaniach szkolnych, zakładasz z góry, że coś trafia do czyichś serc, "Bo Słowacki wielkim poetą był!".Xander pisze:Powód jest tak prosty jak sama piosenka. Wystarczy wsłuchać się w te wspaniałe słowa, a jakże proste! Ale trafiające do serc fanów.
a gucio! gdzie miejsce na polemikę i inny punkt widzenia.
a jak nie trafia to rozumiem, że złym fanem się jest, a człowiekiem już na pewno moralnie podejrzanym :D
psst..nauczona doświadczeniem proszę przymrużyć oczy podczas czytania posta.
'the road's gonna end on me.'