Tyle już napisano na temat tego utworu, że właściwie niewiele można dodać. Zgadzam się z ocenami przedmówców odnośnie tej piosenki. Pozbawiono ją duszy i niestety pozostawia po odsłuchaniu wrażenie ogromnego niedosytu. Może inaczej byłaby oceniana, gdyby nie pojawił się wcześniej ten króciutki fragment, który narobił apetytu- na zgubę ostatecznej wersji z płyty. Zaczyna się obiecująco, ale im dalej, tym gorzej. Jak ulał pasuje tu słynne powiedzenie, że prawdziwego mężczyznę poznaje się po tym, jak kończy, a nie jak zaczyna. Z zakłopotaniem muszę stwierdzić, że tu mamy aż dwóch facetów i kurczę, zaczynają całkiem dobrze, ale zamiast iść za ciosem i pokazać swoje możliwości, im dalej, tym bardziej obniża się im libido
